
Kiusiu
Użytkownik-
Postów
162 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Kiusiu
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7
-
Ayahuasca - co to jest, jak działa?
Kiusiu odpowiedział(a) na polaraksa temat w Medycyna niekonwencjonalna
Psychodeliki, szczególnie tak silne jak ayahuasca, to potężne narzędzie. Tyle że ich moc sprawia, że trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie. Można powiedzieć, że są jak ogień - mogą zarówno ogrzać i pomóc, jak i poparzyć i zaszkodzić. Zwłaszcza ludzie z chorobami takimi jak schizofrenia, psychoza czy ChAD oraz ludzie mający w bliskiej rodzinie osoby z takimi chorobami, mogą sobie zrobić krzywdę, sięgając po psychodeliki. Natomiast wiele wskazuje na to, że w kwestii problemów takich jak depresja, uzależnienia czy nerwica, psychodeliki, w tym psylocybina czy ayahuasca, mają naprawdę duży potencjał terapeutyczny. Jedną z głównych cech doświadczeń po ayahuasce i ich skutków jest nieprzewidywalność. Więc ogólnie, bardzo dużo zależy od osoby. Same doświadczenia psychodeliczne też są bardzo różne. Zarówno w internecie (w tym na YouTube, ale i na przeróżnych portalach), jak i prasie (w tym popularnonaukowej), można znaleźć tysiące relacji osób, które tego doświadczyły. A także tekstów i wypowiedzi o tym. Wspólną cechą tych relacji jest stwierdzenie, że właściwie nie da się oddać słowami natury doświadczenia psychodelicznego, i że najwyżej da się w bardzo dużym uproszczeniu i przybliżeniu naświetlić niektóre aspekty takiego przeżycia. Nie ma dwóch takich samych doświadczeń psychodelicznych - każde jest inne, jedyne w swoim rodzaju. Mimo wspólnych cech i wspólnych mianowników z innymi. Poza tym, bardzo wiele zależy od bagażu życiowego, a także od nastawienia i otoczenia. Psychodeliki "wyciągają na zewnątrz" to, co tkwi wewnątrz człowieka, oddziałują na podświadomość i nieświadomość. W 2019 ukazała się książka Macieja Lorenca "Czy psychodeliki uratują świat?". Jeśli ktoś jest zainteresowany tematem, to polecam przeczytać. W niektórych krajach w ramach badań eksperymentalnie stosuje się ayahuaskę w psychoterapii, tak samo jak psylocybinę. Słowo "halucynogenne" jest tu mylące. Bo "halucynacje" oznaczają doznania zmysłowe, które są mylone z rzeczywistymi. Psychodeliki nie powodują halucynacji. Nie sprawiają, że widzi się coś, co myli się z rzeczywistymi rzeczami. Bardziej pasuje tu słowo "wizje", choć i tak są one tylko dodatkiem do całej reszty o wiele bardziej spektakularnych doznań, jak zupełna zmiana percepcji i doświadczenia całkowicie inne od zwyczajnych. Np. uczucie rozpuszczenia ego, stopienia się z otoczeniem, zanik poczucia czasu i przestrzeni, wrażenie, że nie istnieje się jako osobny byt, wrażenie, że jest się wszechświatem, doświadczenie wieczności, synestezja, przechodzenie przez coraz to kolejne bramy do coraz to kolejnych wymiarów rzeczywistości, uczucie bycia zdematerializowanym, wrażenie stawania się swoimi poprzednimi wcieleniami, wrażenie, że się umarło i przestało się należeć do "naszego" świata i wiele innych. Skoro tak stwierdził, to najwidoczniej nie zrobił bardzo istotnej rzeczy, jaką jest integracja doświadczenia psychodelicznego. Integracja jest potrzebna m.in. dlatego, żeby umieć oddzielić psychodeliczny bełkot i banały pojawiające się podczas doświadczenia od rzeczywiście wartościowych i uniwersalnych przemyśleń i wniosków, które byłyby do przyjęcia przez każdego człowieka - również przez tych, którzy tego nie doświadczyli. Niestety, u części ludzi, którzy mieli kontakt z potężnymi psychodelikami, dość częstym skutkiem ubocznym jest wystąpienie zadufania w sobie, egocentryzmu, syndromu guru i poczucia, że jest się władnym pouczać innych i że teraz wie się wszystko najlepiej, że pozjadało się wszystkie rozumy. Choć w istocie u postronnych obserwatorów "mądrości" na psychodelikach mogą wywołać skojarzenia raczej z szaleństwem niż geniuszem. Ogólnie, zawsze potrzebna jest pokora i dystans. Część ludzi po takim przeżyciu się tym zachłystuje i zaczyna to wręcz traktować jako uniwersalny lek na wszystkie problemy ludzkości - co jest bardzo dużym błędem i myśleniem bardzo, bardzo na wyrost. Do każdych środków psychoaktywnych trzeba podchodzić z szacunkiem. To raczej nie jest uniwersalna cecha tego specyfiku - jak wspomniałem wyżej, bardzo dużo zależy od człowieka, a działanie ayahuaski jest mocno nieprzewidywalne. Wiesz, gotowość na konfrontację z własnym wnętrzem przy jednoczesnym wymazaniu ego trudno jest przypisać lenistwu i chęci pójścia przez życie na skróty. A która definicja "narkotyku" zakłada, że jest on czymś nielegalnym? W ogóle: jaka jest ścisła, uniwersalna i jednoznaczna definicja "narkotyku"? Czy w ogóle taka istnieje? Status prawny wielu substancji jest czymś zmiennym. A przecież chyba nie było tak, że z chwilą zakazania marihuany nagle stała się ona narkotykiem, ani że z chwilą zakazania psychodelików stały się one narkotykami, choć wcześniej nimi nie były - prawda? Ogólnie, zgadzam się z Tobą, że etanol jest wyjątkowo toksyczny i destrukcyjny oraz że nie istnieje bezpieczna dawka etanolu. Zdaje się, że tzw. zjazd występuje po syntetycznych stymulantach takich jak amfetamina czy kokaina. Natomiast żadnego tzw. zjazdu nie ma po psychodelikach. Wręcz przeciwnie: po doświadczeniu psychodelicznym ma miejsce tzw. afterglow, czyli uczucie poprawienia nastroju przez ileś dni, a w mniejszym stopniu nawet tygodni, po minięciu efektów psychoaktywnych. Czyli pod tym względem psychodeliki są wręcz przeciwieństwem stymulantów. Ciekawe, że postanowiłaś odwołać się do natury, choć przecież rośliny, z których robi się ayahyaskę (Banisteriopsis Caapi i Psychotria Viridis) występują w naturze jak najbardziej. Tak samo łysiczki, czyli grzyby psylocybinowe. Natomiast psychodeliki nie uzależniają - a co więcej, wielu ludziom uzależnionym od różnych substancji (albo czynności) potrafią pomóc wyjść z uzależnienia. Choć, jak zaznaczyłem wyżej, psychodeliki na pewno nie są dla każdego, i trzeba być ostrożnym przy sięganiu po nie. -
Gdy zacząłem regularnie jeść orzechy brazylijskie i czarną czekoladę, zniknęły nocne skurcze łydek, które wcześniej regularnie miewałem. Orzechy i prawdziwa czekolada to jedne z najlepszych źródeł magnezu. Zresztą, kakao jest również bardzo bogate w potas. Ogólnie, kakao to samo zdrowie. Natomiast nigdy nie brałem ani suplementów magnezu, ani potasu - dostarczam sobie te metale wraz z żywnością.
-
Nie pamiętam, kiedy to leciało. Pamiętam tylko, że to było w Polsacie, czytane przez tę samą lektorkę, która czytała "Czarodziejkę z księżyca", czyli Danutę Stachyrę. Główna bohaterka chciała zostać pielęgniarką, i tak też zrobiła. I później opiekowała się m.in. starym pacjentem, który był wyjątkowo zrzędliwym malkontentem, co chwila zmieniającym zdanie i mającym inne zachcianki. Zdaje się, że rzecz działa się gdzieś w okresie II wojny światowej. - to intro z tego anime. Może skojarzysz, jeśli to faktycznie to.
-
Wezwania do wojska 2025 kat A a pozniejsza choroba depresja?
Kiusiu odpowiedział(a) na newuser999 temat w Socjologia
Na razie nie wprowadzają poboru do armii i nie ma planu przywrócenia poboru. Mowa o dobrowolnych ćwiczeniach wojskowych, nie o powrocie skoszarowania itd. A jeśli mimo wszystko masz obawy, to zbierz dokumenty z historii choroby, i będziesz mógł je przedstawić. -
Szatan mnie opętał i dlatego źle się czuję?
Kiusiu odpowiedział(a) na Niktita temat w Depresja i CHAD
Mówienie nieznanym językiem ani posiadanie siły, którą można uznać za nadludzką, to nie są zjawiska paranormalne. To, że ktoś mówi frazy w jakimś obcym języku, po tym gdy kiedyś zasłyszał takie frazy, nie oznacza, że rozumie to co mówi ani że umie się posługiwać tym językiem. Że świadomie posługuje się danym językiem. Z kolei siła mięśni bardzo mocno zależy od stanu psychicznego - znajdując się w ekstremalnej sytuacji i w ekstremalnym stanie psychicznym, można być w stanie podnieść samochód albo wyrwać stalową kratę ze ściany. Nie ma to nic wspólnego z opętaniami. Będąc w stanie hipnozy, również można działać wyjątkowo dużą siłą albo wykonywać ekstremalnie trudne ćwiczenia fizyczne, których w normalnym stanie nie dałoby się rady wykonać. Ogólnie, nie ma dowodów na to, że coś takiego jak zjawiska nadprzyrodzone jest w ogóle możliwe. Przykre, że mimo rozwoju nauk nadal tyle osób jest przekonanych, że opętania mają miejsce, i popiera przeprowadzanie egzorcyzmów. Które w praktyce są nieetyczne i są formą psychicznego znęcania się (zamierzonego lub nie), i są wyjątkowo stresujące. Popularność egzorcyzmów wzięła się chyba z nieakceptowania psychiatrii i ze stygmatyzowania chorób psychicznych - i z pojawiającego się czasem przekonania, że mniej stygmatyzujące dla człowieka jest bycie opętanym niż bycie chorym psychicznie. Psychiatrzy nie są nieomylni. I czasem mogą nie być w stanie rozpoznać jakichś chorób. Co nie oznacza, że nierozpoznanie jakiejś choroby psychicznej świadczy o wystąpieniu opętania. Wiele przypadków, które różni ludzie uznali za przykłady opętań, dotyczy osób wychowanych w bardzo religijnych rodzinach. Co też powinno dawać do myślenia. -
Lubię i cenię filmy z dorobku studia Ghibli, zwłaszcza samego Miyazaki'ego. A także z dorobku Mamoru Hosody i Makoto Shinkai'a. Wiele z tych filmów jest naprawdę ciekawych, epickich i poruszających, a momentami wręcz wzruszających. Lubiłem też seriale anime, jak "Dragon Ball", "Fantastyczny świat Paula", "Czarodziejskie zwierciadełko", "Magiczne igraszki", "Gigi", "Bia - czarodziejskie wyzwanie" i "Sally czarodziejka". Pamiętam też "Yattamana", który był serialem wyjątkowo schematycznych, powtarzalnym i ogólnie strasznie głupim. A także bliźniaczy serial "W Królestwie Kalendarza", który był w sumie dość zabawny. Choć, oczywiście, pod względem ilości humoru chyba żadne anime nie mogło równać się ze Smoczymi Kulami. Jak przez mgłę pamiętam też "Tygrysią Maskę". Nie pamiętam nawet, czy uznawałem to za dobry, czy słaby serial. Z tego co pamiętam, dość ciekawy był serial "Candy Candy" emitowany kiedyś na Polsacie. Mangę miałem w rękach zaledwie kilka razy w życiu. Ogólnie, jakoś wolałem oglądać filmy/seriale anime niż czytać mangi.
-
Nie próbowałem hipnoterapii, choć rozważam. Czy hipnoterapia potrafi być pomocna w leczeniu przewlekłej bezsenności? To aktualnie najbardziej palący problem u mnie. I zastanawiam się, czy to by pomogło pokonać ten problem. Mam też bardzo niską odporność na stres.
-
Kiedyś dość często kompulsywnie objadałem się słodyczami. Ale udało mi się to przezwyciężyć. I obecnie praktycznie nie jadam słodyczy, jeśli nie liczyć czarnej czekolady (zwykle 85%, czasem 80% lub 70%). Natomiast dość często jadam wieczorem łyżkę miodu - słodkiego, a przy tym zdrowego. Ogólnie, można powiedzieć, że zastąpiłem słodycze owocami. Np. bananami, choć nie tylko.
-
Samym strojem na pewno nie. Najwyżej: strojem połączonym z wpojoną komuś określoną wizją ludzkiej cielesności, która to wizja nakazuje robić z cielesności, skąpych strojów czy nagości coś niewłaściwego, zakazanego czy tłumionego. Ogólnie, sformułowanie "prowokowanie ubiorem" jest mocno niefortunne. Kojarzy się z przeświadczeniem, że ofiara gwałtu może być winna czy współwinna temu, że została zgwałcona, bo niby sprowokowała sprawcę ubiorem (albo czymkolwiek innym). Takie przeświadczenie jest bardzo szkodliwe i krzywdzące. I wpisuje się w szerszy problem, jakim jest obwinianie ofiar. Bo właściwie to chyba w każdym przypadku można by obwinić ofiarę przestępstwa, że pozwoliła, by ktoś popełnił na niej to przestępstwo. To kwestia bardzo uznaniowa i uwarunkowana kulturowo - nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie. W środkowej i południowej części Afryki są plemiona, których kobiety na co dzień chodzą topless na świeżym powietrzu, i nie ma to w żadnym razie gorszącego charakteru i nie jest epatowaniem nagością. Podobnie jest z niektórymi plemionami Ameryki Pd. i Środkowej. W Papui Nowej Gwinei przed przybyciem misjonarzy akceptowalne i powszechnie praktykowane było chodzenie całkiem nago na świeżym powietrzu. I też nie było to gorszące ani nie było epatowaniem czymkolwiek. Nagość sama w sobie nie ma erotycznego charakteru. Wszystko zależy od sytuacji i kontekstu. To samo ze skąpymi strojami. Choć często jest też tak, że nagość kojarzy się z naturą i bliskim kontaktem z przyrodą - co jest jak najbardziej zrozumiałe i spójne. O ile np. miasto nie jest, moim zdaniem, miejscem, w którym bycie nago lub w samej bieliźnie w przestrzeni publicznej byłoby na miejscu, o tyle miejsca takie jak plaża czy ogólnie łono natury, plener, już o wiele bardziej pasują do tego. Miasto jest silnie przekształconą przestrzenią, mającą bardzo mało wspólnego z naturą. Beton i nagość jakoś do siebie nie pasują. No, może pomijając bardzo specyficzne miejsce, jakim jest basen (w tym prysznice w basenowych szatniach, w których nadal część osób wstydzi się myć całkiem nago, choć przecież pod prysznicem tekstylia nie spełniają żadnej pożytecznej roli, a wręcz przeszkadzają). Tropiki to regiony, które szczególnie mocno kojarzą się z naturą i dziką przyrodą. Dlatego dobrze jest, by dzieci od najmłodszych lat były oswojone z nagością i traktowały ją jako coś naturalnego i zwyczajnego, a nie zakazanego, wstydliwego, złego itd. Wiadomo, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Zresztą z tego co wiem, to skąpy czy wyzywający strój kobiety nie zwiększa ryzyka napaści seksualnej, a wręcz onieśmiela napastnika. Choć przyciąganie spojrzeń to już osobna kwestia. No ale spojrzenie to jedno, a napaść seksualna to co innego. Samo podziwianie kobiecych wdzięków nijak nie wiąże się z zamiarem napaści seksualnej. Skoro o tym mowa, to moim zdaniem najlepiej by było, gdyby w każdym miejscu, w którym zezwala się mężczyznom na odkrywanie swoich torsów, pozwalano kobietom być topless. Jestem za równouprawnieniem. Tam, gdzie od mężczyzn nie wymaga się, by zakrywali torsy, to nie wymagajmy od kobiet, by zakrywały biusty. A tam, gdzie kobietom zakazuje się być topless, zakażmy mężczyznom odkrywania torsów. Jest kwestią czysto kulturową i uznaniową to, czy damskie piersi uznajemy za miejsce intymne, czy nie. W Hiszpanii i Niemczech są miasta, w których kobiety mogą pływać w basenach topless - co rozumiem i popieram. Uważam też, że nie można piętnować matek karmiących swoje dzieci w miejscach publicznych ani wyganiać ich do toalet z tego powodu. Bo to obraźliwe i uwłaczające.
-
Czy aktualnie na tym forum udziela się ktoś z Bydgoszczy i okolic? A jeśli tak, to kto byłby zainteresowany spotkaniem np. pod koniec marca albo w kwietniu? Czy ogólnie: wiosną? Ja jestem zainteresowany.
-
Ogólnie jest dość jasne i istotne, że redukowanie ilości kalorii powinno następować stopniowo, a nie nagle ani zbyt radykalnie. Inaczej pojawia się tzw. efekt plateau. Dlatego stopniowanie jest ważne. Pewna kobieta powiedziała, że na ketrelu utyła 40 kg. Czyli ten środek rzeczywiście musi robić coś z metabolizmem i uczuciem łaknienia. Nie jestem w stanie powiedzieć, co by było w przypadku długotrwałego brania ketrelu, bo u mnie po jednorazowym wzięciu wystąpiła dotkliwa suchość w ustach, dygotanie na całym ciele, gorączka, kołatanie serca i zespół niespokojnych nóg - ogólnie poczułem się, jakbym nagle dostał ciężkiej grypy i Parkinsona w jednym. Więc musiałem odstawić to po jednym wzięciu. Choć te skutki ketrelu to i tak nic w porównaniu z koszmarnymi skutkami połączenia Dulsevii i Lamotrixu (nie wiem, które skutki były od czego, ale razem spowodowały koszmar nieporównywalny z niczym innym - o czym napisałem już w innym miejscu). O olanzapinie ani jej skutkach ubocznych chyba dotąd nie słyszałem.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Kiusiu odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Od wielu dni prawie nie sypiam, mimo leków i suplementowania melatoniny. Ledwo żyję. Nie wiem, ile tak jeszcze wytrzymam. Nie wiem, co robić. Próbowałem tu chyba prawie wszystkiego, a i tak nie pomaga. W dodatku jestem samotny i nie mogę znaleźć pracy. -
Ja od lat zmagam się z przewlekłą bezsennością. Od kilku miesięcy biorę Tritico, jednak od pewnego czasu mam wrażenie, jakby jego skuteczność się zmniejszyła, mimo zwiększenia dawki. Suplementuję też melatoninę. Jednak mimo że wieczorem zasypiam, to po ok. dwóch-trzech godzinach się budzę i bardzo często potem już nie zasypiam, a jeżeli już, to dopiero nad ranem albo wręcz rankiem, już po świcie - i ten drugi sen jest już raczej drzemką, nie jest głębokim snem. Nie wiem, co z tym zrobić. Czy w ogóle jest coś takiego jak ukierunkowana terapia bezsenności? Tzn. psychoterapia zajmująca się wyłącznie leczeniem bezsenności? Jeśli tak, to może mi ktoś polecić jakiegoś psychoterapeutę zajmującego się właśnie tym? Byłbym wdzięczny za polecenie. W ogóle to jakie są metody leczenia bezsenności poza farmakoterapią? Ogólnie mam wrażenie, że w tym temacie medycyna oraz psychologia rozkładają ręce z bezradności. Na konsultacjach pewna psychiatra powiedziała mi, że na rynku farmaceutycznym nie ma ani jednego leku, którego zażycie gwarantowałoby zaśnięcie i spanie przez określoną ilość godzin.
-
Próbowałaś zmienić terapeutę? Jesteś pod opieką psychiatry? Jeśli również z psychiatrą masz złe doświadczenia, to tu również warto pomyśleć nad zmianą lekarza na lepszego. Też kiedyś chodziłem na terapie do niekompetentnych terapeutów, i natrafiłem na złego psychiatrę pozbawionego zarówno empatii, jak i wnikliwości, tylko kierującego się schematami i szablonowością. Zmiana może pomóc. A przede wszystkim, jak już napisali przedmówcy: warto nie uzależniać swojego szczęścia od innych ludzi i tego, co mówią i jakie mają zdanie. Przecież żyjesz dla siebie, nie dla innych. Czyli on kłamie, że Cię kocha, jest toksyczny, mówi Ci toksyczne rzeczy i tak naprawdę nie jest wart tego, by trwać z nim w relacji. Czyli najlepiej byś zrobiła, gdybyś zakończyła toksyczną relację i związała się z kimś, kto będzie Ci mówił wspierające i budujące rzeczy. Naucz się kochać siebie i uwierz we własną wartość. Jesteś wrażliwa i dobrze by było, gdybyś nawiązała relację z kimś, kto to doceni zamiast mówić toksyczne rzeczy, które Cię ranią. W ogóle to jeśli ktoś twierdzi, że brzydzą go intymne miejsca jego partnerki, to bardzo prawdopodobne jest, że jest uzależniony od pornografii (w której modelki i aktorki bardzo często są poddawane zabiegom i operacjom z labioplastyki, a także mają sztuczne biusty), albo wręcz że jest kryptogejem wypierającym własną orientację i okłamującym siebie i innych. Nie wiem, która opcja w tym przypadku, ale ewidentnie coś jest z nim mocno nie tak.
-
Przerost candidy wasze sposoby
Kiusiu odpowiedział(a) na Sympatyczny27 temat w Zaburzenia odżywiania
Na kandydozę sprawdza się m.in. jedzenie czosnku (po zmiażdżeniu należy odczekać kilka minut przed zjedzeniem). Jeśli chcesz uniknąć po tym intensywnego parowania czosnkowymi wyziewami, to polecam zaraz po zjedzeniu czosnku najeść się marchwi i jabłek - to bardzo łagodzi zapach czosnku z ust. Zjedzenie natki pietruszki też pomaga. Sprawdza się też stosowanie kurkumy jako przyprawy - przy czym, kurkumę należy łączyć z pieprzem i dobrej jakości tłuszczem (najlepiej oliwą z oliwek) oraz z witaminą C. Pieprz i tłuszczu bardzo poprawiają przyswajalność kurkuminy, a witamina C potęguje jej działanie. Kurkuma przyśpiesza metabolizm, więc nie należy jej jeść o zbyt późnej porze. -
Boję się dalej schudnąć - mało jędrna skóra w wieku 28 lat
Kiusiu odpowiedział(a) na Charon temat w Zaburzenia odżywiania
Na kondycję skóry ma wpływ to, co wprowadza się do swojego organizmu, i ilość witamin i innych składników odżywczych. A sama woda ma tu chyba drugorzędne znaczenie, choć oczywiście jest bardzo ważna ogólnie dla życia i zdrowia. Witamina C, witamina D, witamina E, cynk, kwasy tłuszczowe Omega-3, Omega-6 i Omega-9 to rzeczy mające bardzo istotny wpływ na jędrność skóry lub jej brak. Jedz dużo rzeczy bogatych w witaminę C, np. cytrusy, czerwoną paprykę, jarmuż. Regularnie dodawaj do codziennego jedzenia oliwę z oliwek i olej lniany. Dobrze jest jeść sałatki typu greckiego. Polecam też stosować olej z wiesiołka - też dobrze wpływa na jędrność skóry. Jeśli masz niedobór cynku - a oznaką tego jest m.in. częściowe blednięcie płytek paznokciowych i/lub pojawianie się na płytkach paznokciowych białych plam - to polecam suplementować cynk. Powinno pomóc. -
Tycie powoduje nadwyżka kaloryczna, nie chleb. Ja codziennie jem od dwóch do czterech kromek chleba (razowego), a mimo to jestem szczupły, moje BMI to 19. Bo po prostu ogólnie rzecz biorąc moja dieta jest niskokaloryczna. Oparta na warzywach, kaszach, ryżu, strączkach itd.
-
Nie suplementuję selenu, za to staram się dziennie jeść około trzech orzechów brazylijskich, które są bogatym źródłem selenu. Żeby nie mieć niedoboru. Jedzenie orzechów to raczej lepszy sposób niż przyjmowanie suplementu.
-
Biorąc pod uwagę np. te informacje: https://pl.wikipedia.org/wiki/Psylocybina to psylocybina daje obiecujące rezultaty w terapii depresji. https://www.rynekzdrowia.pl/Psychiatria/Bedzie-pierwsze-w-Polsce-badanie-psylocybiny-w-leczeniu-depresji-Psychiatrzy-czekaja-na-16-mln-zl-potem-ruszy-rekrutacja,265327,16.html
-
Kwasy OMEGA3 - kto brał na poważnie?
Kiusiu odpowiedział(a) na MiśMały temat w Medycyna niekonwencjonalna
Ja biorę Omega-3 stale, jako że w mojej diecie praktycznie wcale nie ma ryb. Nie było tak, że odczuwam jakąś zauważalną różnicę w samopoczuciu w porównaniu sprzed rozpoczęcia suplementacji. Po prostu wiem, że organizm ma zapotrzebowanie na Omega-3. -
Ile bierzecie witaminy D w okresie jesienno-zimowym?
Kiusiu odpowiedział(a) na Jurecki temat w Medycyna niekonwencjonalna
Ja biorę dziennie Vigalex Forte 2000 ug, jesienią i zimą. -
LAMOTRYGINA(Epitrigine, Lamilept, Lamitrin, Lamitrin S, Lamotrix, Symla)
Kiusiu odpowiedział(a) na turkawka temat w Stabilizatory nastroju
Ja wziąłem to dwa razy, razem z Dulsevią. Efekty: ponad cztery doby całkowitego braku snu, ciągły niepokój, wysypka, bolesne oddawanie moczu, na przemian biegunki i zaparcia (wcześniej nie było żadnych tego typu problemów), ogólnie samopoczucie fatalne, gorsze niż kiedykolwiek przedtem i potem. Nie mam pewności, które efekty zostały spowodowane przez który farmaceutyk, ale na mnie to zadziałało ekstremalnie źle. Żadnych korzyści, same złe efekty. -
Ja jestem z Bydgoszczy.
-
U mnie nie było ani jednego, ani drugiego. Tylko zatrzymanie się na stałej wadze i BMI.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 6 z 7