Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dryagan

Administrator
  • Postów

    3 111
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Dryagan

  1. Dryagan

    Adam

    @adkrawczyk witaj na Forum i rozgość się, na pewno znajdziesz tu ludzi z podobnymi do Twoich problemami - pozdrawiam
  2. @Mic43 nawoływanie do zemsty i jakiejkolwiek przemocy jest na tym Forum źle widziane - kolejny taki wpis i dostaniesz osta
  3. @Futility Wiesz… ja to wszystko rozumiem. Nie, nie dosłownie – ale rozumiem ten stan, w którym człowiek już nawet nie wierzy w poprawę, tylko przyjmuje ból jako coś trwałego, codziennego, stałego. I nawet jeśli ktoś mu poda rękę, to on tej ręki już nie ma siły chwycić, bo przecież „i tak nic się nie zmieni”. Dlatego nie będę Ci mówić, co powinieneś zrobić, bo sam dobrze to wiesz. I właśnie dlatego to jest tak bolesne – że wiesz, a nie możesz, nie chcesz, nie umiesz. Ale skoro nadal tu piszesz, nadal odpowiadasz, nadal się odzywasz – to może w tej ciemności jednak coś się tli, nawet jeśli sam to odrzucasz. Nie będę udawać, że wiem, jak Ci pomóc. Ale chcę, żebyś wiedział jedno: Nie musisz udowadniać nikomu, że "jesteś silny", żeby zacząć żyć. Nie musisz wygrywać z jej cieniem. Możesz po prostu pozwolić, żeby on z czasem się oddalił. Sam. Bez wysiłku, bez walki. A jeśli kiedyś – za tydzień, za miesiąc, za dwa lata – poczujesz, że masz ochotę coś zrobić dla siebie, nie przeciw niej – to będzie już bardzo dużo. A póki co – po prostu trwaj. I pisz, jeśli potrzebujesz.
  4. Tak, możesz umówić się na bezpłatną wizytę u lekarza psychiatry, nawet jeśli nie posiadasz ubezpieczenia zdrowotnego. Zgodnie z polskim prawem osoby uzależnione od alkoholu lub narkotyków mają prawo do bezpłatnego leczenia odwykowego, a osoby z zaburzeniami psychicznymi mają prawo do opieki psychiatrycznej. Aby skorzystać z takiej opieki, wystarczy skontaktować się z wybraną poradnią zdrowia psychicznego i umówić się na wizytę. Do psychiatry nie jest wymagane skierowanie, a rejonizacja nie obowiązuje, co oznacza, że możesz wybrać dowolną placówkę. Jednakże, jeśli planujesz skorzystać z innych świadczeń zdrowotnych lub potrzebujesz recept na leki refundowane, warto rozważyć uzyskanie ubezpieczenia zdrowotnego.
  5. @eleniqJako, że dział "Odpowiedzi i pytania do psychologa" jest aktualnie niedostępny z powodu braku forumowego psychologa - pytanie poddajemy pod osąd użytkowników. Spróbuję też sam odpowiedzieć w jakimś stopniu. Masz rację, że niektóre zaburzenia psychiczne mogą być przeciwwskazaniem do pracy w policji, zwłaszcza jeśli chodzi o zaburzenia psychotyczne, poważne zaburzenia osobowości, ciężkie zaburzenia lękowe lub depresyjne, które wpływają na codzienne funkcjonowanie. Natomiast jeśli chodzi o zespół Aspergera (czy ogólnie: spektrum autyzmu), to wszystko zależy od stopnia nasilenia objawów i zdolności do pełnienia obowiązków służbowych - piszesz, że Ty masz lekki stopień. Kluczowe znaczenie ma więc tutaj orzeczenie lekarskie, które kandydat otrzymuje w toku postępowania kwalifikacyjnego – to lekarz orzeka, czy dana osoba spełnia kryteria psychofizyczne do służby. Warto, żebyś skontaktował się bezpośrednio z komendą wojewódzką, gdzie prowadzony jest nabór – tam uzyskasz najbardziej aktualne i oficjalne informacje.
  6. Wiek tak naprawdę to tylko liczba, ja mam starszą od siebie Żonę i co? I jest ok... w drugą stronę to jeszcze lepiej działa
  7. @un_lucky luke @Ola_00 może poznajcie się nawzajem i problem się rozwiąże , dwie osoby przestana być samotne, zawsze to jakaś opcja
  8. @ainoa Masz prawo zakończyć znajomość, która Cię obciąża – nawet jeśli kiedyś była dla Ciebie bardzo ważna. Relacje się zmieniają. Ty się zmieniłaś. Potrzebujesz teraz innego rodzaju wsparcia – spokojniejszego, bardziej zrównoważonego, opartego na wzajemności. To nie egoizm. To dbanie o siebie. Nie musisz mówić wszystkiego. Nie musisz tłumaczyć się z każdej decyzji. Czasem wystarczy powiedzieć coś prostego: „Dziękuję Ci za to, co razem przeszłyśmy, ale czuję, że ta relacja mnie teraz bardziej przytłacza niż wspiera. Potrzebuję skupić się na sobie i pójść dalej.” Możesz to powiedzieć spokojnie, jasno, bez wdawania się w szczegóły – i postawić granicę. Z perspektywy tego, co piszesz, wygląda na to, że długo dawałaś z siebie wszystko, ale ta przyjaźń stała się jednostronna, zaborcza, pełna napięcia. Nie jesteś już zobowiązana dalej ją utrzymywać, tylko dlatego, że razem przeszłyście trudne chwile. Nie chodzi o to, by ją ranić – tylko o to, by nie ranić siebie dalej.
  9. @Cień latającej wiewiórki Masz rację co do jednego – zmiana miejsca zamieszkania i zerwanie kontaktów ze wspólnym otoczeniem może pomóc, jeśli ktoś faktycznie ma możliwość, by się tak odciąć. Takie fizyczne oddzielenie się od źródła bólu bywa ważnym krokiem. Ale też trzeba powiedzieć wprost: wiele osób takiej możliwości nie ma – z różnych powodów. I wtedy cała praca musi się odbyć wewnątrz, w głowie – przez przestawienie myślenia, wyciszenie reakcji, budowanie emocjonalnego dystansu. To trudniejsze, ale możliwe - jestem przykładem takiej reakcji (moja była dziewczyna przez pewien czas mieszkała po sąsiedzku ze mną, spotkania nawet przypadkowe - były normą). Ale jeśli chodzi o „mordercze fantazje” – tu muszę się nie zgodzić. To nie jest bezpieczny sposób na przeżywanie emocji. Nawet jeśli ktoś ich nie realizuje, to regularne karmienie się wyobrażeniami przemocy może utrwalać destrukcyjny sposób myślenia, pogłębiać cierpienie i oddalać od jakiejkolwiek poprawy. Rozumiem, że czasem człowiek szuka ujścia – ale właśnie dlatego pisałem o tym, że najsilniejszą odpowiedzią na krzywdę może być odzyskanie własnego życia. Lepiej poświęcić energię na coś, co nas wzmacnia, niż na scenariusze, które nas jeszcze bardziej zatruwają – nawet jeśli „tylko w myślach”. Tego się trzymajmy.
  10. To, co opisujesz – derealizacja, depersonalizacja, te dziwne odczucia ciała, lęk przed zwariowaniem – to są rzeczy, które bardzo często towarzyszą silnym zaburzeniom lękowym. I choć są przerażające, to nie są oznaką szaleństwa. Wbrew temu, jak to wygląda od środka, strach przed utratą kontroli to nie to samo, co jej realna utrata. To tylko (albo aż) lęk, który nakręca się w pętli. Wiem, że momenty, w których wracają wspomnienia z dzieciństwa i czujesz się jak wtedy, mogą podważać wiarę w obecną diagnozę. Ale to nie musi oznaczać, że masz zupełnie inną chorobę – może po prostu Twój system nerwowy pamięta tamte stany, a silny lęk je znowu uruchamia. Dobrze, że zrobiłeś tomografię i EEG – to już coś, co pozwala wykluczyć poważniejsze neurologiczne rzeczy. Ale jeśli masz wątpliwości co do diagnozy, zawsze możesz skonsultować się z innym psychiatrą – nie dlatego, że obecna diagnoza musi być zła, tylko żeby odzyskać spokój, że wszystko jest dobrze sprawdzone. Jeśli chcesz, odezwij się też do nas w innych wątkach – sporo osób przechodziło przez bardzo podobne rzeczy i z tego wychodziło. Nie jesteś wyjątkiem – jesteś człowiekiem w trudnym momencie. Ale to nie znaczy, że tak będzie już zawsze.
  11. @Futility Wiesz… ja też kiedyś zostałem bardzo mocno skrzywdzony przez kobietę, którą kochałem - opisywałem tę historię w tym wątku. Długo się z tego nie podnosiłem, całe lata. Aż w końcu zrozumiałem jedno: największą siłą, jaką mogę mieć, jest to, że w końcu będzie mi dobrze – i że nie będzie miała ze mną nic wspólnego. I dziś tak właśnie jest. Mam rodzinę, jestem szczęśliwy, nie myślę o niej ani przez chwilę. Nie interesuje mnie, co robi. A to, że się kiedyś tak źle zachowała? To dziś tylko cień, który dawno stracił znaczenie. W Twoim przypadku to może wyglądać inaczej, ale jedno wiem na pewno: Jeśli chcesz prawdziwej zemsty, to właśnie tak powinna wyglądać. Nie krzykiem. Nie upadkiem. Tylko tym, że stoisz na nogach, uśmiechasz się, masz swoje życie i nie interesuje Cię już, co ona robi. Bo właśnie wtedy – jeśli w ogóle na Ciebie patrzy – to ją może zaboleć. Bo wtedy widzi, że nie udało jej się Ciebie złamać. Że przetrwałeś. Że nie musiała przegrać – wystarczyło, że Ty zacząłeś wygrywać. A dzisiaj? Kiedy żyjesz tylko jej cieniem, kiedy sam siebie unieruchamiasz przez wspomnienie tamtej relacji – to właśnie może jej sprawiać satysfakcję. Bo wygląda na to, że nadal ma nad Tobą władzę. Zerwij to. Odzyskaj swoje życie nie „pomimo niej”, tylko tak, jakby jej już dawno nie było. Bo realnie – nie ma jej. Nie ma jej przy Tobie, nie ma jej w Twoim domu, w Twojej codzienności. Jest tylko w Twojej głowie. I to tam musisz wygrać. Czego Ci życzę najserdeczniej
  12. @Barborka Witaj na naszym forum. Twoja sytuacja jest niezwykle wymagająca, a Twoje zaangażowanie w opiekę nad bliskimi zasługuje na ogromny szacunek. Choć nie jestem w stanie polecić konkretnych grup wsparcia w Poznaniu, zachęcam Cię do zapoznania się z naszymi działami na forum, takimi jak "Nerwica lękowa", "Depresja" czy "Problemy w związkach i rodzinie" i wiele innych (zobaczysz to na stronie głównej Forum). Niestety dział "Odpowiedzi i pytania do psychologa", gdzie napisałaś swój post - jest w tej chwili nieaktywny, ze względu na brak psychologa. Dlatego przeniosłem wątek do innego działu. W pozostałych miejscach to przede wszystkim użytkownicy dzielą się swoimi doświadczeniami i radami - może znajdzie się ktoś z Poznania, kto coś podpowie - jest też subforum Miasta (może tam?). Trudno mi coś doradzić (jestem z innego krańca Polski i nie mam takiej sytuacji), ale może trzeba rozważyć skonsultowanie się z lokalnymi organizacjami pozarządowymi lub placówkami medycznymi w Poznaniu, które mogą oferować wsparcie dla osób w podobnych sytuacjach. Pamiętaj, że nie jesteś sama – wiele osób mierzy się z podobnymi wyzwaniami i jest gotowych podzielić się swoim doświadczeniem oraz wsparciem.
  13. @Futility Dziękuję Ci za tak szczerą i spokojniejszą odpowiedź. Widać w niej ogromny ból, ale też świadomość tego, że to, co przeżywasz, przekracza granice wytrzymałości i zdrowego funkcjonowania. I choć piszesz, że nie prosisz o wsparcie dla zemsty – dobrze, że to doprecyzowałeś – nadal bardzo wyraźnie widać, jak silnie cały Twój światopogląd oparty jest na tej jednej emocji. Doceniam jednak, że nie chcesz nawoływać do przemocy i że sam wiesz, gdzie przebiega granica między „wyrzuceniem z siebie bólu” a niebezpiecznym fantazjowaniem. Wiesz, co mnie uderza w tym, co piszesz? Że Ty nie zaprzeczasz potrzebie pomocy, tylko wierzysz, że żadna już nie zadziała. Utożsamiasz się z własnym bólem tak bardzo, że zaczynasz traktować siebie jako ostateczny dowód na to, że nie każdemu można pomóc. I to jest bardzo niebezpieczne myślenie – również dlatego, że może zniechęcać innych do szukania wsparcia, gdy Ty sam mówisz: „ja jestem przypadkiem beznadziejnym, więc może i Ty jesteś”. Piszesz, że pobyty w szpitalu były dla Ciebie traumatyczne. I ja to naprawdę rozumiem. Doskonale wiem, jak wygląda szpital psychiatryczny (byłem kilka razy, przetrwałem), wiem, że to nie bajka. Że nie chodzi tam o ciepłe koce, kakao i uzdrawiające rozmowy, tylko często o przetrwanie i przejście przez coś bardzo trudnego, często nieprzygotowanego na indywidualny przypadek. Ale mimo wszystko – czasem w sytuacji granicznej to jedyne miejsce, które może uchronić przed tym, co nieodwracalne. Choćby tymczasowo. Są inne możliwości niż oddział całodobowy – ośrodki pracy z traumą, terapeuci z doświadczeniem w skrajnych przypadkach, programy leczenia dla ofiar przemocy psychicznej. Ale żeby do nich trafić, trzeba choć na chwilę zakwestionować przekonanie, że "już nic się nie da". Twoja historia może być przestrogą. Ale jeśli naprawdę chcesz, żeby była czymś więcej – nie kończ jej słowem "Amen". Nie kończ jej wcale.
  14. @Futility To, co napisałeś, jest bardzo niepokojące. Otwarcie mówisz, że nie chcesz żyć, że Twoją jedyną motywacją do zmiany byłaby cudza krzywda, że widzisz tylko dwa możliwe zakończenia: zniszczenie drugiej osoby albo zniszczenie siebie. Piszesz o tym, że cierpienie jest Twoim jedynym napędem, a wizja zemsty jedynym powodem, by w ogóle wstać z łóżka. Rozumiem, że Twoja krzywda była i jest dla Ciebie realna. Ale to, w jaki sposób mówisz teraz o "odrodzeniu przez czyjeś nieszczęście", przekracza granicę emocjonalnego odreagowywania. To już wchodzenie w obszar, który może oznaczać zagrożenie – dla Ciebie i dla innych. Jako administrator forum mam obowiązek reagować, kiedy ktoś pisze rzeczy, które mogą świadczyć o tym, że rozważa działanie w afekcie, w stanie skrajnego kryzysu psychicznego. Forum nie jest miejscem, gdzie można snuć fantazje o przemocy wobec innych ludzi, nawet symbolicznej. To nie jest już tylko opowieść o krzywdzie – to wezwanie do kary, która ma przynieść Ci sens istnienia. A to bardzo niebezpieczne – nie tylko dla Ciebie, ale także dla otoczenia. Jeśli naprawdę nie widzisz już żadnej drogi, to właśnie to jest moment, w którym trzeba zgłosić się po pilną pomoc psychiatryczną – nie nową terapię, nie rozmowę, tylko interwencję kryzysową, być może szpitalną. To nie jest słabość. To ratowanie życia. Jeśli nadal chcesz korzystać z forum, musisz przyjąć, że nie będziemy wspierać treści o charakterze obsesyjnym, przemocowym czy nawołującym do zemsty. Chcemy pomagać, ale nie możemy przyglądać się biernie pogłębianiu się destrukcji.
  15. @Futility Z każdej Twojej wiadomości bije jedno: nie chcesz się leczyć ani iść dalej, dopóki ona nie zapłaci. Ale prawda jest taka, że czekając na jej upadek, sam nie wstajesz z ziemi – i to jest najgorsza forma oddania jej władzy nad sobą. Zemsta, którą karmisz w głowie, nie sprawi, że przestaniesz cierpieć. Ona nawet nie zaspokoi tego głodu sprawiedliwości, który masz – tylko pogłębi pustkę. Bo nic, co jej się stanie, nie cofnie lat bólu. A dopóki Twoim celem nie jest życie, tylko jej klęska, to będziesz wegetował właśnie w tym miejscu, które tak nienawidzisz. Twoja krzywda była realna. Ale to, że jej nienawidzisz, nie oznacza, że musisz siebie niszczyć razem z nią. Nikt Ci nie każe zapominać. Ale jeśli nie zmienisz kierunku, to cała Twoja przyszłość zostanie poświęcona komuś, kto już dawno poszedł swoją drogą. To nie będzie sprawiedliwość. To będzie dobrowolne trwanie w roli ofiary, z którą tak bardzo chcesz się pożegnać. Z tego, co piszesz, wyłania się bardzo wyraźny obraz psychicznego utknięcia – nieprzepracowanej traumy, która z czasem przekształciła się w tożsamość zbudowaną na poczuciu krzywdy i potrzebie odwetu. Tu już nie chodzi tylko o cierpienie. To cierpienie stało się osią całego życia – czymś, co nadaje mu kierunek, treść, sens. Zemsta, o której tyle piszesz, nie jest już celem – ona jest fundamentem, na którym zbudowałeś całe swoje "tu i teraz". I dlatego tak trudno Ci cokolwiek odpuścić. Bo za tą nienawiścią nie ma dziś nic – żadnego "ja", żadnej przyszłości, żadnego planu, tylko pustka. Właśnie dlatego żadne racjonalne argumenty nie trafiają. Bo jeśli miałbyś przyznać, że to się już nie wydarzy – że nie będzie tej „kary”, tej upragnionej sprawiedliwości – musiałbyś zmierzyć się z pytaniem, co dalej. A na to pytanie chyba nie chcesz sobie jeszcze odpowiedzieć. Ale tak długo, jak pozwalasz, by to wszystko nadal kierowało Twoim życiem, tak długo będziesz żył według zasad tamtej relacji – mimo że ona się skończyła. I to, paradoksalnie, sprawia, że wciąż jesteś w tym związku. Choć on dawno się zakończył, Ty w nim tkwisz. Tyle że teraz jesteś już w nim sam.
  16. @ainoa jesteś osobą, która wpadła w trudny mechanizm uzależnienia. I nie chodzi tu o to, że „lubisz jeść”, tylko o to, że jedzenie spełnia w Twoim życiu rolę, której nie da się zastąpić samą dietą. To pewnie forma ukojenia, nagrody, sposobu na stres, pustkę albo nudę. I to działa – ale niestety tylko na chwilę. Bo potem przychodzi to, co już sama dobrze znasz: frustracja, zmęczenie, pogarszający się stan zdrowia. Nie chcę Ci mówić, że „masz prawo jeść to, co lubisz”, bo – szczerze – to, co jesz, ewidentnie Ci szkodzi. To nie jest ocenianie z zewnątrz – to widać też w Twoich własnych słowach: zmęczenie, potliwość, lęk przed wychodzeniem z domu, trudności w pracy. Twoje ciało daje Ci wyraźny sygnał: nie daję już rady. I to jest ten moment, w którym warto naprawdę się zatrzymać. Udział w spotkaniu Anonimowych Jedzenioholików to bardzo dobry krok. Nie oczekuj od siebie cudów ani szybkiego przełomu – po prostu zobacz, czy poczujesz się tam zrozumiana. Bo czasem największą ulgą jest usłyszeć od kogoś: „mam tak samo”. Oddział dzienny też może pomóc, nawet jeśli tematem będzie ergofobia. Bo tak naprawdę te problemy często są ze sobą splecione. Nie chodzi o to, żebyś tylko „przestała jeść niezdrowo” – chodzi o to, żebyś zaczęła lepiej czuć się ze sobą i w swoim życiu. Jedzenie to tylko objaw. Zacznij powoli. Bez diety-cud, bez rewolucji. Może niech pierwszym celem nie będzie chudnięcie, tylko np. przestać pić kolorowe napoje. Albo przygotować w domu coś prostego i mniej przetworzonego. Ograniczyć cukier. To może być mała zmiana – ale jeśli będzie prawdziwa i konsekwentna, to zacznie w końcu działać. I jeszcze jedno – bardzo Ci polecam konsultację z dobrym dietetykiem klinicznym. Nie takim od "diety pudełkowej" czy "detoksu na sokach", tylko kimś, kto wie, jak pracować z osobą, która ma za sobą długą historię nieudanych prób i poważną nadwagę. Taka osoba może Ci pomóc ułożyć plan, który nie będzie oparty na zakazach i frustracji, tylko na stopniowym odzyskiwaniu równowagi. Warto też, żeby dietetyk współpracował z psychoterapeutą – bo tu nie chodzi tylko o jedzenie, ale o całą relację z samą sobą.
  17. Rozumiem, że temat wzrostu jest dla Ciebie bardzo trudny i że czujesz się z tym osamotniony. Natomiast muszę szczerze powiedzieć, że nie chodzi tu o brak zrozumienia ze strony innych użytkowników, tylko o to, że wielu z nas – również osoby niższe od Ciebie (patrz wyżej: Purpurowy, Jurecki) – nie postrzega tego jako problemu. I właśnie dlatego tak wiele osób próbuje Ci pokazać, że może nie wzrost jest tutaj prawdziwą przyczyną Twoich trudnych emocji. W poprzednim wątku otrzymałeś sporo spokojnych, merytorycznych odpowiedzi – nikt Cię nie wyśmiewał, nie bagatelizował Twojego samopoczucia. Wręcz przeciwnie – pojawiły się głosy, że warto przyjrzeć się temu, co naprawdę stoi za Twoim poczuciem „niedopasowania” i niskiej wartości, skoro obiektywnie nie masz powodu, bo Twój wzrost jest przeciętny, na pewno nie niski. To oczywiście Twoje prawo czuć się tak, jak się czujesz, ale jeśli wciąż zakładasz nowe tematy o tym samym, a nie chcesz wracać do poprzednich odpowiedzi, to trudno będzie Ci usłyszeć coś nowego. A szkoda, bo wiele osób naprawdę starało się do Ciebie dotrzeć. Bo właściwie czego oczekujesz od Forumowiczów? Potwierdzenia tego, że jesteś niski - czy rozwiązania swojego problemu? Jeśli masz potrzebę rozmowy, to dobrze – forum jest od tego. Ale warto wtedy słuchać nie tylko siebie, ale i innych. Czasem właśnie w tej różnicy zdań można znaleźć coś, co pomoże ruszyć dalej.
  18. @ainoa Witaj ponownie na Forum, fajnie, że się odezwałaś – po tylu latach to na pewno nie było łatwe. Sam fakt, że tu napisałaś, pokazuje, że wciąż szukasz drogi, a to naprawdę wiele znaczy. Z tego co piszesz, masz za sobą długą i wyczerpującą walkę. Leczenie, różne formy terapii, próby radzenia sobie z lękiem, depresją i trudnościami z wagą – to ogromny ciężar. I bardzo ważne jest to, że jesteś tego świadoma. Fobia przed pracą (ergofobia, lęk przed funkcjonowaniem zawodowym) często łączy się właśnie z silnymi zaburzeniami lękowymi i obniżonym poczuciem własnej wartości. W takiej sytuacji naprawdę trudno „po prostu” wrócić do pracy – to wymaga małych, bezpiecznych kroków i dużego wsparcia. Kilka rzeczy, które mogłyby Ci pomóc (oczywiście nie jako „złote rady”, ale może jako inspiracja): może na początek nie wracanie do pracy zawodowej w pełnym wymiarze, ale np. wolontariat zdalny, proste obowiązki domowe w ustalonej rutynie? To pozwala budować poczucie sprawczości bez presji. Przydałaby się jakaś forma terapii, która pomoże w pracy z lękiem i samooceną. Może jakaś grupa wsparcia online lub stacjonarnie dla osób z podobnymi doświadczeniami? Nawet na forum, jak tutaj – czasem regularne rozmowy pomagają nie czuć się samotnym z problemem. Uzależnienie od jedzenia – to bardzo trudny temat, ale może spróbuj spojrzeć na to nie jako „problem z wagą”, tylko jako sposób radzenia sobie z emocjami. Może warto poszukać terapeuty pracującego stricte z zaburzeniami odżywiania? Tu na forum jest wiele osób, które zmagają się z lękiem, depresją i trudnościami funkcjonowania. Masz prawo czuć się źle, zmęczona, mieć momenty rezygnacji – ale nie musisz tego dźwigać sama. Odzywaj się tutaj częściej – to już może być początek zmiany.
  19. @Melodiaa @Cień latającej wiewiórkidziekuję bardzo
  20. @paancia Zasady Forum Nerwica.com są jasne i dostępne dla każdego (patrz: Regulamin). Jedna z podstawowych reguł brzmi: nie polecamy leków, dawek ani metod leczenia – nawet jeśli intencją jest „podsunięcie pomysłu”. Nie oznacza to, że nie można dzielić się doświadczeniami – wręcz przeciwnie, po to są tematy lekowe, które mamy na Forum. Ale polecanie leków, nawet w formie „z całego serducha”, jest niezgodne z regulaminem i może wprowadzać w błąd osoby w trudnym stanie psychicznym. Wiadomo, że nie każdy lek na każdego działa tak samo i nie tak samo działa na różne zaburzenia. Co jednemu pomaga, drugiemu szkodzi. Komentarz moderatorki Melodii był słownym upomnieniem – bez punktu ostrzeżenia, więc absolutnie nie możesz zarzucić ostrego potraktowania. Mimo to Twoja odpowiedź była niepotrzebnie agresywna i ironiczna. Moderatorzy są tu po to, by dbać o porządek – działają w ramach regulaminu i jako wolontariusze poświęcają swój czas, by utrzymać forum jako bezpieczną przestrzeń dla wszystkich. Dodatkowo przypominam: nie dyskutujemy publicznie z decyzjami moderatorów [to też jest w regulaminie]. Pozdrawiam - Administrator
  21. Widzę, że zupełnie ignorujecie moje wcześniejsze polecenie i mimo jasnej prośby nadal eskalujecie konflikt. Przypominam, że kłótnie i wzajemne ataki są niezgodne z regulaminem forum. Jeśli sytuacja się nie uspokoi, wątek zostanie zamknięty bez możliwości dalszego komentowania. To ostatnie ostrzeżenie – proszę o zakończenie przepychanek słownych i powrót do kulturalnej dyskusji.
  22. Bardzo proszę Wszystkich o zakończenie awantury w tym temacie!!!! Tę kwestię doskonale podsumowała Acherontia_styx Forum Nerwica.com to przestrzeń do wsparcia i wymiany doświadczeń, a nie do wzajemnych ataków i eskalacji konfliktów. Wątek "Miłosierdzie Boże" powstał dla osób wierzących, którym wiara pomaga w codziennych trudnościach. Jeśli ktoś nie podziela tych przekonań, nie ma obowiązku uczestniczenia w tej akurat dyskusji. Przypominam, że obrażanie innych, prowokacje i niekończące się przepychanki słowne, wyśmiewanie cudzej wiary - nie będą tolerowane. Proszę o zakończenie sporów i powstrzymanie się od dalszego zaogniania sytuacji. Jeśli ktoś nadal będzie łamał zasady forum i prowokował konflikty, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Dziękuję za zrozumienie i proszę o wzajemny szacunek.
  23. Dryagan

    Ruminacje

    Ruminacje to natrętne, powtarzające się myśli, które krążą wokół tych samych problemów, często bez prowadzenia do rozwiązania. Osoba analizuje przeszłe błędy, trudne sytuacje lub negatywne emocje, ale zamiast dojść do konstruktywnych wniosków, tylko pogłębia swój lęk i smutek. Ruminacje często pojawiają się w depresji, zaburzeniach lękowych czy OCD i trudno je zatrzymać – im bardziej ktoś próbuje „rozgryźć problem”, tym mocniej wpada w błędne koło. Kluczowe jest przerwanie tego schematu, np. przez odwrócenie uwagi, techniki relaksacyjne lub terapię poznawczo-behawioralną
  24. Rozumiem Twoje obawy, bo po tylu złych doświadczeniach trudno zaufać kolejnemu lekarzowi i kolejnym lekom. Ale może właśnie dlatego dobieranie leczenia w warunkach szpitalnych byłoby lepszą opcją – tam lekarze mogą na bieżąco obserwować Twoje reakcje i dostosowywać dawki, zamiast przepisywać coś „w ciemno”. Warto też pamiętać, że niektóre leki potrzebują czasu, żeby się rozkręcić – pierwsze tygodnie mogą być trudne, a skutki uboczne mijają dopiero po jakimś czasie. Może część Twoich wcześniejszych doświadczeń była wynikiem zbyt szybkiego odstawiania, zanim organizm miał szansę się przyzwyczaić. Jeśli teraz chcesz dać sobie kilka miesięcy na stabilizację bez leków, to dobrze, żebyś w tym czasie obserwował swój stan i miał w głowie, że są jeszcze inne opcje, które mogą pomóc – nawet jeśli do tej pory było ciężko.
  25. @zaburzony88 To, co piszesz o zapętlaniu się objawów, bardzo dobrze pokazuje, jak lęk może wzmacniać swoje własne mechanizmy – im bardziej się czymś przejmujesz, tym bardziej organizm to odczuwa, aż w końcu trudno wyjść z tego koła. Ale właśnie dlatego diagnozowanie się na forum może prowadzić w ślepą uliczkę – użytkownicy mogą podzielić się jedynie swoimi doświadczeniami, a to nie zastąpi wizyty u specjalisty, który ma większą wiedzę i narzędzia do tego, żeby znaleźć najlepsze rozwiązanie dla Ciebie. Jeśli od pięciu miesięcy funkcjonujesz bez leków, ale czujesz, że cały czas tkwisz w tym samym schemacie, to może warto jednak skonsultować się z lekarzem – niekoniecznie od razu wracać do leków, ale chociaż przedyskutować, co dalej. Czasem farmakoterapia jest potrzebna, czasem skuteczniejsza okazuje się dobra psychoterapia. Jeśli masz wrażenie, że sam nie jesteś w stanie tego przełamać, to znaczy, że może warto poszukać fachowej pomocy.
×