Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobic

Znachor
  • Postów

    822
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Fobic

  1. To by miało sens, bo z badań nad tym lekiem wyszło, że dawki 25-100 mg mają czysto nasenne działanie, natomiast od 150-600mg dochodzi działanie przeciwdepresyjne i przeciwlękowe. Słyszałem o tym efekcie, z którego powodu bywa zresztą dołączany do leków SSRI, aby choć częściowo zniwelować skutki obniżonego przez nie libido. Dobrze jednak, że nie jest to afrodyzjak, bo mogłoby to znacząco utrudniać funkcjonowanie Pokładam w tym leku pewne nadzieje i liczę na to, że w jakiejś dawce, będzie w stanie zastąpić 100 mg kwetiapiny, przynajmniej w jakimś stopniu. Zwiększę przy okazji dawkę mianseryny z 20 na 30 mg, ale to wszystko za jakiś czas. Zdam raport z tego procesu.
  2. Po tym intensywnym okresie zażywania, odstawiłem go z dnia na dzień całkowicie i nie przechodziłem przez objawy uzależnienia fizycznego. Albo mogę być odrobinę w błędzie i był to ten przypadek, gdzie lekko coś zacząłem odczuwać, wziąłem wtedy 2 mg, objawy ustąpiły i już nic dalej się nie działo. Także, to i tak jest nic. Miałem już przed tym okresem styczność z klonazepamem, ale brałem go mniej i rzadziej, bo nie było takiej potrzeby, więc te 4 mg wynikało z posiadanej wcześniej przeze mnie tolerancji. Dziwne prawda? Po prostu mój organizm nadzwyczaj dobrze toleruje tę substancję. Ktoś inny po takim ciągu, prawdopodobnie odczuwałby cały pakiet objawów odstawiennych, w tym dolegliwości związane z obniżonym progiem drgawkowym, czyli drżenia mięśni, lub zaburzenia świadomości i mógłby nawet wymagać interwencji medycznej. Na dzień dzisiejszy mam tak wysoko podniesioną tolerancję, że 6 mg działa na granicy wyczuwalności. Mogłoby się więc wydawać, że jestem uzależniony fizycznie, ale prawie nie używam klonazepamu i nie odczuwam żadnych objawów związanych z uzależnieniem, a tolerancja mimo wszystko jakoś nie bardzo chce się obniżyć. Tego zjawiska za bardzo nie rozumiem, bo wcześniej myślałem, że jak rośnie tolerancja to jest równoznaczne z uzależnieniem fizycznym i objawami odstawiennymi, podczas których poziom tolerancji będzie wracał do poziomu bazowego, ale tak nie jest. To są całkowicie odrębne mechanizmy. Potrafię dość osobniczo reagować na różne benzodiazepiny i np. alprazolam czy bromazepam nie działały na mnie wcale, kiedy jeszcze nie miałem tolerancji. Dla odmiany natomiast, dwutygodniowe, codzienne stosowanie lorazepamu w dawce 5 mg, wywołało już u mnie konkretne objawy abstynencyjne. Mocna bezsenność, nasilone lęki, pocenie się, ogólnie złe samopoczucie, od razu wiedziałem co się dzieje. Moje reakcje na benzodiazepiny, są więc dalekie od przeciętnych i można je potraktować raczej jako ciekawostkę, bo nigdy nikomu bym nie powiedział, że np. klonazepam nie uzależnia czy coś podobnego.
  3. Brałem klonazepam prze ponad dwa miesiące codziennie tylko, że w dawkach 4-6 mg i to z dużymi ilościami tramdadolu, bo byłem po kontuzji. Odstawiłem obydwa środki i nic specjalnego się nie działo, może poczułem na początku, jakąś lekką chemiczną pustkę, ale poza tym nic co by mnie siłą trzymało przy benzo. Z tramadolem było tyle łatwiej, że to nie były dawki narkotyczne, (przynajmniej dla mnie), bo do 400 mg, więc odstawiłem go również z dnia na dzień i nie poczułem żadnej zmiany, nawet przeciwbólowej, bo mówiłem lekarzowi, że nie działa ale wolałem mimo wszystko brać. Po tygodniu, maksymalnie do dwóch, myślę, że powinieneś zacząć odczuwać słabnące działanie leku i takie skutki, tak jakbyś te dawki powoli zmniejszał, czyli złe samopoczucie itd. Możesz ten problem ukrócić odstawiając benzo całkowicie, lub stopniowo, ale jedno jest w 100% pewne - jeśli przy nim pozostaniesz, może to urosnąć do rozmiarów, o których nie jesteś w stanie sobie nawet wyobrazić i w końcu wylądujesz na toksykologii, ale nawet tam, oni po prostu z tego leku zdejmą cię jak najszybciej, utrzymując przy życiu i w miarę "normalnym" samopoczuciu, bo tam nie będą ci robić dobrze, lecz później ta pustka, im dłużej będziesz brał alprę, tym będzie bardziej odczuwalna, chociażby psychicznie. O flumazenilu chłopie nie myśl, bo tym środkiem ratuje się ludzi po ciężkim przedawkowaniu benzo. To całkowicie zrywa wiązania benzodiazepin z ich receptorami, więc jakbyś to teraz dostał to tak jak koleżanka wspomniała, w ciągu kilku sekund odczułbyś wszystkie możliwe najgorsze skutki swojej odstawki. Sam go dostałem ze cztery razy, ale tylko i wyłącznie będąc hospitalizowanym (nie wnikaj). Można, dlatego uzależnienie od benzodiazepin jest bardziej śmiertelne niż np. od heroiny. Uwierz, lub nie, ale kiedyś w ciągu jednego tygodnia uzależniłem się do tego stopnia, że po odstawieniu doznałem dwóch dużych napadów tzw. grand mal. Gdzie w pewnym momencie zaczynasz nieświadomie krzyczeć z całych sił, wychylając głowę do tyłu i napinając do granic możliwości mięśnie kończyn, palców, potem następuje szczękościsk, przy którym można odgryźć sobie język, a ja po takim "skrzywieniu" padałem jeszcze na ziemię i rzucało mną przez 2-3 minuty jakbym był rażony prądem. Jak to wszystkich? Odstawienie benzodiazepin (leków przeciwpadaczkowych) jako jedyne, dramatycznie i bez ograniczeń obniża próg drgawkowy, przodując w ewentualnym indukowaniu ataków epileptycznych i cała reszta jest daleko w tyle, jeśli mowa o substancjach psychoaktywnych. Łączenie np. amfetaminy, czy kokainy z lekami przeciwpsychotycznymi, stwarza warunki do powstania padaczki, bo obydwa środki obniżają próg drgawkowy, ale nie ma gwarancji, że to się wydarzy, a benzo, zawsze przy odpowiednio intensywnym uzależnieniu, poprzez ataki, może po prostu zabić.
  4. Siedzenie nawet na tym 1 mg w ciągu doprowadzi cię do złego samopoczucia. Nie ciągnij tego, jak już czujesz, że będzie słabo. Uspokój myśli, zrób sobie ciepłej herbaty i tnij dawki. Nie jesteś nawet uzależniony fizycznie do takiego stopnia, żeby to był dla ciebie problem. A jak tak cię trzęsie z tego lęku, to albo kombinuj Relanium, Elenium i na nich sobie schódź, albo zgłoś się do szpitala, to cię zdejmą z tego w 2-3 dni.
  5. Chyba właśnie ta, wręcz "agresywność" w działaniu kwetiapiny, daje w moim przypadku lepszy efekt nasenny niż wiele innych leków. Zastanawia mnie kwestia dawkowania trazodonu, bo jak twierdzisz im mniej, tym mocniej usypia. Z takimi opiniami spotkałem się również np. w przypadku mirtazapiny. O ile jednak działanie nasilające się w zakresie 25-100 mg, mogę zrozumieć jako np. odpowiednie nasycenie receptorów odpowiedzialnych za sedację, podczas gdy wyższe dawki włączają jedynie dodatkowe mechanizmy przeciwdepresyjne/lękowe, tak o odwrotnym mechanizmie nie słyszałem, ale żeby nie było, że się czepiam - wg ang. wikipedii: "Trazodone is used at low doses in the range of 25 to 150 mg/day for insomnia." - wg pierwszej lepszej ang. strony o tematyce medycznej: Trazodone Dosage for Sleep When prescribed for sleep, trazodone can be taken at several doses: The starting dose is usually 50 mg to 100 mg dose at bedtime. If needed, the dose can be increased to up to 200 mg at bedtime. Off-Label Trazodone Uses and Dosage Insomnia, at a dose of 25 mg to 100 mg before bedtime W ulotce Trittico także piszą o zakresie 75-150 mg, więc widocznie można trochę z tymi dawkami poszaleć w razie konieczności. Może być jednak też jak piszesz, że powyżej 50 mg działanie nie u każdego się nasila. Zrobię chyba w ten sposób, że zmniejszę kwetiapinę do 50 mg i włączę trazodon od 25 mg, stopniowo zwiększając dawkę w razie konieczności. Gdyby 25 mg załatwiło robotę byłbym w siódmym niebie.
  6. Mam pytanie do osób, mających doświadczenie zarówno z trazodonem jak i kwetiapiną w działaniu nasennym. Jestem właściwie zmuszony do zrezygnowania z kwetiapiny, po kilku latach jej stosowania z powodu postępujących zaburzeń neurologicznych, w postaci nasilających się objawów ze strony układu pozapiramidowego (parkinsonizm). Poza tym za bardzo po niej przytyłem, a w połączeniu z kardiotoksycznym działaniem kwetiapiny, nie rokuje to najlepiej. Pytanie brzmi, czy trazodon w maksymalnej dawce nasennej 100 mg, jak wskazują badania, bądź niższej, jak wskazują opinie użytkowników, jest w stanie, w miarę skutecznie zastąpić 100 mg kwetiapiny? Czy nawet nie ma sensu porównywać tych leków?
  7. Dziękuję za informację o fenobarbitalu, byłem niemal pewien, że to z jego winy i dopiero może się zacząć "zabawa". Jego czas półtrwania, to 2-5 dni, więc bardzo długo, ale mimo wszystko objawy odstawienne powinny pojawić się dużo wcześniej niż miesiąc od odstawki, w dodatku maksymalnie spowolnionej i rozłożonej w czasie. Nie pomyśl, że cię pouczam, absolutnie, ale dopalacze to są też narkotyki, czyli substancje psychoaktywne działające na układ nerwowy, tyle tylko, że inne od tych "klasycznych", których jest garstka. Największy problem, który wydaje mi się, że masz na myśli jest oczywiście w takich gotowych produktach o niewiadomym składzie, z nazwą własną, jak np. "Cząstka Boga", które mogą i najczęściej są mieszanką dwóch, trzech lub więcej NSP (Nowe Substancje Psychoaktywne), nie wiadomo jakich i w jakim stężeniu. To zjawisko jak najbardziej potępiam, bo takich ludzi często nie da się uratować, kiedy ktoś jest pod wpływem np. mieszanki mocnych stymulantów i dysocjantów jednocześnie czy nawet pojedynczego bardzo silnego kannabinoidu, to pacjent zwyczajnie umrze zanim znajdziecie sposób, czy w ogóle możliwość na uratowanie mu życia. To jest okrutne. Ja osobiście takie niespodzianki omijałem i to powyżej mogę śmiało nazwać również "najgorszym ścierwem". Natomiast jestem w stanie wymienić do 50 konkretnych substancji psychoaktywnych, których przynajmniej raz spróbowałem i które są powiązane, lub bezpośrednio nazywane dopalaczami, natomiast zostały odkryte dziesiątki lat temu, i w dodatku przebadane, tylko po prostu nie zostały zarejestrowane jako leki. Znane jest ich działanie na układ nerwowy, łącznie z siłą takiego działania, ogólny profil farmakologiczny, czas półtrwania, toksyczność, na tyle były szczegółowo badane te związki. Takich przypadków jest ponad sto. Weźmy taki klonazolam, który powstał mniej więcej wtedy co klonazepam, różni się tylko jednym elementem strukturalnym, bo jest to triazolowa wersja klonazepamu. Taki zabieg zwiększał aktywność cząsteczki, często kilkukrotnie, ale mógł też zmienić jej profil farmakologiczny, chociażby skracając znacznie jej czas działania. Klonazolam został normalnie odkryty przez tych samych ludzi, tylko był już w swej naturze na tyle silny i nieprzewidywalny, że w małych dawkach działał bardzo silnie i dobrze (klonazepam przy- zolamie to jest pusta, sztuczna zabawka), ale przy niewielkim zwiększeniu dawki powodował np. silną amnezję i po prostu przedział w dawkowaniu nie był wystarczająco bezpieczny, żeby to wprowadzić do lecznictwa. Zresztą praktycznie nie ma benzodiazepin takiego kalibru na receptę, z wyjątkiem triazolamu, którego u nas już nie ma. Też jest zresztą sławny z wywoływania amnezji, ale z jakiegoś powodu jednak go wprowadzono do użytku. Mogę też z pewnością stwierdzić, że nigdy, żadna odmiana marihuany na świecie nie dorówna pod względem działania "rekreacyjnego" niektórym syntetycznym kannabinoidom z początków tego zjawiska, kiedy zaczynały dopiero działać sklepy stacjonarne. Nie były też tak uzależniające i toksyczne jak można by się spodziewać. Co do ludzi trafiających na SOR po spożyciu dopalaczy, jeśli jak mówisz odp****ją jakieś szopki, to prawdopodobnie są po prostu w psychozie m. in. po alfapirolidynoketonach (mdpv, a-pvp, czyli "flakka" i pochodne, które bardzo szybko indukują silne stany schizofrenii parainoidalnej), więc przeciwpsychotyk + benzo, sedacja najogólniej. W świecie dopalaczy praktycznie nie funkcjonują opioidy, więc nalokson, czy naltrekson nic nie pomoże, nie traciłbym na to czasu. Najprędzej będą to silne, pochodne benzodiazepin, więc raczej flumazenil, ale sam raz dostałem nalokson i flumazenil jednocześnie, więc chyba tak też można. Dzisiaj dopalacze to bardzo często najogólniej środki stymulujące, więc spodziewałbym się postępowania podobnego jak przy przedawkowaniu kokainy, amfetaminy, metamfetaminy, czy ekstazy. Staram się jedynie pomóc. Nie liczę tylko przypadków po spożyciu "najgorszego ścierwa", bo to jest zawsze wielka niewiadoma. Chociaż mi również zdarzały się... wpadki. Bywałem intubowany. W tym roku spędziłem 5 dni skrępowany pasami od nóg po szyję na toksykologii, po mieszance benzodiazepin, barbituranów, opioidów, stymulantów i alkoholu. Oprócz stymulantu i alkoholu, reszta to leki apteczne. Wstyd mi jak cholera.
  8. Z góry przepraszam, że znowu, już chyba standardowo strzelę postem na pół strony (może akurat nikt nie czyta?). Podejrzewam, że jest to jakaś choroba, tylko jeszcze niezdiagnozowana. Najwyżej się na mnie jakoś wyżyjcie W ramach końcówki off-topu, odniosę się tylko do LPP. Moja mama bierze zolpidem ale dosłownie raz, może dwa w tygodniu, bo źle sypia prawdopodobnie z powodu nerwicy, więc kupowała ten lek, co najwyżej dwa razy w roku. Ta sama lekarka, (stare babsko) do której zawsze chodziła, nagle po kilku latach wlepiła jej ketrel. Myślałem, że w tamtej chwili tam pojadę i jej włosy ze łba powyrywam, zwyzywając przy okazji od szmat. Prędzej dałbym mamie 1/4 klonazepamu niż ten niszczący mózg syf stworzony, dla schizofreników. Sam biorę ketrel od kilku już lat w trochę większych, niż 25 mg dawkach i mam parkinsona. Trudno mi go odstawić, bo wtedy nie śpię kilka dni pod rząd, jestem nadpobudliwy, podirytowany, serce wali jak młot, pocę się, prawie cały czas chodzę, biegam, leżąc w nocy jak kłoda z widokiem na sufit i turlając się jak naleśnik. Dostaję po prostu rodzaju psychozy tylko, że ona się nie kończy, najdłużej wytrzymałem 3 dni i nawet mając lorazepam do pomocy, nie spałem, nie mogłem się uspokoić. Biorę go, pomimo, że prawie na nim nie śpię, ale przynajmniej nie mam tych "objawów z odbicia" (dla mnie to fizyczne uzależnienie). Tej nocy dodatkowo, przed pójściem spać, nagle pojawił się parkinson (najczęściej i najsilniej występuje bezpośrednio po ketrelu, kiedy chociaż próbuję sformułować myśli) i w ogóle nie spałem, może trochę przez tą zupełnie bezcelową konfrontację. Jeśli masz na to jakiś wpływ to błagam, nie polecajcie, nie przepisujcie tego gówna jako niby bezpieczny lek, bo w porównianiu z doraźnym używaniem zolpidemu, czy nawet relanium albo i afobamu, to jest dopiero prawdziwa trucizna, w dodatku kardiotoksyczna, każda bez wyjątku. Sam kilkukrotnie straciłem po tym przytomność, to co dopiero starsze, schorowane osoby, z niewydolnością krążeniową. Waliłbym takim, nakrytym lekarzom obfite kary finansowe, ostatecznie pozbawiając prawa do wykonywania zawodu bo to jest chore. Świat powinien iść do przodu, a nie produkować kaleki i niepotrzebne zgony. Ty + 3 osoby, trafiłem w dziesiątkę. Więc proszę = trochę się zdziwiłem. Fajnie, że nadeszła odpowiedź, bo nie chcę nigdzie produkować sobie wrogów. Może mnie ktoś nie lubić (np. ty, droga acherontio, bo pewnie uważasz, że wypisuję bzdury), ale, żeby czuć do mnie nienawiść, potrzebny jest konkretny pretekst, Nie chcę nikomu takiego pretekstu dawać. @acherontia styx Mam nadzieję, że nie żywisz do mnie urazy, za wczoraj. Widzisz już chyba, że każdy miał trochę racji i ani ja nie byłem w błędzie, ani ty i było to po prostu niepotrzebne. Mogłaś równie dobrze mnie po prostu olać, ale wtedy chyba wpadłbym w depresję na dwa dni. I tak już mój nastrój podupadł wieczorem na tyle, że nie wiedziałem co zrobić , dobrze, że nic nie ćpam, ani nie piję, bo pewnie poleciałbym w ciąg. Nie ma tutaj raczej wątku o barbituranach, więc wypowiem się w tym temacie, a właściwie to zadam pytanie, chociaż dobrze znam odpowiedź, ale nie pracuję w służbie zdrowia, więc nie mam kompetencji i wolę się upewnić. Wiem też, że nikt mi raczej nie pomoże, bo to gruba sprawa. -> -> Mogę z pewnością stwierdzić, że mam romans z benzodiazepinami od jakiegoś czasu, które niestety zdradziłem. Romans ten trwa gdzieś ponad rok, ale jest, a przynajmniej jego inicjacja była uzasadniona. Od dawna walczę z zaburzeniami lękowymi, miałem nawet dwa napady, ogólnie jestem też fobikiem społecznym i czasami zwykłe codzienne czynności nawet potrafią sprawić mi pewną trudność. Może z tego powodu nie mam też przyjaciół, nie mówiąc już o partnerce, a być może po prostu jestem zwykłym ch*jem, tylko o tym nie wiem. W każdym razie ok. 3 lata temu w momencie nasilenia się wyżej wymienionych problemów, poszedłem do psychiatry na NFZ. Po tym okresie i przerobieniu ponad dwudziestu w sumie leków, w tym NaSSA, TLPD, SSRI, SNRI, kilku unikalnych wynalazków oraz różnej maści neuroleptyków, które z perspektywy czasu, tylko mnie zwarzywiły, zwróciłem się do prywatnego lekarza rozwijając mu przed nosem cały magiczny zwój z farmaceutycznymi zaklęciami, które na mnie nie podziałały. Tutaj na chwilę przerwę... ... jest w tym dziale, temat o dopalaczach, więc nie będę tego ukrywał - miałem z tym tematem styczność już 11 lat temu. Czuję, że mógłbym, może tam komuś pomóc, chociaż jest to mało aktywny temat. Zaczęło się od suszu roślinnego nasączonego, roztworem z syntetycznych kannabinoidów. Były to gotowe produkty o zapadających w pamięć nazwach, jak np. Mocarz, Czeszący Grzebień, Wyrwidąb, czy Sztywny Misza. Nie wypada tutaj rozpisywać się o działaniu, bo wyjdzie na to, że gloryfikuję narkotyki. Byłem wtedy jeszcze młody, dość naiwny i głupi, ale przede wszystkim głodny odmiennych stanów świadomości po spożyciu trudnych do zliczenia substancji psychoaktywnych. Przez 5 lat paliłem syntetyki, dzięki nim nie popełniłem samobójstwa, co może wydawać się dziwne, ale tak w istocie było, w tamtym przypadku uchroniły mnie one przed całkowitą utratą zmysłów i zdrowego rozsądku (tak było, nie zmyślam). Następnie poznałem pobudzające, euforyzujące substancje i wpadłem z kolei w to uzależnienie. Było tego trochę, a grupy tych środków wymieniłem w którymś poście powyżej. W końcu poznałem benzodiazepiny czterokrotnie, ośmiokrotnie mocniejsze od najmocniejszego wtedy dostępnego na receptę klonazepamu. Były urwane filmy, trochę krzywych akcji, dwa poważne napady padaczkowe grand mal, jeden za drugim, także świętym mnie nazwać nie można, ale odkryłem wtedy przy okazji uspokajające, rozluźniające, nasenne i przede wszystkim przeciwlękowe właściwości tych substancji. Tutaj wracam do lekarza... ...Ponieważ wiedziałem już wtedy w jaką grupę leków celować, lekarz zaproponował Lorafen 2,5 mg. Lek, oczywiście po raz pierwszy od ponad trzech lat, okazał się skuteczny. Niwelował lęki, mogłem pozałatwiać różne zaległe sprawy, nie bałem się nigdzie wychodzić, chętnie rozmawiałem z ludźmi, pozwalało mi to swobodnie uczestniczyć również w terapii grupowej, byłem po prostu sobą. Zmieniłem lek na klonazepam, ponieważ działał dłużej i nie odczuwałem skutków jego fizycznego uzależnienia. Pomimo, że nie brałem tych leków na co dzień, to wciąż pozostawał problem rosnącej tolerancji. W międzyczasie były, prawie wszystkie inne benzo, ponieważ chciałem po prostu sprawdzić ich działanie i ta cholerna karbamazepina. Po ok. roku romansowania z benzodiazepinami, postanowiłem wypróbować fenobarbital, który okazał się zaskakująco skuteczny przeciwlękowo, a działał bardzo długo. W sumie brałem go, nieregularnie, co 2-3 dni, w dawkach 200-400 mg, przez okres ok. czterech miesięcy, nie biorąc jednocześnie benzodiazepin. Od ostatniej dawki, które odpowiednio wcześniej zmniejszałem i podawałem co raz rzadziej, minął ponad miesiąc. Żadnych objawów odstawiennych nie czuję, w dzień mogę normalnie funkcjonować, tylko zaczęła mi dokuczać nocna bezsenność. Jak myślicie, jest to związane z fenobarbitalem i jeśli tak, to jak długo może potrwać ta bezsenność? Normalnie stosuję 100 mg kwetiapiny, już tylko żebym nie zwariował bo nasennie to jest często loteria + 20 mg mianseryny, które prawie nic mi nie dają. Mam też klonazepam, lecz go nie używam, ponieważ... 6 mg nawet nie specjalnie działa, więc szkoda mi go marnować. Jak myślicie? Jestem już całkiem stracony?
  9. Bardzo miło z twojej strony, że pomimo takiej atmosfery pozdrawiasz, ale niestety odbiór będzie, jeszcze przez jakiś czas, po czym urwie się bezpowrotnie. Nie będę cię ciągle przepraszał bo to już nie ma sensu i dla ciebie nic nie znaczy. I tak stałem się w ciągu godziny synonimem śmiecia spod mostu i pogardy na tym forum, ale co mi tam.. może przy okazji się czegoś nauczę. Wiesz co mnie tak rozdrażniło? To, że doczepiłaś się szczegółów, które akurat w moim przypadku odegrały pozytywną rolę. Wiesz dlaczego w ulotce leków z paroksetyną jest informacja o podawaniu leku rano? Bo nie uwzględnili działania sedatywnego leku i jego potencjalnego działania nasennego. Nie bez powodu lekarz, wiedząc że walczę z bezsennością zalecił podanie w porze popołudniowej. Ulotki bywają zresztą aktualizowane. Doinformowałem się także bardzo szybko w kwestii trazodonu i racja, nie orientowałem się w profilu farmakologicznym czy jak to się nazywa, czyli jak lek się zachowuje w danej dawce. Z mojego researchu wynika, że najlepiej działające dawki nasenne padały w takiej kolejności, licząc od najskuteczniejszej 50, 75, 25=100, 150 pomijam większe, pomimo, że też się trafiały. Spójrz jeśli się nie obraziłaś na jakiegoś leszcza z internetu, co wynika bezpośrednio z badań klinicznych (przetłumaczyłem na pl): Działanie hipnotyczne (nasenne) trazodonu występuje w zakresie 25-100 mg, natomiast działanie antydepresyjne, w tym przeciwlękowe, w zakresie 150-600 mg. Więc dawka 150 mg w moim i @snilek przypadku była jak najbardziej uzasadniona, bo zachowana została w pełni komponenta nasenna z dodatkiem działania przeciwlękowego, a po to właśnie ten lek mu zaproponowałem. Zapomniałaś chyba o istocie problemu z którym próbujemy, albo raczej ja próbuję/próbowałem się zmierzyć, a ty próbujesz mi coś udowodnić. Strzeliłem z dawką w ciemno i strzeliłem bardzo celnie, kierując się doświadczeniem, więc twoje wytyki w moją stronę, żebym się doinformował może i były uzasadnione, ale jak widzisz zupełnie nie potrzebne. Nie lubię, kiedy wiem, że mam rację, a ktoś mi wmawia, że nie mam. Pisałem przecież, że znam jego przypadek z autopsji. Uwierz, że głupio mi bardzo jedynie z tego powodu, że pomyślałem o innej formie trazodonu, którą mogłaś używać, przez co była rozbieżność w dawkach i przez chwilę się tego trzymałem, ale to po prostu z niewiedzy. Nie liczę, że mi wybaczysz i uznasz z powrotem za normalnego człowieka, chociaż to były tylko takie, głupie "przepychanki" w kwestiach jak widać, niejednoznacznych. Nie uważam jednak, żebym ci gdziekolwiek ubliżył, po prostu się zirytowałem tym co napisałaś, i przybrałem taki gówniarski wręcz, trochę ofensywny ton. Nie powinno mnie tu chyba w ogóle być. Nie uważam się w niczym za lepszego od kogokolwiek, nigdy tak nie było. Zawsze byłem gdzieś z tyłu. Nie próbuję tworzyć fałszywego siebie w internecie, bo czuję, że tylko tutaj mogę być sobą. Odleciałem trochę od "tematu"... to przez muzykę. To nie były miksy, tylko konkretne, narkotyczne leki psychotropowe, które przynajmniej ze swojego doświadczenia wiem, że są skuteczne w usypianiu. Nie uwierzę chociażby, że 4 mg estazolamu na ciebie nie podziała? Kobietę, która zasypiała po 25 mg trazodonu powinno to odesłać w objęcia morfeusza w przeciągu godziny na 100%. Używam czasem benzodiazepin i nie uważam żeby było to ćpuńskie zachowanie, bo się kontroluję. To ty prawdopodobnie ładujesz morfinę czy nawet diazepam ludziom prosto w żyły, więc widziałaś więcej ćpunów na oczy niż ja, to ci mogę zagwarantować. Mogę cię prosić o wyjaśnienie jednej kwestii? Pewnie nie... Jakie leki na ciężką bezsenność na ciebie nie działają? Mikro dawki takiego szajsu jak trazodon potrafią cię uśpić a jakiś inny najgrubszy możliwy kaliber, który na pewno znam, ale chciałbym się dowiedzieć, po prostu nie działa? Daj spokój, proszę z tym "Bez odbioru." Nie obrażaj się, proszę też, że zwracam się do ciebie z małej litery, ja tak po prostu mam. Jak piszę list, czy jakieś formalne pismo, wtedy zachowuję odpowiednią formę. Każda nawet mniej ogarnięta osoba, która ma, bądź miała styczność ogólnie z używkami, wie czym są opioidy i jakie są skutki ich używania, lub nadużycia. Od dziesięcioleci trąbili o tym w mediach, internecie. Nikt normalny nie chce umrzeć. Co najwyżej młodzież może ciągnąć do odmiennych stanów świadomości, ale tego nie powstrzymasz. Myślę, że na tym forum, może co najwyżej ty masz dostęp do takich, groźnych środków, jeśli znalazłyby się jeszcze ze 2-3 osoby, to trochę bym się zdziwił. 80+ śródków z grupy benzodiazepin, barbituranów, opioidów, arylocykloheksyloamin, ogólnie pojętych stymulantów, dysocjantów, kannabinoidów, tryptamin czy lizergamidów to mało? Podałem wcześniej tylko nazwy trzech, silnych środków nasennych, których użyłbym w przypadku chronicznnej bezsenności, gdzie pacjent nie śpi któryś dzień pod rząd. Oczywiście w ostateczności, bo wcześniej spróbowałbym diazepamu doustnie, jakąś kroplówkę z midazolamu ewentualnie. To by chyba położyło każdego. Na pewno nie użyłbym leku przeciwpsychotycznego, bo normalny człowiek nie zasługuje na potraktowanie takim świństwem. Uważam, że mógłbym cię zaskoczyć swoją wiedzą, choć nie posiadam tak naprawdę żadnego wykształcenia w tym kierunku, ale bez przesady... nie miałem zamiaru nikogo tutaj pouczać, czy robić jakieś "wywody", bo tak naprawdę jestem życiowym zerem i niestety się z tym już niemalże pogodziłem. Cieszę się chociaż taką formą kontaktu z Tobą, bo nie jesteś kimkolwiek. Staram się cieszyć czymkolwiek, dopóki jeszcze mogę. Oczywiście, też pozdrawiam
  10. Jeszcze jedno, jak już tak lubisz się czepiać szczegółów. Trazodon jest akurat lekiem z grupi SARI (Serotonin Antagonist and Reuptake Inhibitor), dzieli tylko jedną właściwość z grupą SSRI, więc teraz to ja cię mam. Nie znajdziesz także innego sedatywnego leku SSRI, niż paroksetyna, bo takiego nie ma, a nigdzie nie napisałem, że paro działa super sedatywnie, patrz niżej: Tutaj jedyny błąd jaki popełniłem, to ten, że jest to jedyny lek sedatywny z tej grupy. Natomiast podane przez ciebie dawkowanie trazodonu wyjaśniłem w poście wyżej. Korzystałaś z wymarłej dziś formy tego leku. 3 lata temu już przepisywano głównie wersje o przedłużonym uwalnianiu. Gdzie jeszcze nawaliłem? Może literówka? Albo przecinek nie w tym miejscu? Nie chcę tu spamować nic nie wnoszącymi i nikomu nie pomagającymi treściami, ale nie chcę też być do tego zmuszany.
  11. Nie sprawdzam każdej jednej wartości, co do której mam wg mnie wystarczająco precyzyjną wiedzę i która w dodatku nie ma jakiegoś istotnego znaczenia, tym bardziej, że kolega bierze pregabalinę już ok. tygodnia. To jest lek działający doraźnie, o krótkim okresie półtrwania, więc ja np. takich informacji, w takim przypadku nie biorę pod uwagę, bo czy taki lek, ktoś bierze 2 czy 4 dni, działanie kliniczne będzie niemalże identyczne, więc jest to całkowicie pozbawione sensu, ale tak, na pewno masz rację, dziękuję pięknie za poprawkę. W tym przypadku zupełnie bezcelowo, ale chociaż sobie trochę postukamy w klawiaturę spalimy trochę kalorii. Fakt, masz mnie po raz drugi, jestem idiotą i ja o tym doskonale wiem, ale nigdy nie wprowadziłem w błąd nikogo do tego stopnia, żeby wyrządzić komuś krzywdę. W ulotce dosłownie każdego SSRI/SNRI pisze, żeby brać go rano, także nic nowego nie odkryłaś, ale mi lekarz akurat zalecił branie jej wczesnym wieczorem, kilka godzin przed snem i tak to po prostu zapamiętałem, mało tego ten lek na swój sposób mi pomagał nasennie tylko, że przy większych dawkach niż 20 mg. W przeciągu tygodnia doszedłem do 60 mg. Nigdzie też nie napisałem, że paroksetyna jest jakimś super środkiem nasennym. Chciałem tylko załatwić dwa problemy za jednym zamachem. Chodziło mi o to, że jest to chyba nawet jedyny, sedatywny lek z grupy SSRI, zalecany przy bezsenności, a przede wszystkim najsilniejszy z tej grupy anksjolityk, problem tylko w tym, że te gówniane antydepresanty potrafią działać na każdego inaczej, ale zawsze mają tendencję do powodowania skutków ubocznych, tutaj już u każdego bez wyjątków, dlatego ich osobiście nienawidzę. Poza tym czy snilek gdziekolwiek wspomniał, że chce być sportowcem? Ktoś coś takiego widział? To teraz z leczenia lęku lecimy w sterydy czy co? Wspomniał on też już, że miał styczność z paroksetyną, więc temat jest zamknięty, chyba, że chcesz dalej się kopać po dupach, to zapraszam. Pamiętasz główny problem pana @snilek ?? Zaburzenia lękowe... przynajmniej tyle z tego zrozumiałem. Chyba, że jest zwykłym ćpunem i po prostu naku*wia sobie benzo bo lubi się odciąć, zapomnieć o problemach dnia codziennego, ale nie traktuję nikogo z góry i z tego co pisze to ma jednak stany lękowe, wg niego lekooporne i znam to akurat z autopsji. Jakbyś mnie zapytała o najsilniejszy środek nasenny w tym samym poście to odpowiedziałbym, że tzw. "złoty strzał" z heroiny i fentanylu, w proporcjach 80:20. Schodząc natomiast z tego tonu, to na naprawdę duże problemy - doraźnie fenobarbital, nitrazepam, albo estazolam, jeśli pacjent ma zamiar się obudzić. Co do trazodonu, to przepraszam, ale nie doprecyzowałem jednej, właściwie to trzeciej już kwestii, która najwidoczniej koleżankę uraziła, ale która również nie ma prawie żadnego znaczenia. Ja brałem wersję o przedłużonym uwalnianiu w dawce 150 mg, zresztą większość dostępnych teraz leków z tym środkiem jest w takiej postaci. Sprawdzi na sobie, nie spasuje działanie, to jest podziałka na trzy części i po to one są, żeby z nich korzystać. Z tego co sprawdzałem, również większość osób jest zadowolonych właśnie z takiej wersji leku i tej dawce, jeśli mowa o działaniu nasennym, ale oczywiście, są jeszcze ludzie korzystający z nielicznych już preparatów o natychmiastowym uwalnianiu, gdzie jedna z wersji ma dawkę 50 mg. Jeśli spytasz lekarza o trazodon, z miejsca dostaniesz wersję o przedłużonym uwalnianiu, i chyba jest w tym jakiś sens, skoro taka forma leku wyparła tę o którą się upominasz. Ktoś, jeszcze, coś? To dziękuję.
  12. Pregabalina nie potrzebuje czasu aby osiągnąć działanie kliniczne, może 2-3 dni, żeby stężenie leku się ustabilizowało, o ile będziesz ją regularnie przyjmował, więc nie oczekuj jakiejś znaczącej różnicy z czasem. Chociaż może ona nastąpić, ale z całkowicie innych przyczyn, które mogą zajść w międzyczasie. Różnica pomiędzy 150-300 mg jest zdecydowanie mniejsza, niż pomiędzy 75-150 mg. Jeśli nie czujesz wyraźnej poprawy przy 300 mg, to lepiej stosuj 150 mg. Mimo wszystko na twoim miejscu pozostałbym przy tym leku, bo bez wątpienia jakąś efektywność wykazuje i jej profil działania praktycznie nie zmienia się z czasem, a przy dodaniu innego leku, może okazać się kluczowym czynnikiem. Początek wykładu Co do "kasowania lęków", miałem jeszcze ze 2-3 lata temu podobne podejście. Byłem właściwie sfiksowany na tym punkcie do tego stopnia że jakikolwiek stres, odbierałem jako rodzaj lęku i mówiłem lekarzowi, że lek nie działa. Prawda jest taka, że gdybyśmy nie odczuwali lęku w ogóle, prawdopodobnie znaczna część populacji, w przeciągu kilku dni poniosłaby śmierć. Bo albo byś przejeżdżał autem na czerwonym, albo przechodził w ten sposób przez przejścia, podobnych sytuacji wysokiego ryzyka mamy w ciągu dnia przynajmniej kilka. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy odczuwamy lęk np. przez cały czas, bez wyraźnej przyczyny, lub gdy odczuwalny lęk jest tak silny, że uniemożliwia normalne funkcjonowanie i może nawet być potrzebna pomoc medyczna, lub alprazolam pod język, podany odpowiednio wcześniej, ale nawet gdybyś miał zdiagnozowany lęk napadowy, oznacza to tyle, że jesteś podatny na tego rodzaju sytuacje, które mogą i prawdopodobnie wystąpią, ale nie wiesz czy jutro, czy za miesiąc i codzienne wcinanie alpry na 100% nie pomoże. Jeśli dobrze pamiętam, masz problem raczej z uogólnionymi zaburzeniami lękowymi, więc masz lepiej bo nie musisz się martwić, czy z jakiegoś powodu za kilkanaście minut nie zemdlejesz ze strachu. Takim sztandarowym benzo na uogólnione zaburzenia lękowe jest diazepam (Relanium), skąd ci w ogóle przyszło do głowy, żeby brać się za 20x silniejszy alprazolam? To jest z kolei benzo przeznaczone na doraźne zapobieganie atakom paniki, dlatego zaczyna działać szybko, mocno i działa bardzo krótko, bo takie napady też nie trwają wiecznie. Podsumowując, ten cholerny lęk, mimo wszystko jest potrzebny, o ile nie wymyka się spod kontroli, podobnie jak stres, który jest jednym z podstawowych czynników, warunkujących nasze zachowanie. Stres nie stanowi takiego zagrożenia, bo to nie jest uczucie jak lęk, tylko proces biochemiczny "za pomocą którego czynniki środowiskowe zagrażają równowadze organizmu lub ją naruszają i za pomocą którego organizm reaguje na zagrożenie". Może być on więc równie dobrze czynnikiem mobilizującym, budującym i wbrew pozorom pozytywnym. Takie są fakty, choć np. ja postrzegam to trochę inaczej, tak jak każdy ma do tego prawo. Dobra, koniec wykładu. Dobrze, że opisałeś doświadczenia z antydepresantami. Paroksetyna to potężny przeciwlękowy SSRI, ale bierze się go wieczorem, dlatego, że jest też najbardziej sedatywny z tej grupy, jego działanie jednak prawdopodobnie ciągnęło się przez następny dzień, więc jak najbardziej może to komuś przeszkadzać. Jeśli mirtazapina pomagała ci aż za bardzo to dla mnie dobry znak, bo przynajmniej dobrze odczuwasz działanie sedatywne leku. W tym działaniu jest na swój sposób "ostra", niektórzy porównują to trochę do "kopa", po benzo. Mianseryna, z kolei ma podobną skuteczność w działaniu nasennym, ale ta sedacja jest dla mnie praktycznie nie odczuwalna, a więc na pewno bardziej naturalna. Jej działanie może trwać odrobinę dłużej, są to także leki z tej samej grupy i jedyne w niej zarazem, więc ogólnie dużej różnicy bym się nie spodziewał. W sumie do tej pory, liczba leków, które by ci odpowiadały trochę się zmniejszyła i pomimo, że nie jestem lekarzem, a tylko przerobiłem wiele dostępnych na rynku psychotropów na własnej skórze i o każdym przeczytałem, jeśli nie wszystko to dużo, w dwóch językach. Więc mniej więcej wiem, z jakich leków mogą korzystać, które próbują w pierwszej, które w drugiej kolejności, i ogólnie domyślam się w jaki sposób funkcjonują. Co prawda w wąskim zakresie, bo głównie zaburzeniach lękowych i częściowo depresji, ale dobre i tyle. Widzę dwie opcje, które możesz dodać do pregabaliny: - buspiron: jest to nietypowy lek psychotropowy o działaniu tylko przeciwlękowym, nie powoduje sedacji i nie uzależnia. Lek jest o tyle uciążliwy, że wymaga stosowania najlepiej 3x dziennie. Proponuję na początek 3x 10 mg dziennie, minimum przez miesiąc, po tym czasie można cokolwiek stwierdzić i ustalić czy lek w ogóle działa i go odstawić, czy może jest ok, czy jednak działa za słabo i podwoić dawkę do maksymalnych 60 mg/dobę. Działa głównie na uogólnione zaburzenia lękowe i warto wdrożyć go jak najwcześniej. - trazodon; to jest niestety lek ogólnie antydepresyjny ale nie z tych gównianych SSRI/SNRI, czasem bywa nawet stosowany razem z nimi aby zlikwidować pewne skutki uboczne. Działa głównie jako antydepresant (tego działania raczej nie odczujesz), skuteczny środek nasenny posiadający przy okazji właściwości przeciwlękowe. Tylko, że podobnie jak w przypadku mirtazapiny, działanie przeciwlękowe ujawnia się po czasie, zazwyczaj ok. dwóch tygodni stosowania. Ja go brałem kiedyś w dawce 150 mg wieczorem, nasennie, ale depresję też chyba miałem i coś tam działał. Spróbuj, zobacz jak na ciebie działa i w razie czego zmodyfikuj dawkę. Może się okazać w miarę działającym anksjolitykiem, wtedy można brać 150 mg na noc i 75 mg rano. Myślę, że ten lek również warto wypróbować, bo wielu osobom pomaga, a jeśli jednak nie... to mianseryna. Wcześniej jednak proponowałbym spróbować trazodonu, ponieważ działa on przynajmniej o połowę krócej, więc poranna senność może w tym przypadku nie być problemem. Jeśli taki problem nadal by występował, to i w jednym i w drugim przypadku pozostaje zawsze kwestia dostosowania dawki. Jak wybór padłby na mianserynę, to celowałbym w 30 mg, wtedy może z czasem zadziałać lekko przeciwlękowo. To wszystko oczywiście do omówienia z lekarzem, jestem pewien, że zgodzi się na każdą opcję.
  13. Fobic

    Jestem tak nieszczęśliwa

    Przypominasz mi samego siebie, tylko, że z dawnych lat. Dzisiaj chociaż, po chwili zastanowienia, to mógłbym właściwie powiedzieć prawie to samo! Tylko, że nie potrzebuję z nikim porozmawiać. Nie czuję się dobrym rozmówcą, albo nie znam odpowiednich słów by opisać resztki tego co wydaje mi się, że jeszcze czuję... poza tym, nie sądzę, by ktoś był w stanie mnie zrozumieć, skoro dla mnie samego jest to nie zrozumiałe. Może i bym to zrobił z czasem, ale zabrzmiałoby to bardzo mrocznie, a to nie o mnie temat. Bo wiesz, miałem podobne uczucie do twojego, które trwało kilka dobrych lat, z małym wyjątkiem. Czułem, że jest jeszcze jakaś, minimalna chociaż iskierka nadziei, która mi pomoże, wskaże drogę, cokolwiek. W tym uczuciu minęły lata, podczas których wpadłem w głęboką depresję, myśli samobójcze, długotrwałą izolację od wszystkiego, przed tym wszystkim grane były używki, które o dziwo właściwie uratowały mnie przed samobójstwem, ale to nie pora na takie historie. Uczucie nadziei wygasło, emocje opadły całkowicie, wszelkie nadzieje zaczęły znikać bezpowrotnie i ... zamknął się pewien rozdział w moim życiu. Z bardzo wrażliwego, jak niektórzy mówili i potrafiącego się rozpłakać (szkoła muzyczna, pianino/fortepian - to mnie mega poruszało), z marzeniami, ogólnie na swój sposób mega specyficznie podchodzącym do życia chłopaka, stałem się co najwyżej marnej jakości imitacją człowieka, bez wyrazu, jakiegoś wewnętrznego ognia i bardzo zamknięta w sobie, która próbuje jakoś na nowo odnaleźć się w tym systemie, znaleźć chociaż minimalną przydatność, potrzebę bycia gdzieś, dla kogoś, choćby i raz w roku. Puszczam czasem w pustkę, patrząc w nocne niebo takie myśli/prośby, w nadziei, że ktoś, gdzieś słucha, trochę jakbym czuł, że z kimś rozmawiam, kto mnie rozumie. Zawsze czuję jakiś rodzaj ulgi patrząc w gwiazdy. Wybacz, ale nie chciałem cię w żaden sposób przybić, nie wiem nawet kiedy przekierowałem temat na siebie.. Pytasz czy to, że sen i jedzenie sprawiają ci przyjemność są powodami do życia? Nawet nie wiesz jeszcze jak. Spróbuj znaleźć swoją ulubioną muzykę, chyba, że już taką masz i spraw sobie jakiś sensowny sprzęt grający a będzie kolejny powód. Twój aktualnie jak mówisz beznadziejny stan ma dużą szansę przerodzić się w coś zupełnie przeciwnego, tylko musisz dać szanse, żeby mogło to się zainicjować. Nie wiem, może zwiększ ogólnie swoją aktywność, taką zewnętrzną, zacznij gdzieś się udzielać. Terapia to myślę, że również potrzebne miejsce. Wiedz, że z tego co widzę, jesteś bezpośrednia, szczera, skora do okazywania ogromnej dozy uczuć, po prostu życie takie czasem jest, że nie zawsze idzie po naszej myśli. Czasami potrzebna jest przerwa, może aby coś zrozumieć. Pomimo postu o negatywnym znaczeniu, zrozumiałem go, ale odbierając po części pozytywnie, a sposób w jaki go napisałaś sprawił, że się uśmiechnąłem.
  14. Fobic

    Suchar na dzisiaj :)

    Gdzie mieszkają łosie? - Na łosiedlu.
  15. No dobra... Porównując alprazolam, najsilniejszy (na równi z klonazepamem), dostępny legalnie, narkotyczny środek sedatywny z grupy substancji o potencjale uzależniającym porównywalnym, lub przewyższającym (na pewno pod względem śmiertelności) opioidy (w tym heroinę itp.) do względnie nowej alternatywy dla przeciwlękowego zastosowania benzodiazepin, o dużo lepszym profilu bezpieczeństwa, zdziwiłbym się gdybyś nagle napisał, że jest to "genialny lek, alpra do lamusa", "jedna dawka i wszystkie problemy jak ręką odjął", czy coś w tym rodzaju. To na przykład trochę, jakbym sypał codziennie po stole czystą kokainą i nagle ktoś by mi sypnął jakimś chińskim szajsem, powiedzmy, że heptedronem, który de facto również działa stymulująco, to nawet nie powiedziałbym, że "cienizna", tylko bym gościa zakopał żywcem w ziemi. Także jestem w stanie zrozumieć twoje rozczarowanie. Gdyby jednak pregabalina była lepsza od alpry w czymkolwiek, to te grubo przecenione Xanaxy (parodia jakaś), czy Afobamy, które tak naprawdę są warte o wiele mniej niż połowę tego, co kosztują i inne zamienniki odeszłyby szybko w zapomnienie. Powiem ci w tajemnicy, że pregabalina również ma potencjał uzależniający, dzięki któremu częściowo zawdzięcza swoją skuteczność, dlatego czujesz przynajmniej tę "cieniznę". Ten lek zyskał takie zainteresowanie, że funkcjonuje nielegalnie na czarnym rynku, czasem nawet w wolnej postaci, więc spróbuj chociaż docenić, że to nie są jakieś "ziołowe tabletki" dla schorowanych dziadków i lekarz ci to przepisał. Dla nich jest to nowoczesna, bezpieczna i nieuzależniająca alternatywa dla benzodiazepin, bo tyle powinni wiedzieć. Oni żyją w swoim hermetycznym świecie i nie mają na co dzień do czynienia ze światem przestępczym, nie wiedzą, że sprzedają uliczny narkotyk, za który ludzie są w stanie zapłacić więcej niż w aptece. Standardowa dawka pregabaliny dla osób z lękami to 75 mg 2x dziennie, ale ja zacząłem, tak jak ty od 150 mg, bo lekarz znał istotę mojego problemu. Był to najlepiej trafiony lek tego człowieka przez ponad 4 lata leczenia, bo po prostu działał. Widziałem w nim podobieństwo do benzodiazepin, bo byłem taki lekko skołowany ale tak fajnie, jakbym wypił piwko, lepiej komunikowałem się ze współpracownikami, byłem bardziej pewny siebie we wszystkim, nie pociłem się już tak okrutnie jak to zazwyczaj miało miejsce, nie trzęsły mi się już ręce, kiedy pracowałem podczas dużego nakładu pracy, czyli pomogło również na objawy somatyczne (fizyczna manifestacja lęku) i wszystko robiłem z wewnętrznym luzem i na dokładkę, czułem lekkie rozluźnienie mięśni, głównie w nogach, bo dużo się chodziło, przenosiło rzeczy, więc byłem chyba po raz pierwszy zadowolony z efektów leczenia. Czułem jakbym nagle zaczął oddychać w tak stresującym dla mnie wtedy środowisku, jakim była praca. Przykro mi słyszeć, że pregabalina tobie nie pomaga, tak jakbyś chciał, ale może jest tak po części, ponieważ podświadomie doszukujesz się w niej aspektów alprazolamu? Powiem ci, że nie ma nawet dwóch takich samych benzodiazepin, które działałyby identycznie pod tym samym względem, więc nie skupiałbym się na niuansach działania, a pregabalina i tak jest najmocniejszym lekiem w swojej klasie. Piszesz jednak, że "cienizna", więc jesteś świadomy, że lek na swój sposób, ale działa. Może jeśli używasz go naprzemiennie z Afobamem to faktycznie, jest to trochę inna liga, ale odstaw alprę i pregę na 3 dni, po czym wróć do leczenia samą pregabaliną i myślę, że poczujesz ją lepiej, a Afobam zjesz sobie niedzielnym popołudniem, popijając chłodne piwko. Cholera jasna, dlaczego nie potrafię pisać krótko, zwięźle i na temat... Może to jakaś choroba? Mam nadzieję, że przynajmniej da się mnie bezboleśnie czytać. Odnośnie jeszcze pregabaliny, możesz ewentualnie ustalić z lekarzem zwiększenie dawki do 300 mg rano i 150 mg wieczorem albo 2x 300 mg i to jest maksymalna dobowa dawka, chociaż jak 150 mg jest cienizną, to od 300 mg również nie oczekuj cudów. Możesz poprosić też lekarza o buspiron i bierz go regularnie nie czekaj na efekty, bo one pojawią się po czasie. Gdybyś chciał rozpocząć leczenie jakimś grubym antydepresantem, to zacznij od razu od paroksetyny, bo przeciwlękowo jest najmocniejsza, a jeśli nie chcesz przez to przechodzić, to na problemy ze snem, jak już chyba wiesz - mirtazapina w dawce 30 mg, brana codziennie powinna z czasem dorzucić lekkie działanie przeciwlękowe w ciągu dnia.
  16. Czysto teoretycznie 20x silniejszy od Relanium, 2x od Lorafenu i na równi w dawkowaniu z Xanaxem (jeszcze niedawno dostępny był tylko Afobam 1 mg), z tą różnicą, że alprazolam ma profil mocno nastawiony na działanie przeciwlękowe, przez co np. nie specjalnie nadaje się na napady drgawek, jest też raczej mocno przeciętny w rozluźnianiu mięśni (miorelaksacja), a jego głównym celem jest napięcie psychiczne, stres i powiązane z tym objawy, w ten sposób działa również uspokajająco. Ma też wadę w postaci czasu działania, która wynosi 1/4, 1/3 tego, ile działa klonazepam. Dla odmiany klonazepam poza dość długim czasem półtrwania i działania przez co najmniej 8 godzin, jest nastawiony na działanie głównie przeciwdrgawkowe, jego zażycie z reguły jednak powoduje także szereg innych efektów, np. rozluźnia mięśnie, uspokaja psychikę i działa w miarę dobrze przeciwlękowo, a dla mnie jego kolejną zaletą jest stabilność i długość działania. Nie czuję kiedy to działanie słabnie i trudno jest mi określić, czy jestem jeszcze pod wpływem tego leku czy też nie, co stanowi dużą zaletę i po 2 dniach czasem sobie dopiero przypominam, że nie brałem klonazepamu. Są to jednak moje osobiste odczucia, doświadczenia kliniczne mogą się znacząco od siebie różnić, a klonazepam biorę okresowo, tzn. robię przerwy minimum miesięczne na jakieś 1,5 - 2 miesięcy stosowania. Mogę więc stwierdzić, jak wygląda uzależnienie od benzodiazepin, jak ten proces przebiega w czasie, jakie ponosimy tego konsekwencje itd. i napiszę trochę o tym poniżej. Panie kolego, pan kopiesz sobie powolutku grób, a nie wracasz do żywych. Gdybyś powiedział jak jest na prawdę, to gwarantuję, że żaden lekarz nie przepisałby ci ponownie alprazolamu i miałbyś szczęście dostając receptę na Relanium. Wtedy mógłbyś mówić o powrocie do żywych, w końcu patrząc trzeźwo na świat a nie przez różowe "benzo" okulary, których szkła w końcu bezpowrotnie wyblakną i cała magia zniknie na długo, jeśli nie na zawsze. Na Relanium, po dziesięciu dniach byłbyś czysty i myślał trzeźwo. Chociaż pewnie zmagałbyś się z uzależnieniem psychicznym od alprazolamu, które ogólnie jest bardzo trudnym do ugryzienia tematem, ale nie jest to wyrok, nic się samo nie zrobi. Jesteś ogólnie podatny na uzależnienia, bo po tak krótkim czasie pokładasz całą wiarę w magiczną tabletkę, która sprawi, że świat nabierze barw i będzie lepszym miejscem do życia. Po tygodniu bez alprazolamu powinieneś być już w zasadzie czysty, ale postanowiłeś wrócić. W pełni rozumiem twoje "zamiłowanie" do alprazolamu, wiem jakie efekty dają benzodiazepiny i jak łatwo się w nich "zakochać", ale z perspektywy czasu powiem ci jak to będzie wyglądało. Z czasem efekty zaczną tracić na intensywności i będziesz czuł fizyczną już potrzebę zwiększenia dawki. Ten proces będzie postępował do czasu gdy będzie cię to dużo kosztować zarówno zdrowia jak i pieniędzy, bo efekty alpry będą mizerne i później będziesz je brał, żeby czuć się normalnie, tak jak czujesz się bez niej w tej chwili. Jeśli przyjdzie ci zmierzyć się z trzeźwością a przyjdzie taki czas na pewno to im prędzej to zrobisz tym lepiej. Po latach używania modulatorów GABA (benzo, alkohol) ten system neuroprzekaźnikowy traci swoją efektywność, masz rozregulowane receptory odpowiedzialne za wiązanie się z nimi cząsteczek tego neuroprzekaźnika (gaba). Wyniknie z tego cały szereg problemów natury fizycznej jak i psychicznej, m. in. chroniczna bezsenność, apatia, depresja, anhedonia i inne, na które będziesz musiał brać wiele innych leków, żebyś mógł jakoś w ogóle funkcjonować. Powrót do benzodiazepin nie będzie opcją przez wiele lat, lub wcale. Więc przestań ich używać, albo używaj ich tylko, kiedy są naprawdę potrzebne, a prawda jest taka, że ludziom wystarczy byle pierdoła by sięgnąć po tabletkę "kasującą" wszystkie problemy. Irytacja czymkolwiek - benzo, coś słabo mi się śpi tej nocy - benzo, w końcu od nadmiaru benzo zaczniesz odczuwać bezpodstawny lęk jako objaw uzależnienia a na lęk - benzo. Zastanów się @snilek wierzę, że z czasem będzie lepiej i powodzenia życzę, abyś nie rozpoczął batalii z benzodiazepinami na dobre i cieszył się dobrym zdrowiem bez nich.
  17. Pozwolisz, że polecę troszkę cytatami i po angielsku, co by nie być gołosłownym, ale dość krótkimi, więc nie uciekajcie. To są ogólnodostępne dane, jednak nie zawarte w żadnej z ulotek tych leków. Jak dla mnie to jest przestępstwo, bo gdzieś, u kogoś na świecie dzieje się coś zupełnie niewytłumaczalnego, być może skutkując nawet zgonem, a odpowiedzialna za to osoba, która ma czyste prawnie rączki, tymczasem topi się w banknotach, wciąga koks z modelkami i pije szampana. 1.) "Drug-induced parkinsonism (DIP) is the second-most-common etiology of parkinsonism in the elderly after Parkinson's disease (PD). Neurological deficits in patients with DIP may be severe enough to affect daily activities and may persist for long periods of time after the cessation of drug taking. In addition to typical antipsychotics, DIP may be caused by gastrointestinal prokinetics, calcium channel blockers, atypical antipsychotics, and antiepileptic drugs." - źródło: NIH National Library of Medicine 2.) "Gabapentinoids, such as gabapentin and pregabalin, are selective blockers of α2δ subunit-containing voltage-gated calcium channels. They are used primarily to treat epilepsy and neuropathic pain. - źródło: Wikipedia 3.) "Quetiapine is an atypical antipsychotic medication." - źródło. - Wikipedia Zanim wdrożyłem do leczenia pregabalinę, która okazała się nadzwyczaj dobra w porównaniu do reszty, przez jakieś 3 lata brałem głównie kwetiapinę, trochę mniej promazyny - obydwie przez większość czasu w dawkach ok. 200 mg, a bywały i wyższe z zalecenia "lekarza". Po rozpoczęciu kuracji pregabaliną, przez pierwszy miesiąc, może nawet dwa czułem się wyraźnie lepiej, po raz pierwszy od prawie czterech lat leczenia... Co do potencjału uzależniającego pregabaliny widziałem go jedynie w aspekcie psychicznym, z racji zmniejszenia poziomu lęku i objawów somatycznych nim spowodowanych. W dawkach wyższych, niż terapeutyczne jego działanie nie miało nic do zaoferowania, nawet dla mnie - lękowca, który czerpał benefity z jej korzystania. Nadużywanie nie zwiększało, nie wiem miorelaksacji choć to nawet miorelaksant nie był, uczucia spokoju czy jakiejś namiastki euforii, tam po prostu nie było nic kuszącego dla normalnego człowieka. To podobnie jak z kwetiapiną, nie znam szczegółów ale chyba w USA, handlują tym nawet na czarnym rynku, a także funkcjonuje to u nich w więzieniach w jakimś oryginalnym slangu. To są dopiero zryte berety, tacy przykładni kandydaci do zamkniętego psychiatryka.
  18. Jesteś prawdopodobnie typem osoby, która z lękami pod różną postacią zmagała się od wczesnych lat, kiedy w dniu dzisiejszym urosły one do przerastających cię rozmiarów. Dlatego leki tak silnie przeciwlękowe jak alprazolam powodują natychmiastowe i intensywne złagodzenie stanu psychicznego ogarniętego poczuciem bliżej nieokreślonego lęku, czy też pobliskiego zagrożenia, co z kolei przekłada się na uwolnienie cię od objawów somatycznych (cielesnych) wywołanych silnym napięciem psychicznym. Obniża się ciśnienie, zwalnia oddech, normalizuje bicie serca, zaczynasz naturalnie oddychać, przestajesz być roztrzęsiony, podirytowany, mijają napięcia w różnych miejscach ciała, przestajesz się pocić.. po prostu czujesz nagłe uczucie spokoju i rozluźnienia. Te mechanizmy powinieneś już chyba dość dobrze znać empirycznie. Jesteś osobą bardzo podatną na psychiczne uzależnienie od leku, nie wspomnę już nawet o fizycznym, które mogłoby cię wykończyć, ale będzie to wtedy tylko twoja zasługa. Zanim zdążyłeś uzależnić się w znaczącym stopniu fizycznie, zrobiłeś z tego leku środek potrzebniejszy ci bardziej do funkcjonowania niż np. jedzenie. Gdybyś był w naprawdę podbramkowej i chwilowej sytuacji, mógłbyś spróbować poratować się legalnym agonistą GABA-B, takim jak fenibut, tylko, że jest to rozwiązanie jedno, może dwurazowe, co najwyżej ze dwa razy w miesiącu, przy dawkach w okolicy 2g. Objawy z odbicia, czyli po takim jednorazowym, intensywnym nadużyciu (5g+) potrafią na drugi dzień sprawić, że człowiek żałuje, że w ogóle się obudził. Jest to więc opcja, lecz osobiście nie brałbym jej pod uwagę dla własnego i twojego dobra. Udowodnioną klinicznie i skuteczną opcją jest stosowanie leku buspiron, który ma tę wadę, że nie działa doraźnie, a potrzebuje 2-4 tygodni aby w pełni zamanifestować swoje działanie. Buspiron okazuje podobną skuteczność znaną z benzodiazepin takich jak: diazepam, alprazolam, lorazepam czy klorazepat. Lek ten jest jednak tylko efektywny w przypadku uogólnionych zaburzeń lękowych. Ponoć pregabalina po tygodniu regularnego stosowania wykazuje efekty przeciwlękowe zbliżone do alprazolamu, lorazepamu i wenlafaksyny oraz nie zakłuca architektury snu. Kiedy jeszcze ją stosowałem, przyznam, że działała podobnie do benzo, bez zaburzeń mowy czy motoryki, niwelując napięcie psychiczne związane z lękiem oraz powiązane objawy somatyczne co ułatwiało funkcjonowanie. Jest to warta uwagi alternatywa, jednak niosąca ze sobą ryzyko pewnych powikłań... powikłań, które dzierżą z chemią z piekła rodem - neuroleptykami. Chodzi mi o parkinsonizm polekowy. Nie przedłużając, gdybym spotkał pana odpowiedzialnego za powstanie tej chemii bez zastanowienia skręciłbym mu kark i połamał ręce dla pewności za to co musiałem przeżywać przez jego wynalazek. To samo spotkałoby wynalazcę fluwoksaminy, która powinna służyć do eutanazji zwierząt a nie leczenia normalnych ludzi. @snilek Daj znać za jakiś czas jakie zmiany u ciebie zaszły bo nie zauważyłem zbyt dużych postępów. Powodzenia życzę.
  19. Objawiciel Mesjasz Pan Się Nam Zbawił i Prawdę powiada. Bardzo krótki okres półtrwania to ma Midazolam nieuku jeden, dlatego sporo osób dających w kabel gloryfikuje ten związek poprzez prawie natychmiastowe wejście... Temazepam, pomimo mocnego, wielokrotniej silniejszego wiązania od innych, znanych benzodiazepin ze specyficzną podjednostką GABA, wciąż daje dupy pomimo zastosowania kilkukrotności dawek. To jest benzo co najwyżej do usypiania komarów, ażeby nie brzęczały w nocy. Estazolam poprzez trochę dłuższy czas półtrwania utrzyma was w stanie snu, a po wybudzeniu będzie otoczeni jeszcze lekką, przyjemną, mgiełką, a nie jak to niektórzy piszą "zamułką", jakby wstali na kacu i nie wiedzieli co ze sobą zrobić ^^. W razie również problemów ze snem, zbyt krótkim jego czasem oraz zbyt częstszym wybudzaniem, polecam - Nitrazepam TZF.
  20. Lekarze przepisują je częściej niż myślisz i wcale nie na zaburzenia lękowe. Stosowanie alprazolamu przez kilka lat? Dla mnie byłby to wyrok śmierci, biorąc pod uwagę jego krótki czas działania i półtrwania byłby to psychiczny rollercoaster z pistoletem przy skroni, lub dłuższy pobyt w psychiatryku. Benzodiazepiny przynoszą natychmiastową ulgę w pewnych zaburzeniach jak np. GAD, ale nie znaczy to, że są one lekami zalecanymi do długotrwałego stosowania. To tak, jak uśmierza się silny ból morfiną, nie oznacza to, że można używać jej na przewlekły ból do końca życia. Działanie przeciwlękowe benzodiazepin jest chyba najbardziej transparentnym w odczuciu działaniu, o ile komuś nie towarzyszą przy tym konkretne objawy somatyczne. Często trudno jest komuś samemu stwierdzić, czy lek działa. Najczęściej widać to po jego zachowaniu, emocjach. Xanax (alprazolam) nie jest w żadnym stopniu lekiem nasennym, tylko przeciwlękowym i uspokajającym. Wyobraź sobie, że pewien pacjent doświadcza w danym momencie paraliżującego lęku, z powodu którego ma trudności z oddychaniem, wysłowieniem się, jest skrępowany i spięty fizycznie, trzęsą mu się ręce oraz nogi, ma palpitacje serca, bardzo się poci, takie osoby cierpią i dla nich alprazolam podawany jest w dawkach 2 mg, ponieważ poza opanowaniem umysłowego lęku, potrzebują również złagodzenia wszystkich jego objawów somatycznych jakie przełożyły się na ciało. Jeśli twierdzisz, że 1,5 mg usypia cię i "uwala", to pogódź się z tym, bo przynajmniej oznacza to, że lek działa prawidłowo. Zawsze możesz zmniejszyć dawkę do 1 mg, która wbrew temu co myślisz, działa, tylko działanie przeciwlękowe nie jest często oczywiste, bo potrafi objawić się dopiero w sytuacjach, które wywołują lęk. Możesz wziąć lek i nie czuć jego obecności w żaden sposób, ale np. podczas jakiejś ważnej rozmowy z kimś, zaczniesz mniej niż zazwyczaj analizować, okażesz się bardziej otwarty i ogólnie rozmowa przebiegnie lepiej niż się spodziewałeś. Sam tego doświadczyłem. Dotyczyło to fobii społecznej ale jest to rodzaj lęku, więc myślę, że można zaliczyć. Na mnie w ogóle nasennie nie działał, jak już wyżej wspomniałem Lorazepam, w zamian po prostu likwidował stany lękowe, w tym jakikolwiek stres czy napięcie bez żadnych objawów odurzenia co było na swój sposób niezwykłe. Nie dawkowałbym powyżej 2,5 mg ponieważ może nasilać się działanie nasenne a w jeszcze wyższych dawkach amnestyczne. Do skutecznych benzodiazepin przeciwlękowych zalicza się, od najmocniejszych: - alprazolam - lorazepam - bromazepam - diazepam Niektórym osobom z zaburzeniami lękowymi, jednak nie napadowymi, a uogólnionymi, lub z towarzyszącym lękiem wolnopłynącym pomógł klonazepam, w tym również mi samemu. Jego działanie przeciwlękowe nie należy do zbyt intensywnych, ale w połączeniu z jego innymi cechami stał się on moim ulubionym, doraźnym lekiem. Na GAD poleciłbym spróbować 30 mg mirtazapiny, branej przez 2-3 miesiące.
  21. @kitt3n Pociąg jakoś przetrzymasz, natomiast wizja lotu samolotem jest dla ciebie na tyle stresująca, że przeradza się wręcz w panikę. Doraźnie używanie benzodiazepina nie stanowi zagrożenia, lecz pamiętaj o jej krótkotrwałym działaniu, które trzeba wziąć pod uwagę. Należy zażyć dawkę, kiedy pojawią się pierwsze, niepokojące objawy i poczujesz już, że napięcie rośnie bezpowrotnie, wtedy zastosuj (1mg), a w przypadku zbyt silnego lęku, po godzinie zażyj kolejny 1 mg, Takie ilości mieszczą się w granicach terapeutycznych, więc bez obaw. W przypadku złej tolerancji na ten lek, polecam zmienić na Lorafen.
  22. Fobic

    Co teraz robisz?

    Piję najlepszą na świecie herbatę żurawinowo-malinową (eksplozja smaku!) i doświadczam czkawki już od wczoraj, wieczorem. Niby jestem lękowcem , ale odkąd mam stwierdzone te zaburzenia, nic nie jest w stanie mnie przestraszyć. Żadne horrory, jump-scare'y itp. więc nie chciałbym reszty życia spędzić z czkawką, bo dla mnie jest to smutna perspektywa.
  23. Reakcje paradoksalne to niewielki ułamek procenta i w większości występują one u osób stosujących te leki przez wiele lat, w dużych dawkach, często jednocześnie z innymi lekami, więc stres jest tutaj niepotrzebny. Jeśli naprawdę odczuwasz lęk przed lataniem samolotem i związane z tym objawy somatyczne, które powinny nasilić się, lub w ogóle pojawić zaraz po wejściu do samolotu - tzn. pocisz się, czujesz niepokój, napięcie psychiczne, drżenia rąk czy nóg, jesteś rozdrażniona, pobudzona lub rozkojarzona i masz przyspieszone bicie serca, lub płytki, nierówny oddech - wtedy jest odpowiednia pora na zażycie dawki leku, która zależnie od nasilenia poziomu lęku powinna wynosić od 0,5 mg do nawet 2 mg. Nie powinno również brać się tego leku np. kilka godzin przed zdarzeniem wywołującym lęk, bo ma on krótkotrwałe, doraźne działanie, więc do tego czasu może przestać działać. W jakim sensie "kusi"? Z powodu odczuwalnego lęku, czy przez ochotę, aby odurzyć się działaniem leku? Jeśli boisz się go brać, po prostu staraj się go używać tylko wtedy, kiedy uznasz to za konieczne. Wtedy bierzesz dawkę, np. 1 mg i wracasz do wykonywanej czynności, nie myśląc o tym więcej.
  24. @snilek Xanax (alprazolam) jest to na tyle silny środek, że pomimo głównej komponenty przeciwlękowej, zachowuje również niewiele słabsze działanie uspokajające i nasenne (podobno, bo ja tego leku w ogóle nie czuję), więc przy odpowiednio niskiej dawce otrzymasz pożądany efekt przeciwlękowy, a przy wyższej nasilą się pozostałe komponenty działania leku, co wpłynie negatywnie na twoje funkcjonowanie, powodując "uwalenie i ewentualne spanie". Przedział dawek terapeutycznych tej benzodiazepiny jest bardzo niewielki, stąd mogą być problemy w dostosowaniu odpowiedniej dawki. Zauważ, że nie podajesz podstawowych informacji, takich jak dawkowanie, przy którym występują dane efekty, więc mogę zaproponować m. in. przejście na preparat Xanax SR 1 mg, który ma postać leku o przedłużonym uwalnianiu, bo może dochodzić do takiej sytuacji, gdy dawka leku uwalniana w całości i natychmiastowo, wywołuje po prostu zbyt silne działanie na układ nerwowy, prowadząc do nadmiernej sedacji i uspokojenia. W razie gdyby działanie leku było zbyt słabe lub zbyt silne, są jeszcze wersje leku z dawkami 0,5 mg i 2 mg. Trochę słabszy (w przeliczeniu na dawkę w mg, bo przeciwlękowo działa niezwykle silnie) i z mojego doświadczenia mniej "uwalający" jest lorazepam, przynajmniej dla mnie był on bardzo funkcjonalny (nie działał nasennie w żadnej dawce), czułem jedynie działanie przeciwlękowe, które co prawda objawiało się m. in. odprężeniem, czy ogólnym rozluźnieniem, ale nie zwalało z nóg. Można też łatwiej dostosować jego dawkę do indywidualnych potrzeb (dostępny jest zamiennik Lorabex w dawkach 1 mg i 2,5 mg - wszystkie mają podziałkę na pół). Może warto ewentualnie rozważyć przejście na długo działające benzodiazepiny, takie jak diazepam (Relanium), które bardzo dobrze radzi sobie z lękami w dawkach rzędu 20 mg, lub starszy chlorodiazepoksyd (Elenium), co prawda pięciokrotnie od diazepamu słabszy, z którym już niestety nie mam doświadczenia, jednak również posiada silnie przeciwlękowy i uspokajający profil działania. Oczywiście przypominam koledze po raz kolejny, że stosując benzodiazepiny na co dzień, zwłaszcza te najsilniejsze jak alprazolam, problemy typu mogą się przerodzić w sytuację, gdzie długotrwałe stosowanie tych leków, będzie stany lękowe powodować jako objaw z odbicia (uzależnienie) i będzie pan musiał te leki brać prawdopodobnie w co raz większych dawkach, żeby czuć się "normalnie". Jeśli pyta pan o konkretny lek, prosiłbym na przyszłość zrobić to w odpowiednim temacie, aby zachować porządek na forum. Dziękuję za pytanie i mam nadzieję, że choć trochę pomogłem.
×