Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 084
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Dla mojej mentalności schizofrenicy i autyści to normalni ludzie, dopiero ja jestem świrem (jeżeli stosujemy podział dwustopniowy: "normalny" i świr). Można być chorym umysłowo czy mieć poważne zaburzenia rozwoju, ale nie mieć kociarni we łbie. Na świra trzeba być "naprawdę nienormalnym", także na tle takich osób jak schizofrenicy czy osoby z całościowymi zaburzeniami rozwoju. Moja mentalność raczej w schizofreniku widziałaby więcej złego niż w Aspim. Ja to w ogóle jestem jak "małe bebe", z mentalnością beztroską, mającą troski "w głębokim poważaniu". "Nie zna odpowiedzialności" moja natura. Może też myśleć, że jestem "najnormalniejszym człowiekiem na świecie". Jestem "dno i wodorosty". Myślę, że schizofrenicy cierpią więcej niż ja. Kogoś takiego jak ja może nigdy nie być, czyli przypadłoby mi bycie "nędznym, żałosnym oryginałem". Na świra "proszków" raczej nie ma. Trzeba zaakceptować jego nienormalność. Podobnie jest w przypadku Aspich, którzy mogą być bardzo dyskryminowani ze względu na swoją odmienność od małego. Moja kondycja wyraźnie różni się od tradycyjnej aspijskości. To, co mają zwykli Aspi, jest szablonowe. U mnie jest coś, co ani zwykłej schizofrenii, ani zwykłej aspijskości nie przypomina za bardzo. Moja mentalność "żyje we własnym świecie", nie obchodzi jej dostosowywanie się do społeczeństwa, jest "patologicznie nonkonformistyczna". Zdaje się być "bardzo hedonistyczna" - brak bólu to dla niej podstawa, nie obchodzi ją bycie kochanym przez inne osoby, dla niej jakieś dziecięce zabawy (np. pośmianie się z czegoś głupiego) może być ważniejsze niż więź emocjonalna z inną osobą (której moja schizoautystyczna natura może sobie nawet nie wyobrażać za bardzo).
  2. Mentalnoś może mi "buntować się" przeciwko idei wiecznego potępienia (dla mnie unicestwienie to też forma wiecznego potępienia, nawet wtedy, jeśli wierzą w nie ateiści). Jestem chorym umysłowo świrem (nie chcę tak nazywać innych osób z problemami psychicznymi). "Typowe" religie (czy to katolickie, czy żydowskie, czy muzułmańskie, nawet religie niemonoteistyczne też) wygląda na coś ponad siły mojej natury, obowiązku religijne są dla niej jak piąte koło u wozu i zawalidroga. W kwestii pracy jestem zero. Co dopiero myśleć o życiu zakonnym. Życie zakonne czy kapłańskie W OGÓLE mojej mentalności nie pociąga. Jestem jak ktoś wyraźniej "upośledzony umysłowo", jak to dawniej nazywali. Moja schizoautystyczna natura w religiach widzi dużo nonsensu i zła. Mimo tych trudności chcę być wierzącym katolikiem. Chociaż wizja rzeczywistości, która wyłania się z dawnych poglądów katolików, może być niezwykle przerażająca.
  3. Mojej mentalności niektóre rzeczy w katolicyzmie się nie podobają. Nie podoba jej się idea wiecznego potępienia i wizje dotyczące Piekła. Nie podoba jej się to, na czym ma polegać czyściec. Nie podoba jej się obowiązek robienia rachunku sumienia i wyznawania grzechów. Jestem chory psychicznie i mam całościowe zaburzenie rozwoju, moja natura ma bardzo negatywne zdanie na temat cierpienia, torturowania. Mimo bycia "świrem" chcę być zbawiony na wieki. Ale nie chcę być heretykiem, choć pewne rzeczy wyglądają dla mnie rażąco absurdalnie. Muszę wam wszystkim powiedzieć: nawróćcie się wszyscy na katolicyzm, bo poza Kościołem nie ma zbawienia. Nie chcę tu się śmiać, robić ironii, nie chcę też być wobec kogokolwiek niegrzeczny. Boję się wiecznego potępienia, kar od Stwórcy. Nie chcę ich dla siebie, nie chcę też ich dla kogokolwiek!
  4. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ja powiedziałbym, że żyję w beztrosce i dostatku. Ogólnie rzecz biorąc, jest mi bardzo wygodnie. Gdyby warunki życia były trudniejsze, to mogłoby być ze mną jeszcze gorzej, mógłbym dopuszczać się jeszcze straszniejszych czynów ze względu na swoje słabości. Cierpienie jawi mi się też jako źródło pokus. Na przykład takich pokus, aby być wulgarnym, bluźnić, być zgorzkniałym, kraść (np. wskutek nędzy). Takie życie się mojej naturze podoba - takie, w którym są wygoda i beztroska, w którym nie ma tylu prób, zwłaszcza trudnych prób.
  5. Mogę mieć "przeświadczenie", że jestem wybrańcem Najwyższego, kimś doznającym objawień (np. w kwestii tego, że ktoś będzie potępiony), co wiąże się z "magicznymi" natręctwami (w które nie wierzę). Jest we mnie MNÓSTWO niepokoju religijnego. Od kilkunastu miesięcy doznaję bardzo tajemniczych koincydencji. I myśli, że wiele rzeczy dzieje się tak, abym dostrzegł koincydencję. Dostrzegania koincydencji nie uważam za urojenia, chociaż sprawy związane z koincydencjami bywają bardzo zajmujące. Skąd się biorą te zjawiska? Dlaczego występują? 7.10.2014 miałem mieć wizytę u psychiatry, przełożono ją na 21.10.2014 (pomiędzy tymi datami, 14.10.2014, miałem bardzo koincydentny dzień). Następna wizyta była 27.1.2015. Kolejna była 28.4.2015, i na niej otrzymałem na jednej kartce trzy diagnozy psychiatryczne: F84.5 (zespół Aspergera), F42.2 (zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, mieszane), F21 (zaburzenie schizotypowe). Następna wizyta była 21.7.2015. Ostatnia wizyta umówiona u tej osoby była 8.12.2015. Koincydencje zaczęły się u mnie w drugiej połowie września 2014 roku. Coś bardzo koincydentnego zdarzyło się też osiemnastego dnia dwunastego miesiąca piętnastego roku dwudziestego pierwszego wieku (liczby: 18, 12, 15, 21), był to piątek, a to, co przyniosło koincydencję, wydarzyło się między 17 a 18. Te cztery liczby mają związek z 3, 6, 9 (odpowiednio uporządkowane dają ciąg geometryczny, w którym 21 jest siódmym wyrazem) (te trzy liczby skojarzyły mi się z innym piątkiem w czwartej dekadzie 2015 roku, z czymś, co też miało miejsce między 17 i 18). Zobaczmy na numery w diagnozach psychiatrycznych z 28.4.2015: 84.5, 42.2, 21. Zsumujmy cyfry przed i po kropce: (8+4+4+2+2+1).(5+2) = (12+6+3).(7) = 21.7 Data następnej wizyty ustalonej 28.4.2015 to dwudziesty pierwszy lipca (21.7) tego samego roku! Data wcześniejszej wizyty w stosunku do wizyty z 28.4.2015: 27.1.2015. Dwudziesty siódmy stycznia (27.1). Te same cyfry, co w 21.7! Sumy liczb 27 i 1 i liczb 21 i 7 są równe i wynoszą 28. Ciekawa jest też historia wizyty październikowej (2014 r.)... Miała być siódmego, a była dwudziestego pierwszego... Znowu 21 i 7! Liczby sprzed kropek z diagnoz z 28.4.2015 tworzą ciąg geometryczny (84, 42, 21), a suma tych liczb wynosi 147, czyli 21*7! Sumy cyfr liczb: 21, 42, 84 (3, 6, 12) także tworzą ciąg geometryczny. Suma wyrazów wynosi 21, a średnia tych trzech liczb wynosi 7.
  6. Przed chwilą miałem natręctwo typu: "jeżeli z listy stron do przywrócenia sesji nie otworzę strony z pewnego forum, to pewna osoba mająca poważne trudności życiowe pójdzie do Piekła". Coś w tym rodzaju. I lęk może być odnośnie tego, że miałem objawienie z Nieba, że taka osoba naprawdę będzie potępiona na wieki, że dostałem znak od siły wyższej, który mi o tym oznajmia. Nie wierzę w to. Nie chcę niczyjego potępienia, nie chcę do niczyjego potępienia doprowadzić. Mogę mieć myśli, że mam jakieś szczególne łaski, które oznajmiają ci o losie innych osób (niejedną osobę takie natręctwa posłałyby do Piekła). Mogą mówić, że jestem kimś wyjątkowym, wybrańcem Stwórcy, mam objawienia czy natchnienia duchowe (chociaż np. wizji, głosów nie doświadczałem). Takie natręctwa wyglądają po prostu psychotycznie. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy doświadczyłem wielu dziwnych koincydencji. Ale dawniej tego nie było. A magiczne myślenie było w gimnazjum w niemałej ilości.
  7. Dla mnie to wtulanie się w babcię i głaskanie jej nie jest podniecające seksualnie. Uczucia "seksualne" w mojej mentalności jakoś silnie związały się z kałem, jego odorem. Dzięki temu akt waginalny nie jest dla mnie zbyt atrakcyjny (choć też jest atrakcyjny seksualnie, ale to bodźce związane z obrzydliwościami z dolnej części przewodu pokarmowego są preferowane). "Przyjemność seksualna" kojarzy mi się głównie ze smrodem kału, gazów jelitowych, odbytu atrakcyjnej osoby. Jakby to miało pewne strony - łatwiej dostrzec przez to obrzydliwość grzechów nieczystych. Problem w tym, że moja natura chce żyć w małżeństwie, a wola chce bezżenności dla Królestwa. Nie interesuje mojej natury adopcja dzieci. Jeżeli miałbym mieć potomstwo, to tylko poczęte przeze mnie. Na dodatek jestem świrem i nikt odpowiedzialny nie pozwoliłby tak ułomnej psychicznie i zbzikowanej osobie na małżeństwo czy płodzenie potomstwa. I raczej żadna kobieta nie chciałaby takiego "cymbała" jak ja (nawet Aspijka). Dla mnie umycie się i ubranie się też jest osiągnięciem - dla mojej autystycznej mentalności takie czynności nie mają większego sensu, a przykrości sensoryczne, lęk przed cierpieniem (np. zachorowaniem przez dotknięcie się czegoś brudnego) i problemy religijne ewidentnie pogarszają sytuację. Mam tak wielki zamęt w kwestiach religijnych, że "głowa mała". Jakbym to dokładniej zaprezentował, to chyba jasne byłoby, że nie można mi pozwolić na małżeństwo i rodzicielstwo.
  8. Moja natura chciałaby oglądać wypróżniające się ładne osoby ludzkie płci żeńskiej, bo ją to bardzo ciekawi. A takie nagrania są pornograficzne, oglądanie pornografii to grzech. Dla mnie kobieta, której defekacji nie widziałem na własne oczy, jest atrakcyjniejsza seksualne, bo ma kuszącą dla mojej koprofilnej perwersji tajemniczość seksualną. Jakiś inny mechanizm chciałby "odtajemniczyć" wszystkie kobiety na świecie przez oglądanie ich defekacji, aby nie miały już tej tajemniczości, która jest atrakcyjna dla mojego popędu płciowego. Paradoksalne to. Czyli chciałaby widzieć np. wszystkie koleżanki czy znajome defekujące, najlepiej na żywo, chciałaby też wąchać i dotykać odchody ich wszystkich i widzieć na żywo, jak opuszczają odbytnicę. To w jakimś sensie "kompulsywne". Defekacja NIE jest czynnością seksualną. Przyjemność seksualna związana z kałem, jego zapachem, odgłosami jego wydalania jest nie na miejscu. Problem w tym, że moja natura chce też głaskać, tulić, całować ładnego człowieka płci żeńskiej. Kobiety i dziewczęta bywają BARDZO SŁODKIMI, ŚLICZNYMI STWORZENIAMI. I są osobami, w przeciwieństwie do psów i kotów na przykład. Nie podoba się brak tej "żywej przytulanki" w postaci żony mojej naturze. Ostatnio zdarza mi się wtulać w babcię (mam nadzieję, że to nie jest coś nieczystego, grzesznego) i głaskać ją po głowie (ma ponad 70 lat). Nie jest w wieku prokreacyjnym. Babci zdarza się "robić za żywą przytulankę dla mnie". Pojawia się w mojej naturze chęć wzięcia babci na kolana także, a to wygląda niedobrze. Z czym to się wiąże? Co czuje rodzic, gdy bierze dziecko na kolana? Babcia jest kobietą, a słowo "kobieta" kojarzy mi się raczej bardzo pozytywnie - z Błogosławioną Dziewicą, Matką Zbawiciela. Jej wizerunki bywają bardzo piękne, ale mimo tego piękna prześliczna postać kobieca na nich przedstawiona nie posiada atrakcyjności seksualnej!
  9. Mentalność może próbować nawet wątpić w defekację u jakiegokolwiek innego człowieka poza mną. A odgłosy defekacji, jej zapach, może uważać za dzieło upadłych aniołów - bo jak to mój bliźni miałby kał wydalać czy gazy jelitowe usuwać ze swojego organizmu przez odbyt? Nie wierzę w te idee. W każdym razie defekacja i odór z nią związany może symbolizować dla mentalności to, co najgorsze - grzech. Defekowanie może kojarzyć się z byciem bydlęciem czy ladacznicą (osobą bardzo upokarzającą swoją godność). Defekacja "kojarzy się z bardzo negatywnymi rzeczami". Kał jest popularnie nazywany "nieczystościami", dla mnie kał może być symbolem grzechu (zwłaszcza nieczystego). Kał jest śmierdzący, brzydki, wiążą się z nim wstydliwe odgłosy, grozi zakażeniem. Kał jawić się może jako "materialny obraz grzechu". Kał pochodzi z wnętrza ciała ludzkiego, z wnętrzności. Kał jest tym, co wychodzi z wnętrzności ludzkiego ciała, nie tym, co do nich wchodzi. Grzech wychodzi z wnętrza ludzkiej duszy i czyni człowieka nieczystym. Kał wychodzi z wnętrza ludzkiego ciała i zwany jest nieczystościami.
  10. Problem z moją naturą jest też taki, że BARDZO chciałaby mieć żonę. Chciałaby cały czas być z żoną, do swojej śmierci. Chciałbym mieć tylko jedną żonę w życiu, jeśli w ogóle, tylko jedną osobę, z którą bym współżył (zresztą współżyć chciałbym tylko dla ŚWIĘTEJ prokreacji - po to, aby dać Królestwu Niebieskiemu nowego człowieka na wieczność). Mam taką dobrą ideę na temat prokreacji, a ze względu na chorobę umysłową nie wyglądam na kogoś, komu można byłoby powierzyć prokreację, zdecydowanie. Bezżenność mojej naturze się EWIDENTNIE nie podoba, a takiego świra po prostu nie wolno dopuścić do małżeństwa, bo mógłby np. żonę i potomstwo męczyć przez swoje objawy. Jeżeli ktoś miałby pójść do piekła, to po co w ogóle miałby się poczynać? Dla mnie to bez sensu. Jeśli ktoś miałby cierpieć na wieki czy być unicestwionym, to nie powinien się w ogóle poczynać. Nieskończone cierpienie czy unicestwienie jawi mi się jako coś skrajnie bezsensownego i skrajnie złego. Prokreacja jawi mi się jako coś niezwykle pięknego. Coś, czemu należy się szacunek, co jest darem i łaską od Stwórcy, czymś wyjątkowo pięknym w całym stworzeniu. Gdyby nie było grzechu pierworodnego, to czynności zwane seksualnymi nigdy nie byłoby grzeszne. Wierzę, że wtedy każde współżycie prowadziłoby do prokreacji, zaś sam fakt dokonania prokreacji byłby czymś bardzo chwalebnym dla człowieka i czymś zasługującym. Prokreacja jest w życiu doczesnym, nie wiecznym. Prokreacja oznacza współudział w stworzeniu nowej osoby! To coś bardzo odpowiedzialnego i pięknego!
  11. Dla mnie obrzydliwością jest fakt wydalania przez ładne istoty (np. dziewczęta i kobiety) kału, gazów jelitowych, moczu. Takie rzeczy mogą mi się kojarzyć z zachowaniem bezrozumnego bydła. Nie chciałbym, aby moja żona zachowywała się jak śmierdząca krowa, takie zachowanie byłoby też upokarzające dla jej godności. Krowa "załatwia się" "gdzie popadnie". Moje koprofilne poglądy wyglądają jak traktowanie kobiety jako nędznej krowy, co dostarcza nawozu naturalnego. Koprofilia może mi wyglądać na zrobienie "bydlęcia" z drugiej osoby. Bardziej upokarzająca dla mojej sytuacji jawi się sytuacja, w której kał wychodzi z organizmu człowieka, a nie taka, w której cudzy kał trafia na ciało innego człowieka. Defekacja w ogóle nie pasuje mi do dziewczęcia czy kobiety. Mogę mieć "urojenia", że kobiety nie defekują, nie wydalają gazów jelitowych, z regionu ciała pomiędzy udami i plecami nigdy nie wydobywa im się smród. Moja mentalność nie chce zaakceptować kobiecej fizjologii. Defekacja może wyglądać na coś, co robi z kobiety "nędzne bydlę" i pozbawia ją szacunku. Mentalność "może myśleć", że tylko nierządnice defekują (nawet "może przypisywać" prostytutkom częste i szczególnie śmierdzące defekowanie). Defekacja kojarzy jej się z czymś bardzo upokarzającym. Dla niej defekacja może być tym, co najbardziej upokarza kobiece ciało. Kał dla mnie jawi się jako symbol grzechu. Odchody, fekalia mają wstrętne skojarzenia.
  12. Niedawno zauważyłem pewną koincydencję związaną z "g*****". Skojarzyły mi się polskie nazwy dwóch miast mających ok. 300 - 350 tys. mieszkańców, leżących nad tą samą rzeką i na obydwu jej brzegach, na bardzo podobnej czy tej samej długości geograficznej (zależy, które punkty w ich granicach będą porównywane). Chodzi o litewskie Kowno i białoruskie Grodno, dwa duże miasta nad Niemnem. Skojarzyły się ze słowem "g***o". Słowo to ma pochodzić od "zapomnianego" słowa oznaczającego krowę lub byka (obecne nieładne słowo miało ponoć dawniej oznaczać "odchody krowie", obecnie jest wulgaryzmem oznaczającym każde odchody, powszechnie występującym w językach słowiańskich (pisownia i wymowa różnią się, chodzi zwłaszcza o dwie pierwsze głoski - "g" czasem mutuje w "h" (np. w czeskim), w polskim jest "ó" wymawiane jako , ale w innych językach jest raczej "o")). W ostatnim czasie oglądałem filmy przedstawiające defekację krów. Bydło robiło tzw. "krowie placki", na filmach czasem było słychać, jak papkowate odchody upadają. O co chodzi z nazwami miast? Zmieniając w nazwie miasta litewskiego pierwszą głoskę nieznacznie (udźwięczniając ją), otrzymamy słowo, które wygląda jak polski wulgaryzm na kał bez kreski nad jedną z liter (czyli "Go***")! A wymieniając czwartą literę nazwy miasta białoruskiego na trzecią literę nazwy miasta litewskiego oraz ubezdźwięczniając pierwszą literę nazwy miasta białoruskiego otrzymamy wyraz "Krowno"! Skoro "***no" miało oznaczać "odchody krowy" pierwotnie (od rzeczownika gów (lp. D. gowi) oznaczającego krowę (miał być też wyraz gów (lp. D. gowia), oznaczający byka) (http://grzegorj.w.interiowo.pl/popraw/zmnort.html)), to "wymyślił mi się" neologizm "krowno" także oznaczający "odchody krowy"! Od słowa "krowa" można byłoby utworzyć wyraz "krowno" oznaczających "odchody krowy". Można byłoby też utworzyć wyraz analogiczny do gów - krów. Słowo krów (czy krow) (lp. D. krowi) oznaczałoby "osobnik bydła domowego płci żeńskiej", a słowo krów (czy krow) (lp. D. krowia) oznaczałoby "osobnik bydła domowego płci męskiej). Już dawniej w myślach miałem rosyjskie zdanie (nie wiem, czy poprawne): "все видели мое г***о", co miało oznaczać: "wszyscy widzieli moje g***o" (była to utworzona w mojej mentalności "parafraza" pewnej piosenki po rosyjsku, którą słyszałem nieraz ponad dziesięć lat temu). I myśli z tym związane są koincydentne czy "odniesieniowe": że te dwa miasta specjalnie się tak nazywają, żebym miał koincydencję czy żeby można było ją dostrzec! Że specjalnie: - Kowno i Grodno mają (w zasadzie) tę samą długość geograficzną - mają podobną wielkość (przedział 250 000 - 500 000 mieszkańców) - leżą nad tą samą rzeką (Niemen) - leżą na obydwu brzegach Niemna (odcinek łączący te miasta można nazwać "środkowym" biegiem rzeki) - krajobraz w ich okolicach jest podobny - mają polskie nazwy, które umożliwiają zaistnienie tej koincydencji z krowimi odchodami
  13. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ja powiedziałbym, że ogólnie żyje mi się bardzo wygodnie. Warunki życia generalnie mam bardzo dobre.
  14. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Mam też przemyślenia, że inni z chorobami psychicznymi cierpią więcej ode mnie. U mnie to jakby beztroska i wygoda. Ale rak jest dla mnie czymś gorszym niż bycie schizofrenikiem. W znoszeniu bólu fizycznego jestem "noga". Nawet obcinanie włosów sprawiało mi problem (okropne uczucie włosków na skórze). Podczas kąpieli woda łatwo staje się za zimna lub za ciepła. To "straszne" uczucie.
  15. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Moja mentalność może mieć podobne przemyślenia. Moje cierpienia to pikuś wobec tego, co mają inni (np. nowotwory, nędza w Afryce na przykład), w związku z tym mam myśl, że jestem bardzo małym człowiekiem, który jest "nieodpowiedzialny" i żyje w wygodzie. A zazdrość to w ogóle grzech. Mentalność widzi autystyczność jako zaletę ułatwiającą wygodne życie raczej (nie ma tej potrzeby bycia kochanym, łagodniej się znosi np. śmierć dziadka). Jest "beztroska w podejściu do rzeczywistości".
  16. Ja wrażenia, że najbliżsi podsypują coś do moich posiłków, nie mam. Ale mam jeszcze gorsze idee, "w ogóle oderwane od rzeczywistości". Wciąż nie mam diagnozy schizofrenii.
  17. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ja też nie odczuwam przywiązania do matki. Może to "psychopatycznie" zabrzmi, ale moja mentalność mogłaby się ucieszyć w pewien sposób z tego, że zginęłaby - bo coś się dzieje. Chociaż wolitywnie oczywiście nie chcę nieszczęścia. Dla niej "fajne" może być to, jeżeli coś się dzieje. U mnie tak nie ma. Nie pytam mamy o zgodę na pójście do toalety. Może "bardziej żyję w swoim świecie"? To dobrze, że nie jestem tak bardzo zależny od matki. Ale z podejmowaniem decyzji to mam problem.
  18. Dla mnie to jest to samo, co u mnie - AUTYZM. "Schizoidalność" to za słabe określenie na kondycję obecną u mnie czy u ciebie. Ja też nie mam raczej wyobrażenia na temat bycia kochanym, czy niekochanym. Moja natura "jakby tego nie miała w sobie", nie znała takich doznań. Widzi w tym zaletę, autyzm jawi się jej jako coś pozytywnego, znieczulającego na pewne przykrości, sprawiającego, że ma się "o jedną potrzebę mniej". Nie oznacza to, że nie lubię przytulać słodkich stworzeń, jak kotki czy pieski. Niestety, mam też pociąg płciowy (do płci żeńskiej). Ten autystyczny talent może zdawać się być też związany z "oderwaniem od rzeczywistości", takim beztroskim dziwactwem. Jakby natura "nie miała modułu do normalności" w moim przypadku. Wygląda na to, że mark123 ma to samo - dla jego psychiki sfera normalnych więzi ludzkich zdaje się nie mieć znaczenia.
  19. Potrzeb bycia kochanym czy nawet typowego posiadania przyjaciół bądź akceptacji innych jakoś za bardzo również nie doświadczam. Lęku przed przywiązaniem się do innych jakoś bardzo nie czuję. Moja mentalność nie "zawraca sobie tym głowy za bardzo". Ale widzi też pozytywne aspekty swojego autyzmu - większa odporność (a może wręcz nieczułość) na to, co dla przeciętnego człowieka może być załamujące. Interakcje społeczne moja natura lubi, jeżeli są takie, jakie jej się podobają. Długo mógłbym "nawijać" o tym, co mnie interesuje. Dostosowywanie się do społeczeństwa jest dla mojej autystycznej mentalności czymś, o czym nie myśli, za bardzo to jej na myśl nie przychodzi.
  20. Chyba mam podobnie... Socjalizacja jakoś nie interesowała mojej natury od dzieciństwa.
  21. Przyjemność seksualna to zabójczy jad szatana, którego podstęp polega także na kuszącej zmysłowej rozkoszy. Owoce tej rozkoszy są wstrętne. Przyjemność seksualna i pociąg płciowy w ogóle nie powinny istnieć. Do tak kategorycznych wniosków doszedłem. To degradujące, że mężczyzna patrzy na kobietę nie jak osoba na osobę, ale "niczym byk na krowę". Przez libido mnóstwo nieszczęść spadło na ludzi. Gwałty, cudzołóstwa, aborcje, nieszczęścia w rodzinach...
  22. Dla mnie pogląd, według którego świadomość ludzi została stworzona z materii i przez przypadek, by kiedyś być unicestwioną, a nie z dobroci i miłości Kogoś większego niż to, co fizyczne po to, aby trwać bez końca, jest głupi i bez sensu. I smutny, "beznadziejny" także.
  23. Jakoś odrzucenia się nie boję i nie bałem. Moja potrzeba relacji z ludźmi natomiast jest jednostronna i nietypowa. Bycie kochanym nie obchodzi jakoś mojej natury. Ma większe problemy niż zawiązywanie relacji międzyludzkich.
  24. take

    Zbiegi okoliczności

    Z tym się zgadzam.
  25. take

    Zbiegi okoliczności

    To nie numerologia, tylko znajdowanie koincydencji, prawidłowości. Siódemka i dwunastka to liczby, które szczególnie kojarzą mi się z religią. 84 = 7*12 21 = 7 + 7 + 7. 84/21 = 4 21 + 42 + 84 = 147 = 21*7 Liczby: 21, 42 i 84 tworzą ciąg geometryczny: 21 = 21*(2^0) = 21*1 = 21 42 = 21*(2^1) = 21*2 = 42 84 = 21*(2^2) = 21*4 = 84 Sumy cyfr liczb: 21, 42, 84 też tworzą ciąg geometryczny! 2 + 1 = 3 = 3*(2^0) = 3*1 = 3 4 + 2 = 6 = 3*(2^1) = 3*2 = 6 8 + 4 = 12 = 3*(2^2) = 3*4 = 12 Iloczyn pierwszych wyrazów tych dwóch ciągów geometrycznych (21 i 3) daje 63. 21*3 = 63 = 9*7 6 + 3 = 9 I tu te trzy cyfry, których nie było w datach: 27.1.2015, 28.4.2015, 21.7.2015, 8.12.2015, właśnie się pojawiły. Suma cyfr 6 i 3 to 9.
×