Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alienated

Użytkownik
  • Postów

    3 485
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alienated

  1. Masz stuprocentową rację Lili-ana, tyle tylko że Dean zacytowane przez Ciebie zdanie napisał w odniesieniu do zamieszczonego wyżej posta. Gdybyśmy chcieli w ogóle porównywać masturbację z prawdziwym seksem, mija się to oczywiście kompletnie z celem...
  2. Jeżeli chodzi o problemy dotyczące pamięci i koncentracji, jak najbardziej mogą być one spowodowane zażywanymi przez ciebie lekami. Temat sam w sobie nie jest mi obcy ponieważ moje funkcjonowanie na ww. płaszczyźnie również pozostawia wiele do życzenia a nawet, powiedziałbym, znacząco mnie niepokoi. Parę dni temu miałem okazję skonsultować się w tej sprawie z neurologiem i choć była to konsultacja, którą ze względu na podejście lekarza trudno mi uznać za w pełni satysfakcjonującą, dowiedziałem się, że właśnie stosowane w moim przypadku leki mogą być odpowiedzialne za tego rodzaju dolegliwości. Polecam zapoznanie się z treścią istniejących już na forum wątków odnoszących się do tego tematu. Być może znajdziesz tam coś dla siebie... http://www.nerwica.com/problemy-z-koncentracj-t4486.html http://www.nerwica.com/problemy-z-pami-ci-i-koncentracj-t19647.html http://www.nerwica.com/lek-na-koncentracj-pami-t7067.html
  3. Myślę, że jest więcej niż pewne, że problemy, o których wspominasz są efektem ubocznym zażywanych przez Ciebie leków. Słyszałem już w przeszłości różne opinie na ten temat i tak jak istnieje prawdopodobieństwo ujemnego wpływu na inne aspekty naszego funkcjonowania, tak też rzecz przedstawia się w odniesieniu do sfery seksualnej. Jeżeli masz taką możliwość, spróbuj może zastąpić stosowane aktualnie leki zamiennikami o podobnym działaniu. Właściwie było już przynajmniej kilka wątków, tu na forum, dotyczących interesującego Cię zagadnienia. Proponuję zapoznać się z ich treścią a być może natrafisz na jakieś sensowne wskazówki mające szansę sprawdzić się w Twoim przypadku...
  4. Dzisiejszego dnia miałem wątpliwą przyjemność zgłosić się na umówioną kilka tygodni wcześniej konsultację neurologiczną. Pomimo że na wizytę stawiłem się o czasie, zmuszony byłem czekać przed gabinetem przez dobre półtorej godziny. Oprócz zarejestrowanych pacjentów w kolejce ustawiała się też spora grupka młodzieży w związku z badaniami poprzedzającymi przyjęcie do szkoły o określonym profilu czy coś w tym stylu, jeśli dobrze zdołałem się zorientować. Przyjmowani byli oni naprzemiennie z regularnymi pacjentami, co było właśnie przyczyną ogromnego poślizgu. Generalnie wielki bałagan, który w ogóle nie powinien mieć miejsca. Części osób udawało się wejść zupełnie bez kolejki, co już na wstępie zmąciło mój dobry początkowo nastrój. Kiedy po wejściu do gabinetu wyraziłem swoje niezadowolenie zaistniałą sytuacją, pani doktor zarzuciła mi "brak życzliwości", następnie dała do zrozumienia jakoby to ona zrobiła mi wielką łaskę przyjmując na wizytę poza regulaminowymi godzinami. -Zupełnie jakby wina leżała tutaj po mojej stronie. Samo badanie natomiast, okazało się jedynie formalnością, którą trzeba odbębnić i wracać do domu. Całkowity brak zainteresowania tym co mam do powiedzenia odnośnie sprowadzającego mnie problemu, jakiś standardowy wywiad i... to wszystko. Kiedy zaczynały się moje jazdy z nerwicą, miałem już okazję korzystać z porad neurologów i zupełnie nie sposób porównać tych wcześniejszych wizyt z nieporozumieniem, jakie spotkało mnie w dniu dzisiejszym. Ostatecznie dowiedziałem się, że pod względem neurologicznym wszystko ze mną w porządku i w sprawie problemów z pamięcią i koncentracją powinienem konsultować się ze swoim psychiatrą. Pojęcia nie mam czy powinienem badanie powtórzyć zgłaszając się do osoby bardziej kompetentnej, czy też zadowolić się informacją, którą otrzymałem i na tym etapie odpuścić
  5. W czasach kiedy, że tak to ujmę, zaczynała się moja przygoda z nerwicą, nie bardzo wiedziałem jeszcze co mi jest i po kolejnych niczego nie wyjaśniających konsultacjach z coraz to innymi specjalistami pozostawałem wciąż w punkcie wyjścia. Jako że czułem się wówczas fatalnie, potrzebowałem jakiegoś, chociażby tylko tymczasowego środka zaradczego, który pozwoliłby mi choć na chwilę odetchnąć i zapomnieć o stresie związanym z nękającymi mnie dolegliwościami niewiadomego pochodzenia. Jak nietrudno zgadnąć, to właśnie alkohol był tą substancją zdolną zapewnić mi ów komfort, którego tak bardzo potrzebowałem. Pamiętam, że zdarzały się wieczory, kiedy kompletnie nie miałem już ochoty na picie, ale wytrzymać zupełnie na czysto, bez stosownego wspomagania farmakologicznego jeszcze, było tak niesamowicie trudno... Jak już ktoś tutaj zauważył, nawet następnego dnia czułem się znacznie lepiej niż w sytuacji kiedy kładłem się spać trzeźwy. Piłem więc praktycznie co wieczór przez okres około miesiąca dopóki ostatecznie nie otrzymałem konkretnej informacji odnośnie tego co mi dolega. Później przyszedł czas na terapię z zastosowaniem leków psychotropowych i podczas jej trwania na dłuższy okres udało mi się zrezygnować z picia zupełnie. Nawiasem mówiąc efekty tejże kuracji po pewnym czasie okazały się bardzo obiecujące i chyba największym moim błędem było przedwczesne zredukowanie dawki leków z obawy przed ewentualnością wystąpienia uzależnienia. Wracając jednak do tematu, abstynencję przerwałem z chwilą powrotu do pracy, co dla mnie jako osoby z fobią społeczną zawsze stanowiło ogromne obciążenie psychiczne. Musiałem więc w jakiś sposób odreagować i wróciłem do starych nawyków. Nie chcę przez to powiedzieć, że upijałem się w trupa, co nie zdarzyło mi się naprawdę chyba nigdy w życiu, ale kiedy tylko nadarzała stosowna okazja by spędzić wieczór przy kilku drinkach tudzież piwie, z reguły nie potrafiłem jej zmarnować. Tego rodzaju tryb życia prowadziłem z przerwami od roku 2003 do chwili niemalże obecnej. Od niedawna natomiast, doszedłszy do wniosku, że mam już dość nieprzespanych nocy, trzęsących się rąk, kołatania serca i bałaganu w głowie na drugi dzień po spożyciu stosunkowo niewielkiej chociażby ilości alkoholu, postanowiłem rozprawić się w końcu z tymi nie prowadzącymi do niczego nawykami. Nie zamierzam co prawda zostać stuprocentowym abstynentem, co uważam za swego rodzaju skrzywienie jednak, ale umiejętność zorganizowania sobie weekendu, czy też nawet kilku z rzędu weekendów bez zaglądania do całkiem dobrze zaopatrzonego barku i lodówki postrzegam już jako swego rodzaju sukces. Jakiego rodzaju zmiany udało mi się dotychczas w związku z powyższym zaobserwować? Przede wszystkim jestem w stanie zrobić dla siebie znacznie więcej w czasie wolnym od pracy niż miało to miejsce jeszcze do niedawna. Poprawia mi się zdolność koncentracji i kojarzenia. W stopniu zauważalnym wzrasta też moja komunikatywność, która nigdy nie należała do moich najmocniejszych stron i generalnie czuję się jakby lepiej:) Reasumując: Nie wydaje mi się ażeby osoby z nerwicą, nawet te pozostające na lekach, skazane były na całkowitą abstynencję. W granicach zdrowego rozsądku można pozwolić sobie czasem na pewne drobne odstępstwa od zaleceń lekarza. Nie radziłbym jednak za bardzo się do tego przyzwyczajać ponieważ w ostatecznym rozrachunku może okazać się, że zupełnie nie było warto...
  6. Heh! Human i Astral Sleep to płyty, które bardzo często gościły w moim, wówczas jeszcze, kaseciaku podczas wakacji w roku 1992. Stare dobre czasy! Bez żadnych tak dobrze znanych mi dzisiaj somatyzacji i nawracających stanów depresyjnych Swoją drogą scroll, jeżeli rzucasz propozycję Lack of Comprehension, trzeba było od razu zapodać odnośnik do teledysku . Jest rewelacyjny! http://www.youtube.com/watch?v=xu9ZQtzKeik
  7. W zasadzie tak jak o wszystkim, również na tematy związane z seksem można sobie pożartować. Pozostaje jeszcze tylko kwestia w czyim towarzystwie i jakich okolicznościach możemy sobie na tego rodzaju żarty pozwolić. Jeśli bowiem brak nam odpowiedniego wyczucia, jedyną rzeczą o jakiej takie zachowanie świadczy jest wystająca z buciorów słoma...
  8. Może chodzi ci o Twilight of The Gods z płyty pod tym samym tytułem? Na wcześniejszych materiałach, z wyłączeniem Hammerheart, Quorthon przygrywał raczej w mocniejszych klimatach. Sporo lżejszego grania, jeśli można w taki sposób to ująć, znalazło się też na późniejszych płytach. Było to już jednak jak dla mnie wszystko mocno naciągane. Taka próba powrotu na właściwe tory po stosunkowo chłodno przyjętych albumach Requiem i Octagon...
  9. Właściwie nie ściągam muzyki z sieci:) Jestem tym zainteresowany w stopniu tak umiarkowanym, że nie mam nawet zainstalowanych na kompie żadnych programów do wymiany plików. Jeśli przyjdzie mi do głowy jakaś naprawdę interesująca koncepcja, zlecam temat któremuś ze znajomych i ta metoda sprawdza się w zupełności:) Innym problemem jest czas i odpowiedni nastrój pozwalające w pełni skoncentrować się na muzyce, czego niestety ciągle brakuje. Nawet oryginalne wydawnictwa, które sukcesywnie nabywam lądują dość szybko na półce i w zasadzie nie ma kiedy do nich wrócić. -Zaznaczam jednak, że inwestuję głównie w rzeczy sprawdzone, przez co dobrze mi już znane. Nowości jest teraz tyle, że po prostu nie sposób tego ogarnąć... Wracając do Zardonic, doszukałem się nawet przeróbki Equimanthorn -Bathory w ich wykonaniu, ale w tym zestawieniu oryginał jest jak dla mnie bezkonkurencyjny!
  10. Sorrow, muszę przyznać, że wałkuję sobie od kilku dni z materiałów dostępnych na You Tube tę zapodaną przez ciebie wcześniej kapelkę i przynajmniej niektóre z ich pomysłów rzeczywiście robią wrażenie. Ot chociażby ten: http://www.youtube.com/watch?v=xAunxXdX8QQ&NR=1 Bardzo sympatyczne dla ucha dźwięki:)
  11. Niczego sensownego tutaj doradzić nie mogę poza banalnym z pozoru stwierdzeniem, że jesteś jeszcze młody i za wcześnie zdecydowanie na tego rodzaju rozterki. Pamiętam kiedy sam byłem w twoim wieku i dostrzegałem przed sobą ten bezmiar możliwości, jak mi się wówczas wydawało... Niestety życie potoczyło się w taki a nie inny sposób i niczego z tamtych szczytnych idei nie udało się zrealizować. Pomimo to jednak, nawet mając na karku lat dwadzieścia dziewięć czułem się bardzo komfortowo ze swoim wiekiem:) Poważniej zaniepokoiło mnie kiedy dobiłem trzydziestki, odkąd jak mówią jest już z górki... Obecnie coraz wyraźniej zarysowuje mi się przed oczami perspektywa wejścia w kolejną dekadę i też wcale nie jest mi do śmiechu. Czasu coraz mniej a zaczyna on w dodatku upływać w coraz bardziej zawrotnym tempie:( Pamiętam z lat młodości, doskonale chyba wszystkim znany, serial "Czterdziestolatek". Główny bohater wydawał mi się wtedy jakiś taki bardzo już stary... a tu proszę! Niedługo samego mnie to czeka, choć w głębi potrafię jeszcze doszukać się osoby, którą byłem lat temu, powiedzmy, dwadzieścia... Myślę sobie, dobra! Do pięćdziesiątki jakoś to będzie. Później w zasadzie też. Starość z mojego punktu widzenia zacznie się gdzieś tak w okolicach lat sześćdziesięciu, ale ta granica jest właściwie dość płynna. Im bliżej wyznaczonego punktu, tym bardziej skłonni jesteśmy przesuwać go coraz dalej i dalej... W przeciwnym razie musielibyśmy chyba zaakceptować fakt, że nasz czas już minął i w zależności od bilansu życiowych dokonań albo cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem, albo po prostu palnąć sobie w łeb na ten przykład... Wybacz mi ten zapewne wyjątkowo mało dla ciebie optymistyczny wywód przy niedzieli:) Swoją drogą, jeżeli w wieku lat osiemnastu dopadają cię tego rodzaju egzystencjalne dylematy, być może ma to wszystko podłoże depresyjne i warto rozejrzeć się za jakimś wsparciem farmakologicznym, ewentualnie terapią? Pozdrawiam!
  12. Dlatego, że nie została jeszcze odczytana przez adresata;)
  13. Alienated

    Muzyka...

    Śmiertelniczka, skąd u Ciebie takie "parcie" na The Beatles? Nie jestem najmłodszym człowiekiem tu na forum, ale nie jestem też aż tak stary . Pamiętam, że kiedy byłem mały, słuchałem jakichś ich nagrań u ojca na adapterze z tzw "pocztówek" i wtedy mi się one podobały. Jednak mój gust i świadomość zainteresowań muzycznych rozwinęły się w pełni dopiero później idąc w kierunku zdecydowanie bardziej radykalnych form przekazu . A tak a propos wspomnianego zespołu ,
  14. Alienated

    Muzyka...

    Był kiedyś taki fajny stary kawałek...
  15. Ballantine's plus tonik. Wcześniej trochę miodu a za chwilę może jakieś piwko jeszcze. -Jeśli zdążę, rano niestety czeka mnie brutalny powrót do szarej rzeczywistości:( A Ty co popijasz i z jakiego powodu?
  16. Miło wiedzieć, że nie jestem dzisiaj sam...
  17. Jest może ktoś zorientowany jaki psychiatra przyjmuje w przychodni kolejowej przy ulicy 3-go maja? Chodzi mi przede wszystkim czy jest to kobieta czy mężczyzna i jaki przedział wiekowy reprezentuje?
  18. Pomysł chyba jak najbardziej godny poparcia. Tyle tylko, że: Po pierwsze, pytanie ile osób spośród niegdyś zainteresowanych śledzi temat do dziś, po drugie natomiast, jeśli o mnie chodzi, moje poczucie wyobcowania nasiliło się do tego stopnia, że chyba nie byłbym zdolny przełamać się kolejny raz. W sumie miałem okazję spotkać się osobiście z dwiema koleżankami z forum i cieszy mnie już chociażby sam fakt przeciwstawienia własnym słabościom oraz wyłamania ze schematów, które powielam każdego niemal tygodnia. Co się tyczy towarzystwa większej grupy osób to wybaczcie, ale ja jestem niestety człowiekiem z zupełnie innej bajki niezdolnym zapewne odnaleźć się w takim otoczeniu. Aktualnie spotykam się z fantastyczną kobietą poznaną, nawiasem mówiąc, właśnie w trakcie terapii na Żołnierskiej i to w znacznym stopniu zaspokaja moją potrzebę wychodzenia na zewnątrz. W przeciwieństwie jednak do Tracącego sens życia będę wam raczej kibicował niż próbował zniechęcać .
  19. Jak sprawa wygląda w naszym mieście pod kątem organizowania spotkań sam widzisz. Było kilka osób zainteresowanych, które jednak po drodze gdzieś się ulotniły. Co się natomiast tyczy terapii na Żołnierskiej i gdziekolwiek indziej zresztą, rzeczywiście jest to znacznie bardziej skuteczny sposób nawiązywania nowych znajomości . Inna rzecz, że większość tych kontaktów ma jedynie charakter krótkotrwały. Ludzie wracają do swoich codziennych obowiązków i stopniowo zapominają o sobie nawzajem. Bywają też i tacy, którzy pamiętać nie chcą i świadomie próbują definitywnie się odciąć. Zupełnie tak jakby tych kilka miesięcy spędzonych na terapii stało się nagle jakimś wstydliwym dla nich problemem... Czy jest to dobra metoda na uporanie się z fobią społeczną? -Z mojego punktu widzenia nie do końca, jednak od czegoś trzeba zacząć i pod tym względem patrząc zdecydowanie rekomenduję. Chodzi o to, że znajdujesz się nagle w zupełnie nowym środowisku, stopniowo oswajasz z nim przełamując własne opory, ale kiedy wszystko dobiegnie końca nie możesz pozwolić sobie na powrót do starych nawyków. W przeciwnym razie bowiem znów zaczniesz postępować w sposób najbardziej dla siebie naturalny, czyli izolować się od ludzi. Praca nad fobią społeczną to nieustająca walka. Wiele zależy też od umiejętności stworzenia sobie dogodnych warunków do jej prowadzenia, co niestety nie w każdym przypadku jest sprawą równie prostą. Ogólnie jednak nie zniechęcam i życzę postępów w pracy nad własnymi słabościami!
  20. Temat już chyba w zasadzie od dawna nieaktualny, ale pomyślałem że spytam. Potrafi mi ktoś udzielić informacji odnośnie tego co stało się z Poliną i jej wszystkimi postami???
  21. Jeszcze do niedawna byłem zdania, że rozwód rodziców nie wywarł na mnie większego wpływu. Uważałem nawet, że lepiej iż tak się stało ponieważ dzięki temu uniknąłem wielu niepotrzebnych, z mojego punktu widzenia, tarć. Już jako nastolatek postępowałem w sposób, który sam uważałem za najbardziej stosowny i żadne argumenty nie były w stanie mnie od tego odwieść. Dopiero patrząc z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że skutki ówczesnego podejścia są po prostu opłakane. Miałbym ochotę coś jeszcze zmienić, spróbować zawalczyć o siebie choć trochę, ale pewnych rzeczy nie da się już nadrobić. Do tego wszystkiego problemy, których przyczyn mogę jedynie domniemywać, tak odróżniające mnie od reszty tzw. normalnego społeczeństwa, pośród którego próbuję się jakoś odnaleźć. Zawsze jednak towarzyszy mi przeświadczenie, że ludzie i tak nie będą zdolni mnie zrozumieć, więc usiłuję zachowywać bezpieczny dystans. Stwarzam pozory osoby względnie pogodnej i przyjaźnie usposobionej nie pozwalając innym na rozszyfrowanie mnie nawet w sytuacjach kryzysowych a w środku jest tylko pustka. Pytanie jak długo można ciągnąć w ten sposób??? Pewnego dnia cała ta fasada pewnie będzie musiała się w końcu rozsypać i co wówczas???
  22. Również witam a przepraszać córko nie masz za co . -Żeby nie było wątpliwości, taka akurat parafraza cytatu z filmu przyszła mi w tej chwili do głowy . Czekamy na więcej informacji o nękających Cię dolegliwościach problemach etc...
  23. Alienated

    Charakter pisma

    Trudno powiedzieć, różne spotyka się na ten temat opinie. Faktem jest, że mnie udało się niemal całkowicie zmienić charakter pisma w swoim czasie, z czego jestem w sumie zadowolony. Dla wielu osób jest on po prostu nieczytelny a mnie się podoba! . W tym samym okresie zaczynała też stopniowo dojrzewać moja nerwica, ale nie traciłbym czasu na doszukiwanie się tutaj jakichś głębszych związków...
  24. Jeżeli nadmierne pocenie ma podłoże nerwicowe, antyperspiranty pewnie nie na wiele się tutaj zdadzą. Testowałem kiedyś Etiaxil na dłonie, podobno bardzo dobry, w moim przypadku jednak zupełnie się nie sprawdzał. Nieporównywalnie lepsze rezultaty udało mi się osiągnąć stosując kombinację neuroleptyków i benzodiazepin .
  25. Mój dzisiejszy dzień... Dobry, całkiem dobry . Oby więcej takich!
×