Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dryagan

Administrator
  • Postów

    3 017
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Dryagan

  1. @Lusesita Dolores ICH nie ma - to wytwór Twojej chorej głowy. Weźmiesz leki, wszystko się uspokoi. zawsze tak jest, za każdym razem
  2. To jest właśnie psychoza. Przestałaś brać leki?
  3. No to nie jest prawda, że nie miałaś psychozy - równocześnie piszesz w innym wątku "Czerwoni atakują" - to jest właśnie Twoja psychoza, tak się objawia, że widzisz coś czego nie ma
  4. @katrin123 ale się dogrzebałaś w czeluściach Forum!!! Historyczny post warte uwagi
  5. Dzień dobry wszystkim - witam z kawką A tu taka myśl na dzisiaj
  6. Dryagan

    Co teraz robisz?

    To była dobra decyzja, nałóg to destrukcja. Musisz wytrzymać, odbijesz się od dna i potem będzie już tylko lepiej. To najgorsze miesiące, ale Ty jesteś silny chłop, wiem przecież. Dasz radę. Ale z autoagresją się powstrzymaj. nie tedy droga. Wystarczy już robienia sobie krzywdy na wszelkie sposoby, teraz zrób co dobrego dla siebie
  7. Dryagan

    witajcie drodzy forumowicze

    Ja jeszcze raz powtarzam - Forum nie ma charakteru religijnego, chociaż nie oznacza to, że jakieś wątki tego typu nie mogą się tu pojawić. Religia jest częścią życia wielu osób, więc to oczywiste. Natomiast uświadamianie innych w kwestiach wiary nie pasuje do tego Forum
  8. To właśnie robię cały czas - ale to nie jest praca nad psychozą, a zrozumienie choroby i dbanie, żeby niepożądane objawy nie wystąpiły. Jak już wystąpią - nie da się ich powstrzymać bez leków. U mnie podstawowy objaw to brak snu, od tego się zaczyna.
  9. @xadrianoxxx Nie, absolutnie się nie zgodzę, że nad psychozą można zapanować bez leków. Przerabiałem wiele razy i to nie jest możliwe. Człowiek w takim stanie wierzy przecież, że to wszystko, co sobie uroił jest prawdziwe. Co zatem rozumiesz pod pojęciem "pracy nad psychozą"? Inna sprawa to świadomość choroby i umiejętność rozpoznawania sygnałów nadciągającej fazy chorobowej - sądzę, że ja mam już tę umiejętność. W takiej sytuacji trzeba po postu wziąć leki i się wyciszyć. Dla mnie to idealna opcja... Cieszę się, że mój lekarz (zresztą dobry znajomy mojej Żony) uważa, że w moim przypadku jest to lepsza opcja niż branie leków cały czas w momencie kiedy jest dobrze. A tak na marginesie - wiara w cokolwiek, nawet w teorie spiskowe, nie ma nic wspólnego z psychozą. To tak nie działa.
  10. @WrwswBoję się oczywiście, ale to taki eksperyment mojego psychiatry. Skoro teraz jest dobrze... Po prostu leki na mnie działają bardzo szybko, może dlatego właśnie, że organizm nie jest nimi wysycony. Jeśli zacznie się coś złego dajemy końską dawkę i pacyfikujemy. Już to się raz udało, więc liczę, że dalej tak będzie. Na razie od roku jestem bez leków i w dobrym stanie - pierwszy raz się oficjalnie do tego przyznałem Ale tak jak mówię - nie robię tego na własną rękę, psychiatra jest na wyciągnięcie ręki, przyjedzie do domu jakby co. Nigdy tak nie miałem, żeby psychoza wskakiwała z dnia na dzień, raczej rozwijała się ok. tygodnia - dwu, więc jest czas, żeby zadziałać.
  11. Lamotrygina absolutnie nie stabilizuje chadowca jeśli chodzi o manie. Może trochę wycisza depresje. Ja pozostaję wierny olanzapinie, bo działa na mnie najlepiej - a tak serio aktualnie pod kontrolą lekarza nie biorę żadnych leków.
  12. @Verinia chyba masz podobnie jak ja w zwyżce - też życie w urojonym świecie. Ale raczej dotyczyło to innej interpretacji rzeczywistości, bez halucynacji i głosów. Z tym, że ja raczej nie miewam hipomanii - znaczy na początku epizodu tylko, potem zawsze to przechodzi na wyższy poziom. Miewałem podobnie - w remisji lekko obniżony nastrój, teraz jest inaczej - od jakiegoś czasu czuję się normalnie, nie śmiem marzyć, że wyzdrowiałem (bo podobno to nieuleczalne jest), ale oby to było jak najdłużej
  13. Choruję od 26 roku życia (mam 43 lata), wtedy wystąpił pierwszy ostry epizod psychotyczny, nie zjazd - tylko górka, albo nawet góra wielkości Himalajów. Pierwsza diagnoza - psychoza schizoafektywna, potem mi zmienili na ChAD. Szpital, leki, depresja, remisja - było tak wiele razy od tego czasu. Miałem też wtedy remisję 4,5 roku bez leków zupełnie. Teraz - ostatni epizod na przełomie 2020/2021 - znów psychoza dała znać o sobie. Nie zjazd - górka, zawsze miałem bardzie spektakularne manie niż depresje. Od tego czasu remisja - aktualnie jest inaczej niż wcześniej, zwykle w czasie remisji byłem pod tzw. kreską, nie była to jakaś silna depresja, ale jednak nastrój poniżej normy. Aktualnie czuję się normalnie, potrafię odczuwać radość życia bez wpadania w manię. Stan najbardziej pożądany, bez tony leków. Oby tak dalej było... W pewnym sensie masz rację, trudno mi jednak wytłumaczyć ten stan do końca - bo na pewno kłoci się to z tym co wcześniej napisał Wrwsw.
  14. Nie masz pojęcia o tym jak to jest być w psychozie. To nie jest tak, że traci się krytycyzm, tylko żyje jakby w równoległym świecie. Po prostu puzzle się inaczej układają. Inaczej się interpretuje rzeczywistość. I nie jest też tak, że jest to ciągle, miałem psychozę kilka razy, ale to nie znaczy, że teraz nie myślę normalnie. Owszem, po wypadku wydawało mi się, że porwali mnie kosmici i robią na mnie eksperymenty. Serio. No i co? Teraz mogę się z tego śmiać. Co do tych teorii spiskowych - jak jestem w remisji to nie ma dla mnie znaczenia, jestem raczej realistą i nie wkręcam się w takie rzeczy, ale... i tu jest to ale, nie wiem jak w momencie fazy chorobowej mi się to wczyta i jak to wtedy mogę zinterpretować. Doskonale wiem, że nie powinienem się niczym za mocno nakręcać (jak mówi moja Żona)
  15. @Maat zapewne mamy inne doświadczenia. Może też to wynikać z tego, że moja Żona najpierw była moją przyjaciółką
  16. Naprawdę łatwiej Ci powiedzieć o intymnych sprawach koledze niż mężowi? No ja mam inne pojęcie małżeństwa - moja Żona jest moją Przyjaciółką, mówię jej o wszystkim, nie ma dla mnie rzeczy wstydliwych. Jestem pewny, że Ona mnie nie potępi, ani nie wyśmieje. Nie chciałbym być w związku, gdzie druga strona niszczy zamiast wspierać.
  17. Też jestem w szczęśliwym związku - i podobnie jak u Mienty od czasu do czasu choroba daje znać o sobie. Teraz jestem w dłuższej remisji i mam nadzieję, że tak pozostanie, ale obawa zawsze jest. Ufam mojej Żonie, że jak zacznie się dziać coś złego, ona to wyłapie i szybko zadziałamy. Mając zaburzenia psychiczne potrzebujemy dużo zrozumienia ze strony tej drugiej osoby. Jeśli ona jest wsparciem a nie przyczyną pogorszenia - jest szansa na stworzenie dobrego związku. Ja się cieszę, że trafiłem na odpowiednią kobietę - byłem kiedyś w innym związku, gdzie kiedy zachorowałem, ta dziewczyna potraktowała mnie jak g.wno, przez nią chciałem się zabić. No tak było, zdecydowanie pogorszyła wtedy mój stan zdrowia. Z nią nie stworzyłbym normalnego związku. Więc tak jak piszę - wszystko zależy z kim się jest. Oczywiście nie jesteśmy łatwymi partnerami, niestety. No i jeszcze na marginesie - moja Żona jest starsza ode mnie, może na początku tej relacji trochę mi matkowała, ale teraz to się zmieniło - ale nadal jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, po prostu - poza miłością, po prostu się lubimy, lubimy po prostu być ze sobą. To podstawa
  18. Dryagan

    witajcie drodzy forumowicze

    Witam, rozgość się. Przypominam jednak, że Forum nie ma charakteru religijnego, więc bez nawracania na siłę
  19. Sen to najważniejszy lek i stabilizator nastroju, na dodatek naturalny - każdy powinien to wiedzieć. Jak sobie człowiek rozreguluje czas snu, będzie siedział po nocach, to sam sobie szykuje poroblemy psychiczne
  20. Tak, zresztą widziała mnie w szpitalu - tak zaczęła się nasza bliższa znajomość. Na początku się "tylko" przyjaźniliśmy, więc wiedziała o mnie wszystko. Kiedy przyszła miłość i związek, nie było łatwo. Zresztą rozstawaliśmy się kilka razy i wracaliśmy do siebie. Szczerość jest w relacjach najważniejsza, bo prawda zawsz wyjdzie na jaw. Teraz jest moim "barometrem", doskonale wyczuwa pierwsze objawy zwyżki, dzięki czemu szybko można zareagować.
  21. No ja myślę, że w dzisiejszych czasach nie jest to już takie rzadkie i stygmatyzujące, takie pojęcia jak "stara panna" znikają ze słownika. Kobiety znają swoją wartość i często wolą być same niż w kiepskim związku. Przynajmniej w moim środowisku ta jest. A wracając do tematu - choroba psychiczna a związki - trudna sprawa. Sam jestem w związku, ożeniłem się w wieku 36 lat, mam córkę. Ma to dla mnie dużo pozytywów, myślę, że to dzięki moim dziewczynom jestem teraz w dłuższej remisji, chce mi się żyć i walczyć z chorobą. Trudności - gdzieś z tyłu głowy czasem pojawiają się myśli - co jeśli je skrzywdzę w trakcie epizodu manii? Co jeśli córka odziedziczy po mnie te wadliwe geny? Staram się za często o tym nie myśleć, ale czasem wracają wątpliwości.
×