-
Postów
4 076 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Ludzie nie powinni sobie pozwalać na to, aby pracować tylko po to, aby mieć za co przeżyć od pierwszego do pierwszego. "Pozwolili sobie" na patologię i teraz robią sobie z nich "nędzne woły". Ja nigdy nie pracowałem po to, aby mieć za co żyć (na studiach "zarabiałem" ok. 200 zł stypendium socjalnego na miesiąc, bo w mojej pięcioosobowej rodzinie dochód na osobę był dość niski). Mnie taka praca nie satysfakcjonuje. Musi być głębszy sens, inaczej to wyzysk, a nie zdrowa praca. Czy ty zarabiasz chociaż minimalną na miesiąc albo 10 zł za godzinę? Jeśli nie, no to nie jest takie dziwne, że oburzasz się na myśl o rencie dla mnie.
-
Denerwujesz mnie. Ja ciebie pewnie też. Czy akceptujesz "prawo dżungli" w odniesieniu do ludzi czy głodowe płace typu piątak za godzinę? Ja nie. Jeśli ktoś akceptuje tego typu rzeczy, to nie najlepiej o nim świadczy.
-
W pewnych dziedzinach tak. Ale to, co piszesz, też jest żałosne.
-
No to wyszło szydło z worka :) Więc jesteś tym, co robi niedobrze. Rzeczywiście, po tym, co słyszałem od "psychocosiów", to raczej dostanę tę rentę. Nie mam pewności, ale tak na ponad 50% dostanę.
-
Przykro mi się czyta takie agresywne oskarżenia względem mnie. To, że nie chcę dać sobie "dmuchać w kaszę", macie mi za złe? Czy wy widzicie w pracy tylko źródło utrzymania, zwłaszcza własnego?
-
Lepiej, żeby nie z pieniędzy od państwa. A twoja postawa względem mnie, podobnie jak jeszcze jednego użytkownika, jest żałosna. Sprawia wam przyjemność "kopanie słabszego"?
-
Lepiej żenić się wcześnie niż późno. Starsi rodzice oznaczają większe ryzyko pewnych poważnych chorób. Wy nie jesteście nienormalni i aż takiej pomocy w sferze zatrudnienia nie wymagaliście. Skoro jestem nienormalny, to raczej nigdy w życiu nie będę zdolny do małżeństwa. Wniosek o rentę to kazali mi złożyć, psycholog powiedział, że to u mnie formalność... Nie muszę mieć renty, ale muszę (wy)godnie żyć. Jakbym nie dostał renty, to miałbym spokojniejsze sumienie :) :) :) A posty dwóch osób w tym temacie bardzo mi się nie podobają. Oni "zachowują się jak moja matka". Zamiast pomóc, szkodzą swoimi nieodpowiednimi słowami. Moja matka ma może i trudniej od was. Ona żyje z nienormalnym dzieckiem, siostra może mieć coś podobnego do mojej "anomalii". Była ofiarą przemocy ze strony męża w dzieciństwie. Moja rodzina jest chora (chodzi o rodzinę jako całość, niekoniecznie każdy z jej członków musi mieć jakiś problem psychiatryczny).
-
to, co piszą o mnie niektórzy na tym forum...
-
Kolejny niegrzeczny użytkownik Po takich postach przynajmniej nie będę mieć powodu do smutku, jak mi nie dadzą renty :) A do tej renty niektórzy dorabiają, ho niby jest za całkowitą niezdolność do pracy. Nie chcę pieniędzy z renty, chcę (wy)godnego życia (zresztą każdy powinien je mieć).
-
Nie nazywaj mnie tak. Zachowujesz się niegrzecznie.
-
Stosunek rodziny do waszych problemów
take odpowiedział(a) na take temat w Problemy w związkach i w rodzinie
To, jak mama podchodzi do mnie, oburza mnie. Jakiś niski impuls we mnie ma ochotę ją po prostu stłuc. Wręcz maltretuje dzieci, zwłaszcza mnie i siostrę. W tamtym tygodniu podczas sprzeczki z siostrą dziewczynka tak zrobiła mamie, że naruszyła jej ciało, mama wyła przez jakiś czas. Mama wulgarnie i głośno się zachowywała wobec siostry, bo ta nie chciała iść do kościoła (nie była to niedziela). Może to jakaś kara na mamę za jej "karygodne" zachowanie w stosunku do dzieci... Nie wiem, czy moja siostra nie ma czegoś spokrewnionego z moim zaburzeniem... Ja (niepełnosprawny) i siostra (najmłodsza, nieletnia) jesteśmy tu największymi ofiarami (brat, młodszy ode mnie, ma dziewczynę i prawo jazdy). -
Znowu "bezduszność" :) Nie strasz mnie, boję się. Serio
-
Mama źle zareagowała na przesyłkę z ZUS-u związaną z poinformowaniem o komisji w sprawie renty. W pewnym sensie wręcz agresywnie. Bardzo mi się nie podoba jej postawa wobec mnie.
-
Dziś przyszło do mnie wezwanie na komisję w sprawie renty socjalnej... Ma być w tym tygodniu, tak rano, że boję się, czy zdążę dojechać... Mamie wyraźnie się nie spodobało to, że taka przesyłka do mnie dotarła, że robię z siebie idiotę... Bulwersuje mnie postawa mamy. Mentalność może mieć ochotę zrobienia jej krzywdy. Mama wręcz "maltretuje" mnie. Czy liczy na gruszki na wierzbie z mojej strony typu robienie doktoratu czy prawko? Nie zdaje sobie sprawy z tego, że jestem inwalidą... Co do pracy - z psychocosiami nie rozmawiałem zbytnio (mamie się nie spodobało, kiedy znalazła kartkę z ośrodka zajmującego się autyzmem jakiś czas temu)... Mógłbym wykonywać najbanalniejszą pracę za trzy piąte płacy minimalnej, trzy dni w tygodniu po osiem godzin (na miesiąc ponad 750 zł, o ponad 100 zł więcej niż renta netto) poza tym jeden dzień wolny, jeden na wielogodzinną terapię i wolny weekend. Formy wyzysku typu praca za piątaka na godzinę odpadają, to patologie. Postawa mamy mnie wręcz oburza.
-
Renta socjalna to coś, co przypomina zasiłek dla bezrobotnych. Życie na rencie z powodów psychiatrycznych jawi mi się jako bardzo wygodne. Czy uważacie, że lepiej byłoby, gdyby ktoś taki jak ja pracował za piątaka brutto na godzinę niż miał rentę? Powinna być minimalna stawka godzinowa (np. 12 zł). Obowiązująca w każdej pracy. System powinien być też tak skonstrowany, aby takim jak ja bardziej opłacało się chodzić do chociażby najbanalniejszej pracy niż mieć renty. Ok. 630 zł renty socjalnej netto na miesiąc bez konieczności spędzania czasu w pracy i wydawania pieniędzy na dojazdy do pracy dla mojej mentalności jest kuszącą stawką. Gdyby w zatrudnianiu chodziło o dawaniu godziwego i odpowiedniego zatrudnienia, to liczba osób na rentach socjalnych może spadłaby. Tak wiele osób może siedzieć przed komputerem. Ważniejsze są "prawa rynku" niż danie biednym ludziom godziwej pracy i płacy? Nic dziwnego, że tylu jest osób z rentą czy bezrobotnych. Wydaje mi się, że w takiej sytuacjiczłowiek jest dla pieniądza, a nie na odwtrót... Taka osoba jak ja dobrze by się nadawała do tearpii w postaci pracy chronionej (nie ma dolegliwości fizycznych). Pieniądze z płacy czy renty pomagają nie tylko takiej osobie, ale i całej rodzinie. Na "śmieciówkach" nie chcę pracować. Społeczeństwo nie powinno sobie pozwalać na tego typu patologie związane z pracą. Dobro szarego obywatela ma być ważniejsze niż dobro rynku. Taki artykuł o wyzysku w Polsce: http://natemat.pl/83385,wyzysk-nasz-powszedni-i-konieczny-miliony-polakow-pracuja-za-4-5-zl-za-godzine-to-determinacja-a-nie-glupota
-
Tu nie chodzi o rentę. Ale wydaje mi się, że z dobrą żoną byłoby mi łatwiej w życiu.
-
Jestem mężczyzną i bezżenność bywa dla mnie uciążliwa. Nie mam żony, nie mam kogo przytulać, nie śpię w łóżku z małżonką, bo jej nie mam. Utrzymanie celibatu to pewien wysiłek. Ale brak żony lepszy niż nieodpowiednia żona.
-
Płaca minimalna netto jest o kilkaset zł wyższa niż renta socjalna netto, nawet z zasiłkiem pielęgnacyjnym. Ciekawe, co mama by powiedziała na wykorzystywanie orzeczenia o niepełnosprawności przy szukaniu pracy. Pewnie by się to jej nie spodobało, że ujawniam się ze swoimi problemami. Nie wiem, czy rodzina nie wolałaby mnie poszukującego pracy na "normalnych" warunkach i pozostającego miesiącami bez dochodu, niż posiadania pełnego etatu dzięki byciu niepełnosprawnym i zarabianiu nie tak małej, jak na warunki mojej rodziny, kwoty pieniędzy. Podczas studiów rodzina nie zachęcała mnie do korzystania z pomocy psychologów, terapeutów, psychiatrów czy podobnych specjalistów. W ostatnich miesiącach sam załatwiałem sobie darmowe wizyty u psychologów (np. na uczelni (kilka ich było)). A powinienem mieć podobne wyniki od początku chodzenia na studia. Mój tata w wieku 24 lat już miał żonę i mówiące dziecko. Mama też. Może między innymi dzięki temu, że moi rodzice byli tak młodzi, jestem bystry i mam niezłe zdrowie fizyczne (mimo niezbyt dobrej wytrzymałości i siły fizycznej, bycia dość chorowitym dzieckiem i niskiej masy urodzeniowej, wyraźnie za niskiej jak na wiek płodowy i długość ciała)?
-
Nie jestem kombinatorem. Nie ma dobrego systemu opieki nad takimi jak ja. Jakby był, to spokojnie znalazłaby się jakaś chociażby najbanalniejsza praca, aby osoby te mogły otrzymywać godziwe wynagrodzenie, móc mieć swój dochód, nie siedzieć na rencie i mieć zajęcie i nie spędzać kilkudziesięciu godzin tygodniowo przed komputerem dla własnej przyjemności. Rodzina źle podchodziła do moich problemów, bagatelizowała je. Nawet o dodatkowych wizytach u "psychocosiów" nie chcą słyszeć. Chodziłem bezpłatnie. Teraz chyba czeka mnie kilkutygodniowa przerwa od wizyt u psychologa, u którego bywałem w ostatnich trzech miesiącach, bo chcę obronić pracę dyplomową do pierwszej połowy grudnia. Od nowego roku i chciałbym iść do pracy. Mam nadzieję, że tam będzie łatwiej niż z projektami na studiach i pracą magisterską. Tacie dopiero wiosną 2015 r. powiedziałem o diagnozie ZA, bo jedna z terapeutek kazała i powiedziała, że będę mieć dodatkowe spotkanie, jeśli o tym powiem. Mama "marzy" raczej o podjęciu kolejnych studiów przeze mnie (może doktoranckich?). A ja "karierostwo" mam w poważaniu. Wystarczy mi ten jeden magister i potem banalna praca. Do posiadania potomstwa mogę nigdy nie być zdolny. Moi rodzice zarabiają na miesiąc chyba coś w pobliżu płacy minimalnej. O kilkaset złotych więcej niż dwie płace minimalne. A mają troje dzieci. Jeżeli ja bym zarabiał podobnie do nich, to źle wygląda perspektywa posiadania rodziny. A gdy rodzice są starsi, to większe ryzyko niektórych poważnych chorób u potomstwa. Rodzice w ogóle nie mają tytułu licencjata czy inżyniera. Jakbym żył w dobrym małżeństwie, to miałbym ułatwienie w życiu. Złe małżeństwo byłoby utrudnieniem.
-
Takie myśli miałem i w szkole średniej, ponad 6 lat temu. Te myśli o byciu Stwórcą to mogą mieć związek z "przerażeniem" możliwością wiecznego potępienia. Pójście do piekła jest dla mnie czymś tak strasznym, że mocniej "wariuję"(?) na myśl o możliwości takiego nieszczęścia. Moja mentalność uważa, że każdy człowiek powinien kiedyś być zbawiony na wieki. Dla niej czyjekolwiek pójście do piekła jest czymś bezdusznym i rażącym.
-
Nie widzę swoich szans na rynku pracy. Powinienem o zatrudnieniu porozmawiać z "psychocosiami". Jeśli zostanę bez pracy, to raczej skończyłbym siedząc w Internecie całymi godzinami. Przed rodziną ukrywałem to, że jeździłem do psychologa. Mama jeszcze mówiła o drugim kierunku studiów czy robieniu prawa jazdy... To żałosne. Dobrze będzie mieć chociażby tę banalną chronioną pracę po studiach, a ona myśli o drugim kierunku. Już mnie zmęczyło studiowanie. Mama chciała, abym miał magistra, więc nie chcę sprawić jej zawodu. Jakbym rzucił jedyne studia magisterskie, to mogłaby się bardzo zdenerwować. A wniosek o rentę to nawet mi polecano złożyć. Nie chciano rozmawiać o tym, co wtedy, jeśli nie zostanie mi przyznana renta.
-
Z tymi rentami socjalnymi to jest absurdalna sytuacja, bo niby są za całkowitą niezdolność do pracy, a jednak można do nich dorabiać. W takim razie nie każdy z rentą socjalną nie może wykonywać jakiejkolwiek pracy. Przy przyznawaniu renty socjalnej są dwie opcje: albo przyznanie, albo nie. Przy ocenie stopnia niepełnosprawności są cztery opcje: nieprzyznanie jakiegokolwiek stopnia niepełnosprawności, przyznanie lekkiego stopnia niepełnosprawności, przyznanie umiarkowanego stopnia niepełnosprawności, przyznanie znacznego stopnia niepełnosprawności. Zdaje się, że przyznanie renty socjalnej odpowiada orzeczeniu o umiarkowanym czy znacznym stopniu niepełnosprawności. Nie tylko samemu znacznemu stopniu niepełnosprawności. Czym więc różniłby się znaczny stopnień od umiarkowanego? Skoro przy obydwu należy się renta? Może świadczenie za znaczny stopień niepełnosprawności powinno być zwiększone, a przy umiarkowanym zmniejszone (może to też zależeć od rodzaju schorzenia)? Osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności też powinny mieć więcej ułatwień. Osoby z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności mają większe upośledzenie zdolności do pracy niż te, co mają lekki.
-
Rodzina mogła mnie dorobić jeszcze bardziej. Mam bardzo wariackie myśli (że jestem Stwórcą czy że inne osoby nie istnieją). Moja mentalność wygląda na skrajnie egocentryczną. Nienawidzi cierpienia, zła. Nie mam za bardzo pomysłu na życie. Około rok temu zacząłem doświadczać koincydencji. Związane były głównie z Aspijkami. Niektórzy na forum o ZA zdają się traktować moje koincydencje jako urojenia.
-
Nie podoba mi się wyzysk panujący na świecie.