Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 076
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Nie uważam, żeby wyprali mi mózg. Kobieta powinna być anielska. Nie rozpustna, nie "śmierdząca", nie brzydka. Nie chciałbym, aby ciało mojej żony "produkowało kupę". I to śmierdzącą "kupę". Nie chciałbym też, aby produkowało ono "bąki", i to śmierdzące bąki. Nie chciałbym, aby cuchnęło jej z odbytu, pośladków czy okolic. Nie chciałbym, aby starzała się, aby traciła piękno. Nie chciałbym, aby z jej ciała wydobywał się jakikolwiek nieprzyjemny zapach.
  2. Moja sytuacja przypomina mi jakiś podstępny rodzaj dereizmu (z http://www.blogpsychologiczny.pl/2014/03/dereizm.html: dereizm - objaw psychotyczny, polegający na nieliczeniu się z rzeczywistością i ignorowaniu panujących w niej warunków, stawianych przez nią wymagań, itd. Wyraźny w poważnych chorobach psychicznych (częsty w schizofrenii), kiedy chory żyje swoim własnym życiem, w swoim własnym świecie, nie zwracając uwagi na otoczenie i zachodzące w nim zjawiska). Natura jakby "buntuje" się przeciwko rzeczywistości, ma "w głębokim poważaniu" wymagania rzeczywistości i nie chce sobie nimi zawracać głowy. Już od dzieciństwa mam "podobnie", taka "beztroska", niedostosowana do świata natura. To może też wpływać na to, że żyje mi się tak wygodnie. Moja natura nie widzi w pracy źródła utrzymania i nawet nie chce w niej tego widzieć, zamiast tego widzi w niej formę terapii, zajęcia, rutyny, możliwość robienia czegoś dobrego, wzbogacania siebie i rodziny - ale NIE coś, od czego zależy moje utrzymanie! Z jednej strony to dobrze, że moja natura ma jakby jedną troskę mniej.
  3. take

    Koty domowe

    Ja ze swoją naturą jestem też w pewnym sensie jak mruczek :) Osoby z zespołem Aspergera bywają porównywane do kotów, jest taka książka "wszystkie koty mają zespół Aspergera". Moja natura jest taka "niezależna", nie obchodzi ją dostosowanie się do innych, "socjalizacja"... Powiedziałbym też o sobie, że "mam kota w głowie" - ale ta metafora nie dotyczy zespołu Aspergera, tylko innego problemu z psychiką.
  4. Może być u mnie wewnętrzny konflikt między (niestety niemałym) pragnieniem bycia cielesnego z kobietą (nie musi chodzić tu tylko o czynności seksualne) i osobliwie zboczonymi skłonnościami (które są ewidentnie wbrew tabu, wstydliwości i skromności dotyczącej anatomii) a tradycyjnym podejściem religijnym, mającym bardzo surowe zasady dotyczące skromności (np. zakazujące nawet patrzenia na pewne części ciała, bardzo bojące się grzechu pod groźbą niewyobrażalnie straszliwych kar). Natura źle myśli o tym tradycyjnym podejściu, jawi jej się jako nieefektywne czy wręcz szkodliwe, także przez to, że przez "narzucanie tajemniczości" wobec anatomii i fizjologii może ono "podsycać pożądliwości", nasilać je, podnosić atrakcyjność seksualną - dla mojej natury tabu i tajemnice dotyczące anatomii i fizjologii zdają się ZWIĘKSZAĆ atrakcyjność seksualną, atrakcyjność osób płci przeciwnej związaną z libido, z "seksualnością". Mentalność ogólnie ma BARDZO złe zdanie o tradycyjnym podejściu religijnym. Dla niej nie wydaje ono dobrych owoców za bardzo, tylko straszy ludzi. Dla mentalności może się ono jawić jako zacofane. Wszelkie narażanie się na uczucia i reakcje seksualne (np. wzwód) może być uważane w nim za grzech, nawet ciężki(?) - zbyt dokładnie nie jestem zaznajomiony. Mojej mentalności bardzo nie podoba się taki lęk przed sytuacjami mogącymi wzbudzać pożądanie - mentalność chce mieć kontakt z tym, co dla jej zboczenia wzbudza pożądanie, ale nie chce przy tym akceptować tych pokus. W mojej sytuacji oglądanie ładnych, nagich, defekujących kobiet (także na żywo) jawi się jej nie jako grzeszne narażanie na grzech, uleganie rozpuście czy poniżanie tych kobiet, siebie bądź kogokolwiek, ale jako leczenie, terapia, nauka. Przyjemność seksualna, pożądliwość zmysłowa z tym związana jest ODRZUCONA przeze mnie jako coś nieczystego, grzesznego. Brak kontaktu z kobiecą anatomią i fizjologią bywa dla mojej natury "niewygodny", "dyskomfortowy". Doszedłem też do wniosku, że wierności małżeńskiej nie można budować na libido, na chuci, na przyjemności seksualnej. A owa "tajemniczość" jawi mi się jako "w pewnym sensie obłudne" "jakby budowanie na chuci", które na dodatek może być źródłem dyskomfortu i nasilać popęd seksualny, nasilać atrakcyjność seksualną! Natura chce "konfrontacji" z tym, co jest dla niej atrakcyjne seksualnie także dlatego, aby "odtajemniczyć" kobiety, obniżyć ich atrakcyjność seksualną przez brak "tabu wzbudzającego pożądanie" (które według mentalności dotyczy samego widoku czy nawet dotykania genitaliów, pośladków i odbytu, piersi i sutków, wydalin).
  5. Niedoścignionym wzorem kobiecości jest Niepokalana Dziewica. Jest najbardziej kobiecą istotą, jaka istnieje. Na niektórych przedstawieniach jest ona niezwykle śliczna, słodka i piękna, ale jest mimo tego pozbawiona atrakcyjności seksualnej (która to atrakcyjność wiąże się z nieczystością). Nie ma w niej brzydoty wizualnej, węchowej i innej. Chciałbym, aby wszystkie kobiety były niepokalane, bezgrzeszne, czyste, bez brzydoty. W swojej żonie chciałbym na pewien sposób widzieć Dziewiczą Matkę. W związku z tym nie chciałbym czuć do żony popędu płciowego. Chciałbym, aby żona była piękna, bo i Matka jest piękna. Jest we mnie duża chęć przytulania się do kobiety. Zdarzało mi się dość sporo przytulać do babci w ostatnich tygodniach. Nie było to dla mnie seksualne. Ale czułem chęć wzięcia babci na kolana, może ze słodyczy, a nie z rozpusty... Oczywiście nie chciałbym mieć uczuć seksualnych do babci. Mojej naturze "strasznie" nie podoba się życie w celibacie. Chciałaby mieć "żywą figurę Matusi" w postaci własnej żony. Kobieta jawić mi się może jako "niezwykle" słodka istota. Bardzo słodko wyglądać może dla mnie zewnętrzna cielesność osób płci żeńskiej.
  6. Fragment z http://www.gwaltownik.pl/?p=841 (z własnymi wyróżnieniami):
  7. A co, jeśli żonie cuchnęłoby z odbytu czy genitaliów? Co, jeśli wydalałaby z odbytu coś, co ma nieprzyjemny zapach (niezależnie od stanu skupienia tego, co się wydala z odbytu)? I jeszcze do tego temu wydalaniu towarzyszyłyby wstydliwe odgłosy? Jak do tego podejść? Moja natura widzi w tym coś "haniebnego", ewidentnie zaprzeczającego kanonowi piękna. Jak potraktować taką kobietę? Krowie czy kotu coś takiego natura może jeszcze "odpuszczać" w pewnym sensie, bo krowa i kot nie są osobami? Ale człowiek, i to płci pięknej, istota osobowa? Ma ciało, z którego wydobywa się odór? To smutne... Dla mnie to wydobywanie się odoru z ciała, zawstydzające odgłosy to skutek grzechu pierworodnego Adama i Ewy. To coś ewidentnie nieładnego, co nazwałbym rodzajem choroby, która dotknęła ludzkość po grzechu pierworodnym. Dlaczego tak bardzo jej się nie podoba życie w celibacie? A czy takiej osobie można powierzyć spłodzenie i wychowanie potomstwa oraz wypełnianie innych obowiązków małżeńskich? Gdyby nie było grzechu, to prokreacja byłaby uporządkowana. Nie byłoby pożądliwości. Na podstawie objawień jednej z błogosławionych Kościoła Katolickiego uważam, że akt małżeński byłby bardzo różny od istniejącego obecnie, po grzechu - nie wiązałby się z penetracją genitalną, byłby odbywany w stanie nadprzyrodzonym i ekstazie, związany byłby z cielesnym ściskaniem się męża i żony. Jakbym mógł, to wolałbym odbyć taki akt małżeński, aby począć potomstwo. Obecnie akt małżeński wiąże się z penetracją kobiecej pochwy przez męskie prącie, aby doszło do zapłodnienia, plemnik pochodzący z organizmu męża musi połączyć się z komórką jajową z organizmu żony. Podczas wytrysku do pochwy trafiają miliony plemników, a raczej tylko jeden ma szansę na zapłodnienie. Dla mnie to wygląda bardzo niedoskonale. Po co takie mnóstwo plemników, skoro wystarczy jeden, aby począć nowe życie? Gdyby nie było grzechu, to musiałoby być bardzo inaczej - taka sytuacja jest wysoce nieuporządkowana. Posiadanie potomstwa, bycie w małżeństwie, odbycie zjednoczenia cielesnego powinno być czymś chwalebnym. Nie interesuje mnie współżycie nie dla prokreacji, także waginalne. "Seks" analny i oralny to obrzydliwość profanująca i hańbiąca człowieka, zwłaszcza ten pierwszy rodzaj współżycia jest upokarzający, bo nasienie trafia tam do końcowego odcinka jelita grubego, którym wychodzi stolec, który jawi mi się jako "zmysłowy symbol grzechu". Stosunek doustny też jest obrzydliwością, choć analny jest jeszcze gorszy (trudno opisać jego brzydotę). Nie chcę "seksu" w ogóle. Współżycie waginalne między małżonkami po to, aby dać Stwórcy nowego człowieka, który na wieki będzie w Królestwie Niebieskim, to nie "seks"! Myślę, że samo współżycie waginalne może być karą na ludzkość za grzech, a jedynymi ludźmi, który po grzechu pierworodnym miał się począć nie w wyniku aktu waginalnego, są Dziewica Niepokalana i Jej Syn, większy od niej także jako Człowiek. In vitro, sztuczne zapłodnienie też nie jest zgodne z naturą.
  8. Pociąg płciowy mi dokucza. Mojej naturze nie podoba się celibat, co niestety może ogólnie jej podcinać skrzydła... Chce ona widzieć niestety intymne części ciała. Chodzi o sam widok. Nie podoba jej się to tabu. Mojej słabej naturze nie wymagają się surowe wymogi dotyczące skromności stroju. Mogę mieć radykalniejsze idee mówiące, że najlepiej byłoby, żeby wszyscy ludzie chodzili nago i "załatwiali" swoje potrzeby publiczne tak, aby każdy mógł to zobaczyć (np. jak wygląda defekacja, nawet biegunkowa, bezpośrednio). Nie podoba jej się tabu dotyczące anatomii i fizjologii. "Posądza" to tabu o nasilanie(!) libido. Dla mnie kobieta, której genitalia, odbyt, defekację, sutki, wydalanie moczu widziałem, jest mniej pociągająca seksualnie, bo nie ma owej tajemniczości związanej z intymnymi częściami ciała i fizjologią! Może się stawać niczym rodzona córka, którą rodzic musi przewijać w młodości, co wymaga kontaktu wzrokowego i dotykowego z intymnymi częściami ciała, widoku wydalin. Ładni ludzie płci żeńskiej jawią się mojej naturze jako "szczególnie słodkie istotki". Nie podoba jej się to, że co noc w łóżku "nie mam" takiej "słodziutkiej istotki" U kota, który też nierzadko jest słodką istotą, łatwiej mi zaakceptować wstydliwą fizjologię (kał, gazy jelitowe, mocz) niż u człowieka. Ale kał, gazy jelitowe, nieprzyjemny zapach z ciała u kobiety? To wygląda absurdalnie, paradoksalnie - taka śliczna istota, a tak nieładnie pachnie... Odór z odbytu może wydawać mi się czymś szczególnie upokarzającym dla kobiety. Gorzej może myśleć o posiadaniu nieprzyjemnego zapachu z odbytu przez kobietę niż nieprzyjemnego zapachu z ust. Nie chciałbym, aby mojej żonie cuchnęło z odbytu. Nie chciałbym, aby wydalała cuchnące stolce i cuchnące gazy jelitowe, chciałbym, aby takich zawstydzających czynności nie doświadczała (nie chciałbym też oczywiście, aby nagromadzenie gazów trawiennych czy mas kałowych wewnątrz ciała jej zaszkodziło czy sprawiało przykrość).
  9. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Nie przypominam sobie, abym kiedyś w życiu doświadczył ataku paniki. Ja ogólnie mężczyzn "boję się" bardziej niż kobiet, bo są silniejsi, zdają się być agresywniejsi i niebezpieczniejsi.
  10. Tak, i to po tylko jednym spotkaniu, bez powtórnej komisji. W kwestiach związanych z seksualnością jest u mnie niewesoło. Mogę mieć trudności z pogodzeniem się z tym, że ludzie wydalają kał, gazy jelitowe, że to, co oni wydalają przez odbyt, cuchnie. Wolałbym, żeby nie byli oni dotknięci czymś, co jest niemiłe i upokarzające, a wydalanie cuchnących rzeczy przez odbyt jawi mi się jako coś wyraźnie zawstydzającego człowieka. Mam koty we łbie na ten temat. Moja natura niestety chętnie by sprawdziła to, czy ładne kobiety mają odbyt, z którego cuchnie, wąchając im wszystkim odbyt, chciałaby umieścić nos przy ich obycie i sprawdzić, czy jest smród, czy nie ma zapachu... I czy w ogóle mają odbyt... Może "negować" istnienie wnętrzności, organów wewnętrznych w ciałach ludzi (zwłaszcza u (ładnych) osób płci żeńskiej). Denerwuje ją to tabu, ta tajemnica. Chciałaby widzieć na żywo nagie kobiety wydalające stolce i móc sprawdzić, jaki stolce owych nagich kobiet mają zapach. Chce wiedzieć, jak wyglądają najintymniejsze części ciała kobiet i jak wygląda wykonywanie przez nie potrzeb fizjologicznych - nie podoba jej się to, że nie wie tego. Ta tajemniczość, co gorsza, może podnosić atrakcyjność seksualną kobiet (ta kobieta, której genitaliów, odbytu, pośladków, defekacji, wydalania moczu, sutków nie widziałem, przez posiadanie owej tajemnicy jawi się mojej naturze jako atrakcyjniejsza seksualnie, bo ma przede mną coś do ukrycia ). Tu widzę też sporo schizolskiej ambiwalencji i ambisentencji. W ogóle ma jakiś świrowski stosunek do rzeczywistości. Jeżeli miałbym wybierać między wzięciem za żonę ładnej kobiety, której cuchnie z odbytu, cuchnie z okolic odbytu, cuchnie z bruzdy pośladkowej, cuchnie z narządów i okolic intymnych, takiej, która wydala cuchnący kał i wydala cuchnące gazy jelitowe, a takiej, której nigdy nie cuchnie z odbytu, nigdy nie cuchnie z okolic odbytu, nigdy nie cuchnie z bruzdy pośladkowej, nigdy nie cuchnie z pośladków, nigdy nie cuchnie z okolic intymnych, takiej, która nigdy nie wydala kału (zwłaszcza cuchnącego) i nigdy nie wydala gazów jelitowych (zwłaszcza cuchnących), to wybrałbym taką kobietę za żonę, której nigdy nie cuchnie z odbytu, nigdy nie cuchnie z okolic odbytu, nigdy nie cuchnie z bruzdy pośladkowej, nigdy nie cuchnie z pośladków, nigdy nie cuchnie z okolic intymnych, taką, która nigdy nie wydala kału (zwłaszcza cuchnącego) i nigdy nie wydala gazów jelitowych (zwłaszcza cuchnących). Moja natura chciałaby, aby wszystkie kobiety pasowały do tego drugiego opisu (tego na zielono).
  11. Ja wierzę też, że fizjologia związana z wydalaniem z układu pokarmowego i moczowo-płciowego nie dotyczyła Chrystusa i Maryi. Defekacja, wydalanie gazów jelitowych, miesiączka, polucje, wydalanie moczu - te czynności uważam za karę na świat ziemski, świat materialny (nie tylko na ludzi, ale i na zwierzęta) za upadek pierwszych ludzi, którzy mieli nie grzeszyć, nie zerwać owocu z drzewa poznania dobra i zła, nie znać zła, lecz panować nad zwierzętami i czynić sobie ziemię poddaną. Przez grzech utracili dary nadprzyrodzone, łaski nadprzyrodzone, i wskutek tego zamiast tego, co nadprzyrodzone, światem widzialnym zaczęły rządzić prawa fizyki, nie było już tej cudownej, ewidentnej obecności działania Stwórcy, jak to było w świecie bez grzechu prarodziców.
  12. take

    Koty domowe

    Koty to w ogóle takie słodkie z wyglądu istoty. Niemal każda część kociego ciała potrafi mieć swoją słodycz: pyszczek, wibrysy, uszka, łebek, tułów, łapki, ogonek, futerko... Kot może być miły w dotyku. Jego miauczenie i mruczenie też może być słodkie i miłe. Obserwowanie kota, jak je czy śpi (np. w koszyczku) też może wzbudzić słodycz. Ale gdy kotek udrapie, to już miłe raczej nie jest... Tak samo nie jest miły kontakt z wydalinami tego słodkiego zwierzątka. Mimo tego kicie to i tak istoty sprawiające miłe wrażenie. "Jedne ze słodszych istot, które chodzą po ziemi".
  13. Człowiek nie ma pierwiastka boskiego. Człowiek jest stworzeniem bożym, został stworzony przez Boga z nicości. Człowiek ma swój początek, człowiek ma początek swojego istnienia. Bóg, natura Boska, początku nie ma.
  14. Brak przyjaciół jakoś mi nie przeszkadza zbytnio, może to przez "skrajnie egoistyczną i hedonistyczną" naturę, dla której potrzeby niższego rzędu (jak wygoda, bezpieczeństwo, jedzenie, picie, spanie) są "szczególnie" ważne. Bycie kochanym czy niekochanym przez osoby (np. rodziców) moja natura ma, pospolicie mówiąc, "w nosie" i uważa tę cechę za POZYTYWNĄ, bo jest o jedno zmartwienie mniej, o jedna potrzeba mniej (a brak bycia kochanym może u wielu ludzi być przyczyną wyraźnych cierpień).
  15. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Może w twojej mentalności jest jakby urojenie, że ojciec chce cię skrzywdzić, odporne na twoją argumentację i ocenę krytyczną? Czyli że coś sobie jakby "wymyśliło", iż ojciec chce ci zrobić krzywdę, i nie ustępuje mimo krytycyzmu wobec niego?
  16. Dla mnie problem stanowią takie czynności jak dbanie o wygląd i mycie się. Moja natura nie lubi czynności z tym związanych także dlatego, że mogą wiązać się z tak znienawidzoną przez nią niewygodą (np. za zimną czy za ciepłą wodę lub niewygodnymi ubraniami). "Niebezpieczeństwa" związane z brudem (np. przy zakładaniu ubrań, które leżały na czymś brudnym) też zniechęcają do dbania o wygląd i mycia się. Ogólna "powolność" (która na dodatek zdaje się być nasilona przez kurację farmakologiczną) i skrajnie egocentryczna oraz wygodnicka natura mająca, mówiąc pospolicie, "w nosie" dostosowywanie się do innych też nie sprzyjają zajmowaniu się wyglądem i myciem się. "Strach" religijny, "strach" przed cierpieniem "mocno" działa na moją nieprzystosowaną do świata naturę. Koincydencje potrafią być bardzo pochłaniającym zagadnieniem, podejrzewam, że mogą być one ukrytymi cudami i "rodzajem objawień nadprzyrodzonych" (rodzajem dopustów Opatrzności, znakami wskazującymi na istnienie tego, co nadprzyrodzone).
  17. NIE mam "zaburzenia osobowości" (co nie oznacza, że w sferze osobowej nie występują u mnie znaczne nieprawidłowości). MAM autyzm. MAM chorobę psychiczną. Nie jestem TYLKO zaburzony psychicznie, a chory umysłowo. Powiedziałbym też, że MAM upośledzenie umysłowe (chociaż nie mam niepełnosprawności intelektualnej). Do wykonywania pewnych zadań nie mam naturalnych predyspozycji (np. do tego, aby być żołnierzem czy górnikiem). Bez "forów" i "taryfy ulgowej" moja jakość życia byłaby gorsza.
  18. Co, jeżeli ktoś ma tylko diagnozę zaburzenia schizotypowego? Czy samo F21 powinno wystarczyć do uzyskania jakiegokolwiek niepełnosprawności? Fragmenty z http://www.mops.katowice.pl/node/234: Nie jest tu napisane, że "zaburzenia psychotyczne" muszą mieć co najmniej umiarkowany czy znaczny stopień (nasilenia), w przeciwieństwie do upośledzenia umysłowego, zaburzeń nastroju czy całościowych zaburzeń rozwoju, które według tego tekstu muszą mieć co najmniej umiarkowany stopień czy umiarkowany stopień nasilenia. Czy F21 - zaburzenie schizotypowe, zaburzenie typu schizofrenii - też zalicza się do zaburzeń psychotycznych?
  19. Myślę, że w USA mogłoby być tak, że nie zdiagnozowaliby mi ani całościowego zaburzenia rozwoju (zespołu Aspergera czy zaburzenia ze spektrum autyzmu), ani schizofrenii czy nawet schizotypii. Mogliby stwierdzić, że to przypadek zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego, zaburzenia preferencji seksualnych (nieczysty problem, z lubieżnością, ale też jest ważny w moim przypadku) i zaburzenia uczenia się pozawerbalnego, może ze schizoidią (schizoidalnym zaburzeniem osobowości). Czyli zamiast w kategoriach całościowych zaburzeń rozwoju (F84) i chorób psychicznych (F2x), znalazłbym się w kategoriach zaburzeń nerwicowych (lękowych), zaburzeń parafilnych, trudności w uczeniu się i zaburzeń osobowości.
  20. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    To wygląda mi nawet bardziej urojeniowo niż moja "skrajna ostrożność" wobec obcych. Moja natura "woli nie ryzykować" bliższego kontaktu z nimi, nie czuję wobec nich wrogości czy nienawiści.
  21. Uważam, że gdyby nie było grzechu pierworodnego, to nie byłoby i zawstydzającej fizjologii. Dla mnie cuchnący kał jest "zmysłowym symbolem grzechu" - jest to coś niemiłego dla zmysłów (zwłaszcza dla węchu), nieestetycznego, czego wydalanie wiąże się z krępującymi odgłosami, na dodatek kontakt z kałem może prowadzić do zakażenia i choroby ciała. Kał jest jakby "produktem" ludzkich wnętrzności, produktem wnętrza ludzkiego ciała, skażonego grzechem pierworodnym. Nasze grzechy to "produkty" skażonej winą pierworodną ludzkiej duszy. Grzechy są czymś obrzydliwym, czego tak naprawdę nie powinno być, czego nie było w pierwotnym planie stworzenia, wolą Stwórcy oczywiście było to, aby żaden człowiek czy anioł nie zgrzeszył. Wierzę, że w przypadku Adama i Ewy przed upadkiem oraz Chrystusa i Maryi zawstydzającej fizjologii nie było, ona jest dla mnie symbolem skażenia grzechem.
  22. Druga Osoba Trójcy jest Bogiem "cały czas" (Bóg jest ponad czasem, istnieje poza nim). Ludzka natura Chrystusa nie jest naturą boską. Chrystus ma dwie natury (boską i ludzką) i istnieje w dwóch naturach (boskiej i ludzkiej). Ludzka natura Chrystusa nie posiada wszechmocy czy wszechwiedzy, bo nie jest naturą boską, a naturą ludzką, a natura ludzka jest stworzona i ma swój początek, do natury ludzkiej nie należą takie atrybuty jak wszechmoc czy wszechwiedza.
  23. Ja też nie miałem problemów z ortografią, w szkole podstawowej miałem piątki z matematyki na koniec, także dyskalkulii nie miałem. Na maturze z matematyki na poziomie podstawowym miałem 100%, chociaż około półtora roku wcześniej miałem zagrożenie z tego przedmiotu. A przy NLD dyskalkulia ponoć jest powszechna i umiejętności matematyczne raczej do dobrych nie należą. U mnie też niedotlenienia być nie powinno, choć masa ciała przy urodzeniu była wyraźnie za niska w stosunku do jego długości i wieku płodowego. Ale powiedziałbym, że ja i ty mamy jakieś całościowe zaburzenie rozwoju ze spektrum schizo, a nie (tylko) NLD czy te "klasyczne" zaburzenia ze spektrum autyzmu (w ogóle to to, co my mamy, bardziej zasługuje na nazwę "autyzm" niż wiele przypadków klinicznego lub subklinicznego ASD (autism spectrum disorder)). Czy chciałbyś mieć pracę? Z tego, co czytałem w twoich postach, to kwestia umiejętności związanych z zarabianiem pieniędzy zdaje mi nie wyglądać się u ciebie zbyt wesoło... Przypuszczam, że, podobnie jak ja, możesz mieć spore deficyty umiejętności i cech ważnych dla pracodawców i przydatnych w pracy, w dobrym jej wykonywaniu (ja np. jestem powolny, zafiksowany na pewnych nietypowych tematach, mam naturę "beztroskiego dzieciaka), więc jakiś wyższy stopień niepełnosprawności czy renta byłyby pomocne w twojej sytuacji, aby podreperować budżet twój i rodziny. Ja ze swoim upośledzeniem bałbym się normalnej pracy, bo jestem jakby niepełnosprawne intelektualnie dziecko (i to w stopniu wyższym niż lekki) mimo ogólnie wysokich umiejętności poznawczych, bałbym się np. tego, że ktoś będzie mnie prześladować. W twoim przypadku zarabianie niestety też wydaje mi się czymś wyraźnie problematycznym, zarabianie pieniędzy może zdawać się być czymś, do czego mamy "naturalny antytalent". Sprawiasz wrażenie, jakby twoja mentalność nie liczyła się z wymogami rzeczywistości, tylko jakby "żyła w swoim świecie". Jak spędzasz swój czas? Czy pomagasz w domu? Czy może dużo czasu spędzasz przed komputerem, w Internecie, np. na forach internetowych? Ja w ostatnim czasie mnóstwo czasu poświęcam rozważaniom i pisaniu (nie tylko w Internecie). "Nie mam pomysłu" na napisanie pracy dyplomowej na drugim etapie studiów, choć wszystkie przedmioty mam na nim zaliczone i nie mam już zajęć w szkole. Jak studiowałem, to miałem chociaż jakąś "robotę" - chodzić na uczelnię, na wykłady, ćwiczenia, zajęcia, co organizowało mi czas jakby automatycznie... Teraz tej "roboty" już nie mam, a o pisaniu pracy dyplomowej nie mam zbytnio pojęcia, "nie wiem, jak się do tego zabrać".
  24. Po twoim ostatnim poście widzę u ciebie wyraźny profil NLD (NLD, NVLD - nonverbal learning disorder, upośledzenie zdolności pozawerbalnego uczenia się) - trudności z analizą ruchu obiektu w przestrzeni (czyżby problemy z orientacją przestrzenną utrudniające np. orientację w terenie?), obniżona sprawność w zakresie dużej i małej motoryki (dyspraksja), bardzo zły charakter pisma i wolne tempo pisania (dysgrafia), trudności w rysowaniu, problemy z równowagą w środkach komunikacji publicznej, problemy z rozumieniem tekstu na lekcjach języka polskiego i trudności w rozpoznaniu najważniejszych rzeczy w tekście. Te rzeczy pasują mi do charakterystyki NVLD. Masz wyraźniejszy profil NLD niż występujący u mnie. NVLD jest błędnie utożsamiane z ZA, ASD, CZR (wydaje mi się, że w Ameryce Północnej osoby, które powinny dostać diagnozę CZR, często są rozpoznawane jako mające po prostu NLD, co według mnie jest rażącym błędem, bo NLD to rozwojowe zaburzenie poznawcze, a CZR dotyczy sfery społeczno-emocjonalno-behawioralnej). Czy miałeś problemy z ortografią (dysortografia) i liczeniem (dyskalkulia)? Napisałeś w tym poście o poporodowych problemach z oddychaniem (co-na-dzisiaj-czyli-dziennik-psychoterapii-t40115-20916.html#p2211283) - czy było to niedotlenienie (które mogło mieć zły wpływ na rozwój mózgu i przyczynić się do powstania różnych zaburzeń, zwłaszcza objawów NLD)? Przypuszczam, że te poporodowe problemy z oddychaniem też mogły mieć wpływ na powstanie twoich problemów życiowych.
  25. Na czym polega u ciebie ta dysleksja? Czy masz problemy z czytaniem tekstu na głos, czytaniem ze zrozumieniem, a może z ładnym pisaniem (to byłaby dysgrafia) lub poprawną pisownią (dysortografia)? Czy miałeś problemy z ładnym pisaniem na początku szkoły podstawowej? Czy zamierzasz powiedzieć psychiatrze o sprawie całościowego zaburzenia rozwoju? Ja bym ci z miejsca F84 zdiagnozował po przeczytaniu twoich postów.
×