-
Postów
4 076 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Jeden komentarz z artykułu http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/glodowe-stawki-za-prace/qxfggt:
-
Wolałbym już rentę socjalną na dwa miesiące niż dwa lata. I tak będę rencistą, i tak. Dwie renty socjalne to i tak sporo, ale i tak o wiele mniej niż połowa kwoty stypendium dla niepełnosprawnych, które mógłbym mieć, gdybym miał w wieku 18 lat orzeczenie o niepełnosprawności i przedłożył je w uczelni. Ale wtedy bym nie miał statusu rencisty. A w mojej sytuacji to, aby uzyskać za te problemy status rencisty, jest kluczowe, ważniejsze nawet od samych środków finansowych. Jeżeli bym miał wygodną, "luksusową" pracę, to mógłbym pracować i może i za o najmniej pół minimalnej na godzinę - "drugą połowę płacy minimalnej" miałbym potrąconą za wygodę. Byłyby takie same składki, jak przy normalnej umowie o pracę. Jeśli nie pobierałbym renty, pracując, to bym też na budżet państwa pracował, nie tylko na netto. Nie można powiedzieć mi "do roboty!", "darmozjadzie!", bo to jest niegrzeczne i nie fair (w przypadku osoby ogólnie ciężko niepełnosprawnej to, że to jest nie fair, jest oczywiste), ale zachęcać do odpowiedniej pracy. Mógłbym pracować 132 godziny na miesiąc za coś około 4 zł netto i 5,5 zł brutto. Razem dałoby to ok. 528 zł netto i 742 zł brutto. Na samochód czy wczasy nie starczy, wiadomo. Ale jakieś wsparcie domowego budżetu to jest... Gdybym tylko jeździł komunikacją miejską, to na miesiąc bilet kosztowałby poniżej 100 zł. Ponad 400 zł zostałoby na odciążenie budżetu, nieco na symboliczne oszczędności. Ale nie pobieram renty, i jeszcze płaciłbym do budżetu państwa mimo niepełnosprawności. To już sukces dla takiego "upoślada" jak ja obecnie.
-
Matka próbuje mnie zamknąć w szpitalu !
take odpowiedział(a) na Błądząc Wśród Znaków temat w Schizofrenia
Nie trzeba leżeć w szpitalu psychiatrycznym, aby być poważniej niepełnosprawnym psychicznie. Boję się niewygody w szpitalu Mamie to by się nie podobało, że leżałbym w szpitalu. W moi przypadku to moje problemy psychiatryczne są lekceważone przez rodzinę. Ale może i gorzej byłoby, gdyby chcieli mnie zamknąć w szpitalu. -
Matka próbuje mnie zamknąć w szpitalu !
take odpowiedział(a) na Błądząc Wśród Znaków temat w Schizofrenia
Ja boję się leżenia w szpitalu, myślę, że inna forma terapii jest dla mnie właściwsza. -
Komentarz spod artykułu na stronie http://finanse.wp.pl/kat,1013819,title,Renta-socjalna-po-nowemu,wid,16598568,wiadomosc.html:
-
Samo istnienie renty socjalnej to absurd i bubel prawny. Powinien być zasiłek inwalidzki wypłacany przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych za sam stopień niepełnosprawności (do ręki 800 zł za znaczny, 400 za umiarkowany, 200 za lekki (kwoty za miesiąc)) osobom powyżej 18 r. ż. Przepisy o rencie socjalnej pozwalają na niewypłacanie żadnych pieniędzy przez ZUS ze względu na brak "całkowitej niezdolności do pracy" zamiast tych kilkuset złotych miesięcznie wyraźnie niepełnosprawnym, którym niepełnosprawność towarzyszy od młodości czy dzieciństwa. Przywileje związane z byciem rencistą socjalnym powinny być za sam umiarkowany lub znaczny stopień niepełnosprawności. Znaczny stopień niepełnosprawności nie oznacza zakazu pracy, choć wymaganie pracy od osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności na miejscu nie jest. Jest przy nim obowiązkowy zasiłek pielęgnacyjny (153 zł) niezależnie od wieku powstania niepełnosprawności. Także świadczenie pielęgnacyjne w wysokości 520 zł, jeśli osoba taka np. żyje z rodziną, a nie w zakładzie, który się nią opiekuje. Za sam znaczny stopień niepełnosprawności należałoby się osobie w moim wieku mieszkającej z rodzicami 800 zł + 153 zł + 520 zł, czyli 1473 zł miesięcznie do ręki, jeśli osoba żyje z rodziną i 953 zł, jeśli opiekuje się nią jakiś zakład. Umiarkowany stopień niepełnosprawności oznacza wyraźniejsze inwalidztwo, choć nie tak upośledzające jak znaczne. Może różnić się od znacznego tylko brakiem konieczności większej opieki, która wiąże się z wypłacaniem świadczenia pielęgnacyjnego. Za sam umiarkowany stopień niepełnosprawności byłoby w mojej sytuacji 400 zł + 153 zł, czyli 535 zł miesięcznie do ręki. Lekki stopień niepełnosprawności to też inwalidztwo. Uważam, że obecnie przywileje dla osób niepełnosprawnych w stopniu lekkim są zbyt małe. Za lekki stopień niepełnosprawności należałoby się 200 zł miesięcznie do ręki.
-
Dochodzę do wniosku, że istnienie "renty socjalnej" to absurd i bubel prawny. Wyglądają one na jakiś wytrych, który pozwala ZUS-owi na niewypłacanie świadczeń pieniężnych inwalidom pod pretekstem braku całkowitej niezdolności do pracy. Powinien być za to zasiłek inwalidzki przyznawany przez ZUS bezwarunkowo każdej osobie niepełnosprawnej powyżej 18 roku życia. Za umiarkowany stopień byłaby połowa kwoty przyznawanej za znaczny stopień niepełnosprawności, a za lekki ćwierć kwoty przyznawanej za znaczny stopień niepełnosprawności (np. za znaczny 800 zł, za umiarkowany 400 zł, za lekki 200 zł). Uznaję, że renta socjalna i komisje na nią powinny przejść do lamusa. Przywileje związane z rentą socjalną powinny wiązać się z samym znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności.
-
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/1052950,kto-pracuje-za-mniej-niz-10-zlotych-za-godzine,id,t.html?cookie=1
-
Mnie też obawy związane z piekłem czy potępieniem nękają (od kilku lat). "Przeraża" mnie taka możliwość. Przez cały czas zachowywałem zdolności do nauki, ale "nie funkcjonuję" w społeczeństwie. Ktoś napisał o mnie, że jestem standardowym schizolem. Moja mentalność boi się normalności, odpowiedzialności, cierpienia.
-
http://wgospodarce.pl/informacje/20621-zbrodnia-zus-samotna-matka-stracila-noge-zus-uznal-ze-jest-zdrowa-i-powinna-wziac-sie-do-pracy
-
Powiedziałbym, że renta socjalna należała mi się od 18 r. ż. Czyli już przez ok. 6 lat. Ja i moja rodzina mogliśmy mieć kilkadziesiąt tysięcy złotych, gdybym się bardziej zainteresował swoją niepełnosprawnością. Niejako "zaoszczędziłem" dla państwa dziesiątki tysięcy złotych! Nawet fajnie byłoby pracować i się utrzymywać bez renty, mając na dodatek satysfakcję z tego, że nie pobieram kilkuset złotych renty miesięcznie, które zostają w budżecie i mogą być przeznaczone dla tych, co cierpią bardziej niż ja. Może niektórzy mogą dla mnie nie widzieć innego rozwiązania niż renta socjalna (chodzi tu o osoby takie jak psycholodzy). Na pół roku to powinieniem być rencistą, żeby ukarać to schizolstwo i mieć dobitniejszy dowód, że z moją chorobą nie ma żartów i że robi ona z człowieka rencistę.
-
Ta CAŁKOWITA niezdolność do pracy to bubel prawny pozwalający na oszczędzanie na wyraźnie niepełnosprawnych czy bagatelizowanie ich problemów. Literalna CAŁKOWITA niezdolność do pracy może nie być taka częsta wśród osób, które otrzymują rentę socjalną. Ale osoby, w przypadku których można powiedzieć, że komisja w ZUS powinna być formalnością, mają, potocznie mówiąc, przechlapane na rynku pracy, między innymi przez ich wyraźną niepełnosprawność, która raczej nie wpływa pozytywnie na wydajność pracy.
-
U mnie kicia we łbie ma się dobrze Czasem "głośniej" sobie "pomruczy" kocurek. Niektórzy na tym forum niedowierzają w to, że jestem poważnie chory. Nie trzeba być niezdolnym do kontynuowania nauki czy leżeć w szpitalu psychiatrycznym, aby doświadczać poważniejszego upośledzenia psychicznego.
-
https://www.youtube.com/watch?v=9D0t_4Bo0Y0 - Jak ZUS niszczy upragnioną potęgę gospodarczą Polski? Pod filmem (w "pokaż więcej"):
-
"To, jak mnie potraktowano, to jest jedno wielkie chamstwo" - w jednym z filmów słyszałem taką wypowiedź osoby, której odmówiono renty socjalnej ze względu na brak nogi. Nie uraża mnie użycie tak mocnego (choć jeszcze nie wulgarnego) słowa na ten przypadek "patologii" w orzecznictwie. Wcześniej osoba ta przez kilka lat miała rentę. Żałosne. Takie są skutki bubla o wymogu "całkowitej" niezdolności do pracy przy przyznawaniu rent socjalnych... Dlaczego nie zrobili porządku z przepisami dotyczącymi przyznawania rent socjalnych? Wykopać takie sformułowania jak "całkowita niezdolność do pracy" czy "osobie, która utraciła zdolność do wykonywania jakiejkolwiek pracy".
-
Jeden z komentarzy ze strony http://www.strefabiznesu.pomorska.pl/artykul/umowy-smieciowe-wyzysk-czy-szansa-na-prace-73751.html/comments/new
-
Na komisji było całkiem spokojnie. Tylko jedna osoba poza mną była w pomieszczeniu (orzecznik(?)). Pytano np. czy słyszę głosy, czy pracowałem, chyba o to, czy mam znajomych, o to, jakie mam dolegliwości. Zależy mi przede wszystkim na samym fakcie bycia rencistą, i nie to tyle co dla świadczeń pieniężnych i przywilejów rencisty, lecz dla udowodnienia, że to, co mam, to naprawdę poważny problem. Nie chcę nikogo obrażać tym porównaniem, ale nazwanie moich problemów powodującym przyznanie renty socjalnej to tak jak ustawowe nazwanie autentycznego ludobójstwa ludobójstwem. Chcę mieć świadectwo, że z tym, czego doświadczam, nie ma żartów. Pieniądze nie są tu najważniejsze. Jak będę przez 6 miesięcy rencistą przez posiadane problemy to będę usatysfakcjonowany - najważniejsze to, aby "ukarać" schizolstwo oficjalnym stwierdzeniem, że posiadanie jego zasługuje na rentę.
-
Ciekawe, czy można dostać rentę socjalną na pół roku albo chociaż na rok (w każdym razie na okres wyraźniej krótszy, niż na dwa lata). Jakbym dostał rentę na pół roku (a nie na dwa lata, okres kilkukrotnie dłuższy) to tak jakby "i wilk syty, i owca cała". Kompromis. Za swoje zaburzenia zostałbym rencistą, na krótko, ale jednak rencistą i pokazałbym, że moje zaburzenie jest czymś, z czym nie ma żartów. Te 6 rent po kilkaset zł miesięcznie to ma też znaczenie symboliczne dla mnie, jako ewidentne potwierdzenie, że to, co mam, to autentyczna nienormalność. Przez te 6 miesięcy nie otrzymałbym więcej, niż miałbym przez pięć lat pobierania najniższego stypendium dla niepełnosprawnych na swojej uczelni, na zaświadczeniu napisano, że niepełnosprawność istnieje od 17 r. ż. (i wcale nie uważam, że gdy miałem 18 lat, to była niższa niż w tym stopniu, który mi w tym roku orzekli - tak więc przez ten okres powinienem mieć jeszcze kilkadzesiąt zasiłków pielęgnacyjnych). Lepiej byłoby się nie utrzymywać z renty i lepiej, aby nie było takiej potrzeby. Te kilka miesięcy renty to jakby zwrot części utraconych wcześniej świadczeń, których nie miałem także przez niezajęcie się moim problemem (brak orzeczonego umiarkowanego stopnia niepełnosprawności w wieku od 18 lat). Ale renta socjalna ma jakby większy "prestiż" niż zasiłek pielęgnacyjny, co przysługuje też niepełnosprawnemu dziecku i osobie w wieku powyżej 75 lat. I to "zaszczytne" miano rencisty... Byłoby miło, gdybym był przez kilka miesięcy autentycznym rencistą przez to świrostwo, miałbym namacalny dowód jego powagi! Mógłbym dzielić się świadectwem dotyczącym powagi problemów podobnych do moich. Miałbym znak, że z tym nie ma żartów! O to mi powinno przede wszystkim chodzić, nie o jakieś trzy tysiące złotych netto z czymś (choć one są tu autentycznym znakiem powagi mojego problemu, który też rodzinie pomaga)! Wniosek taki, że nieprzyznanie mi renty na ów krótki czas byłoby lekką patologią. Renta jest mi potrzebna po to, aby było świadectwo powagi moich problemów. To ważniejsze niż pieniądze same w sobie. Mam nadzieję, że nie będę musiał się odwoływać. Na dwa lata renty nie chcę (ale jeśliby przyznali, to wyraźną większość niepobieranych przez studia zasiłków pielęgnacyjnych i stypendiów dla niepełnosprawnych by się zwróciło), bo jeśli mam na pół roku, to i tak zostaję rencistą, i tak. Ale brak renty w ogóle byłby tu najgorszym rozwiązaniem - nie ma świadectwa i znaku powagi moich problemów. Nie ma dowodu rzeczowego. Nie chcę na to pozwolić. Boję się tego.
-
Jeżeli w ZUS nie daliby mi "orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy", to będę się odwoływać. "Orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy" jest równoważne orzeczeniu o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności (a równoważnym do orzeczenia o znacznym stopniu jest "orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji"). "Częściowa niezdolność do pracy" odpowiada lekkiemu stopniowi niepełnosprawności. W powiatowym zespole dostałem umiarkowany stopień niepełnosprawności ze wskazaniem "niezdolny do pracy". Tak więc orzeczenie o "częściowej niezdolności do pracy", a nie o "całkowitej niezdolności do pracy" byłoby "ozdrowieniem" mnie z umiarkowanego stopnia (i to bliższego znacznemu, bo wskazali "niezdolny do pracy", a nie "jedynie w warunkach pracy chronionej") do lekkiego. Nie chodzi mi o same pieniądze (coś ponad 3 tys. zł za 6 miesięcy - dla mnie to jakby "odwleczone" zasiłki pielęgnacyjne czy stypendia dla niepełnosprawnych za ostatnie 5 lat (i tak tylko jakiś ułamek tych świadczeń), gdy nie miałem orzeczenia o umiarkowanym stopniu (i nie miałem żadnego orzeczenia o niepełnosprawności, nigdy we wcześniejszych latach nie byłem na komisji, pierwszy wniosek złożyłem w czerwcu 2015 r.)). Nie planuję bycia rencistą socjalnym przez dłuższy czas, nawet pół roku by mi wystarczyło, żeby "zachować godność" (chodzi mi o sam fakt posiadania renty, wolałbym nie mieć takiego źródła utrzymania). Teraz myślę, że przez to pół roku to renta mi się należy. Chodzi mi o sam fakt zostania rencistą socjalnym. Dla mnie to, że taki "nienormalny gamoń" jak ja nie zostałby rencistą, byłoby "zgorszeniem" - nie zostałaby przez to odpowiednio oddana powaga moich problemów. Potem mogę już zrezygnować z renty i pójść do pracy. Nie zamierzam pozwolić sobie na "ozdrowienie" w ZUS. Sam termin "całkowita niezdolność do pracy" to "bubel prawny", jego używanie prowadzi do absurdu (do renty związanej z całkowitą niezdolnością do pracy można dorabiać, pracując!).
-
W Niemczech imigranci (i to raczej z innej kultury) zawyżają przyrost naturalny. Społeczeństwo się starzeje, pewnie przez "świecki" styl życia, rezygnację z większej liczby potomstwa, zajęcie karierą. "Głodowe płace" to i tak, i tak patologia, która nie powinna mieć miejsca. W pracy chodzi o coś więcej niż zdobycie czegoś do włożenia do gara. Mnie taka wizja odstrasza od pracy, bo mniej zaradne osoby są wtedy traktowane nie jak ludzie, tylko raczej niczym bydło, które ma robić, robić, robić!
-
http://www.nowiny24.pl/wiadomosci/podkarpacie/art/5746114,podkarpacki-pracodawca-oferuje-prace-za-3-zlh-wyzysk-zgodny-z-prawem,id,t.html (fragmenty arykułu z 19.05.2014, kiedy była niższa płaca minimalna, w artykule jest mowa o stawce godzinowej 11 zł brutto (teraz mówi się o 12 zł)):
-
http://biznes.interia.pl/makroekonomia/news/prawda-o-polskiej-biedzie-smieciowki-i-pensje-ponizej,2132214,2156
-
Na jednej z witryn (http://www.jelonka.com/news,single,init,article,45271) znalazłem taki komentarz:
-
Znalazłem taki artykuł (cztery strony): http://www.pomorska.pl/polska-i-swiat/art/8969497,jacek-palkiewicz-europa-staje-sie-kolonia-islamu-kiedy-to-mowie-nazywaja-mnie-rasista,id,t.html (Jacek Pałkiewicz: Europa staje się kolonią islamu. Kiedy to mówię, nazywają mnie rasistą)
-
Ówczesne traktowanie wielu pracowników przypomina traktowanie niewolników w zamierzchłych czasach bądź traktowanie roboczego bydła... Byleby siła robocza miała na podstawowe potrzeby życiowe, typu jedzenie. Jak to się ma do rozwoju społecznego? Mamy do czynienia z występowaniem patologicznej sytuacji, w której miliony pracowników jest wyzyskiwanych, aby "mieli co do gara włożyć" (aby mieli na podstawowe potrzeby życiowe, ale na posiadanie chociażby jednego potomka to może to nie wystarczyć ), i to we względnie bogatych krajach takich jak Polska. Przy popularności wyzysku typu "praca za piątala" duża liczba Polaków emigrujących do bogatych krajów UE w celu zarobienia godziwego wynagrodzenia bądź problemy demograficzne naszego kraju mogą tak bardzo nie dziwić...