
MalaMi1001
Użytkownik-
Postów
1 935 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez MalaMi1001
-
No tym to mnie rozbawiłeś. Może dla niej myślenie o przyszłości nie oznacza tego samego co dla ciebie, pomyślałeś o tym? Może ona ma inne plany na życie i niekoniecznie są takie same jak twoje. 95% społeczeństwa widzi swoją przyszłość zazwyczaj w małżeństwie, z dziećmi, stabilną pracą i innymi duperelami społecznie postrzeganymi jako jedyny i własciwy model życia dla człowieka, a nawet nie zastanawiają się nad tym czy faktycznie takiego życia dla siebie chcą. Później mamy rozwody, zdrady, walkę o dzieci i inne przejawy mówiące wprost o tym, że ch/jowo wybrali. Dlatego to, że ktoś mając 25 lat woli nabzdryngolić się ze znajomymi niż zakładać rodzinę czy wchodzić w stały związek nie jest niczym dziwnym ani dziecinnym, oznacza tylko tyle, że ktoś widzi pewne kwestie inaczej niż ty. to po pierwsze, a po drugie, często u osób które w jakiś sposób zostały skrzywdzone przez bliskich włącza się lęk przed ludźmi ogólnie możliwy do złagodzenia alkoholem bądź dragami. Wtedy człowiek na bani czuje sie wreszcie wyluzowany, ma ochotę na kontakty z innymi, jest pewny siebie itp. i staje się to w pewnym stopniu uzależnieniem. Po używkach puszczaja nas niektóre lęki, przestajemy mysleć o problemach, a świat staje się na te parę chwil piękniejszy - taki jest mechanizm powstawania uzależnień. Nie jest niemożliwe zatem, że pije, bawi się, pali bo chce przestać myśleć o tym co ją boli. Ja osobiscie uwazam takie zachowanie za tchórzostwo, lenistwo i brak perspektywicznego myślenia, a przede wszystkim w wielu wypadkach za egoizm. Jednak jeśli czyjeś zachowanie mi nie odpowiada zwyczajnie odpuszczam. Może ta osoba kiedyś dojrzeje do tego zeby zawalczyć o siebie w inny sposób, jeśli nie - trudno, ja nie potrafię i nie chcę na siłę komuś pomagać, zwłaszcza jeśli ten ktoś nie rozumie, że potrzebuje pomocy. To nie jest dziewczyna dla ciebie, skumaj to wreszcie. Pogódź się z tym, że wyobrazileś sobie w głowie jakis obrazek dziewczyny, która ta dana osoba nigdy nie była i nigdy nie będzie i to jest twój problem, nie jej. I nie oczerniaj jej, nie wyzywaj od patologii bo jej nie znasz kompletnie i nie wiesz co tak naprawdę czuje i co kieruje jej zachowaniem. Łatwo jest oceniać kogoś przez pryzmat swoich przekonań, ale zrozumieć na przekór nim już trudno.
-
Odrzuciła cię, bo widocznie ma swoje powody, których nie rozumiesz, a ona nie chce z tobą o nich rozmawiać. Chciałeś się spotkać przez 2 tygodnie, wow, ludzie czekają na siebie całymi latami, więc 2 tygodnie to nie jest jakiś wysiłek. Zachowuje się tak, bo widocznie taki jest w tej chwili jej stan, który pozwala na tylko takie zachowanie. Skoro ci ono nie odpowiada zostaw ją w spokoju. Jeżeli sądzisz, że pomoc drugiemu czlowiekowi polega na wysłaniu go na psychoterapię może powinieneś zweryfikować pewne swoje poglądy. Po co to wszystko rozdrabniasz skoro dziewczyna ci nie odpowiada? Uważasz, że jest patologią, więc WTF?
-
Nie traktujesz jej poważnie i nigdy nie traktowałeś. Chcesz żeby była taka jaką sobie wyobraziłeś, a że znacznie odbiega od tego co sobie poukładałeś w głowie czujesz się oszukany i zdradzony. Dziewczyna ma problemy, nie akceptujesz tego, więc zostaw ją w spokoju.
-
Ale masz fajnie... Bo są łagodnymi lekami. Rzadko powodują skutki uboczne, które pozostają do końca życia jak chociażby neuroleptyki, po których skutki uboczne mogą się odezwać nawet po latach od zaprzestania stosowania, i rzadko też powodują skutki uboczne uniemożliwiające dalsze ich zażywanie. Mój ojciec np. prawie się przekręcił po jednych z "najbezpieczniejszych" lekach na astmę, które to pacjenci są często zmuszeni zażywać do końca życia, no chyba, że chcą ryzykować uduszenie. Kumpela natomiast przez ponad rok walczyła o przywrócenie do normy cyklu miesiączkowego po dostawieniu plasterka antykoncepcyjnego. WSZYSTKO ma swoje skutki uboczne, bo to chemia, która nie występuje w takich ilościach i pod taką postacią w naszych organizmach, dlatego nigdy nie wiadomo jak zareaguje dana osoba. No w naszym kraju mają średnie możliwości wyboru, chyba że pacjent jest na tyle bogaty i stać go na prywatna psychoterapię. Dostać na regularną terapię na NFZ graniczy z cudem, więc doktorki przepisuja proszki, żeby pacjent mógł jako tako funkcjonować. Faktem jest też, że sami tych proszków nie muszą brać i nie wiedzą jak to działa i jaką czesto krzywdę robią ludziom dając im ułudę normalności, która mija wraz z odstawieniem proszka.
-
aifam, łaaaaał, popatrz może na siebie. Jeszcze kilka postów temu chciałeś dziewczynie pomagać, zależało Ci żeby jakoś się to ułożyło, a teraz nienawiść w całej krasie. Uważasz, że jak to o tobie świadczy? Nie każdy kto ma problem z alkoholem czy dragami otacza się patologią i ma "nasrane w głowie", czaisz bazę? Problemy z używkami mają zwykle normalne osoby, które w jakiś sposób chcą uciec od swoich problemów, a nie dojrzały jeszcze do poproszenia o fachową pomoc. Niedojrzałość to oznaka bycia patologią? Po Twoim zachowaniu też ewidentnie widać niedojrzałość, więc co, też jesteś patologią? Nie wszyscy dojrzewają do walki o siebie i czasami kończy się to tragicznie, ale to nie oznacza, że każdy kto ma jakiś problem jest z natury zły. Może ta dziewczyna nigdy nie dojrzeje do tego, żeby zgłosić się po fachową pomoc, ale nie daje ci to prawa mówić, że ma "nasrane w głowie", bo nie masz pojęcia co ona przeżywa i z czym się zmaga. Nikt ci nie każe jej pomagać ani nawet się z nią kontaktować, ale ocenianie kogoś przez pryzmat jego problemów psychicznych jest co najmniej infantylne. Uważasz, że każdy kto ma jakieś problemy z psychiką tego chciał i sam sobie to zrobił? Nie, nikt tego nie chciał i to nigdy nie był jego wybór, tak wyszło i tyle.
-
Wybacz, ale aż wyjęłam opakowanie Efectinu i nie ma na nim żadnego trójkącika z wykrzyknikiem i nie przypominam sobie, żeby na jakichkolwiek psychotropach, które brałam było jakiekolwiek tego typu oznaczenie, twój argument zatem jest nietrafiony. Opakowanie jak opakowanie, takie jak każde inne, poza tym lek przepisuje mi LEKARZ, więc zdaje się, że powinien ostrzec przed potencjalnymi skutkami czy niebezpiecznymi interakcjami, tak jak ostatnio zrobił to chociażby zwykły dermatolog przepisując lek i uświadamiając mnie co się może dziać podczas kuracji. A to był zwykły dermatolog, więc skoro już tak usilnie chcesz porównywać wagę leków i ich typów jak widać nie ma znaczenia co to za lek, ważne jest podejście lekarza. Więc jak już powiedziałam, doktorek jest jak dupa od srania, żeby uprzedzić pacjenta o WSZYSTKIM, co sie może z nim dziać, bo przejmuje odpowiedzialność za daną osobę wypisując papierek z nazwą leku i dawkowaniem. Nie jest tylko od wypisywania recept. Nie muszę czytać ulotek, do ulotek sięgam tylko gdy chcę sprawdzić jakieś interakcje, więc jeśli jest coś o czym powinnam wiedzieć łykając tabletkę powinien mi to uświadomić lekarz, bo nie każdy może sobie pozwolić chociażby na jeden dzień wolny w pracy czy matka może nie mieć z kim zostawić maleńkich dzieci jeśli jest samotna. To takie trudne do zrozumienia? Zwłaszcza jeśli jak twierdzisz to są takie ciężkie leki, dla mnie osobiście - nie są. Przynajmniej tradycyjne antydepresanty. Jest to możliwe. U mnie po leczeniu sertraliną (SSRI) dłuuugo po zaprzestaniu leczenia, w zasadzie do dziś utrzymują się samorzutne mikro ruchy mięśni. Zaczęło się to po rozpoczęciu leczenia sertrą i już tak zostało, w prawdzie w o wiele mniejszym stopniu, ale jednak zostało.
-
Hehe, średnio rozgarnięty człowiek nie studiuje ulotki z książką medyczną i nie musi wiedzieć, że lek może go potrzepać jakby dostał padaczki. Lek to lek, więc skoro lekarz nie mówi słowa o jakichkolwiek skutkach nie muszę się spodziewać nie wiadomo czego. Na ulotkach piszą najróżniejsze rzeczy, poczytaj sobie ulotkę Ibuprofenu czy dowolnego antybiotyku albo środka antykoncepcyjnego (można dostać zawału, zatoru płucnego, zakrzepicy i wielu innych ciekawych rzeczy), na lekach bez recepty na alergię też jest napisane, że nalezy uważać przy obsługiwaniu maszyn czy urządzeń w ruchu i co? Mam barć zwolnienie bo leczę się na wysypkę? A lekarz jest jak dupa od srania żeby powiedzieć pacjentowi o potencjalnych skutkach ubocznych, zwłaszcza o zagrożeniu życia lub zdrowia, o badaniach które trzeba wykonywać przy niektórych proszkach, bo od tego jest i za to mu płacę. Pacjent nie musi i nie powinien być encyklopedią zdrowia. Wyobraź sobie, że nie wszyscy są przerażeni nowymi lekami i ich skutkami ubocznymi wsłuchując się w swoje ciało czy przypadkiem serce nie zabilo mocniej
-
agusiaww, najgorsze było to, że ja w życiu po żadnych lekach nie miałam żadnych skutków, a psychiatra mnie nie uprzedziła, że może się cokolwiek dziać, nie powiedziała nic o skutkach ubocznych i o tym, że po takich lekach mogą się dziać takie jazdy. Ulotke oczywiście przeczytałam, ale ponieważ nawet Apap ma długą listę uboków uznałam, że to normalka. Potraktowałam to jako "zwykłą" tabletkę i wzięłam do śniadania, przed pracą, a potem za kółko. Zarzygałam sobie cały samochód, bo nie miałam się gdzie zatrzymać i oczywiście do pracy nie dojechałam. Takie to było mądre ze strony pani doktor, mogłam zabić siebie i jeszcze przy okazji innych nie wiedząc, że mogą być takie a takie skutki pierwszego w życiu psychotropa.
-
A ja osobiście czuję ogromną różnicę między generykami a orygianlnym efectinem, który teraz biorę. Najlepszy był jednak Velafax o natychmiastowej formie uwalniania, który brałam jako pierwszy. Po pierwszej tabletce się porzygałam, miałam drgawki i myślałam, że zejdę, ale za to jak się wkręcił z rana dostawało się takiego kopa do działania, że mała bania. Najgorszy był Efevelon, ale swego czasu zjadłam go dużo, bo był za złotówkę w aptece obok przychodni Teraz jestem na Efectinie, nie mam zdania o oryginale, bo generalnie wenla na mnie już nie działa, więc nie ma o czym dyskutować.
-
Progressive, ja te wszystkie SSRIje odstawiałam tak, że dochodząc do minimalnej dawki przy której uboki jeszcze nie występują starałam się brać ją najpierw codziennie, później co drugi dzień, później co trzeci itd... Może za szybko zszedłeś do zera? Skoro teraz jest tak źle może zapodaj sobie jakąś minimalną dawkę, np. mniejszą niż tą na której skończyłeś. Powinno doraźnie pomóc. Ja miałam przy odstawianiu tych wszystkich proszków straszne prądy, co przeszkadzało przy prowadzeniu samochodu np. i tak z tym walczyłam. cyranka, wenla to ogólnie ciężki lek do zaakceptowania przez organizm, być może jest po prostu nie dla Ciebie i może Cię czekać zmiana leku. Czujesz kołatanie lub mocne bicie serca? Mierzyłaś sobie ciśnienie?
-
Patryk29, czytałam o Wellbutrinie, ale cena mnie odstrasza. Teraz będę płaciła stówę miesięcznie za inny lek, który biorę (nie psychotrop) plus wizyty u lekarzy, no kurde nie mam teraz warunków finansowych żeby wbijać się w tak drogi lek, chociaż powiem szczerze, że bardzo mnie intryguje. Nie brałam jeszcze leku o takim profilu działania. Na selegilinę chyba nie mam co liczyć, wyprowadziłam się ze swojej miejscowości i nie mam już kontaktu z doktorkiem, który zwyczajnie pytał czego oczekuję od leku i razem kombinowaliśmy co mnie tu postawi na nogi (w skrócie lekarz z otwartym umysłem). Na metylo czy etylo nie liczyłabym w 100%, w takim kraju żyjemy. Neuroleptyków boję się jak ognia ze względu na ogromne tycie po nich i zespół parkinsonowski. Myślę jeszcze nad tianeptyną. Widzisz, dzisiaj z rana czułam się dobrze, teraz znowu mam wrażenie, że mam spuchnięty mózg i nie jestem w stanie myśleć, skoncentrować się, nie chce mi się mówić, czuję się senna i fizycznie wyczerpana. Mam tak gdzieś od południa do samego wieczora. Najlepiej jest rano, zatem wniosek jest taki, że wenla to koljeny zamulacz i tyle
-
Labradorek, Ty już się w/ebałeś kolego. Teraz będziesz szukał każdej możliwości żeby znów się poczuć tak samo. Pisałeś wcześniej, że to było takie mega, że czułeś się wreszcie sobą, ale powiem Ci jedno - nie czułeś się sobą. Czułeś się tak, jak zawsze wydawało Ci się, że czują się ludzie "normalni" i jak zawsze chciałeś się czuć. Zawsze pewni siebie, wygadani, z "czystym" umysłem, bez wrażliwości czują się tylko psychopaci, chcesz być psychopatą? No to Ci gwarantuję, że takim trzeba się urodzić, nie osiągniesz tego żadnym dragiem czy lekiem, więc w tej materii jest już dla Ciebie za późno. A "normalni" ludzie nie czują się wiecznie szczęśliwi, nie chodzą po ulicach z wiecznym bananem na mordzie, mają swoje problemy, swoje doły, swoje troski, bo są ludźmi jak każdy z nas i jak każdemu z nas zdarzają się złe dni czy nawet lata. Ale ponieważ mają odrobinę zdrowego rozsądku, którego Tobie już zabrakło, telepią się przez życie nie rzadko z dnia na dzień zupełnie jak my. Ale większość z nich nie sięga po dragi po to żeby się znieczulić tylko walczą innymi sposobami. To po pierwsze. Po drugie szukając draga, którego będziesz mógł brać w dawkach "leczniczych" oszukujesz sam siebie. Daję sobie głowę uciąć, że wmawiając sobie, że to tylko ten jeden raz przy/ebałbyś sobie dawkę nie leczniczą. I później byłby ten kolejny raz, kolejny i zawsze ten ostatni do następnego haju. Możesz sobie siebie oszukiwać, że chcesz tylko w dawkach "leczniczych", że chcesz tylko spróbować, zycie to jednak zweryfikuje, bo Ty już nie szukasz substancji, która Ci pomoże wydźwignąć się z goowna, tylko desperacko chcesz żeby ktoś Ci przyklasnął, że dawki "lecznicze" koki czy mety będą super, że się sprawdzą, są bezpieczne i że generalnie nie niesie to ze sobą żadnego ryzyka. Chcesz wrócić do tego stanu, o którym pisałam wcześniej. Być może jechałbyś parę lat na tej mecie dopóki organizm nie powiedziałby Ci wyraźnie dość, nie roz/ebalbyś sobie bebechów, nie sprzedał wszystkiego co masz byle czuć sie "wreszcie sobą". Ale Twoj wybor. Pewnie, ze to łatwiejsze niż chodzić latami na terapię, szukać leku spośród dostępnych legalnie. Chcesz iść na łatwiznę, bo nie chce Ci się latami walczyć o to, żeby bez dragów móc kiedyś powiedzieć "wreszcie czuję się sobą". Acha i jeszcze jedno - jak myślisz, dlaczego te "cudowne" substancje jak koka, meta są niedostępne dla kazdego depresyjnego człowieczka, tylko jeśli są w ogóle dostępne to mega kontrolowane?
-
No ja nie chcę póki co ładować się w neuroleptyki. Potwornie boję się ich skutków ubocznych. Mam jeszcze całe życie żeby je przetestować, ale niestety nie zakładam, że nie będą mi potrzebne. Może kiedyś będzie tak źle, że będzie to jedyny ratunek. Ja jeszcze myślałam o Wellbutrinie, ale cena nie zachęca no i lekarze zauważyłam, ze nie są chętni przepisywać. Nie powiem, bo wenla wyciągnęła mnie za pierwszym razem z zaje/istego goowna, tym razem się nie sprawdza mimo, że miałam przerwę w braniu leków. Od wczoraj też biorę izotretynoinę, która może nasilać objawy depresji, ale chyba jedna tabletka to za wcześnie, zeby mówić, że mi się pogarsza. Lata temu też brałam wenlę i izo i nie odczułam żadnych działań ubocznych z kręgu depresji przez izo. W każdym razie na wenli czuję się jak intelektualne zero, nie mam w zasadzie żadnych mysli w głowie, cholernie cieżko jest mi się wypowiedzieć. Poczekam jeszcze kilka dni i jak coś to odstawię ten shit. Nie da się tak funkcjonować, już chyba z dwojga złego wolę ryczeć całymi dniami i popadać w swoje paranoje niż cofać się w rozwoju do rozwielitki.
-
No ja jestem mega niezadowolona z wenli. Generalnie jak przy wszystkim co działa na serotoninę moja motywacja równa się zero, nie chce mi się kompletnie nic, zaczynam czuć to goowniane fizyczne zmęczenie, które nie wynika z niczego co mogłoby się odbyć naturalnie. W towarzystwie mogę siedzieć i się słowem nie odezwać, nie chce mi się, poza tym czuję się jak umysłowy impotent - nie mam nic do powiedzenia, w głowie totalna pustka. Straszne goowno, działanie na noradrenalinę odczuwam tylko jako bezsenność, ale nie ma żadnej aktywizacji, serotonina przebije totalnie każde pozytywne działanie. Czego mogę spróbować zamiast tych dziadoskich SSRI i SNRI, a co mnie nie zrujnuje finansowo? Od razu mówię, że jadłam moklobemid, sprawdził się fantastycznie gdyby nie to, że sporo przytyłam dlatego do niego nie wrócę. Nie chcę serotoninowej zamuły, bo to wpędza mnie w jeszcze większego doła
-
blah!, twierdzić można wiele oszukując samych siebie. Niech może Arasha odpowie nam na pytanie czy przypadłość aseksualności nabyła czy taka się zwyczajnie urodziła. Przypominam, że niechęć to nie to samo, co zupełny brak potrzeb. Jeśli ktoś nie miał nigdy zupełnie żadnych potrzeb w danej materii nawet nie wie jak one wyglądają i nie rozprawia o tym na kilkudziesięciu stronach na forum. Wyobrażasz sobie slepego oceniającego Mona Lisę? Taki ktoś może tylko stwierdzić, że słyszał, że jest pięknym dziełem lub paskudnym, ale nie doświadczając samemu nie może stwierdzić jakie to wrażenie robi na nim. Obrzydzenie czy niechęć z czegoś wynika i na pewno nie wynika z braku jakichkolwiek zupełnie odczuć w danej kwestii. Dla mnie to tak jakby przed homokseksualistą postawić nagą kobietę - nie zrobi to na nim wrażenia, nawet nie drgnie z podniecenia. Więc dla Arashy nie powinno stanowić różnicy czy stanie przed nią nagi facet czy kobieta - nie powinno to na niej zrobić wrażenia, ŻADNEGO. To jest aseksualność - totalny brak potrzeb jakichkolwiek związanych ze sferą seksualności człowieka. Póki co jak dla mnie u Arashy to tylko zaprzeczanie istnieniu takich potrzeb, choć je odczuwa. Powody takiego zachowania są już niestety jej sprawą.
-
Niechęć do kontaktu z tego typu organami też z czegoś wynika i jak sama słusznie piszesz to NIECHĘĆ, a nie zupełny brak potrzeby, która nigdy nie istniała i ktoś jej zwyczajnie NIE ZNA. Ludzie, którzy rodzą się ślepi czy głusi też nie odczuwają nadzwyczajnej potrzeby widzenia czy słyszenia, bo nigdy tego nie znali i nauczyli się żyć bez tych zmysłów. Ale jeśli coś się nagle urywa i przeradza w niechęć, to już właśnie problem fizjologii lub w wielu wypadkach psychiatrii i psychologii. Moja mama po wycięciu jajników i macicy zupełnie straciła pociag seksualny, ale kiedyś był, jest przyczyna i jest skutek.
-
Ja nie twierdzę, że wszyscy tak mają, pisałam o względnie zdrowych fizycznie osobach. Widocznie coś Ci jest fizycznie, że zupełnie nie odczuwasz potrzeb seksualnych, a kiedyś je normalnie odczuwałeś.
-
Matko, prawda jest taka, że 99% z was, którzy teraz pałacie "niechęcią" i nienawiścią do seksu bzykałoby się całymi nocami gdyby znalazło ODPOWIEDNIEGO partnera, kogoś kto będzie Was kochać i szanować, rozumieć i wspierać. Wy nie czujecie niechęci do seksu, tylko ogólnie do ludzi jako zwierząt, dlatego podważacie sens istniejących od zarania dziejów instynktów służących nie tylko przekazywaniu genów. Ktoś wam zrobił krzywdę i teraz zaprzeczacie głęboko zakorzenionej potrzebie posiadania kogoś bliskiego i czucia bliskości drugiego człowieka na każdej płaszczyźnie. Chcecie związku bez seksu, a prawda jest taka, że to właśnie potrzeby fizjologiczne, w tym seks, kierują nas w stronę ludzi i tego konkretnego partnera, który podoba nam się najpierw fizycznie, PÓŹNIEJ mentalnie. Ponieważ wiecie, że tak się właśnie dzieje i od czego się zaczyna zaprzeczacie potrzebie posiadania partnera albo dopuszczacie jego posiadanie ale bez seksu. Człowiek w miarę zdrowy fizycznie posiada chęć uprawiania seksu, chyba, że macie w głowie jakieś blokady lub dostarczacie organizmowi chemii, której normalnie by w nim było - kastrujecie się sztucznie, a ponieważ popęd seksualny to główne ogniwo kierujące nas ku poznaniu partnera cieszycie się, że nie czujecie potrzeby posiadania kogokolwiek bliskiego. Oszukujecie samych siebie, tak zwyczajnie.
-
225mg brałam ponad pół roku, w sumie wenlę brałam ponad rok, może nawet dłużej nie pamiętam dokładnie. W ciągu tego pół roku takiej wysokiej dawki wyglądałam okropne, szara cera, wory pod oczami, mega szybkie męczenie się, potworna nadpotliwość przy minimalnym wysiłku fizycznym, wszystko to minęło po przejściu na inny lek, więc była to wina wenli i zaczęło się dokładnie po przejściu na wtedy maksymalną dawkę. Dzisiaj ja wiem, że podaje się dawki o wiele większe, ale chyba tylko dlatego, że można, w sensie, że to człowieka nie zabije a nie dlatego, że to bardziej pomaga. Więc skoro fluoksetyna na Ciebie działała lepiej po co zmieniałeś na wenlę?
-
Ja przy 225 parę lat temu wyglądałam jak zombie, więc niech nikt nie mówi, ze to są małe dawki. Nawet sama lekarka stwierdziła, że fizycznie wyglądam źle i lek zamieniła na inny. Poza tym myślenie, że tak duża dawka leku jak u Ewgf zlikwiduje objawy somatyczne jest jak wiara, że słońce wzejdzie na zachodzie. Prędzej wykonczą skutki uboczne leku niż złagodzą istniejącą somatykę.
-
Samce i samice - bezwzględna ewolucja i determinizm
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Hitman temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Może inaczej - skrajne emocje i takie, które zmieniają się nagle i nie potrafimy odczytać dlaczego i tak nagle i w takiej sile się pojawiły są złe. Emocje to wbrew pozorom czynnik, który w 99% podejmuje "za nas" decyzje, sztuka to umiejętne współpracowanie z tym co czujemy. Skrajności wpędzają tylko w kłopoty, i w jedną i w drugą stronę. -
Samce i samice - bezwzględna ewolucja i determinizm
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Hitman temat w Problemy w związkach i w rodzinie
No to ja nie rozumiem, chcesz tylko seksu? To idź do dziwki, wybierzesz sobie taką, jaka Ci się podoba i na dodatek nie będzie zadawała pytań. Będzie uprzejma i chętna jak na pornosach, nie potrzeba do tego związku. Emocje budzi WSZYSTKO, co jest związane z daną osobą, sposób mówienia, poruszania się, który rozpoznasz na ulicy, głupie powiedzonka, które wkurzają, przyzwyczajenia i cała masa innych rzeczy. Seks jest bardzo ważny, bo wiele nam mówi o danym człowieku, pozwala poczuć ciepło drugiej osoby i daje przyjemność. Nie byzkasz się całe dnie, żeby to musiało być czynnikiem najważniejszym w doborze partnera. Orgazm kiedyś mija i pozostaje zwykła rzeczywsitość, czyli głupie odzywki partnera, przyzwyczajenia i nawyki, których nienawidzisz, ale jest to coś, co każe Ci każdego dnia wracać do tej osoby, po więcej tych głupich odzywek i nawyków, których nienawidzisz i nie jest to instynkt przetrwania ani potrzeba kopulacji. -
Samce i samice - bezwzględna ewolucja i determinizm
MalaMi1001 odpowiedział(a) na Hitman temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Szukasz ozdoby do swojego życia czy partnerki do wspólnego życia? Bo jeśli ozdoby no to faktycznie nie masz czego szukać, do tego potrzeba kasy, wyglądu i całej masy innych rzeczy, których nie posiadasz.... Ludzie ewoluowali juz trochę od czasów epoki kamienia łupanego i do życia potrzeba czegoś więcej niż tylko świeżego mięsa i odpowiednio dużej skały nad głową, która chroni przed deszczem. Kasa jest tylko kasą, zawsze może może Cię ktoś okraść, zajebista doopa jest tylko zajebistą doopą, zawsze może się przytrafić jakaś choroba i z ponętnego tyłka powstanie szafa trzydrzwiowa, więc jeśli nie będziesz mieć wsparcia w doli i niedoli nie pozostaje nic innego jak właśnie jaskiniowe szukanie pochwy i rozsiewanie swojego DNA. W czasach kiedy tak odbywało się życie społeczeństw ludzie nie znali pojęcia inteligencji emocjonalnej, a jedyne czym się kierowali to popędy i instynkty. Jeśli uważasz, że życie w dzisiejszych czasach opiera się tylko na zaspokajaniu tych potrzeb nie korzystaj z osiągnięć współczesności, a już na pewno nie szukaj wsparcia na forum psychologicznym (patrz inteligencja emocjonalna) tylko idź coś upolować na obiad bo zginiesz! (patrz pierwotny i najsilniejszy ze wszystkich instynkt przetrwania).