Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 068
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Dochodzę do wniosku, że zło powstało w wyniku zmarnotrawienia szansy na zdobycie zasługi przez Szatana. Wolą Stwórcy było, aby anioł, który stał się Szatanem, nie zgrzeszył. Nie uważam oczywiście, że ów anioł miał jakąś bardzo trudną pokusę czy był "ofiarą niepojętego planu Stwórcy" - wręcz przeciwnie, niezgrzeszenie dla niego musiało być bardzo łatwe, łatwiejsze niż w przypadku nas. Co mogło wywołać upadek Szatana? Myślę, że mogło mu się "bardzo nie spodobać" to, że w planie Stworzenia byli dwaj ludzie - Wcielony Stwórca (który jest nie tylko Człowiekiem) i Jego Matka (która, w przeciwieństwie do Swego Syna, jest jedynie Człowiekiem i Stworzeniem). Fakt istnienia Matki-Dziewicy mógł być dla niegdyś największego z aniołów "boleśniejszy" niż fakt istnienia Jej Syna, który, choć ma ludzką Duszę, ludzką Wolę i ludzkie Ciało, to jest Osobą Boską. Lucyfer mógł za wszelką cenę nie chcieć dopuścić do utraty przez siebie pozycji najwspanialszego ze stworzeń, najwspanialszej ze stworzonych osób. Ze względu na istnienie unii hipostatycznej i Matki-Dziewicy mógł z całego serca zbuntować się przeciwko Najwyższemu, znienawidzieć Go w niepojęty sposób, a także znienawidzieć całą ludzkość (a zwłaszcza Wcielonego i Jego Matkę), do których zaistnienia mógł nie chcieć dopuścić. Może Szatan jakoś szczególnie znienawidził kobiety, bo i najwspanialsza z osób, która jest tylko stworzeniem, jest kobietą? Może jakoś szczególnie Diabłu zależało na wprowadzeniu jadu pożądliwości seksualnej do rodzaju ludzkiego? A twierdzenie, że gdyby ne było grzechu, to nie byłoby Wcielenia (a co za tym idzie, i Matki-Dziewicy) wygląda mi ewidentnie bluźnierczo, gdyż jakby czyni ono "dziecko grzechu" z Człowieczeństwa Wcielonego!
  2. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Nie mogę godzić się na wszystkie myśli, które mi przychodzą do głowy, bo wiele z nich nie jest dobrych. Refleksje, jakie mnie nachodzą, są bardzo "antyreligijne"... Nie chciałbym trafić do Piekła. Nie chciałbym nawet, aby ktokolwiek tam trafił. Natura buntuje się przeciwko istnieniu Piekła. Cierpienie "darzy" szczególną nienawiścią.
  3. Dla mojego rozumu stwierdzenie, że masturbacja jest gorsza od stosunku waginalnego z nierządnicą, jest absurdalne. Z masturbacji nie może być poczęcia dziecka i nie jest ona (masturbacja) czynnością, w której bierze udział druga osoba. Współżycie z nierządnicą jawi mi się jako coś o wiele bardziej nieodpowiedzialnego, przez to i ogólnie gorszego. Dla mnie obraz Stwórcy wyłaniający się z "augustynizmu" wywołuje bardzo złe reakcje... Jest tak absurdalny, że "głowa mała" i jawi się jako straszne bluźnierstwo. Nie chodzi tu o ocenę czy potępienie Augustyna, ale o pewne doktryny, poglądy z nim wiązane.
  4. Moją mentalność bardziej nawet odpychać może "rygorystyczny ekskluzywizm" głoszący trudność i niewielką dostępność zbawienia niż wiara w reinkarnację czy ateizm. Może ją zastanawiać, skąd wzięła się "tak pesymistyczna teologia" w Kościele, która głosiła, że nawet nienarodzone dzieciątka nie otrzymują łask niezbędnych do wiecznego zbawienia, tylko cierpią cieleśnie w ogniu piekielnym. Mentalność bardzo źle ocenia pewne teksty kojarzone ze św. Augustynem, nie chce się jej nawet za bardzo wierzyć, że to święty napisał te teksty (które zdały się odegrać rolę w formowaniu doktryn Lutra czy Kalwina), tylko przypuszcza, że mógł to być jakiś "Pseudo-Augustine", który napisał te teksty. Kartagina, w której Augustyn uczył się retoryki, bardzo źle się kojarzy - z paleniem dzieci żywcem dla semickiego bałwana Baala. Czytałem gdzieś, że przed nawróceniem Augustyn bywał w domach publicznych w Kartaginie (czy tylko miał nieślubne dziecko, czy też może dopuszczał się większej ilości nieczystych uczynków przed nawróceniem, np. kontaktów seksualnych z nierządnicami w Kartaginie)? Augustynowi z Hippony przypisano zdanie broniące nierządu, w tłumaczeniu brzmiące mniej więcej tak: "Jeżeli usuniesz prostytucję ze społeczeństwa, zachwiejesz wszystkim z racji pożądliwości". Mi to zdanie wygląda na jakiś antykatolicki podstęp - czy święty, który tak bardzo krytykował pożądliwość, mógłby tak powiedzieć o NIERZĄDZIE? Fragment z https://en.wikipedia.org/wiki/History_of_prostitution (dla mentalności nielogiczne jest też uznawanie prostytucji za mniejsze zło niż masturbacja):
  5. Spotkałem się z takimi zdaniami przypisywanymi Augustynowi: "Przez przewinienie Adama wolność ludzkiej woli została całkowicie stracona" czy "Przez wielkość pierwszego grzechu, straciliśmy wolną wolę do kochania Boga" (czytałem te zdania w innym języku niż polski, to tylko własne tłumaczenia). Czy Augustyn naprawdę napisał takie słowa? Może były one z okresu, kiedy św. Augustyn był początkującym adeptem manicheizmu? Przez ok. dziewięć lat był on początkującym adeptem manicheizmu (któremu potem zdecydowanie się sprzeciwiał).
  6. Fragmenty z http://www.milosierdzie.info.pl/milosierdzie-boga-w-dzielach-jego/82-tom-3/364-14-czym-jest-odrzucenie.html:
  7. Poglądy dawniej popularne wśród katolików jakoś przypominają mojej mentalności poglądy obecne w kalwinizmie. Kalwinizm jawi mi się jako coś, co "zawdzięcza" swoje istnienie rzekomym "kardynalnym błędom" z dzieł św. Augustyna z Hippony. Pewne teksty Augustyna (a może tylko ich interpretację - sam Augustyn nie jest nieomylny) wywołują bardzo złe wrażenie na mojej mentalności - "głoszą" one bardzo pesymistyczną wizję losu ludzkości, coś, co mentalność nazywa "brakiem bezinteresownej miłości" i "skąpością łaski". Chodzi tu o "rygorystyczny", "ekskluzywistyczny" pogląd na zbawienie wieczne. Pewne bardzo niepodobające się mojej naturze poglądy obecne wśród katolików (zwłaszcza w dawniejszych czasach) zdają się mieć związek z poglądami Augustyna czy przynajmniej czemuś, co się z nim wiąże lub z czymś, co może bazować na jego tekstach. Przerażające może być np. twierdzenie o dzieciach nienarodzonych umierających bez łaski chrztu (mentalność uważa, że każde dziecko nienarodzone powinno otrzymać wszystkie łaski niezbędne do zbawienia wiecznego). Fragment z https://pl.wikipedia.org/wiki/Teologia_Augustyna_z_Hippony (z własnymi wyróżnieniami): Fragment z https://pl.wikipedia.org/wiki/Augustyn_z_Hippony (z własnym wyróżnieniem):
  8. Moja mentalność ma zupełnie inne podejście na religię, niż wynika to z dogmatów, tradycji czy świętych ksiąg. Ona "żyje w swoim świecie", inaczej odczuwa niż "standardowy" człowiek. Dla niej karanie torturami jawi się jako coś wyjątkowo złego. Nawet, jeśli grzesznik jest najgorszy. Ona chce zbawienia, nawrócenia, nauczenia, uleczenia biednych grzeszników, a nie ich mąk czy potępienia.
  9. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Moją mentalność w religiach "drażni" surowość, wymagania, "srogość". Obłuda jakoś mojej mentalności nie oburza, za to "oburza" ją karanie w srogi sposób biednych grzeszników. Torturowanie jawi się jej jako coś SZCZEGÓLNIE obrzydliwego, a tortury z wyroku Stwórcy dla mentalności jawią się "wybitnie obrzydliwie", więc nie chce ona wierzyć w żadne męki piekielne czy nawet czyśćcowe.
  10. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Dla mentalności poglądy takie jak jansenizm, kalwinizm, supralapsarianizm, infralapsarianizm to coś wyjątkowo szatańskiego, "wyjątkowo faryzejskiego", gorsze od pogaństwa i ateizmu wręcz, bo obraz Stwórcy, jaki się z nich wyłania, "zachęca moją naturę do bluźnienia i nienawidzenia Stwórcy". A Stwórca w tych doktrynach jawi się mojej mentalności jako Ktoś nieskończenie gorszy od Szatana.
  11. Ja nie wierzę w MAGICZNE siły. Nie wierzę w to, że życiem rządzą matematyka i fizyka. Wierzę w Opatrzność Stwórcy. Doświadczam wielkiego konfliktu wewnętrznego między "tradycyjną teologią i tradycyjnym rozumieniem wiary" a "teologią mojej mentalności". Ta pierwsza jawi się bardzo pesymistycznie mojej mentalności (według niej większość ludzkości będzie doświadczać wiecznego cierpienia), ta druga to chciałaby i wiecznej szczęśliwości wszystkich odczuwających istot. Natura nie chce wierzyć w to, że nieliczni będą zbawieni.
  12. Wydaje mi się, że osoba, która nie wierzy w nieśmiertelność duszy czy "jedyność" istnienia człowieka (to, że ma tylko jedno życie, w to, że nikt nie jest "kolejną inkarnacją") łatwiej może nie uznawać rozpusty, cudzołóstwa, nierządu za coś złego. Z "niepowtarzalnością" człowieka wiąże się szczególna godność dla małżeństwa, prokreacji, rodziny, płciowości. Jeśli ktoś uważa, że po śmierci nie ma nic lub że po śmierci będzie po prostu jakimś innym człowiekiem czy zwierzęciem, to teoretycznie łatwiej może uznać, że można bawić się pożądliwością, a nie ją odrzucać, zwalczać.
  13. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ale ta "garstka" zwraca szczególną uwagę na nieomylne nauczania z przeszłości. Moja biedna natura chciałaby, żeby wizja zbawienia wyłaniająca się z ich tekstów nie była prawdziwa. Mentalność "odrzuca" tradycyjną koncepcję Piekła w ogóle. Jestem słaby i grzeszny, ale nie chciałbym trafić do Piekła.
  14. take

    X czy Y?

    włoski Stambuł czy Budapeszt?
  15. Właśnie tak powinno być, że każdy byłby "żadnym kompanem do kielicha". Nawet dla mnie świat bez zła może czy chociaż mógłby wydać się nudny. Zło w ogóle nie powinno istnieć, zwłaszcza zło w wyraźniejszej postaci, jak np. torturowanie, zabijanie, okaleczanie, cudzołóstwo, gwałt, nierząd.
  16. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ale to właśnie tradycyjni katolicy najprędzej będą zwracać szczególniejszą uwagę na dogmaty dawno temu ustanowione, np. mówiące o niezbędności chrztu do zbawienia.
  17. Dla mnie reinkarnacja jest smutna, bo zabiera człowiekowi jego niepowtarzalność. Nie wierzę w reinkarnację. Nie wierzę w różne wcielenia umysłu.
  18. U mnie postawa rodziny prowadzi do "stania w miejscu" czy nawet cofania się z poziomem funkcjonowania. Zachowanie mamy jest bardzo złe. Nie panuje zbyt dobrze nad słownictwem... "Boję się jej".
  19. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Doktryny kościoła posoborowego bywają odbierane bardzo źle przez tradycyjnych katolików.Nawet moi rodzice poczęli się po Soborze Watykańskim II. Doktryny przedsoborowe jawią się mojej mentalności jako "wkładanie wielkich ciężarów na biednych ludzi", jako coś złego. Wizja zbawienia w Kościele przedsoborowym strasznie przeraża moją mentalność. Moja schizoautystyczna mentalność ma bardzo złe zdanie o mentalności przedsoborowej.
  20. Ja nie wierzę w karmę i wcielenia. Dla mnie to też wygląda smutno. Smutne byłoby to, gdybyśmy byli tylko którym tam wcieleniem, a nie niepowtarzalnymi osobami, nie niepowtarzalnymi ludźmi! Natura myśli, że taki zmarły przed porodem powinien po prostu wejść szybko do Nieba, otrzymać łaskę chrztu i wiecznego zbawienia. Siebie, przez swoje wygodne i beztroskie życie, moja mentalność może uważać nawet za niższego od zmarłego dziecka nienarodzonego - ono nie miało szansy nacieszyć się światem, a ja mam. I żyje mi się wygodnie, nie znam prawdziwej nędzy.
  21. Dostałem skierowanie do szpitala psychiatrycznego z podejrzeniem schizofrenii paranoidalnej, psychiatra na jakiejś karcie napisał coś o F20.0 (nie wiem, czy to była diagnoza, czy tylko np. podejrzenie). Nie mówiłem o tym rodzinie. Ponad rok temu dostałem teoretycznie "łagodniejszą" diagnozę zaburzenia schizotypowego (F21), o której nie mówiłem rodzicom. A pracy dyplomowej w ogóle nie piszę. Rodzina ma niemądry stosunek do moich problemów. Powinna zaakceptować mnie takim, jakim jestem, a nie ukrywać to przed samym sobą. Może nawet powinni się cieszyć, że mam tylko takie problemy, a nie inne, które mogłyby np. uniemożliwić mi chodzenie czy stwarzać konieczność ciągłej opieki w wykonywaniu nawet najprostszych czynności życiowych.
  22. Dla mnie rzeczy takie jak brak wiary w życie pozagrobowe są nienaturalne. Wydaje mi się, że brak wiary w życie po śmierci może wyraźnie zwiększać ryzyko depresji. Jeżeli śmierć miałaby być końcem istnienia nas, to po co mielibyśmy w ogóle żyć? Takie życie, które byłoby unicestwialne, jawi mi się wręcz jako coś gorszego niż brak jakiegokolwiek życia. Po co ktoś miałby powstać, skoro kiedyś miałby zostać unicestwiony? Ale, z drugiej strony, niebyt jawi mi się jako coś lepszego niż ból i cierpienie, których to rzeczy moja natura "szczególnie nienawidzi". Jestem jakby ubogi, ułomny prostaczek, który "wariuje z lęku przed bolesnym potępieniem, przed doświadczeniem większego cierpienia". Bardziej niż sama możliwość wiecznego potępienia przeraża moją nędzną naturę to, na czym wieczne potępienie ma polegać i to, jak można się do niego doprowadzić (te, co mówią o bólu, cierpieniu, torturach - nawet na wizje nienieskończonych mąk w czyśćcu się przeraża, dla niej torturowanie jako takie jest straszliwym złem i ból sam w sobie jest wielkim złem, które tak naprawdę nie powinno mieć nigdy miejsca (a nawet najmniejszy grzech też nie powinien się nigdy wydarzyć w całym stworzeniu, ból to dla mnie "dziecko grzechu")). Moja mentalność "oburza się" na poglądy dotyczące losu potępionych ludzi. "Oburzają" ją także doktryny głoszące "trudność" czy "małą dostępność" łaski wiecznego zbawienia.
  23. Rodzina (jej postawa) może być jednym z powodów mojego tak niskiego funkcjonowania. Uważam, że de facto potrzebuję się udać na obserwację do szpitala psychiatrycznego, ale nie mówiłem rodzinie o skierowaniu, bo się boję. Przez tę osobliwą sytuację, którą doświadczam, mam duże przeszkody w funkcjonowaniu. Nie zanosi się na to, że kiedykolwiek na tym świecie będę normalny, więc rodzina powinna zapomnieć o moim małżeństwie czy rodzicielstwie, bo takich jak ja nie wolno dopuszczać do tego. "Wrodzona" niezdolność do małżeństwa to przeszkoda w całym życiu. Tym bardziej nie nadaję się na księdza czy zakonnika, widzę w sobie ewidentny antytalent do takiego życia.
  24. Mam nadzieję, że dziś uda mi się pójść do psychiatry. To, co się u mnie dzieje, to "katastrofa". Mogę mieć myśli, że jestem kimś wybitnie wyjątkowym, że mam dziejową misję. Tego rodzaju myśli mogą pochłaniać człowieka. Mentalność od małego nie była zainteresowana dostosowaniem się do rzeczywistości, do społeczeństwa. Jak grozi ból, to nie myśli się zbytnio o potrzebach interpersonalnych? A schizofrenicy dla mojej mentalności wcale na takich wyjątkowych nie wyglądają. Mentalność ma też i "nastawienie wielkościowe". Leków się boję. Mentalność "obwinia" religie i środowisko za tak niski poziom funkcjonowania. Mentalność "chce się awanturować z dogmatami", nie chce cierpienia dla kogokolwiek. Zamiast napisać pracę magisterską czy mieć jakąś banalną pracę, "rozsypałem się". Przeraża mnie to, co może stać się z człowiekiem. Mimo tego moja jakość życia jest "względnie znakomita". Kazać takiej osobie jak ja być "normalnym" to błąd, niech ma "specjalny program życia", a niech się jej otoczenie nie martwi tym, że jest ona inna (czemu oczywiście nie można zaprzeczyć). Mój przypadek "dobrze do żadnej konkretnej jednostki nie pasuje". Nie jestem jakimś szablonowym autystą czy szablonowym schizofrenikiem, co może stanowić dodatkową trudność. Dziedziny, w których jestem lepszy, nie mają przełożenia na ziemskich przyjaciół, zakładanie rodziny, pracę i zarobki. Moja mentalność ma "straszny "talent" do myślicielstwa". "Nie potrafi zrobić czegoś konkretnego, tylko filozofuje".
  25. http://o2.pl/artykul/uchodzca-zgwalcil-latka-w-wiedniu-bo-mial-nagla-potrzebe-5958668546282625a
×