-
Postów
4 068 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Jakbym był w małżeństwie, to chciałbym poczynać potomstwo tak, jakby to było bez grzechu pierworodnego - w dziewiczy sposób, tak, jak została poczęta Maryja, bez stosunku genitalnego, a w sposób nadprzyrodzony (jakiś rodzaj złączenia się małżonków w jedno ciało musiałby być, ale mógłby on być np. wzajemnym ściskaniem się małżonków na stojąco, czemu nie towarzyszą uczucia seksualne ani pożądliwość w ogóle). Chciałbym, żebym i ja, i moja żona, i całe moje potomstwo poszło do Nieba na wieki (oby bez Czyśćca). In vitro to nie jest niepokalane poczęcie, nie jest to też poczęcie w sposób nadprzyrodzony. Myślę jednak, że niestety grzech pierworodny sprawił, że jedyną osobą, której zostanie udzielona łaska poczęcia w sposób taki, w jaki ludzie poczynaliby się, gdyby nie było grzechu pierworodnego, jest Niepokalana Dziewica. Teoretycznie, gdybym miał wybierać między poczęciem w wyniku stosunku genitalnego a poczęciem w wyniku nadprzyrodzonego aktu prokreacyjnego małżonków, to oczywiście wybrałbym to drugie.
-
Przy swojej konstrukcji psychicznej nie widzę innej drogi życia dla siebie, niż życie w czystości i bezżenności. Na rodzica się nie nadaję. Nawet na siebie nie umiem zarobić. Mam "katastrofę" w umyśle i wielkie problemy wewnętrzne. Do małżeństwa ciągną mnie głównie fizyczne potrzeby. Jestem na tyle nienormalny, że rozważny człowiek powinien mi pomóc w wybiciu sobie z głowy małżeństwa i uczynieniu celibatu i czystości związanej z bezżennością nieuciążliwymi dla mnie, a nie mówić mi "(może) jeszcze kiedyś się ożenisz", bo to może podsycać chęć bycia z kobietą. To, że wśród małżonków mających dzieci są osoby z ASD czy schizofrenią nie oznacza, że ja też muszę się nadawać do małżeństwa i rodzicielstwa. Nie widzę u siebie umiejętności do tego. Rezygnacja z celibatu i związanej z nim formy czystości nie jest "panaceum" na moją nieporadność i "świrnięcie". Myślę, że więcej dobra mogę uczynić, żyjąc do końca życia w czystości celibatu.
-
Stosunek rodziny do waszych problemów
take odpowiedział(a) na take temat w Problemy w związkach i w rodzinie
"Oburza mnie" zachowanie mojego taty. Właśnie zastosował przemoc wobec mamy i "groził" mi, żebym nie był w domu, bo nic nie robię. Moja natura może go mieć za nędznego, niewiele wartego moralnie "boksera" słabszych, który mógłby i w więzieniu sobie "posiedzieć", bo zaburzeń czy niepełnosprawności psychicznych raczej u niego nie widzę. Dla mnie jego zachowanie "cuchnie trudoholizmem". Nie lubię takiej postawy... -
Zachowanie mojego taty. Właśnie zastosował przemoc wobec mamy i "groził" mi, żebym nie był w domu, bo nic nie robię. Moja natura może go mieć za nędznego, niewiele wartego moralnie "boksera" słabszych, który mógłby i w więzieniu sobie "posiedzieć", bo zaburzeń czy niepełnosprawności psychicznych raczej u niego nie widzę.
-
Moja natura chce bezwzględnie żyć, zwłaszcza po śmierci, w WYGODZIE i RADOŚCI, bez cierpień, zwłaszcza większych. "Nie potrafię uruszyć" sprawy piekła psychicznie. Ten temat może wzbudzać niepojętą grozę. Doświadczam swojej słabości i grzeszności i moja natura NIE CHCE MYŚLEĆ, że może spotkać ją taka straszna kara. Do głosicieli wiecznej męki natura może "szczególnie prędko" czuć wrogość, "najmniej żałować się ich" spośród ludzi. Słabym grzesznikom współczuje, a wierzący w straszne tortury mogą w niej wzbudzać oburzenie. Dla niej dopuszczanie do tak strasznych mąk jawi się jako coś zupełnie nielogicznego. "TO SIĘ W GŁOWIE NIE MIEŚCI"! Mogę "bać się próbować to pojąć". Trudno się może być wypowiadać na ten temat.
-
Moją naturę "oburza" stosowanie tak srogich kar jak piekielne i dla niej stosowanie takich kar jawi się JEDYNIE jako niewyobrażalna, niczym nieusprawiedliwiona NIEGODZIWOŚĆ. Przeraża mnie sam fakt możności zasłużenia na TEGO RODZAJU karę, nie na karę w ogóle. Co mam zrobić, skoro moja natura tak "dobitnie" nie zgadza się z pewnymi dogmatami, że "pragnęłaby, aby były kłamstwem"? W pwene dogmaty wierzę siłą woli, bo dla mojej natury NIE wyglądają logicznie (jak te dotyczące kary wiecznej, jej charakteru i odczuć jej towarzyszących). Mentalność po prostu NIE CHCE ŻADNYCH KAR PIEKIELNYCH, żadnych mąk, także czyśćcowych. Chce wygodnego nawrócenia, nie kaźni. Stosowanie kaźni jawi się jej TYLKO jako niegodziwość i ewidentnie NIE kojarzy się jej z miłosierdziem i łaskawością. Chciałaby, aby cierpienie zniknęło NA ZAWSZE. Chciałaby wiecznej wygody i radości, najlepiej dla każdego. Ważne jest dla niej zbawienie i wolałaby osiągnąć je "łatwiutko". Nie chce żyć w dotkliwym cierpieniu czy nawet strachu przed nim. Karanie TORTURAMI, zwłaszcza przez Najmiłościwszego, jawi się mojej mentalności jako ewidentne zło i NIC sprawiedliwego. Jestem słaby i grzeszny i nie chcę doświadczać katuszy, zwłaszcza po śmierci i na wieczność!!! Unicestwienie świadomej istoty także jawi mi się jako wielkie zło i coś jedynie niegodziwego.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Po przeczytaniu tego dość długiego tekstu: http://www.fronda.pl/a/kobieto-pozostan-dziewica-to-lepsze-niz-bycie-zona,67821.html nabrałem dodatkowej siły do zostania w celibacie i czystości do śmierci i optymizmu w tej kwestii. Dla tak zaburzonej osoby jak ja nie widzę innej drogi niż bezżenność i czystość z nią związana. Może kiedyś będę mieć pracę i prawo jazdy, ale na męża i rodzica i tak się nie nadaję. Jak dotąd celibat niestety bywał dla mnie wyraźnie "bolesny" wewnętrznie, wolałbym, aby taki nie był, bo to wiąże się z nieprzyjemnością i walką z pokusami. Chciałbym patrzeć na każdą kobietę niczym na Dziewicę Maryję. -
Wziąłem 7,5 mg arypiprazolu tylko trzy razy. Dokuczliwa akatyzja złagodniała dopiero ok. 3,5 doby po zażyiu ostatniej dawki. Zacząłem brać ten lek 3.3.2016, skończyłem brać 5.3.2016, dnia 7.3.2016 (kiedy dokuczała mi wyraźna akatyzja po nim) pilnie umówiłem się na wizytę u psychiatry i oddałem Abilify za darmo. Jutro znowu jadę do psychiatry, która przepisała mi ten lek i boję się, że przepisze mi kolejny lek przeciwpsychotyczny.
-
Nie podobają mi się reklamy na tym forum i niektóre awatary - dotyczy to zwłaszcza tych, które przedstawiają coś mającego kontekst erotyczy. W ogóle cała erotyka jest zła.
-
Ja nie mam pojęcia o wychowywaniu dzieci. Miałem i mam poważne problemy z "wychowaniem samego siebie" i wydaje mi się, że dopuszczenie mnie do wychowywania potomstwa byłoby czymś wyraźnie nieodpowiedzialnym, bo mam wyraźne problemy z odpowiedzialnością za samego siebie. Nie chciałbym wychować dziecka na kogoś złego czy będącego ciężarem dla innych.
-
Za co jesteś dzisiaj wdzięczny/wdzięczna?
take odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Kroki do wolności
To wyraźnie autystyczna cecha. U mnie uczucie wdzięczności występuje. Pod względem wdzięczności masz większe "zaburzenia odwzajemnienia społecznego" ode mnie. Czasami za coś mogę być wdzięczny, ale teraz mogę mieć problemy z wykrzesaniem go. Mogę być wdzięczny nawet za drobną przysługę, za dobre słowo. mark123 bardziej pasuje mi do obrazu zespołu Aspergera niż ja (brak uczucia wdzięczności u niego jest jednym z argumentów za tym), choć nie ma takiej diagnozy, a ja mam od kilku lat. -
Wypowiedź pewnej osoby z tego forum, która także dostała rentę socjalną i jest młoda (z własnymi wyróżnieniami): "Właśnie , zawsze chciałem byc chory psychicznie bo chciałem zeby ludzie sie nademną litowali , chciałem być zwolniony z osądu Bożego , bo jak można skazywać na potępienie człowieka chorego" - u mnie takie "pragnienie bycia chorym psychicznie", "bycia niepoczytalnym moralnie" występuje przynajmniej od kilku lat, w dzieciństwie mogłem o tym nie myśleć. Bardzo nie chcę zaznawać dotkliwej kary Bożej... Nie chciałbym, żeby moje grzechy zostały poczytane. Bardzo bym tego nie chciał. Spowiedź stanowi dla mnie coś bardzo problematycznego, może i przez to, że mogę mieć przeświadczenie, że ze względu na swoją nienormalność w ogóle nie jestem w stanie popełnić grzechu śmiertelnego i nigdy nie byłem w stanie tego zrobić. Nie chciałbym grzeszyć, nie chciałbym, aby inni grzeszyli, nie chciałbym być potępiony, nie chciałbym, żeby inni byli potępieni. Mam problem z lękiem przed cierpieniem, zwłaszcza cielesnym, dojmującym. Nikomu go nie życzę, moja natura wolałaby, aby nawet najgorsza istota miała oszczędzone doświadczanie cierpień, katuszy. Dla mojej mentalności torturowanie, nawet najsprawiedliwsze, jawi się jako coś "niesłychanie niegodziwego i złego".
-
Osobowość anankastyczna (obsesyjno-kompulsyjna)
take odpowiedział(a) na kings temat w Zaburzenia osobowości
Właśnie , zawsze chciałem byc chory psychicznie bo chciałem zeby ludzie sie nademną litowali , chciałem być zwolniony z osądu Bożego , bo jak można skazywać na potępienie człowieka chorego - u mnie takie "pragnienie bycia chorym psychicznie", "bycia niepoczytalnym moralnie" występuje przynajmniej od kilku lat, w dzieciństwie mogłem o tym nie myśleć. Bardzo nie chcę zaznawać dotkliwej kary Bożej... Nie chciałbym, żeby moje grzechy zostały poczytane. Bardzo bym tego nie chciał. Spowiedź stanowi dla mnie coś bardzo problematycznego, może i przez to, że mogę mieć przeświadczenie, że ze względu na swoją nienormalność w ogóle nie jestem w stanie popełnić grzechu śmiertelnego i nigdy nie byłem w stanie tego zrobić. Nie chciałbym grzeszyć, nie chciałbym, aby inni grzeszyli, nie chciałbym być potępiony, nie chciałbym, żeby inni byli potępieni. Mam problem z lękiem przed cierpieniem, zwłaszcza cielesnym, dojmującym. Nikomu go nie życzę, moja natura wolałaby, aby nawet najgorsza istota miała oszczędzone doświadczanie cierpień, katuszy. Dla mojej mentalności torturowanie, nawet najsprawiedliwsze, jawi się jako coś "niesłychanie niegodziwego i złego". -
Niestety, kłamać (zwłaszcza w celu uniknięcia kary, cierpienia) potrafię od małego. Przez między innymi to mogę myśleć, że nie jestem aspergerowcem. Mimo tego ZA stwierdzili u mnie bez większych wątpliwości, gdy miałem ok. 17 lat. Obecnie nie chcę kłamać ze względów religijnych. To, że umiem kłamać, nie czyni mnie jakoś (zbytnio) mniej biednym człowiekiem. Przez to, że nie mam wrażenia, że ktoś mnie obserwuje czy śledzi i nie doświadczam halucynacji, nie słyszę głosów, może sprawiać, że myślę, że tak naprawdę mogę nie mieć nie tylko schizofrenii, ale i zaburzenia schizotypowego.
-
Skutki uboczne po Abilify były zbyt dobitne, żeby je zaakceptować. Ta nieprzyjemna akatyzja ogólnie "rozwalała" funkcjonowanie. Teraz na szczęście jest już ewidentnie lepiej. Nie chcę znowu przechodzić przez coś podobnego i nie chcę mieć ponownie takie nieprzyjemne doświadczenia i takie niedogodności w funkcjonowaniu. A kolejnego "psychotropa" na "schizo" się boję. Na skierowaniu do oddziału dziennego napisano tylko "podejrzenie schizofrenii", a nie "rozpoznanie schizofrenii". Mi moje objawy schizofrenii tak bardzo nie przeszkadzają, samo CZR i natręctwa wystarczająco upośledzają, jeszcze przy takim nastawieniu społeczeństwa.
-
Ciekawe, czy to ja jestem tą "w miarę" bratnią duszą :) O tobie mogę stwierdzić, że jesteś "w miarę" podobny do mnie, bardziej podobny niż standardowi schizofrenicy czy standardowi aspergerowcy, nie mówiąc już o normalnych osobach z nerwicą natręctw. O mnie ktoś w pewnym poście na pewnym forum napisał, że zdaję się być bliźniakiem duchowym tej osoby. Faktycznie, ta osoba była do mnie dość podobna, ale i tak, jak bym powiedział, mniej "w miarę" podobna, niż według mnie mark123 dla mnie. Na "powitanie" 2015 roku miałem sen związany z tą osobą.
-
Wstałem dziś ok. 5:30. Udało mi się przyjechać wcześnie rano. Zdążyłem bez problemów, wręcz "z zapasem". Odebrałem skierowanie, na którym zaznaczono, że jestem emerytem (pewnie dlatego, bo mam rentę socjalną) :) . Około godzinę czekałem na rozmowę z ordynatorem. Dano mi na niej skierowanie na oddział dzienny dopiero na początek kwietnia 2016 r. W środę mam wizytę z psychiatrą, która przepisała mi Abilify, po którym miałem dokuczliwą akatyzję. Mam nadzieję, że się nie zdenerwuje z powodu odstawienia tego leku, który nawet oddałem tydzień temu, kiedy byłem na wizycie z inną psychiatrą. Tamta osoba, która przepisała mi lek zawierający arypiprazol, może nie mieć wątpliwości co do tego, że mam schizofrenię. Boję się, że znowu przepisze mi jakiś "psychotrop", a ja nie chcę takiego leczenia, bo boję się efektów ubocznych i nie chcę ich mieć, po Abilify wręcz nie widziałem efektów pozytywnych, a negatywne były znaczne Poza tym moje objawy nie są typowe, psychiatra, do której chodziłem przez kilka lat, gdy byłem studentem, nie stwierdziła u mnie schizofrenii nawet wtedy, gdy ją o to zapytałem.
-
Osobowość anankastyczna (obsesyjno-kompulsyjna)
take odpowiedział(a) na kings temat w Zaburzenia osobowości
U mnie takie myśli występują od kilku lat. Mogę nawet myśleć, że osoby takie jak ja nie mogą popełnić grzechu śmiertelnego w ogóle. Mam straszny zamęt wewnętrzy. Mnie może przerażać myśl o tym, że kiedykolwiek popełniłem grzech śmiertelny. Moja natura bradzo nie lubi spowiedzi (jakbym nie miał na jej temat pojęcia), nieobowiązkowego chodzenia do kościoła, sroższych zasad. "Dziwności" miałem już wtedy, kiedy byłem w wieku przedszkolnym. -
Czyli uczucie słodyczy związanej z widokiem ślicznego kotka też miałoby być na podłożu seksualnym? Przytulanie dziecka przez matkę też jest na podłożu seksualnym?
-
Zależy, jaką teologię kto wyznaje. Po przeczytaniu poglądów z czasów wcześniejszego katolicyzmu dochodzę do wniosku, że popęd seksualny RÓWNA się chuci (pożądliwości). Popęd seksualny pojawia się u człowieka niezależnie od jego woli. Niezwykle ważne jest nieuleganie mu, aby nie dochodziło do grzechów nieczystych. W małżeństwie Maryi i Józefa popędu płciowego nie było w ogóle, nawet wyobrażanie sobie, że było inaczej, wygląda bluźnierczo. A to właśnie małżeństwo Maryi i Józefa jest tym najwspanialszym i najpiękniejszym. Jest wyjątkowe, bo i Dziecię Żony Józefa jest najbardziej wyjątkowym Dziecięciem w historii.
-
Poglądy na seksualność wśród obecnych katolików i tych, którzy żyli dawniej, różnią się bardzo znacznie. Mi "ciężko" jest wytrzymać bez całowania i przytulania żony. Myślę, że ta potrzeba posiadania żony, poufałości i ckliwej przyjaźni z żoną ma także jakiś związek z instynktem przedłużenia gatunku. A instynkt przedłużenia gatunku jest tym, co powoduje popęd seksualny, dostrzeganie atrakcyjności seksualnej. Nie chciałbym mieć chuci odnośnie żony czy jakiejkolwiek innej istoty. W moim stanie i tak nie wygląda na odpowiedzialne dopuszczenie do małżeństwa. Mój stan zdrowia psychicznego nie pozwalałaby mi skonsumować małżeństwa, byłoby też ryzyko, że moja nienormalność jest genetyczna i dzieci byłyby niepełnosprawne. Ale ciężko jest mojej naturze bez tego "słoneczka" w postaci żony. Natura potrzebuje żywej figury Matuchny, żywej przytulanki, nie złączenia cielesnego w akcie seksualnym.
-
Ale prokreacja jest ważniejszym celem małżeństwa niż budowanie więzi, to prokreacja jest pierwszym celem małżeństwa. Ja się nie nadaję do prokreacji i rodzicielstwa, mam tylko silny pociąg do płci przeciwnej, który jest dla mnie uciążliwy. Dla mojej natury bezżenność, brak przytulanki w postaci żony co noc w łóżku, brak istoty, która byłaby miła z wyglądu i której policzki mógłbym obcałowywać, może stanowić dla niej pokaźną niedogodność psychiczną. Nie chcę, aby w małżeństwie pocałunki, dotknięcia, przytulenia były zmysłowe czy pożądliwe. Spanie z kobietą w jednym łóżku to znak wyjątkowej więzi, zwłaszcza, jeżeli jedna z osób przytula się do drugiej i leżą czy może nawet śpią w takim przytuleniu. Po śmierci z małżeństwa powinna pozostać wyjątkowa więź, wyjątkowa przyjaźń.
-
W piątek byłem na krótkiej wizycie u psychiatry. Trwała chyba kilka minut. Lekarka mówiła o oddziale dziennym. Powiedziała, że będę mieć wypisane skierowanie na oddział i abym w poniedziałek (czyli jutro) rano przyszedł. A ma się zacząć dość wcześnie rano, więc "zdenerwowałem się" i nieco unosiłem głos, bo nie podobało mi się, że tak wcześnie (muszę dojechać na wczesną godzinę). Zależy na tym, aby się dostać na ten oddział. Jutro chcę tam iść.
-
Akt małżeński, współżycie płciowe współmałżonków nie musi być "seksem". Ma być odbyty w celu poczęcia świętego potomstwa, a nie dla zaspokojenia pożądliwości, zabawy, pokazania jedności małżeńskiej i budowania więzi. "Seksualność" może wzbudzać u mnie taki "strach" dlatego, że łatwo popełnić przez nią grzech śmiertelny. A zdecydowanie nie chcę go popełnić.Dawniej wśród katolików podejście do "seksualności" było znacznie surowsze, etyka seksualna była ZNACZNIE surowsza niż ta, którą się dziś głosi. Po zapoznaniu się z dawniejszymi poglądami na "seksualność" dochodzę do jednego wniosku, który dla dzisiejszego człowieka może być szokujący: "SEKS" TO ZŁO! A skoro "seks" to zło, to nie byłoby go w świecie bez grzechu pierworodnego. Akt małżeński - złączenie się męża i żony w jedno ciało w celu prokreacji - istniałby i byłby pozbawiony "seksualizmu". Ludzie chodziliby nadzy i nie wywoływałoby to u nich ŻADNEJ atrakcyjności seksualnej, ŻADNYCH uczuć seksualnych. Chuć by nie istniała. Orgazm by nie istniał. Nie byłoby polucji i menstruacji. Nie byłoby produkcji milionów plemników, z których tylko jeden doprowadzi do zapłodnienia.
-
Uważam, że płodność rozmnażanie się przed grzechem pierworodnym nie miały nic wspólnego z "seksem", pożądliwością, ale także z atrakcyjnością seksualną. "Naturalne pożądanie w sensie odczuwania atrakcyjności" (chodzi o atrakcyjność seksualną, nie o to, że kobieta jest słodka czy piękna, bo mała dziewczynka też bywa słodka i piękna, a mimo tego nieatrakcyjna seksualnie) to też coś, co swoje istnienie zawdzięcza zaistnieniu grzechu. Gdyby nie było grzechu, to myślę, że akt małżeński, prokreacyjne złączenie się małżonków w jedno ciało, nie wiązałoby się z żadną przyjemnością seksualną czy "chucią". Różnica płci nie jest zła. Małżeństwo nie jest złe. Prokreacja nie jest zła. Rodzicielstwo nie jest złe. Istnienie aktu małżeńskiego samo w sobie jest dobre (ale myślę, że akt małżeński w świecie, w którym nie byłoby grzechu, byłby inny, mógłby polegać np. na nadprzyrodzonym, ekstatycznym ściskaniu się przez współmałżonków i zawsze prowadziłby do prokreacji). Zabrzmieć to może bardzo surowo czy niby heretycko, ale uważam, że naturalne pożądanie w sensie odczuwania atrakcyjności seksualnej jest czymś ZŁYM, stanowi rodzaj pokusy nieczystej i podnietę do grzechu nieczystego. Maryja czy piękna mała dziewczynka nie wzbudzają odczuwania atrakcyjności seksualnej, a i tak są śliczne. Różnica płci będzie w Niebie, części ciała charakterystyczne dla płci też będą, ale popędu seksualnego, uczuć seksualnych, płodności i zawierania małżeństw w Niebie nie będzie.