Skocz do zawartości
Nerwica.com

qwitekrozsa

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia qwitekrozsa

  1. Witam. Ostatnimi czasy w moim życiu wiele się zmieniło: skończyłem liceum, zdałem maturę, mój ojciec ponownie zmienił stan cywilny, przeżyłem załamanie nerwowe, dziewczyna się mną zabawiła, uzależniłem się od alkoholu, jednym słowem kolejka górska. Mam stwierdzone Borderline, więc sporo część mojego dorastania to walka ze smutkiem, bólem, rozczarowaniem, wstydem. Przez pewien czas kompletnie sobie z tym nie radziłem: okaleczałem się, nie wychodziłem z domu, wmawiałem sobie różne, niestworzone rzeczy. Po nieudanej pierwszej miłości byłem nawet bliski śmierci, lekarze po próbie samobójczej uratowali mnie w zasadzie w ostatniej chwili. Niedawno, bo jakieś 3 miesiące temu próbowałem kolejny raz targnąć się na życie, ale zabrakło mi odwagi, przestałem na 30tabletkach i płukaniu żołądka na pogotowiu. Od wtedy zaczęły się moje problemy: nie wychodziłem z domu, godzinami nie odzywałem się do nikogo z domowników, nadużywałem alkoholu(potrafiłem wypić 10-12 piw jednego dnia), słuchałem dobijającej muzyki,bardzo długie chwile patrzyłem w sufit nie mogąc oderwać wzroku, zacząłem mieć problemy ze snem, ciśnieniem, z kontrolą agresji... aż do pewnego dnia. Stał się przełom, poznałem dziewczynę, ideał- wygląd i charakter. Był tylko jeden, w zasadzie nieistotny szczegół, odległość-200KM, ale i z tym postanowiłem walczyć. Zaangażowałem się, mam wrażenie, że Ona też, rozmwialiśmy godzinami, planowaliśmy spotkania, ale za każdym razem dzień przed urywała kontakt, robiła to 5-6 razy. Dwa dni temu był ten ostatni raz. Zabawiła się mną, takie odnoszę wrażenie, tylko ciągle nurtuje mnie dlaczego, nie miała żadnego konkretnego powodu. Mnóstwo czasu poświęcała wspólnym rozmową przez telefon, gg(średnio 7-8 godzin dziennie). To mnie zabolało, bardzo... Zakochałem się, Ona sama pisała, że czuję to samo. Dawała mi to, czego nigdy nie dostałem w dzieciństwie, miłość, komfort, bezpieczeństwo, ciepło, uczucie... Wszystko przepadło, minęło. A ja... od dwóch dni nie rozmawiam z nikim, nie odzywam się do nikogo, mój żołądek nie przyjmuje żadnego pokarmu, walczę także z uzależnieniem od alkoholu(wypiłem wczoraj 3 piwa, nie udało mi się zapanować nad tym popędem), nieustannie płaczę, każda czynność przypomina mi o Niej, o tym co planowaliśmy, co mieliśmy zamiar robić, itp. Regularnie nachodzą mnie myśli samobójczę, z którymi powolę przestaję sobie radzić. Nie mogę wstać z łóżka mimo, że przestałem wgl. sypiać(ostatnie dwie nocy to 3 godziny snu, po kolejnych kilku, gdzie próbowałem usnąć), każda czynność to dal mnie jak wspinaczka górska, droga do łazienki dłuży się jakbym biegł maraton. Mam problemy z żołądkiem, po każdej zjedzonej potrawie jest mi niedobrze, nawet wymiotowałem kilkakrotnie. Mam praktycznie wszelkie objawy depresji: obniżony nastrój, bezsens życia, etc. Czuję głęboki gniew do kobiet, do siebie(walczyłem ponad 6lat o akceptację własnej osoby, i kiedy już mi się to udawało Ona jedną wiadomością zburzyła te kilka lat ciężkiej pracy) Załamałem się i nie wiem co dalej robić...
  2. Witam raz jeszcze. Postanowiłem Jej zaufać, no ale... Dwa dni do Naszego spotkania, a Ona nagle mi piszę, że jest w szpitalu, że źle się teraz czuję. No więc postanowiłem jak najszybciej się skontaktować, wyjaśnić. itd. Pisała mi codziennie, że mdleje, itd. że co jakiś czas musi mieć przeprowadzaną transfuzję krwi. Ale to już druga sytuacja, kiedy przekładamy spotkanie, pierwszy raz był pretekst wyjazdu ze znajomymi na wakacje, ale sam zgodziłem się, żeby jechała, żeby jeszcze z NImi pobyła. Wydaję mi się, że po prostu została tam ze znajomymi, a mnie olała, bo przecież ja poczekam...
  3. Witam. Stosunkowo niedawno świat nie miał dla mnie sensu, był dla mnie niczym, a ja próbowałem się zabić. I właśnie wtedy postanowiłem się zmienić, otworzyć na ludzi. Założyłem konto na portalu społecznościowym, wychodziłem do znajomych, żyłem jak normalny człowiek, jak bardzo szczęśliwa osoba. Wydawało mi się, że mogę ze wszystkim sam walczyć. I pewnego dnia nadszedł przełom. Poznałem dziewczynę(właśnie na tym portalu), dziewczynę marzenie. Podoba mi się w Niej wszystko: wygląd, charakter, sposób bycia, inteligencja(mógłbym tak wymieniać godzinami). Fakt, mieszka stosunkowo daleko ode mnie, jakieś 200KM. To w zasadzie jest jeden z problemów. Drugi i ten ważniejszy, to moja chorobliwa zazdrość. Po raz pierwszy mamy się spotkać w czwartek, mamy ze sobą pobyć kilka dni i chciałbym, żeby te dni były jak najlepsze. Jest jednak jedno ale: problem cały czas leży we mnie. Jestem chorobliwie zazdrosny o wszystko, zdjęcie z przyjacielem zrobione w kwietniu, na którym po przyjacielsku się przytula, już sama myśl, że może pisać z kimś innym sprawia, że jestem bardzo smutny. Coraz częściej doprowadzam do sytuacji, kiedy Jej zarzucam, że z kimś jeszcze piszę, że mnie oszukuję, że nie jest ze mną szczera. Praktycznie każda rozmowa przez telefon prędzej czy później schodzi do tematu o innych, robię wyrzuty, itd. Sam nie wiem co mam robić i nie wiem czy jestem odpowiednią osobą do związku, nie chcę Jej ranić, chcę dla Niej przede wszystkim szczęścia. Bardzo prosiłbym Was, drodzy użytkownicy o pomoc. :)
  4. Witam. Szukam psychologa w tych rejonach, najlepiej oczywiście bezpłatnego, chociaż taki z opłatą wchodzi oczywiście w grę. Mam wiele problemów, min. BPD. nadużywanie alkoholu, nadmierna agresja, nerwica, podejrzewam depresję, coraz większą nienawiść do ludzi. powolną alienajcę. Niedawno także miałem próbę samobójczą. Proszę o kontakt na PW, lub w komentarzach. dziękuję za pomoc
  5. myślę, że to jest całkiem niezły pomysł. Jeśli dostanę się na studia we Wrocławiu, to wtedy na pewno coś poszukam i na pewno coś znajdę. Jednak, jeśli się nie dostanę, sprawa się skomplikuję poważnie.
  6. Ale nigdy nikt twierdził, że jestem zbyt młody na terapię, czy coś w ten deseń. Ba! Po próbie samobójczej raczej wsazanę było, żebym chodził na terapię. Udało im się przez jakiś czas przywróćić mnie do "sprawności" Tak, jeszcze odwiedzałem kilku psychologów, ale za każdym razem kończyło się to dużym rozczarowaniem.
  7. psychiatry wraz z psychologiej po kilkutygodniowej, ale bardzo intensywnej terapii(4-5 spotkań w tygdniu). A to co do wieku i lat terapii, to tylko moje przypuszczenia, gdzieś wyczytałem na tym forum, pewnie przy poście jednego z użytkowników.
  8. BPD. chociaż wiem, że do postawienia takiej diagnozy potrzeba i lat terapii i określonego wieku, a ja jestem jeszcze zbyt młody. Nie, nigdzie się nie liczę.
  9. Witam. Nie wiem już gdzie i kogo pytać, a naprawdę w Was-użytkownikach tego forum mam spore wsparcie. W wielu sytuacjach pomogliście mi, i liczę, że wtej także mi pomożecie :). Mam na imię Patryk i niedługo skończę 19 lat. Jak widać jestem stosunkowo młodym człowiekiem, a w sprawach zm kobietami jeszcze raczkuję(jestem bardzo, bardzo nieśmiały). Przejdę może do przybliżenia mojej historii. Jakieś 3 miesiące temu zacząłem pisać z dziewczyną(wcześniej znałem Ją w zasadzie tylko z widzenia, może zamieniliśmy kilka zdań), jest z mojego miasta, małego miasta, gdzie każdy każdego zna. Początkowo rozmowy nie miały większego znaczenia ani dla mnie, ani tym bardziej dla Niej. Były to luźne rozmowy, informowaliśmy siebie jak minął Nam dzień, jakie mamy plany na weekend, itd. Chyba bardzo ważną informacją jest fakt, że te właśnie rozmowy zaczęliśmy niedługo po zerwaniu z chłopakiem(była to dla Niej pierwsza miłość), więc naturalnym był fakt, że była bardzo zamknięta. Z tygodnia na tydzień, a raczej z dnia na dzień rozmowy na gg były coraz dłuższe, coraz bardziej emocjonalne. Jakiś miesiąc temu zrozumiałem, że jednak to jest tam osoba, że do Niej coś czuję. Wiedziałem teraz i wiedziałem wcześniej, że to bardzo emocjalna osoba, z która trzeba postępować bardzo uważnie(może nieładnie to brzmi). Starałem się być bardzo delikatny, zapamiętywać z tych rozmów każdy detal(jestem perfekcjonistą, wszystko ma dla mnie znaczenie). To staranie się leżało w mojej naturze, jestem bardzo wrażliwy i uczuciowy. Więc miesiąc temu, padła pierwsza propozycja spotkania się-skrupulatnie odrzucona. Nie załamałem się, pisałem dalej, chciałem w Niej wzbudzić zaufanie, przekonać Ją do siebie. No i te dwa tygodnie upłynęły pod znakiem samego pisanie, bardzo intensywnego, często te rozmowy zajmowały 5-6, a nawet więcej godzin. Dwa tygodnie temu stał się jednak, jak myślałem przełom. Dowiedziałem się, że jednak Ona też coś do mnie czuję, że być może jest jakaś szansa. Ucieszyłem się, bardzo. Nie wiem czemu, ale nasze rozmowy zmieniły się diametralnie, o 180 stopni. Nie wiedząc czemu swobodnie pisaliśmy do siebie, jak gdybyśmy byli parą, jakbyśmy się kochali, itp. Jest jednak haczyk, za każdym razem, kiedy dochodziło do pytania o spotkania, Ona odmawiała. Wydawało mi się to bezsensu, ale teraz już wiem o co chodzi. Jakieś 4-5 dni temu poznałem powód. Powiedziała mi, że boi się zaufać komukolwiek, że nie zaufa mi, że na Nią nie zasługuję, że boi sie przywiązać do kogokolwiek. Dlatego właśnie odmawiała, za każdym razem cholernie to mnie bolało. Nie bez znaczenia było opowiedzenie przeze mnie o moim największym sekrecie. Wydawać by się mogło, że jestem taki jak każdy, ale jednak stwierdzone zostało u mnie zaburzenie osobowości. Dla Niej chciałem się zmienić, dla Niej chciałem znaleźć sens życia, chciałem Jej pomóc. Nie raz mówiłem Jej, że chcę się zabić, że nie mam sensu życia, itp. Teraz wiem, że to był cholerny błąd, mogłem zachowac pozory. Czułem jednak, że muszę to powiedzieć, że muszę być szczery. Do tego Ona jest bardzo upartą osobą, bardzo trudno u Niej o zmiane decyzji, nie można na Nią wpłynąć, naprawdę zależy mi i chcę być z Nią, dla Niej chcę się zmienić, dla Niej chcę żyć. Ale już nie wiem co robić. Przestałem z Nią pisać i od 3 dni nie zamieniliśmy nawet słowa. Do tego warto powiedzieć, że widzimy się bardzo, bardzo często. Mamy wielu wspólnych znajomych, spotykamy się w takim jednym miejscu i często w 20 spędzamy tam wspólnie czas. Proszę pomóżcie mi coś zrobić. Mam odpuścić, czy dalej walczyć?
  10. qwitekrozsa

    et cetera

    Ja jako człowiek nie mam do zaproponowania nic prócz smutku i bólu. Nienawidzę siebie, swojego wyglądu, swojego życia, swojego sposobu bycia, swojej egzystnecji, swojego charakteru, swojej nieśmiałości, swojej uległości. Jednym słow, ja sam siebie nienawidzę. Czasami patrzę w lustro i widzę nicość, brak czegokolwiek.Tacy ludzie jak ja nie powinni żyć, powinni zdechnąć, jak najgorsze śmieci. , jedyna dobra rzecz jaka może mi się udać. Przez chwilę chyba naprawdę się łudziłem, że mogę być szczęśliwy, że karma w końcu się odwróci, że moje problemy miną bezpowrotnie. Teraz już wiem, że nigdy tak nie będzie, że nigdy, przenigdy nie będę szczęśliwy, a moje życie zawsze będzie wypełnione nieszczęściem i bólem. Moim jedynym marzeniem to śmierć, najlepiej ta bezbolesna. Marzę bym mógł zniknąc z tego świata, stać się nicością. Nic już mi nie pomoże, żadna przeprowadzka, żaden psycholog, zaden psychiatra, żadna dziewczyna, nic. W nic co pozytywnego już nie wierzę, nie rozumiem tylko jak mogłem przez chwilę uważać się za człowieka. Jestem niczym, nikt nie powinien nawet ważyć się określić mnie mianem człowieka, nikt nie powienien nawet próbować ze mną nawiązywać kontaktów. To przykre, że cała moja egzystencja będzie owiana bólem, cierpieniem i smutkiem. Ja już umarłem, jeszcze za życia, ale czuję, że to koniec.
  11. qwitekrozsa

    tabletki

    za nic w świecie nie pójdę do szpitala psychiatrycznego, jeśli trafię tam chociażby na minutę, wtedy już się na pewno nie pozbieram.
  12. qwitekrozsa

    tabletki

    żadna mi nie pomagała. robiłem dużo, wzbogacałem wiedzę na temat zaburzeń, wychodziłem ze znajomymi, czytałem książki, zacząłem słuchać pozytywnej muzyki, stałem się mniej nieśmiały i bardziej towarzyski. naprawdę wiele zrobiłem, kiedyś to było niemożliwe.
  13. qwitekrozsa

    tabletki

    być może tak, ale ja już naprawdę mam dość takiego życia. ciągła pustka wewnętrzna zabija mnie od środka.
  14. qwitekrozsa

    tabletki

    Zarzyłem coś przeciw wymiotom i nic nie idzie. czekam na razie.
  15. qwitekrozsa

    tabletki

    tak, tego się boję. nie chcę wylądować w psychiatryku, chcę, żeby ktoś mi pomógł, bo przez 19 lat mojego życia nie rozmawialem o moich problemach z nikim. Wiem, że od tego nie zginę, 2 lata temu, wziąłem 90tabletek paracetamolu i pomimo walki o życie udało mi się wyjść cało.
×