Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 068
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Dawniej (przed bierzmowaniem) miałem ewidentnie inne podejście do sprawy grzechu. Pewnych bardzo złych zachowań mogłem w ogóle nie uważać za grzech. Nie byłem wtedy zbyt religijny. Te czyny były dość nietypowe. Nie przejmowałem się wtedy spowiedzią. Nie byłem wtedy pod opieką psychiatryczną. Myślę, że mogłem je popełniać dlatego, że nie miałem powiedziane, przekazane wprost, że są one grzechem. Wiedziałem, że typowa masturbacja jest grzechem, zaś zboczony i dziwaczny rodzaj masturbacji uprawiałem niemal do bierzmowania, po którym bez trudu zaprzestałem robienia tego głupstwa. Miałem bardzo głupi zwyczaj polegający na nadawaniu pewnym słowom wulgarnych znaczeń (także związanych z płciowością) i kazaniu innym używania tych słów. Moja wiedza na temat czystości seksualnej była wówczas o wiele mniejsza. Kazałem innym osobom mówić słowa uznawane przeze mnie za wulgarne (samemu niemal nie wypowiadałem wulgaryzmów, ale kazania powiedzenia komuś wulgaryzmu "nie uznawałem" za swój grzech), ale sam ich nie mówiłem (autoprowokowałem innych, robiłem sobie niegrzeczne żarty). Wygłupiałem się naprawdę dużo. Nie pamiętam, abym się z tego w gimnazjum spowiadał. Uważam, że takiej osoby jak ja nie można bez specjalistycznej opieki dopuszczać do spowiedzi czy Komunii. Pierwszą spowiedź generalną odbyłem w okresie licealnym, gdy miałem ok. 16,5 roku. Do pierwszej spowiedzi i Komunii poszedłem bez specjalnego przygotowania, jak normalne dziecko, choć już wtedy wyraźnie było ze mną coś nie tak. Mam myśli, które mówią, że ze względu na moją nienormalność (i na dodatek brak wiedzy na jej temat, brak specjalnej pomocy) te moje uczynki NIE były grzechami śmiertelnymi, chociaż "w normalnych warunkach" są ciężkimi grzechami. Mam też myśli, że osoba taka jak ja jest "z natury" niezdolna do popełnienia świętokradztwa, zwłaszcza przy przyjmowaniu sakramentów. W okresie gimnazjum i szkoły podstawowej byłem też prześladowany przez rówieśników. Z drugiej strony, te moje tłumaczenia mogą wyglądać na samousprawiedliwianie się. Dawniej nie miałem skrupułów, nie zastanawiałem się tak bardzo nad grzesznością tego, co robię, całkiem regularnie przystępowałem do Komunii mimo braku spowiadania się z moich głupich uczynków. Trudno mi ogarnąć przeszłość, trudno było zorganizować spowiedź z tak długiego okresu życia. DŁUŻSZA spowiedź dla mnie wygląda na coś "przerażającego". "NIE CHCE MI SIĘ" odbywać jakiejkolwiek dłuższej spowiedzi, przypominać sobie licznych grzechów z przeszłości. Myślę, że przez swoje bardzo niemądre zachowania z przeszłości zrobiłem sobie wielką krzywdę (zwł. duchową).
  2. take

    Skojarzenia

    coś zbędnego
  3. To nie skonsumowanie małżeństwa, złączenie się małżonków w jedno ciało jest grzeszne. Ale po przeczytaniu pewnych treści same "uczucia seksualne" wyglądają na pokusy, na które nie wolno się zgadzać, bo bardzo łatwo można popełnić grzech śmiertelny. Według mnie "erotyzm" to skutek grzechu pierworodnego, coś, co nie istniałoby, gdyby nie istniała wina. Uważam wręcz, że "erotyzm" to pewnego rodzaju "kara" za grzech pierwszych ludzi, rodzaj "zarazy", która rozplemiła się w stworzeniu po popełnieniu przez Adama i Ewę grzechu pierworodnego, po posłuchaniu głosu Szatana, a nie głosu Najwyższego, przez prarodziców w Edenie. Jednym z owoców grzechu pierworodnego jest pożądliwość, zwłaszcza pożądliwość seksualna. Gdyby nie było grzechu, rekreacja byłaby uporządkowana, nie towarzyszyłaby jej "zwierzęca" chuć czy "narkotyczna" rozkosz.
  4. Ja czerpałem swoje podejście do seksualności z dawniejszego nauczania obecnego w Kościele Katolickim, nie z tego łagodniejszego, istniejącego od kilkudziesięciu lat. Między "obecnym" a "tradycyjnym" nauczaniem widzę duże różnice. Co najmniej wydaje mi się, że w tradycyjnym nauczaniu cała "seksualność" jest grzeszna, pożądliwy czy zmysłowy pocałunek z żoną jest grzechem śmiertelnym, nie należy zgadzać się na przyjemność seksualną nawet podczas współżycia małżeńskiego odbywanego w celu prokreacji, a samo współżycie małżeńskie ma być tylko dla prokreacji, nigdy dla przyjemności. Myślę, że według tego nauczania to, co akceptujecie, jest śmiertelnie grzeszne! Oczywiście nie chcę wzbudzać tym w nikim skrupułów czy wątpliwości. Gdybym miał żonę, to chciałbym bardzo szybko po ślubie kościelnym skonsumować małżeństwo w celu poczęcia świętego na wieki potomstwa i nie chciałbym nigdy doświadczać "erotyzmu". Wierzę, że gdyby nie było grzechu, to nie byłoby przyjemności seksualnej i pociągu płciowego, a współżycie małżeńskie zawsze prowadziłoby do prokreacji, zawsze byłoby czymś świętym i wzniosłym, wyjątkowym. W wielu kwestiach obecne nauczanie jawi mi się jako słuszne (np. zmniejszenie liczby dni nakazanych i obowiązkowych dni postnych), ale z niektórymi zjawiskami obecnymi w Kościele (np. praktykami ekumenicznymi takimi jak te na spotkaniu w Asyżu z 1986 r.) obecnie moja natura się nie zgadza, bo nie wyglądają one jej najlepiej, nawet, gdy czynił je św. Jan Paweł II.
  5. Tzn zastanawiasz ise czy Bóg istnieje? jakie to ma tło? Myśli kwestionujących istnienie Najwyższego nie mam zbyt wiele. Moja natura nie zgadza się z pewnymi treściami zawartymi w mojej religii (np. z możliwością łatwego wiecznego potępienia i straszliwej kary wiecznej). Wewnętrznie moja mentalność może "buntować się" przeciwko takiemu postępowaniu ze strony Stwórcy, bo dla niej takie traktowanie grzeszników jawi się jako po prostu nieopisana niegodziwość. Mam też skłonności do poważnych skrupułów, "nie rozumiem" praktyki rachunku sumienia (dla mojej natury wracanie do dawnych grzechów w tej praktyce jawi się jako coś zbędnego i skrupułogennego).
  6. take

    Wkurza mnie:

    Nie podoba mi się fakt zaistnienia zamachów terrorystycznych.
  7. Uważam, że Wcielenie z Dziewicy byłoby (mi jawi się Ono jako "główny" "element" stworzenia), ale nie byłoby grzechu, więc nie byłoby potrzeby Odkupienia. Gdyby nie było grzechu, to nie byłoby pożądliwości. Wierzę, że każde złączenie się małżonków przynosiłoby poczęcie i nie byłoby przyjemności seksualnej i pociągu płciowego.
  8. Bardzo nienormalna idea. Ja podobne przemyślenia miałem ok. 15 - 16 r. ż. Wcześniej czymś takim nie czytałem, te absurdalne myśli "same" się pojawiły.
  9. Czytałem na jakiejś stronie, że pożądliwe czy zmysłowe dotknięcia czy pocałunki są grzechem śmiertelnym także w małżeństwie. Strona co prawda zawierała też treści zaliczane do "odszczepieńczych" (dla mojej mentalności pewne poglądy na niej przedstawione jawią się jako "sekciarskie"), nauki na tej witrynie opierały się na starszych tekstach katolickich. Gdybym miał żonę, to bałbym się, że to, że bym ją przytulił czy pocałował, wynikałoby z żądzy seksualnej. W związku z tym celibat może mi się jawić jako lepsza droga do unikania pokus nieczystych od małżeństwa, bo gdy miałbym żonę, to mógłbym mieć przez to nasilony pociąg "erotyczny", cielesny.
  10. Problem jest w tym, że łatwo pojawia się u mnie uczucie atrakcyjności fizycznej, co łatwo może wywoływać przyjemności "erotyczne" i rozbudzać pożądliwość zmysłową. Obecna nauka katolicka odnośnie "erotyzmu" znacznie różni się od tej sprzed wieków. Gdyby nie było grzechu pierworodnego, to "erotyki" w ogóle by nie było. Złączenie się małżonków byłoby pozbawione pożądliwości i nie towarzyszyłaby mu żadna przyjemność cielesna, która byłaby sprzeczna z wolą Bożą. Czytałem bardzo surowe teksty dotyczące katolickiej etyki seksualnej. Ich autorzy mają inne, ewidentnie surowsze podejście do seksualności. Na stronach, na których je znajdowałem, były też i takie treści, których nie akceptowałem, ale mimo wszystko brak czystości seksualnej jest na świecie wielkim problemem, obecnie może nawet większym niż dawniej. Dla mnie niemal każda dziewczyna jawi się jako słodka istota, łatwo o chęć okazania tej bądź co bądź ładnej (ale niestety, nierzadko niezbyt odpowiednio ubranej) istocie czułości w sposób fizyczny (np. przez przytulenie jej ciała czy pocałunek w policzek). A takie coś łatwo może powodować pokusy nieczyste.
  11. take

    X czy Y?

    ciepły letni deszcz Czechy czy Słowacja?
  12. take

    Skojarzenia

    niegrzeczność
  13. take

    Skojarzenia

    złe zachowanie
  14. take

    Skojarzenia

    coś niedobrego
  15. Autor: Augustyn z Hippony, Nicene and Post-Nicene Fathers: First Series, Volume III St. Augustine: On the Holy Trinity, Doctrinal Treatises, Moral TreatisesJeżeli mam być poza małżeństwem, to z intencją podobnej do tej, co została wymieniona powyżej - dla chwały Bożej przez zbawienie wieczne duszy swojej i innych, dla upiększenia stworzenia cnotą czystości... Dla dobra wspólnego też. Zastanawia mnie, jak wyglądałaby prokreacja, gdyby nie było grzechu Adama i Ewy. Nie byłoby pożądliwości, wierzę, że nie byłoby też przyjemności seksualnej. Możliwe nawet, że sam akt małżeński, akt prokreacyjny, nie wiązałby się ze złączeniem części ciała charakterystycznych dla płci!
  16. Moja natura lubi patrzeć się na ładnych ludzi płci żeńskiej. Bezżenność może być dla mnie bardzo frustrująca. Na pewno nie chcę współżycia nie dla poczęcia świętego potomstwa (współżycie seksualne to bardzo odpowiedzialna czynność) czy pobudzania się seksualnego (np. przez masturbację (samotną lub wzajemną, także taką, która nie prowadzi do orgazmu czy wytrysku). Ale pocałunki czy przytulenia niestety też mogą wywoływać reakcje seksualne (jak np. wzwód u mężczyzn) czy przyjemności związane z seksualnością, nawet mimo woli. Jeżeli miałbym żonę, to w ogóle nie chciałbym pożądliwych czy zmysłowych pocałunków lub dotknięć. Problem w tym, że mam chyba potrzebę kontaktu fizycznego czy bliskości cielesnej jako taką (nie mówię już o samym pociągu seksualnym, bo i słodki kotek może wywoła u mnie fizyczną słodycz i chęć aseksualnego pieszczenia go, np. miziania po łebku) i boję się, że jakbym pocałował żonę w policzek, przytulił ją, spał z nią w jednym łóżku, to zrobiłbym to pożądliwie lub zmysłowo i miałbym grzech śmiertelny. Jeżeli miałbym pocałować żonę, to z nie mniejszą skromnością niż podczas pocałunku pokoju w kościele, w sposób podobny do tego, w którym pocałowałbym mamę. Przed małżeństwem (ślubem kościelnym) nie chcę nawet trzymania się za rękę z przyszłą żoną, o całowaniu, głaskaniu czy przytulaniu nie wspominając.
  17. To panowanie nad uczuciem atrakcyjności seksualnej kosztuje uwagę i wysiłek, trzeba odganiać nieczyste myśli niczym muchy. Dla mnie niemalże każda kobieta w mniej więcej młodym wieku w Polsce jawi się jako atrakcyjna seksualnie. Ale już ładne niewiasty ubrane w takie stroje jak te widoczne tutaj (https://www.google.pl/search?q=muslim+girl&biw=1920&bih=943&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjG_ayNh-PLAhUl7XIKHRDvCfAQ_AUIBygB - wyniki dla zapytania muslim girl w Google) nie wyglądają mi na atrakcyjne seksualnie ze względu na swój ubiór, podobny do ubioru, który ma Maryja na większości swoich przedstawień. Atrakcyjność seksualna to nie to samo co niewinna słodycz. Małe dziewczynki w wieku ok. 4 - 5 lat mogą wyglądać naprawdę słodko i być piękne, ale nie są "sexy".
  18. Lepiej nie mieć potomstwa w ogóle, niż mieć takie, które będzie potępione na wieki!!! Lepiej nie mieć żony wcale, niż mieć nieszczęśliwe małżeństwo! Nie chciałbym też, aby moje dziecko czy dzieci były ciężarem dla innych. Boję się, że przy moich genach dzieci byłyby upośledzone bez względu na to, z kim spłodziłbym potomstwo. Czytałem o osobach z całościowym zaburzeniem rozwoju czy chorobą psychiczną, które założyły rodzinę. Akt prokreacyjny małżonków JAKO TAKI jest piękny i został pomyślany przez Stwórcę.
×