- 
                
Postów
4 084 - 
                
Dołączył
 - 
                
Ostatnia wizyta
 
Treść opublikowana przez take
- 
	Jestem mężczyzną i bezżenność bywa dla mnie uciążliwa. Nie mam żony, nie mam kogo przytulać, nie śpię w łóżku z małżonką, bo jej nie mam. Utrzymanie celibatu to pewien wysiłek. Ale brak żony lepszy niż nieodpowiednia żona.
 - 
	Płaca minimalna netto jest o kilkaset zł wyższa niż renta socjalna netto, nawet z zasiłkiem pielęgnacyjnym. Ciekawe, co mama by powiedziała na wykorzystywanie orzeczenia o niepełnosprawności przy szukaniu pracy. Pewnie by się to jej nie spodobało, że ujawniam się ze swoimi problemami. Nie wiem, czy rodzina nie wolałaby mnie poszukującego pracy na "normalnych" warunkach i pozostającego miesiącami bez dochodu, niż posiadania pełnego etatu dzięki byciu niepełnosprawnym i zarabianiu nie tak małej, jak na warunki mojej rodziny, kwoty pieniędzy. Podczas studiów rodzina nie zachęcała mnie do korzystania z pomocy psychologów, terapeutów, psychiatrów czy podobnych specjalistów. W ostatnich miesiącach sam załatwiałem sobie darmowe wizyty u psychologów (np. na uczelni (kilka ich było)). A powinienem mieć podobne wyniki od początku chodzenia na studia. Mój tata w wieku 24 lat już miał żonę i mówiące dziecko. Mama też. Może między innymi dzięki temu, że moi rodzice byli tak młodzi, jestem bystry i mam niezłe zdrowie fizyczne (mimo niezbyt dobrej wytrzymałości i siły fizycznej, bycia dość chorowitym dzieckiem i niskiej masy urodzeniowej, wyraźnie za niskiej jak na wiek płodowy i długość ciała)?
 - 
	Nie jestem kombinatorem. Nie ma dobrego systemu opieki nad takimi jak ja. Jakby był, to spokojnie znalazłaby się jakaś chociażby najbanalniejsza praca, aby osoby te mogły otrzymywać godziwe wynagrodzenie, móc mieć swój dochód, nie siedzieć na rencie i mieć zajęcie i nie spędzać kilkudziesięciu godzin tygodniowo przed komputerem dla własnej przyjemności. Rodzina źle podchodziła do moich problemów, bagatelizowała je. Nawet o dodatkowych wizytach u "psychocosiów" nie chcą słyszeć. Chodziłem bezpłatnie. Teraz chyba czeka mnie kilkutygodniowa przerwa od wizyt u psychologa, u którego bywałem w ostatnich trzech miesiącach, bo chcę obronić pracę dyplomową do pierwszej połowy grudnia. Od nowego roku i chciałbym iść do pracy. Mam nadzieję, że tam będzie łatwiej niż z projektami na studiach i pracą magisterską. Tacie dopiero wiosną 2015 r. powiedziałem o diagnozie ZA, bo jedna z terapeutek kazała i powiedziała, że będę mieć dodatkowe spotkanie, jeśli o tym powiem. Mama "marzy" raczej o podjęciu kolejnych studiów przeze mnie (może doktoranckich?). A ja "karierostwo" mam w poważaniu. Wystarczy mi ten jeden magister i potem banalna praca. Do posiadania potomstwa mogę nigdy nie być zdolny. Moi rodzice zarabiają na miesiąc chyba coś w pobliżu płacy minimalnej. O kilkaset złotych więcej niż dwie płace minimalne. A mają troje dzieci. Jeżeli ja bym zarabiał podobnie do nich, to źle wygląda perspektywa posiadania rodziny. A gdy rodzice są starsi, to większe ryzyko niektórych poważnych chorób u potomstwa. Rodzice w ogóle nie mają tytułu licencjata czy inżyniera. Jakbym żył w dobrym małżeństwie, to miałbym ułatwienie w życiu. Złe małżeństwo byłoby utrudnieniem.
 - 
	Takie myśli miałem i w szkole średniej, ponad 6 lat temu. Te myśli o byciu Stwórcą to mogą mieć związek z "przerażeniem" możliwością wiecznego potępienia. Pójście do piekła jest dla mnie czymś tak strasznym, że mocniej "wariuję"(?) na myśl o możliwości takiego nieszczęścia. Moja mentalność uważa, że każdy człowiek powinien kiedyś być zbawiony na wieki. Dla niej czyjekolwiek pójście do piekła jest czymś bezdusznym i rażącym.
 - 
	Nie widzę swoich szans na rynku pracy. Powinienem o zatrudnieniu porozmawiać z "psychocosiami". Jeśli zostanę bez pracy, to raczej skończyłbym siedząc w Internecie całymi godzinami. Przed rodziną ukrywałem to, że jeździłem do psychologa. Mama jeszcze mówiła o drugim kierunku studiów czy robieniu prawa jazdy... To żałosne. Dobrze będzie mieć chociażby tę banalną chronioną pracę po studiach, a ona myśli o drugim kierunku. Już mnie zmęczyło studiowanie. Mama chciała, abym miał magistra, więc nie chcę sprawić jej zawodu. Jakbym rzucił jedyne studia magisterskie, to mogłaby się bardzo zdenerwować. A wniosek o rentę to nawet mi polecano złożyć. Nie chciano rozmawiać o tym, co wtedy, jeśli nie zostanie mi przyznana renta.
 - 
	Z tymi rentami socjalnymi to jest absurdalna sytuacja, bo niby są za całkowitą niezdolność do pracy, a jednak można do nich dorabiać. W takim razie nie każdy z rentą socjalną nie może wykonywać jakiejkolwiek pracy. Przy przyznawaniu renty socjalnej są dwie opcje: albo przyznanie, albo nie. Przy ocenie stopnia niepełnosprawności są cztery opcje: nieprzyznanie jakiegokolwiek stopnia niepełnosprawności, przyznanie lekkiego stopnia niepełnosprawności, przyznanie umiarkowanego stopnia niepełnosprawności, przyznanie znacznego stopnia niepełnosprawności. Zdaje się, że przyznanie renty socjalnej odpowiada orzeczeniu o umiarkowanym czy znacznym stopniu niepełnosprawności. Nie tylko samemu znacznemu stopniu niepełnosprawności. Czym więc różniłby się znaczny stopnień od umiarkowanego? Skoro przy obydwu należy się renta? Może świadczenie za znaczny stopień niepełnosprawności powinno być zwiększone, a przy umiarkowanym zmniejszone (może to też zależeć od rodzaju schorzenia)? Osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności też powinny mieć więcej ułatwień. Osoby z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności mają większe upośledzenie zdolności do pracy niż te, co mają lekki.
 - 
	Rodzina mogła mnie dorobić jeszcze bardziej. Mam bardzo wariackie myśli (że jestem Stwórcą czy że inne osoby nie istnieją). Moja mentalność wygląda na skrajnie egocentryczną. Nienawidzi cierpienia, zła. Nie mam za bardzo pomysłu na życie. Około rok temu zacząłem doświadczać koincydencji. Związane były głównie z Aspijkami. Niektórzy na forum o ZA zdają się traktować moje koincydencje jako urojenia.
 - 
	Nie podoba mi się wyzysk panujący na świecie.
 - 
	Jestem poważne chory i nie jestem trollem czy po prostu rozpieszczonym, roszczeniowym dzieciakiem. Nie zgadzam się na pozostawanie bez grosza i wyzysk. Sprzeciwiam się "systemowi". Czy staracie się wmówić mi, że jestem "normalny"? Że nie grozi mi bezrobocie bez zasiłku? Mogę mieć i prostacką pracę, jakaś banalna czynność zajmująca trzecią część doby. To nie byłby dla mnie powód do wstydu. Wy nie jesteście tacy jak ja. Zdaje mi się, że jesteście normalnymi ludźmi, którzy nie wiecie, jak to jest być "dałnem" od małego. Moja sytuacja a wasza raczej nie nadaje się do porównania. To, że nie chcę dać się wyzyskiwać czy zostać bez grosza macie mi za złe? Raczej nie to, ale to, że dopuszczam możliwość pobierania renty socjalnej w mojej sytuacji może być dla was bulwersujące.
 - 
	http://www.fronda.pl/a/bedzie-islam-beda-gwalty-oto-dlaczego-mowimy-nie,57887.html:
 - 
	Niektóre komentarze na tym forum dotyczące mnie były wyraźnie niemiłe (typu: "znajdź sobie pracę lub zostań na utrzymaniu rodziców, a nie idź na rentę", "nie jesteś świrem, jesteś żałosny"). Byłem i jestem "upośledzonym świrem" bez względu na to, czy będę miał rentę, czy nie i czy będę mieć pracę, czy nie. Wy zdajecie się traktować mnie jak osobę, która nie jest poważnie chora. Jak ktoś jest w moim wieku psychicznie niezdolny do małżeństwa (nie wspominając o kapłaństwie czy życiu zakonnym), to jest to jakieś "upośledzenie", poważniejszy problem ze zdrowiem psychicznym. Nie jestem narkomanem, nikotynistą, pijakiem, cudzołożnikiem... Takim jak ja należą się ułatwienia w codziennym życiu (np. przy zdobywaniu i utrzymywaniu pracy), aby nie były one wykluczane z godziwego życia (np. przez pozostawanie bez godziwego dochodu przy braku uczęszczania do szkoły). Taki "upoślad" jak ja starający się o pracę może wyglądać śmiesznie. Osoby takie wymagają taryfy ulgowej w życiu. Można znaleźć takie rozwiązania, które doprowadzą do znalezienia pracy dla takich osób i zapobiegną pobieraniu rent przez nie. Ale trzeba być wyrozumiałym wobec tych, którzy mogą być uważani za leni, nierobów i darmozjadów. Jestem inny niż wy, co sprzeciwiacie się pobieraniu przeze mnie renty (nawet nie miałem komisji w sprawie renty socjalnej jak do tej pory). Wyglądacie raczej na zwykłych ludzi dotkniętych problemami emocjonalnymi (jak nerwice czy depresje), nawet wtedy, jeśli byliście hospitalizowani, nie na "upośledzone dzieci". Gdybym miał godziwy dochód, to byłaby pomoc także dla mojej rodziny. Jeżeli jestem zdolny do pracy, to "psychocosie", osoby zajmujące się opieką nad podobnymi do mnie powinni mi zapewnić najbanalniejszą pracę za godziwe wynagrodzenie. Mogę mieszkać z rodziną (rodzicami, a potem może rodzeństwem) do końca życia. Do małżeństwa i samodzielnego prowadzenia gospodarstwa domowego mogę się nie nadawać. Tego drugiego się "boję" nawet...
 - 
	ja zażywałam wiekszość psychotropów nawet i neurolpetyki na odziale haloperidol, afobam. Poczytaj co to za leki.fajnie nie? Gdybym nie trafiła na dobrego dyplomowanego psychiatre i klinicznego psychologa to bym teraz wąchała kwiatki od spodu. Tak mam zdiagnozowane schizoidalne ale o tym pisałam w zaburzeniach osobowości. Prócz tego miałam depresje a do teraz mam zaburzenie osobowości i nerwice natręctw a nikt z pracy by nie pomyslał nawet o tym,że ja choruje tak opanowałam maskowanie się. Co znaczy prześladowanie w szkole? Zawsze odstawałam od rówieśników. Rodzina wie ale ich to nie obchodzi. Umiesz liczyc licz na siebie tego byłam uczona od zawsze. o zarobkach i wykształceniu rozmawiac nie będą bo to prywatna sprawa a nie zwykłam pisac o sobie publicznie ale mi praca bardzo pomaga w natrectwach. Nigdy nie byłam bez dochodu bo ja zawsze mam kasę wypracowaną i odłożoną. Skoro piszesz, że zawsze odstawałaś od rówieśników, to może masz jakiś rodzaj aspijskości? Chociaż wtedy, gdy ma się całościowe zaburzenie rozwoju to raczej ludzie w pracy domyślaliby się, że ktoś jest wyraźnie zaburzony psychicznie. U mnie po "codziennym" zachowaniu raczej widać "odmienność", zaburzenie. Wręcz nie mam kontaktów z rówieśnikami. Mam dużo "podejrzliwości" wobec obcych osób. Czy ktoś kiedyś wyzywał cię wulgarnie czy od "głupich", "debili", "downów" itp.? Mnie ktoś w szkole średniej nazwał "downem" na lekcji, za co musiał przeprosić z polecenia osoby prowadzącej lekcję. Rzeczywiście jestem jak osoba z zespołem Downa - zachowuję się tak, że można wyczuć we mnie upośledzenie, potrzebuję pomocy w prowadzeniu gospodarstwa domowego, opieki w kwestii pracy. Nie chciałbym mieszkać sam. Do małżeństwa raczej nie będę się nadawać. A co do bycia księdzem, zakonnikiem, strażakiem, chirurgiem - nie widzę takiej opcji w ogóle. Do tak odpowiedzialnych czy niebezpiecznych, skomplikowanych powołań czy zawodów się nie nadaję. Mogę skończyć w DPS-ie Dla mnie problematyczne są takie czynności, jak mycie się czy ubieranie. Zajmują sporo czasu. Mogę nigdy nie być zdolny do tego, by zawrzeć związek małżeński. Powiedziałbym, że ta osoba, co nazwała mnie "downem", "miała rację" w pewnym sensie. Czy osoby z zespołem Downa potrafią mieszkać samodzielnie i zajmować się gospodarstwem domowym? Czy mogą wziąć ślub kościelny i mieć biologiczne potomstwo? Do renty socjalnej można dorabiać, choć niby dostaje się ją za "całkowitą niezdolność do pracy". Dla mnie "renta socjalna" to coś w rodzaju zasiłku, zapomogi dla osoby z wyraźniejszymi stopniami niepełnosprawności, taka pomoc od państwa dla osób dotkniętych poważnymi problemami zdrowotnymi od młodego wieku. Skoro osoby na rencie związanej z "całkowitą" niezdolnością do pracy mogą pracować i dorabiać sobie do tej renty, to wychodzi absurd...
 - 
	A masz zdiagnozowane schizoidalne zaburzenie osobowości? Biorę paroksetynę, po której liczba godzin spędzonych w łóżku dość wyraźnie wzrasta. Czy prześladowano cię w szkole? Czy gnębiono cię w życiu dorosłym? Jak traktują ciebie i twoje problemy rodzice i rodzina? Ile najwięcej, a ile najmniej zarabiałaś na miesiąc? Ile godzin w miesiącu spędzałaś w pracy? Czy byłaś kiedyś bez dochodu przez co najmniej miesiąc, gdy byłaś dorosła i nie uczyłaś się (np. na studiach)?
 - 
	Takie rzeczy jak płaca na miesiąc poniżej minimalnej (zwłaszcza za pełny wymiar godzin czy więcej), mobbing szkolny, przemoc psychiczna i fizyczna stosowana przez rodziców wobec dzieci to patologie, które trzeba zwalczać. Mam "zacięcie filozoficzne" i dużo rozmyślam, ale to nie oznacza, że nie jestem chory. Potrzebuję opieki podobnej do tej, co mają osoby z zespołem Downa, "typowi" schizofrenicy, niewysokofunkcjonujące osoby z autyzmem dziecięcym. Takich osób nie zostawia się samemu wobec rynku pracy, to nieodpowiedzialne ze strony społeczeństwa. Może do jakiejś wyjątkowo prostej pracy pójdę (specjaliści, "psychocosie" powinni to załatwiać takim osobom), z życiem w związku małżeńskim może być znacznie gorzej. Religia to dla mnie wielki problem. Czynności takie, jak rachunek sumienia czy wyznawanie grzechów to dla mnie "masakra". Religijnością takich upośledzonych osób też należy się szczególniej zająć, zwrócić na to szczególną uwagę. Gdybym był żydem czy muzułmaninem, to też mógłbym mieć podobne rozterki (może związane z czymś innym), ale podobnie wpływające na moje ogólne funkcjonowanie. Gdybym był ateistą, mógłbym zachowywać się jeszcze gorzej (nie miałbym groźby kary przed sobą i wyższej motywacji do nieczynienia zła). To jeden z księży określił mnie jako "nieprzystosowanego do świata". I miał rację, a sfera religijna jest tą, w której to nieprzystosowanie uwidacznia się szczególnie.
 - 
	F84.5 (zespół Aspergera), F21 (zaburzenia schizotypowe) - diagnozy na dokumentach od psychiatry (poza tym F42.2 - mieszane OCD) - pod koniec kwietnia na jednym dokumencie trzy naraz wystąpiły. A na forum o ZA niektórzy uważają, że mam schizofrenię. Gdyby ktoś mi dał najprostszą z możliwych prac za płacę minimalną na miesiąc, 160 godzin w miesiącu, bez ryzyka zwolnienia, bez prześladowań, durnych docinków, to wziąłbym ją i nie potrzebowałbym renty. Osoby takie jak ja potrzebują specjalnej troski (nie chcę pisać tu o wszystkich mających którąś z diagnoz, którą otrzymałem). Można być chorym i upośledzonym i nie leżeć w szpitalu oraz kończyć studia. Nie można im mówić "załatw sobie pracę". Sam potencjał zawodowy i życiowy takich osób raczej będzie ograniczony (bardzo możliwe, że do śmierci nie będę zdolny do małżeństwa, jak to powiedział pewien ksiądz - niestety, myślę, że właściwe i dobre małżeństwo mogłoby być wyraźną pomocą dla takiego "świra" jak ja). Swoim zachowaniem związanym z CZR mogę wzbudzać negatywne uczucia u innych osób. Jestem jak "istota z innego świata", "Obcy" wśród fizycznie i kulturowo, językowo podobnych osób. Mam inną emocjonalność niż "normalny" człowiek.
 - 
	A dostają chociaż płacę minimalną na miesiąc? Jeśli nie, to skandaliczna jest taka praca (wyzysk osób z poważnymi problemami zdrowotnymi). Mógłbym iść do pracy, żeby nie mieć wątpliwości moralnych i zarabiać więcej, niż na rencie. Ale z samym załatwieniem pracy w przypadku osoby nie tylko zaburzonej, ale chorej i upośledzonej psychicznie jest problem. Normalnych ludzi samo zachowanie takiej osoby chyba łatwo może "odstraszyć", "normalny" może pomyśleć, że taka osoba w pracy może być powodem do wstydu. Z wydajnością funkcjonowania ogólnie też mam problem (samo branie leku neuroleptycznego obniża aktywność umysłową i ruchową, co negatywnie wpływa na potencjał pracownika (większa senność, nasilenie powolności)). Nie chcę znowu być ofiarą prześladowań ze strony "normalnych" ludzi, tym razem np. w pracy.
 - 
	Ale ty chyba nie masz czegoś związanego z autyzmem i schizofrenią. Z innymi osobami, które sądzą, że nie należy mi się renta, raczej jest podobnie. Młoda osoba z całościowym zaburzeniem rozwoju (F84) i chorobą psychiczną (F2x) to ktoś inny niż "zwykły" młody człowiek (bez całościowego zaburzenia rozwoju) hospitalizowany z powodu natręctw czy jakieś nerwicy i (lub) depresji. Na dodatek rodzina naprawdę źle podchodziła i podchodzi do moich problemów. Ukrywam przed nimi to, że chodzę do psychologa w ostatnim czasie, o złożeniu wniosku o niepełnosprawność też nie informowałem. Osoba będąca psychologiem, z którą rozmawiałem na kilku wizytach w ostatnich miesiącach, mówiła, że jestem inny, chory, nie nadaję się do małżeństwa i nawet że komisja na rentę powinna być formalnością w moim przypadku(!). Od dzieciństwa byłem nienormalnym i "ofiarą", nawet po moim urodzeniu ktoś miał powiedzieć mamie, że będzie miała syna, ale pociechy z niego mieć nie będzie (poważna hipotrofia przy urodzeniu, kilka tygodni w szpitalu po urodzeniu - w przypadku mojego rodzeństwa tak nie było). Mam "ukrytą" niepełnosprawność. Nie jestem po prostu osobą z problemami emocjonalnymi, jak nerwica czy depresja. Mam inny sposób funkcjonowania. Na orzeczeniu o niepełnosprawności nie napisali we wskazaniach dotyczących odpowiedniego zatrudnienia, że jestem zdolny do pracy jedynie w warunkach pracy chronionej, tylko po prostu "niezdolny do pracy". To, że nigdy nie leżałem w szpitalu psychiatrycznym i kończę studia, sprawia mylne wrażenie na temat stanu zdrowia psychicznego. A wy "dajecie się na to nabrać". Takiej osobie jak ja nie można mówić "ogarnij się", "nie użalaj się nad sobą", "idź szukaj sobie pracy", tylko trzeba jej pomóc, między innymi w takich kwestiach jak poszukiwanie pracy (jeżeli w ogóle taka osoba jest zdolna do pracy (albo raczej do podjęcia obowiązków zawodowych)). Nie jestem (jedynie) zaburzony, tylko chory. Wysyłanie mnie na rynek pracy to wyraźne narażanie niepełnosprawnego na brak godnych warunków życia. Niepełnosprawność osób takich jak ja wiąże się m.in. właśnie z radzeniem sobie w sytuacjach społecznych (jak znajdowanie i utrzymywanie pracy, współpraca z innymi osobami).
 - 
	Natręctwa nie są moim jedynym problemem czy rozpoznaniem. Uważam, że takie osoby jak ja nie nadają się na rynek pracy. Ewentualną pracę inni powinni za nie załatwiać. Nie należy zostawać ich bez godziwego przychodu. Jak ktoś myśl, że ktoś taki jak ja powinien albo znaleźć sobie pracę, albo zostać bez godziwego przychodu (aby nie mieć renty), to jest to bezduszność wobec niepełnosprawnych psychicznie. Nawet i samo znalezienie pracy to nie to samo co pracowanie. Do wielu rzeczy się nie nadaję (np. do bycia strażakiem, pracy na wysokościach czy w tunelach). Niektórzy sądzą, że jestem schizofrenikiem. Mam diagnozę całościowego zaburzenia rozwoju.
 - 
	Ty też nie jesteś świrem, jesteś po prostu żałosny. To dla mnie niemiłe Stwierdzam, co czuję. Zamiast kogoś, kto potrzebuje pomocy, niektórzy mogą widzieć we mnie żałosnego nieroba, lenia darmozjada. Jakby was gnębiono i oskarżano, że wasze problemy są waszą winą i lekceważono by wasze problemy, to czy byłoby wam miło???
 - 
	I taki post mi wygląda na bezduszny. Załatwienie sobie pracy to co innego, niż załatwienie sobie studiów... Na uczelnię nie miałem specjalnych egzaminów, wystarczyła sama matura. Jeżeli miałbym pracować, to ktoś musiałby mi tę pracę załatwić (do pewnych rzeczy, które wiele osób bez wykształcenia mogłoby wykonywać, nie nadaję się). Posyłanie mnie na rynek pracy to narażanie mnie na pozostawanie bez dochodu. Psychologowie mówili, że renta mi się należy. Ja w ogóle nie jestem normalny. Wy wyglądacie na normalnych ludzi, nie na upośledzonych świrów, którymi nie jesteście.
 - 
	Jeszcze bardziej niż do samej pracy nie nadaję się do szukania pracy, do rywalizacji na jej rynku. Tu widzę jeszcze gorsze prognozy niż ze samą zdolnością do pracy. Takim osobom pracę powinni załatwiać specjaliści czy terapeuci. Nie można zostawiać ich samemu sobie czy z rodziną, która może jeszcze bardziej pogarszać stan chorego. Wysyłanie takiej osoby jak ja na rynek pracy jawi mi się jako po prostu bezduszność.
 - 
	Nie sądzę, aby osoby, które tak sprzeciwiają się temu, abym otrzymał rentę, miały podobne zaburzenia do mojego. Nie sądzę, aby były "upośladami" i sprawiały wrażenie "debili" czy były osobami, które od początku chodzenia do szkoły były mobbingowane (dokuczali im inni uczniowie). W szkole wielu uczniów bardzo źle mnie traktowało. Nie chcę, aby coś takiego się powtórzyło (np. w pracy). Myślę, że ci, co są przeciwko otrzymaniu przeze mnie renty, to normalne osoby z pewnymi problemami psychologicznymi czy takimi zaburzeniami psychicznymi, które nie robią z kogoś upośledzonego świra, mające pospolitą depresję czy nerwicę. Ja to nawet przy osobie z ZA mogę wyglądać na "świra" (innych osób z tą diagnozą nie chcę nazywać "świrami").
 - 
	Studiowanie a pracowanie to nie to samo... A praca magisterska daje mi w kość. Dobrze byłoby ją szybko skończyć, ale to nie jest coś łatwego. Jeżeli poszedłbym do pracy, to nie miałbym czasu na intensywną terapię. Takiego "debila" to nikt chyba by nie chciał. Nie chciałbym być czyjąś ofiarą. Nie chciałbym, aby ktoś się ze mnie wyśmiewał, dokuczał mi.
 - 
	Nie nadaję się na rynek pracy. Taki komentarz co powyżej nie jest zbyt miły. Nie chcę robić z siebie popychla.
 - 
	W tym tygodniu rozmawiałem z psychologiem i usłyszałem coś w rodzaju tego, że w moim przypadku komisja w sprawie renty socjalnej to formalność. Czyli oznacza to, że jestem tak głęboko zaburzony, że ewidentnie należy mi się renta socjalna. Usłyszałem też na rozmowie z psychologiem, że teraz nie nadaję się do małżeństwa. Na forum o ZA niektórzy twierdzą, że mam schizofrenię. 2 tygodnie temu złożyłem wniosek, a pisma z podaniem terminu komisji wciąż nie widziałem.