-
Postów
8 648 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez monk.2000
-
Saraid, trochę humor lepszy, to pomyłem naczynia, posprzątałem, a teraz może będę segregować pliki z muzyką.
-
Cześć, na chwilę wpadłem.
-
*Monika*, mogłabyś robić za antywirusa na moim komputerze, taką masz szybką reakcję na spam. Avast się chowa.
-
Saraid, zastanawia się czy to prawda że Prince dostał Oskara, za ścieżkę dźwiękową do Purple Rain.
-
Wielkanoc - Wielka Gra
-
Nie nie mam. Czy masz ochotę mieć gadżety jak Inspektor Gadget?
-
ławki - klatki dla kurek-niosek
-
deader, o byłeś na Pixelu. Też bym się przeszedł jakbym miał możliwość, zazdroszczę.
-
Właśnie się wybierałem, ale chęci nie ma, więc nie pójdę. Czy masz ochotę pozbyć się wszelkich owadów z domu?
-
Ja wstałem, ale jakoś brak motywacji, żeby się czymś zająć.
-
Wypowiem się. Uważam, że rywalizacja jest dobra, bo była wielokrotnie (pomijając wojny i patologie) motorem ludzkich działań, w końcu prowadząc do pozytywnych skutków, w postaci osiągnięć ogólnodostępnych. Nie mam pretensji, że jak ja jestem w czymś lepszy np. od kogoś to ta osoba musi uruchamiać mechanizmy obronne, żeby nie popaść w kompleksy, i na odwrót. Ale. Jeśli ktoś twierdzi że zajmuje się tzw. rozwojem duchowym. Szuka sensu w życiu, jakiegoś wyższego celu, wtedy rywalizacja staje się przeszkodą. Śmieszne staje się, gdy ktoś twierdzi że jest bardziej uduchowiony od reszty, kiedy duchowość zapewne polega na tym żeby umieć się nie porównywać z innymi Podejrzewam, że wielu ludzi twierdzących, że mają jakieś kontakty z Siłą Wyższą, uważa się za jakiś wybrańców. Awangardę ludzkości itd. Uważają, że mają prawo nauczać innych itd. Dlaczego oni? No przecież są wybrańcami. Też chcecie? Proszę bardzo, wystarczy, że będziecie ich naśladować. Ale z drugiej strony wasza aura jest tylko zielona. Rozumiem, jakbyście mieli żółtą, ewentualnie odblokowaną 3 czakrę, ale teraz? Jesteście zwykłymi wymoczkami. Zajmijcie się lepiej swoimi sprawami, jeszcze nie jedno wcielenie was czeka w kole reinkarnacji abyśmy mogli pogadać jak równy z równym. Tak to dla mnie wygląda. Potrzeba czucia się wyjątkowym w człowieku jest dla mnie niewiarygodna. Czego to się nie zrobi, żeby się wyróżnić. Jeden robi sobie tunel w uszach, jeden słucha muzyki z lat osiemdziesiątych (ja) a ktoś odkrył swoje przeznaczenie jako Syn Boży. Dark Passenger, Tak, ironia jest naszą najlepszą bronią, przeciwko wszelkim guru, prorokom i innym mącicielom.
-
wykończony,
-
wykończony, nie idź spać. Towarzysz mi, ja dzisiaj trochę podarkuję chyba. Albo daj jakieś gg czy fesja.
-
tahela, mi na lęki (m.in. natręctwa myślowe) pomaga skupienie na odczuwaniu ciała. Wtedy tak jakby dajesz sobie do zrozumienia, że nie jesteś w sytuacji zagrożenia. Spróbuj, trochę treningu a pomaga. To jest metoda w gruncie terapii behawioralno-poznawczej.
-
[videoyoutube=YNb_SSE-jVc][/videoyoutube] Ostatnio nie słucham Heavy Metalu, bo mam na niego fobię. Ale dla Dio zrobiłem wyjątek, ta muzyka jest taka epicka, że aż za mocno.
-
tahela, oglądam teledyski, bo mi YouTube wrócił. Popijam colę, pozdrowienia dla Marka123. Kot wrócił z podwórka, chyba walczył z jakimś innym kotem.
-
Ja tam zawsze wolałem niemiecki granat, mówiłem na niego "pałeczka". ACHTUNG! Grenaden! [videoyoutube=8T59gV0MteI][/videoyoutube] Tu na tym filmiku Niemce dużo gadają, szkoda że nie ma tekstu o granatach. Mój ulubiony.
-
Cynamonn2, ja tak mam jak się nie wyśpię. Jeśli nie masz permanentnej derealizacji to jeszcze pół biedy, bo pamiętasz jak wygląda normalność.
-
wykończony, cześć. Otworzyłeś, i co: był jakiś napis na kapslu?
-
co_jest, cześć. Mamy podobną historię choroby. Ja zachorowałem w wieku 16 lat. Ale co mamy wspólnego, sam się uważałem za kogoś wyjątkowego (same 5 i 6 na świadectwach, tytuł prymusa na zakończenie szkoły, względny szacunek wśród kolegów, pozycja lektora w ministranturze). Przyszło z dnia na dzień. Pustka, bezsens, derealizacja. Wszystko to samo się nakręcało, myślałem tylko o tym by to się skończyło. Nagle całe moje życie runęło w gruzach. Nie miałem żadnych (0) kolegów w liceum. Stałem na uboczu, czułem się jak dziwak. Główny gwarant samooceny: oceny, pogorszyły się z 5 na trójki. Wiara wyznaczająca sens mojego życia opuściła mnie. Doszedłem do paru wniosków. Wiem że nie wrócę do tego co było, raczej muszę próbować nauczyć się żyć na nowo. Liczę na dalszą wymianę postów. Możemy oboje skorzystać.:)
-
Jedni pytają co jest przyczyną. Inni pytają co zrobić, żeby zmienić to co jest nie tak. Możliwe, że wyzdrowiejesz, możliwe że ci tak zostanie i twoim głównym zadaniem będzie nauczyć się z tym żyć. Psychiatra nie gryzie, lobotomii cie nie zrobią, w pasy nie zapną. Może ci coś przepiszą, jak pomoże to spoko. Jak nie to masz dwie metody, leczenie się u psychologa, a także metody "domowe". Rozczarowany moimi przeszłymi terapiami, na razie stosuję własne sposoby. Zależy na jakiego lekarza trafisz, pamiętaj że idziesz dla swojego dobra.
-
100% za tym żeby zadzwonić, powinni wiedzieć, bo samobójstwa to dość częsty problem. ///.Ale jakby przyszło "najgorsze" to polecam umrzeć z godnością. Sam często się zastanawiam, czy jak nadejdzie mój koniec to będzie akt odwagi czy bardziej odejdę z podkulonym ogonem. I tak najgorsze dla mnie są te świetliste istoty co robią przegląd życia. /// Trzymam kciuki, żeby wszystko było okej. Dzwoń, najwyżej cię wezmą na oddział i zrobią jakieś płukanie żołądka. Choć nie wiem jaki okres połowicznego rozkładu ma paracetamol, katalizowany przez alkohol. PS Sorry za środkowy akapit, ale to nie moja wina że śmierć jest takim tabu u nas. Są kultury gdzie śmierć nie jest wstydem.
-
Cześć. Ja jestem w tej chwili w czasie poszukiwania swojej "szkoły psychologicznej". Odpowiedź zawsze zależy od przyjętych postulatów. Moja choroba zawsze mnie zaskakuje i do dziś nie potrafię tego wyjaśnić. Są nurty które mi pasują, ale one odbiegają bardziej w filozofię i praktycznych rad nie sposób wyciągnąć. Udanie się do psychiatry/psychologa to pewnego rodzaju inicjacja, moment zwrotny. Jeśli czujesz, że sam nie dasz rady to się przejdź raz jeszcze. Ale jeśli da się to załatwić sposobami domowymi to lepiej wybrać tą metodę. Nie wiem na ile jesteś "wypalony", bo jeśli wciąż odczuwasz przyjemność/radość to może spróbuj się zastanowić nad swoim życiem i tym gdzie zmierzasz. Może po prostu nie wiesz gdzie skierować energię życiową i przez to się ona marnuje, pozostawiając cię wyczerpanym codziennością.
-
Myślę, że zwalanie na rodziców to błąd. Nie dlatego, że nie są winni. Tylko, że przeszkadza to w leczeniu, bo wzmaga dodatkowe negatywne emocje. Ja również gniewałem się na nich, głównie na matkę. Podejrzewam że to może być jedna z przyczyn dlaczego teraz mnie ignoruje. Stwierdziła, że lepiej zrobi jak przestanie się interesować moim życiem, to może wydorośleję i dzięki temu stanę na nogi. Teraz myślę co dalej, bo brakuje mi rozmowy z tą bliską mi osobą. Nie rozumiem przypadków dorosłych notorycznie krzywdzących swoje dzieci, ponieważ z takimi nie miałem nigdy większej styczności. A więc i okazji do głębszej analizy. Zawsze staram się widzieć u innych zarówno wady jak i zalety. Przedstawiając rodzinę w złym świetle ucinasz gałąź na której siedzisz. Może są po prostu mało wyrafinowani i nie potrafią się wyrażać w inny sposób, a słowo ku**a jest dla nich tym co dla literata znak interpunkcyjny. Z każdym trzeba umieć gadać. No i to że wszędzie są wrogowie: nie wierz w to, prawda jest taka że ludzie się mało co interesują twoim życiem. Uwierz, w Polsce żyje 38 milionów Polaków. Dla przeważającej większości nie jesteś nikim innym jak przechodniem, którego twarzy nawet nie zapamiętali, przejeżdżając autobusem wzdłuż twojego miasta. A ci koledzy wiele się od nich nie różnią, po prostu więcej o tobie wiedzą. Tylko nie liczni, w moim przypadku jedna osoba, zna cię na tyle że mógłbyś się od niej dowiedzieć czegoś o sobie nowego.