Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 084
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Ja nie mam przeświadczenia, że ktoś chce mnie skrzywdzić, tylko taki "lęk" przed nim, taką "znaczną ostrożność" w kontaktach z obcymi ludźmi ze względu na "obawę" przed tym, że mogliby mnie zatruć i zabić. Poza tym jestem wyraźnie "nienormalny" i wolę uważać, aby mnie ktoś nie skrzywdził.
  2. Ja z kolei mam wątpliwości, czy naprawdę jestem na spektrum psychotycznym, ale co do obecności OCD u siebie nie mam wątpliwości. Mimo tego, że otrzymałem rozpoznania zaburzenia schizotypowego i nawet schizofrenii paranoidalnej.
  3. take

    Warto brać leki?

    Masz rację, że wolisz, aby leki nie były potrzebne. Zwłaszcza leki na schizofrenię, bo zdaje się, że łatwo po nich o nie takie łagodne skutki uboczne. Po arypiprazolu byłem bardziej upośledzony niż przez jego zażyciem przez wyraźnie dokuczliwy, fizyczny niepokój bardzo przeszkadzający w funkcjonowaniu.
  4. Dziś byłem u spowiedzi i u Komunii, przez ponad godzinę byłem w kościele. Byłem u tego samego spowiednika, co przed tygodniem. U mnie problemy religijne mogą łatwo wynikać z mojej ułomności, pewnego rodzaju autyzmu, który sprawia, że osoba ma "z natury" inne nastawienie do rzeczywistości.
  5. take

    Doświadczenia z akatyzją

    Wydaje mi się, że teraz też mam pewną akatyzję, na szczęście mniejszą, niż to było we wtorek. Miewałem też pewne "zawroty głowy" (domyślam się, że to może być to, co po angoielsku nazywają "lightheadness", myślę, że ma to związek z arypiprazolem, moje widzenie może przynajmniej mi się wydawać nieco "nieostre", co też wiązałbym z arypiprazolem). Nie pamiętam, czy dziś wziąłem paroksetynę :) Jeśli wziąłem, to mogła ona ułatwić przyswajanie arypiprazolu i spowodować pewne nasilenie skutków jego obecności w organizmie. Dziś znowu wstałem ok. piątej rano, usnąłem chyba po pólnocy, chociaż wziąłem wczoraj około południa paroksetynę (10 mg).
  6. Ja od małego byłem zainteresowany kontaktami z innymi, ale NA SWÓJ SPOSÓB. Kontakty na zasadach kogoś innego jawią się mojej "skrajnie egocentrycznej" naturze jako nudne, nieciekawe i takie, w które nie warto się angażować, bo lepiej "pobyć w tym świecie na swój sposób" Kontakty z rówieśnikami zbytnio mnie nie interesowały, przynajmniej jeśli chodzi o "normalne" kontakty z nimi (z zachowaniem odwzajemnienia społecznego). Możliwe, że o tobie nawet w USA powiedzieliby, że masz chorobę psychiczną (np. schizofrenię), ale o mnie mogliby tego nie powiedzieć, nie stwierdzić ani choroby umysłowej, ani autyzmu (ASD), tylko mogliby dać mi jakieś bezsensowne rozpoznanie "społecznego NLD" czy też widzieć we mnie głównie zaburzenia obsesyjno-kompulsywne bądź problemy osobowościowe (np. schizoidię). Pamiętam, jak w drugiej połowie grudnia 2008 r. pani psychiatra powiedziała, przepisując mi pewien lek "na (to?) myślenie o NLD" (NLD - zaburzenie uczenia się pozawerbalnego (ang. nonverbal learning disorder), tym terminem dość często określają w Ameryce Północnej przypadki, jak myślę, względnie podobne do mojego, dotyczy to trwającego od dzieciństwa zaburzenia, które objawia się trudnościami w sferach: wizualno-przestrzennej, motorycznej i społecznej). Uważam, że osoby z "NLD" powinny być klasyfikowane w jednej grupie zaburzeń rozwojowych z osobami z autyzmem dziecięcym, a nie w jednej grupie z osobami z dysleksją czy dyskalkulią (jeżeli mają objawy w sferze społecznej, emocjonalnej, behawioralnej czy sensorycznej chociażby przypominające "autism spectrum disorder"). Pamiętam też, że w drugiej połowie grudnia 2008 r. spytałem się psychiatry o to, czy moje OCD to książkowy przypadek, a pani to potwierdziła i odpowiedziała: "książkowy przypadek".
  7. take

    Warto brać leki?

    Twój przypadek bardziej pasuje do ksiązkowych opisów schizofrenii niż mój. To wrażenie bycia inwigilowanym, zmowy istot przeciw tobie, dziwaczne "poglądy" na ciało (kwestia rzekomego obcego w organizmie) są wręcz "klasycznie" schizofreniczne. Jak chciałbyś sobie pomóc w swojej sytuacji? Co chciałbyś zrobić, co zamierzasz zrobić, żeby podnieść swój sposób funkcjonowania? Mi się wydaje, że tobie leki bardziej mogłyby pomóc w twoich objawach, które wyglądają ogólnie bardziej schizofrenicznie niż moje (ale to tylko takie przypuszczenie). Pisałeś też o anhedonii gdzieś na forum, ja tego objawu w ogóle sobie nie przypominam u siebie, a anhedonia może być jednym z objawów negatywnych schizofrenii. Czy miałeś kiedyś omamy, halucynacje?
  8. Już uzyskałem stopień niepełnosprawności, przyznany na dwa lata, nie wiem, co będzie potem. Na zaświadczeniu miałem wymienione nie tylko F21, ale i CZR (ZA) i ZOK. takiej osobie jak ja stopień niepełnosprawności, zwłaszcza wyższy niż lekki, może się przydać w wielu sprawach. Czy mam lęk przed sobą? Nie czuję go. Czy mam lęk przed ludźmi? Niestety "tak", mam od kilku lat taką "ustawiczną" podejrzliwość wobec obcych, że zrobią mi coś złego.
  9. Mogę myśleć, że OCD z magicznym myśleniem (typu np. "jak nastąpniesz tak, babcia skręci kark") powinno być traktowane inaczej niż to, w którym tego typu objawy nie występują. Takie magiczne myślenie kojarzy mi się z psychozą. Zespół natręctw "magicznych" może nawet jawić mi się jako rodzaj zaburzenia psychotycznego, a nie zaburzenia lękowego. Ciekawe, czy osoby z "magicznymi" natręctwami mają większe szanse na uzyskanie stopnia niepełnosprawności (zwłaszcza jakiegoś wyższego) niż te osoby z OCD, które nie mają "magicznych natręctw". Dla mnie "magiczne natręctwa" to coś wyraźnie "nienormalnego", wyglądają one jakoś bardziej absurdalnie niż "bardziej typowe" natręctwa.
  10. Moja mentalność myśli, że koincydencje mogą naprawdę być jakimś niezwykłym znakiem. W związku z tym nie uznaje, że mam urojenia. Do pewnych rzeczy się nie nadaję (np. do bycia zakonnikiem czy żołnierzem). "Jestem żałosny", mam tendencję do "chodzenia po najmniejszej linii oporu", "żyję na swój sposób". Lepiej, żeby osoby z takimi objawami się nie poczynały. To, co mam, to rodzaj inwalidztwa. Osoba taka jest "niesamodzielna życiowo". Ta moja kondycja może mi wyglądać nawet gorzej niż ZA i F20 razem wzięte. Czytałem o mężczyźnie z zaburzeniem ze spektrum autyzmu i chorobą psychiczną, który ma żonę, dziecko, jest pisarzem i pracował. Ja bym się bał o zdrowie potomstwa, adopcja w ogóle nie interesuje mojej natury. Chcę mieć święte potomstwo, które nie będzie ciężarem dla innych, jeżeli w ogóle mam mieć potomstwo. U mnie schizoautystyczna jest nie "uroda", a "natura". Takiej natury nie interesuje normalne życie i nawet nie jest zainteresowana za bardzo wyobrażaniem sobie go czy dążeniem do niego. Nie zanosi się na to, abym kiedykolwiek na tym świecie był normalny. Moja natura w bardzo schizofreniczny sposób może uważać siebie za "centralną" postać w rzeczywistości. Chce ona zmiany rzeczywistości na lepsze - ogólnie, chce dobra, a nie katuszy.
  11. Moja natura nie chce większego zaangażowania w religię niż np. chodzenie w dni nakazane do kościoła, pacierz dwa razy na dobę, modlitwa przed posiłkami, od czasu do czasu akty strzeliste. Według niej praktyka rachunku sumienia w przypadku kogoś takiego jak ja powinna być wręcz zakazana(!), bo to źródło skrupułów, zastoju w funkcjonowaniu... I "wierzy" ona, że osoby takie jak ja nie mogą popełnić grzechu ciężkiego (mimo braku niepełnosprawności intelektualnej) ze względu na to, co się z nimi dzieje i jakie mają objawy, czyli że są w pewnym sensie jakby "aniołkami". Nie czuję raczej tak bardzo lęku religijnego, tylko "niechęć" do angażowania się w pewne praktyki. Mam wielki zamęt w sferze religijnej. Dla natury praktyki religijne wyglądają na coś często bardzo niewskazanego w moim przypadku.
  12. Kiedy czuję potrzebę posiadania żony, to mogę czuć się jakby zakochany. Mam wtedy pragnienie kontaktu fizycznego z niewiastą. Niestety, zdaje się, że jest w tym chuć zmysłowa. A ja pociągu płciowego nie chcę. o gorsza, bezżenność stanowi niedogodność dla mojej natury. Niestety, obecny jest instynkt przedłużenia gatunku u mnie. Ten nędzny instynkt nie myśli o świętości, tylko o zaspokojeniu siebie. Niektóre wizerunki Maryi są prześliczne i widząc je, mogę czuć chęć przytulenia tak słodkiej Istoty, jak ta, która jest na nich przedstawiona i mimo swojej piękności jest aseksualna i antyseksualna. Mogę myśleć o własnej żonie jako o "żywej figurze Maryi". Na szczęście Matuchna nie jest atrakcyjna seksualnie, i to mimo tego, że jest najpiękniejszą i najśliczniejszą kobietą. "Zwykłe" kobiety mogą działać na ten instynkt prokreacyjny np. przez swoją gładką, młodą skórę. Dlaczego tak łatwo wzbudzić u mnie "seksualność"? Nie chcę wykonywać czynności seksualnych. Życie w celibacie dla mojej natury może być bardzo frustrujące. Natura chciałaby się ożenić z jakąś kobietą z podobnymi problemami do moich (koniecznie z mającą coś podobnego do mojej kondycji).
  13. Mam przypuszczenia, że przez bezżenność i swoje paskudne perwersje dostałem "urojeń fizjologiczno-anatomicznych" związaną z negacją występowania pewnych części ciała czy czynności u ładnych osób płci pięknej. A przez koincydencje, których doświadczyłem, mogę mieć przeświadczenie, że jestem wybrańcem Najwyższego, przez którego świat zostanie odmieniony. Mogę myśleć, że te koincydencje to "namacalny" dowód mojej "wyjątkowości". Koincydencje dotyczą np. liczb 21, 42, 84 (F21, F42, F84 - numery zaburzenia schizotypowego, zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego i całościowego zaburzenia rozwoju w ICD-10, miałem te trzy kondycje wypisane na zaświadczeniu w sprawie stopnia niepełnosprawności czy renty socjalnej od psychiatry, a dnia 28.4.2015 dostałem trzy diagnozy: F84.5, F42.2, F21 od psychiatry, napisane na jednej kartce). Koincydencje dotyczyły też "21.7" - dnia 28.4.2015 zostałem zapisany na wizytę u psychiatry, która miała odbyć się 21.7.2015 i odbyła się. 21*7, czyli 147, to suma liczb: 84, 42 i 21. Ich średnia arytmetyczna wynosi 7*7 (czyli 49). Okazuje się, że odwracając cyfry w liczbach tworzących ciąg 21, 42, 84 i odejmując następnie pierwszy ciąg od drugiego (to odejmowanie poszczególnych wyrazów (od wyrazów przedostatniego ciągu odejmujemy wyrazy ostatniego ciągu) można wykonywać bardzo wiele razy), otrzymuje się sekwencję ciągów geometrycznych, która wydaje się być nieskończona - i chyba jest. Koincydentna jest dla mnie też trójka cyfr: 3, 6, 9, która tworzy ciąg arytmetyczny, a siódmym wyrazem tego ciągu arytmetycznego jest dwadzieścia jeden.
  14. Po tym, jak nie przyjąłem Komunii w Niedzielę, mama się "zdenerwowała" na mnie, nie spodobało jej się to. Jestem "pogubiony" w sferze religijnej. Dla mnie obowiązek rachunku sumienia i wyznawania grzechów jest "ciężarem", do którego "mogę nie wiedzieć, jak się zabrać". Mam też myśli, że skoro jestem chory, to spowiedź nie jest konieczna, gdyż "srogo" wygląda szukanie w takiej ułomnej umysłowo osobie grzechu ciężkiego. Dla mojej natury "nie ma czegoś takiego, jak grzech ciężki". Natura "nie zgadza się" z pewnymi dogmatami, które są trudne. Ale to natura się nie zgadza, nie wola.
  15. Nie podoba mi się ta potrzeba kontaktu z kobietą. Nie czuję się gorszy przez brak żony czy sympatii. Ale dla mojej natury niestety jest to niewygodne psychicznie. Realizacja zboczeń jest obrzydliwa, czynności "seksualne" są złe, współżycie to coś bardzo odpowiedzialnego. Dlaczego tak "strasznie" może chcieć mi się kobietę tulić, mogą myśleć o całowaniu niewiasty w policzek, głaskaniu jej głowy?
  16. take

    Skojarzenia

    dzieciństwo
  17. take

    Doświadczenia z akatyzją

    Wczoraj przed zażyciem paroksetyny nie miałem już nieprzyjemnego niepokoju fizycznego wręcz wcale. Gdy zażyłem ją, to miewałem jakby słabą akatyzję (ale i tak była ona wyraźnie mniej nieprzyjemna, niż ta, co była jeszcze we wtorek). Dziś wstałem ok. 5:10, mogłem usnąć po północy, ale gdzieś między 18:20 a 21:20 miałem "drzemkę" (chyba nawet miałem jakiś sen). Po paroksetynie "z reguły" jestem bardziej senny. Od zażycia ostatniej dawki arypiprazolu przeze mnie minęło ok. 114 godzin. Wczoraj nastąpiła wyraźna poprawa, jeśli chodzi o samopoczucie, ale miałem zawroty głowy, pewnie przez przerwę w zażywaniu paroksetyny.
  18. Do małżeństwa nie "popycha" mnie pragnienie posiadania potomstwa i wychowania go. Ale tylko święte potomstwo chcę. Nie chciałbym, aby moje potomstwo było ciężarem dla innych. Szkoda, że nie przeciętni małżonkowie nie mogą współżyć tak, jak to było przed grzechem pierworodnym. Ja chciałbym w taki sposób skonsumować małżeństwo. Możliwe, że współżycie waginalne jest karą na ludzkość za grzech pierworodny (jedną z wielu kar). Gdyby nie było grzechu, to według pewnej opinii wszyscy ludzie poczynaliby się w wyniku tego samego złączenia małżonków, co Niepokalana Dziewica. Każdy począłby się w sposób dziewiczy, bez grzechu pierworodnego. Jeśli musiałbym odbyć akt waginalny, to nie chciałbym mieć z tego powodu przyjemności seksualnej i nie chciałbym doświadczać pożądliwości.
  19. Natura myśli, że mogę dostawać urojeń, że kobiety nie defekują, nie wydalają gazów jelitowych, nie może im cuchnąć z odbytu, nie mają odbytu, nie mają odbytnicy, nie mają bruzdy pośladkowej, nie mają jelit, nie mają narządów intymnych. Negacja wygląda mentalności na sposób na uciszanie, gaszenie i poskramianie chuci. Aż tak może ją to frustrować, że może myśleć, że to szatany sprawiają wrażenie, że ciała kobiece zawierają pewne części ciała, a nie że te części ciała rzeczywiście istnieją, że "kobiece jelita to ułuda diabła". Aż tak jej celibat przewraca w głowie. Potrzebuję "rozprawy teologicznej" na ten temat. Natura chciałaby co noc spać z żoną w jednym łóżku i nie zachowywać się zmysłowo, pożądliwie czy nawet nie myśleć tak. Nie chcę "seksu". Nie chcę "zachowań seksualnych". Nie chcę myśli nieczystych. Dla niej bezżenność jawi się też jako "bezrobocie" dla mnie. Jeżeli miałbym mieć potomstwo, to tylko święte, nie chcę też, aby stanowiło ono ciężar dla kogokolwiek. Mogę sobie zadawać pytanie: co, jeśli żona będzie mieć serię głośnych bąków cuchnących gazami jelitowymi? Co, jeśli dostanie biegunki i pójdzie do toalety, kiedy będę w domu? Jak bym na to zareagował? Obecnie takie sytuacje niestety jawią mi się jako pokusy nieczyste, bo mam zaburzone preferencje seksualne i moją naturę podnieca płciowo to, co nigdy nie powinno wywołać takiej reakcji. Na pewno nie chciałbym na żonie zaspokajać swoich zboczeń (ani na kimkolwiek innym). Natura może sobie myśleć: skoro tylu mężczyzn ma Aspijki za żony, to dlaczego ja mam nie mieć, gdy moja natura ma świra na punkcie Aspijek? Dla niej to może być coś bardzo przykrego i frustrującego.
  20. take

    Doświadczenia z akatyzją

    Właśnie, neurologiczne, nie psychiatryczne, cielesne, nie psychiczne. Te efekty uboczne po zażyciu Abilify u mnie były "zmysłowym" cierpieniem, nie umysłowym.
  21. Nie umiem zbytnio funkcjonować z rodzicami i rodzeństwem. "Żyję na swój sposób", mojej natury nie obchodzi dostosowanie siebie do innych, jakby "nie mam o takim dostosowaniu za bardzo pojęcia". W poniedziałek mama powiedziała coś w rodzaju "mam nadzieję, że nie do lekarza", kiedy wyjeżdżałem do największego miasta w okolicy na kilka godzin (tego dnia pilna wizyta u psychiatry była potrzebna, bo miałem dokuczliwe działania niepożądane po Abilify i chciałem szybkiej pomocy). Na wizycie u psychiatry oddałem Abilify, a lekarka zasugerowała, że mogę mieć spotkania na oddziale dziennym, których zresztą sam bym chciał, i to jak najszybciej. Nie mówiłem rodzinie o swoim rozpoznaniu zasadniczym schizofrenii paranoidalnej. Nie mówiłem rodzicom o swoim zamierzeniu uczęszczania na oddział dzienny. Rodzina jest według mnie źle nastawiona do moich problemów, a ja mam głębokie problemy ze sobą.
×