Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 076
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. U mnie postawa rodziny prowadzi do "stania w miejscu" czy nawet cofania się z poziomem funkcjonowania. Zachowanie mamy jest bardzo złe. Nie panuje zbyt dobrze nad słownictwem... "Boję się jej".
  2. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Doktryny kościoła posoborowego bywają odbierane bardzo źle przez tradycyjnych katolików.Nawet moi rodzice poczęli się po Soborze Watykańskim II. Doktryny przedsoborowe jawią się mojej mentalności jako "wkładanie wielkich ciężarów na biednych ludzi", jako coś złego. Wizja zbawienia w Kościele przedsoborowym strasznie przeraża moją mentalność. Moja schizoautystyczna mentalność ma bardzo złe zdanie o mentalności przedsoborowej.
  3. Ja nie wierzę w karmę i wcielenia. Dla mnie to też wygląda smutno. Smutne byłoby to, gdybyśmy byli tylko którym tam wcieleniem, a nie niepowtarzalnymi osobami, nie niepowtarzalnymi ludźmi! Natura myśli, że taki zmarły przed porodem powinien po prostu wejść szybko do Nieba, otrzymać łaskę chrztu i wiecznego zbawienia. Siebie, przez swoje wygodne i beztroskie życie, moja mentalność może uważać nawet za niższego od zmarłego dziecka nienarodzonego - ono nie miało szansy nacieszyć się światem, a ja mam. I żyje mi się wygodnie, nie znam prawdziwej nędzy.
  4. Dostałem skierowanie do szpitala psychiatrycznego z podejrzeniem schizofrenii paranoidalnej, psychiatra na jakiejś karcie napisał coś o F20.0 (nie wiem, czy to była diagnoza, czy tylko np. podejrzenie). Nie mówiłem o tym rodzinie. Ponad rok temu dostałem teoretycznie "łagodniejszą" diagnozę zaburzenia schizotypowego (F21), o której nie mówiłem rodzicom. A pracy dyplomowej w ogóle nie piszę. Rodzina ma niemądry stosunek do moich problemów. Powinna zaakceptować mnie takim, jakim jestem, a nie ukrywać to przed samym sobą. Może nawet powinni się cieszyć, że mam tylko takie problemy, a nie inne, które mogłyby np. uniemożliwić mi chodzenie czy stwarzać konieczność ciągłej opieki w wykonywaniu nawet najprostszych czynności życiowych.
  5. Dla mnie rzeczy takie jak brak wiary w życie pozagrobowe są nienaturalne. Wydaje mi się, że brak wiary w życie po śmierci może wyraźnie zwiększać ryzyko depresji. Jeżeli śmierć miałaby być końcem istnienia nas, to po co mielibyśmy w ogóle żyć? Takie życie, które byłoby unicestwialne, jawi mi się wręcz jako coś gorszego niż brak jakiegokolwiek życia. Po co ktoś miałby powstać, skoro kiedyś miałby zostać unicestwiony? Ale, z drugiej strony, niebyt jawi mi się jako coś lepszego niż ból i cierpienie, których to rzeczy moja natura "szczególnie nienawidzi". Jestem jakby ubogi, ułomny prostaczek, który "wariuje z lęku przed bolesnym potępieniem, przed doświadczeniem większego cierpienia". Bardziej niż sama możliwość wiecznego potępienia przeraża moją nędzną naturę to, na czym wieczne potępienie ma polegać i to, jak można się do niego doprowadzić (te, co mówią o bólu, cierpieniu, torturach - nawet na wizje nienieskończonych mąk w czyśćcu się przeraża, dla niej torturowanie jako takie jest straszliwym złem i ból sam w sobie jest wielkim złem, które tak naprawdę nie powinno mieć nigdy miejsca (a nawet najmniejszy grzech też nie powinien się nigdy wydarzyć w całym stworzeniu, ból to dla mnie "dziecko grzechu")). Moja mentalność "oburza się" na poglądy dotyczące losu potępionych ludzi. "Oburzają" ją także doktryny głoszące "trudność" czy "małą dostępność" łaski wiecznego zbawienia.
  6. Rodzina (jej postawa) może być jednym z powodów mojego tak niskiego funkcjonowania. Uważam, że de facto potrzebuję się udać na obserwację do szpitala psychiatrycznego, ale nie mówiłem rodzinie o skierowaniu, bo się boję. Przez tę osobliwą sytuację, którą doświadczam, mam duże przeszkody w funkcjonowaniu. Nie zanosi się na to, że kiedykolwiek na tym świecie będę normalny, więc rodzina powinna zapomnieć o moim małżeństwie czy rodzicielstwie, bo takich jak ja nie wolno dopuszczać do tego. "Wrodzona" niezdolność do małżeństwa to przeszkoda w całym życiu. Tym bardziej nie nadaję się na księdza czy zakonnika, widzę w sobie ewidentny antytalent do takiego życia.
  7. Mam nadzieję, że dziś uda mi się pójść do psychiatry. To, co się u mnie dzieje, to "katastrofa". Mogę mieć myśli, że jestem kimś wybitnie wyjątkowym, że mam dziejową misję. Tego rodzaju myśli mogą pochłaniać człowieka. Mentalność od małego nie była zainteresowana dostosowaniem się do rzeczywistości, do społeczeństwa. Jak grozi ból, to nie myśli się zbytnio o potrzebach interpersonalnych? A schizofrenicy dla mojej mentalności wcale na takich wyjątkowych nie wyglądają. Mentalność ma też i "nastawienie wielkościowe". Leków się boję. Mentalność "obwinia" religie i środowisko za tak niski poziom funkcjonowania. Mentalność "chce się awanturować z dogmatami", nie chce cierpienia dla kogokolwiek. Zamiast napisać pracę magisterską czy mieć jakąś banalną pracę, "rozsypałem się". Przeraża mnie to, co może stać się z człowiekiem. Mimo tego moja jakość życia jest "względnie znakomita". Kazać takiej osobie jak ja być "normalnym" to błąd, niech ma "specjalny program życia", a niech się jej otoczenie nie martwi tym, że jest ona inna (czemu oczywiście nie można zaprzeczyć). Mój przypadek "dobrze do żadnej konkretnej jednostki nie pasuje". Nie jestem jakimś szablonowym autystą czy szablonowym schizofrenikiem, co może stanowić dodatkową trudność. Dziedziny, w których jestem lepszy, nie mają przełożenia na ziemskich przyjaciół, zakładanie rodziny, pracę i zarobki. Moja mentalność ma "straszny "talent" do myślicielstwa". "Nie potrafi zrobić czegoś konkretnego, tylko filozofuje".
  8. http://o2.pl/artykul/uchodzca-zgwalcil-latka-w-wiedniu-bo-mial-nagla-potrzebe-5958668546282625a
  9. Dla mojej natury annihilation theory jawi się niemal tak samo źle, jak teologia mówiąca o wiecznych, bolesnych mękach. Problem w tym, że dla mentalności najlogiczniejszą teologią jest teologia powszechnego zbawienia, a ta teologia w swoich bezpośrednich odmianach stoi w ewidentnej sprzeczności z dogmatyką i tradycją katolicką. W umyśle może pojawiać się u mnie też inna teologia - że wieczne potępienie człowieka jest realną możliwością, z której jednak ŻADEN człowiek w historii nie skorzysta.
  10. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Mentalność chciałaby, aby KAŻDY POJEDYNCZY CZŁOWIEK otrzymał łaskę zbawienia wiecznego. Dla mojej natury wypełnianie obowiązków religijnych jest koszmarem. Mentalność "przeciwstawia się" uzależnieniu czynienia dobra od bycia w Kościele. Dla niej wielu np. protestantów czy żydów zasługuje na większą nagrodę niż niejeden katolik, bo dla niej w ocenie czyjejś wielkości liczą się takie rzeczy, jak odpowiedzialność, cierpienie, czystość intencji, a nie znajomość słusznych doktryn. Dla mentalności "dawny katolicyzm" "jawi się strasznie przez ekskluzywizm i rygoryzm".
  11. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ale czyją mocą takie cuda miałyby być czynione? Nie chce mi się wierzyć w cuda w innych religiach. Mentalność "strasznie krytykuje" doktrynę katolicką. Krytykuje strasznie niektóre dogmaty. Np. krytykuje niezbędność sakramentów. Dla mentalności taka religia jawi się jako coś niezdrowego, bo obrzędy stają się w niej ważniejsze niż np. praca i rodzina.
  12. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Cuda katolickie zdarzają się względnie często. Jest tyle świadectw uzdrowień... Tylko że wizja zbawienia wśród członków Kościoła obecnie dla mojej mentalności zdaje się być wyraźnie inna, niż głoszona dawniej, np. w średniowieczu. Nie chodzi o to, aby czynić cuda mocą imienia Pana, nie chodzi nawet o samo wyganianie złych duchów, ale o to, aby nasze imiona były zapisane w Niebie, abyśmy byli zbawieni na wieki.
  13. Przyjmowanie muzułmańskich imigrantów (np. przez Niemcy) wygląda mi na wielką GŁUPOTĘ, NIEROZTROPNOŚĆ I NAIWNOŚĆ. Obawiam się, że Zachód wpuszcza do siebie wielkiego konia trojańskiego.
  14. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ale w katolicyzmie wydarzyło się np. tyle cudów. Dla mentalności tradycyjna doktryna katolicka to wielka niesprawiedliwość. Razi ją ogromnie. Mentalność chce wytoczyć religiom "proces sądowy". Chce zmiecenia pewnych doktryn z powierzchni ziemi raz na zawsze, bo są one dla niej bardzo obrzydliwe.
  15. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Tu nie chodzi nawet o to, czy moja mentalność jest taka zła czy nie, tylko o to, czy jestem w łasce Stwórcy. Mentalność "bardzo niepochlebnie" myśli o doktrynie katolickiej. W religiach widzi wielkie źródło moich problemów. Religie obwinia za to, że jest ze mną aż tak źle. Chce, żeby wszystkim było dobrze. "Od tego wszystkiego dostałem takiego świra, że "we łbie się nie mieści"".
  16. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Mentalność może nazywać głoszących męki piekielne "największymi heretykami". Dla mentalności tradycja i obrzędy są niepotrzebne. Nie jestem jak bogacz, tylko raczej jestem ułomnym, ubogim prostaczkiem gnębionym przez pokusy i pożądliwość. W życiu zawodowym i społecznym jestem "dno", a to, co się dzieje w sferze religijnej, jest jeszcze gorsze. Dla niej ktoś, kto nie znał Kościoła, też powinien otrzymać łaskę zbawienia wiecznego. Dla mentalności tradycja i obrzędy są "wielkimi zawadami w życiu".
  17. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Dla mojej mentalności torturowanie wyrodnych dzieci jawi się tak samo jak torturowanie zupełnie niewinnych - bardzo źle! Torturowanie to dla niej coś wyjątkowo obrzydliwego, rodzaj "rozpusty" i "nierządu", tylko o innej podstawie, jakby idolem w tym "nierządzie" i w tej "rozpuście" nie była "przyjemność seksualna", a męka jakiejkolwiek istoty. Dla mentalności także bycie najgorszym grzesznikiem, bluźniercą nie czyni tortur czymś sprawiedliwym. Torturowanie jest dla niej czymś bezwzględnie złym, tak samo jak zgwałcenie. Czymś, co nie powinno istnieć.
  18. Moja mentalność nie ma tolerancji dla światopoglądu umiarkowanych i radykalnych muzułmanów (łagodniej ocenia światopogląd tych liberalnych), uważa go za wielkie zło i za coś bardzo szatańskiego. Coś, co wydaje bardzo złe owoce: terroryzm, gwałty, tortury, zabijanie ludzi, nędza, wojny... Dla niej taki system jest "faryzejski", obłudny. Już ateizm jawi się jej jako coś lepszego, choć i on nie jest prawdziwy i ma w sobie ewidentne zło.
  19. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Mentalność "nie znosi życia religijnego" i chce od niego uciec (nie chodzi tu o np. ZUPEŁNY brak modlitwy). "Buntuje się" przeciwko Tradycji katolickiej, objawieniom świętych Kościoła, możliwości strasznych kar pośmiertnych.
  20. Dla mentalności wśród doktryn większości monoteistów na świecie jest tyle zła, że głowa mała. "Zbuntowała się" przeciwko ich doktrynom. "Trudno wyrazić to, co się u mnie dzieje". Mentalność bardzo krytykuje także pewne treści obecne w Kościele Katolickim.
  21. Mentalność "myśli", że kult Molocha miał jakieś dodatkowe znaczenie dla złych duchów - że chodziło im także o bezczeszczenie Imienia Najwyższego, tworzenie "podwalin" pod "teologię niepojętej grozy"... W internecie znalazłem taki cytat Tertuliana (urodzony w pogańskiej rodzinie w Kartaginie, gdzie był retorem, nie jest on zaliczony zaliczonego do świętych Kościoła, podobne jak Orygenes), po angielsku i jego szybkie tłumaczenie z tłumacza Google:
  22. Dla mentalności "popularna" teologia (obecna nie tylko u chrześcijan, ale i muzułmanów, głosząca łatwość okrutnego potępienia wiekuistego) to... "wino Kartaginy"! Dla mentalności Najwyższy przedstawiony został w niej jako... Moloch czy Baal! "Moloch" pochodzi od słowa oznaczającego "król", a "Baal" dosłownie znaczy "pan". Obrzydliwy bożek ludów kananejskich, dla którego palono dzieci żywcem. Kartagina była w latach 333 p.n.e - 149 p.ne.e stolicą Fenicji, wcześniej był nią Tyr (od ok. 1000 r. p.n.e.) (https://en.wikipedia.org/wiki/Phoenicia). Z https://en.wikipedia.org/wiki/Carthage: The name meant "New City" (compare Aramaic קרת חדתה, Qeret Ḥadatha, and Hebrew קרת חדשה, Qeret Ḥadašah), implying it was a "new Tyre". Nowe Miasto - Nowy Tyr. Tyr bardzo źle się kojarzy w Biblii (rozdziały od 26 do 28 Księgi Ezechiela, zwłaszcza początkowa i środkowa część rozdziału 28 (http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=732), gdzie jest fragment o władcy (królu) Tyru i o upadku tego władcy). Opis ten zdaje się nawiązywać do... samego Szatana! Imię znanego wodza Kartaginy, Hannibala, znaczy "łaska Baala". A dla Baala w Kartaginie palono dzieci żywcem. Fragmenty z artykułu o Molochu w Wikipedii: Wydaje się więc, że dla wielu komentatorów bóg Kronos, lub Saturn, był Molochem. (...)
  23. Mniej więcej taka teologia jest "naturalną teologią mojej mentalności", głosi ona zwł. zbawienie wieczne i ostateczne każdego pojedynczego grzesznika bez względu na to, co czynił w życiu doczesnym, jaką wyznawał religię. Dla Kościoła Katolickiego (a zwłaszcza przez bardziej tradycyjnych katolików) jest ona oczywiście heretycka ze względu na podważanie dogmatów i tradycji. Teologia mentalności nie oznacza oczywiście, że można robić, co się podoba (np. uprawiać nierząd, torturować innych). Ale strasznie krytykuje tradycyjną eschatologię. Dla mojej mentalności tradycyjna religia wygląda na coś, co wydaje ogólnie złe owoce (np. podziały, nerwice, ateizm, bluźnierstwa), a nie dobre (np. łagodność, pokój, czystość, dostatek). Mentalność ma też inne ujęcie możliwości wiecznego potępienia - sprzeczne z tradycyjnymi opiniami czy objawieniami - odrzucające istnienie mąk piekielnych i łatwość nieotrzymania łaski wiecznego zbawienia. Możliwość wiecznego potępienia w niej zostaje, ale jest tylko teoretyczna. Mentalność chce wierzyć w to, że żaden człowiek nie wybrał i nie wybierze wiecznego potępienia. Dla niej "to doktryny są ZŁE, a nie grzesznicy, nie ludzie". Mentalność "oburzają" np. doktryny o dzieciach nienarodzonych cierpiących cieleśnie w ogniu piekielnym (taka doktryna kojarzy jej się z bardzo potępionym w Biblii kultem Molocha, dla którego ponoć palono dzieci żywcem, a w Kartaginie (mieście założonym przez Fenicjan) kult tego rodzaju idola był powszechny). Oburzające moją mentalność poglądy na wieczne zbawienie (np. teorie pominięcia w łasce głoszące, że Stwórca nie ma woli, by zbawić wszystkich ludzi) mentalność nazywa "duchem Kartaginy"). Z Kartaginy pochodził Tertulian, a św. Augustyn, którego niektóre teksty dla mentalności wyglądają, pomimo całej wielkości tego świętego, na skażone owym haniebnym duchem Kartaginy, w Kartaginie uczył się retoryki.
  24. Nie chodzi mi o to, aby moja mentalność się w czymś kisiła. Trudne prawdy wywołują w niej "opór". "Buntuje się" przeciwko tym teologiom, które zaprzeczają powszechnemu zbawieniu. Ona dostaje psychozy "antydogmatyczej", "urojeń wielkościowych i posłanniczych". "Wściekle" atakuje pewne dogmaty katolickie (i nie tylko doktryny obecne w katolicyzmie - o muzułmanach migrujących do Europy ma bardzo złe zdanie, niech "siedzą" w krajach muzułmańskich, a nie do nas przybywają!), przez które mam tyle problemów potęgujących moją niezaradność. Mam skierowanie do szpitala na obserwację i chciałbym nawet i jutro tam się udać, żeby powiedzieć o tym, co się ze mną dzieje. Zamiast na np. pracę i naukę psychika poświęca energię, czas na to, co związane jest z dogmatami i obrzędami. Mentalność "oskarża" m.in. tradycyjny katolicyzm i wiarę muzułmańską o straszne rzeczy (m.in sianie "kwasu faryzeuszów", kaleczenie ludzi (zwłaszcza psychiczne), marnotrawienie szans na naprawę świata (i zajmowanie się legalizmem zamiast edukacją ludzkości i poprawą jej warunków życia))
  25. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Te urojenia wielkościowe, posłannicze to pokusy. Ale moja mentalność też jest nędzna. Psychika uważa, że to RELIGIE dezorganizują mi życie, że to strach przed straszną karą i otoczenie dezorganizują mi życie - bardziej niż te wszystkie świry w mojej mentalności.
×