Zaburzenia lekowo - depresyjne a brak znajomych
Jakkolwiek mój problem wyda sie wam śmieszny to proszę o radę...
Od kilku lat leczę się na zaburzenia lekowo - depresyjne. Biorę leki, przeszłam kilkuletnie terapie, pobyty na oddziałach dziennych, jeden w tym roku.
Głównym problemem był/jest lęk uogólniony.W liceum nie miałam już przez to żadnych przyjaciół czy kolegów.
Tylko czasem z kimś pogadałam na przerwie, poza szkołą żadnych kontaktów.Lęk zmienił całkiem moje życie.Robiłam tylko to co, musiałam, czyli szkoła(choć odczuwałam tam duży lęk).Nie spotykałam sie z nikim, nie chodziłam na zakupy do rodziny kina itp.Przed LO miałam przyjaciół, działałam w różnych organizacjach, miałam swoje pasje.Gdyby ktos mnie teraz poznał,to by nie uwierzył,że taka byłam.
W zeszłym roku miałam silny nawrót, musiałam przerwać nauke i całkowicie straciłam kontakt z ludzmi.
Teraz studiuje na pierwszym roku, ale nie mam ŻADNYCH znajomych, nawet się do kogo odezwać.Tylko cześć i koniec.Czasem nie odezwę się na uczelni do nikogo przez kilka dni...Wiem,że to wydaje sie proste podejść, zagadać.Jakby ktoś kilka lat temu powiedział mi,że będe mieć taki problem, to bym go wyśmiała.Teraz ludzie na uczelni mają już swoje paczki, a na mnie patrzą pewnie jak na odludka(wiem, moja wina).
Zdaje mi się, że jest już za pózno na jakakolwiek, nawet powierzchowną znajomość.
Zastanawiam się, czy po tym semestrze nie zmienić uczelni i zacząć od nowa, teraz dojeżdżam na zajęcia codziennie 2 h w jedną stronę, więc masakra.Tylko znając mnie, to namieszam i znowu będzie tak samo.
Ta uczelnia, na którą chce sie przenieść jest bliżej, tylko ma wyższy poziom.Teraz radzę sobie z przezdmiotami dobrze, mogłabym tam nie dać rady. No i są duże róznice programowe, musiałabym nadrabiac przedmioty.
Myślicie, czy jest jakaś szansa na zmianę sytuacji na obecnej uczelni(i jak to zrobić?) czy nastawić sie na przeniesienie?
Nie chce przez nastepne kilka lat być odludkiem.
Proszę o radę i wyrozumiałość