Skocz do zawartości
Nerwica.com

MalaMi1001

Użytkownik
  • Postów

    1 935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MalaMi1001

  1. MalaMi1001

    Samotność

    No właśnie - jak i gdzie. To podstawowe pytanie dla kogoś, kto lubi ciszę i spokój, nie przepada za pubami, klubami, głośnymi imprezami częściej niż raz na pół roku, nie potrzebuje zgrai znajomych czy 1000like'ów na facebooku i lubi po prostu pomilczeć, co nie jest oznaką tego, że nie ma nic do powiedzenia. Dlatego moje stwierdzenie, że tak wyszło jest adekwatne. Ciężej jest spotkać kogoś takiego niż zupełne przeciwieństwo.
  2. Dlaczego więc ciężej? Żyjesz i męczysz się z chorobami, po śmierci nie ma nic więc masz gwarancję, że to co przeżywasz teraz już się nie powtórzy. Dokładnie. Ja mam przeogromną nadzieję, że śmierć to koniec, że potem nic nie ma, że przestaje istnieć jakakolwiek świadomość. Ten moment "zatrzymania myśli" musi być cudowny, taki spokój. Ehhh...
  3. kasiątko, a nam się nie przejadł Kiedyś moja sąsiadka miała takiego. Jak słodko wyglądały te uszy upaćkane w błocie po spacerze po deszczu No tak, odpowiedzialność, może kiedyś będę mniej pracować
  4. MalaMi1001

    Samotność

    Widzisz, ale ludzie nam to przypominają nie mając pojęcia jaka jest geneza tego stanu rzeczy. Oprócz ludzi, którzy faktycznie odpychają innych są też tacy, którzy wcale tego stanu nie chcieli, tak wyszło, tak miało być? Oceniani jesteśmy przez pryzmat samoświadomości innych, rzeczywiste fakty nie mają znaczenia. I to jest najbardziej przykre.
  5. Ten psiak jest bombowy Wyjdzie OT, ale muszę powiedzieć, że uwielbiam te pieski z długimi uszami, nawet niedawno miałam okazję zaadoptować takiego szczeniaczka, ale po głębszym przemyśleniu i chwili euforii doszłam do wniosku, że za dużo pracuję i nie ma mnie w domu, żeby zapewnić mu spacery i ogólnie dobrą opiekę.
  6. Taktyka? To się samo dzieje, nie ma w tym celowego działania. Ja generalnie nie choruję, więc nie ma potrzeby, ale porównanie dobre (bo podobno witamina C nie działa). Ale te przebłyski poprawy odczuwasz na sertralinie? Ja i tak poczekam, do kolejnej wizyty jeszcze 2 tygodnia, a nuż coś zaiskrzy. Masz rację, może trzeba mieć nadzieję.
  7. MalaMi1001

    Samotność

    A mnie się wydaje, że gdyby nie ludzie, którzy wciąż mi przypominają, że jestem sama nie odczuwałabym tego tak.W zasadzie jestem pogodzona ze swoim losem, ale kiedy ktoś mi wytyka, że jestem samotna, że nie mam ekipy przyjaciół jak w reklamach Plusa robi mi się żal, że pewnie coś tracę. Tak poza tym chyba polubiłam milczeć, więc łatwiej mi jest znosić tylko swoje towarzystwo. To wcale nie jest takie fajne. Czasami wolałabym chodzić cały czas wściekła. Z moim płaczem jest tak, że nigdy nie wiem kiedy mój umysł podsunie mi coś, na co jedyną reakcją są właśnie łzy. Teraz biorę leki, jest mi źle, ale nie potrafię płakać. A płacz jest w sumie dobrym ujściem dla emocji.
  8. kasiątko zostaw na razie psiaczka. Jest po prostu uroczy!
  9. MalaMi1001

    Samotność

    Kestrel czyli myślisz, że "im dalej w las" człowiek i tak nie przestaje tęsknić za czyjąś obecnością? Nie przychodzi w pewnym momencie taki czas, że przestajemy mieć cichy żal do losu za to, że wracając do domu nikt na nas nie czeka, że gdy jesteśmy chorzy nikt nam poda paczki chusteczek, nikt nas nie doprowadzi do pionu kiedy się wściekamy a widok szczęśliwych rodzina na ulicy robi na nas takie samo wrażenie, jak kolejne drzewo mijane po drodze. Mam podobnie, z tym, że ja chyba nigdy żadnej prawdziwej bliskości nie czułam. Kiedyś, kiedy płakałam w samotności marzyłam o tym, żeby ktoś był. Ktoś w kogo mogłabym się wtulić, milczeć, wypłakać i czuć jego ciepło. Teraz ewoluowałam tak, że potrafię płakać nawet na ulicy i chyba już nawet mając okazję nie potrafiłabym skorzystać ze swojego marzenia. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego.
  10. A ja się przestałam wściekać na goowniane samopoczucie. Już czuję się tak tak długo, że nawet nie zauważam, że jest mi tak źle. Nie działa to badziewie, na nic nie mam ochoty, nic mi się nie chce, nic mnie nie cieszy, w sumie jest jak zawsze tylko, że rano łykam tabletkę.
  11. MalaMi1001

    Samotność

    Pewnie, że nie jest. Za jakiś czas może się okazać, że nie potrafimy inaczej żyć. Jestem ciekawa czy po jakimś czasie samotności człowiekowi przestaje zależeć na bliskości, obecności innych osób. Czy to w ogóle możliwe? Czy godzimy się z losem, ale w głębi serca pragniemy kogoś bliskiego, jakichś głębszych uczuć?
  12. Dokładnie. To, że ktoś ma taką chorobę, a nie inną jeszcze nie oznacza, że można sobie go dowolnie wkręcać, bo ma urojenia. Dla mnie to straszne co przeżywa Ahma i oprócz współczucia mimo szczerych chęci nie wiem jak mogłabym jej pomóc. I dlatego nawet nie przyszłoby mi do głowy bawić się jej urojeniami.
  13. Mhm, pod warunkiem, że te gorące więzi rodzinne i uczuciowe nie będą patologiczne, na co osoba chora ma niewielki wpływ i znów nie zrobią z psychiki miału. Słaba teoria.
  14. Tak, Ahma jest ciężko chorą osobą i ewentualne decyzje czy wkręcać ją czy nie powinien podejmować jej lekarz psychiatra, a nie ludzie z forum.
  15. Wszystko zależy od leków i od tego jak na ciebie zadziałają. Na jednych taki lek działa dobrze, na drugich inny, nie ma reguły. Objawy uboczne mijają zazwyczaj po ok 2 tygodniach, nieliczne - te mało uciążliwe jak np. suchość w ustach dłużej. Na początku możesz się spodziewać nudności, powiększonych źrenic, bólu głowy, kołatania serca lub wzmożonej potliwości. Tak jak mówię powinno to minąć po ok 2 tygodniach. Może się jednak okazać, że lek jest nie dla ciebie i występują jakieś upierdliwe skutki uboczne, wtedy idziesz do lekarza i zmieniasz lek na inny. Przez 2-3 dni możesz sobie darować prowadzenie auta, żeby zobaczyć jak reagujesz. Jak nie będzie się nic działo śmiało wsiadaj za kółko, ja biorę leki już 3 rok i codziennie dojeżdżam do pracy i jeżdżę w dalsze trasy. Co do nauki czy sportu też nie ma przeciwwskazań, jak będziesz czuł się "zmulony" po prostu zmienisz lek na inny i po kłopocie. Jest taki wybór leków na rynku, że to naprawdę nie problem. Ja trafiła w swój, który nie zamula, a wręcz pobudza i jest ok. Ale decyzja należy do ciebie.
  16. kasiątko a byłam przekonana, że Ty jesteś taką odpowiedzialną osóbką , a tu proszę zioło, pseudoefka, alkohol z neuroleptykami? Ja bym się bała, że zejdę przez taki mix Od czasu kiedy się leczę moim najbardziej ryzykownym wyskokiem było zażycie xanaxu po 2 piwach
  17. Ja mam to szczęście, że zmądrzałam i zaczęłam leczyć się w przychodni przy szpitalu psychiatrycznym w mieście obok mojego. Do tej pory chodziłam i do psychiatry i do terapeuty na NFZ do jedynej poradni w moim mieście, więc nie dość, że na wizytę trzeba było czekać czasami 2 miesiące na NFZ (miesiąc to norma) to jeszcze podobnie jak Ty niczego z terapii nie wyniosłam. Powiedziałam sobie, że nie będę płacić, bo 100-120zł to kupa kasy i nie po to odciągają mi składki od dwóch pensji, żebym jeszcze musiałam chodzić prywatnie. Teraz też chodzę na NFZ, ale że to szpital to mają dużo psychiatrów i terapeutów, więc z terminami jest ok, raz, dwa razy w tygodniu mam sesję. Co do mojego terapeuty dam mu szansę, zobaczymy jak się to rozwinie. Na razie były dwie sesje, możliwe że z czasem będzie mi łatwiej, a jak nadal będę czuła taki dystans, taką "sztywność" przejdę do kogo innego. No ja może faktycznie spróbuję z tą kartką, może na którejś sesji ją wyjmę Co do płaczu to też mnie to wkurza, bo czuję się smutna i zrezygnowana, ale leki nie pozwalają dać ujścia emocjom. Czuję się tak nienaturalnie, płacz jest mi niestety bliższy niż śmiech.
  18. Wiesz co, nie wiem na jakiej jestem terapii, w sumie nie pytałam. Ale dość dziwnie to wygląda, jakby mnie facet olewał. Kiedy nie mówię, on też milczy, czeka aż coś zacznę mówić, nie zaproponuje tematu, o nic mnie nie pyta. Ogólnie to jakoś dziwnie, bo np. każe mi ustawiać na stole takie wysokie klocki, które mają odzwierciedlać moje relacje z ludźmi w danych sytuacjach (np. miedzy mną, matką, ojcem albo mną a siostrą itp) i na podstawie tego odgrywamy "scenki" jak on te emocje rozumie. Jak źle rozumie to ja mu tłumaczę co jest nie tak i jak chciałabym żeby było. Dziwne to, nie kumam tej zabawy z klockami. Ogólnie jest zdystansowany jakiś. Z tą kartką to nie jest głupie, ale wiesz o czym myślę? Że przecież zawsze mogę zdecydować, że nie wyjmę tej kartki i nie przeczytam/nie podam terapeucie i i tak nic z tego nie będzie Jakoś dziwnie wstydzę się o pewnych sprawach rozmawiać, mam wrażenie, że on będzie się z tego śmiał albo stwierdzi, że nie mam większych problemów...
  19. Mam dokładnie tak samo. Zawsze w głowie układam sobie plan co powiem, a przede wszystkim o czym chce mówić. Ale byłam już na 2 sesjach i ani razu nie wspomniałam o tym, co mnie w ogóle tam zaciągnęło. Nie wiem - wstydzę się? Może dlatego, że to facet? I też często mówię, że nie wiem chociaż znam odpowiedź. I popłakałam się na pierwszej sesji. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
  20. Mnie też jest matki żal. Widzę przecież ile się napracowała w tym cholernym polu, widać po twarzy, po sylwetce. To ciężka praca. Zawsze się zastanawiałam po co to robiła? Dla kogo? Dla ojca? Jak widzę jak skacze koło niego i jest na każde zawołanie aż mnie szlag trafia! W ciągłym napięciu, że przyjdzie i będzie czegoś chciał. Przecież nie ma ludzi do tylko złych, albo tylko dobrych. Moja też złagodniała, ale mnie nie przeszły moje jazdy. Ciągle czuję lęk, wciąż wewnętrznie się o coś martwię. Ciągle w głowie muszę walczyć, zasłużyć. To smutne i niesprawiedliwe, nie tak to powinno wyglądać. Czasami jestem wściekła o to, że moja supersiostra tego nie czuje, nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić tego co może się przez to z człowiekiem dziać. Ba! Nawet nie jest w stanie tego zrozumieć, bo dla niej nic się nie stało, dla niej wszystko jest dobrze. Podejrzewam, że nawet by mi nie uwierzyła. Jak zwykle z resztą każdy. Wspaniała rodzina, kochająca się i szanująca. Tia....
×