Ale emocje to jedno a czyny to drugie. Jasne, że mam osoby, którym życzę jak najgorzej i będę się cieszył, jeśli to „najgorzej” nastąpi, ale sam nie przyłożę do tego ręki. Szkoda się brudzić.
Zupełnie nie. Tzn. wiadomo, że były spięcia o późne powroty, jak byłem nastolatkiem, ale raczej takie normalne. A jak byłem dzieckiem to liczono, ale to też normalne.
Inna sprawa, że ja się średnio dawałem zamknąć w klatce, czy w ogóle w jakichkolwiek ramach.
W łóżko też można, jak nie jest twoje.
No to trzeba tak żyć, żeby jednak bilans był dodatni, a nie ujemny. Bo przecież jakiś przypływ pieniędzy czasem masz (to puszki, to wycieraczka sąsiadki).
Rzeczywistość nosi. To, co jest tu i teraz, w tym życiu, a nie różne wizje tego, co by może było kiedyś.
No nie, to jest inny kaliber. Przykro mi (tak szczerze i serio), jeśli spotkało Cię to, co myślę, że Cię spotkało
Modlić się nie modliłem, bo nie wierzę w nic, do czego miałbym się modlić. Ale wierz mi, trochę przeżyłem. Nie chcę się licytować, bo każda sytuacja jest inna i każda osoba też jest inna…
Wiem o tym doskonale.
Tylko co to ta, tak na dłuższą metę? Usłyszysz „przepraszam”? Wprost przeciwnie. Czasem (przynajmniej taką ja mam filozofię) trzeba po prostu splunąć i iść dalej, nie oglądając się za siebie.
Ale wiesz, że nie musisz, nie?
I niektórzy z nich faktycznie są niewinni.
Tak też może być. Tylko wtedy raczej nie chciałbym mieć nic z tym purpurowym światem wspólnego.