Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alienated

Użytkownik
  • Postów

    3 485
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alienated

  1. Tegoroczne Święta będą dla mnie już kolejnymi z rzędu, które postanowiłem spędzić w samotności. Chyba nie mam aktualnie nikogo, z kim czułbym się na tyle blisko emocjonalnie związany, ażeby dotrzymywać mu w tym szczególnym okresie towarzystwa. Nie będzie więc ani dzielenia się opłatkiem, ani kolacji wigilijnej... W domu oprócz mnie pozostaje co prawda jeszcze pies, ale to chyba trochę zbyt mało, by ubierać specjalnie choinkę . Czy jest to jednak wystarczający powód, aby od razu popadać w depresję? Lubię Święta oraz całą towarzyszącą im atmosferę nawet pomimo faktu, że dotyczy mnie to wszystko w znacznie mniejszym stopniu niż innych. Cieszę się chociażby z tego, że będę miał do dyspozycji kilka dni wolnych od pracy... Choć z drugiej strony... Wczoraj, właśnie w pracy, ludzie składali sobie życzenia i takie tam... Pracuję głównie z kobietami, więc kiedy przynajmniej niektóre z nich podchodziły się uścisnąć, coś mi to bardzo przypominało i... nie powiem, trochę zabolało . Ale co ja mogę...?
  2. soulfly89, trudno poczuć, że jest się w głównym nurcie życia, jeżeli życie stoi w miejscu. Człowiek egzystuje zaabsorbowany przyziemnymi obowiązkami, i w pewnym momencie stwierdza, że na całą resztę przeznacza coraz to mniej czasu. Można spróbować zorganizować sobie jakąś formę wyjścia do ludzi, ale wszyscy inni na ogół postępują w taki sam sposób. I co zrobić wówczas? Pomimo swojego wieku, nie uważam się jeszcze za niezdolny już do niczego relikt, ale stale towarzyszy mi wrażenie, że jestem oddzielony od reszty społeczeństwa przez jakąś niewidzialną kurtynę... Swoją drogą, sam znam osoby po pięćdziesiątce, za którymi nie sposób po prostu nadążyć, nie sądzę jednak, aby dla każdego z nas było to (w sensie tempa życia) rzeczą do osiągnięcia:)
  3. Nie daj się zwieść . Powyższe to próba dopowiedzenia kilku zdań odnośnie tematu przedstawiającego nieco ciemniejszą stronę człowieczeństwa. -Choć jeśli chodzi o ten wątek, uważam że moje uwagi są też jak najbardziej na miejscu. W ramach podsumowania, mógłbym tu jeszcze wkleić odnośnik do filmu zamieszczony przeze mnie w innym temacie... ...I wklejam! http://www.nerwica.com/post439122.html#p439122 Myślę, że gdyby bohater dokumentu zdolny był choć na chwilę zapomnieć o swoich ideałach, łatwiej byłoby mu uporać się z (subiektywnie) coraz bardziej przytłaczającą rzeczywistością na zewnątrz, a tak... mamy na świecie o jednego wartościowego człowieka mniej . Co się tyczy poznawania nowych ludzi, oczywiście zgadzam się, że nie należy nikogo przekreślać na starcie. Odnośnie pewnych osób jednak, z reguły dość szybko przekonujesz się, że nie będziecie w stanie nawiązać jakiejś bliższej formy porozumienia. Ja w takich chwilach staram pozostać powściągliwym i chyba ta metoda sprawdza się całkiem dobrze. Odrębną kwestią jest, że nie każdemu dane będzie wchodzić w interesujące interakcje z taką samą częstotliwością jak innym. A przyczyny tego mogą być naprawdę różne. Generalnie jednak większości ludzi udaje się nawiązać bliskie relacje z płcią przeciwną, sformalizować związek, a następnie ich egzystencja zaczyna koncentrować się głównie wokół spraw związanych z rodziną. Jeżeli komuś, bez względu na powód, nie udaje się spotkać w porę tzw. drugiej połówki, wypada z obiegu i z czasem coraz trudniej jest odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie...
  4. Chciałem poruszyć ten wątek w innym temacie, ale niestety zostało mi to dzisiaj uniemożliwione . Rzecz generalnie dotyczy metod radzenia sobie z sobą po kolejnej porażce i tego w jaki sposób odciska ona swoje piętno na psychice, niektórych przynajmniej, mężczyzn. Wychodzi na to, że w opinii sporej części pań jesteśmy najzwyklejszymi w świecie prostakami niezdolnymi do odczuwania głębszych emocji. Zastanowiło mnie, dlaczego tak łatwą sprawą jest w przypadku pewnych osób przyklejenie komuś obraźliwej etykietki, pomimo faktu, że nie są one zdolne zrozumieć w pełni sytuacji popychającej kogoś do działań określonego typu. Pojawiają się sugestie, że gdyby relacja z kimś dla nas ważnym istotnie była przez nas postrzegana jako taka właśnie, powinniśmy postąpić w taki a taki sposób. Czyli zastanowić się na ten przykład nad tym co zrobić w przyszłości, ażeby do podobnych "nieporozumień" nie dopuścić. Oczywiście zakładamy z góry, że rozmawiamy o przypadku, w którym wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, reguły gry czytelnie nakreślone, granice ustalone itd. Nic nie podlega negocjacjom. Według niektórych jest to dla nas chleb powszedni i pozostajemy wówczas zupełnie obojętni. Idziemy z kumplami na piwo, włączamy mecz w telewizji i życie toczy się dalej. W ogóle nas to nie rusza... Otóż rusza! I to bardzo... A może w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót niż sugerujecie? Może to wam wszystko wydaje się takie proste i łatwe do opanowania? Rozumiem, że prawdopodobieństwo spotkania kogoś naprawdę wyjątkowego, jeśli o was chodzi to sprawa codzienności. Dla mnie i dla wielu innych z pewnością nie. Taki ktoś pojawia się może raz na kilka lat, a prawdopodobieństwo złapania z tą osobą autentycznie fajnego i bliskiego kontaktu jeszcze bardziej zwiększa tę rozpadlinę. Tak więc, dostajemy od losu taką szansę zbudowania czegoś nowego raptem kilka razy w życiu i... nie udaje się! Za pierwszym, drugim, trzecim, kolejnym... Stopniowo tracimy wiarę we własne możliwości, dopada nas depresja, zaczyna drażnić otoczenie, znajomi... nie mamy ochoty z nikim rozmawiać i każdy kolejny dzień staje się drogą przez mękę. Człowiek zastanawia się czy nie lepiej byłoby po prostu zakończyć tę żałosną egzystencję bez perspektyw na lepsze jutro... Co więcej, nawet próbuje... z różnym skutkiem. Każda taka kolejna porażka dobija coraz bardziej. W pewnym momencie coś musi pęknąć i czasami jest to właśnie kwestia wyboru mniejszego zła... Oczywiście, że najłatwiej jest bez chwili zastanowienia ulokować każdy z przypadków braku społecznego przystosowania w przygotowanej specjalnie na tę okazję szufladce. Nazwać kogoś prostakiem, leniem, grubasem, który kompletnie o siebie nie dba, czy co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy. Upraszcza to znacząco obraz otaczającego świata, a przy tym pozwala w łatwy sposób podbudować własną samoocenę... Mnie zastanawia skąd bierze się w ludziach taka potrzeba oszukiwania samych siebie, ale to już trochę nie na temat...
  5. Alienated

    "Dom uciechy..."

    To nie było pytanie skierowane do mnie, ale udzielam odpowiedzi jako osoba, która sprowokowała tę wymianę zdań. Wiesz Ty, wiem ja i wiedzą wszyscy inni jakim skończonym kretynem trzeba by było być, usiłując naprawiać sypiącą się relację udając się na płatną sesję do prostytutki. W sytuacji jednak, kiedy pewne sprawy zostały już ostatecznie domknięte i towarzyszy nam świadomość, że pomimo wszystkich naszych starań i dobrych chęci zostajemy z niczym, pomysł nie powinien wydawać się aż taką niedorzecznością...
  6. Alienated

    "Dom uciechy..."

    Harpagan83, zabawa zabawą, ostatecznie każdemu coś się od życia należy;) Jak zapewne doskonale zdajesz sobie sprawę, w agencjach można spotkać różnych ludzi. Część z nich to powszechnie szanowani obywatele, którzy na co dzień wykonują odpowiedzialne zajęcia, ale zdarzają się też i tacy, którym elementarne zasady kulturalnej koegzystencji są po prostu obce. Nie wiem w jaki sposób Ty to postrzegasz, w każdym razie mnie osobiście do pasji doprowadza widok kolesi zachowujących się jak banda debili, wygadujących pierdoły i uważających się za zabawnych. Najzwyczajniej w świecie nie trawię sąsiedztwa takich osobników. Bez względu na sytuację. Z tego też min. powodu zdecydowałem się sprawdzić dokładniej o co chodzi z tą całą Roksą i... sprawdziłem . Ogólnie rzecz biorąc, sytuację uważam za dość zabawną, ponieważ korzystanie z usług prostytutek w moim przypadku było do niedawna kwestią odległej przeszłości. Pewnego pięknego dnia jednak, przeglądając zawartość forum (psychologicznego!), natknąłem się właśnie na odnośnik do tejże strony (zainteresowanym proponuję jeszcze raz zwrócić uwagę na to w jaki sposób on się tam znalazł ). Przechodziłem akurat dość trudny okres w życiu związany ze świadomością sypiącej się w gruzy relacji z osobą, która była dla mnie bardzo ważna... Pomyślałem sobie, co mam do stracenia? Wykonałem kilka telefonów, i ustaliwszy szczegóły odnośnie okoliczności, w jakich takie spotkanie miałoby przebiegać, umówiłem się na sesję . Ku memu zaskoczeniu, już po pierwszej wizycie zostały mi zaproponowane bardzo korzystne dla mnie warunki, na które wstępnie zgodziłem się przystać. Oczywiście mam świadomość, że jest to rozwiązanie raczej tymczasowe, ale póki co sprawdza się całkiem dobrze... Przykro mi, że niektórych w tym momencie rozczarowałem, ale jak napisała shelby, takie życie... Pozdrawiam wszystkich .
  7. Alienated

    "Dom uciechy..."

    linka, masz rację. Seks nie jest nam potrzebny do prawidłowego funkcjonowania. Wokoło jest tak fajnie i kolorowo, każdy jeśli tylko zechce, bez trudu znajdzie miłość swojego życia i nic tylko cieszyć się każdym kolejnym dniem... A wytłumacz mi teraz Ty dla odmiany, dlaczego niby ktoś miałby się poczuć lepiej płacąc grubą kasę za jałowe rozmowy dotyczące nieudanych stosunków z rodzicami w młodości, tego jak bardzo okrutnie został potraktowany przez los, czy też w jakim stopniu wkurwiał go poprzedniego dnia pies sąsiada? I wszystko to na dobrą sprawę też w obecności osoby, która jest skłonna wykazać zainteresowanie tymi problemami ponieważ za to płacisz... Widzę, że nie ma sensu, abym próbował udowadniać komuś cokolwiek, ponieważ cała wasza aktywność sprowadza się do tego, że upatrujecie tylko miejsca, z którego najlepiej byłoby wsadzić swój kij w mrowisko, a następnie sycić się konsekwencjami, jakie to za sobą pociągnie. Apii, Ciebie to bawi? Bo mnie wcale nie jest do śmiechu. Twoim zdaniem lepiej, ażebym wyszedł na ulicę i rozwalił komuś mordę dla rozładowania negatywnych emocji??? Poza tym nie napisałem wcale, że mnie się to należy, a jedynie wskazałem na zasadniczą różnicę w sferze motywacji, która nie stawia mnie w jednej linii z przygłupem, do którego bez zastanowienia zdecydowałaś się mnie porównać. shelby, a kto powiedział,że moje podejście do kobiet jest leniwe, strachliwe etc.? Nie miałaś okazji spotkać mnie osobiście, więc nie wyciągaj pochopnych wniosków. I ponownie ten sam problem, czym różnię się od "pana", który poszukuje łatwej rozrywki... Poza tym wszystkim, co napisałem powyżej, a co w swojej zupełnej ignorancji skwitowałyście zgodnie jako śmieszną argumentację, tym chociażby, że ów sympatyczny "pan" bardzo często posiada już w domu żonę, która niczego nieświadoma być może czeka na niego z kolacją. Rozumiem, że to jest najzupełniej normalną rzeczą pod słońcem i nikt do nikogo nie powinien mieć pretensji... Swoją drogą, stonuj może troszeczkę, bo też najwyraźniej masz ze sobą jakiś problem i nie wiedzieć czemu próbujesz odreagować go na mnie... Miłych snów!
  8. Alienated

    "Dom uciechy..."

    ...Ale stereotyp pozostaje stereotypem, a taki właśnie światopogląd, bazujący w głównej mierze na stereotypach i uprzedzeniach reprezentują uparcie niektóre z osób zabierających głos w tej dyskusji. Mówiąc wprost, wkurzają mnie ludzie z tak zawężonym kątem widzenia. Żadne logiczne argumenty wydają się do nich nie docierać, a swojego stanowiska bronią z taką zaciętością jakby powodowała nimi obawa, że ten uporządkowany na skróty, czarno-biały obraz świata może się pewnego dnia zawalić. I co wówczas??? Nie wiem w jakich warunkach wychowywały się osoby, z którymi usiłuję tutaj polemizować, ale czasami odnoszę wrażenie, że trzymano je zupełnie pod kloszem. Nie uważam, ażeby cokolwiek z tego co napisałem powyżej było, jak mi to zasugerowano, jakąś "głupkowatą" ideologią. Staram się wyrażać w sposób na tyle czytelny, aby nawet ktoś niespecjalnie bystry mógł zrozumieć mój odmienny punkt widzenia. Wychodzi jednak na to, że w opinii niektórych, wciąż istnieją tematy tabu, a tych jak wiadomo nie powinno się ruszać i lepiej pozostawić je takimi, jakie postrzega je opinia publiczna. Poza tym linka, nie staraj się zgadywać jaki będzie mój kolejny krok, ponieważ raz, że nic z tego nie będzie, a dwa, sugerujesz mi przy tej okazji jakąś kompletną bzdurę. Chcąc być zupełnie szczerym, zmuszony jestem napisać, że rozczarowałem się wami dziewczyny . Autentycznie oczekiwałem z waszej strony czegoś na znacznie wyższym poziomie... Apii, odnośnie punktu, że klient prostytutki to klient prostytutki, z Tobą się akurat zgadzam. Trzeba było jednak napisać tak od razu zamiast porównywać mnie z miejsca do przygłupów. Co się tyczy pozytywnego wpływu udanego seksu -niezależnie od tego czy jest on płatny, czy nie- na psychikę każdego człowieka w ogóle, jest on niezaprzeczalny! Brak jakiejkolwiek satysfakcji w przypadku autora wątku, kompletnie nie związany jest z faktem, że zdecydował się on skorzystać z płatnej usługi. Niepowodzenie mogło go spotkać równie dobrze w każdej innej sytuacji. Nie zapominaj też o ludziach, których opinie na ten temat były jak najbardziej pozytywne! Wiesz, nie znam osobiście Adama i nie chciałbym zabierać głosu w jego imieniu, tak więc decyzję co zamierza dalej ze sobą począć pozostawiam jemu samemu. Ja sam póki co nie widzę dla siebie wielkiego wyboru. Rozczarowałem się dość mocno próbując budować bliższe relacje z kobietami, na których mi zależało i jest we mnie sporo żółci, którą mam potrzebę z siebie upuścić...
  9. Alienated

    "Dom uciechy..."

    I to jest właśnie typowe podejście sporej grupy dziewczyn, z którym bezskutecznie usiłuję tutaj walczyć. "Panna do towarzystwa, to panna do towarzystwa", czy jak ktoś inny napisał "dziwka to dziwka". Idąc dalej tym tokiem rozumowania, z czystym sumieniem możemy przyjąć do wiadomości, że: pedał to pedał, Żyd to Żyd, czarnuch to czarnuch, blondynki to tępe baby, które mają pstro w głowach i co tam jeszcze komu wyobraźnia podpowie. Zarzucacie mi dorabianie na siłę ideologii do czegoś, co wedle waszego uproszczonego systemu wartości jest z gruntu złe i zasługujące na potępienie. Mnie natomiast szczerze wkurzają takie postawy w stylu panienki z dobrego domu, która ma już z góry wyrobione poglądy odnośnie spraw na dobrą sprawę zupełnie przez nią nie rozumianych. To samo dotyczy bezmyślnego wrzucania do jednego wora wszystkich facetów korzystających z usług prostytutek. O ile bez problemu mogę zgodzić się faktem, że część z nich to rzeczywiście po prostu "dziwkarze" poszukujący łatwej rozrywki, to w odniesieniu do pozostałej części taka etykietka może się niekiedy okazać bardzo krzywdząca. Ten wątek również przewijał się już w trakcie dyskusji, ale powtórzę jeszcze raz. Co waszym zdaniem powinien zrobić mężczyzna tudzież młody chłopak, dla którego spełnienie swojej "powinności", którą ma zakodowaną w genach, w tradycyjny i powszechnie akceptowalny sposób jest "awykonalne"? Tym razem to ja mam nad wami przewagę i mówię wam, że nie macie pojęcia do jakiego stanu psychicznego może doprowadzić przeciągająca się w nieskończoność abstynencja seksualna. Płatny seks jest tutaj dla niektórych chyba jedyną sensowną alternatywą. I nie chodzi wcale o potencjalną ewentualność utraty głowy dla dziewczyny mającej nas w większości przypadków w dupie, a jedynie zaspokojenie jednej z najbardziej podstawowych potrzeb. Zakładam, że większość facetów jednak doskonale wie za co płaci, gdzie zaczynają się granice, których przekraczać nie wypada (niezależnie od tego czy chodzi o szacunek dla samego siebie, czy dla dziewczyny) etc. Oczywiście w zależności od sytuacji istnieje możliwość mniej lub bardziej te granice naginać i osiągać w ten sposób dodatkowe korzyści, ale to tak zupełnie na marginesie. Generalnie układ jest wyjątkowo czytelny, ktoś płaci, otrzymuje coś w zamian i jeśli dzięki temu ma szanse poczuć się lepiej, zacząć bardziej normalnie funkcjonować pośród realnych relacji międzyludzkich, nie należy go za to piętnować. Nikt nie będzie nas znał lepiej niż my sami siebie i przy założeniu, że jesteśmy ludźmi dorosłymi oraz nasza postawa nie jest krzywdząca w stosunku do innych, to w naszym osobistym interesie leży zatroszczenie się o własne dobre samopoczucie. Przy pomocy wszelkich dostępnych środków...
  10. Alienated

    "Dom uciechy..."

    Oczywiście, że mógłbym Agnieszko, ale jak sama widzisz jest to temat dosyć delikatny. Mam nadzieję, że właśnie udało nam się zażegnać wiszący w powietrzu konflikt i nie chciałbym niepotrzebnie podgrzewać na nowo emocji. Większość ogólnych informacji znajdziesz bez problemu w wypowiedziach czy to shelby, czy moich własnych. W swoim czasie dość aktywnie udzielał się na wątku również Harpagan83. Mnie chodziło przede wszystkim o wskazanie różnicy pomiędzy atmosferą w klubie, przez który przewijają się bardzo różni niekiedy ludzie, a mieszkaniem gdzie wszystko zaaranżowane jest w nieco bardziej subtelny sposób. Jeżeli problem dotyczy chłopaka, który jest z natury wrażliwy, trudności sprawia mu wychodzenie na zewnątrz, czy nawiązywanie jakichkolwiek kontaktów z obcymi, oczywistym wydaje się, że agencja w typowej formie nie będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem. Dochodzi też do tego kwestia finansowa, co w przypadku większości ludzi młodych nie jest na pewno bez znaczenia. Jeżeli taki delikwent dla dodania sobie animuszu w pierwszej kolejności usiądzie przy barze i od razu da się wciągnąć w grę mającą na celu wydojenie z niego jak największej ilości gotówki (a ponieważ jest młody, niepewny swojej pozycji i ogólnie słabszy psychicznie z pewnością łatwo pozwoli sobą zamanipulować), zamiast poczucia satysfakcji (cokolwiek miałoby to w tym przypadku oznaczać), wróci do domu ze świadomością, że w ostatecznym rozrachunku to właśnie jego wydymano. Wizyta w mieszkaniu prywatnym wcale nie czyni go bardziej świętym od reszty, choć pod katem motywacji patrząc reprezentuje on klienta, którego potrzeby są trochę bardziej złożone. -Wbrew temu co niektórzy starali się wcześniej sugerować... Dobranoc!
  11. Alienated

    "Dom uciechy..."

    Zastanawia mnie dlaczego z niektórymi osobami po prostu nie sposób dojść do porozumienia . shelby, zarzucasz mi problemy ze zrozumieniem czytanego tekstu, choć sama również wydajesz się wprost ignorować treść moich wpisów. Nie sugeruj mi rzeczy, których nie napisałem, ponieważ dolewasz tylko niepotrzebnie oliwy do ognia, a wierz mi, jestem jedną z ostatnich osób, które chcą zrobić z tego miejsca bajzel, w którym ludzie bez chwili zastanowienia obrzucają się błotem. W porządku! Przepracowałaś w tym "zawodzie" swoje i z pewnością nie pozostało to bez wpływu na Twoją psychikę, osobowość, czy jak tam sobie chcesz to inaczej nazywać. Nie oznacza to jednak wcale, że jesteś przez to jedyną w pełni uprawnioną osobą do wyrażania opinii w tym wątku. Twoje doświadczenia mogą być akurat kompletnie różne od doświadczeń kogoś innego, kto również w ten szczególny sposób pozyskuje (pozyskiwał) środki do życia. Jak wspominałem, mnie także ten temat nie jest do końca obcy, i jak każdy inny mam prawo wyrazić własne zdanie. To że akurat może ono nie pokrywać się z Twoimi odczuciami, nie daje Ci prawa do traktowania mnie z góry... Co się tyczy motywacji, nie wiem czy którakolwiek z was zadała sobie w ogóle trud, aby wystarczająco zapoznać się z przebiegiem dyskusji. Jest to tylko jeden obok przynajmniej jeszcze dwóch podobnych wątków, z których ŻADEN nie został założony, ażeby ot tak, popisać sobie o "pier...eniu za pieniądze dla zabawy". To jest forum o tematyce głównie psychologicznej i każdy z autorów bardzo wyraźnie zasygnalizował wcześniej istnienie konkretnego problemu, który w ten sposób miałby ewentualnie szansę przynajmniej zminimalizować. Jeżeli różnica nie jest dla was wystarczająco czytelna, to może po prostu znalazłyście się w zupełnie niewłaściwym dla siebie miejscu . Co się tyczy pieniędzy natomiast, wyobraź sobie Apii, że nie posiadam ich aż tyle, ażeby szastać nimi na lewo i prawo bez opamiętania. Tak więc Twoja sugestia okazuje się jedynie chybionym strzałem na oślep powodowanym chęcią dogryzienia mi za wszelką cenę .
  12. Alienated

    "Dom uciechy..."

    No więc shelby, jeśli o moją ocenę sytuacji chodzi, istnieje dość wyraźna różnica pomiędzy pomiędzy typową agencją, które to pojęcie utożsamiam właśnie ze znaczeniem określenia "burdel", a "prywatnymi" lokalami, gdzie dziewczyny świadczą usługi o identycznym charakterze. Te ostatnie są w naszym kraju, jakby nie patrzeć, swego rodzaju nowością i nie bez przyczyny zyskują sobie coraz większą popularność. Doskonale zdaję sobie sprawę na jakich zasadach ten biznes funkcjonuje, ponieważ byłem (bądź nadal jestem) w dobrym kontakcie z osobami czy to bezpośrednio trudniącymi się prostytucją (zarówno w przeszłości jak i obecnie), czy też związanymi z tą branżą w inny sposób. -To tak odnośnie mojej rzekomej nieznajomości tematu;) Tym co mnie natomiast zastanawia, jest Twoja dość agresywna postawa mająca na celu udowodnienie mi w jak ogromnym jestem błędzie, choć nic z tego o czym wspominasz nie koliduje w zasadzie z wpisem zamieszczonym przeze mnie nieco wyżej. Owszem, możemy tutaj zacząć zagłębiać się w detale, ale po jaką cholerę uciekać się od razu do zupełnie zbędnych przepychanek. Zgadzam się odnośnie tego, że w większości przypadków sprawa wygląda dokładnie tak jak to opisałaś. Tyle tylko że na te, z reguły bardzo skuteczne, sztuczki dają się chyba nabrać wyłącznie ludzie nie bardzo zorientowani w temacie. Poza tym, od tego są właśnie telefony, ażeby sobie wcześniej wszelkie wątpliwe kwestie wyjaśnić. Jeżeli komuś nie odpowiada transakcja na określonych warunkach, nie musi w ogóle w nią wchodzić. konkurencja jest całkiem spora i bez trudu, jeśli nie tu, można dogadać się z kim innym. Trudno mi jest zgadywać w jakim jesteś wieku, ale myślę, że posiadasz pewną świadomość odnośnie tego, że oprócz opisanych przez Ciebie przypadków istnieją też kobiety, które pracują zupełnie samodzielnie, pozyskawszy wcześniej stałych i zaufanych klientów, po których wiedzą już czego mogą się spodziewać. Wiadomo, że dla pierwszej z brzegu dziewczyny zmuszonej zarabiać w taki a nie inny sposób ten konkretny wariant w ogóle nie wchodzi w grę... chyba że udało jej się "zaistnieć" w jakimś, dość specyficznym środowisku i zdobywać nowe "kontakty" na zasadzie rekomendacji... Podsumowując, fajnie, że pojawił się tu ktoś taki jak Ty, kto może wnieść do dyskusji nieco świeżości i odmiennego spojrzenia, tylko zaoszczędźmy sobie tych niezdrowych emocji;) Zapewniam Cię, że różnię się. I to w sposób ZNACZĄCY... Jeżeli nie potrafisz sobie choćby wyobrazić na czym taka różnica może polegać, proponuję przewałkować jeszcze raz cały temat od początku. Jeżeli i to nie pomoże, po prostu odpuść sobie tanie prowokacje i zabieranie głosu odnośnie spraw, których nie pojmujesz...
  13. Nie jestem do końca pewien czy mamy na myśli jedno i to samo, ale pewne wspólne elementy niewątpliwie występują Mnie chodziło głównie o to, że angażując się w "układ" z drugą osobą ot tak, dla zasady, bardzo łatwo kogoś niepotrzebnie skrzywdzić. Ludzie oczekują od nas więcej aniżeli jesteśmy gotowi im zaoferować i jeśli ktoś posiada choć odrobinę tego co nazywamy sumieniem, nie powinien narażać innych na rozczarowanie. Przechodziłem już przez to w przeszłości i uważam, że nie jest to właściwą drogą... Z drugiej strony jeżeli wszystkie te znajomości, które szczerze i za wszelką cenę usiłujemy pielęgnować również nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, w pewnym momencie po prostu nie sposób się nie zniechęcić...
  14. Alienated

    "Dom uciechy..."

    Tzw. burdel różni się od usług świadczonych przez dziewczyny z Roksy tym, że cena za serwis w ostatecznym rozrachunku jest znacznie wyższa niż w przypadku drugim;) Poza tym burdel nie zapewnia tej namiastki intymności co spotkania w mieszkaniach prywatnych. Istnieje też spore ryzyko wejścia w kontakt z elementem, od którego normalnie chcielibyśmy trzymać się jak najdalej (chyba że sami jesteśmy przygłupami, którzy przyjechali sobie po jakiejś imprezce "pobzykać"). Mankamentem obu wspomnianych opcji jest niewątpliwie fakt, że nie jest to czysty układ pomiędzy nami a dziewczyną. Pieniądze z reguły inkasują osoby trzecie, przekazując dziewczynie tylko część zarobionej sumy. Jeśli jednak ktoś będzie miał wystarczająco szczęścia, może trafić na kobietę, która utrzymuje się samodzielnie, co zdarza się raczej rzadko, ale jednak!:)
  15. Mam już za sobą chyba dobrze ponad miesiąc całkowitej abstynencji i aż mnie skręca na myśl o jakimś smacznym drinku. Będę niestety zmuszony wytrzymać jeszcze do przyszłego weekendu... a wtedy!:)
  16. To nie jest powód żeby tracić wiarę w bycie z kimś w ogóle. Jak myślisz dlaczego nie wychodzi? Hmmm... sam do końca nie wiem... Mam jednak wrażenie, że z wiekiem ludzie stają się coraz bardziej wyrachowani i nie decydują się wchodzić w układy, które nie są dla nich wystarczająco korzystne... To właściwie prawda oczywista, więc nie wiem czy jest w ogóle sens ją tutaj przytaczać...
  17. Właśnie wróciłem do domu ze spaceru z psem. Po drodze, na klatce schodowej, natknęliśmy się na kota, który zawołany przeze mnie ostrożnie zbliżył się i zaczął łasić. Tak więc, w jednej ręce trzymałem krótko na smyczy swojego psa, drugą natomiast głaskałem kota. Nie muszę chyba dodawać, że pies był w lekkim szoku i do momentu, kiedy się stamtąd nie ruszyliśmy, co trwało chwilkę, nie wydał z siebie nawet jednego dźwięku:) [Dodane po edycji:] lakuda, masz oczywiście rację odnośnie tego, że powinniśmy próbować pomagać rannym zwierzętom, niestety jednak nie zawsze jest to możliwe. Z tego co sobie przypominam, już dwukrotnie miałem okazję natknąć się na poważnie ranne w trakcie wypadków koty i świadomość, że w sumie niewiele jestem w stanie zrobić była dość przytłaczająca. Polsce jeszcze bardzo daleko do krajów cywilizowanych, w których działają specjalne służby zdolne właściwie zareagować w tego rodzaju przypadkach. U nas nie istnieją, z tego co mi wiadomo, żadne numery telefonów, pod które można by ewentualnie w analogicznej sytuacji zadzwonić. Dodam, że jeden ze wspomnianych powyżej wypadków miał miejsce nieopodal lecznicy weterynaryjnej. Podszedłem oczywiście od razu poinformować o wszystkim lekarza i zapytać co dałoby się tutaj zaradzić. Jego reakcja totalnie zbiła mnie z tropu. Facet zapierał się niemalże rękoma i nogami, aby tylko nie przyjąć rannego zwierzęcia! Używał przy tym takiej argumentacji, że mnie po prostu zatkało (kot może być wściekły, nie zbliżać się do niego, nie dotykać etc...). Może inaczej sprawy by się potoczyły gdybym tego kota jednak od razu przyniósł, ale byłem wówczas również w towarzystwie swojego psa, który mi to w znaczącym stopniu utrudniał...
  18. Nie mogę znaleźć bliskiej sobie osoby, ponieważ nie wierzę już w to, że w ogóle warto zaprzątać sobie głowę czymś takim jak partnerstwo. Kiedy rzeczywiście zaczyna mi na kimś zależeć, nic nigdy z tego nie wychodzi. Jeżeli natomiast chodzi o perspektywę budowania związku z kobietą na zasadzie "z braku laku...", również jestem zdania, że kompletnie rozmija się to z celem. Kilkakrotnie miałem okazję w podobnych "relacjach" uczestniczyć i co mogę na ten temat powiedzieć, to tyle, że ani ja nie mam zamiaru wiązać się z drugą osobą z litości, ani też nie chciałbym nikogo przy tej okazji skrzywdzić. Dlatego też chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby rozejrzeć się za jakąś sensowną alternatywą, jak chociażby znajomość dla samego seksu (który nawiasem mówiąc ostatnio w ogóle przestaje mnie interesować), albo po prostu zupełnie zamknąć się w sobie i dożyć końca swoich dni stąpając twardo po ziemi...
  19. Alienated

    zadajesz pytanie

    Masz na myśli jakąś szczególną osobę czy pytasz ogólnie? Większość facetów, których znam jest raczej skłonna zastanawiać się nad treścią swoich wypowiedzi .
  20. Alienated

    zadajesz pytanie

    I o to właśnie chodzi. Jakoś nieszczególnie zależy mi na tym, ażeby przypadkiem rozpoznała mnie tu któraś z osób należących do kręgu moich znajomych, sąsiadów etc...:)
  21. Alienated

    zadajesz pytanie

    Hmmm... Sądziłem, że moja gęba będzie jednak nieco bardziej sympatyczna;)
  22. Alienated

    zadajesz pytanie

    Ten mój poprzedni jakiś taki przygnębiający w swojej wymowie był... Sam nie wiem (???). Ale Twój możesz śmiało przywrócić do stanu sprzed zmiany;)
  23. Alienated

    zadajesz pytanie

    Wychodzi więc na to, że nie lubimy zmian, choć wbrew własnym upodobaniom, każde z nas pewne zmiany jednak wprowadza;)
  24. Alienated

    "Dom uciechy..."

    Z tą młodością to fakt. Takiemu zawsze łatwiej znaleźć się w interesującym otoczeniu, gdzie istnieje całkiem spora szansa poznania kogoś sympatycznego... Prawdziwe schody zaczynają się dopiero później. Choć też nie w każdym przypadku...
  25. Alienated

    zadajesz pytanie

    Jeżeli chodzi o Twój awatar, przyzwyczaiłem się już do starego;) Ten nowy jakoś mi do Ciebie nie pasuje;) Co się tyczy awatarów, kombinowałem też ostatnio przy swoim. Może być???
×