Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 076
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Może faktycznie w sensie medycznym nie mam tzw. "schizy"? Przypuszczam, że mógłbym usłyszeć o osobie, że mam tylko "temperament schizoidalny" (czy może osobowość schizoidalną) i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, ale nie zespół Aspergera czy jakiekolwiek CZR lub zaburzenie schizotypowe (o schizofrenii paranoidalnej już nie wspominając). Wtedy renty bym raczej nie dostał, i umiarkowanego stopnia też mógłbym nie mieć (nie wspominając już o znacznym), nie wiem nawet, czy nawet lekki bym miał.
  2. take

    Doświadczenia z akatyzją

    Chce mi się przerwać kurację arypiprazolem. W takim stanie prędzej mógłbym się znaleźć w "psychiatryku" niż w domu, ten lek daje dojmujące skutki uboczne dla mnie. Poza akatyzją przeszkadza też "ból" w lewej części klatki piersiowej. Jestem bardziej upośledzony, niż byłem przed rozpoczęciem zażywania Abilify. Myślę, że trzeba szybciej podjąć decyzję i skonsultować się z psychiatrą, niż dopiero za około półtora tygodnia, bo te objawy niepożądane sprawiają, że sytuacja wygląda wyraźnie niewesoło.
  3. Myślę o odstawieniu arypiprazolu po zażyciu ok. 22,5 mg (w trzech dawkach). Te efekty uboczne wyglądają naprawdę źle. Robią ze mnie jeszcze gorszego kalekę. Nie podobają mi się one. Poza akatyzją pojawił się też "ból" w lewej części klatki piersiowej, (jakby) w sercu. To też przeszkadza. Ale akatyzja sama w sobie jest naprawdę zła. Nie wiem, co robić w tej sytuacji. Efekty uboczne zażywania arypiprazolu "dają mi w kość". Utrudniają funkcjonowanie. Całkiem wyraźnie. I to jest dla mnie kolejny problem. Nawet spokojnie leżeć może być trudniej. Trudniej jest zajmować się pożytecznymi rzeczami (pracami) przez te efekty uboczne.
  4. take

    Doświadczenia z akatyzją

    Teraz mam wyraźne skutki uboczne zażywania arypiprazolu. Poza akatyzją przeszkadza mi też "ból serca". To dojmujące. Mogę się nawet zastanawiać nad dzwonieniem po karetkę pogotowia. Chyba arypiprazol mi nie służy i (przynajmniej na razie) zdaje się nie być rozwiązaniem moich problemów. Może lepiej nie brać już więcej, a lek przekazać psychiatrze za darmo, żeby dał komuś, kto go potrzebuje i komu on pomaga.
  5. take

    Wkurza mnie:

    Moją naturę denerwuje zachowanie mojej mamy. Niedawno miałem ochotę czy pokusę(?), dosadnie mówiąc, "sprać" ją po twarzy za to, co mówi czy jak się zachowuje. Tata ogólnie lepiej od mamy się według mojej natury nie zachowuje.
  6. take

    Doświadczenia z akatyzją

    2.3.2015 przepisano mi receptę na Abilify (Arypiprazol). Wykupiłem lek i zacząłem jego zażywanie. Jak do tej pory wziąłem trzy dawki po ok. 7,5 mg, czyli pół tabletki 15 mg. Od przyszłego tygodnia zalecono mi zażywanie dwa razy większej dawki. 3.3.2015 wziąłem pierwszą dawkę Abilify. Po jakimś czasie pojawiła się u mnie akatyzja. Doświadczałem jej tamtego dnia po południu. Ewidentnie nieprzyjemne doznanie, utrudniające funkcjonowanie. Utrudnia zwłaszcza zajęcie się czymś "konkretniejszym". Chcę się "wiercić" na krześle, gdy siedzę. Występuje nieprzyjemny niepokój ruchowy. Trudno może być także leżeć spokojnie przez akatyzję. Oczywiście, trudniej zająć się czynnościami takimi jak pisanie. Dzisiaj i wczoraj też zażyłem ten lek. Nie widzę (przynajmniej jakoś zbytnio) spadku moich "dziwactw" myślowych. A akatyzja naprawdę przeszkadza. Na dodatek od jakiegoś czasu dzisiaj czuję jakby "łagodny ból serca". Takie objawy są niepokojące. Następną wizytę u psychiatry mam umówioną dopiero za jedenaście dni. Co robi osoba doświadczająca akatyzji? Czy doświadczanie tego zespołu objawów u innych osób bardzo utrudnia wykonywanie codziennych czynności lub np. zajęcie się edukacją czy pracą? Czy inne osoby zauważają, że coś niedobrego się dzieje? Jak reagują? Czy np. krzyczą?
  7. Bo zdrobnienie użyte przez użytkownika Kot_ w jego dzisiejszym poście było niestosowne, wygląda "prześmiewczo", jakby ktoś sobie żarty ze świętej osoby robił.
  8. Przypuszczam, że teraz zrobiłeś sobie bluźnierczy żart. Nie chcę ciebie oskarżać, ale obawiam się, że tak uczyniłeś. Wolałbym, żebyś nie uczynił tego, co obawiam się, że uczyniłeś. Jeżeli te sny są nieświadomie, mimowolnie, to nie są grzechem. Jeżeli celowo je wywołujesz, to bardzo grzeszne (także ze względu na to, kto występuje w tych snach). I sposób, w jaki napisałeś o Maryi, nie jest grzeszny, a niestety, muszę przyznać, że prześmiewczy, bluźnierczy! Nie można tak pisać!!!
  9. http://ndie.pl/hiszpanii-znaleziono-20-tys-mundurow-wojskowych-isis/
  10. Chcę, żeby, nie tylko w moim życiu, cnota czystości triumfowała. Nie zgadzam się na nieczystość seksualną, w tym na moje zaburzone preferencje seksualne! Gdyby nie było grzechu, to i nieczystości seksualnej też by nie było. Nie byłoby pożądliwości, nie byłoby przyjemności nieczystej. Wierzę, że akt małżeński odbywałby się tylko dla prokreacji, bez jakiejkolwiek przyjemności seksualnej i pożądliwości. Ciekawe jest to, jak wyglądałby akt małżeński bez grzechu pierworodnego. Czy byłoby złączenie się genitaliów? Czy byłoby jakiekolwiek nasienie? Według mnie produkcja większej ilości plemników niż liczba dzieci poczętych przez mężczyznę jest czymś, co istnieje dzięki grzechowi pierworodnemu. Czytałem też, że Niepokalana Dziewica została poczęta w DZIEWICZY sposób, czyli to oznacza, że została poczęta bez złączenia się genitaliów. Czy inni niż Ona ludzie będący tylko ludźmi też byliby poczynani tak samo, jak Ona? Według objawienia jednej z błogosławionych Kościoła Katolickiego, tak. Matka-Dziewica jest wyjątkowym Człowiekiem, Jej Syn nie był tylko Człowiekiem. Ona jest tylko Człowiekiem, jej Syn nie jest tylko Człowiekiem. Skoro bez grzechu pierworodnego nie byłoby złączenia się genitalnego w ogóle, to po co mężczyźni mają narządy płciowe? Stawiam tezę, że ich znaczenie byłoby inne, gdyby nie było grzechu. Bez grzechu nie byłoby polucji i menstruacji. Zbawiciel został obrzezany, co było pewnym umartwieniem płciowości (nie miał On w ogóle pokus nieczystych, ale obrzezania doświadczył). Posiadał narządy płciowe. Części ciała charakterystyczne dla płci nie są czymś złym. To przez grzech seksualność stała się taka upadła, pełna pożądliwości. Nie byłoby pożądliwości, gdyby nie było grzechu. Części ciała charakterystyczne dla płci też zmartwychwstaną. W życiu przyszłym nie będą służyć do prokreacji. W życiu przyszłym nie będzie pociągu płciowego. Nie będzie nasienia. Nie będzie produkcji komórek płciowych (komórek jajowych i plemników). Nie będzie prokreacji, zakładania rodzin. Zawierania związków małżeńskich też nie będzie. Małżeństwo powinno oznaczać szczególną przyjaźń na wieczność! Małżeństwo zawiera się w życiu doczesnym, nie można go zawrzeć w życiu przyszłym. Prokreacja jest wielkim darem i czymś pięknym! Prokreacja, współudział w stwarzaniu nowej osoby, według mnie wymaga jakiegoś kontaktu fizycznego między współmałżonkami. Dla mnie ów kontakt ma też znaczenie symboliczne i wiąże się z istnieniem miłości. Nie pożądliwości. Małżeństwo nie jest złe! Prokreacja nie jest zła! Rodzicielstwo nie jest złe! Rodzicielstwo jest darem. Nie można do niego podchodzić niepoważnie i nieodpowiedzialnie. Małżeństwo ma być we czci. Łoże ma być nieskalane. Bycie rodzicem powinno być wielką godnością! Bycie rodzicem powinno być wielkim darem! Małżeństwo powinno być wielką godnością! Małżeństwo powinno być wielkim darem! To nieczystość jest zła. Małżeństwo nie jest złe. Prokreacja nie jest zła. Rodzicielstwo nie jest złe. Chcę triumfu cnoty czystości! Wierzę, że z nieczystością można wygrać! Wierzę, że można nie ulec pokusom nieczystym! Wierzę, że nieczystość można pokonać! Wierzę, że nie jesteśmy skazani na popełnianie grzechów nieczystych i że z grzechem nieczystym można wygrać!
  11. Ta akatyzja jest naprawdę zła. Miałem problemy z funkcjonowaniem, przy akatyzji mam jeszcze większe. A mnóstwo ambiwalencji i ambisentencji, załamanie linii życiowej, "apatia" i abulia, "anergia" i niby "urojenia" odniesienia z ideami posłanniczymi, "myślenie prześladowcze" nie zniknęły, "idee urojeniowe" dotyczące anatomii i fizjologii nie zniknęły, tylko kolejny problem mi się pojawił po arypiprazolu, i to poważny problem (akatyzja bardzo utrudniająca funkcjonowanie). Może to nie zachwiana chemia mózgu jest powodem moich problemów? Po paroksetynie nie miałem akatyzji. Następna wizyta i psychiatry jest umówiona za jedenaście dni, a od poniedziałku zalecono mi brać dwa razy większą dawkę leku, po którym dostałem akatyzji. Moja kondycja bardziej przypomina jakieś większe upośledzenie umysłowe niż klasyczną (leczoną neuroleptykami) psychozę. Myślę, że klasyczni schizofrenicy więcej cierpią ode mnie. Nie wiem teraz, co robić z tą akatyzją. Ona bardzo przeszkadza w życiu. To coś ewidentnie uciążliwego. Lek może być do zwrotu, niech go weźmie ktoś, komu jest on potrzebny i pomocny. Oddałbym za darmo, jeżeli ten lek okazałbym się czymś nieodpowiednim w moim przypadku. Przez akatyzję jeszcze trudniej wykonuje się obowiązki. Trudniej robić cokolwiek "konkretnego". Po raz pierwszy akatyzja pojawiła się u mnie około dwa dni temu. Czytałem, że inni doświadczali jej wyraźne dłużej... Co wtedy robili? Jak sobie z tym radzili? Teraz mogę myśleć, że naprawdę nie mam schizofrenii, bo lek przeciwko niej (przynajmniej na razie) szkodzi mi, a nie pomaga (tak bym powiedział).
  12. Dla mnie koprofilia i flatufilia oraz podobne zboczenia jawią się jako WSTRĘTNIEJSZE od zoofilii, homoseksualizmu i masturbacji. Jakby przerastały je w "nienaturalności żądzy", a nie tylko w obrzydliwości nieczystej. Mimo tego stosunki homoseksualne i zoofilne są wyraźnie większymi grzechami niż akty flatufilii i koprofilii, bo w ich przypadku dochodzą też inne elementy (np. znieważanie współżycia, "parodiowanie go"), zaś akty flatufilii i koprofilii nie są stosunkami płciowymi.
  13. Przypuszczam, że gdyby nie to F21 z 2015 r., to nie miałbym renty. Koincydencji z ciągami geometrycznymi też by nie było, bo ciąg musi mieć chociaż trzy wyrazy. Mogę mieć myśli, że te koincydencje pojawiły się może i po to także, aby mi pomóc w życiu. Gdyby nie one, to mógłbym siedzieć tak samo bez pracy, ale bez renty, bez wsparcia finansowego także dla mojej rodziny. Jak dotąd wziąłem dwa razy pół tabletki mającej 15 g (czyli połówka miała ok. 7,5 mg) arypiprazolu. Pół tabletki na dobę. Niestety, chyba doświadczam pewnej akatyzji po tym leku Nie jest jakaś ogromna, ale to, czego obecnie doświadczam, wygląda mi na to. Czuję taki nieprzyjemny "niepokój", utrudniający siedzenie w miejscu i robienie czegokolwiek konstruktywnego Ponoć po jakimś czasie brania leku ten objaw ustępuje, jak gdzieś chyba przeczytałem. Jakby na studiach czy w pracy wystąpił taki objaw, to byłby chyba poważny problem. Teraz "nie mam obowiązków", więc ten dokuczliwy objaw nie przeszkadza aż tak bardzo. Jeśli chce się zająć czymś konkretniejszym przy akatyzji, np. pisaniem pracy dyplomowej czy nawet pisaniem na forum, to ten nieprzyjemny objaw sprawia problemy. Jak na razie nie widzę pozytywnych skutków brania arypiprazolu, tylko negatywne (akatyzja).
  14. A jak wyjaśnić mnóstwo cudownych uzdrowień występujących w katolicyzmie? I inne wydarzenia nadprzyrodzone? W moim przypadku posiadanie sympatii, zawarcie małżeństwa, skonsumowanie go, spłodzenie potomstwa i rodzicielstwo odpadają. Niemal na pewno taki stan będzie utrzymywać się do końca mojego życia na Ziemi. Grzechy nieczyste odpadają tym bardziej i absolutnie. Ich w ogóle nie powinno być.
  15. Ja wierzę w Opatrzność, w ingerencję Stwórcy w losy ludzkości. Brak wiary w Opatrzność do mnie nie przemawia.
  16. Tutaj podają zupełnie inaczej (fragment z http://katolik.d500.pl/index.php?option=com_kunena&func=view&catid=77&id=209&Itemid=121): Z drugiej strony, komuś tak nędznemu jak ja możliwość wiecznego potępienia "wyraźniej przeszkadza w życiu"... Nie chciałbym, aby ktokolwiek tam trafił. Sam oczywiście też nie chciałbym tam trafić. Myśl o wiecznym potępieniu dla takiego "biedaka" jak ja może być "bardzo przerażająca".
  17. Jest taki fragment w Biblii: "Kto spogląda pożądliwie na kobietę, ten w swoim sercu popełnił z nią cudzołóstwo" - skoro spojrzenia są tak wyraźnie potępione, to co dopiero z uczynkami? Pewien święty napisał, że 99% ludzi trafia do piekła z powodu grzechów nieczystych. Jak więc nie uważać, że "seks" nie jest dobry? "Seks" zabija, a nie daje życie. Przyjemność seksualna jest jak miska soczewicy Ezawa, przez którą stracił on swoje pierworodztwo. Czy warto poświęcić szczęśliwe życie wieczne dla orgazmu? Oczywiście, że NIE! I pociąg płciowy uważam za coś niedobrego, coś, co kusi do grzechu nieczystego. Możliwe, że gdyby nie było grzechu pierworodnego, to akt małżeński nie polegałby na złączeniu się genitaliów, ale na innej formie kontaktu fizycznego między małżonkami, np. wzajemnym ściskaniu się w nadprzyrodzonej ekstazie. "Seks" nie zbawia, wręcz przeciwnie!
  18. Mam taki zamęt w sprawie religii, że głowa mała. Wypicie zatrutego kielicha w mojej sytuacji wygląda na ewidentnie niemądry czyn, brak roztropności czy zuchwalstwo... Przyznaję się, że współżycie bez ślubu BARDZO mi się nie podoba. Mam bardzo negatywny stosunek do "seksu" - dla mojej mentalności "seks" (nie chodzi tu o współżycie w celu poczęcia świętego na wieki potomstwa) to "śmierdząca "kupa"", która nie powinna istnieć. Myślę, że u świętych tego typu spojrzenie na "seks" nie należało do rzadkości i potrafili oni sobie jego odmówić. Nie chodzi tu o to, aby krzywdzić tych, którzy cieszą się "seksem", ale o walkę z "seksem" jako takim. "Seks" jest zły, ale różnica płci jest dobra, Maryja jest przepiękna i prześliczna, a mimo tego jest całkowicie aseksualna, także w swojej urodzie, chociaż w wyglądzie jest bardzo słodka - piękno kobiecego ciała nie musi oznaczać atrakcyjności seksualnej, wzbudzania podniecenia seksualnego.
  19. W moim przypadku moja natura odnosi wrażenie, że to pewne dogmaty i obrzędy stały się "główną pracą" w moim życiu, czymś, co utrudnia zajmowanie się czymś innym (np. pracą dyplomową czy zarobkową), przez co także dezorganizuje czas i życie. Natura myśli nawet, że praktyki takie jak rachunek sumienia czy spowiedź powinny w ogóle być zakazane dla takich, jak ja. Ona "narzeka": "po co sobie przypominać grzechy i fatygować się z wyznaniem dużej ich liczby naraz, czy nie praca powinna być ważniejsza???". Na dodatek ma problem z pewnością, kiedy popełniłem grzech i jak poważny on był. Natura nienawidzi trudu i surowości, jeśli coś nie jest lekkie, łatwe i przyjemne, to woli sobie tym głowy nie zawracać - z takimi predyspozycjami to osoba nie nadaje się raczej na męża czy rodzica. Inni ludzie raczej nie są tak "wygodniccy". Moja natura ceni wygodne i miękkie życie, woli takie najbardziej. Może to przez wyraźnie za niską masę urodzeniową w stosunku do wieku płodowego i długości ciała jestem takim "żałosnym gamoniem", co skończył z diagnozą całościowego zaburzenia rozwoju, rentą socjalną i rozpoznaniem schizofrenii? To świadczy o tym, że jestem znacznie nieprzystosowany do rzeczywistości. W sferze religijnej to nieprzystosowanie uwidacznia się dobitnie... Nic dziwnego, że natura "myśli" o odpuszczeniu sobie co trudniejszych i co bardziej problematycznych aspektów religii. Widać, jaki "słabeusz" ze mnie.
  20. Dla mnie życie religijne jest "wielkim problemem". Moją uwagę najbardziej może zajmować to, aby odpowiednio odbywać obrzędy i nie być heretykiem. "Nie umiem się spowiadać". "Nie umiem funkcjonować w społeczeństwie", więc co dopiero ze spowiedzią? Skąd mam wiedzieć, czy coś jest grzechem śmiertelnym, czy nie??? Jestem tak nienormalny, że mam ideę, że z natury nie mogę popełnić grzechu śmiertelnego, nie ma w moim przypadku takiej materii. Mam skłonności do herezji przeciwko "trudnym" dogmatom. Moja natura nie chce wierzyć np. w piekło, bolesny czyściec, obowiązek spowiedzi i rachunku sumienia. Jestem bardzo słaby w znoszeniu cierpienia. Oczywiście w unicestwienie też nie wierzę. W reinkarnację też nie wierzę. Jakby trudne dogmaty i obrzędy były dla mnie "ciężką przeprawą".
  21. To rzeczywiście lepiej o tym mów przy spowiedzi.
  22. Tu się nie zgadzam, tu masz większe skrupuły ode mnie. Pokusa nie jest grzechem. Tak samo choroba nie jest grzechem.
  23. Celibat powinien być bardzo pomocny w pełnieniu posługi kapłańskiej. Nie może w nim chodzić o "zamęczenie się", bo to nie służy wypełnianiu obowiązków. Miałem myśli, z których wynika, że OBOWIĄZEK celibatu kapłanów nie jest potrzebny, ponieważ obowiązek ów może sprawiać, że księży jest tak mało. Tu artukuł na pewnym katolickim portalu na temat celibatu: http://adonai.pl/sakramenty/kaplanstwo/?id=28. Fragment dotyczący historii celibatu:
  24. Nie chodzi mi o to, żeby z kogoś kpić. Moja natura sama "ostro przeciwstawia się" niektórym dogmatom i obrzędom! Nie może mi chodzić o to, aby być lepszym od innych, ale o to, żeby być świętym. Chcę, żeby każdy był świętym. Czytałem treści "skrajnie tradycyjnego katolicyzmu" (nie są one zgodne np. z Janem Pawłem II). Moją naturę takie treści "bardzo poruszyły".
  25. Niejedna osoba może tak o mnie pomyśleć. Nawet moja nędzna natura sprzeciwia się w pewnych względach własnej religii.
×