Okropnie,jak co dzień. Za mną 5 lat depresji bez remisji, 5 lat leżenia w łóżku i seria elektrowstrząsów. Tylko rodzina powstrzymuje mnie przed samobójstwem.
A ogółem minęło mi już 14 lat leczenia psychiatrycznego, pół mojego życia.
Mam podobne odczucia. Mi terapie tylko pogarszały stan. Słyszałam totalne bzdury wyssane z palca na mój temat i obietnice,że terapia wyciągnie mnie z depresji.
Ja z depresją nie mam szansa na leczenie na NFZ.Lekarze już rozkładali ręce,że nie wiedzą co zrobić,bo brałam już tyle leków razem z EW. Więc tylko prywatnie chodzę.
Kto? Błagałam w modlitwach latami i nic to nie dało. Były msze za mnie, jeździłam do Częstochowy do innych sanktuariów, były nabożeństwa o uzdrowienie. Nic. Zero.
Czy komuś z was terapia pomogła?
Ja mam 10 lat doświadczeń z terapiami,psycho dynamiczną i poznawczo-behawioralną, z przerwami i oddziały dzienne, niestety, bez efektu. W depresji endogennej to chyba nic nie daje.