Skocz do zawartości
Nerwica.com

MalaMi1001

Użytkownik
  • Postów

    1 935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MalaMi1001

  1. Ewgf, po co? Ja myślę, że wenla + metylo to byłby zestaw dla mnie idealny. Metylo znosiłby zamulające działanie serotoniny, a i może efekt antydepresyjny by zaskoczył.
  2. Patryk29, kurde, gdyby to faktycznie działało pobudzająco pewnie bardzo szybko bym sie od tego uzalezniła i przy okazji wykończyła w tempie ekspresowym swój organizm przyzwyczajony to ciagłej ospałości. Też bym sobie załatwiła, ale o to chyba ciężej niż o selegilinę.
  3. MalaMi1001

    Co teraz robisz?

    siedzę w pracy i gram w zumę.
  4. O, a tak nigdy nie kombinowałam. Miałam fajnego lekarza u siebie w mieście, ale się wyprowadziłam i pupa zbita, jestem teraz na łasce i niełasce innych doktorków, mniej otwartych na niekonwencjonalne leczenie. Ja na moklo spałam jak dziecko i cały dzień miałam w miarę sporo energii. Przecież przeprowadziłam się, zmieniłam pracę, teraz pewnie połozyłabym na to lachę, tak bardzo mi się nic nie chce.
  5. Widzisz tylko, że ja już nie mam siły próbować kolejny raz, i kolejny. Nie chcę. Nie widzę w tym sensu, bo najpierw trzeba uzdrowić siebie żeby wchodzić w zdrową relację. Uzdrawianie siebie zajmuje lata, a niekiedy nie da się tego zrobić. Nie boję się tego, że zapewne byłoby ciężko, ale ja już nie widzę w tym sensu. Próbowałam tyle razy, że zwyczajnie mnie to znużyło. Coś czasami w człowieku pęka i nie da się już tego odzyskać. A mnie już na tym nie zależy. Ja nie tłumaczę niczego depresją. Tak mam i biorę ją za część swojego życia, podobnie jak moją pokręconą osobowość. Jest i tyle, zawsze była i zawsze będzie, tyle.
  6. NieznanySprawca2.0, neuroleptyki u mnie odpadają ze względu na mozliwe skutki uboczne typu zespół parkinsonowski czy inne niespodzianki. Wellbutrinu nie próbowałam bo nikt nigdy nie chciał mi go przepisać, a poza tym jest drogi. Z selegiliną to chyba żartujesz, w tym kraju taki lek na depresję? Chciałabym.
  7. Tez tak sądzę, na pewno serotonina mi szkodzi, bo jestem senna i czuję takie fizyczne zmęczenie i niechęć do jakiejkolwiek aktywności. Na samych SSRI zasypiałam w ciągu dnia nieważne gdzie, nawet zdarzało mi się w pracy, na wenli jest trochę lepiej bo czuje się zmęczona, senna i wyczerpana, ale paradoksalnie spać nie mogę. Kładę się wykończona, a sen nie nadchodzi. Ja nie miałam jakiegoś końskiego apetytu jak np. po mianserynie, po prostu przytyłam i tyle. Tak z powietrza. Co dziwniejsze nawet stres nie pokonał tego leku, bo przy koncówce leczenia moklo przeszłam przeprowadzkę do innego miasta, zmianę pracy, więc stres był i to duży.
  8. Nie wiem tego. Nie wiem jaki jest Twój stan psychiczny, jakie jesteś, jakie masz życiowe priorytety. Moje priorytety się zmieniają z każdym kolejnym nawrotem depresji, zaczynam myśleć perspektywicznie a nie na zasadzie "jakoś to będzie". A że mam ciężki emocjonalny sposób bycia nie mam siły na porządkowanie go, co zajmie lata. Więc z tej perspektywy jest już za późno. -- 15 kwi 2015, 10:38 -- NN4V, chyba nie, po prostu obserwacja siebie i życiowe doświadczenie. Jestem już zmęczona, tak zwyczajnie.
  9. A na mnie moklobemid działał rewelacyjnie, najlepszy lek jaki brałam. Nie czułam się sztucznie, tylko naturalnie. Ale niestety tycie powodował więc też poszedł w odstawkę. Najlepsze jest to, że waga nie spadła mimo odstawienia, odwiedziłam nawet endokrynologa bo w moje rodzinie są choroby tarczycy, ale tycie nie było spowodowane przez to. Więc skoro nic się nie zmieniło z nawyków żywieniowych to musiała być wina moklo. Mimo odchudzania waga nie spadała, spadła dopiero teraz po wenli i ciężkim stresie.
  10. Kto z was jeszcze wierzy w miłość? Ja wierzę, ale wiem też, że taka prawdziwa szczera miłość, z kompromisami, oddaniem, lojalnością, pełnym zrozumieniem, opiekuńczością i wsparciem jest przeznaczona nie dla mnie, ja jej nie doświadczę. Nie doświadczę, bo w sumie nie wiem jak wygląda, nie doświadczyłam nigdy bezwarunkowej miłości rodzicielskiej, więc kwestie stosunku ludzi do mnie są dla mnie czarną magią. Przestałam już z tego powodu płakać, zaakceptowałam ten fakt, więc nawet jeśli zostanę się całkiem sama dam sobie radę, nie przeraża mnie to już tak jak kiedyś. Można powiedzieć, że straciłam nadzieję, tak zupełnie w środku z pełną akceptacją tego. Poza tym jestem już za stara na rozkminianie takich kwestii, o tym można było myśleć i o to walczyć 10 lat temu, kiedy wszystko było przede mną, teraz już mi się zwyczajnie za późno na wiele rzeczy. Ale wierzę, że gdzieś tam są ludzie, którzy spotykają tą swoją drugą połówkę, nawet znam takiego jednego człowieka. Miło popatrzeć.
  11. Hana12, znam doskonale Twój problem. Z tym, że ja postawiłam sobie ultimatum. Jeszcze raz i to ja pakuję manatki i odchodzę choćbym miała przepłacić to ciężką depresją, kolejnym pobytem w psychiatryku, bólem, żalem i wściekłością. Ale wiem, że tylko tak jestem w stanie siebie uratować i przerwać ciemny krąg osobowości zależnej, bo ból i złość kiedyś miną, zawsze mijają, już przez to przechodziłam.
  12. No więc skoro ona cię nie chce, ty nie chcesz jej to po co to rozdrabniasz i niby chcesz zrozumieć? Nie zrozumiesz, bo musiałbyś przeżyć coś podobnego, czego nie życzę ani tobie, ani jeszcze raz jej.
  13. Ja wiem czy jestem zaburzona? Pewnie ludzie tak myślą, bo odbiegam od norm społecznie przyjętych, ale ja mam gdzieś co ludzie myślą. Moje trudności w relacjach z ludźmi wynikają z przeszłości, z wychowania bądź też jego braku, a leki biorę żeby te relacje były mniej stresujące. Skoro już tak się stało jak się stało jakoś trzeba z tym żyć.
  14. Czytałaś cały wątek? Chyba nie, bo gdybyś czytała wiedziałabyś, ze chodzi o skutki DŁUGOFALOWEGO leczenia i o skutki, które mogą pozostać po zakończeniu leczenia, jak np. zespół parkinsonowski po neuroleptykach czy PSSD po SSRI. Nie pisałam tutaj o rzyganiu, nudnościach, bólu głowy czy nasilających się lękach, bo to mija po odstawieniu leku, ale jeśli PSSD utrzymuje się po odstawieniu to już może zniszczyć życie. O tym się mało mówi, mało pisze, a lekarze nie widzą problemu, bo to nie ich problem. Same w sobie antydepy są łagodne, po wielu lekach są skutki uboczne jeszcze większe niż po antydepach, ale odstawiasz lek i wszystko wraca do normy. Teraz rozumiesz różnicę? Od antidolu bez recepty można się uzależnić lub jak ktoś się postara przenieść na tamten świat, witaminami można się nieźle struć jak ktoś przegina, więc ustępujące nudności po antydepach to jest naprawdę pikuś w porównaniu z tym co można sobie zgotować innymi proszkami.
  15. szaraczek, kurde, widzisz, strasznie chciałam spróbować tego Wellbutrinu głównie ze względu na to, że nie działa na serotoninę, która mnie potwornie zamula i powoduję ogólną niechęć do jakiejkolwiek aktywności. Nawet noradrenalina z wenli jest przebita przez serotoninę, więc zupełnie nie czuję aktywizującego działania. Z tego co kojarzę trazodon chyba brały osoby dotknięte PSSD, na temat wenli nic nie wiem w tej kwestii, ale nie sądzę żeby była remedium na ten problem. Psychiatrzy generalnie mają gdzieś jak czują się pacjenci po lekach. Ja swego czasu trafiłam do babki, która wcisnęła mi mianserynę mimo, że mówiłam, że wiem, że to stary lek, po którym chce się żreć, a ja nie mam ochoty przybrać na wadzę tylko dlatego, że chcę spokojnie zasypiać. Nic nie pomogło, receptę wypisała ze stwierdzeniem, że chyba chcę być zdrowa więc taki skutek powinnam przeżyć. Pewnie, że przeżyję, tylko mój nastrój nie poprawi się jeśli nie będe mieścić się w ubrania i będę codziennie musiała patrzeć na siebie w lustro. Oczywiście przytyłam i więcej tego badziewia nie wezmę. Pominę już fakt, że skutki uboczne jednych leków leczy się drugimi bądź robi zaje/iste miksy, żeby zadziałało cokolwiek. Żongluje się lekami i człowiek już sam nie wie czy ch/jowo czuje się od choroby czy od leków. Nie zlicze ile razy mówiłam lekarzom, że nie chcę SSRI, bo nie ważne jaki wezmę jestem zmulona i mogłabym ciągle spać. Nie ważne, przeczytali w "mądrej" książce, że sertralina czy fluoksetyna działają aktywizująco i nie ma zmiłuj. A ja to łykam i nie dość, ze nie ma żadnej poprawy to jeszcze chodzę jak zmobiak. Teraz też było podobnie, mówię gościowi, że po lekach na serotoninę jestem śpiąca i że po wenli też tak było. Nie ważne, on Wellbutrinu nie przepisze, bo to nowy lek, jeszcze nie przebadany, tych zupełnie nowych nie przepisze, bo nie ma z nimi doświadczenia, a poza tym na większość ludzi wenla działa aktywizująco. Super. ALE NA MNIE NIE! No i najważniejszy argument - oni tych leków nie biorą, więc skutki uboczne mają dla nich znaczenie marginalne i nie ważne, że mogą zniszczyć Ci życie.
  16. szaraczek, nie wiem szaraczek jak chcesz, ale ja się paniecznie boję neuroleptyków właśnie ze względu na ich skutki uboczne w postaci zespołu parkinsonowskiego. Może i one pomagają w depresji, są ludzie co to biorą, ale chyba trzeba być naprawdę zdesperowanym żeby to brać z własnej woli na depresję. Ja wiem, ze nie ma za dużego wyboru, ale ja osobiście chyba nigdy tego nie zaryzykuję. A myślałeś o Wellbutrinie? Ja sama bym spróbowała, ale na chwilę obecną mnie nie stać
  17. szaraczek, to był mój drugi powrót do wenli. Za pierwszym razem zaskoczyła wyśmienicie, w zasadzie już drugiego dnia czułam tą nieprawdopodobną ulgę, a to był mój pierwszy w ogóle lek. Później popsuło się w zasadzie przez skutki uboczne, głównie nieprawdopodobne zmęczenie i senność, która towarzyszyła mi już przy każdym kolejnym leku. Teraz generalnie nie czuję się najgorzej, od paru dni powiedziałabym nawet, ze lepiej niż to pisałam ostatnio, ale znowu zabija mnie senność, brak motywacji, takie fizyczne zmęczenie, a to nastroju też raczej nie poprawia. Generalnie wenla zaskoczyła w jakimś tam stopniu, ale wzięłam ją po półrocznej przerwie bez leków. Zmiany leków jako takiej (np. jakbym teraz przeszła na sertrę) nie odczuwam w pozytywnym sensie, odczuwam jedynie skutki uboczne.
  18. Nie tyle, że nie potrafi co może zwyczajnie nie chce.
  19. Bo widzisz, trwałe zmiany w mózgu powodują np. neuroleptyki, do śmierci możesz stać się paralitykiem i dalej proszkami będziesz musiał leczyć ten skutek uboczny. SSRI/SNRI nie powodują aż takich zmian, żeby człowiek musiał do śmierci zmagać się z ciężkimi do wyleczenia skutkami ubocznymi, na które w zasadzie nie ma leku. Po prostu na każdą chemię nasz organizm reaguje i w zasadzie do dziś nie ma odpowiedzi na pytanie czy neuroprzekaźnikowa teoria powstawania chorób psychicznych jest słuszna, a i same mechanizmy działania leków nie są do końca poznane. Kiedy odstawia się lek i choroba wraca lekarze zgodnie z tą teorią twierdzą, że lek albo został za wcześnie odstawiony albo zwyczajnie choroba wróciła i będzie nas tak nawiedzać do końca życia. Mało kto bierze pod uwagę, że naruszenie przez leki delikatnej neurobiologii mózgu może mieć skutek w postaci trudnego do samodzielnego uregulowania przez organizm burdelu. Tego nikt nie wie, bo nie da się wyjąć mózgu z żywego człowieka, przebadać i włożyć z powrotem. Ja osobiście nie znam człowieka, który raz wchodząc w antydepresanty "wyleczył się". Więc moja teoria jest taka, że dla dobra ludzi na chandrę czy problemy ze stresem powinien być zakaz przepisywania antydepów. Wiem sama po sobie, podchodziłam już 3 razy do odstawiania leków, udawało mi się nie brać przez po ok pół roku i popatrz, znów jestem na prochach i tak już 6 lat.
  20. Ja ci nie odpowiem na to pytanie, nie jestem nią i nie przeszłam przez dokładnie to samo co ona. Dla mnie w tamtym okresie relacje damsko-męskie istniały tylko i wyłącznie na płaszczyźnie zawodowej albo dzień dobry w sklepie, nawet sobie nie wyobrażam, że po takich przejściach miałabym szukać pocieszenia w ramionach faceta albo co gorsza brać kogoś "na litość", nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Może jej się wydawało, że jest już w stanie wejść w nową relację, ale stan jej umysłu ją zwyczajnie przerósł tak jak ojca, któremu rodzi się niepełnosprawne dziecko i początkowo sądzi, ze da radę a pewnego dnia się pakuje i tyle go widzieli. Może nie do końca chodzi o to samo, bo w drugim wypadku chodzi jednak o nic nie winną istotę, ale czasami emocje są tak silne, że człowiek nie jest w stanie ich udźwignąć normalnym trybem. A to, że ludzie się odwracają to akurat prawda, bo nie wszyscy są w stanie zrozumieć to czego człowiek akurat doświadcza, bagatelizują cudze problemy i nie posiadają w sobie krzty empatii. Moi bliscy akurat się cieszyli, że mój ex mnie zostawił, bo nie musieli go więcej oglądać, nie były ważne moje uczucia tylko oni sami. Poza tym ja już nic nie rozumiem, chciałeś z nią być czy chciałeś tylko miło spędzać czas, w sensie gdzieś wyjechać, zabawić się? Bo jeśli to drugie to może zwyczajnie poczuła pismo nosem i nie jest zainteresowana taką akurat relacją. A ja się cieszę, że widzę Ciebie
  21. Kiedyś w sieci znalazłam wywiad z psychiatrą, który mówił, że antydepresanty (typowe, czyli SSRI, TLPD) pomagają osobom, które cierpią na "prawdziwą" depresje, która objawia się tym, że człowiek przestaje w pewnym momencie chodzić do pracy, zamyka się w mieszkaniu i "zapomina" nawet gdzie się załatwia potrzeby fizjologiczne. W przypadku ludzi którzy cierpią na jesienną chandrę czy obniżenie nastroju, które mimo wszystko pozwala im jako tako funkcjonować w życiu nie powinni mieć pod żadnym pozorem przepisywanych antydepresantów, a ich zaburzenia powinno się leczyć psychoterapią. W takich wypadkach leki nie mają na co działać i stąd opinia, że antydepresanty nie działają. W dzisiejszych czasach antydepy są remedium na wszystko, na stres, na alkoholizm, na zły nastrój, tylko nikt ludzi nie uprzedza, że leki nie dość, że nic im nie dadzą to jeszcze rozregulują mózg tak, że prochów już łykać nie przestaną.
  22. Nie bzdura. Kiedyś byłam świadkiem zdarzenia kiedy dziewczyna, która przede mną była u mojego terapeuty wyszła z nim z gabinetu i oboje poszli do gabinetu obok do psychiatry. Dziewczyna wyszła z receptami. Więc może ona właśnie w tej chwili przechodzi taki okres jak ty kiedyś. No to o czym w ogóle jest ten temat? Niekoniecznie tak musi być. Ja nie chcę sobie przypominać siebie z okresu po tym jak sama zostałam zdradzona. Wszyscy dookoła mieli mnie serdecznie dość, bo nagle stałam się nie taka jaka byłam wcześniej, potrzebowałam wyrzucić z siebie cały ten ból, a moi najbliżsi cieszyli się, że więcej gnoja nie zobaczą. Więc budziła się we mnie wściekłość, żal i ból nie do opisania. Z tym, że ja byłam już tym tak zmęczona, tak bardzo chciałam choć przez chwilę poczuć się normalnie, że po 2 latach nieustannego bólu zgłosiłam się sama do psychiatry. Tak prawdę mówiąc tamte wydarzenia zmieniły mnie na zawsze. Być może jest tak jak piszecie, ale ja doskonale pamiętam siebie, więc nikogo nie oceniam. Mnie by w życiu nie przyszło do głowy zeby kogoś łapać na ckliwą historię, za dużo się wtedy we mnie gotowało, żeby w ogóle myśleć o jakimkolwiek facecie, ale każdy swój ból przechodzi inaczej.
×