Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alienated

Użytkownik
  • Postów

    3 485
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alienated

  1. Kiedyś i ja bym się podpisał ,teraz już wiem nie ich lecz siebie nienawidzę....było mi jednak wstyd przyznać się do tego sobie samemu . ..a wkurza mnie ..hmmm moja własna, pokręcona, percepcja otoczenia Broken wing, chyba muszę ci teraz przyznać nieco racji. Mnie również konieczność egzystowania wśród ludzi doprowadza niekiedy do niemalże szaleństwa. Chcę czasami po prostu odpocząć od wszystkich tych, z którymi kontakt nie jest mi już do niczego potrzebny. Na wszelkie przejawy ich bezpośredniego sąsiedztwa, czy też obecności odczuwalnej w jakiś inny sposób reaguję ogromnym napięciem. Uczuciem wybijającym się tutaj na pierwszy plan jest moja niechęć do nich, ale w znacznym stopniu wynikająca pewnie z faktu, że sam nie uważam się za osobę godną przebywać w ICH środowisku na równych prawach...
  2. soulfly, tak jak wspomniałem, jednym z podstawowych problemów jest właśnie miejsce mojego zatrudnienia. Pracuję poza granicami miasta, mieszkam na jego obrzeżach, wszelkie dostępne opcje natomiast, jeśli o specjalistów chodzi, to albo centrum, albo jakieś zupełnie skrajnie położone w stosunku do mojej dzielnice. Kiedy wracam do domu, z reguły nie mam już ochoty nigdzie więcej się włóczyć, wyczekiwać w kolejkach i wracać wieczorami po to tylko, aby następnego dnia znów jechać do tej cholernej roboty Prawda jest jednak taka, że coś będę zmuszony z tym fantem zrobić ponieważ życie w taki sposób jak dotychczas przypomina mi chyba jedynie odliczanie do momentu własnej śmierci...
  3. Byłbym skłonny przypuszczać, że większość ludzi będzie raczej odbierała wszystko co opisałem powyżej w sposób taki jak ja to odbieram. Czyli jako co najmniej irytujące
  4. Monika, koszt zakupu leków jest nieporównywalnie niższy w porównaniu z pieniędzmi, które musiałbym zainwestować w terapię indywidualną. Oczywiście prochy to tylko taki półśrodek, za pomocą którego udaje się uzyskać minimum niezbędne do tego, ażeby jako tako w tym świecie funkcjonować. Poza tym jednym z warunków powodzenia i w ogóle jakiegokolwiek postępu w terapii jest jednak komunikatywność, z czym w moim przypadku nie najlepiej. Nie zrozum mnie źle. Nie jestem zupełnie zamkniętym w sobie gburem, ale żeby opowiadać komuś o sprawach tkwiących gdzieś naprawdę głęboko we mnie potrzebuję, choćby tylko iluzorycznego, poczucia więzi z terapeutą. Właściwie, jeśli o to ostatnie chodzi, powinienem chyba napisać wprost: z terapeutką. -Jako że jestem orientacji heteroseksualnej i po prostu nie wyobrażam sobie rozmawiać z drugim facetem o problemach dotyczących mojej sfery emocjonalnej w sytuacji innej jak po kilku drinkach Swoją drogą, mam za sobą udział w terapii grupowej, gdzie pod wpływem tremy zwyczajnie się zawiesiłem. Pomimo to jednak bardzo sobie cenię to doświadczenie i wnioski do jakich pod jego wpływem doszedłem. Kłopot w tym, że moja sytuacja nie pozwala mi zrobić w związku z powyższym ani kroku dalej Ordynator oddziału zaproponował, że bez problemu przyjmie mnie ponownie w celu przepracowania tego i owego, ale drugi raz nikt już nie zdecyduje się mnie puścić na trwające trzy miesiące zwolnienie. Krótko mówiąc, jestem uziemiony. A tu jak na złość coraz to nowe komplikacje w życiu osobistym
  5. Wkurzają mnie odgłosy dochodzące spoza otwartego okna w upalny letni dzień! Przejeżdżające co pewien czas karetki na sygnale, wszelkiego rodzaju ciężki sprzęt przetaczający się ulicą, wrzaski dzieciaków i ich matek usiłujących przywołać je do porządku, przelatujące samoloty, motolotnie i tego typu pierdoły a nawet pociągi, które zazwyczaj pozytywnie mi się kojarzą... Wkurza mnie, kiedy znów jestem mokry choć niecałą godzinę wcześniej wyszedłem spod prysznica... I jeszcze perspektywa weekendu spędzonego w samotności pomimo spodziewanego towarzystwa kilkorga znajomych
  6. To lekarz, za korzystanie z usług którego niezobowiązany jestem płacić. Atmosfera w gabinecie faktycznie nie sprzyja wywalaniu z siebie nagromadzonych brudów. Żeby było zabawniej, obok siedzi pielęgniarka i ma możliwość bardzo dokładnie sobie przebieg całej rozmowy prześledzić. Korzystam też z porad innego specjalisty z tej samej dziedziny, tym razem już odpłatnie, ale również ciężko mi znaleźć z nim wspólny język. Mamy więc tutaj do czynienia z absurdalną wręcz sytuacją, kiedy po ładnych kilku latach konsultacji nie udało się nawet dotrzeć do istoty dręczącego mnie problemu (w obu powyższych przypadkach). Masz rację, zdecydowanie powinienem rozejrzeć się za kimś innym. Nie bardzo mam tylko czas i możliwości ze względu na pracę właśnie. -Pracuję w miejscowości znajdującej się w sporej odległości od granicy administracyjnej mojego miasta i chociażby chodziło jedynie o głupie wypisanie recepty, zmuszony jestem brać sobie dzień wolnego...
  7. Mam ze sobą problem. Cholerny problem... Dzisiaj wróciłem z miasta gdzie pojechałem na umówioną grubo wcześniej wizytę u swojego psychiatry. Wszedłem do gabinetu rzucając kilka niezobowiązujących komentarzy odnośnie spraw akurat mało istotnych i kiedy wreszcie przyszedł moment, ażeby powiedzieć co mnie trapi stwierdziłem, że nie potrafię Nie jestem w stanie wywalić z siebie tego co siedzi we mnie i zżera od środka przed facetem, którego opinia, przynajmniej teoretycznie, mogłaby okazać się pomocna:( Ograniczyłem się więc jedynie do odebrania swoich recept i wyszedłem... Wpadłem na pomysł, że skoro tutaj nic nie wskóram, spróbuję udać się do ośrodka, gdzie przebywałem w ubiegłym roku na terapii. Kobieta w rejestracji poinformowała mnie, bym stawił się tam następnego dnia o godzinie 7:30. -Zupełnie nie biorąc pod uwagę faktu, że o tej porze jak większość tzw. normalnych ludzi powinienem być przecież w pracy. Nie chciało mi się nawet tego komentować. Poddałem się kompletnie nie wiedząc co robić dalej:( Pojęcia nie mam kiedy teraz dostanę znów dzień wolnego na pozałatwianie tego rodzaju spraw a perspektywa brania się w garść do tego momentu stanowi dla mnie marne pocieszenie...
  8. Jeżeli chodzi o możliwość znalezienia stałej partnerki, czy wręcz tej drugiej połówki -jak to zostało sformułowane w tytule, przede wszystkim jest to zależne od naszej sytuacji społecznej. -Zakładamy tutaj, że nie jesteśmy jakimiś kalekami, na widok których potencjalnej wybrance nawet przez myśl nie przejdzie spędzenie choćby jednej nocy w naszym towarzystwie, o planowaniu wspólnej przyszłości nie wspominając Istotne jest to, jak często mamy sposobność wychodzenia na zewnątrz i nawiązywania nowych znajomości w poczuciu przeświadczenia, że jesteśmy właściwymi osobami, które znalazły się we właściwym miejscu, w stosownym czasie. Niestety nie każdemu ten przywilej został dany i wtedy o trwałe i interesujące znajomości wraz z upływem lat będzie ciężko a nawet bardzo ciężko. Różnice wieku pomiędzy obojgiem partnerów, nawet te całkiem spore, są jak najbardziej dopuszczalne i tutaj akurat przesadnie bym się nie stresował. Pamiętać należy jednak o tym, że w stosunku do faceta zbliżającego się powoli do czterdziestki oczekiwania są odpowiednio większe, niż ma to miejsce w przypadku ludzi około lat dwudziestu kiedy to najistotniejszą sprawą wydaje się zaspokojenie podstawowych potrzeb emocjonalnych i w konsekwencji seksualnych (choć ta kolejność nie zawsze jest istotna), a kwestie ekonomiczne spychane są na plan dalszy na zasadzie, że "jakoś się to wszystko ułoży". Swoją drogą takie rozumowanie bywa często błędnym i wielu ludzi po prostu zmarnowało sobie w ten sposób życie, ale to już tylko moja subiektywna opinia... Aha, i proponowałbym wystrzegać się kandydatek, których zegar biologiczny ciągle tyka, zdeterminowanych za wszelką cenę rodzić dzieci. Tego rodzaju okazja może się ostatecznie okazać jedną z największych pomyłek jakich dopuściliśmy się w życiu
  9. Alienated

    Kicz i kiepski gust

    Dla mnie przejawem kiczu i bezguścia są od jakiegoś czasu wieśniaki z ogolonymi na łyso głowami paradujący po mieście bez koszulek i demonstrujący swoją odmienność (będącą w istocie wtórnością), pod postacią pokrytego tatuażami ciała. Często dominuje tutaj zasada, że im więcej tym lepiej. Kwestia oryginalności i jakości wykonania schodzi jakby na plan dalszy... Przecież za coś takiego powinno się karać mandatami w takim samym stopniu jak na przykład za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym czy przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle...
  10. Tak się niedawno zastanawiałem i doszedłem do dość interesującego wniosku, że kupowanie rzeczy, których posiadamy już całkiem wystarczająco, może stanowić formę usprawiedliwienia przed samym sobą sposobu, w jaki spędzamy swój czas wolny. Nie twierdzę, że odnosi się to do każdego przypadku, w każdym razie jeśli o mnie chodzi, trudnym jest przyjąć do świadomości np. fakt bezcelowego włóczenia się po mieście podyktowanego chęcią wyjścia za wszelką cenę na zewnątrz. Dokonując zakupu jakiegoś elementu garderoby, czegokolwiek, stwarzam sobie powód, dla którego wyrwałem się z domu. Powód, który normalnie powinien pojawić się znacznie wcześniej! Jednak po powrocie mam dzięki temu jakieś iluzoryczne poczucie celowości własnego postępowania i fakt, że zakupiony przedmiot w stanie, w jakim został przyniesiony ze sklepu ląduje w szafie na czas bliżej nieokreślony jest tutaj sprawą zupełnie drugorzędną...
  11. Dawno nikt tutaj nie zaglądał... Coś jest chyba na rzeczy jeśli chodzi o tę złą aurę Zastanawia mnie dlaczego często dzieje się tak, że niektóre osoby pomimo najszczerszych chęci i usilnych starań ze swojej strony często odchodzą z niczym, podczas gdy wszystko o co z taką pieczołowitością zabiegały staje się udziałem innych. Przy czym ci ostatni zwykle nie muszą nawet specjalnie się wysilać. Życie bywa wredne pod tym względem i trudno jest nad tym przejść do porządku dziennego. Taka postępująca izolacja od otoczenia znajduje też niekiedy źródło w sytuacji będącej wynikiem roli przydzielonej nam przez społeczeństwo. Czy będzie to np. praca w godzinach kompletnie nie pokrywających się z możliwościami w zakresie organizowania sobie wolnego czasu przez większość znajomych, czy też po prostu sam jej charakter decydujący o naszej pozycji społecznej. -O ile dobrze sobie przypominam, z tego co pisałeś można wywnioskować, że przynajmniej pod tym względem twoje położenie do najgorszych nie należy. Zupełnie oddzielną kwestią jest, jak w obliczu wszystkich porażek doświadczonych przez nas w przeszłości zachować pozytywny obraz samego siebie. Chyba po prostu nie ma na to siły i w pewnym momencie człowiek musi zacząć sobie zadawać pytania w stylu: Czy coś jest ze mną nie tak? A stąd już tylko krok do powstawania w naszych głowach teorii jak ta w tytule wątku...
  12. Gdyby nie fakt, że nie piję już praktycznie od dłuższego czasu, z przyjemnością bym się dzisiaj nawalił. Czasami myślę, że to właśnie alkohol pozwolił mi w przeszłości przetrwać wiele trudnych chwil bez konieczności uciekania się do jakichś znacznie bardziej drastycznych rozwiązań. Pamiętam swoją pierwszą próbę samobójczą sprzed wielu lat, którą to poprzedził właśnie dłuższy okres całkowitej abstynencji. Brak możliwości odreagowania nagromadzonych napięć owocuje ich kumulacją, która może znaleźć niekiedy ujście pod postacią najróżniejszych form autodestrukcji...
  13. Słucham aktualnie muzyki z filmu, na który wybiorę się pewnie niebawem do kina z braku ciekawszych propozycji. Sam:( Trafiłem na to dzisiaj przez przypadek i jakoś tak całkiem dobrze komponuje się z moim aktualnym nastrojem... http://www.youtube.com/watch?v=jmYC5O7i3TU
  14. Mam pustkę w głowie. Włóczyłem się praktycznie bez celu po mieście a większość miejsc, które niezamierzenie odwiedziłem przywoływała wspomnienia minionych miesięcy:( Świadomość tego, że skończyło się w moim życiu coś, co uważałem za bardzo istotne chyba dociera do mnie z opóźnieniem:( Pojęcia nie mam w jaki sposób będę sobie dalej dawał radę ze sobą??? Pytanie czy w ogóle warto jeszcze o cokolwiek walczyć? Życie w moim wydaniu jest do dupy... Właściwie było takim głównie, przez ostatnich kilkanaście lat... Spotkałem dzisiaj gościa, który zaproponował mi piwo. Byłem tak pogrążony w swoich przemyśleniach, że dopiero po chwili zorientowałem się o co mu chodzi. -Może pedał jakiś albo coś? Dlaczego dzieje się tak, że wszyscy naprawdę wartościowi ludzie, z którymi moje drogi w przeszłości się skrzyżowały odchodzą pozostawiając niemożliwą niekiedy do wypełnienia pustkę??? Czy już do końca życia skazany będę na towarzystwo osób zupełnie przypadkowych? Takich, wśród których nie można nawet pozwolić sobie na bycie sobą ponieważ zrozumienie problemów mnie trawiących przekracza ich możliwości pojmowania... Zdarzało mi się w przeszłości robić rzeczy złe, których bardzo dziś żałuję, ale czy całe to towarzyszące mojej egzystencji gówno nie było jak dotąd wystarczającą karą za wszystko, czego dokonałem??? Czasami chciałbym mieć w zasięgu ręki broń, aby użyć jej w stosownym celu... W przeciwnym razie bowiem pozostaje mi już chyba wyłącznie powolne czekanie na śmierć z przyczyn naturalnych. Bez cienia szansy na doświadczenie po drodze jakichś bardziej wzniosłych doznań...
  15. Wkurza mnie, że znów mam przed sobą perspektywę weekendu spędzonego zupełnie bezproduktywnie. Po przejrzeniu zapowiedzi wydarzeń kulturalnych na nadchodzące dni stwierdziłem, że nie znalazłem niczego dla siebie:( Większość z nich tradycyjnie jest adresowana do odbiorców, z którymi nie mogę bądź też nie chcę już się identyfikować... Propozycje wspólnych imprez, jakie otrzymałem od znajomych również uznałem za mało satysfakcjonujące i wstępnie zapowiedziałem swoją nieobecność. Próbuję wymyślić sobie jakiś sensowny pretekst, aby tylko wyrwać się z domu, jednak nic tak naprawdę wartościowego nie przychodzi mi do głowy... Ani się obejrzę jak znów trzeba będzie wstawać w poniedziałek do pracy... I tak kręci się to wszystko zmierzając zupełnie donikąd:(
  16. No cóż, ja może fioła na punkcie zwierząt nie mam, ale przyszła mi do głowy pewna myśl, która chyba najbardziej pasuje do tego właśnie tematu. Nie pierwszy już w życiu raz wziąłem ze schroniska psa będącego z początku całkiem przyjaźnie nastawionym do innych, sobie podobnych, zwierzakiem, który z czasem przeistoczył się w pałającą żądzą mordu bestię Nie no, trochę przesadzam Ale fakt faktem, skądś się ta agresja musi brać. Istnieje takie powiedzenie: Jaki pan -taki pies, i ja w związku z powyższym zaczynam zastanawiać się czy jest już ze mną aż tak źle??? Normalnie nie jestem zbyt otwarty w stosunku do innych. Moja potrzeba przebywania wśród przypadkowych osób zostaje aż w nadmiarze zaspokojona podczas godzin spędzonych w pracy. Kiedy wracam do domu z reguły irytują mnie wszyscy, których zmuszony jestem po drodze minąć. To samo ma miejsce podczas spacerów z psem. Staram się omijać kogo tylko możliwe szerokim łukiem a kiedy nie mam takiej możliwości, czasami aż się we mnie gotuje. Zaciskam jednak zęby i przechodzę obok, pozornie jak gdyby nigdy nic. Często słyszę też idiotyczne komentarze odnośnie tego gdzie powinienem swojego psa wyprowadzać a gdzie nie. Właściwie gdziekolwiek bym się nie pojawił zawsze gotowy jest znaleźć się ktoś komu to przeszkadza. Odnoszę wrażenie, że ludzie ostatnimi czasy stali się na tym punkcie przewrażliwieni... Jak myślicie, czy nie jest przypadkiem tak, że zwierzę wyczuwając moje napięcie z czasem samo zaczyna zachowywać się agresywnie?
  17. Też z reguły mam podobne problemy z weekendami. Zapieprzam do tej cholernej roboty przez cały pieprzony tydzień i kiedy w końcu wydaje mi się, że odpocznę, zregeneruję siły, dotrę znanymi sobie sposobami do źródeł pozytywnej energii, moje początkowe zamierzenia ulegają rozbiciu za sprawą jakichś zupełnie przyziemnych głupot. Próbuję się wyciszyć i gdziekolwiek się nie ruszę ludzie, z którymi zupełnie nie odczuwam potrzeby kontaktu włażą mi w drogę. Potrzebuję spokoju, którego chyba nie dane mi jest zaznać. Nic dziwnego, że wraz z początkiem kolejnego tygodnia budzę się kompletnie rozbity, przygnębiony i gdzieś tam we wnętrzu nawet wściekły:/
  18. Film rewelacyjny! Widziałem go już nie potrafię powiedzieć ile razy, ale zawsze mnie wciąga kiedy trafiam gdzieś na niego przez przypadek. Początkowo w swoim przekazie wydawał mi się rzeczywiście dość zabawny, ale z czasem zacząłem sobie uświadamiać w jak wielu aspektach codziennego życia przypominam głównego bohatera. Nigdy nie zdiagnozowano u mnie nerwicy natręctw, choć mam podstawy przypuszczać, że z jakąś jej formą poronną (jeśli coś takiego w ogóle istnieje), miałem w przeszłości i mam do dzisiaj do czynienia. Zadziwiająco wiele mam natomiast wspólnego z przedstawionym tutaj podejściem do otaczającego świata. Ten sceptycyzm, mnogość sytuacji, które odbieram jako irytujące, poczucie zmarnowania swojej szansy w życiu i iluzoryczne wyobrażenia, że być może nadarzy się okazja, aby spróbować jeszcze raz... Tego wszystkiego nie sposób chyba tak po prostu wymyślić. Takim człowiekiem trzeba w większym lub mniejszym stopniu być, aby spróbować przedstawić widzowi dotyczące go problemy...
  19. Świetny wątek! Z pewnością będzie jednym z cieszących się tutaj większym zainteresowaniem:) A co mnie wkurza? Wiele różnych rzeczy, oj wiele! Ale tak na pierwszy strzał, wkurzają mnie sąsiedzi, na których natykam się wracając z pracy albo wychodząc z psem na spacer. Normalnie staram się omijać ich wszystkich szerokim łukiem, nie zawsze jednak jest to możliwe:( Strasznie nie lubię tych sytuacji kiedy wypada się przywitać, jakoś zagadnąć tudzież samemu zostać zagadniętym. Chyba podświadomie obawiam się tego, że w końcu ludzie zaczną orientować się, że coś ze mną nie w porządku i to bardzo nie w porządku:) Chciałbym czasami mieszkać gdzieś zupełnie na uboczu i nie musieć zaprzątać sobie głowy podobnymi problemami...
  20. Alienated

    Muzyka...

    Osiemnaście lat temu... miałem osiemnaście lat...
  21. Ta nasza dyskusja na temat awatarów skłoniła mnie do zaktualizowania własnego. Sądzę, że będzie odpowiednio komponował się z nickiem:) Przedstawia fragment zdjęcia zrobionego przeze mnie podczas jednej z wizyt w pewnym starym polskim mieście. Konkretnie na jednym z cmentarzy tegoż miasta...
  22. Dean, wypraszam sobie! Może nie jestem ani nigdy też nie byłem jakimś zagorzałym zwolennikiem twórczości Motorhead, ale trudno mi przyjąć do wiadomości, że istnieją ludzie, którzy o nich w ogóle nie słyszeli... Choć z drugiej strony, w dzisiejszych czasach nie można też wymagać, ażeby wszyscy mieli aż tak rozległe horyzonty by interesować się wykonawcami reprezentującymi nurt kompletnie nie pokrywający się z ich własnym gustem muzycznym. Swoją drogą, chciałem tu wkleić link do utworu Killed by Death, ale z tego co widzę wersja z You Tube jest niekompletna... Proponuję więc No Voices in The Sky
  23. Dokładnie o to samo mi chodziło Treść posta w jakiś sposób utożsamiamy z umiejscowionym obok awatarem, co często bywa mylące. Niby jednym z bardziej sensownych rozwiązań byłoby zamieszczenie własnej podobizny, ale w ten sposób utracimy komfort poczucia anonimowości, która przynajmniej na tym forum jest sprawą dość istotną.
  24. Kiedy mnie zdiagnozowano nerwicę, pomyślałem sobie: Fajnie! Nic mi nie dolega:) Okazuje się jednak, że to wcale nie takie proste. Są rzeczy, które dzieją się kompletnie bez naszego wpływu na nie i wiele tutaj zrobić nie sposób. Oczywiście do pewnego stopnia można sobie pomóc lekami, ale jest to broń obosieczna. Umiarkowaną poprawę przypłacamy często upośledzeniem innych, ważnych dla prawidłowego egzystowania, funkcji organizmu. Innymi słowy, leki są jedynie półśrodkiem, wyborem mniejszego zła. W moim przypadku taki wspomagany farmakologicznie stan pośredniej równowagi udaje się utrzymywać już od jakichś siedmiu lat z kawałkiem. Pewnie! Gdyby było to możliwe, dawno temu wziąłbym się w garść i po kłopocie, czego zresztą niejednokrotnie usiłowałem bezskutecznie dokonać. Jakoś nie bardzo też potrafię dostrzec korzyści płynące z pozostawania w aktualnym położeniu. Jak każdy normalny człowiek zmuszony jestem wstawać do pracy i kosztuje mnie to znacznie więcej wysiłku niż w przypadku gdybym był zdrowy. Nadmiar energii, którą wkładam w wykonywanie codziennych obowiązków z chęcią spożytkowałbym w jakiś bardziej korzystny dla siebie sposób. Wcale nie jest mi przyjemnie obserwować jak życie przepływa sobie gdzieś zupełnie obok... Czyli krótko mówiąc jak najbardziej zgadzam się tutaj z tym co napisała Wiola.
  25. Jakoś nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego ludzie w swoich awatarach umieszczają podobizny innych, bardziej lub mniej znanych osób. W tym ostatnim przypadku prowadzić to może do licznych nieporozumień. Patrząc na zdjęcie widniejące w Twoim, byłem przekonany, że przedstawia ono podobiznę użytkownika a tu masz! Swoją drogą, co to za aktorka bo jakoś nie bardzo potrafię skojarzyć???
×