-
Postów
4 076 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Nie jest napisane, że nakazał ludziom współżyć seksualnie. Nie wiem, jaką formę miał akt małżeński przed grzechem pierworodnym. Uważam, że nie było podczas niego wprowadzania milionów plemników do kobiecego ciała. Wierzę, że nie było nie tylko pożądliwości, ale także i uczuć seksualnych (np. orgazmu), a akt małżeński odbywałby się tylko dla prokreacji. Współżycie małżeńskie przed grzechem pierworodnym mogło w ogóle nie polegać na złączeniu się genitaliów, tylko np. mogło być nadprzyrodzonym, ekstatycznym ściskaniem się małżonków. Skoro Matuchna karmiła Dzieciątko i je urodziła, to piersi i łono kobiece też istniały przed grzechem pierworodnym, w związku z czym nie są złe. Ewangelia podaje, że Chrystus był obrzezany, w związku z czym także On posiada prącie. Ale uważam, że Jego jądra nie wyprodukowały ani jednego plemnika, bo był bez grzechu i nieporządek związany ze skutkami grzechu (np. polucje) nie pasuje ewidentnie do ciała niedotkniętego skutkami grzechu. Myślę, że przed grzechem jądra mogły w ogóle nie produkować komórek rozrodczych (przede wszystkim nie produkowałyby ich w tak ogromnej liczbie, jak obecnie - ok. 3000 plemników na sekundę).
-
Nie tylko ciała zbawionych ludzi zmartwychwstaną. Niezgadzanie się ze swoją biologiczną płcią to też rodzaj zaburzenia. Gdyby nie było grzechu w ogóle, to i takich problemów by nie było. Nie byłoby bliźniąt syjamskich, obojniactwa, bezpłciowości. Każdy cały czas miałby jedną płeć, jedna osoba miałaby jedno ciało. Grzech bardzo zniszczył porządek. Spowodował rażące zaburzenia, rażące niepełnosprawności.
-
Nie chcę uprawiać "seksu", także w Niebie. Istnienie płci nie musi oznaczać "seksu" ani nawet konieczności prokreacji! W Niebie "seks" będzie niemożliwy, nawet prokreacja będzie niemożliwa.
-
Myślę, że stworzenie właśnie DWÓCH płci u istot duchowo-cielesnych ma jakiś głęboki sens. Dla mnie to anielskość jawi mi się jako jakby "trzecia płeć", chociaż aniołowie nie mają ciała, płci, nie mogą prokreować. Aniołowie są istotami czysto duchowymi. Dla mnie anielskość jest jakby "dzieckiem" męskości i kobiecości. Ludzka natura Chrystusa (mającego także naturę Boską), a nawet ludzka natura Jego Mamy (będąca Jej JEDYNĄ naturą) są wyższe od wszystkich aniołów razem wziętych. Do obrazu miłości potrzebna jest męskość, potrzebna jest kobiecość, potrzebna jest anielskość. To wiąże mi się też z trynitaryzmem. Takie moje rozważania teologiczne.
-
Jeżeli ktoś dokonał operacji zmiany płci, to po śmierci, po zmartwychwstaniu będzie mieć tę płeć, którą miał przed (pierwszą) zmianą płci. Zupełny brak płciowości byłby okaleczeniem natury ludzkiej.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Nie czuję potrzeby opiekowania się dzieckiem, wychowywania go. Nie chciałbym, aby ktokolwiek z rodziny poszedł do Piekła. Celibat "gnębi" moją naturę. W żonie chcę widzieć jakby Matkę Niepokalaną. Gdybym mógł współżyć tak, jak wyglądałoby współżycie przed grzechem pierworodnym, to chciałbym w taki sposób skonsumować małżeństwo, bez przyjemności seksualnej i pożądliwości. Moja natura "gardzi" życiem w celibacie. Ją ono jakby "rozwala". Ale pragnie skonsumować małżeństwo. Mentalność chce taką żonę, która jest Aspijką, bo inne są dla mnie mniej ciekawe, "nudne" przez to, że nie są Aspijkami. To coś dokuczliwego. Czytałem o niejednym Aspim będącym w związku z Aspijką. Dla mnie żona-Aspijka może jawić się jako taka "kicia" do "wyczulania się na niej", dla mojej natury nie-Aspijka jako moja żona może pod względem słodyczy mieć się do Aspijki jak golec (taki łysy, niezbyt ładnie wyglądający gryzoń) do milutkiej kici. Aspijka jest dla niej "słodziutka" także dlatego, że jest Aspijką... Jakbym miał żonę, to ciekawe, jakbym znosił jej problemy z estetyką, które były moimi fetyszami (np. wydalanie kału i gazów jelitowych, które to rzeczy cuchną). Na pewno nie chcę jakiejkolwiek kobiecie wąchać odbytu, bo wygląda to po prostu jak zachowanie umorusanego psa wąchającego brudnej suczce to, co samica psa ma pod ogonem. Wąchanie odbytu to coś upokarzającego dla człowieka, mimo tego, iż nie dochodzi w nim do penetracji, kontaktu między genitaliami. -
Właśnie na ten kanon powoływał się ktoś na jakiejś obcojęzycznej stronie, zarzucając herezję jednemu z najwybitniejszych teologów w historii Kościoła, która to herezja miała polegać na tym, że wierzył on w limbus dla dzieci nieochrzczonych, a nie piekło z cierpieniami! Nieudzielenie chrztu malutkim dzieciom, które też potrzebują łaski Odkupienia, wygląda "bardzo nielogicznie". A w starożytnej Kartaginie było straszne pogaństwo - palenie dzieci żywcem dla okropnego bałwana. Skąd wzięła się tak pesymistyczna wizja losów ludzkości, którą dostrzec można np. w tekstach św. Augustyna z Hippony, który uczył się retoryki właśnie w Kartaginie? Retorem w Kartaginie był żyjący ok. 200 lat przed Augustynem Tertulian, który nie jest zaliczany do świętych Kościoła.
-
Nie będzie. Defekacja i gazy jelitowe to coś zawstydzającego, szpetnego (zwłaszcza dla węchu). Szpetota jest czymś złym.
-
Ale ciała też zmartwychwstaną. Jako mężczyźni lub kobiety. Różnica płci NIE jest czymś złym, to przez grzech pierworodny obraz płciowości został tak bardzo wypaczony.
-
Nieprawda. W Niebie będzie płeć, ale nie będzie pożądliwości, przyjemności seksualnej, zawierania małżeństw, prokreacji. Chrystus zawsze będzie Mężczyzną, a Maryja zawsze będzie kobietą. W Niebie nie ma ani obojniactwa, ani ludzi bezpłciowych. Są kobiety i mężczyźni. Ciała ich będą piękne, niewzbudzające żadnych uczuć "seksualnych".
-
Dla mnie zdolność odczuwania czy świadomość są tym, co musi wiązać się z posiadaniem duszy (a także z posiadaniem istnienia w nieskończoność), ale niekoniecznie z posiadaniem wolnej woli. Unicestwienie istoty świadomej i odczuwającej dla mnie jawi się po prostu jako nieskończone zło i tyle...
-
Jeżeli zwierzęta miałyby być unicestwiane, to uważam, że w ogóle nie powinny mieć one świadomości i zdolności odczuwania.
-
Z dogmatem mówiącym, że zwierzę nie żyje po śmierci, się nie spotkałem.
-
Dla mnie logiczne jest to, że jeżeli futrzak ma świadomość i zdolność odczuwania, to powinien je mieć także i po śmierci.
-
Pojedynczy człowiek jest tylko jedną osobą. Chrystus jest tylko jeden. Dlaczego miałby być "obowiązek" stworzenia większej ilości zamieszkałych planet niż jedna? Skoro Wcielony jest jeden, Matuchna jest jedna, to i cywilizacja istot duchowo-cielesnych też powinna być jedna. Inne cywilizacje byłyby "pokrzywdzone" brakiem obecności tak wspaniałych stworzeń jak Ci dwaj Ludzie, Nowy Adam i Nowa Ewa. Myślę, że pierwsze, co "należałoby stworzyć", aby Stworzenie było pięknym dziełem, to ludzka natura Chrystusa, drugie - Matka-Dziewica, trzecie - cała reszta stworzenia (przodkowie Wcielonego i Matuchny, inni ludzie, aniołowie, zwierzęta i niższe formy stworzenia).
-
Czy Ewa miała pępek? Czy Adam miał? Niektórzy twierdzą, że nie. Ale czy Chrystus (Nowy Adam) i Maryja (Nowa Ewa) mieli pępki? Mam myśli, że jeśli Oni mieli pępki, to Adam i Ewa też powinni mieć, a jeśli Oni nie mieli pępków, to prarodzice też mieć nie powinni. Przypuszczam, że bez grzechu pierworodnego pępowina byłaby niepotrzebna. Wydaje mi się, że przy narodzeniu Maryja i Chrystus nie mieli pępowiny. Myślę, że gdyby nie było grzechu pierworodnego, to dziecię wzrastałoby w łonie matki w sposób nadprzyrodzony, m.in. nie potrzebując pępowiny. Macierzyństwo, prokreacja same w sobie są dla mnie symbolami miłości, czymś pięknym, i uważam, że mogłyby one istnieć i bez "biologii". Spotkałem się także z poglądem, według którego nienarodzone dzieci cierpią cieleśnie w ogniu piekielnym. Na jakiejś obcojęzycznej stronie ktoś nawet uznawał teorię limbus puerorum zawartą w Summie teologicznej za herezję. Moją mentalność tego typu poglądy niesamowicie "oburzają" i "przerażają".
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Moja natura pragnęłaby skonsumować małżeństwo z dziewiczą Aspijką. Ten pociąg do płci pięknej u mnie jest "straszny" i dokuczliwy. Dezorganizujący życie. "Bolesny" wewnętrznie. Moja natura ma jakby jakoś dziwnie "rozbudowany" instynkt przedłużenia gatunku. Pociąg do płci pięknej był u mnie ewidentny w dzieciństwie. -
Myślę, że spożywanie owoców w Raju miało inny charakter niż teraz. Może owoce tylko wyglądały podobnie do dzisiejszych? Myślę, że materia, która budowała owoce w Raju (podobnie jak i ciała ludzi i zwierząt przed upadkiem) miała inne właściwości. Ludzie mieli inną "naturę" przed grzechem pierworodnym. Nie było tego, co brzydkie i bolesne. Po zjedzeniu owocu zakazanego poznali zło, czyli między innymi brzydotę i ból. Przed grzechem nie było też pociągu płciowego. Myślę, że i akt prokreacyjny małżonków mógł wyglądać zupełnie inaczej, niż obecnie - wierzę, że nie byłoby np. mnóstwa plemników przekazywanych przez mężczyznę do ciała kobiety (po co mężczyzna miałby produkować miliony komórek rozrodczych, skoro jeden wystarczy, aby począć nowe życie)? "Seksu" w ogóle by nie było (tak samo nie byłoby atrakcyjności seksualnej, pożądliwości, przyjemności seksualnej, miesiączki i polucji). Akt małżeński mógł w ogóle nie wiązać się z nasieniem, z przekazywaniem genów. Sam akt prokreacyjny małżonków jest czymś świętym, pięknym i "symbolicznym duchowo". Wymaga kontaktu cielesnego obojga współmałżonków. Bez grzechu prokreacja byłaby niepokalana. Akt małżeński mógł polegać na ściskaniu się małżonków w nadprzyrodzonej ekstazie, w wyniku którego to aktu zawsze dochodziłoby do poczęcia. Wierzę, że Chrystus i Maryja nie wydalali moczu, kału, gazów jelitowych. Nie mogli się też zestarzeć, ich ciała nie mogły wydawać nieprzyjemnego zapachu, który jest szpetnością, "zmysłowym symbolem grzechu".
-
Zgadzam się. Przed grzechem pierworodnym świat funkcjonować musiał w sposób nadprzyrodzony, a nie zgodnie z dzisiejszymi prawami biologii. Uważam, że w ciałach Adama i Ewy przed upadkiem w ogóle nie było bakterii. Nie było w ich ciałach produkcji gazów jelitowych czy kału. Gdyby nie zgrzeszyli, to nie starzeliby się (starzenie się ciała to też coś brzydkiego, jakby rodzaj choroby, niedomagania) i nie umarliby. Starzenie się czy wydalanie to ogólnie brzydkie rzeczy, nieestetyczne.
-
Ja nie mam myśli samobójczych, samobójstwo jest bez sensu. Ja nie chcę widzieć w pracy źródła utrzymania się przez tyranie, chcę widzieć w tym coś lepszego, nie coś, co "trzeba robić, by przeżyć". Takie podejście do pracy może czynić człowieka nieszczęśliwym... Ja mam "beztroską" naturę, w rywalizacji o zarobki nie mam jakichś szczególnych atutów, ale raczej "antyatuty" przez swoją nienormalność.
-
Ale jeśli chodzi o zarabianie pieniędzy jestem "noga" jak dotąd. Nie widzę u siebie zalet cenionych przez pracodawców (np. prezencja, dokładność wykonywania zadań), a "wyzwanie" stanowią dla mnie nawet tak banalne czynności, jak mycie się i ubieranie (nadwrażliwość na nieprzyjemność zmysłową (związaną np. z niewygodnymi ubraniami czy za ciepłą lub za zimną wodą), natręctwa (np. strach przed brudem, że dostanę zakażenia), powolność czy "żółwiowatość" (nasilona chyba przez lek psychotropowy) i bycie "niepełnosprawnym społecznie", "żyjącym w swoim świecie") nie ułatwiają mi ich wykonywania. Tata mówił o mnie "dno i wodorosty", "cymbał", "palant". On jest zaradny, ma pracę, pali w piecu, robi rzeczy związane z dbaniem o gospodarstwo domowe. Dla przeciętnego człowieka mogę wyglądać na lenia, tchórza, egoistę, nieroba itp. Jestem jakby "ofiarą" pod względem umiejętności radzenia sobie z pewnymi dziedzinami życia. Celibat może mnie bardzo dołować Nie mam żony i potomstwa, więc nie mam tego dodatkowego elementu porządkującego życie, zachęcającego dodatkowo do pracowania. Na rynek pracy zdecydowanie nie nadaję się. Nie podoba mi się ta "rywalizacja o byt", to wyzyskiwanie ludzi. Nie miałem też zbyt licznych kontaktów z psychiatrami czy psychologami, w ostatnim czasie sam je sobie załatwiałem.
-
Ja jestem jak ten wspomniany brat :( Mam taką autystyczną, nieprzystosowaną do świata, skrajnie egocentryczną i "patologicznie nonkonformistyczną" naturę. Jestem jak "upośledzone dziecko". Z rzeczy, które umiem dobrze robić czy lubię robić (np. regularne uczęszczanie na zajęcia, notowanie samo w sobie, "myślicielstwo"), nie ma (zbytniego) zarobku. Mnie nie stać na mieszkanie samodzielne (i zbytnio nie chciałbym mieszkać samemu, nawet w dużym mieście), a zarabianie pieniędzy nie jest moją najmocniejszą stroną. Na wczasy za granicą czy markowe ubrania może nigdy mnie nie stać, bo nie mam zbytnich zdolności zarobkowych. Pewne rzeczy umiem zrobić, pewne są problematycze (jak rozpalanie w dymiącym piecu - boję się, że dym zaszkodzi na zdrowiu, kiedyś próbowałem rozpalić i mi się nie udało) - mogę podziwiać innych członków rodziny, że rozpalają w piecu i umieją to robić. W ogóle nie mam doświadczenia zawodowego i boję się, że w pracy stałoby mi się coś złego (np. to, że padłbym ofiarą mobbingu). W kwestiach zawodowych jestem niczym osoba głębiej "upośledzona umysłowo". Kiedy miałem zajęcia semestralne na studiach, to miałem jakąś organizację życia. Teraz trudno mi zorganizować napisanie pracy magisterskiej. Status społeczny i możliwość zarobienia dużej ilości pieniędzy są dla mnie mniej ważne niż ciekawość wykonywanych zajęć i ich bezpieczeństwo. Niechęć do dostosowania się, adaptacji do społeczeństwa też zdecydowanie u siebie widzę "Nie czuję potrzeby zawracania sobie tym głowy". "Niskie wymagania są dla mnie ważne". Dla mnie zarabianie pieniędzy i status społeczny nie są nadrzędnym celem pracowania, praca czy nauka nie jawią mi się jako źródło utrzymania, lecz jako "zabawa", terapia, zajęcie czasu, coś porządkującego życie, okazja do robienia czegoś dobrego - ale nie jako "walka o byt". Symbole statusu to dla mnie coś, na co szkoda pieniędzy i wysiłku. Lepiej pomóc cierpiącym, niż kupić sobie jacht czy klejnoty. Już przy urodzeniu byłem "mizerny", w szkole podstawowej i gimnazjum mi dokuczali, na WF-ie nie byłem mocny, mam diagnozę zespołu Aspergera (jednego z całościowych zaburzeń rozwoju), schizotypii (jednej z chorób psychicznych), zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, nieco leczę się farmakologicznie, mieszkam w niedużej miejscowości. W szkole potrafiłem radzić sobie bardzo dobrze, pisanie sprawdzianów czy egzaminów bywało moją naprawdę mocną stroną.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Patrząc po wyglądzie ładnego człowieka płci żeńskiej, można pomyśleć, że zapach z tak pięknego ciała także powinien być piękny. Niestety, jest raczej na odwrót... I to wygląda absurdalnie. Co, jeśli młoda żona w łóżku "puszczałaby bąki" głośne i cuchnące zgniłymi jajami? Taka sytuacja wygląda absurdalnie... Jak off-color humor. Przyjemność seksualna, orgazm, popęd płciowy to dla mnie coś, co jawi się jako "cuchnący kał". Miesiączka może być bolesna i stanowi problem dla kobiety. Męskie polucje są też problematyczne. Sam stosunek płciowy jest czymś bardzo odpowiedzialnym. Chciałbym skonsumować małżeństwo - dokonać aktu prokreacyjnego z intencją poczęcia dziecka, by było zbawione na wieki, by na wieki było w Królestwie Niebieskim i w ten sposób przynosiło Stwórcy chwałę. Akt prokreacyjny małżonków, pozbawiony libido i związanych z nim przyjemności oraz złych i niedoskonałych intencji, jest czymś bardzo pięknym. -
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Nie byłem z żadną kobietą. I bałbym się być, bo jestem w niektórych sferach bardzo niezrównoważony, dysfunkcyjny. Nie wyobrażam siebie np. jako wychowawcy dzieci. Ten pociąg do słodyczy ciała osób płci przeciwnej też jest niepokojący. Ciało kobiece jawi mi się ogólnie jako coś "słodziutkiego i milutkiego", jeżeli kobieta jest ładna. Małe dziewczynki też mogą wyglądać słodziutko, i do tego nie mają atrakcyjności seksualnej, bo są niedojrzałe. Natura woli "miziać" ładnego człowieka płci żeńskiej niż kotka. Do dziewczęcia czy kobiety defekacja gorzej pasuje niż do kota czy tym bardziej krowy. Jak krowa defekuje, to nie jest tak rażące. Duże, muczące bydlę się wypróżnia - to tak nie razi. Jak ładny kotek defekuje, to to gorzej do niego pasuje, bo sierściuszek ma takie milutkie z wyglądu ciało, wydaje miłe odgłosy... Ale jak dziewczę czy kobieta defekuje, to już obrzydliwy paradoks. -
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Nie chciałbym traktować kobiety jak psa. Wąchanie odbytu wygląda mi jako czynienie JAK PIES po prostu, a z kobiety jest to jakby robienie samicy tego zwierzęcia, gdy wącha się jej "pupę". Niestety, BARDZO NIE PODOBA mi się życie w celibacie. Mam okropny pociąg do niewieściego ciała. Ogólnie to najpiękniejszą częścią ciała kobiety jest dla mnie... głowa. Nie piersi, nie pośladki, nie genitalia, nie nogi, nie brzuch, nie plecy, nie ręce, a ta część ciała, która znajduje się w nim najwyżej. Mogę "marzyć" o głaskaniu ładnej osoby płci przeciwnej po głowie i całowaniu jej policzków. Ciało kobiety bez głowy nie jest takie piękne, profil kobiecej głowy może być najpiękniejszy. To właśnie głowa może dawać najwięcej słodyczy spośród części ciała kobiety.