
eleniq
Znachor-
Postów
2 635 -
Dołączył
Treść opublikowana przez eleniq
-
No myślę, że właśnie do niego najlepiej z tym iść. Chociaż teraz jeszcze prawdopodobnie będę miał psychiatrę na fundusz. Tam też są psychoterapeuci w tej przychodni
-
A od prywatnego psychiatry by przeszło czy musi być od psychiatry NFZ-towskiego?
-
No będę musiał się podowiadywać... może coś znajdę. Tylko czy potrzebne jest na takie coś skierowanie od psychologa albo psychiatry czy może lekarza pierwszego kontaktu?
-
No wiem. Choć z taką na NFZ różnie bywa, w sensie że dużo ludzi na taką chce się dostać, no i chyba nie wszystkie rodzaje psychoterapii są darmowe... ale uważam że już takie osoby co są na skraju swoich sił powinny mieć terapię za darmo, bo tak naprawdę to strasznie się męczyłem przez ostatnią psychoterapię... najgorsze było to jak podsumowała nasze ostatnie spotkanie to powiedziała mi, że nie potrafię korzystać z psychoterapii i że przez zaburzenia rozwojowe mogę mieć problemy z psychoterapią, bo jest mi ciężko przyjąć inną interpretację... tymi słowami zniechęciła mnie bardzo, wywołała rozczarowanie, bo jakby wypomniała mi że przez zaburzenie będzie mi ciężko... mi już jest wystarczająco ciężko i bez psychoterapii. W ogóle starała się siebie obronić, że to nie jej wina, że terapia tak przebiegała a nie inaczej, nie umiała wyjaśnić mojego zachowania, w ogóle miała jakieś dziwne wytłumaczenia typu że stresuję się, bo pogoda za oknem zła. No i co że pogoda? Ja mam problemy wewnętrzne do rozwiązywania, a nie myślenie o tym, czy źle się czuję przez pogodę!!! U mnie jest wymagana terapia taka łącząca wiele nurtów chyba, ale teraz myślę o EMDR.
-
OUN to ośrodkowy układ nerwowy. Chodziło jej po prostu o mózg, że mózg ci wariuje Skąd ta niechęć do uczuć? Czujesz jakieś zobojętnienie? Bo mogę podejrzewać, że jesteś już tak przeciążony pewnymi negatywnymi emocjami, że w końcu twoja psychika się jakby wyłączyła na chwilę z przeżywania emocji. Coś mi tu pachnie depresją, niskim poczuciem wartości i jakąś taką ukrytą wrogością... jak to jest?
-
No racja. Nie tyle terapię, co chociaż jakiś taki trening umiejętności rodzicielskich, jakieś warsztaty coś w ten deseń, bo terapii nie każdy jest w stanie przejść...
-
No właśnie... i tyle zła może wyrządzić taki brak umiejętności rodzicielskich... niektórzy nie powinni po prostu mieć dzieci. I potem najbardziej mnie wnerwia jak np tacy nauczyciele w szkole dziwią się, że dziecko jest aspołeczne czy niedostosowane, jest obrzucane uwagami i wszystko spada na dziecko w takiej sytuacji, bo ono biedne jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że rodzice też mają w tym udział i to ogromny. Dziecko samo sobie w takiej sytuacji na pewno nie poradzi... najgorzej jest jak rodzice nie widzą problemu. Niestety rodzice też nie umieją się przyznać do tego, że oni popełnili błąd. Rodzice oczywiście są święci i niewinni. Tylko dziecko jest złe i koniec.
-
No wiem. Tylko muszę się bardziej otwierać... kiedyś kiedy jeszcze mnie tak stres nie paraliżował było mi znacznie łatwiej i naturalnie to wszystko przychodziło samo, teraz wszystko na sztywno idzie...
-
Myślę, że jak znajdziemy tych właściwych ludzi, to przestaniemy przejmować się tymi mniej życzliwymi. To też dużo zależy od poczucia naszej wartości. Faktycznie jest ono bardzo niskie kiedy nie mamy kontaktów z innymi ludźmi i polegamy wyłącznie na sobie. Ale jak ktoś nas zaakceptuje takich jakimi jesteśmy i my sami siebie to wtedy te złe rzeczy zaczną się rozmywać...
-
No powinno dać radę. Świat jest dla mnie piękny i ludzie to niezwykłe, unikatowe istoty, tylko moja psychika wszystko mi tu zakłóca... takie troszkę podzielenie... wszystko odbierać jako złe mimo że tak naprawdę nie musi takie być...
-
Oj nie gadaj No ja myślę na odwrót właśnie... człowiek to wspaniała rzecz, ja jednak lubię ludzi, tylko moja psychika mnie od nich odstrasza jakby... kurde mam jakieś bariery
-
Oj niektórzy z nas mają taki problem, że sami musimy walczyć poniekąd, bo mało ludzi rozumie tego typu problemy, ale to nie nasza wina przecież że je mamy... po części I to jest właśnie najgorsze w tym, bo ja z jednej strony nie chcę nikogo obarczać samym sobą, bo czuję się ciężarem dla innych, a z drugiej pragnę niesamowicie bliskości do granic możliwości, wręcz żeby ktoś się mną stale opiekował - takie skrajności, ten brak równowagi jest momentami niszczący Ja to kiedyś się tuliłem do poduszki, ale jednak wolę człowieka
-
Oj ja wiem, ale widzisz różnie to można postrzegać... Zastanawiam się też, na ile mój homoseksualizm nie jest tym spowodowany. Mam takie obrzydzenie seksualne ale tylko seksualne do kobiet, choć czasem jest i emocjonalne różnie to bywa... wszystko jest dobrze do momentu aż kobieta mi powie coś w stylu co mi moja mama mówiła, wtedy włącza się alarm i wrogość względem tej bogu ducha winnej kobiety... ehh Więc coś mnie musiało przekierować na pociąg seksualny do mężczyzn, no bo do kogo jak nie do kobiety... ciekawe to, bo homoseksualizm z tego co zauważyłem jedni psycholodzy postrzegają jako zaburzenie tożsamości płciowej spowodowane błędami wychowawczymi czasem, a drudzy traktują to jako czysty wpływ genów i budowy mózgu No nic, będę to rozpracowywać jeszcze Choć nie ukrywam momentami opadam z sił, ale trzeba się podnieść w końcu...
-
No spróbuję... ale też zaczynam coś jeszcze zauważać... pamiętam takie sytuacje, kiedy rozmawiając z innymi osobami dorosłymi, które okazywały mi ciepło i rozumiały moje problemy, szczególnie kiedy była to kobieta to widziałem w niej taką "zastępczą mamę", bo moja nigdy nie umiała ze mną rozmawiać... Przez to też wynikały takie dziwne sytuacje typu, że w szpitalu psychiatrycznym była psycholog, której zajmowałem ponoć dużo czasu, kiedy zwracałem się z czymś do niej, prosiłem o rozmowy to napisała w karcie, że jestem roszczeniowy i domagałem się od niej specjalnego traktowania... no właśnie, czuję się niezaspokojony w opiece, mam chyba jakieś niedostatki jakiegoś takiego ciepła domowego... i szukam go gdzie indziej, przez co wychodzę na nie wiem kogo... cholera, przecież to nie moja wina. TO RODZICE SĄ OD DAWANIA CIEPŁA I WSPARCIA DZIECKU!!! A nie obcy ludzie. I teraz sam muszę sobie dawać to wsparcie, myślałem że wypracowałem w sobie samowystarczalność... czuję niedostatek w tym aspekcie...
-
Oj, bo wiesz ona zaczęła też do mnie w pewien sposób mówić jak moja mama. Zobaczyłem w niej moją mamę, która wg mnie też poniekąd zniszczyła moją psychikę... niestety w terapeutce widzę przez to wroga. Bo do mamy byłem całe życie wrogo nastawiony, choć tego nie okazywałem i tłumiłem to, aż do momentu jej śmierci, więc odpłacić się nie mogłem. Nie będę tu opowiadać dokładnie jaką krzywdę mi mama zrobiła, bo to było taaak dawno, chyba gdzieś w najwcześniejszym okresie mojego życia coś się zadziało, ale powiem tylko, że wnerwiała mnie jej niezaradność życiowa, była wysoce wrażliwa, nieśmiała, nie nauczyła mnie kompetencji społecznych, naprawdę straszny mam do niej o to złość... Na myśl o mojej mamie momentami mam ochotę zrobić coś wiesz np. stłuc To coś idzie z głębi mnie, jakiś bardzo wczesny uraz daje o sobie znać... jedna psycholog podejrzewa u mnie traumę rozwojową/relacyjną z mamą... ale na to jest innego rodzaju psychoterapia... nie taka jaką miałem, chyba
-
Nie, teraz jej nie biorę w ogóle i raczej do niej nie wrócę, bo to był jeden z najgorzej działających na mnie leków. U mnie nie powodował agresji tylko jakieś takie wahania nastroju i spowolnione myślenie.
-
Witajcie! Z pozoru jestem osobą spokojną, opanowaną i ugodową. Od dziecka tłumię w sobie negatywne emocje. Niestety niektórych emocji też nie potrafię do końca nazywać i wykrywać, takie mam wrażenie, nie wiem czy mogę mieć aleksytymię, bo jednocześnie jestem osobą nadwrażliwą emocjonalnie, ciężko mi przyjąć krytykę i chyba nawet nie tylko krytykę ale cokolwiek innego, co by się nie zgadzało z moimi jakimiś tam wewnętrznymi poglądami, szybko się zniechęcam i jestem czuły na odrzucenie. Niestety przez to wszystko cierpi na tym moje ciało, z tego co zacząłem zauważać... Mam kołatania serca i nadciśnienie tętnicze, średnio 150/100 no i tętno w spoczynku powyżej 100. Też zaczynam z lekka podejrzewać u siebie problemy z insuliną, bo też od okresu dojrzewania mam jakieś takie napady głodu na cukier i węglowodany i brzuch oraz dupa mi wystają i szybko mi się w nich zbiera tłuszcz, wygląda to jakby taka pogłębiona lordoza czy coś w tym rodzaju. Mam 176cm wzrostu i ważę gdzieś około 85kg. Jednak najbardziej ten bebzon mnie wnerwia, taki młody jestem a wystaje mi jak u jakiegoś 50-latka, chlip... ale tu muszę się wziąć za dietę mocno... Tak na marginesie to czytałem nawet jakiś artykuł, że na rozwój nadciśnienia mogą mieć wpływ takie cechy osobowości: - wrogość (szczególnie tłumiona, nieokazywana czynnie) - aleksytymia (brak umiejętności okazywania, odczuwania i rozumienia emocji, często współgrający z silnie rozwiniętym myśleniem operacyjnym, logicznym przy słabym rozwoju myślenia emocjonalnego) - dostosowanie społeczne (chęć wywierania jak najlepszego wrażenia, często kosztem samooszukiwania siebie) - neurotyzm (powiązany często z zaburzeniami depresyjno-lękowymi) Przy okazji być może was zaskoczę, a może nie to chciałem powiedzieć, że mam zaledwie 22 lata i takie problemy hmm... oj wiem, że jak na tak młodą osobę to dużo, ale dobrze, że chodzę jeszcze na treningi na siłownię i spaceruję 4 dni w tyg. tak po 40 minut powiedzmy na szybszym chodzie. Chciałbym się zapytać, czy ktoś ma podobnie tzn. ma też podobną osobowość do mojej i też choruje na nadciśnienie albo na podobne dolegliwości? Jestem ciekaw ile nas jest Pozdr Przy okazji jak możecie, to powiedzcie jakie psychotropy bierzecie, beta-blokery czy coś... bo niektóre z nich podobno nasilają tą insulinooporność. Bo jeśli ktoś wie, to niech powie, które antydepresanty są najbezpieczniejsze przy takich problemach sercowych i metabolicznych, ale wydaje mi się, że SSRI przeważnie...
-
Nie wiem czy dam radę z nią porozmawiać, bo nasze ostatnie spotkania mało nie zakończyły się zrobieniem jej krzywdy. Miałem taką ochotę trzasnąć drzwiami w tym gabinecie, ale się powstrzymałem... wydarłem się jedynie na nią na cały głos i tyle... po prostu na samą myśl o niej włącza mi się straszny gniew, który coraz ciężej mi hamować... naprawdę ostatnio nie jest ze mną dobrze, tłumię w sobie tą całą agresję, złość i rozczarowanie... atakują mnie myśli S z taką siłą, że nie mogę... o poranku jest najgorzej, budzę się i już mam natłok złych myśli, łapie mnie też bezsenność i apetyt na słodycze, no i te nadciśnienie w pakiecie. Później w ciągu dnia coś tam się stabilizuje, ale co dzień ta sama śpiewka... Od 21 czerwca będę prawdopodobnie chodził na terapię dzienną, może tam mi jakieś inne leki ustawią, albo w ogóle je odstawię, bo już zaczynam się zastanawiać czy one przypadkiem mi nie nakręcają tej nerwowości. Tylko jeszcze muszę jedną sprawę załatwić, żeby dostać się na tą terapię, odebrać opinię z poradni. Przeraża mnie tak przy okazji moja chwiejność nastroju - potrafię być jednego dnia nasycony wrogością i gniewem do granic możliwości a drugiego być totalnie wyluzowanym jakby się nic nie działo... i to taka przeplatanka. Oczywiście negatywne uczucia wciąż w sobie tłumię i chyba one mnie tak niszczą od środka... Naprawdę nie wiem ile ja jeszcze to wytrzymam, wiem że przede mną jeszcze trochę do poukładania się, ale przez te ciągłe napięcie tracę siły. Ja też mam swoją wytrzymałość.
-
MOKLOBEMID (Aurorix,Mobemid,Moklar)
eleniq odpowiedział(a) na mała_ja temat w Leki przeciwdepresyjne
Moklobemid nie wchodzi w interakcję z alkoholem ani nie nasila jego działania Jedna lampka nic ci nie zrobi, jednak częste picie alkoholu przy lekach psychiatrycznych tłumi nieco ich działanie. -
W pewnym wieku nie da się poznać nowych ludzi, taka prawda
eleniq odpowiedział(a) na rodzynka94 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
No gdyby tacy ludzie co mają znajomych jakichkolwiek nawet wiedzieli czym jest taka czysta, prawdziwa samotność... Jednak wg mnie każdy jakichś tam znajomych, czy to dalekich czy bliskich ale kwestia czy chce się z nimi spotykać albo oni z nim. Ja np najmilej wspominam czasy podstawówki jednak moi znajomi z tamtych lat nie chcą już ze mną mieć kontaktu, pisałem, zapraszałem na ciastko itd niestety moje starania żeby odświeżyć i utrzymać starą dziecięcą znajomość daremne... w ogóle starałem się naprawdę poznawać innych ludzi, ale straciłem na pewien czas motywację, zacząłem się w sobie zatracać i teraz próbuję to naprawić, muszę na nowo uczyć się zasad społecznych, mam też coraz większe trudności z wysłowieniem się, chyba przez to że bardzo mało rozmawiam z ludźmi. Czytałem gdzieś, że brak kontaktu z innymi ludźmi pogarsza pamięć i funkcje poznawcze... Samemu 24h na dobę z samym sobą, a osoby znerwicowane wtedy męczą się z dziwnymi myślami... W takiej zupełnej samotności człowiek staje się taki coraz bardziej niedostosowany, zaczyna mieć pretensje do całego świata i innych ludzi, kumuluje się w nim wrogość, traci uczucia, przestaje rozumieć ludzi, głupieje... -
No właśnie SSRI tylko w dawkach takich blisko maksymalnej czyli w przypadku sertraliny 150-200mg działają przeciwlękowo i przeciwobsesyjnie. Tak mi lekarz mówił. Co do skutków ubocznych to niech lekarz się wypowie lepiej, ale ja myślę, że to kwestia czasu, bo przy wysokich dawkach na początku rzeczywiście może być niefajnie, ale potem powinno się to regulować... chyba. Ale fakt dużo serotoniny to też przymulenie i senność bardzo często.