Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Mi najlepiej z zoloftem dopoki serta nie przestala dzialac
  3. Dziękuję Dzisiaj wziąłem robótkę, parę złotych wpadło.
  4. Dzisiaj
  5. To już nie aktualne, najdałam się w końcu.
  6. Fajne, w takich podobnych w podstawówce chodziłam czy w gimnazjum. Nie podoba mi się u mężczyzn jak nogi golą, zwłaszcza ciemni. Chociaż mój chrzestny, blondyn, nogi też golił regularnie w lato w krótkich spodenkach chodził i wyglądał dla mnie śmiesznie.
  7. Haha przecież widać że to trol Zaskakuje mnie że aż tyle się chciało komuś pisać i zmyślać. A nauka jest piękna, podziwiamy takie osoby które lubią i chętnie same zdobywają wiedzę. Też od dziecka lubiłam siedzieć w książkach.
  8. No i właśnie to jest to , jak nie ma tragedii od początku to można przetrwać na luzie , ale jak z początku jest koszmar to ciężko to przetrwać. Chodzi o te nasilenie lęku zwłaszcza jak sie zaśnie i te wybudzanie w środku nocy , z takim lękiem, napięciem.
  9. Co znaczy "lubi"? Masz na myśli brak interakcji farmakokinetycznych?
  10. Kilka dni spokoju, miłości i już jebło dziada, wpie*dała mi się w twarz, w usta w oddech, głowę, nie mogę nic zjeść bo mi przeżuwa w ustach. To nie ma znaczenia czy Go kocham czy nie mnie to obrzydza. Jestem w ciąży i potrzebuje coś zjeść, pić a nie czuć gębie Jego mlaskanie, bo On wtedy też ciąże czuję, mnie to gówno obchodzi. Znowu naplułam się, żeby te odczyn wypluć i czuję się bardzo źle.
  11. Tak, prowadzę terapię poznawczo behawioralną od 3 miesięcy i będę ją kontynuować. Konsultowałam się w sumie z czterema psychologami i każdy coś wyniósł do mojej terapii i pracy nad sobą. Dużo medytuję, biegam po kilka km dziennie, ćwiczę jogę. Mimo lęków staram się normalnie funkcjonować, ale w głowie nie ma jeszcze normalnego poczucia, głównie otaczającego świata. Ćwiczę też nad tym, aby skupiać się na dźwiękach, zmysłach, dotyku przedmiotów. Tak, prowadzę terapię poznawczo behawioralną od 3 miesięcy i będę ją kontynuować. Konsultowałam się w sumie z czterema psychologami i każdy coś wyniósł do mojej terapii i pracy nad sobą. Dużo medytuję, biegam po kilka km dziennie, ćwiczę jogę. Mimo lęków staram się normalnie funkcjonować, ale w głowie nie ma jeszcze normalnego poczucia, głównie otaczającego świata. Ćwiczę też nad tym, aby skupiać się na dźwiękach, zmysłach, dotyku przedmiotów.
  12. @InqSiJu Ogol całe nogi i załóż to · >⩊< ·
  13. Ło /cenzura/, ale historia. Straszne. Straszne. Aż nie wiem co powiedzieć... Jeszcze ta matka znęcającą się... Co robiła? Skąd pomysł na schizofrenię i pedofilie?
  14. A czy pracujesz na terapii ??? Podstawową kwestia bo leki nie załatwiają sprawy do końca , jeśli jest poprawa to prawdopodobnie w najbliższych tyg/miesiącach może być lepiej ale głowy nie dam , leki to jest tłumienie objawów warto się zająć przyczyną. Z tego co widzę jesteś na 20 mg czyli max dawka od 3 miesięcy i raczej już lek pokazał swoje 100%
  15. Mój problem jest następujący. Mam 33 lata. Osiem lat temu zawaliłam studia na skutek zaburzeń psychicznych, które miałam rozpoznane wcześniej, ale to zignorowałam. Od tej pory jestem długotrwale bezrobotna. Siostra przycisnęła mnie na leczenie psychiatryczne, które podjęłam dopiero nie dawno. Psycholożka skupia się na moich zaburzeniach osobowości i objawach psychotycznych. Przyjmuję leki na regulację nastroju oraz takie, które są stosowane głównie w schizofrenii, ale te drugie biorę w zbyt małej ilości, gdyż większa dawka mnie usypia. Niedawno zaczęłam podejrzewać sama u siebie autyzm, ale wiem, że jest on czasem mylony ze schizofrenią, więc rozumiem, gdyby okazało się, że autyzmu nie mam. Dodam, że sama u siebie podejrzewam także pedofilię, ale ostatnio od dłuższego czasu moja seksualność jakby nie istniała na skutek zaburzeń i/lub leczenia, więc ostatecznie uchodzę za osobę aseksualną (jestem dziewicą i mam problem z podejmowaniem jakichkolwiek kontaktów międzyludzkich). Już wcześniej miałam problemy z funkcjonowaniem (sprzątanie pokoju zajmowało mi dwa tygodnie, nie umiem posługiwać się drobniakami), teraz doszły skutki uboczne leków, a w tym szeroko pojęte zamulenie. Siostrze przeszkadza moja apatia, nierozpoznawanie emocji u innych, spowolnione ruchy ciała i dezorganizacja mowy - powtarzanie fraz, przekręcanie słów czy nagłe zbaczanie z tematu. Ja z kolei nie toleruję szybko poruszających się osób - w takich warunkach jakby przestaję przetwarzać bodźce, mogę nie rozumieć, co się do mnie mówi. Gdy robię zakupy kasjerki denerwują się na mnie, że nie mogę szybko spakować zakupów, że jakby nie panuję nad tyloma bodźcami na raz. Mamie przeszkadzają moje zaniki pamięci i wolne tempo myślenia. Niedawno nawet zaczęłam mieć kłopoty z podstawami - z utrzymaniem higieny osobistej. Przestałam czuć potrzebę mycia się. Niedługo wyjeżdżamy z rodziną do siostry, ale po powrocie mam podjąć kroki ku otrzymaniu orzeczenia o niepełnosprawności. Ten proces też mnie przeraża, gdyż właśnie z załatwianiem spraw mam problem i ze zrozumieniem tego, jak co zrobić. Ostatecznie powiedziano mi, że jeszcze nie mam diagnozy schizofrenii, ale nie jestem pewna, czy w to wierzyć, gdyż ciągle mi się wydaje, że specjalista chce coś przede mną ukryć. Kiedy chodziłam do zawodówki lub liceum, siostra sama powiedziała mi, że podejrzewa u mnie schizofrenię, ale obecnie zmieniła religię i podejrzewa, że w głowie słyszę głosy zmarłych i zauważa, że leki mogą hamować moją niezwykłą moc. Ale najgorsze nie jest to, co do tej pory opisałam. Zimą przeszłam załamanie nerwowe. Skończyło się to potworną... tęsknotą za szkołą. Miałam silną i niezrozumiałą potrzebę uczenia się czegoś, pisania notatek. Zaczęłam pytać mamę, jak to się stało, że po oblaniu studiów nie szłam na kolejne. Pomyślałam, że wariuję i, że to w końcu przejdzie, ale ostatecznie siostra stwierdziła u mnie "syndrom wiecznej studentki". Najpierw zaczęłam szukać sobie szkół, studiów, szkoleń, kursów - czegokolwiek, co służy do uczenia się. Dla samego uczenia się. Mieszkam jednakże w małym miasteczku i w toku poszukiwań dowiedziałam się, że tutaj jakieś szkoły się zamknęły, zamiast otwierać. Doszło do tego, że teraz robię darmowe kursy online - między innymi z języka migowego czy psychologii społecznej. Tylko po to, aby się uczyć. Czytam tekst, oglądam materiały wideo, piszę notatki w zeszycie, a potem wkuwam do sprawdzianu. Ostatnio zaniedbuję inne rzeczy, gdyż chce mi się uczyć. Bardzo chciałabym pójść na studia na pracę socjalną, choć wiem, że moja psychika nie będzie zadowolona, a ja sama mogę już się do tego nie nadawać. Mam oczywiście załatwić stypendium socjalne, bo sama nie mam żadnego dochodu. Dotarło do mnie też, że z obu studiów, na których byłam po prostu zniknęłam. Nie rozliczyłam się z uczelnią, nie oddałam legitymacji studenckiej, nie zrezygnowałam oficjalnie. Czy będę w związku z tym coś musiała zrobić? Czy jest możliwe, że na uczelni został jakiś mój dokument, który będzie mi potrzebny do podjęcia kolejnych studiów? Kiedy pojawię się na porzuconej uczelni po ośmiu latach braku znaku życia po coś, mam to wytłumaczyć tym, że przeszłam kryzys psychiczny i na skutek niego idę na kolejne studia? Siostra pytała mnie, po co mi nauka i ma rację - nie myślę o niej tak jak każdy inny człowiek. Chcę podjąć studia tylko i wyłącznie w celach terapeutycznych. Liczę się z tym, że ich nie skończę. Mam możliwość wyjechać do siostry do Gdańska, ale jest kolejny, potworny i potwornie trudny do opisania problem - to zabrzmi śmiesznie i dziwnie, ale... mama się ode mnie uzależniła. Jest już stara, bolą ją kolana, ale do tego dochodzi jej katastrofalny charakter. Ciągle chce być w centrum uwagi, robi z siebie męczennicę. Oblewając studia pomyślałam, że będę miała więcej czasu, aby jej pomóc w domu, a ona przyzwyczaiła się do tego. Oczekuje, że będę na każde jej zawołanie, ma kaprysy, żyje tak, jakby moja dyspozycyjność dla domu miała się już nigdy nie skończyć. Ona nigdy nie pracowała i zawsze prowadziła dom, ale kiepsko - mamy mega bałagan i dużo gratów, sprzątać tu nie umiem. Sama czuję, że sobie nie radzę z prostymi czynnościami, dlatego zajmują mi one 5 razy dłużej niż powinny, nie potrafię gospodarować czasem, dzień jest dla mnie za krótki i nie wiem, jak to się dzieje, że, mimo, iż sprzątanie nie wchodzi w grę, ja nie gotuję, raczej nie mamy ogródka to zawsze jest w domu ogrom roboty. Mama ma na dodatek zdezorganizowany sposób pracy, przez co czuję, że kręcę się w kółko - robię rzeczy w nie tej kolejności, co powinnam, gdy mam znaleźć jakiś przedmiot, to nie znajduję, bo jest taki bałagan, że cały obraz zlewa mi się przed oczami, ale ona wtedy na mnie krzyczy. W końcu specjalista pokierował mnie do klubu pacjenta na terapię zajęciową dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Nie spodobało mi się, że dali mi... kolorowanki. Trochę jak w przedszkolu. Powiedziałam mamie, że mam tam chodzić codziennie na 9:00 do 12:00. Powiedziała, że w domu jest zbyt dużo roboty, abym codziennie gdzieś wychodziła. Było kilka zgrzytów, gdyż ja chciałam iść do klubu pacjenta, ale ona chciała mnie na konkretną godzinę do pomocy w zakupach. Krzyczy, że nie mam iść do klubu pacjenta, tylko jej pomagać. Już zanim oblałam studia miałam silny pociąg do wszelkich prac domowych. Gdy oblałam studia miałam problem z izolowaniem się, trudności z wychodzeniem z domu. Siostra twierdzi, że leki sprawiły, iż jestem wobec mamy łagodna (przed braniem leków byłam agresywna) i spełniam każdą jej zachciankę. Obie nie potrafimy zaplanować zakupów, więc robię je nawet kilka razy dziennie w różnych sklepach i na pieszo, zajmuje mi to pół dnia, a wygląda to śmiesznie - jakbym nie wiedziała, jak kupować i jakbym nie robiła nic, tylko zakupy. Ciągle czegoś szukam, kilka razy dziennie wyrzucam śmieci (tej czynności też nie ogarniamy). Mama woła mnie tylko po to, abym wyjęła margarynę z lodówki. Może to zrobić sama, ale nie chce. Nie cierpi zwłoki. Potem powtarza, że ciągle jestem jej do czegoś potrzebna. Kiedy coś robię (piszę bloga, prowadzę stronki na facebooku, zajmuję się swoją przestrzenią) może co chwilę mnie wołać tylko po to, aby podać jej przedmiot będący niedaleko niej, wyrzucić jeden, pojedynczy śmieć bądź nagle zdecyduje, że mam zamieść podłogę, mimo, że nie wpływa to wizualnie na przestrzeń (mamy duży zabałaganiony, zagracony dom i złe warunki mieszkaniowe - nie ma w toalecie przykładowo spłuczki, przez co noszę deszczówkę w wiadrach, czyli mam w domu więcej roboty niż być powinno). Czuję się rozdarta wewnętrznie - chciałabym żyć swoim życiem, a jednocześnie widzę, że mama jest nieporadna, a ja ją dodatkowo rozpieściłam. Kiedy cudem nie ma jej w domu oddaję się wielogodzinnemu sprzątaniu, a efekt jest słaby. Zwykle jednak w domu jest. Nie chcę robić niczego przy niej (sprzątanie, branie narzut z salonu do prania), gdyż zwyczajnie mi przeszkadza. Nagle powie mi, abym szła na zakupy, wylała jakąś wodę, przyniosła coś, co może wziąć sama, wywiesiła pranie, jakie sama robi ręcznie, a to dezorganizuje mi moje czynności. Gdy z jakiś przyczyn moja dyspozycyjność ma spaść - panikuje, bo sama sobie z domem ponoć nie da rady. Głośno o tym nikt nie mówi, ale wszyscy wiedzą, że jej jest na rękę, że nie mam szkoły, nie mogę znaleźć pracy ani wolontariatu, ani chłopaka czy koleżanek, bo ona oczekuje, że przez cały dzień, w każdy dzień tygodnia będę jej pomagać w domu. Nawet jeśli w danej chwili nie mam nic konkretnego do zrobienia, to ona ma taki kaprys, żebym ja była w domu, po prostu do jej dyspozycji. Z jednej strony chciałabym odejść z domu tylko po to, aby zobaczyć jak ona poradzi sobie beze mnie, chciałabym, aby poczuła, co to jest praca - że jest sama z zakupami, praniem, myciem naczyń, wyrzucaniem śmieci, wyjmowaniem cukru z szafki. Jej poprzedni mąż rozwiódł się z nią, gdyż niczego nie potrafiła zrobić w domu ani nie zajmowała się dziećmi. Mną zajmowała się starsza siostra. Matka w dzieciństwie znęcała się nade mną. Teraz jednak wiem, że ona beze mnie nic nie będzie mogła zrobić. Trochę z mojej winy, bo przyzwyczaiłam ją do swojej pomocy. Nie wiem teraz, jakbym ja miała zniknąć z domu z jakiegokolwiek powodu. Trochę mi szkoda, że siostra wyjechała szukając pracy i wychodzi na to, że zostawiła mnie z problemem samą, bo kolejna osoba do pomocy w domu bardzo by się przydała. Co mogę zrobić i przepraszam za długość wpisu.
  16. Dziś piąty dzień na 100mg i wszystko super. Zero negatywnych skutków ubocznych. Za 9 dni dawka 125mg przez 5 tygodni
  17. mienta

    zadajesz pytanie

    chyba mam jeszcze Gripex a Ty?
  18. Ps. Jeśli ktoś na czyjejś krzywdzie odnosi zysk to to jest tzw. czyste sq..
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×