-
Postów
4 084 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Ciekawe, czy można dostać rentę socjalną na pół roku albo chociaż na rok (w każdym razie na okres wyraźniej krótszy, niż na dwa lata). Jakbym dostał rentę na pół roku (a nie na dwa lata, okres kilkukrotnie dłuższy) to tak jakby "i wilk syty, i owca cała". Kompromis. Za swoje zaburzenia zostałbym rencistą, na krótko, ale jednak rencistą i pokazałbym, że moje zaburzenie jest czymś, z czym nie ma żartów. Te 6 rent po kilkaset zł miesięcznie to ma też znaczenie symboliczne dla mnie, jako ewidentne potwierdzenie, że to, co mam, to autentyczna nienormalność. Przez te 6 miesięcy nie otrzymałbym więcej, niż miałbym przez pięć lat pobierania najniższego stypendium dla niepełnosprawnych na swojej uczelni, na zaświadczeniu napisano, że niepełnosprawność istnieje od 17 r. ż. (i wcale nie uważam, że gdy miałem 18 lat, to była niższa niż w tym stopniu, który mi w tym roku orzekli - tak więc przez ten okres powinienem mieć jeszcze kilkadzesiąt zasiłków pielęgnacyjnych). Lepiej byłoby się nie utrzymywać z renty i lepiej, aby nie było takiej potrzeby. Te kilka miesięcy renty to jakby zwrot części utraconych wcześniej świadczeń, których nie miałem także przez niezajęcie się moim problemem (brak orzeczonego umiarkowanego stopnia niepełnosprawności w wieku od 18 lat). Ale renta socjalna ma jakby większy "prestiż" niż zasiłek pielęgnacyjny, co przysługuje też niepełnosprawnemu dziecku i osobie w wieku powyżej 75 lat. I to "zaszczytne" miano rencisty... Byłoby miło, gdybym był przez kilka miesięcy autentycznym rencistą przez to świrostwo, miałbym namacalny dowód jego powagi! Mógłbym dzielić się świadectwem dotyczącym powagi problemów podobnych do moich. Miałbym znak, że z tym nie ma żartów! O to mi powinno przede wszystkim chodzić, nie o jakieś trzy tysiące złotych netto z czymś (choć one są tu autentycznym znakiem powagi mojego problemu, który też rodzinie pomaga)! Wniosek taki, że nieprzyznanie mi renty na ów krótki czas byłoby lekką patologią. Renta jest mi potrzebna po to, aby było świadectwo powagi moich problemów. To ważniejsze niż pieniądze same w sobie. Mam nadzieję, że nie będę musiał się odwoływać. Na dwa lata renty nie chcę (ale jeśliby przyznali, to wyraźną większość niepobieranych przez studia zasiłków pielęgnacyjnych i stypendiów dla niepełnosprawnych by się zwróciło), bo jeśli mam na pół roku, to i tak zostaję rencistą, i tak. Ale brak renty w ogóle byłby tu najgorszym rozwiązaniem - nie ma świadectwa i znaku powagi moich problemów. Nie ma dowodu rzeczowego. Nie chcę na to pozwolić. Boję się tego.
-
Jeżeli w ZUS nie daliby mi "orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy", to będę się odwoływać. "Orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy" jest równoważne orzeczeniu o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności (a równoważnym do orzeczenia o znacznym stopniu jest "orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji"). "Częściowa niezdolność do pracy" odpowiada lekkiemu stopniowi niepełnosprawności. W powiatowym zespole dostałem umiarkowany stopień niepełnosprawności ze wskazaniem "niezdolny do pracy". Tak więc orzeczenie o "częściowej niezdolności do pracy", a nie o "całkowitej niezdolności do pracy" byłoby "ozdrowieniem" mnie z umiarkowanego stopnia (i to bliższego znacznemu, bo wskazali "niezdolny do pracy", a nie "jedynie w warunkach pracy chronionej") do lekkiego. Nie chodzi mi o same pieniądze (coś ponad 3 tys. zł za 6 miesięcy - dla mnie to jakby "odwleczone" zasiłki pielęgnacyjne czy stypendia dla niepełnosprawnych za ostatnie 5 lat (i tak tylko jakiś ułamek tych świadczeń), gdy nie miałem orzeczenia o umiarkowanym stopniu (i nie miałem żadnego orzeczenia o niepełnosprawności, nigdy we wcześniejszych latach nie byłem na komisji, pierwszy wniosek złożyłem w czerwcu 2015 r.)). Nie planuję bycia rencistą socjalnym przez dłuższy czas, nawet pół roku by mi wystarczyło, żeby "zachować godność" (chodzi mi o sam fakt posiadania renty, wolałbym nie mieć takiego źródła utrzymania). Teraz myślę, że przez to pół roku to renta mi się należy. Chodzi mi o sam fakt zostania rencistą socjalnym. Dla mnie to, że taki "nienormalny gamoń" jak ja nie zostałby rencistą, byłoby "zgorszeniem" - nie zostałaby przez to odpowiednio oddana powaga moich problemów. Potem mogę już zrezygnować z renty i pójść do pracy. Nie zamierzam pozwolić sobie na "ozdrowienie" w ZUS. Sam termin "całkowita niezdolność do pracy" to "bubel prawny", jego używanie prowadzi do absurdu (do renty związanej z całkowitą niezdolnością do pracy można dorabiać, pracując!).
-
W Niemczech imigranci (i to raczej z innej kultury) zawyżają przyrost naturalny. Społeczeństwo się starzeje, pewnie przez "świecki" styl życia, rezygnację z większej liczby potomstwa, zajęcie karierą. "Głodowe płace" to i tak, i tak patologia, która nie powinna mieć miejsca. W pracy chodzi o coś więcej niż zdobycie czegoś do włożenia do gara. Mnie taka wizja odstrasza od pracy, bo mniej zaradne osoby są wtedy traktowane nie jak ludzie, tylko raczej niczym bydło, które ma robić, robić, robić!
-
http://www.nowiny24.pl/wiadomosci/podkarpacie/art/5746114,podkarpacki-pracodawca-oferuje-prace-za-3-zlh-wyzysk-zgodny-z-prawem,id,t.html (fragmenty arykułu z 19.05.2014, kiedy była niższa płaca minimalna, w artykule jest mowa o stawce godzinowej 11 zł brutto (teraz mówi się o 12 zł)):
-
http://biznes.interia.pl/makroekonomia/news/prawda-o-polskiej-biedzie-smieciowki-i-pensje-ponizej,2132214,2156
-
Na jednej z witryn (http://www.jelonka.com/news,single,init,article,45271) znalazłem taki komentarz:
-
Znalazłem taki artykuł (cztery strony): http://www.pomorska.pl/polska-i-swiat/art/8969497,jacek-palkiewicz-europa-staje-sie-kolonia-islamu-kiedy-to-mowie-nazywaja-mnie-rasista,id,t.html (Jacek Pałkiewicz: Europa staje się kolonią islamu. Kiedy to mówię, nazywają mnie rasistą)
-
Ówczesne traktowanie wielu pracowników przypomina traktowanie niewolników w zamierzchłych czasach bądź traktowanie roboczego bydła... Byleby siła robocza miała na podstawowe potrzeby życiowe, typu jedzenie. Jak to się ma do rozwoju społecznego? Mamy do czynienia z występowaniem patologicznej sytuacji, w której miliony pracowników jest wyzyskiwanych, aby "mieli co do gara włożyć" (aby mieli na podstawowe potrzeby życiowe, ale na posiadanie chociażby jednego potomka to może to nie wystarczyć ), i to we względnie bogatych krajach takich jak Polska. Przy popularności wyzysku typu "praca za piątala" duża liczba Polaków emigrujących do bogatych krajów UE w celu zarobienia godziwego wynagrodzenia bądź problemy demograficzne naszego kraju mogą tak bardzo nie dziwić...
-
Już jestem po komisji :) Z tego, co pamiętam, to powiedziałem zdanie, że nie chcę renty. Mówiłem też o przyznaniu renty na pół roku. Przez pół roku to by się nie zwróciło nawet to, co straciłem przez brak stypendium dla niepełnosprawnych najniższego stopnia przez pięć lat studiów. Myślę, że w zostaniu rencistą socjalnym na pół roku nie byłoby nic złego w moim przypadku. Wręcz przeciwnie. Sam fakt zostania rencistą (co z tego, że tylko na pół roku) byłby dla mnie cenny. Udowodniłoby to, że problemy takie jak moje są naprawdę poważne i nie wolno ich ignorować czy "nabijać się" z nich. Jeśli nie dostanę renty nawet na pół roku, to zamierzam się odwoływać. Zasiłek pielęgnacyjny to już dawno powinienem pobierać (diagnozę CZR miałem przed ukończeniem 18 r. ż., tak samo natręctwa, wtedy też zacząłem brać leki), nie sądzę, że 5 lat temu należałby mi się tylko lekki, a nie umiarkowany. De facto powinienem co najmniej przez 5 lat mieć zasiłek pielęgnacyjny (razem ponad 9000 zł za 60 miesięcy). Dziś też rozmawiałem z psychologiem i nie krytykowano mnie za to, że poszedłem na komisję.
-
Takie podejście jest chore. Wspomniałeś o problemach demograficznych Polski i emigracji do krajów, gdzie płacą lepiej. Przez wyzysk pracowników w Polsce może być też większy problem z życiem na koszt rodziny czy z zasiłków bądź rent. Ciekawe, dlaczego społeczeństwo daje tak sobą pomiatać. Boją się, że jeżeli zaprotestują przeciw wyzyskowi, to nawet "do gara nie będą mieć co włożyć"?
-
Nie sądzę. Może nie widzi innej możliwości dla mnie niż renta. Boję się, że jeżeli miałbym pracować, to musiałbym ujawnić się, że jestem nienormalny. Bałbym się, że ktoś z otoczenia się by o tym dowiedział i mi dokuczał bądź śmiał się z rodziny, że ma "debila". Nie uważam, że powinienem mieć tylko lekki stopień czy tym bardziej brak. Wtedy moja sytuacja byłaby jeszcze gorsza. Takiej osoby jak ja nie powinni zostawić na lodzie (co nie musi oznaczać wypłacania renty socjalnej czy innej). Tu jest jakiś artykuł o tzw. schorzeniach specjalnych (http://www.popon.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=23828), do których zaliczono choroby psychiczne, całościowe zaburzenia rozwoju, upośledzenie umysłowe, epilepsję i bycie niewidomym. Dlaczego te schorzenia zostały uznane za specjalne? Szczególniej zniechęcają pracodawców do pracowników mających tego typu problemy? Stanowią większy problem przy zatrudnieniu niż reszta niepełnosprawności? Jakbym pokazał jakiemuś normalnemu pracodawcy orzeczenie o um. st. niep. z 02-P, to raczej szybko by podziękował komuś takiemu. A po moim zachowaniu łatwo można się domyślić, że coś ze mną nie tak. Do tych niepełnosprawnych w najcięższym stopniu (np. tych, co potrzebują pomocy przy poruszaniu się czy ciągle leżą w szpitalach) nie można się przyczepiać, że nie idą do pracy, lecz pobierają renty, świadczenia czy zasiłki. Ale ci, co są bardziej sprawni, też potrzebują wyraźniejszej pomocy w życiu.
-
Nie były to wizyty prywatne, lecz w pewnym ośrodku publicznym i darmowo. Nie mówiłem o nich rodzinie, nie chciałbym, aby się denerwowali.
-
Właśnie TRZEBA zamknąć furtki do omijania tych przepisów. Można też wprowadzić większe ulgi dla pracodawców. Dobro "szarego obywatela" powinno być najważniejsze. Nic nie umiesz, to pracuj za piątala lub podnieś swoje kwalifikacje - takie myślenie jest "prowyzyskowe". Nie można tak myśleć. Usunięcie wyzysku ma być priorytetem. Praca kosztuje nie tylko siłę, ale i czas, to nie tylko wykonywanie jakiejś czynności, ale i poświęcenie sporej części swojego życia.
-
Mi pójść na komisję w sprawie renty to nawet kazano. Nie dziwię się pani psycholog, która po kilku rozmowach ze mną stwierdziła ostatnio, że w moim przypadku komisja w ZUS powinna być formalnością. Zdaje sobie sprawę z tego, że jestem chory. Na wniosku psychiatra napisał, że rokowanie złe. Nawet patrząc bezstronnie, można pomyśleć, że takiej osobie renta się należy, jeśli się ją lepiej zna. Brak renty jako kilkuset darmowych zł dla mnie jakoś by mi nie przeszkadzał bardzo, przykro może się zrobić, czytając o wyzysku normalnych ludzi w Polsce (swoją drogą będącym patologią naszego systemu), którzy na równowartość renty netto muszą pracować miesiąc. Jeśli nie będę mieć renty, to nie będzie jeszcze źle. Prekariusze mają gorzej.
-
Znalazłem taki artykuł na temat tzw. prekariatu (http://biznes.onet.pl/praca/zarobki/prekariusze-wiecznie-niepewni/5x5zkg), którego treść może szokować... Niektóre fragmenty: Straszne to Jak system może tak upadlać pracującego człowieka? Czy społeczeństwo "otrząśnie się" i zrobi coś z tym niewolnictwem? Inny artykuł dotyczący wyzysku Polaków: http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/glodowe-stawki-za-prace/qxfggt. Niektóre fragmenty:
-
Boję się NĘDZY, która jako taka jest patologią społeczną. Zdaje się, że dotyczy ona milionów zwykłych Polaków. Istnienie tzw. prekariatu to hańba dla świata - niewolnictwo w XXI w., i to w bogatszych krajach... Należy zapewnić dobrobyt "szaraczkom", żeby z pracy dało się żyć jak człowiek, a nie jak bydło (kiedy mogę być problemy z utrzymaniem nawet siebie mimo nadliczbowej harówki - zgroza!). Współczuję prekariuszom, ale nie chciałbym być ofiarą też żałosnej patologii społecznej. Ta patologia to wstyd dla polskiego (i nie tylko) społeczeństwa. Jak można tak poniżać godność szarego pracownika? Dlaczego społeczeństwo pozwala na takie haniebne występki systemu? Jak ludzie mają myśleć o zakładaniu rodzin, skoro nawet z utrzymaniem siebie mają problemy?
-
Pomiatanie ludźmi. Ja wolałbym brak takiej terapii i więcej pieniędzy w kieszeni niż bezsensowny wydatek (no prędzej wydanie prawie 500 zł na miesiąc na taką terapię zaszkodziłoby mi na zdrowiu przez marnotrawstwo niż brak takiej terapii (lżej, i to wyraźnie, po niej może być raczej w portfelu czy kieszeni niż w duszy)). Zwłaszcza, jeśli chodzi o zarobiony grosz tak łatwo tracony. W tym kraju (w Polsce) nędza jest niestety powszechna i ta patologia trzyma się mocno. Skąd tyle osób ma pieniądze np. na wczasy czy droższe samochody? W Polsce obywatel jest dla pieniądza, nie na odwrót. Chory system pomiatający "szarym człowiekiem" i wyzyskujący pracowników. Nic dziwnego, że są takie problemy demograficzne w Polsce, skoro można harować na nadgodzinach i nie zapewnić godziwego życia nawet jednemu dziecku. Haniebny proceder wyzysku ma się dobrze, tu cały system jest winny i trzeba ukrócić tę poważną patologię. Minimalna stawka godzinowa powinna być musowo wprowadzona, nie ma rady. To dobro zwykłego obywatela ma być najważniejsze, a nie bogactwo i przepych elity czy banków!
-
Nie chcę być kozłem ofiarnym... Przekonałem się, że osoby z problemami psychiatrycznymi też potrafią zachowywać się w bardzo niemiły sposób.
-
Wtedy to już bez wątpienia "przegięcie". Ta cała sprawa z tymi rentami socjalnymi to absurd - zdarza się, że tacy, co powinni ją mieć, nie dostają jej ze względu na brak całkowitej niezdolności do pracy, a z drugiej strony, ci, co na rencie socjalnej są, to mogą do niej dorabiać. Jak nie dadzą mi renty, to może i lepiej.
-
Jeżeli ktoś taki jak ja stara się o rentę czy żyje na koszt rodziny, to nie można go wyzywać od leni, pasożytów, darmozjadów itp. Takie osoby jak ja raczej nie prezentują atutów cenionych przez pracodawców (a raczej jest przeciwnie). Mam problem z efektywnością funkcjonowania jako taką, co może źle wpłynąć na pracę. Po moim zachowaniu łatwo można przypuszczać, że jestem nienormalny. W bliższym kontakcie takiej nieprzystosowanej do rzeczywistości osobie jak ja łatwo wyjść na "downa" i zepsuć sobie opinię. Czy ci, co tak mnie krytykowali, sprawiają lub sprawiali wrażenie "upośledzonych", "debili" czy "downów", np. u rodziny czy wśród rówieśników
-
Jak nie dostanę renty, to dobrze, bo nie będę mieć wyrzutów sumienia, nie będę "zabierał" pieniędzy ze społeczeństwa. Jak dostanę rentę, to dobrze, bo ja i rodzina będziemy mieć dość pokaźny (jak na nasze warunki) grosz. Ci, co tak krytykują pomysł przyznania mi renty, nie mają raczej zbyt dobrego wglądu w moją sprawę... Z renty jako kilkuset zł na miesiąc mogę zrezygnować, ale przywileje związane z byciem rencistą takiemu żałosnemu gamoniowi jak ja by się przydały. Osoba mająca umiarkowany stopień niepełnosprawności za schorzenie specjalne nie raczej nie wygląda zbyt atrakcyjnie jako potencjalny pracownik. Ci ze znacznym nie muszą pracować, więc mają renty czy świadczenia pielęgnacyjne (520 zł), mają też duże ulgi ze względu na znaczny stopień niepełnosprawności. A tacy jak ja, nie tak "tragiczni", którzy nie potrzebują tak dużych ulg i świadczeń, też powinni mieć łatwiej w życiu i nie wolno ich traktować jak pierwszego lepszego pracownika. Jeżeli schorzenie pozwala, to można im nie wypłacać rent, ale jeśli chodzi o rynek pracy, to osoba z II grupą i schorzeniem specjalnym jest najsłabszym graczem, jaki może pojawić się na rynku pracy (tych ze znacznym stopniem nie bierze się do pracy, choć zakazem pracy się ich nie obejmuje, ale jednak to znaczny stopień i wyraźne świadczenia wtedy powinny być obowiązkowo i nie ma co narzekać na osobę dotkniętą znacznym inwalidztwem, że nie pracuje). A wizyta na komisji to też dla mnie jakieś wydarzenie. Jakieś spotkanie z "psychocosiami", a takich mi tak bardzo brakuje.
-
Nie wymagam, żeby dali mi rentę. Wy naprawdę tacy zaburzeni psychicznie nie jesteście, skoro mogliście jakiegoś słabiaka tak jakby "zahejtować" czy coś w tym stylu. Napisałem nieco o sobie. A na to, że kiedykolwiek do końca życia nie będę nienormalny, nie zanosi się do końca życia. Nawet, jak będę mieć pracę, może i (względnie) dobrze płatną, to na nawet możliwość zawarcia małżeństwa się zanosi, a to dla mnie jest dość duży krzyż. Mój zestaw cech i doświadczeń do pospolitych nie należy, delikatnie mówiąc. Nie jest tak łatwo być strasznym dziwakiem mającym inny sposób funkcjonowania niż zwykły człowiek. Wiele postów było naprawdę niemiłych. Niby osoby z podobnymi (bo psychiatrycznymi) problemami, a tak traktują słabszego. Agresja, wulgarność itp. Ludzie, których spotykałem, dla mojej mentalności jawią się raczej jako bestie, nie jakieś szlachetne istoty. Zamiast pomóc, wesprzeć na duchu, w miły sposób zmotywować do pracy, to pojawiało się żałosne miotanie "jadem".
-
Nie jestem tylko zaburzony, ale i chory psychicznie. Wasze zaburzenia czy nawet choroby bledną przy moim ogólnym dziwactwie (a moje względne "wysokofunkcjonowanie" właśnie potęguje nietypowość mojego przypadku) - tego dziwactwa nie da się po prostu ująć w "efki", to całokształt tego, co się ze mną dzieje i czego doświadczam. Nieważne, czy macie renty, prace, studia, czy nie. Dla mnie jesteście inni niż ja, zwyklejsi. Co najwyżej czasem zdarzy się jakiś schizofrenik, ale nie świrnięty upoślad, który jest jak pochyłe drzewo, na które wszystkie kozy skaczą. Widać to po waszej reakcji. Nawet, jak nie dostanę renty, to i tak będę świrniętym upośladem, któremu można co najwyżej współczuć, a nie go maltretować. Trzeba być porządnym upośladem, żeby kogoś tak poniżano na forum dla osób z problemami psychiatrycznymi jak mnie.
-
Nie podoba mi się, jak mnie traktujecie. Powiedziałbym, że mną pomiatacie. Ja jestem autystyczny, a wy nieautystyczni. I chory psychicznie też jestem. To, że radzę sobie na studiach (a teraz łatwo mi nie jest) nie zmienia tego.
-
Czy myśicie, że To nie jedyny mój problem, chociaż dość sporo mówiący o mojej nienormalności. Wy nie jesteście świrnięci, a ja tak. Komentarze typu "sam znajdź sobie pracę" bardzo mi się nie podobają. hahaha serio napisz, ze to tylko trolling bycie dewiantem nie uprawnia do renty. Czy więc uważasz, że moim jedynym problemem psychiatrycznym jest pewna obrzydliwa dewiacja seksualna?