-
Postów
4 078 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Twój przypadek bardziej pasuje do ksiązkowych opisów schizofrenii niż mój. To wrażenie bycia inwigilowanym, zmowy istot przeciw tobie, dziwaczne "poglądy" na ciało (kwestia rzekomego obcego w organizmie) są wręcz "klasycznie" schizofreniczne. Jak chciałbyś sobie pomóc w swojej sytuacji? Co chciałbyś zrobić, co zamierzasz zrobić, żeby podnieść swój sposób funkcjonowania? Mi się wydaje, że tobie leki bardziej mogłyby pomóc w twoich objawach, które wyglądają ogólnie bardziej schizofrenicznie niż moje (ale to tylko takie przypuszczenie). Pisałeś też o anhedonii gdzieś na forum, ja tego objawu w ogóle sobie nie przypominam u siebie, a anhedonia może być jednym z objawów negatywnych schizofrenii. Czy miałeś kiedyś omamy, halucynacje?
-
Już uzyskałem stopień niepełnosprawności, przyznany na dwa lata, nie wiem, co będzie potem. Na zaświadczeniu miałem wymienione nie tylko F21, ale i CZR (ZA) i ZOK. takiej osobie jak ja stopień niepełnosprawności, zwłaszcza wyższy niż lekki, może się przydać w wielu sprawach. Czy mam lęk przed sobą? Nie czuję go. Czy mam lęk przed ludźmi? Niestety "tak", mam od kilku lat taką "ustawiczną" podejrzliwość wobec obcych, że zrobią mi coś złego.
-
Mogę myśleć, że OCD z magicznym myśleniem (typu np. "jak nastąpniesz tak, babcia skręci kark") powinno być traktowane inaczej niż to, w którym tego typu objawy nie występują. Takie magiczne myślenie kojarzy mi się z psychozą. Zespół natręctw "magicznych" może nawet jawić mi się jako rodzaj zaburzenia psychotycznego, a nie zaburzenia lękowego. Ciekawe, czy osoby z "magicznymi" natręctwami mają większe szanse na uzyskanie stopnia niepełnosprawności (zwłaszcza jakiegoś wyższego) niż te osoby z OCD, które nie mają "magicznych natręctw". Dla mnie "magiczne natręctwa" to coś wyraźnie "nienormalnego", wyglądają one jakoś bardziej absurdalnie niż "bardziej typowe" natręctwa.
-
Moja mentalność myśli, że koincydencje mogą naprawdę być jakimś niezwykłym znakiem. W związku z tym nie uznaje, że mam urojenia. Do pewnych rzeczy się nie nadaję (np. do bycia zakonnikiem czy żołnierzem). "Jestem żałosny", mam tendencję do "chodzenia po najmniejszej linii oporu", "żyję na swój sposób". Lepiej, żeby osoby z takimi objawami się nie poczynały. To, co mam, to rodzaj inwalidztwa. Osoba taka jest "niesamodzielna życiowo". Ta moja kondycja może mi wyglądać nawet gorzej niż ZA i F20 razem wzięte. Czytałem o mężczyźnie z zaburzeniem ze spektrum autyzmu i chorobą psychiczną, który ma żonę, dziecko, jest pisarzem i pracował. Ja bym się bał o zdrowie potomstwa, adopcja w ogóle nie interesuje mojej natury. Chcę mieć święte potomstwo, które nie będzie ciężarem dla innych, jeżeli w ogóle mam mieć potomstwo. U mnie schizoautystyczna jest nie "uroda", a "natura". Takiej natury nie interesuje normalne życie i nawet nie jest zainteresowana za bardzo wyobrażaniem sobie go czy dążeniem do niego. Nie zanosi się na to, abym kiedykolwiek na tym świecie był normalny. Moja natura w bardzo schizofreniczny sposób może uważać siebie za "centralną" postać w rzeczywistości. Chce ona zmiany rzeczywistości na lepsze - ogólnie, chce dobra, a nie katuszy.
-
Moja natura nie chce większego zaangażowania w religię niż np. chodzenie w dni nakazane do kościoła, pacierz dwa razy na dobę, modlitwa przed posiłkami, od czasu do czasu akty strzeliste. Według niej praktyka rachunku sumienia w przypadku kogoś takiego jak ja powinna być wręcz zakazana(!), bo to źródło skrupułów, zastoju w funkcjonowaniu... I "wierzy" ona, że osoby takie jak ja nie mogą popełnić grzechu ciężkiego (mimo braku niepełnosprawności intelektualnej) ze względu na to, co się z nimi dzieje i jakie mają objawy, czyli że są w pewnym sensie jakby "aniołkami". Nie czuję raczej tak bardzo lęku religijnego, tylko "niechęć" do angażowania się w pewne praktyki. Mam wielki zamęt w sferze religijnej. Dla natury praktyki religijne wyglądają na coś często bardzo niewskazanego w moim przypadku.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Kiedy czuję potrzebę posiadania żony, to mogę czuć się jakby zakochany. Mam wtedy pragnienie kontaktu fizycznego z niewiastą. Niestety, zdaje się, że jest w tym chuć zmysłowa. A ja pociągu płciowego nie chcę. o gorsza, bezżenność stanowi niedogodność dla mojej natury. Niestety, obecny jest instynkt przedłużenia gatunku u mnie. Ten nędzny instynkt nie myśli o świętości, tylko o zaspokojeniu siebie. Niektóre wizerunki Maryi są prześliczne i widząc je, mogę czuć chęć przytulenia tak słodkiej Istoty, jak ta, która jest na nich przedstawiona i mimo swojej piękności jest aseksualna i antyseksualna. Mogę myśleć o własnej żonie jako o "żywej figurze Maryi". Na szczęście Matuchna nie jest atrakcyjna seksualnie, i to mimo tego, że jest najpiękniejszą i najśliczniejszą kobietą. "Zwykłe" kobiety mogą działać na ten instynkt prokreacyjny np. przez swoją gładką, młodą skórę. Dlaczego tak łatwo wzbudzić u mnie "seksualność"? Nie chcę wykonywać czynności seksualnych. Życie w celibacie dla mojej natury może być bardzo frustrujące. Natura chciałaby się ożenić z jakąś kobietą z podobnymi problemami do moich (koniecznie z mającą coś podobnego do mojej kondycji). -
Mam przypuszczenia, że przez bezżenność i swoje paskudne perwersje dostałem "urojeń fizjologiczno-anatomicznych" związaną z negacją występowania pewnych części ciała czy czynności u ładnych osób płci pięknej. A przez koincydencje, których doświadczyłem, mogę mieć przeświadczenie, że jestem wybrańcem Najwyższego, przez którego świat zostanie odmieniony. Mogę myśleć, że te koincydencje to "namacalny" dowód mojej "wyjątkowości". Koincydencje dotyczą np. liczb 21, 42, 84 (F21, F42, F84 - numery zaburzenia schizotypowego, zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego i całościowego zaburzenia rozwoju w ICD-10, miałem te trzy kondycje wypisane na zaświadczeniu w sprawie stopnia niepełnosprawności czy renty socjalnej od psychiatry, a dnia 28.4.2015 dostałem trzy diagnozy: F84.5, F42.2, F21 od psychiatry, napisane na jednej kartce). Koincydencje dotyczyły też "21.7" - dnia 28.4.2015 zostałem zapisany na wizytę u psychiatry, która miała odbyć się 21.7.2015 i odbyła się. 21*7, czyli 147, to suma liczb: 84, 42 i 21. Ich średnia arytmetyczna wynosi 7*7 (czyli 49). Okazuje się, że odwracając cyfry w liczbach tworzących ciąg 21, 42, 84 i odejmując następnie pierwszy ciąg od drugiego (to odejmowanie poszczególnych wyrazów (od wyrazów przedostatniego ciągu odejmujemy wyrazy ostatniego ciągu) można wykonywać bardzo wiele razy), otrzymuje się sekwencję ciągów geometrycznych, która wydaje się być nieskończona - i chyba jest. Koincydentna jest dla mnie też trójka cyfr: 3, 6, 9, która tworzy ciąg arytmetyczny, a siódmym wyrazem tego ciągu arytmetycznego jest dwadzieścia jeden.
-
Po tym, jak nie przyjąłem Komunii w Niedzielę, mama się "zdenerwowała" na mnie, nie spodobało jej się to. Jestem "pogubiony" w sferze religijnej. Dla mnie obowiązek rachunku sumienia i wyznawania grzechów jest "ciężarem", do którego "mogę nie wiedzieć, jak się zabrać". Mam też myśli, że skoro jestem chory, to spowiedź nie jest konieczna, gdyż "srogo" wygląda szukanie w takiej ułomnej umysłowo osobie grzechu ciężkiego. Dla mojej natury "nie ma czegoś takiego, jak grzech ciężki". Natura "nie zgadza się" z pewnymi dogmatami, które są trudne. Ale to natura się nie zgadza, nie wola.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Nie podoba mi się ta potrzeba kontaktu z kobietą. Nie czuję się gorszy przez brak żony czy sympatii. Ale dla mojej natury niestety jest to niewygodne psychicznie. Realizacja zboczeń jest obrzydliwa, czynności "seksualne" są złe, współżycie to coś bardzo odpowiedzialnego. Dlaczego tak "strasznie" może chcieć mi się kobietę tulić, mogą myśleć o całowaniu niewiasty w policzek, głaskaniu jej głowy? -
Wczoraj przed zażyciem paroksetyny nie miałem już nieprzyjemnego niepokoju fizycznego wręcz wcale. Gdy zażyłem ją, to miewałem jakby słabą akatyzję (ale i tak była ona wyraźnie mniej nieprzyjemna, niż ta, co była jeszcze we wtorek). Dziś wstałem ok. 5:10, mogłem usnąć po północy, ale gdzieś między 18:20 a 21:20 miałem "drzemkę" (chyba nawet miałem jakiś sen). Po paroksetynie "z reguły" jestem bardziej senny. Od zażycia ostatniej dawki arypiprazolu przeze mnie minęło ok. 114 godzin. Wczoraj nastąpiła wyraźna poprawa, jeśli chodzi o samopoczucie, ale miałem zawroty głowy, pewnie przez przerwę w zażywaniu paroksetyny.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Do małżeństwa nie "popycha" mnie pragnienie posiadania potomstwa i wychowania go. Ale tylko święte potomstwo chcę. Nie chciałbym, aby moje potomstwo było ciężarem dla innych. Szkoda, że nie przeciętni małżonkowie nie mogą współżyć tak, jak to było przed grzechem pierworodnym. Ja chciałbym w taki sposób skonsumować małżeństwo. Możliwe, że współżycie waginalne jest karą na ludzkość za grzech pierworodny (jedną z wielu kar). Gdyby nie było grzechu, to według pewnej opinii wszyscy ludzie poczynaliby się w wyniku tego samego złączenia małżonków, co Niepokalana Dziewica. Każdy począłby się w sposób dziewiczy, bez grzechu pierworodnego. Jeśli musiałbym odbyć akt waginalny, to nie chciałbym mieć z tego powodu przyjemności seksualnej i nie chciałbym doświadczać pożądliwości. -
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Natura myśli, że mogę dostawać urojeń, że kobiety nie defekują, nie wydalają gazów jelitowych, nie może im cuchnąć z odbytu, nie mają odbytu, nie mają odbytnicy, nie mają bruzdy pośladkowej, nie mają jelit, nie mają narządów intymnych. Negacja wygląda mentalności na sposób na uciszanie, gaszenie i poskramianie chuci. Aż tak może ją to frustrować, że może myśleć, że to szatany sprawiają wrażenie, że ciała kobiece zawierają pewne części ciała, a nie że te części ciała rzeczywiście istnieją, że "kobiece jelita to ułuda diabła". Aż tak jej celibat przewraca w głowie. Potrzebuję "rozprawy teologicznej" na ten temat. Natura chciałaby co noc spać z żoną w jednym łóżku i nie zachowywać się zmysłowo, pożądliwie czy nawet nie myśleć tak. Nie chcę "seksu". Nie chcę "zachowań seksualnych". Nie chcę myśli nieczystych. Dla niej bezżenność jawi się też jako "bezrobocie" dla mnie. Jeżeli miałbym mieć potomstwo, to tylko święte, nie chcę też, aby stanowiło ono ciężar dla kogokolwiek. Mogę sobie zadawać pytanie: co, jeśli żona będzie mieć serię głośnych bąków cuchnących gazami jelitowymi? Co, jeśli dostanie biegunki i pójdzie do toalety, kiedy będę w domu? Jak bym na to zareagował? Obecnie takie sytuacje niestety jawią mi się jako pokusy nieczyste, bo mam zaburzone preferencje seksualne i moją naturę podnieca płciowo to, co nigdy nie powinno wywołać takiej reakcji. Na pewno nie chciałbym na żonie zaspokajać swoich zboczeń (ani na kimkolwiek innym). Natura może sobie myśleć: skoro tylu mężczyzn ma Aspijki za żony, to dlaczego ja mam nie mieć, gdy moja natura ma świra na punkcie Aspijek? Dla niej to może być coś bardzo przykrego i frustrującego. -
Właśnie, neurologiczne, nie psychiatryczne, cielesne, nie psychiczne. Te efekty uboczne po zażyciu Abilify u mnie były "zmysłowym" cierpieniem, nie umysłowym.
-
Stosunek rodziny do waszych problemów
take odpowiedział(a) na take temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Nie umiem zbytnio funkcjonować z rodzicami i rodzeństwem. "Żyję na swój sposób", mojej natury nie obchodzi dostosowanie siebie do innych, jakby "nie mam o takim dostosowaniu za bardzo pojęcia". W poniedziałek mama powiedziała coś w rodzaju "mam nadzieję, że nie do lekarza", kiedy wyjeżdżałem do największego miasta w okolicy na kilka godzin (tego dnia pilna wizyta u psychiatry była potrzebna, bo miałem dokuczliwe działania niepożądane po Abilify i chciałem szybkiej pomocy). Na wizycie u psychiatry oddałem Abilify, a lekarka zasugerowała, że mogę mieć spotkania na oddziale dziennym, których zresztą sam bym chciał, i to jak najszybciej. Nie mówiłem rodzinie o swoim rozpoznaniu zasadniczym schizofrenii paranoidalnej. Nie mówiłem rodzicom o swoim zamierzeniu uczęszczania na oddział dzienny. Rodzina jest według mnie źle nastawiona do moich problemów, a ja mam głębokie problemy ze sobą. -
Przez kilka miesięcy, kiedy nie miałem zajęć na uczelni, napisałem bardzo mało pracy dyplomowej. Mam problem z tworzeniem tekstu, z "ogółami" takimi jak wstęp, część teoretyczna. Na studiach nie przyznawałem się do niepełnosprawności i diagnoz i nie zamierzam tego robić (i tak została mi tylko praca dyplomowa). Nie lubiłem robić projektów na studiach. Praca w grupie nie była moją najmocniejszą stroną - "jakbym nie miał o czymś takim pojęcia". Na pewno nie zamierzam nie ukończyć drugiego etapu studiów. Na pierwszych czterech latach studiów szło mi łatwiej niż na piątym, to na piątym roku miałem najsłabsze średnie i miałem problemy z zaliczeniem dwóch przedmiotów, które zaliczyłem dopiero kilka miesięcy po zakończeniu semestru. Nie mam ochoty na studiowanie po obronie tej pracy dyplomowej. Trudno jest mi się zabrać za pracę dyplomową, mój "egocentryczny" świat bardzo mnie absorbuje. W piątek mam mieć wizytę u psychiatry. "Nie mogę się doczekać", to ma być za niecałe dwie doby. Chciałbym iść na oddział dzienny. Nie chcę leków przeciwpsychotycznych czy leżenia w szpitalu psychiatrycznym. "Nieznacznie" spróbowałem i jednego, i drugiego. Po leku antypsychotycznym (arypiprazolu) miałem dojmujący, "fizyczny" niepokój, który przeszkadzał ewidentnie w życiu. W szpitalu psychiatrycznym przeleżałem tylko jedną noc, nie ukończyłem obserwacji. Dostałem rozpoznanie zasadnicze schizofrenii paranoidalnej dwa razy (na trzeciej wizycie, w tym tygodniu, mogłem go nie dostać, lekarka powiedziała coś w rodzaju tego, że możliwe, że u mnie są tylko "ciężkie" natręctwa). Nasuwa się powiedzenie "do trzech razy sztuka". Pierwszy psychiatra, u którego byłem w tym roku, dał skierowanie na wizytę do szpitala psychiatrycznego, druga osoba będąca psychiatrą dała mi receptę na Abilify na ryczałt. Ani wizyta w szpitalu psychiatrycznym, ani Abilify mi nie pomogły (to drugie nawet zaszkodziło). Trzecia osoba będąca psychiatrą zasugerowała oddział dzienny i wydaje mi się, że to najlepsze rozwiązanie. W tamtym roku dostałem diagnozę schizotypii (wcześniej miałem rozpoznany zespół Aspergera i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne), umiarkowany stopień niepełnosprawności ze wskazaniem "niezdolny do pracy" i rentę socjalną na rok, był też incydent, w wyniku którego karetka zabrała mnie z uczęszczanego przez ludzi miejsca do psychiatry (ale szybko zostałem "wypuszczony").
-
Miałem pewnego rodzaju pobudzenie ruchowe, mogłem być nieco rozdrażniony, ale przede wszystkim miałem wyraźnie nieprzyjemny, fizyczny niepokój po Abilify. Na szczęście dzisiaj jest znacznie lepiej, jeśli chodzi o problemy "akatytyczne". Najgorsze nieprzyjemne uczucie niepokoju (wręcz) minęło. To ta nieprzyjemność mogła mi najbardziej przeszkadzać. Mam za to pewne zawroty głowy ostatnio, to pewnie przez przerwę w leczeniu paroksetyną. Dziś zażyłem znowu 10 mg paroksetyny. W nocy miałem trudności z zasypianiem, coś jakby psychiczny niepokój. W piątek mam wizytę u psychiatry, i to na czas przed południem jestem zapisany, czyli zostały mi do niej niecałe dwie doby. "Nie mogę się doczekać" Jakby odliczam czas do kolejnej wizyty w przychodni.
-
Fragment ze strony http://www.psychiatriapolska.pl/uploads/images/PP_4_2009/Zyss%20s387_Psychiatria%20Polska%204_2009.pdf: U mnie przede wszystkim był trudny do zniesienia, fizyczny niepokój powodujący "nadmierną ruchliwość" (spowodowaną owym "bolesnym" niepokojem). Co ciekawe, nie przypominam sobie zbytnio nieprzyjemnych doznań w mięśniach, dyskomfort był jakby "wewnętrzny", ale nie zaliczyłbym go do cierpień psychicznych, lecz fizycznych. Tak więc może moja "akatyzja" nie była faktyczną akatyzją, ale w każdym razie była ewidentnie nieprzyjemna i przeszkadzająca w funkcjonowaniu.
-
Mojej naturze "nie chce się zawracać głowy" przypominaniem sobie swoich grzechów. Uważa ona obowiązek rachunku sumienia za coś złego i szkodliwego, co może rodzić skrupuły. W niedzielę nie przyjąłem komunii, bo bałem się, że zgrzeszyłem ciężko podczas awantury z siostrą w sobotę (kiedy zresztą miałem wyraźną akatyzję po Abilify) i przez to, że nie przełączyłem na inny kanał, kiedy w pokoju był brat, gdyż wolałem posłuchać i obejrzeć w czwartek prognozę pogody, w której prezenterka miała niezbyt porządny strój (mogłem zgorszyć brata i narazić go na grzech ciężki przez zobaczenie niezbyt przyzwoicie ubranej kobiety). U spowiedzi byłem w czwartek, kiedy to zaczęła się moja akatyzja, wtedy też wziąłem pierwszą dawkę Abilify i już podczas spowiedzi miałem akatyzję.
-
Dziś zrobiłem te testy i w pierwszym (test AQ) wyszło mi 44, a w drugim (Aspi Quiz) 142 Aspi i 51 NT. Ne jestem aż tak bardzo "nieneurotypowy", ale i tak mam jakiś rodzaj autyzmu (trzeba podkreślić, że wyraźnie inny od tego typowego (zespołu Kannera)).