Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 068
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Koprofilia jest czymś obrzydliwym. Flatufilia jest czymś obrzydliwym. Wąchanie ludzkiego odbytu przez człowieka jest czymś obrzydliwym. Słowa takie jak "d***", "g****", "s***", mają w sobie jakąś "pogardę", "brzydotę", obrazę... Wyraźnie niegrzecznie wygląda mi zdanie: "żona ma d***". Brak szacunku... Niestety, bezżenność, celibat potrafią mi porządnie "dać w kość" Czytałem o osobach mających żony-Aspijki, więc dlaczego taki miłośnik Aspijek jak ja miałby mieć żonę nie-Aspijkę? Dla mojej mentalności Aspijki ze względu na swoją aspijskość, odmienność, różnice to są "jakieś szczególnie kochane, szanowane, fascynujące księżniczki". To pragnienie okazywania fizycznej czułości Aspijce jest "koszmarne". Dokuczliwe, niemiłe...
  2. Widać, że to schizofrenia, a nie borderline...
  3. Płeć jest dobra, "seks" jest zakałą. Nie ma mężczyzny bez kobiety, nie ma kobiety bez mężczyzny. Chrystus i Maryja dają najlepszy przykład płciowości. Nie ma w nich nieczystości. Mężczyzna różni się np. tym od kobiety, że nie może rodzić potomstwa. To niewiasta zostaje mamą, nie mąż. Mężczyzna jest człowiekiem. Kobieta jest człowiekiem.
  4. Ja nigdy nie byłem w związku. Mam całościowe zaburzenie rozwoju, chorobę psychiczną i rentę socjalną, więc nie wyglądam na osobę, której można byłoby powierzyć założenie rodziny. A bezżenność, celibat są dla mojej natury bardzo frustrujące, demotywujące, dezorganizujące i "przykre". Od dzieciństwa miałem pociąg do płci przeciwnej. Brakuje mi tej słodyczy związanej ze ślicznym ciałem (przytulania "ślicznej istotki", głaskania i całowania jej, spania z nią co noc w jednym łóżku). W żonie mogę widzieć "mamusię", nie obiekt seksualny. Kotek może powodować podobne uczucia u mnie, co ładny człowiek płci żeńskiej u mnie. Nie chcę uprawiać "seksu", zwłaszcza nie chcę zboczonych zachowań seksualnych, chociaż normalne współżycie popełniane nieodpowiedzialnie jest czymś bardzo złym i destruktywnym, mogącym prowadzić do wielkich nieszczęść (np. do aborcji). Mam myśli, że od celibatu i bezżenności jeszcze bardziej przewraca mi się w głowie. Chciałbym skonsumować małżeństwo z intencją poczęcia świętego potomstwa. Ale o wychowywaniu potomstwa moja natura nie ma pojęcia i odpowiedzialni ludzie nie wyraziliby zgody na to, abym się ożenił. W kwestii "seksu" mam "radykalne" poglądy - "seks" to zło, libido to zło, orgazm to zło, ale jeżeli ktoś współżyje w świętej intencji, to nie jest to "seks", lecz jakby rodzaj świętego obrzędu.
  5. Koty mogą być dla mnie bardzo słodziutkie, a ludzie płci żeńskiej mogą być jeszcze śliczniejszymi stworzeniami od nich, jeśli chodzi o wygląd. Kobieta może wyglądać tak słodziutko, że jest śliczną istotą, którą chce się przytulać, całować, głaskać... Bo jest taka milutka z wyglądu. Śliczność nawet obniża u mnie atrakcyjność seksualną. Śliczność nie oznacza atrakcyjności seksualnej. Kobieta może być śliczna i nie powodować nieczystych myśli. Bywają kobiety, które wyglądają dla mnie naprawdę słodko. Dlaczego moja natura chce mieć takie śliczne osobowe "stworzonko" co nocy w łóżku? Nie chcę nieczystości, nie chcę "seksu" (może nawet bardziej nie chcę tych zboczonych rodzajów aktywności seksualnej niż normalnego współżycia (które zresztą i tak musi być bardzo odpowiedzialne)). Natura nie chce misia w łóżku, nie chce zwierzątka, tylko chciałaby Aspijkę do przytulania co noc.
  6. Kolejne bardzo złe skojarzenie z Kartaginą... Mi to miasto bardzo źle się kojarzy... "Rażący pesymizm" obecny w niektórych tekstach Augustyna jakoś kojarzy mi się z tym miastem... Miastem, w którym dla Baala składano żywe dzieci do spalenia na proch. Z https://en.wikipedia.org/wiki/Tophet (fragment):
  7. take

    Koty domowe

    Śliczna kicia... Słodko robi mi się na widok takiego kotka. Taki milutki i słodziutki zwierzaczek. Takie piękne stworzonko. Od patrzenia na to zwierzę dostaję takiego miłego, słodkiego uczucia.
  8. take

    Koty domowe

    Muszę przyznać, że kotek, który w ostatnim czasie pojawił się w awatarze użytkownika Reynevan, jest śliczny... Milutki, słodziutki mruczek.
  9. Nie chcę się poddać zboczeniu. To, o czym napisałeś, jest obrzydliwe... Upokarzające przede wszystkim dla kobiety. Takie uczynienie z jej ciała "zbiornika na fekalia".
  10. Dla mojej seksualności to ŚMIERDZĄCE bąki osób płci przeciwnej stanowiły źródło zboczonego podniecenia. Bąki o miłym zapachu nie wyglądają dla niej atrakcyjnie. Dla mnie "seks" to "kupa". Śmierdząca "kupa", do której zlatują się muchy. Praktyki koprofilne czy flatufilne kojarzą się nawet gorzej niż samo lubieżne współżycie, nawet i współżycie analne. Lubieżne współżycie jest większą niesprawiedliwością niż praktyki koprofilne. Mimo tego koprofilia związana ze "smrodem" jawi mi się jako "większe spaczenie" niż nawet samo pragnienie stosunku przeciwko naturze jako takiego. Mój rodzaj koprofilii jawi mi się jako całkowita degradacja godności drugiej osoby, zrobienie z jej ciała jakby "śmierdzącej kupy".
  11. Wąchanie tylnej części ciała to wygląda "piesko". Jakby robiło z człowieka nędznego, bezrozumnego psa. Po odbytach to psy mogą się wąchać, nie ludzie. Nie akceptuję "seksu". Współżycie dla poczęcia świętego potomstwa do "seksu" się nie zalicza. "Seks" to coś "biologicznego". Mi "seks" może kojarzyć się z, wulgarnie mówiąc, "kupą śmierdzącego g****" (właśnie nieprzyzwoite, dosadne określenie tu się nasuwa mi na myśl). Czyli "seks" (zwłaszcza zboczony, w tym koprofilia i flatufilia) to "sterta cuchnących odchodów". "Zmysłowa czy pożądliwa przyjemność" jest "kałem, stolcem". Popęd płciowy nie chce świętości, bardziej chciałby on już "biologicznych maszyn do wytwarzania śmierdzącego kału w postaci upadłych ciał". Popęd płciowy dąży do "kupy naturalnego nawozu". Nie chciałbym czynić "seksu", brukać kogoś "seksem" np. przez nieczyste współżycie czy wąchanie odbytu.
  12. Takich pracowników traktują gorzej niż takich jak ja. Powinni godziwiej płacić i wynagradzać, a nie robić z biednych ludzi "woły robocze"! Dla szarego pracownika powinno być więcej dóbr, a dla bogaczy mniej luksusów! Mi chociaż rentę i orzeczenie o niepełnosprawności dali, w starciu z "rynkiem pracy" raczej nie miałbym szans...
  13. Kotek też wydala obrzydliwości przez odbyt i mimo tego jest słodziutki. Człowiek jest większą istotą niż kot, w jego przypadku wydalanie brzydkich rzeczy z wnętrza swojego ciała wygląda jeszcze gorzej, niż w przypadku zwierząt. Smutne to, że tak ładne istoty, jak kobiety mają takie skażenie natury i z ich ślicznie wyglądających ciał wydobywają się nieprzyjemne substancje o niemiłym zapachu. Jeśli Aspijka puściłaby kilka śmierdzących zgniłymi jajami głośnych bąków w łóżku (np. podczas przytulania jej "niczym maskotki") i przez kilka minut musiałbym z tego powodu znosić woń siarkowodoru, która do najprzyjemniejszych nie należy, to i tak nie ma powodu, aby obrażać się na Aspijkę czy ją krzywdzić za to. Może nawet bym ją pochwalił, że ulżyła sobie, a nie męczyła się dłużej z tymi gazami w jelitach i doznawała przez to nieprzyjemności. Przykre są skutki grzechu pierworodnego, szkoda ludzi, że muszą je ponosić. Jakby miała biegunkę, to trudno. Nie chciałbym jej krzywdzić przez to. Niech nie brudzi sobie ubrań czy nie brudzi innych rzeczy (np. łóżka) przez swoją dolegliwość. Lepiej, żeby to jej nie spotkało. Tak może chcieć mi się nad nią rozczulać mimo tego niemiłego. Nie chcę uprawiać z nią "seksu". Ale małżeństwo chciałbym szybko po ślubie skonsumować ze świętą intencją. Współżycie jawi mi się jako święty obrzęd, a nie jako źródło przyjemności. Współżycie ze świętą intencją to nie "seks". Ktoś konsumuje małżeństwo po to, aby poczęło się święte na wieki potomstwo.
  14. Lepiej, żeby nie miała, bo to też jakaś dokuczliwość, i to raczej niemała. Po co ktoś ma cierpieć? Zwłaszcza po co ma cierpieć ta Aspijka? Lepiej niech będzie zdrowa. Myślę, że zaakceptowałbym i Aspijkę wydalającą cuchnący kał i "puszczającą śmierdzące bąki". No cóż, taka choroba człowieka po grzechu pierworodnym prarodziców, że od małego wydala cuchnące rzeczy przez odbyt. To nie jej wina, tylko wina nieposłuszeństwa i marnotrawstwa Adama i Ewy oraz podstępu Szatana. Tylko nie chciałbym, aby stało się to przyczyną do ulegania mojemu haniebnemu zboczeniu Jakbym wąchał jej pośladki (przede wszystkim w celu zaspokojenia perwersyjnej seksualności), to zachowałbym się nie jak człowiek, tylko jak pies, a ją potraktował jak sukę, a nie osobę, co jest bardzo upokarzające dla godności osoby, zwłaszcza tej drugiej osoby, potraktowanej jak suka. Nie chciałbym zostać "psem".
  15. Dla mnie jest to ciekawy temat, ponieważ dotyczy on wyraźnie płciowości i jej przeznaczenia. Skoro Chrystus miał penisa, to oznacza, że penis i jego posiadanie nie są czymś złym. Dla mnie penis sam w sobie (nie w związku z erekcją, nie w związku z przyjemnością seksualną, nie w związku ze współżyciem) jawi się jako symbol męskości (podobnie jak jądra). Mężczyzna ma głowę (a na niej oczy, nos, usta, uszy, włosy) - podobnie jak kobieta. Mężczyzna ma dwie ręce i dwie nogi - podobnie jak kobieta. Mężczyzna ma tułów i plecy - podobnie jak kobieta. W przypadku narządów płciowych jest ewidentna różnica w budowie anatomicznej ciała - kobieta nie ma jąder i penisa, ale za to może urodzić dziecko, jej narządy płciowe wyglądają inaczej, niż u mężczyzny. Lubieżność pojawiła się po grzechu pierworodnym, to skutek upadku pierwszych ludzi. Lubieżność nie jest konieczna do prokreacji. Narządy płciowe nie służą do czerpania przyjemności czy nawet tylko do prokreacji, która jest przecież tylko czymś doczesnym. Narządy płciowe są symbolem tej pięknej różnicy płci. To lubieżność jest zła, nie różnica płci, także nie są złe różnice anatomiczne między płciami. Myślę, że w tej teorii jest coś na rzeczy. Gdyby ciało nie było zepsute, to nielubienie go nie przychodziłoby na myśl.
  16. Takie nielubienie własnej biologicznej płci też jest jakąś nieprawidłowością, skutkiem zepsucia natury przez grzech. Po śmierci zniknie libido. Nieakceptowanie swojej jedynej biologicznej płci jest czymś nieładnym. To coś, czego nie powinno być w doskonałym stworzeniu i nie byłoby.
  17. Transseksualizm to skutek istnienia grzechu. Niezgadzanie się z własną płcią biologiczną to skutek grzechu. Uważam, że po śmierci nie będzie czegoś takiego jak nielubienie swojej biologicznej płci. Zmiany płci w Niebie rzeczywiście nie ma. Mi kobiecość szczególnie silnie kojarzy się z Matuchną. Takie obrazy szczególnie kojarzą mi się ze śliczną, piękną, przeczystą, nieskażoną lubieżnością Niewiastą (jaka cudna, niewinna jest ta Kobieta, jaka słodka...):
  18. Nie jest napisane, że nakazał ludziom współżyć seksualnie. Nie wiem, jaką formę miał akt małżeński przed grzechem pierworodnym. Uważam, że nie było podczas niego wprowadzania milionów plemników do kobiecego ciała. Wierzę, że nie było nie tylko pożądliwości, ale także i uczuć seksualnych (np. orgazmu), a akt małżeński odbywałby się tylko dla prokreacji. Współżycie małżeńskie przed grzechem pierworodnym mogło w ogóle nie polegać na złączeniu się genitaliów, tylko np. mogło być nadprzyrodzonym, ekstatycznym ściskaniem się małżonków. Skoro Matuchna karmiła Dzieciątko i je urodziła, to piersi i łono kobiece też istniały przed grzechem pierworodnym, w związku z czym nie są złe. Ewangelia podaje, że Chrystus był obrzezany, w związku z czym także On posiada prącie. Ale uważam, że Jego jądra nie wyprodukowały ani jednego plemnika, bo był bez grzechu i nieporządek związany ze skutkami grzechu (np. polucje) nie pasuje ewidentnie do ciała niedotkniętego skutkami grzechu. Myślę, że przed grzechem jądra mogły w ogóle nie produkować komórek rozrodczych (przede wszystkim nie produkowałyby ich w tak ogromnej liczbie, jak obecnie - ok. 3000 plemników na sekundę).
  19. Nie tylko ciała zbawionych ludzi zmartwychwstaną. Niezgadzanie się ze swoją biologiczną płcią to też rodzaj zaburzenia. Gdyby nie było grzechu w ogóle, to i takich problemów by nie było. Nie byłoby bliźniąt syjamskich, obojniactwa, bezpłciowości. Każdy cały czas miałby jedną płeć, jedna osoba miałaby jedno ciało. Grzech bardzo zniszczył porządek. Spowodował rażące zaburzenia, rażące niepełnosprawności.
  20. Nie chcę uprawiać "seksu", także w Niebie. Istnienie płci nie musi oznaczać "seksu" ani nawet konieczności prokreacji! W Niebie "seks" będzie niemożliwy, nawet prokreacja będzie niemożliwa.
  21. Myślę, że stworzenie właśnie DWÓCH płci u istot duchowo-cielesnych ma jakiś głęboki sens. Dla mnie to anielskość jawi mi się jako jakby "trzecia płeć", chociaż aniołowie nie mają ciała, płci, nie mogą prokreować. Aniołowie są istotami czysto duchowymi. Dla mnie anielskość jest jakby "dzieckiem" męskości i kobiecości. Ludzka natura Chrystusa (mającego także naturę Boską), a nawet ludzka natura Jego Mamy (będąca Jej JEDYNĄ naturą) są wyższe od wszystkich aniołów razem wziętych. Do obrazu miłości potrzebna jest męskość, potrzebna jest kobiecość, potrzebna jest anielskość. To wiąże mi się też z trynitaryzmem. Takie moje rozważania teologiczne.
  22. Jeżeli ktoś dokonał operacji zmiany płci, to po śmierci, po zmartwychwstaniu będzie mieć tę płeć, którą miał przed (pierwszą) zmianą płci. Zupełny brak płciowości byłby okaleczeniem natury ludzkiej.
  23. Nie czuję potrzeby opiekowania się dzieckiem, wychowywania go. Nie chciałbym, aby ktokolwiek z rodziny poszedł do Piekła. Celibat "gnębi" moją naturę. W żonie chcę widzieć jakby Matkę Niepokalaną. Gdybym mógł współżyć tak, jak wyglądałoby współżycie przed grzechem pierworodnym, to chciałbym w taki sposób skonsumować małżeństwo, bez przyjemności seksualnej i pożądliwości. Moja natura "gardzi" życiem w celibacie. Ją ono jakby "rozwala". Ale pragnie skonsumować małżeństwo. Mentalność chce taką żonę, która jest Aspijką, bo inne są dla mnie mniej ciekawe, "nudne" przez to, że nie są Aspijkami. To coś dokuczliwego. Czytałem o niejednym Aspim będącym w związku z Aspijką. Dla mnie żona-Aspijka może jawić się jako taka "kicia" do "wyczulania się na niej", dla mojej natury nie-Aspijka jako moja żona może pod względem słodyczy mieć się do Aspijki jak golec (taki łysy, niezbyt ładnie wyglądający gryzoń) do milutkiej kici. Aspijka jest dla niej "słodziutka" także dlatego, że jest Aspijką... Jakbym miał żonę, to ciekawe, jakbym znosił jej problemy z estetyką, które były moimi fetyszami (np. wydalanie kału i gazów jelitowych, które to rzeczy cuchną). Na pewno nie chcę jakiejkolwiek kobiecie wąchać odbytu, bo wygląda to po prostu jak zachowanie umorusanego psa wąchającego brudnej suczce to, co samica psa ma pod ogonem. Wąchanie odbytu to coś upokarzającego dla człowieka, mimo tego, iż nie dochodzi w nim do penetracji, kontaktu między genitaliami.
  24. Właśnie na ten kanon powoływał się ktoś na jakiejś obcojęzycznej stronie, zarzucając herezję jednemu z najwybitniejszych teologów w historii Kościoła, która to herezja miała polegać na tym, że wierzył on w limbus dla dzieci nieochrzczonych, a nie piekło z cierpieniami! Nieudzielenie chrztu malutkim dzieciom, które też potrzebują łaski Odkupienia, wygląda "bardzo nielogicznie". A w starożytnej Kartaginie było straszne pogaństwo - palenie dzieci żywcem dla okropnego bałwana. Skąd wzięła się tak pesymistyczna wizja losów ludzkości, którą dostrzec można np. w tekstach św. Augustyna z Hippony, który uczył się retoryki właśnie w Kartaginie? Retorem w Kartaginie był żyjący ok. 200 lat przed Augustynem Tertulian, który nie jest zaliczany do świętych Kościoła.
  25. Nie będzie. Defekacja i gazy jelitowe to coś zawstydzającego, szpetnego (zwłaszcza dla węchu). Szpetota jest czymś złym.
×