
eleniq
Znachor-
Postów
2 647 -
Dołączył
Treść opublikowana przez eleniq
-
Sertralina to jeden z najlepszych leków na fobię społeczną. Też ma działanie aktywizujące ale bardziej w wyższych dawkach. Też na takie działanie musisz poczekać kilka miesięcy. Leki psychotropowe to nie są magiczne tabletki, po których wzięciu od razu będzie wielkie WOW. Pierwsze miesiące mogą być nieprzyjemne, bo mózg zwyczajnie stara się dobrze oswoić z lekiem. Z aktywizujących SSRI jest jeszcze fluwoksamina i fluoksetyna jakby coś. Przy czym fluwoksamina najmniej zaburza metabolizm i funkcje seksualne spośród wszystkich SSRI.
-
Bo zaraz po wzięciu działa silnie sedatywnie, powodując senność. Ma też dość krótki okres półtrwania i trzeba ją brać o stałych porach, by działanie leku się utrzymywało. Ja ją biorę na noc, by być wyspanym i móc normalnie funkcjonować w dzień. Żyję w przekonaniu, że od spania jest noc.
-
Rozumiem. A ile czasu ją już bierzesz na bezsenność? Tyjesz przy niej?
-
Czy kobiecie wypada?
eleniq odpowiedział(a) na zielona-welonka temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Myślenie autorki jest - moim skromnym zdaniem - naiwne... -
W tygodniu kładę się do łóżka o 21, a zasypiam gdzieś 22-23. W dni wolne troszkę później.
-
Ja przez to, że biorę kwetiapinę, to absolutnie nie mogę pracować na zmiany nocne i tego się trzymam. Popołudniami w sumie też nie bardzo, choć to jeszcze bym przeżył. A kwetiapinę mam brać do końca życia.
-
Słuchajcie Kochani! Jestem właśnie po teleporadzie u mojego psychiatry i zwiększył mi lamotryginę do 150mg i przepisał ten temazepam (Signopam), który mogę wziąć tylko w razie takiego mega silnego nocnego ataku lęku. Zdam wam relację jak lek działa, kiedy będę miał potrzebę jego wzięcia, choć oczywiście mam nadzieję, że takie coś mi się już nie przytrafi co wtedy.
-
KLOMIPRAMINA (Anafranil, Anafranil SR)
eleniq odpowiedział(a) na mikolaj temat w Leki przeciwdepresyjne
Chodzi o to, że Anafranil jako TLPD blokuje tzw. "szybkie" kanały sodowe, co powoduje zaburzenia przewodnictwa w mięśniu sercowym, powodując coś w rodzaju "depresji mięśnia sercowego". Na początku brania może być coś co może troszkę przypominać niewydolność serca. Trzeba robić kontrolne EKG przy braniu silnych TLPD co tydzień przez kilka tygodni w okresie zwiększania dawki, a później co 1-3 miesiące. -
Myślę, że ważniejsze były by opinie pacjentów, a nie lekarzy odnośnie leków, ponieważ to my je bierzemy i odczuwamy ich skutki, a nie lekarze. Jeżeli jest coraz gorzej na jakimś leku, to raczej organizm się do niego nie przyzwyczai, tylko będzie dawać sygnały, że ta substancja nie wpływa na niego dobrze... Koniecznie mu powiedz o tych skutkach, które utrudniają ci funkcjonowanie. Tylko nie wiem co innego byś mógł dostać, bo nie wiem na co tą pregabalinę bierzesz...
-
Kwetiapina absolutnie nie powinna być stosowana nasennie w dawkach powyżej 100mg. Skoro zdążyłeś się przez nią nabawić parkinsonizmu polekowego, to ty w ogóle nie powinieneś brać jakichkolwiek neuroleptyków. Jest sporo innych leków nasennych przecież, które nie mają tak poważnych skutków ubocznych. No i jeszcze te zawroty głowy to już w ogóle... Wiele osób bierze kwetiapinę w sporych dawkach wiele lat i żyje. To i tak jest bardzo łagodny neuroleptyk, jeden z najłagodniejszych. Ale dla "zdrowych" osób tzn. nie mających skłonności do ciężkich depresji czy psychoz neuroleptyki winny być absolutnie przeciwwskazane.
-
Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję dziewczyny za troskę i tak wyczerpujące wypowiedzi. Uspokoiłyście mnie i daliście do myślenia. Jednak mimo wszystko jeszcze będę skory do zastanowienia nad tym... Nie no alprazolam jest typowo przeciwlękowy, jego nie bierze się na sen, a tego o przedłużonym uwalnianiu to już w ogóle. Benzodiazepiny różnią się między sobą siłą działania na sen, lęk czy drgawki. Nasennie stosuje się midazolam, temazepam i estazolam. No kryzysy senne to absolutnie nic miłego, bo jak wiadomo noc służyć powinna tylko do odpoczynku albo seksu. Te raz na pół roku to wg mnie bardzo rzadziutko, w ten sposób to chyba nie idzie się jakoś specjalnie uzależnić... Choć nie wiem, ponoć niektórzy mogą dostać takiej euforii po 1-2 dawkach, że potem jak tylko ktoś będzie potrzebował uspokojenia, to sięgnie po benzo. Tu masz rację. Midazolam to zdecydowanie w lecznictwie zamkniętym. No ale co do Aviomarinu to i tak trzeba będzie to skonsultować z lekarzem. Tu też racja. Jednak ten stan lękowy, o którym pisałem był wyjątkowo silny. Przeżyłem, ale cóż... nie mogę powiedzieć, że w nocy nie da rady sobie zrobić krzywdy, bo chyba nawet bardziej jest to prawdopodobne. Miałem przy tym ataku lęku myśli samobójcze dość intensywne. Normalnie ich w ogóle nie mam, więc taki atak lęku nie mógł być w żaden sposób normalny, pojawił się znikąd, nie miałem żadnych stresów przez ostatni okres. Bo miewam stresy jak każdy człowiek, ale ostatnio nauczyłem się na nie odpowiednio reagować, pożytkować energię na pływanie, bo też mam problemy z kręgosłupem przez moją pracę. Z doraźnych przeciwlękowych to tylko hydroksyzynę mam, która normalnie pomagała mi każdej takiej kryzysowej nocy, ale ta ostatnia była wyjątkowo ciężka, podobnie jak taka jedna, którą miałem jakoś w lutym. Wtedy też miałem ciąg bezsennych nocy, przez co musiałem wziąć zwolnienie w pracy. Jestem wrogiem benzo, ale tak tylko rozważam to jako absolutną ostateczność. Porozmawiam z lekarzem i dam znać, co w tej kwestii mi zaproponował
-
Bardzo cię rozumiem, że Twoja złudna wizja samotności potrafi być momentami wręcz przerażająca. Ale pamiętaj, że jakby nie patrzeć, tak naprawdę cały czas otaczają nas ludzie. Staraj się myśleć pozytywnie, takiego myślenia można się naprawdę powoli dobrze nauczyć. A dobre myślenie, to i dobre działanie. Każdy ma coś sobą do zaoferowania, musi się tylko z tym otworzyć. Czy masz w sobie coś, czym się wyróżniasz na tle innych osób, jakieś unikatowe albo mocno rozwinięte umiejętności, zainteresowania? U mnie są to gotowanie i słuchanie muzyki poważnej. Też odkryłem, że w obecnej pracy w laboratorium bardzo dobrze się odnajduję ze swoim bardzo analitycznym umysłem, pracują ze mną osoby bardzo spokojne, niechętne do intensywnych kontaktów z innymi, pracuje ze mną np. dziewczyna po kosmetologii, która stwierdziła, że nie chce pracować w gabinecie kosmetycznym, tylko woli pracować nad chemią w laboratorium. Skoro ty też masz taki "głośny" i tym samym podejrzewam, że dość analityczny umysł, to może fajnie by było zrobić z tego jakąś zaletę, ukierunkować się tym jakoś? Praca też potrafi bardzo rozwijać, pomaga się nawet otwierać. Też potrzebowałem czasu, by się wkręcić. Ostatnio coraz więcej nowych osób mamy w pracy, firma bardzo się rozwija i ja też jakoś muszę.
-
Słuchajcie Kochani! Tak na początku postanowiłem poradzić się was, bo będę musiał się przygotować do teleporady, by ewentualnie zaproponować coś lekarzowi. Otóż, wczoraj miałem bardzo ciężką noc. Po wzięciu wieczornych leków zasnąłem na jakieś 2-3 godziny, po czym wybudziłem się z dość przykrego snu, w którym była rodzina, która straciła dach nad głową i wprowadziła się siłą do mnie. Po przebudzeniu poczułem się bardzo dziwnie, byłem pobudzony, chodziłem po własnym mieszkaniu, w którym czułem się obco, jakbym się znalazł w jakiejś nowej rzeczywistości, później zacząłem mieć naprawdę silne poczucie obcości własnych przeżyć i samego siebie, coraz gorzej się czułem. Oczywiście wiedziałem co się ze mną dzieje, że to nie jest naturalne, a tylko mój umysł płatał mi figle. Ale to i tak było silniejsze i w pewnym momencie byłem już tak zagubiony, że bardzo potrzebowałem czyjejś obecności, ale mieszkam sam z babcią obecnie, ale babcia by mi nic tu nie pomogła, nie miałem do kogo zadzwonić. Został mi telefon zaufania, ale dla dorosłych był nieczynny w godzinach nocnych, wziąłem sporą dawkę hydroksyzyny, która nic nie dała. Musiałem to przeczekać, nie spałem długo, przysnąłem tylko na jakąś godzinkę i później musiałem wstać rano do pracy. O dziwo, byłem nawet bardzo przytomny w pracy po takiej nocy. Tak silna depersonalizacja przytrafiła mi się ostatnio jakoś w styczniu albo lutym, teraz znowu drugi raz. Najgorsze, że stało się to w środku nocy i po prostu bardzo potrzebowałem pomocy. Jestem po ciężkiej traumie i pewnie dlatego te lęki tak mi w nocy lubią tak mnie wybudzać... Bo w dzień jak już mi się zdarzą jakieś histerie, to są hoho... o wiele lżejsze! No a w nocy, no to sami rozumiecie... A więc do rzeczy... Pomyślałem, żeby w takich sytuacjach uciec się do ostateczności. Jestem wrogiem benzodiazepin, ale pomyślałem, że jeśli będę miał tak rzadką potrzebę ich brania, raz na pół roku załóżmy, to może jednak prędzej mi pomogą niż zaszkodzą. Tylko potrzebuję takiej benzodiazepiny, która miała by przede wszystkim działanie nasenne - coś typu estazolam, midazolam albo temazepam. Nie wiem co wybrać, bo tych usypiających benzo nie znam, a może wy znacie i mi coś doradzicie
-
U mnie ostatnio leciutki nawrót spowodowany pewnie tym, że nie potrafię się wciąż przełamać, by bardziej wyjść do moich kolegów z pracy, zaproponować spotkanie, wyjść gdzieś... Bo to ja muszę wyjść z inicjatywą, jeśli to ja chcę mieć znajomych. Pracuję w tej firmie już 5 miesięcy, a zaadaptowałem się tak w pełni gdzieś po 2-3 miesiącach. Denerwuje mnie to, że nie umiem okazywać nawet tych najprostszych myśli i emocji. Chyba to mnie tak niszczy od środka. Zawsze taki byłem. Coś muszę z tym zrobić, a najlepsza była by psychoterapia behawioralna. Ale tu jest kolejna bariera do pokonania, bo poprzednie terapie niestety pozostawiły po sobie pewien niesmak...
-
Czekam aż się pogoda uspokoi, bo mam straszną ochotę, by kupić sobie warzywka na patelnię z pyszną przyprawką i sobie usmażyć i zjeść na ciepło, mniam!
-
Też jestem wysoko wrażliwy, niemalże wszyscy mi to za dziecka mówili, momentami to wręcz jakby mi to w pewien sposób wytykali - rówieśnicy, nauczyciele, dorośli. Wnerwiało mnie to niesamowicie, ale nie potrafiłem okazywać tych negatywnych emocji. Po prostu nie potrafiłem, bo je w sobie dusiłem, nie wiem nawet dlaczego, bo tak było odkąd tylko pamiętam. Dosłownie! Choć jak już dochodziło do ujawnienia jakichkolwiek emocji, to potrafiłem wpadać w długie, wręcz kilkugodzinne histerie z naprawdę silnym płaczem, łkaniem, wyciem i ściskaniem w gardle tak silnym, że niewiele brakowało do uduszenia się, po prostu cały nawał tysiąca tuszowanych emocji dawał o sobie wówczas znać. Nikt nie był w stanie mnie wówczas uspokoić, to musiało samo przeminąć. Mało tego byłem bardzo zamkniętym w sobie dzieckiem, miałem taki wyłącznie swój świat w swojej głowie, do którego lubiłem uciekać najbardziej zaraz przed snem, momentami tak bardzo w niego uciekałem, że nie mogłem zasnąć. Obecnie bardzo urywkowo pamiętam ten świat, niektóre obrazy jednak zapamiętałem i powiem szczerze troszkę mnie to momentami przeraża, bo ten świat był jednak strasznie fantazyjny. Z resztą to jest akurat najmniej istotna sprawa w tym wszystkim... Dziś cały czas mam problem z uwidacznianiem emocji. Przez to sprawiam wrażenie silnie wycofanego, zobojętniałego i chyba nawet nudnego, no bo cóż, ciągły pozorny chłód i spokój zaczynają być nudne. Obecnie nie mam już takich histerii, bo nie jestem już dzieckiem i znacznie bardziej panuję nad swoimi emocjami. Ale te emocje uciekają mi teraz przez ciało, przejawiają się w postaci silnego nadciśnienia, problemów z cholesterolem, ściskaniem w gardle, lekkimi dusznościami, męczliwością, czasem zaburzeniami snu. Nieokazywane emocje muszą mieć jakieś ujście. A najsmutniejsze jest to, że takie osoby skrywające emocje niestety nie żyją specjalnie długo i szczęśliwie. Moja mama i dziadek (tata mamy) mieli ten sam wzorzec osobowości co ja. Obaj zmarli w wieku około 50 lat. To nie jest długo. Z tym, że mama i dziadek pili alkohol i palili papierosy, umarli nagle, prawdopodobnie to śmierć z niewydolności, sercowa. Tyle dobrego w tym wszystkim, że ja ogromnie rzadko piję alkohol, a papierosów w ogóle nie tykam. Jednak mało się ruszam, mam przeważnie siedzącą pracę, choć mogę i na stojąco ją wykonywać i nieco się poruszać przy niej. Masę ciała mam optymalną, też mimo brania kwetiapiny. Od września planuję pływać 3x w tygodniu po 50 minut. Bo przez cały jeden rok w ogóle nic nie ćwiczyłem i odżywiałem się fatalnie, wszystko przez nieustabilizowany stan psychiczny. Obecnie jest coraz lepiej na odpowiednich lekach, zacząłem się lepiej odżywiać, apetyt wyregulowany i większa chęć do aktywności fizycznej. Depresja to ciężka choroba psychiczna i prowadzi do śmierci i to niekoniecznie na zasadzie samobójstwa jak teraz widzicie po mojej historii... Wobec tego dbajcie o siebie na tyle, na ile jesteście w stanie!
-
Jest w tym pewna racja. Ja przetraciłem 5 lat na chodzenie na różne kierunki studiów, które rzucałem, bo lęki i depresja niestety tak brały górę, że po prostu nie dawałem sobie rady. No i też jakby dochodziło do mnie w trakcie studiów, że to jednak nie ta droga. Jednak wierzcie mi, że znacznie lepiej jest coś rzucić niż się z tym męczyć. Niektórzy nawet jak już wybiorą jakiś tam kierunek, to mówią "pouczę się te 3-4 lata i mam wyrąbane...". Też dużo zależy od tego jak to wszystko widzą rodzice, no bo w końcu oni też w tym uczestniczą, pomagając nam się utrzymać choćby finansowo w trakcie studiów. Znam jednak sporo "wiecznych" studentów, którzy pokończyli 2-3 kierunki i mimo to mając 30 parę lat dalej chcą się uczyć. Znam gościa co ukończył 3 kierunki humanistyczne - dziennikarstwo, muzykologię i historię, a teraz jest w policealnej szkole farmaceutycznej, gdzie się morduje z chemią i mu się to podoba widocznie. Niezłe combo przyznam, nigdy takiego nie widziałem jeszcze. No więc cóż, każdy ma inne chęci, inne możliwości itd. Myślę, że do podejmowania takich poważnych decyzji trzeba być przede wszystkim ustabilizowanym psychicznie. Bez tego ciężko jest podejmować racjonalne decyzje. Ja teraz mając 24 lata podjąłem najrozsądniejszą decyzję co do wyboru kierunku studiów, przemyślałem wszystkie "za i przeciw" i przewertowałem programy studiów kierunków mnie interesujących. Pierwotnie wahałem się między 3-4 kierunkami, ale musiałem wybrać jeden i wybrałem. Wszystkie z tych kierunków dotyczyły medycyny.
-
No czasem tak bywa, że trzeba przyjmować leki do końca życia. Ciekawe jaki będziesz mieć zestawik. Ja też w zasadzie tak będę miał. Całe szczęście mam już dobrane, jeszcze tylko korekcja dawek. Kwetiapina zostanie na 300mg. Lamotryginę chcemy spróbować z lekarzem zwiększyć do 150mg, bo 100mg nie daje mi jeszcze takiej w miarę pewnej stabilizacji.
-
@Lilith Kurde, to musisz mieć bardzo poważne problemy ze snem, skoro tak długo się męczysz. Ja nasennie to tylko kwetiapinę mam i cóż, zdarzają się dni, że nie zasnę po niej, ale wtedy biorę hydroksyzynę do 100mg i zasypiam. Jednak najbardziej cieszy mnie teraz to, że nie mam zaburzeń architektury snu tzn. koszmarów itd. bo z nimi męczyłem się przez cały okres testowania różnych antydepresantów, które absolutnie nie są lekami dla mnie. A jak u ciebie wygląda architektura snu?
-
No neuroleptyki niestety nie są tak naprawdę lekami stricte na sen. Psychiatrzy najczęściej na sen dają mianserynę albo ewentualnie amitryptylinę, z resztą ją nawet interniści mogą wypisać. Spoko Maroko hehe... Dbaj tam o siebie, odpoczywaj!
-
No niestety podobno nie działa. Mam znajomą, która ma ChAD typu II i do tego fobię społeczną. Bierze między innymi olanzapinę i ona jej nie pomogła na lęk społeczny, to dostała na to Asentrę, ale przy tej Asentrze lekarz ją ostrzegł, że może dostać górki. No ale tak bierze i bierze tą Asentrę i dostała leciutkiej depresji. Z neuroleptyków przeciwlękowa jest na pewno kwetiapina, najlepiej w dawce gdzieś 150-300mg według mnie. O innych neuroleptykach raczej nie słyszałem, by działały antylękowo, chyba rysperydon w małych dawkach 0,5-1,5mg jeszcze tak działa, przynajmniej Wikipedia tak mówi. Rozumiem. Wierz mi, że ja też musiałem się naprawdę mocno trzymać, żeby przetrwać pierwsze miesiące na kwetiapinie. W tym czasie też pracowałem ciężko fizycznie, ale byłem dzielny. Dlatego mogę ci tylko powiedzieć - BĄDŹ DZIELNA!!! W razie czego ratuj się jakąś hydroksyzyną może. Nie było lekko, ale jak pięknie mnie zaskoczyła z dnia na dzień i potem już było nieco lepiej, ale musiałem dostać lamotryginę dodatkowo, bo efekt niestety nie był dostateczny. Na tej kombinacji kweta + lamo czuję się najlepiej, a przerobiłem dużo antydepresantów z każdej grupy chemicznej. Nie wolno mi ich podawać jednak. Tylko neuroleptyki i stabilizatory jak już u mnie wchodzą w grę.