Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 084
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Mnie typowe współżycie za bardzo nie rozbudza. Mam zboczone preferencje. Nie chcę ich zaspokajać. Trudno mi "znieść" brak żony Celibat może "rozsadzać" moje życie Dlaczego tak bardzo potrzebuję żywej "wyczulanki" w postaci "własnej kobiety"? Nie chciałbym z nią nieuroczyście współżyć, tym bardziej nie chciałbym innych form seksualności. W tym celibacie się "męczę" Może "nie chcieć mi się funkcjonować", i mogę szukać osłody gdzieś indziej zamiast zająć się pracą różnego rodzaju. Chcę mieć żonę, nie "seks". Nie chcę, żeby pocałunki czy przytulenia się do niewiasty wywoływały u mnie przyjemność seksualną, reakcje seksualne. Ciało jako takie nie jawi mi się jako obrzydliwe. To grzech je oszpecił.
  2. [spoiler=] A co by było, gdyby moja Aspijka przed ślubem poszła do toalety, gdzie wydaliłaby kilka głośnych bąków przed defekacją? A potem doszłoby do wydalenia kału z jej odbytnicy przez odbyt, który w kilku kawałkach wpadłby do wody w muszli klozetowej i towarzyszyłby temu głośny plusk? I ja słyszałbym te dźwięki z mojego pokoju... Co, jeśli doszłoby do sytuacji, w której niestety powinienem zobaczyć jej genitalia (zwłaszcza zewnętrzne) czy odbyt? Albo nawet ich dotknąć? To musiałbym to robić aseksualnie. To nic nie powinno szkodzić. Moja natura chce aseksualnej czułości przez całowanie żony po policzkach, wtulanie się w nią podczas spania w jednym łóżku, a nie współżycia cielesnego. Tym bardziej nie zgadzam się na realizowanie zboczeń!
  3. Uważam, że "seksualność" stała się "normalną" częścią życia człowieka dopiero po grzechu pierworodnym. Wcześniej ludzie mieli charakterystyczne dla płci części ciała, ale nie było nieczystej przyjemności i pożądliwości. Uważam, że gdyby nie było grzechu pierworodnego, to prokreacja i akt małżeński (łączenie się męża z żoną w jedno ciało) wyglądałyby ewidentnie inaczej. Moja seksualność jest zboczona, typowy akt seksualny nie jest dla niej preferencją. Dla mnie obowiązkiem jest poradzenie sobie ze zboczeniami. Nawet wtedy, jeżeli będę miał pokusy zboczone do końca życia, to nie mogę im ulec. Także wtedy, kiedy będę w małżeństwie. Realizacja perwersji na żonie byłaby obrzydliwa. Nigdy nie chciałbym tego robić. Uczynienie z kogoś partnera do zaspokajania perwersji mojego typu jawi mi się jako coś upokarzającego dla drugiego człowieka, jako potraktowanie go jak, wulgarnie mówiąc, "g****" (wulgarne właśnie słowo jawi "mi" się jako najlepiej wyrażające brzydotę takiego postępowania...). Jakby było to zrobienie z drugiej osoby "żywego, śmierdzącego "g****"" dla własnej satysfakcji seksualnej. Bodźce zapachowe zdają się odgrywać szczególną rolę w mojej dewiacji. Realizacja dewiacji oznaczałaby rażący brak szacunku dla żony. Mam inną etykę seksualną niż "świat".
  4. Chce wybić sobie z głowy "seksualność", zwłaszcza zboczenia. Przy takich skrupułach, zamęcie duchowym i schizoautyzmie, upośledzeniu funkcjonalnym nie nadaję się na rodzica i męża. Ale brak kobiety może mi "strasznie" dokuczać. "Chciałbym" mieć żonę, i to bardzo. Jakbym był w małżeństwie czy tym bardziej w rodzicielstwie, to miałbym jakąś "robotę". A ja ze względów duchowych (np. łatwiejsze wejście do Nieba) chcę żyć w celibacie - bez żony do śmierci. Boję się, że małżeństwo obniży moje szanse do wejścia do Królestwa Niebieskiego. Dobre małżeństwo jako lepsze się jawi dla mnie niż brak małżeństwa, ale złe małżeństwo jako gorsze niż brak małżeństwa.
  5. Nie. Nie chcę się ujawniać publicznie. Nie chcę być oczywiście w takim postępowaniu złośliwy. Lęk przed Piekłem, grzechem (śmiertelnym zwłaszcza), karą za grzechy może mnie paraliżować. Jak przez sekundę pomyślę o małżeństwie, to łatwo mogę poczuć nieczyste poruszenie i boję się, że popełniłem grzech śmiertelny przez bardzo krótką chwilę. Jeżeli patrzyłbym na to "logiczniej", to takie krótkie zjawiska mogą w ogóle nie być grzechami, tylko pokusami związanymi z popędem seksualnym. Ale samo marzenie o małżeństwie może mimowolnie wzbudzać uczucia seksualne czy reakcje seksualne organizmu, których nie chcę. Mam też ten problem, że może "mi" się bardzo nie podobać życie w celibacie, bez żony, a powierzenie małżeństwa i jego skonsumowania komuś takiemu jak ja wygląda na coś bardzo nieodpowiedzialnego.
  6. Ja odczuwam zainteresowanie innymi, ale jest ono "na swój sposób", "jednostronne". Jestem bardziej "esktrawertyczny" od ciebie. Moją egoistyczną naturę nie obchodzą za bardzo potrzeby innych
  7. Dzięki moim zboczeniom mogę lepiej rozumieć obrzydliwość grzechu nieczystego, bowiem moje zboczenia związane są z czymś wstrętnym i cuchnącym. U mnie współżycie waginalne nie budzi jakichś specjalnych negatywnych skojarzeń, ale współżycie przeciwko naturze wygląda ohydnie i jest upokorzeniem człowieka. Uważam, że gdyby nie było grzechu pierworodnego, to akt małżeński bardzo różniłby się od obecnego. Dla mnie akt małżeński jako taki jest czymś pięknym, duchowym, uroczystym. Nie chodzi tu o współżycie waginalne, ale o akt małżeński, który, gdyby nie było grzechu pierworodnego, polegałby według mnie na czymś innym i nie wiązałby się z przyjemnością seksualną czy wytryskiem nasienia.
  8. Aktywności seksualnej nie chcę w ogóle. "Seks" i przyjemność seksualna "kojarzą mi się" z cuchnącym trupem zjadanym przez robaki, którego ciało przez procesy rozkładu zostało zamienione w obrzydliwą papkę. To nawet obrzydliwsze od ludzkiego stolca cuchnącego skatolem i indolem. Skonsumowanie aktu małżeńskiego dla świętego potomstwa nie jest "seksem". "Seks" rodzi "cuchnące zwłoki zjadane przez robaki". Myślę, że grzech pierworodny mógł mieć jakiś większy związek z "seksem". "Seks" "wyzuwa" z godności nadprzyrodzonej. "Seks" nie daje życia. "Seks" "kojarzy mi się" z brzydotą i smrodem. Niestety, moje ciało dąży do "zarobaczonych zwłok zaspokojenia popędu seksualnego". Jad śmierci związany z grzechem pierworodnym daje o sobie znać. "Smród" to skutek grzechu, to coś obrzydliwego, to rodzaj obrzydliwego symbolu grzechu.
  9. take

    Wkurza mnie:

    Mojej naturze nie podoba się istnienie co dotkliwszego cierpienia.
  10. Dużo rozmyślam na tematy związane z czystością i seksualnością. Ale nie tylko o tym rozmyślam. Nie chodzi mi o zadręczanie wywodami. Takie nudzące wywody to moja "naturalna" forma komunikacji z innymi osobami W poniedziałek może będę mieć wizytę na oddziale dziennym, "nie mogę się zbytnio doczekać".
  11. Cyfrowa książka to po prostu książka w formie elektronicznej, nie drukowanej. Mam ewidentną skłonność do ciągłego pisania czy mówienia o sobie, na te tematy, które mi się podobają. "Nudziarstwo", brak odwzajemnienia społecznego, jednostronność interakcji. Jest we mnie spora chęć kontaktów społecznych na własnych zasadach, dostosowanie się do innych mojej natury "nie obchodzi". Nie widzę w tym okazji do podniesienia własnej wartości, chwalenia się. Nie narcyzm, problem osobowościowy, a jakiś rodzaj autyzmu, patologiczny nonkonformizm.
  12. Cierpienie jest złem, zwłaszcza to boleśniejsze. Gdyby nie było grzechu, to i złej przyjemności by nie było. Dla mojej natury sprawiedliwa kara boża jawi się jako wielkie zło, a jej wymierzanie jako coś srogiego, dręczenie biednych istot. Sam mam dużo skłonności do grzechu i boję się kary za swoje postępowanie.
  13. Tesla może miał jakąś aspijskość... Widać u niego wyraźne zaburzenia integracji sensorycznej i OCD, miał też talent do obrazowego myślenia i zajmowania się techniką. U mnie te koincydencje też mogły zacząć się od kota... 19.9.2014 widziałem około południa leżącego na jezdni gminnej drogi czarnego mruczka. Samochód pewnie zabił zwierzątko. Droga odznacza się małym natężeniem ruchu, a mimo tego leżał na niej zabity czarny kot. A czarny kot skojarzył mi się z pewnym blogiem pisanym przez Aspijkę, która napisała też cyfrową książkę o zaburzeniach ze spektrum autyzmu, a na "okładce" tej książki znajduje się czarny wizerunek kota, całkiem spory. Na górze jej bloga też czarny kot, w ikonce karty na górze ekranu też czarny kot, na górze strony bloga na Facebooku też czarny kot... Tego dnia (19.9.2014) stało się coś, co przyniosło zastanawiające koincydencje z ową Aspijką... Mogę mieć myśli, że to znak, że moje koincydencje są "CZYMŚ WIELKIM". Dnia 21.7.2015 przeczytałem w jakiejś książce religijnej zdanie "Czarny kot potęgą jest i basta!" (nie wiem, czy to był rodzaj ironii, czy cytat jakiejś przesądnej osoby, książka oczywiście nie zgadzała się z przesądem i słusznie). Mogę mieć myśli, że to "Czarny kot potęgą jest i basta!" przeczytane 21.7.2015 odnosi się DO MNIE.
  14. http://www.kopernik.org.pl/co-nowego-w-nauce/wszystko-zaczelo-sie-od-kota-czyli-poznaj-nikole-tesle/:
  15. O czym świadczą myśli, które mówią, że sprawa 3, 6, 9, natręctw z trójką i gołębi u Nikoli Tesli odnoszą się DO MNIE? Że są rodzajem "proroctwa" na mój temat? Gołębie przyniosły mi też pewne koincydencje, a gołębie pod koniec życia Tesli miały być jego miłością. Miał też natręctwa dotyczące liczby trzy w jakimś sensie, u mnie tego typu arytmomania też występowała. "If you only knew the magnificence of the 3, 6 and 9, then you would have a key to the universe.” "Jeśli tylko znałbyś wielkość trójki, szóstki i dziewiątki, to miałbyś klucz do wszechświata". W USA to pewnie wzięliby to co najwyżej za objaw "schizotypowego zaburzenia osobowości" (tego "schizofreniopodobnego", a nie "podobnego do OCD", bo to wygląda "niczym urojenia odniesienia"), a nie schizofrenii paranoidalnej. A co, jeżeli w tej "wyglądającej na schizofreniczną" teorii jest coś na rzeczy???
  16. U mnie jest i jedno, i drugie. Istnienie tego pierwszego (czyli Bożego miłosierdzia) jest czymś logicznym dla mojej natury, to drugie - natura wolałaby, aby coś takiego jak wieczne potępienie (zwłaszcza bolesne czy związane z anihilacją) czy nawet doczesne tortury w ogóle nie istniało. Tortury to coś "okropnego" i nikomu ich nie życzę.
  17. Filmów nie oglądam (chyba że na youtube, i nie są to filmy "z kina", lecz raczej "tematyczne"), beletrystyki nie czytam, czasem pooglądam sobie mapy w atlasie. Niestety, czasem zdarza mi się dłubać w nosie Za pewnym rodzajem upodobania do skromności może podstępnie czaić się nieczystość. Nazwałem ten rodzaj pożądliwości "misterionizmem" (od angielskiego "mystery" - "tajemnica"). "Fetyszem" w misterionizmie staje się brak kontaktu (zwł. widokowego) z ciałem, zwłaszcza jego intymnymi czy wstydliwymi częściami. Przez ten "fetysz" kobieta, której nagość się widziało, może "odpadać" jako kandydatka na żonę. Nie na pożądliwej tajemniczości ma być budowane małżeństwo! U siebie widzę to zjawisko. Jeżeli zobaczyłbym jakąś kobietę nagą całkowicie, to nie wyklucza to jej z możliwości zostania moją żoną. Nawet, gdybym dotykał jej nagich najintymniejszych części ciała (np. jako lekarz), to nie może to wykluczać jej z możliwości bycia moją żoną. Jeżeli się widzi lub dotyka wstydliwe części ciała, to musi to być skromne, nie nieczyste. To, czy się po prostu widziało czy nawet po prostu dotykało najintymniejszych części ciała osoby, ma po prostu nie mieć znaczenia w ocenie możliwości zostania żoną (dla mężczyzn) czy mężem (dla kobiet). Nie oznacza to oczywiście, że można ubierać się nieskromnie!
  18. Niestety, treść twoich objawów wygląda typowo psychotycznie (jak wrażenie bycia inwigilowanym czy że zwierzęta są w zmowie przeciw tobie). Na pewno uważam, że masz coś "grubszego" niż tylko nerwicę, problemy osobowościowe i trudności w nauce. Dla mnie masz F84 i F2x. Za dziwne są twoje objawy, funkcjonujesz nie najlepiej. Widzę u ciebie więcej cech typowego ASD niż u mnie, więcej typowej psychotyczności niż u mnie, więcej cech NVLD niż u mnie, więcej neurotyczności niż u mnie. U mnie "magiczne natręctwa" z okresu gimnazjalnego mogły być zapowiedzią jeszcze bardziej nienormalnych myśli, które pojawiły się ok. 16 r. ż.
  19. Też tak myślę o mówieniu o swoich problemach swoim rodzicom.
  20. Moja natura nie lubi rygoryzmu, srogości, nie chciałbym zabijać tych, co by mi się nie podporządkowali. Koincydencje mogą sprawiać mojej naturze "wrażenie", że jestem wysłannikiem, wybrańcem Najwyższego, że mam dokonać czegoś wielkiego i dobrego. Te koincydencje zdecydowanie nie wyglądają mi na dzieło "przypadku" (w przypadki i tak nie wierzę), faktu ich wystąpienia nie uważam za objaw psychotyczny, ale za zjawisko niewyjaśnione, "dziwne byłoby, gdyby tak rozbudowane koincydencje były tylko objawem schizofrenii".
  21. Jak nerwica "daje" objawy psychotyczne (występują przy niej objawy psychotyczne), to ma się nie tylko nerwicę, ale i coś psychotycznego, więc według mnie i tak byłby w takim przypadku jakiś rodzaj zaburzenia psychotycznego. U siebie w zespole natręctw widzę rzeczy, które mógłbym nazwać objawami psychotycznymi (jak "magiczność" natręctw, także tych z okresu gimnazjalnego, wobec których nie przypominam sobie krytycyzmu w tamtym okresie, uznanie ich za zabobony mogło mi pomóc w walce z nimi).
  22. W tamtym roku psycholog, z którą od wakacji 2015 roku miałem wizyty powiedziała (chyba nie dosłownie tak, jak przytoczę) "w twoim przypadku komisja na rentę to formalność" (co znaczy, że nie miała wątpliwości, że należy mi się renta socjalna). Nie wiem nawet, czy nie powiedziała, że "renta należy mi się jak psu buda".
  23. Przeszkadza mi ta potrzeba posiadania żony, potrzeba też żywej przytulanki w łóżku, potrzeba ładnej istoty, aby móc ją aseksualnie pieścić. Natura chce mieć żonę jako przytulankę jakby, a nie kotka czy pluszowego misia. Kotek to nie osoba, pluszowy miś tym bardziej nie jest osobą. W ładnej(!) kobiecie mogę też widzieć "żywą figurę Maryi", a Ona jest najładniejszą i najsłodszą kobietą, zaś jej uroda jest aseksualna. Kobieta powinna być piękna, ale nie może być atrakcyjna seksualnie.
  24. Nie jestem wysokofunkcjonujący, jak na osobę z diagnozą ZA, i jestem bardzo nienormalny, co nawet dla Aspich może być rażące. Dla mnie praca w zakładzie chronionym w ogóle nie byłaby porażką, ale może nawet sukcesem, bo w ogóle miałbym pracę i źródło zarobku. Na "rynku pracy" nie chcę nawet próbować, bo jestem upośledzony i strasznie dziwaczny. Rentę socjalną dostałem ze względów psychicznych po pierwszym spotkaniu na komisji, mimo braku ani jednej nocy w szpitalu psychiatrycznym i braku uczęszczania do szkoły specjalnej i nie widzę w tym powodu do wstydu dla mnie - w ten sposób mam jakiś tam dochód (dla osoby nienadającej się na rynek pracy renta socjalna to nie taka mała suma pieniędzy). "Ne wyobrażam sobie" życia bez co najmniej umiarkowanego stopnia niepełnosprawności. W moim przypadku całe moje funkcjonowanie jawi się mi jako rodzaj zabawy, przyjemnej rutyny. Taka choroba umysłowa jak moja to pewne obciążenie dla społeczeństwa i wolałbym, aby nie występowała. Na forum widzę jedną osobę dziwnie podobną do mnie, która nie przejmuje się zbytnio swoimi problemami, które według mnie są poważne. Uważam, że powinna mieć wyższy stopień niepełnosprawności i rentę.
×