eleniq
Znachor-
Postów
2 667 -
Dołączył
Treść opublikowana przez eleniq
-
Podstawą leczenia w nerwicy jest psychoterapia, najlepiej poznawczo-behawioralna albo terapia schematów albo zintegrowana. Polecam terapię na oddziale dziennym, taka dość intensywna (codziennie w dni powszednie przez 3 albo 6 miesięcy), bo taka raz w tygodniu to już trwa latami. Z neuroleptyków to działanie przeciwlękowe mają antagonisty 5-HT2A czyli kwetiapina, olanzapina albo arypiprazol. Z tym, że neuroleptyki to dużo uboków, w tym tycie, senność. Najbezpieczniejsza wydaje się kwetiapina w dawkach 100-200mg. Antydepresanty na lęki to najczęściej wymienia się SSRI albo wenlafaksynę. Oprócz nich tak samo antagonisty 5-HT2A jedna z lepszych mirtazapina. Tylko przy mirtazapinie znowu tycie. Z kolei SSRI i wenlafaksyna zmniejszają apetyt. Trazodonu też można spróbować, on nie powoduje tycia. Z SSRI najlepiej tolerowanym jest escitalopram albo fluwoksamina. Przeciwlękowo działa także pregabalina, ale ją podobno ciężko odstawić, organizm się do niej przyzwyczaja i może powodować tycie.
-
No mam podobnie. Ja akurat ciągle czuję tą potrzebę dostosowywania się. Też jestem bardzo ugodowy, strachliwy, czasem nawet dość naiwny, co ludzie potrafią u mnie wykorzystać. Niestety jako niczego nieświadome dziecko nie miałem zbyt łatwo... Ale wciąż sobie mówię, że to stare dzieje, choć przeszłość lubiła mi dawać o sobie znać w teraźniejszości. Myślę, że jest tego powolutku coraz mniej, choć nie jestem pewien. Ciężko jest samemu siebie rozgryźć. Ja momentami myślę, że ludzie widzą u mnie znacznie więcej tej niezaradności w kontaktach niż ja. Staram się naprawdę mocno to ukrywać, no ale chyba nie ma co... Ostatnio też nie jest dobrze z moim myśleniem, coś jeszcze ten lęk jakby trzymał? Ja sobie myślę, żeby odstawić te proszki na psychę. One po części też mogą mi mącić w głowie... Przez te stałe napięcie i lęki troszkę ciężko się funkcjonuje, nie chcę ukrywać. Podobno psychoterapia mogła coś tam pootwierać. Nawet na psychoterapię mogę się po części nie nadawać. Jestem bardzo zmęczony ostatnio tym całym dochodzeniem do siebie...
-
wydanie opinii psychologicznej
-
Leki bierzemy tylko wtedy kiedy człowiek z powodu swojego stanu zdrowia nie jest w stanie normalnie funkcjonować np. nie śpi normalnie, ma problemy z apetytem, albo ma lęki czy dziwne myśli, które go bardzo mocno tłamszą. Po tym jak piszesz, nie widać wg mnie ani jednego objawu jakiegoś zaburzenia psychicznego. Nie gubisz się, nie dramatyzujesz, nie krzyczysz, nie używasz wulgaryzmów, nie masz problemów z myśleniem, orientacją co do siebie itd Naprawdę ciesz się z tego, że jesteś tak ogarnięty mimo tego co się spotkało... Bo tutaj większość z nas wylewa swoje ostatnie krople potu, poczytaj inne wątki, tam niektórzy aż krzyczą o pomoc i wsparcie.
-
METYLOFENIDAT (Concerta, Medikinet, Medikinet CR)
eleniq odpowiedział(a) na Badziak temat w Stymulanty
@PiotrekLondon no nie wiem czy atomoksetyna była by dobra... oj ustaw się w końcu na jakiś dobry zestawik, radzę 2 albo ostatecznie 3 leki i nie więcej. Skoro masz słaby sen to wybierz sobie coś, żebyś brał na wieczór 1 lek sedatywny, a na rano inny lek, taki bardziej aktywizujący, skoro musisz być na chodzie. A próbowałeś może połączenie moklobemidu z Ketrelem? To było by np takie sedatywno-pobudzające połączenie. Moklobemid działa przeciwdepresyjnie, a Ketrel działa przeciwlękowo i stabilizuje nastrój (w dawkach 100-200mg). Coś tego typu może? Lekarza spytaj... Co do tego serca i bezsenności, to czy nie masz przypadkiem nadciśnienia albo problemów z tarczycą? Może warto też przebadać się somatycznie? Dobrze jest mierzyć sobie ciśnienie 3x/dziennie i pokazać lekarzowi wyniki. Może jakiś sport, aktywność fizyczna by ci pomogła? -
Mi doktorka wypisała dziś ostatecznie Pramolan 50mg na rano i popołudnie. O Spamilanie zapomniałem jej powiedzieć, a co do tianeptyny to mówiła, że ten lek nie dość, że działa zupełnie odwrotnie do pozostałych antydepresantów - zwiększa wychwyt zwrotny serotoniny, zamiast go hamować, to jeszcze w badaniach okazuje się, że jej działanie nie różni się znacząco od działania placebo, czyli jest naprawdę bardzo słabym lekiem. Narazie Pramolan mam brać przez miesiąc, potem się zobaczy
-
@Lilith spoczko twój zestaw znam pytałem trupią główkę hehe
-
@acherontia styx z ciekawości, jaki obecnie zestaw masz, że tak ładnie śpisz?
-
Słuchajcie Bo wiem, że tianeptynę bierze się w dawkach podzielonych w ciągu dnia. I takie moje pytanie czy brana tak tianeptyna działa przeciwlękowo albo przeciwdepresyjnie, w sensie czy zmniejsza napięcie nerwowe, poprawia koncentrację, tak żeby chaotyczne myśli się nie plątały niepotrzebnie po głowie w ciągu dnia? Bo lekarz rodzinny mnie dziś badał i stwierdził niemiarowość serca oraz nadciśnienie tętnicze, które mam nie od dziś. Mój internista twierdzi właśnie, że to może być u mnie wypadkową pobudzenia emocjonalnego, akurat w mojej rodzinie ze strony mamy są podobne przypadki współwystępowania chorób sercowo-naczyniowych i zaburzeń emocjonalnych. Powiedział też, żebym w razie potrzeby zasugerował swojemu psychiatrze jakiś lek uspokajający do brania na dzień, coś typu Hydroksyzyna albo Pramolan. Jednak z Hydroksyzyną u mnie jest tak, że ona mnie zamula i powoduje czasem jakiś taki jeszcze większy niepokój. Zostaje mi więc do rozważenia Pramolan i ewentualnie właśnie jakiś Coaxil albo może nawet Spamilan, który też podobno jest przeciwlękowy. Który byście najbardziej polecali z tych trzech? Ktoś miał podobnie jak ja? Brał ktoś? Będę wdzięczny za wszelkie sugestie...
-
Niestety się pojawiają. Czasem jest to ciąg bardzo logicznych i nawet przyjemnych myśli, a czasem same złe rzeczy przychodzą, w ogóle nie powiązane ze sobą. Niestety u mnie też czasami występują problemy z pamięcią i koncentracją, no i z logicznym myśleniem... ale na to są leki podobno
-
A miałaś może jakieś duże trudności z koncentracją, pamięcią i myśleniem na pregabalinie? Bo ja wytrzymałem na niej jakieś 1,5 tygodnia chyba i niestety bałem się, że dosłownie zgłupieję przez nią totalnie. W głowie straszny chaos. Bardzo mi zaburzała funkcje poznawcze niestety... Jeśli tak to jak długo to trwało i czy przeszło? Pozdrawiam.
-
Mamy bardzo podobnie, również homo, też mam diagnozę zab. lękowo-depresyjnych, ale ja mam z kolei 22 lata dopiero. Psychoterapii próbowałem 2,5 roku rozgrzebała mnie, byłem po niej bardzo zmieszany. Myślę o samobójstwie, śmierci dość często niestety. Testowałem już bardzo dużo leków antydepresyjnych. Też mam problemy ze snem. Chcesz pogadać, napisz priv
-
Ja na wenlafaksynie się pociłem, do tego miałem też uderzenia gorąca i w ogóle nie działała na mnie ta wenlafaksyna i ją odstawiłem... u mnie niczym nie dało się powstrzymać tego pocenia, próbowałem też jakichś tabletek, zero efektu... Można spróbować jeszcze jakichś specjalnych żeli pod prysznic.
-
No właśnie chciałem o tym wspomnieć, że efekty niektórych terapii bywają spektakularne. Oczywiście terapia nie zmienia nas w osoby jakimi nie jesteśmy, ale przygotowuje nas do lepszego radzenia sobie z naszymi problemami. Budujemy w sobie nowe drogi myślenia i postępowania w trudnych sytuacjach. I właśnie jeśli chodzi o mnie, to nie będę ukrywać, że niektóre moje problemy są dla mnie już mocno przytłaczające, bo przekonałem się znacznie bardziej o ich trudności. Pewne rzeczy niestety nie ulegną chyba u mnie już zmianie, bo próba ich zmiany kończy się niepotrzebną frustracją. Na terapii u mnie odkryłem właśnie też parę innych problemów u siebie, w szpitalu myślę, że też dość dobrze mnie zdiagnozowali, ale kosztowało mnie to wiele nerwów, żeby wytrzymać cały ten proces, naprawdę te lata 2018-2020 były dla mnie naprawdę ciężkie, mam nadzieję, że cięższe mnie nie spotkają. Też ostatnio przez wszystkie te wydarzenia chwilowo bardzo nasiliły mi się myśli samobójcze i niechęć do siebie... Jestem już tak mocno zmęczony przez ostatnią psychoterapię. Jednak i tak myślę, że po części się opłacało, tylko te zszarganie po tym jest najgorsze. Może jednak są i jakieś plusy, tylko się trzeba poskładać do kupy jeszcze... Mimo wszystko, koniec, dosyć, muszę odetchnąć... ufff
-
Dzięki!
-
O kurde... Pamiętajmy, że nic na siłę! Ja z kolei wybieram się na terapię na oddziale dziennym taką grupową. Od 21 czerwca ma ruszyć ta grupa, tylko jeszcze muszę przejść przez 2 spotkania kwalifikacyjne, byłem na 1. Terapeutka mi powiedziała na wstępie, że taka terapia jest bardzo intensywna i tym samym wyczerpująca i dość ciężka. Ale też, że ja mam trudności z interpretacją, to mnie ostrzegła, że na takiej terapii będą bardzo różni ludzie i będę cały czas poddawany różnym interpretacjom i też żebym pewnych rzeczy źle nie odebrał... Powiem tak, jeśli ta terapia dzienna na mnie źle podziała to po jej zakończeniu odpuszczam sobie wszelkie psychoterapie... będę się wspomagał lekami, może się wyleczę. Moja obecna lekarka niestety i tak już nie ma więcej koncepcji zbytnio, akurat chodziłem do niej prywatnie 6 lat i niektórymi lekami trochę pogorszyła mój stan, musiałem się wspierać szpitalami i innymi lekarzami przez nią czasem, ale chodzę do niej do tej pory bo nie mam na razie wyjścia. Wobec tego jak terapia dzienna się nie uda, to zmieniam lekarza. Tym razem spróbuję na NFZ, znam takiego jednego fajnego na szczęście, pracuje w bardzo dobrej przychodni. Ale jak na razie przerwałem poprzednią 2,5-letnią psychoterapię 2 miesiące temu i teraz zbieram siły na tą grupową. Będę się starał, ile mogę. Dobrze, że jeszcze czuję tą motywację
-
Mi jakiś terapeuta mówił, że leki zbytnio nie mają sensu, bo one tylko tłumią objawy i wtedy taki człowiek zaczyna jedynie lepiej funkcjonować, bo leki go aktywizują itd ale wtedy nie rozwiązuje tego co mu w głowie siedzi i że po odstawieniu takich cudownych leków wszystko wraca i tak i tak...
-
To prawda. Ale mi na terapii nie było łatwo. Zniechęciłem się totalnie, koniec, nie dam rady już więcej tam przychodzić... tak w ogóle może warto sobie zadać pytanie - po co się tak męczyć, rozgrzebywać siebie??? Skoro taka analiza siebie tylko wyciąga z nas najgorsze lęki??? U mnie właśnie podczas psychoterapii doszło do pierwszych ataków lęku w moim życiu. Obecnie odkąd nie jestem na psychoterapii nie mam żadnych napadów lęku, czuję się swobodniej, bo nie muszę wylewać swoich żali. Właśnie!!! Jeszcze przed terapią wypracowałem dość dobry wzorzec zachowań, które niestety porzuciłem przez psychoterapię. Przed psychoterapią czułem się o wiele lepiej tak naprawdę...
-
Oj powiem ci, że widziałem jej innych pacjentów i wychodzili z jej gabinetu zawsze jacyś tacy uradowani, oczyszczeni, wszystko nagle wydawało im się takie klarowne itd a ja bardzo często wychodziłem taki przygnębiony, rozgrzebany, wszystko mi się mieszało... no kurde czy terapia to mają być tortury czy właśnie takie umilanie... bo mi jedna psychiatra powiedziała, że psychoterapia to tortury, które ponoć każdy kiedyś przechodził czy to na psychoterapii czy w procesie wychowywania przez rodziców... tortury w sensie wyciskające złe, żeby weszło dobre coś takiego chyba...
-
Tak sobie myślę, że problem czasem rzeczywiście może leżeć w interpretacji u pacjenta. Bo osoba po przeżyciach, która doświadczyła złego traktowania, naruszenia jej poczucia wartości może patrzeć na wszystko z taką ukrytą wrogością. Czasem chyba nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jacy jesteśmy krytyczni, dlaczego tak oceniamy ludzi, zniechęcamy się, męczymy... wiadomo, że po przeżyciach jest człowiekowi ciężko na początku, ale może jakby to poddać innej interpretacji, takiej szerszej, też w tą dobrą stronę, to zmienimy patrzenie na siebie i innych i przyjmiemy łatwiej pozostałe rzeczy...
-
Nawet mi powiedziała, że ja mam zaburzenia rozwojowe i nie potrafię przyjąć pewnych interpretacji to też wyłącznie mój problem. Wszystko wytłumaczyła moimi zaburzeniami, że to przez zaburzenie terapia się może nie powodzić... nie ukrywam, że mnie tym załamała nieco. Dochodzę do wniosku, że taka psychoterapia indywidualna wg mnie jest dla tych, którzy chcą jedynie głębiej w siebie wejrzeć i tyle... najwyżej grupowej można jeszcze spróbować, dlatego tak zamierzam...
-
Moja mówi, że pacjent powinien "umieć korzystać z psychoterapii", a jej niepowodzenia świadczą z kolei, że to pacjent nie umie wtedy z niej korzystać... że to sprawa pacjenta w jakim celu przychodzi na terapię, czy w ogóle wie z czym przychodzi itd
-
W pewnym wieku nie da się poznać nowych ludzi, taka prawda
eleniq odpowiedział(a) na rodzynka94 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Wg mnie też niektórzy na "starość" troszkę sztywnieją, boją się niektórych ludzi poznawać, bo już są po różnych przejściach, traumach, rozwodach i tracą stopniowo zaufanie do ludzi i trzymają się przeważnie swoich starych znajomych, których poznali w wieku nastu dwudziestu kilku lat, czyli jeszcze jak byli młodzi i wszystko im było obojętne jeszcze... Chociaż myślę, że najważniejsze są chęci i umiejętności do poznawania ludzi. Kurde właśnie najgorsze jest wtedy, kiedy naprawdę się chce kontaktów z innymi, ale nie dajesz rady kogoś poznawać bliżej bo jest ci ciężko się otworzyć, masz opory, bariery spowodowane poprzednimi urazami albo zwyczajnie nie nabrałeś umiejętności społecznych jak dojrzewałeś, nie wykrywasz tych niuansów społecznych, nie wiesz np co wypada, co nie wypada i wtedy dopiero jest do dupy... trzeba się samemu uczyć przebywania wśród ludzi jako dorosła osoba. Samemu w sensie na foteliku z psychologiem rozgryzać swoje żale... ja wam powiem, że ja już na to siły nie mam! \ Nie wiem na ile takie "upośledzenie społeczne" to cechy wrodzone czy nabyte w trakcie rozwoju w dzieciństwie czy w okresie dojrzewania. Bo jak wrodzone to lipa... moja mama była dość bojaźliwa i porównywała mnie do siebie, za dziecka pieprzyła mi często jakieś smutki, że ja też taki będę... podejrzewam, że tym mnie nieco zniszczyła...