-
Postów
4 068 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Nie ma miejsca na światopogląd wyznawany przez sprawców ataków terrorystycznych. Nie można go tolerować, bo prowadzi do wielkiego zła. W Europie nie ma miejsca na muzułmańskich imigrantów, nawet uchodźców muzułmańskich NIE przyjmować do Europy, niech otrzymują pomoc w muzułmańskich krajach!
-
U mnie urojenia związane z rodzicami nie występują, somatyzacje też nie są moim problemem, z samą percepcją emocjonalną mogę nie mieć tak dużych problemów. Powiedziałbym, że jakiś rodzaj infantylizmu u mnie występuje. Mam raczej "skrajną ostrożność" wobec obcych, bo nie chcę, aby zrobili mi krzywdę.
-
jabłko Finlandia czy Norwegia?
-
W twoim przypadku to "brak zaradności życiowej", "ogólny niski poziom funkcjonowania" wygląda mi na większy problem od (przynajmniej niektórych) twoich urojeń. Tak samo jest w moim przypadku. Somatyzacje i problemy z odbijaniem czy przyjmowaniem płynów, o których wcześniej wspominałeś, były niebezpiecznymi problemami zdrowotnymi, które grożą uszczerbkiem na zdrowiu fizycznym i takich objawów nie można ignorować. W moim przypadku nawet krótkotrwałe efekty zażycia leku na schizofrenię okazały się gorsze od objawów (rzekomej?) schizofrenii, bardziej utrudniające życie. Obawiam się, że w moim przypadku bardzo problematyczna akatyzja nie skończyłaby się po tygodniu czy nawet dwóch, poza tym przypuszczam, że moje problemy nie są z grona tych, na które pomaga arypiprazol. W tym tygodniu mam spotkanie z doradcą zawodowym, jakieś odpowiednie dla mnie zajęcie za pieniądze mogłoby mi więcej pomóc niż kuracja lekami przeciw schizofrenii.
-
Bardzo nie podobają mi awatary przedstawiające coś, co ma odniesienie seksualne (np. fragment kobiecego ciała pokazany w "erotyczny" sposób).
-
Te zamachy to kolejny argument przeciwko przyjmowaniu muzułmanów do Polski. Nigdy nie chciałbym w Polsce czegoś takiego, jak wydarzyło się w Brukseli.
-
Jak sobie radzą w życiu dorosłym osoby z lekką niepełnosprawnością intelektualną (F70 w ICD-10)? Czy ich życie jest szczęśliwe, dostatnie? Jak wygląda ich życie społeczne i emocjonalne? Czy osiągają jakieś sukcesy w życiu? W polskim prawie istnieje według mnie ewidentnie niesprawiedliwy przepis, według którego niepełnosprawność intelektualna, aby kwalifikowała się na stopień niepełnosprawności, musi być w co najmniej umiarkowanym stopniu (źródło: http://www.damy-rade.org/warto-wiedziec/prawo/1741-kwalifikacja-stopni-niepelnosprawnosci.html): Uważam, że to nie fair wobec osób z lekką niepełnosprawnością intelektualną (stanowiących większość osób niepełnosprawnych intelektualnie), że nie otrzymują pomimo swojej niepełnosprawności orzeczenia o niepełnosprawności. Jak więc takie osoby radzą sobie w życiu bez stopnia niepełnosprawności i przywilejów z nim związanych? Z czego się utrzymują?
-
Moją naturę zarówno to, co robi się w imię pewnej religii, jak i sama ta religia, może być czymś oburzającym i jawiącym się jako coś, co od Szatana pochodzi (chodzi o Szatana przez duże "S", o największego z upadłych aniołów).
-
Moja niepełnosprawność na (przynajmniej typową) schizofrenię nie wygląda. Dziwne, bo jestem taki dziwaczny, o to od małego. A to schizofrenicy niby są tacy "nienormalni" czy "dziwni". Mogę przypuszczać, że mam np. tylko nerwicę natręctw z problemami osobowościowymi, ale bez choroby psychicznej. Jakbym miał wrażenie, że ktoś mnie śledzi lub jestem na podsłuchach jakiś tajemniczych osób lub słyszał głosy (np. mówiące, abym się zabił czy wyzywające mnie w sposób obraźliwy) to wtedy stosowanie leków "przeciwschizofrenicznych" wygląda na uzasadnione. Moje życie społeczne "nie istnieje", mam jakąś dziwną kondycję, mogę czuć się jak chodzący stolec (chociaż nie przypuszczałbym, że mam depresję czy nawet jakiś problem z samooceną), jestem jakby "ofiarą losu" czy "biednym dzieckiem", na szczęście orzeczenia były korzystne i nie kazali mi np. startować na normalny rynek pracy (nie na miejscu jest wysyłanie "nienormalnych" "gamoni" do rywalizacji o pracę ze "zwykłymi" ludźmi), w sferze zawodowej potrzebuję opieki, nie chcę być pozostawiony "samemu sobie". Myślę, że przeciętny schizofrenik cierpi więcej ode mnie (m. in. także przez leki). O takich jak ja myślę, że nie nadają się do bycia mężem czy rodzicem i zapewne do końca życia w ogóle nie będą się do tego nadawać. Ani do schizofreników, ani do aspergerowców "idealnie" nie pasuję. Tata powiedział o mnie, że jestem "sprytnym idiotą" i mam " chorobę autystyczną", słyszałem też, że jestem "absolutną indywidualnością" i "strasznym dziwakiem". Jestem "zagubiony" w tej rzeczywistości.
-
Dla mnie efekty uboczne po nie takiej dużej dawce Abilify były gorsze i bardziej upośledzające niż moje "urojenia", efekty uboczne po arypiprazolu na szczęście nie okazały się trwałe. Niestety, ale ja bym dał markowi123 diagnozę F20 bez większych wątpliwości. Jego poziom funkcjonowania nie jest najlepszy. Ale powinien coś zrobić ze swoim problemem, który jest poważny. Rozumiem strach przed lekami na schizofrenię. Efekty uboczne (i to niestety całkiem wyraźne) zdają się nie należeć do rzadkości po ich zażyciu.
-
Myślę, że nie ma co "litować się" nad muzułmańskimi imigrantami. Nie wpuszczać do Europy NIKOGO wyznającego tę religię, bez najmniejszego wyjątku... Terroryzm jest haniebny. Moja natura widzi w islamie większe zło, w pewnych aspektach gorsze od "lewactwa" i "zgnilizny moralnej zachodu". Jakby "fanatycy" przesadzali w jedną stronę, a tzw. "lewactwo" w drugą.
-
Niestety, także stwierdzam, że ubiór młodych kobiet naprawdę często w dzisiejszych czasach w Polsce i krajach Zachodu wygląda raczej niczym ubiór nierządnic, a nie ubiór skromnych kobiet. 300 lat temu tak nie było. Jako mężczyzna wskutek widzenia tak ubranych kobiet mogę być bombardowany atrakcyjnością seksualną Maryja jest prześliczna i przesłodka mimo tego, że nosi skromny strój (np. na tym obrazku http://www.theworkofgod.org/Images/OurLady.jpg, na którym wygląda niewinnie i wdzięcznie). Kobiety muzułmańskie w dzisiejszych czasach raczej wciąż noszą skromne stroje, a katolickie - raczej nie. Niestety, obawiam się, że młoda katoliczka nosząca strój niczym Niepokalana Dziewica na pięknych wizerunkach w Polsce byłaby uważana za "dziwaczkę" czy kojarzona z muzułmankami lub brana za muzułmankę. Post eucharystyczny od północy nie jest zły, wręcz przeciwnie - jest uczynkiem pobożności. Ale jego OBOWIĄZEK, pod karą grzechu (zwł. ciężkiego), według mnie jest niewłaściwym podejściem. Jeśli ktoś idzie na Mszę rano, to wtedy o wyraźnie łatwiej jest mu ten post zachować niż osobie, która po dniu pracy jest zmęczona i wieczorem idzie na Mszę. Nawet to, że skrócono obowiązkowy post eucharystyczny z trzech godzin do jednej, też nie jawi mi się jako coś niegodziwego, wręcz przeciwnie - jest obniżeniem WYMAGAŃ, dzięki któremu przeciętnemu człowiekowi (np. pracującemu fizycznie) łatwiej jest zachować post eucharystyczny, niż było to kilkadziesiąt lat temu.
-
W okresie gimnazjalnym nie zastanawiałem się raczej nad tym, czy moje myślenie magiczne jest prawdziwe, czy nie. Moje emocje wolałyby bezwarunkowe wybawienie od cierpienia (przynajmniej większego) czy unicestwienia wszystkich ludzi (wbrew objawieniom świętych) i zwierząt, bez względu na to, co dana istota robi, nie chce dla żadnej z nich mąk, kaźni, katuszy czy anihilacji. Mogę mieć "urojenia" dotyczące anatomii i fizjologii pewnych stworzeń, jak byłem młodszy, to "wstydziłem się" tego, że mam głowę, twarz, że jestem człowiekiem. Moje koincydencje wyglądają mi na znak nadprzyrodzony, nie na objaw chorobowy (ani tym bardziej na przypadki, w które nie wierzę), są tajemnicze, złożone i mnie mogą fascynować.
-
Mogę myśleć, że grzechem ciężkiem jest napisanie posta w wątku, w którym jeden z użytkowników ma awatar niosiący "erotyczną" treść (np. dekolt czy naga górna część pleców), jeśli się o tym wcześniej wiedziało, bo ktoś może później się zgorszyć, widząc ów awatar w wątku, w którym pisał posty ktoś z niestosownym awatarem. Znalazłem pewien tekst bardzo potępiający popkulturę, swobodne stroje, ale na tej stronie znalazłem też takie treści, których nie chciałbym przedstawiać tutaj.
-
Nerwica nie musi nie powodować wykluczenia z normalnego życia, a renta czy wyższe stopnie niepełnosprawności nie powinny być zastrzeżone dla osób z psychozami. Ja mam raczej jakieś "upośledzenie umysłowe" (ale nie niepełnosprawność intelektualną), a nie psychozę polegającą np. na braku dystansu wobec swoich dziwactw. Jestem jakby "biednym dzieckiem", któremu renta "należała się jak psu buda", a nie (tylko) nerwicowcem czy osobą z problemami osobowościowymi. Mam nieprzystosowanie do świata. Jestem przewlekle nienormalny od małego.
-
Już "przełożyłem" pracę magisterską (co znaczy, że nie napisałem jej w terminie). Chyba przez prawie dwa lata mogę sobie ją jeszcze tak "odkładać" i nie będzie "większych" problemów z zaliczeniem. Dziś byłem w jednej organizacji zajmującej się pomocą osobą z problemami podobnymi do moich i umówiono mnie z doradcą zawodowym. Spotkanie ma być jeszcze w tym tygodniu.
-
Atrakcyjność seksualna, pociąg płciowy i przyjemności seksualne to rzeczy, które zaistniały po grzechu pierworodnym. Grzech pierworodny to wielka katastrofa, dla mnie to Adam i Ewa jawią się jako ci, co najdobitniej zasłużyli na wieczne potępienie z całego rodzaju ludzkiego. Nie uważam, że łatwo było im popełnić ten grzech, wręcz przeciwnie - było im zgrzeszyć "naprawdę trudno". Przypuszczam też, że gdyby nie było upadku Szatana, to Ewie i Adamowi nie przyszłoby na myśl to, aby sięgnąć po owoc zakazany i bez trudności Adam i Ewa "wytrzymaliby" bez grzechu. Uważam, że Wąż w Edenie był największym z upadłych aniołów, nie jakimś podrzędnym demonem, tylko największym ze wszystkich złych duchów. Tak więc to przez Węża (Diabła, Szatana) przede wszystkim, nawet i bardziej niż przez Adama i Ewę, potomkowie Adama i Ewy muszą się męczyć z brzemiennymi skutkami grzechu pierworodnego. Myślę, że Wężowi należy się nawet większa kara niż Adamowi i Ewie "w sprawie grzechu pierworodnego ludzkości". Skoro Nowy Adam (Chrystus) jest bez grzechu pierworodnego, to i Nowa Ewa (Maryja) jest bez grzechu pierworodnego.
-
Mam przemyślenia, że tak naprawdę nie nadaję się do pisania pracy magisterskiej, bo jestem w tym bardzo niewydajny i mam takie upośledzenie, że zdaje się całkiem możliwe (ale nie pewne) tytuł magistra i tak nigdy nie przyda mi się w życiu zawodowym. Ale zaliczyłem trzy semestry studiów magisterskich, zaliczyłem wszystkie przedmioty, tylko nie napisałem pracy magisterskiej i jej nie obroniłem. Nie lubię wybierania ważnych informacji, konstruowania ładnego tekstu... We wcześniejszych szkołach też nie lubiłem pisania wypracowań, chociaż nierzadko robiłem to dobrze. Tacy jak ja nie nadają się do konkurencji o pracę - potrzebują pomocy dla niepełnosprawnych. Na "normalnych warunkach" taka słaba osoba jak ja może być po prostu żałosnym pośmiewiskiem. Po co robić pośmiewisko i narażać na przykrości ze strony innych ludzi, którzy i tak są "biednymi dziećmi" przez swoją niepełnosprawność psychiczną? Dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności także pracodawca, który kogoś takiego jak ja zatrudni, powinien mieć pewne przywileje. "Nie widzę" w pracy źródła swojego utrzymania, ale: sposób na zarabianie pieniędzy dla siebie i rodziny (wzbogacenie się); posiadanie zajęcia, dzięki któremu mogę robić coś pożytecznego, aby np. nie stawać się "leniem", "pasożytem", "darmozjadem"; formę "terapii", "rehabilitacji", pomocy osobie z poważnymi problemami psychi(atry)cznymi. Nie nadaję się do tego, aby mieć żonę czy założyć rodzinę. Nie uczyłem się niczego, z czego mógłbym się utrzymać. Nie mam wykształcenia zawodowego. Moja natura nie myśli o pracy jako o źródle własnego utrzymania, takie podejście do pracy jest jej obce (dla niej powinna być ona raczej "zabawą", a nie czymś, od czego zależy przetrwanie). Szczególnie nie zgadzam się z opinią, według której praca stanowi TYLKO źródło utrzymania.
-
Mam problem z obrzędami religijnymi, niektóre są dla mnie utrapieniem (np. rachunek sumienia (przypominanie sobie grzechów z przeszłości) i wyznawanie grzechów). Jestem wyraźnie niepełnosprawny psychicznie i mam problem np. z tym, żeby zarabiać pieniądze w ogóle, "nie nadaję się do życia społecznego", niektóre aspekty religijności są dla mnie "dużym ciężarem" (np. wiara w Piekło, dwa pierwsze warunki sakramentu pokuty). Wymagania stawiane przez religię związane z obrzędami jawią mi się niekiedy jako coś szkodliwego, moja natura uważa np., że to dobrze, że skrócono obowiązkowy post eucharystyczny, że zmniejszono liczbę świąt nakazanych i dni obowiązkowego postu w Kościele Katolickim (po co nakładać na ludzi większe ciężary, większe obowiązki?). Ważne jest dla mnie np. to, aby żyć w czystości seksualnej (bezmałżeńskiej, przedmałżeńskiej czy małżeńskiej), aby był porządek w sferze rodziny, aby nie było wyzysku, "neoniewolnictwa" (np. przez "głodowe płace" i "umowy śmieciowe").