Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobic

Znachor
  • Postów

    835
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Fobic

  1. Metylofenidat w każdej dawce nasili objawy psychotyczne, jako, że jest psychostymulantem i może powodować stany lękowe, w skrajnych przypadkach prowadzić do paranoi lub psychozy u osoby zdrowej. Relanium (diazepam) jedyny negatywny wpływ, jaki ja widzę w tym przypadku, to wzmożona agresja, spowodowana działaniem przeciwlękowym. Cała reszta jak działanie uspokajające, nasenne, czy rozluźniające mięśnie powinna mieć pozytywny wpływ na takie objawy. Ekspertem jednak nie jestem i ktoś za chwilę może mnie poprawić. @acherontia styx Pojawia mi się co jakiś czas w głowie pewne pytanie. Jak wygląda twoja reakcja paradoksalna na diazepam? Wpadasz w furię, czy jak?
  2. Fobic

    SSRI-temat ogólny

    Chciałem głównie zaznaczyć, że moja reakcja była zupełnie inna od wszystkich innych. Wszyscy czekają tygodniami żeby coś zaczęło działać, a ja czułem to działanie doraźnie, od razu, które standardowo do czterech tygodni, kiedy lek zazwyczaj przynajmniej zaczyna działać, gasło całkowicie, a zazwyczaj dużo szybciej. Jakby zupełnie na odwrót. Nie twierdzę, że antydepresanty są złe, tylko, że były totalnym niewypałem dla mnie. Nie dość, że straciłem z 8 miesięcy czasu, zdrowia i pieniędzy, to po nagłej odstawce dostałem tak po dupie, że przez 2 tygodnie kilka razy chciałem wzywać karetkę. Są osoby, którym pomagają i to mnie cieszy, że są skuteczne narzędzia, których używanie przynosi częściej więcej korzyści niż szkód. W porównaniu do leków przeciwpsychotycznych, przepisywanych co raz częściej na byle co, SS/NRI to i tak są cukierki. Opisałem jedynie moje osobiste doświadczenia i wyraziłem moje zdanie na ten temat. Masz rację w powyższym poście. Nie jestem na tyle głupi, żeby temu zaprzeczyć.
  3. Fobie... lęki... panika!Ależ to jest utrapienie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Zawsze zastanawiało mnie podłoże takich zaburzeń, przyczyny, często ukryte w dawnej przeszłości, pozornie zupełnie ze sobą nie związane. Wydaje mi się, że nawet jeśli ktoś urodzi się z takimi predyspozycjami, to w którymś momencie jego życia musi pojawić się jakiś wyzwalacz, który wyciąga na wierzch, tę bez wątpienia niejednokrotnie bardzo trudną do leczenia chorobę. Podczas pewnej terapii, po dość dogłębnym, indywidualnym wywiadzie z psychologiem, przyznając się do etapu w moim życiu związanego z narkotykami, dowiedziałem się od niej, że na pewno nie jest to przyczyną moich dotkliwych zaburzeń lękowych, podczas gdy osobiście byłem tego pewien, przez długi czas. Jej zdaniem wyniosłem to z domu, z wcześniejszego życia, w którym pomimo konieczności radzenia sobie w szkole, musiałem jednocześnie kontynuować wykształcenie muzyczne, w tym codzienne ćwiczenia na pianinie, przygotowania do występów itp. Musiałem temu wszystkiemu podołać w mocno niesprzyjającej atmosferze. Relacje pomiędzy rodzicami były bardzo złe, dosłownie codziennie ojciec wracał podpity, matka będąc na to uczulona wszczynała kłótnie, które było słychać poza domem. Czasem latały jakieś przedmioty. Osobiście często doświadczałem przemocy psychicznej (krzyczenie z całych sił, trzaskanie drzwiami, aż szyby pękały) ze strony matki, z błachych powodów, jak np. to, że zbyt późno zacząłem sprzątać mieszkanie. Tak było przez kilka lat. Przez to wszystko pamiętam, że wpadłem w dragi i ostatecznie rzuciłem muzykę, bo tego napięcia było zbyt dużo i doszłoby w końcu do jakiejś tragedii. Nie wytrzymywałem, odchodziłem po prostu od zmysłów i byłem z tym sam. Możliwe więc, że przyczyny leżą często w przeszłości, a nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Moje pianino... Znów się rozpisałem, a niech mnie diabli. Nie zazdroszczę takich zaburzeń lękowych. Ogólnie, to mam tak, że z czasem odczuwam co raz silniejszy odruch, żeby uciekać z powrotem, a najgorzej jest, kiedy jestem poza domem. Czasami wolałem przejść 5 kilometrów piechotą gdzieś po bezdrożach, niż wrócić komunikacją miejską. Doświadczyłem na zebraniach grupowych dwóch ataków paniki, kiedy w ciągu minuty pojawiły się drgawki, problemy z oddychaniem, poty, trudności z wysłowieniem się, prawie mdlałem i nie chcę tego nigdy przerabiać ponownie. Inna sprawa, że nie biorę żadnych anksjolityków, a na benzodiazepiny mam taką tolerancję, że się po prostu nie opłaca. 10 mg klonazepamu to dawka od której zaczynam odczuwać jakiekolwiek rozluźnienie związane z lękiem, więc biorę go rzadko. Co dziwne nie mam objawów uzależnienia fizycznego, tylko podniesioną tolerancję. Mi uzależnienie fizyczne, w tym padaczka nie grożą, musiałbym zrobić z rok całkowitej abstynencji od benzo, albo dłużej, żeby tolerancja spadła. Co innego osoby, które po 2 mg alprazolamu, czy klonazepamu mają "wywalone" i czują pełen luz, relaks. Pół roku na takich codziennych dawkach, może nawet zwiększanych, ze względu na wzrost tolerancji i taka osoba ma już wtedy poważny problem.
  4. Też czasem pstryknę jakieś zdjęcie. Nie mam czym, ani doświadczenia, ale oto kilka z nich:
  5. Fobic

    SSRI-temat ogólny

    Ja mam chyba mocno rozregulowany, lub zniszczony układ przekaźnictwa serotoniny. Na leki z grupy SSRI reagowałem bardzo specyficznie i chyba nikt tego nie wytłumaczy, brałem 3 leki z tej grupy i 2 z SNRI. Wszystko było pod kątem zaburzeń lękowych. Pierwszy był citalopram, który na 30 dni, zadziałał tylko pierwszego. Zadziałał silnie antydepresyjnie, bardzo mocno podwyższając nastrój, zahaczając niemalże o lekką euforię. Nie ma tutaj za bardzo co się rozpisywać, bo nagle po prostu poczułem się szczęśliwy, spokojny i z uśmiechem na twarzy, gdzie wcześniej byłem spięty, rozkojarzony i roztrzęsiony jak galareta. Jeśli ten lek miałby tak działać ciągle, brałbym go do dzisiaj. Przez pozostały miesiąc, niestety całkowity brak działania. Następna była paroksetyna, działająca trochę dłużej, bo przez 3-4 pierwsze dni, a przez resztę miesiąca, całkowite zero, jakbym nic nie brał. Działała dla odmiany mało przeciwdepresyjnie, za to skupiała się na działaniu przeciwlękowym. Jak na uogólnione zaburzenia przeciwlękowe działała średnio, tak na fobię społeczną była strzałem w dziesiątkę. Brak stresu, pełen luz, całkowita pewność siebie, można wręcz rzec, że wśród ludzi czułem się lepiej, niż w domu. Piekielnie skuteczny lek w tej kwestii i w odróżnieniu do np. benzodiazepin, nie wpływa na funkcje poznawcze, zachowując trzeźwy umysł. Jednak ze względu na brak dalszego działania, musiałem ruszyć dalej. Później fluwoksamina, która dla odmiany działała każdego dnia tak samo, przez cały miesiąc. Każdy dzień wyglądał identycznie - bardzo silna, uciążliwa sedacja, porównywalna do 300-400 mg kwetiapiny, fatalne samopoczucie i mocno obniżony nastrój, nagle moją głowę zapełniły myśli samobójcze i gdyby nie świadomość, że to działanie tej nieudanej chemii (całymi dniami myślałem jak zemszczę się na lekarzu, co mi ten "lek" przepisał), mogłoby się to źle skończyć. Wyszło na to, że przez cały miesiąc, większość czasu spędziłem w łóżku, niezdolny do normalnego funkcjonowania, tarzając się jak naleśnik z boku na bok i doświadczając jednego z najgorszych stanów w jakich było dane mi się znaleźć. Następnie wkroczyły SNRI, kolejno duloksetyna i ostatni lek z tej poronionej moim zdaniem grupy ogólnie selektywnych inhibitorów zwrotnych, wenlafaksyna. Jako, że ich wpływ na serotoninę, w moim przypadku można pominąć, działały głównie poprzez wychwyt zwrotny noradrenaliny. Działały zawsze, od pierwszego do ostatniego dnia, bez zmian w działaniu i bez potrzeby rozkręcania się od tygodnia do dwóch miesięcy (kabaret jakiś). Nie dość, że mocno uzależniają fizycznie, to trzeba się tym faszerować do dwóch miesięcy, żeby sprawdzić, czy to w ogóle zadziała, męcząc się przez ten czas ze skutkami ubocznymi. Osobiście nienawidzę tej grupy leków, tak samo jak neuroleptyków, robiących z ludzi warzywa, poza nielicznymi wyjątkami, które twierdzą, lub czują inaczej. Spróbuj taki "lek" nagle odstawić po wielu latach brania - będziesz przez tydzień zapięty pasami w psychiatryku, lub na toksykologii w pampersie i pod kroplówką. Wracając do SNRI, nie czułem tutaj prawie nic, poza ogólną stymulacją i kastracją skrajnych emocji, cechą wspólną z SSRI. Jeśli miałbym wrócić do któregoś z tych leków, wybrałbym zdecydowanie duloksetynę, która z farmakologicznego punktu widzenia, jest po prostu mocniejsza, silniej wpływa na receptory. Wenlafaksyna, w porównaniu do niej była bardziej jakby rozmyta w działaniu, trochę taka nijaka, w dawkach 75-150 mg, podczas gdy duloksetyna dawała wyczuwalnego kopa i może miała mniej złożony profil farmakologiczny, ale działała konkretnie i zdecydowanie.
  6. Fobic

    czego aktualnie słuchasz?

    Widzę, że nie goszczą u was takie klimaty, a ja np. bardzo lubię. Trzymajce coś na przyjemniejszy dzień/wieczór
  7. @zzyyggaaPewnie dlatego zalecił tak powolne wdrażanie paroksetyny, żebyś w porę zauważył jakieś niepokojące działania niepożądane, lub, żeby organizm się przyzwyczajał stopniowo. Pomiędzy paroksetyną a metoprolololem występuje średnia interakcja i paro może ewentualnie nasilić efekty działania Betaloc'u. Może, ale chyba też nie musi, albo w stopniu nie zagrażającym zdrowiu. Nie ma jednoznacznych przeciwwskazań do łączenia tych leków, a jeśli powiedziałeś lekarzowi o branych lekach, to on na pewno wziął to pod uwagę i nie powinieneś się tak zamartwiać. Jak tak się spieszysz z Tranxene to pamiętaj o stopniowym cięciu dawek, ustalonych wcześniej. Będzie dobrze.
  8. Wokół śmiertelności. Dźwięk jakiego instrumentu muzycznego najbardziej do ciebie trafia?
  9. Tak, jak koleżanka wyżej, uważam to wejście na paroksetynę za nieco przedłużone, ale lekarz miał pewnie z tyłu głowy to, że paro jest najsilniejszym inhibitorem serotoniny z tej grupy leków i może powodować dużo skutków ubocznych przy dużej dawce na dzień dobry. Ja wskoczyłem od razu na 20-60 mg z fluwoksaminy (żaden narkotyk mnie tak nie sponiewierał, jak ten syf), później duloksetyna 60 mg, wenlafaksyna 150 mg i nagła odstawka dwa tygodnie bezsenności, lęków, potów, prądów w głowie, zawrotów głowy, omdleń i ogólnie wyłączenia z jakiegokolwiek życia. Jednak mój lekarz to sadysta, nawet zespół pozapiramidowy u pacjenta go nie rusza. Pregabalinę lekarze uważają za nieuzależniającą i bez potencjału nadużycia, jednak jest zupełnie inaczej. Jest dużo osób uzależnionych od niej mocniej niż od benzodiazepin, ale ich dawki były o rząd wielkości wyższe. Sam bym zostawił u ciebie pregabalinę dopóki nie odstawisz Tranxene, a, że musisz poczekać, to trudno. Brałeś go 9 miesięcy, więc jeden, czy dwa więcej, nie zrobią chyba dużej różnicy. Tymczasem słuchaj lekarza. Dopóki będzie w głowie świadomość, że na wyciągnięcie ręki możesz mieć "wywalone" i święty spokój, dopóty alprazolam będzie cię przyciągać jak magnes. Czy tam lorazepam. Żeby to był diazepam (Relanium), m. in. od którego powinno się w ogóle zacząć podejście do tej grupy leków, to po nim miałbyś dużo mniejszy problem z odstawką, bo działa ze 4x dłużej od alpry, a działanie przeciwlękowe czułbyś jeszcze na drugi, może nawet trzeci dzień, oczywiście z co raz mniejszą siłą. Nie dziwię się, bo oprócz hydroksyzyny, sam przerabiałem kiedyś te leki i bezsenność większa, lub mniejsza, ale wciąż była. Poza tym to jest inny kaliber. W porównaniu do jakiejkolwiek benzodiazepiny, to jakbyś strzelał z kapiszonów. Zapytaj lekarza o neuroleptyki, jak chlorprothixen, tisercin, promazyna, czy kwetiapina, na której sam jestem do tej pory i śpię snem przerywanym, a bez niej nie śpię w ogóle. Też się męczyłem, ale w porównaniu do leków, które wymieniłeś, neuroleptyki ostatecznie dawały lepszy efekt. Mają też swoje skutki uboczne, dość paskudne, ale to też zależy od dawki.
  10. Jak dopiero co się nafaszerowałeś kilkoma mg alprazolamu, to w sumie nic dziwnego, że jesteś syty. Benzodiazepiny są po to, żeby ich używać, ale udowodnij sobie, że masz.. charakter i używaj alpry, tylko kiedy "musisz", tak jak piszesz przez 2-3 dni i nie więcej, niż dwa razy w miesiącu. Odstaw przy tym całkowicie te 0,5 mg, bo pchasz się niepotrzebnie w bagno. A daj spokój, jaki tam honor. Tak to już po prostu jest z tymi benzodiazepinami, że krótkie z reguły szybciej wywołują uzależnienie, ale jego intensywność jest już chyba powiązana bardziej z aktywnością substancji. Przy twojej częstotliwości brania benzo, możesz pominąć czynnik uzależnienia fizycznego i używać, co tylko chcesz. Lormetazepam już raczej odszedł do lamusa, w aptekach go nie ma, w hurtowniach wątpię, że jest, a chciałbym go spróbować. Zamiast niego wpisałbym midazolam, bo chyba o nim zapomniałeś. Ten zolpidem wśród benzodiazepin, co walnie w łeb i ucieka. Midazolam jest chyba tylko do zasypiania, bo do spania na pewno nie. Mogliby zrobić jego wersję o przedłużonym uwalnianiu, to by miało sens. Z tych wymienionych wyżej, najskuteczniejszy moim zdaniem jest estazolam, który sprawdza się nawet u osób z podwyższoną tolerancją. Estazolam i alprazolam (kiedyś także triazolam, który od alpry różni się dodatkowym atomem chloru) należą do grupy triazolobenzodiazepin (midazolam akurat nie, bo posiada tylko dwa azoty w pierścieniu), więc można się po nich spodziewać, że będą aktywne i raczej krótko działające, może z wyjątkiem estazolamu i niektórych nielegalnych związków z tej grupy, które miałem okazję "testować", ale robienie z -zepamów -zolamów (w aptecznych benzo nie ma takich przykładów), zawsze wzmacnia i skraca działanie związku. Z wyżej wymienionych przez ciebie leków, charakterny jest na pewno nitrazepam, który jest nie tylko silnym hipnotykiem, ale też anksjolitykiem, miorelaksantem i działa bardzo skutecznie przeciwdrgawkowo. Chociaż dawki ma identyczne jak Relanium, pamiętam jak po nim z trudem stałem na nogach i ledwo trafiłem do łóżka, oczywiście po dawce trochę większej, niż zalecana. Jest to też związek macierzysty, tworzący kolejną podgrupę - nitrobenzodiazepin, które charakteryzowały się siłą działania. Nitrazepam to klonazepam, tylko bez atomu chloru. Dokładniej nazywany, z ang. clonitrazepam, od chloru, klonazepam wziął swój przedrostek. Kiedyś był jeszcze jeden związek z tej grupy, o nazwie flunitrazepam, gdzie analogicznie chlor był zastąpiony fluorem. Zniknął on jednak z rynku dość szybko ze względu na złą sławę, związaną z tzw. "pigułką gwałtu". Moim zdaniem zupełnie niesłusznie, bo są inne benzodiazepiny, które z powodzeniem również wywołują amnezję (ciekawostka - brałem wiele razy flunitrazolam, czyli wzmocnioną "pigułkę gwałtu"). Jako kolejną ciekawostkę dodam, że powstała nitrowa pochodna temazepamu - nitemazepam, dziesięciokrotnie niżej dawkowany i podobno o bardzo pożądanym działaniu
  11. Jest to tak, jak koleżanka wyżej napisała kwestia okoliczości np. ciężka bezsenność, lub odpowiedniego, zaufanego lekarza. Pamiętam, że bez żadnego słowa dostałem receptę na opakowanie Dormicum 15 mg x 100 tabl. Diazepam jest niczym morfina wśród opioidów, takim złotym standardem. Jest stosowany na wszystko, w tym przeciwlękowo, ale też i nasennie. Jak już pisałem główny, aktywny związek (diazepam) ma czas półtrwania 20-50 godzin, ale sam działa dość krótko, bo 6-8 godzin. Temazepam i oksazepam (wysoko dawkowane benzo) powstają w nieznacznych klinicznie ilościach (ile ich może być w 5-10 mg Relanium?), a nordazepam (36-200 h), jako główny metabolit, działa w szczególności przeciwlękowo. O uzależnienie bym się nie martwił, bo temazepam w dawkach wielokrotnych można stosować 2-4 tygodni, a diazepam nawet 8-12 tygodni, wliczając w to stopniowe odstawianie, a mówimy tutaj o doraźnym stosowaniu, średnio raz na tydzień, więc nie ma mowy o uzależnieniu Diazepam jest zresztą głównym orężem w walce z uzależnieniami od innych benzodiazepin. Generalnie posiada on chyba najmniejszy potencjał uzależniający, a już na pewno mniejszy od temazepamu. Po prostu, gdybyś kiedykolwiek przestał być zadowolony z Signopamu, polecam Relanium i nie masz się czego bać, to nie nitrazepam, że ci nogi pourywa. Wow jaka kulturka! Cieszę się, że mogłem pomóc i dziękuję również za pozytywną energię. Wzajemnie i pozdrawiam.
  12. Niech wysokie dawkowanie cię nie zwiedzie. Cytuję: "Temazepam is a powerful agonist of the α1 subunit of the GABAA receptor associated with sedation, motor-impairment, ataxia, and reinforcing behavior." Nie bez powodu, w przypadku większości benzodiazepin, zalecany, maksymalny czas stosowania to 4 tygodnie, czasem do 12, a w przypadku temazepamu, jest to tylko 10 dni. Najwidoczniej jest to szybciej od innych, uzależniająca fizycznie benzodiazepina. Medykiem nie jestem, ale dawka wielokrotna oznacza używanie tego leku codziennie, czyli trzy dni z rzędu w tym przypadku. Lepszym rozwiązaniem byłoby stosowanie zolpidemu, ale pamiętam jak wspominałeś o bezsenności związanej z lękiem, a temazepam jest również dobrym anksjolitykiem. Raz na tydzień to jest użytek doraźny, żadna downregulacja receptorów nie powinna mieć miejsca. Dzieje się to podczas brania benzodiazepin w ciągach, podczas których rośnie tolerancja i zwiększamy wielokrotnie dawki. I takie ciągi powtarzamy. Jeśli masz jakieś obawy, przerzuć się na diazepam. Główny związek działa podobnie ok. 8 godzin, a aktywne metabolity są ledwo wyczuwalne. Ewentualnie, trochę grubszy kaliber - midazolam 7,5 mg, który sprawdzi się idealnie, wzięty "alarmowo" w późnej porze i nie spowoduje porannej sedacji. Przy tak sporadycznym używaniu nie powinieneś się martwić. Możesz zacząć się martwić, jeśli działanie temazepamu zacznie zauważalnie słabnąć.
  13. Fobic

    Dopalacze

    Co do syntetycznych kannabinoidów, zwłaszcza tych pierwszych serii JWH, THJ, były one opracowane wiele lat temu i nie wiem czy patenty na nie, jak i np. RC benzodiazepiny po prostu wygasły, czy tak się po prostu złożyło, że w tym momencie, ktoś wpadł na pomysł wykorzystania tych, nie wprowadzonych do obrotu substancji, w celu zarobienia góry pieniędzy. W Polsce proces kolejnych delegalizacji, wymuszał na chemikach tworzenie co raz to nowszych związków, które omijały obowiązujące wtedy przepisy, co w końcu doprowadziło do stworzenia bardzo toksycznych i niebezpiecznych syntetycznych kannabinoidów. RC to skrót od Research Chemicals, czyli substancje należące do konkretnych grup, stworzone by wywołać określone działanie psychoaktywne. Dopalacze to bardzo ogólnie określenie i w moim myśleniu są to gotowe produkty z nazwami własnymi o niewiadomym składzie, co było bardzo paskudnym procederem. Jednak spośród RC, można było znaleźć perełki, które działaniem znacznie przewyższały odpowiedniki dostępne na receptę. Są przypadki substancji, które dzisiaj są badane, celem wprowadzenia ich do obrotu, jak np. Etizolam, który już został wprowadzony do lecznictwa w kilku krajach, lub Izopropylofenidat, nad którym są prowadzone badania. Co do uzależnienia fizycznego to już zależy od grup substancji. Wśród kannabinoidów zdarzały się nie uzależniające, jak i takie, po które trzeba było wstawać w środku nocy aby złagodzić objawy odstawienne. Oczywiście RC benzodiazepiny, jak i kilka RC opiodów. U-47700 (7,5x mocy morfiny) pamiętam, że wywoływało u mnie najintensywniejsze, euforyczne doznania, kilkukrotnie przewyższające heroinę, w co trudno było uwierzyć. Nie zdążyłem się od tego uzależnić. Próbowałem również pochodnej fentanylu - metametylofuranylfentanyl, o 20x mocy działania morfiny, który był po prostu zbyt silny i albo działał słabo, albo tak mocno, że powodował przysypianie, nie do powstrzymania (tzw. nodding). Nie rozumiem np. uzależnienia od kokainy, czy innych środków stymulujących. Brałem przynajmniej kilka, jak nie kilkanaście różnych stymulantów, euforycznych, lub czysto pobudzających dających natychmiastowy przypływ dopaminy i noradrenaliny i jedyne co mogę stwierdzić, to "objawy z odbicia" jak w przypadku wieloletniego zażywania neuroleptyków. Nic co ciągnęłoby się dłużej niż kilka dni. Chodzi tutaj chyba o uzależnienie psychiczne, które ciężko leczyć. Do dziś pamiętam bardzo mocne, euforyczne posiedzenia z 4-CMC (klefedron), późniejsze, wielokrotne ciągi z Hex-en, lub NEP, 3-MMC, 3-CMC, które już mniej mi się podobały. Oczywiście z benzodiazepin klonazolam, flunitrazolam, etizolam, flualprazolam, flubromazolam, norflurazepam (silniejszy przeciwlękowo od alpry, z działaniem utrzymującym się do trzech dni, jedna z perełek). Nigdy nie brałem w żyłę, a wszystko zawsze spożywałem sam, nie handlowałem, nie dzieliłem się, bo nawet nie miałem z kim. Mistyczna Difenidyna, czy totalnie zwariowane analogi PCP, po których jakbym oglądał obraz docierający do moich oczu, siedząc gdzieś w głowie kilka metrów dalej i oglądając to jako sygnał z telewizora. Psychodeliki... Uzależnienie jeśli występowało to w 90% psychiczne. Może ktoś ma z tym tematem doświadczenie i się nim wymienić. Chętnie odpowiem na jakiekolwiek pytania.
  14. Jak nie będziesz w stanie to pozostanie ci hospitalizacja. Nie ma interakcji, ale łączenie benzo jest pozbawione sensu, bo ich działanie nakłada się na siebie i robi się takie masło maślane, przyspieszając jedynie wzrost tolerancji i tempo uzależnienia fizycznego. Po pierwsze nie zwiększaj dawek, to już będzie połowa sukcesu. Po drugie wymorduj te 0,5 mg alpry, starając się pod koniec już ją brać co drugi dzień, a lorazepam użyj do zakończenia tego ciągu. Nie nadaje się on do normalnej redukcji dawek ze względu na charakterystykę substancji, poza tym to pewnie jest Lorafen w drażowanych tabletkach, a żadnych tabletek nie powinno się kroić, jeśli nie mają podziałki. Pozostaje ci więc zmniejszanie częstotliwości brania benzo. Nie utrudniaj sobie tego i po prostu to zrób, zachowując kilka tabletek Lorafenu na wyjątkowe sytuacje w przyszłości. Nie rób z siebie kaleki zależnej od jakichś śmiesznych tabletek, bo nią nie jesteś. Bierz co raz rzadziej, przyzwyczajaj się do trzeźwości. Nikt ci benzo nie zabierze, ale traktuj je specjalnie, używając sporadycznie.
  15. Cześć @DonPapuas Dawka leku była odpowiednia, używanie doraźne również rozsądne pod względem ewentualnych skutków ubocznych. Cieszę się słysząc, że była (już nie jest?) skuteczna, bo często przy problemach z zasypianiem jest to jedyna skuteczna opcja, kiedy wcześniejsze próby z antydepresantami i innymi lekami nasennymi zawiodły.
  16. Czyli czynnikiem decydującym, czy odstawisz całkowicie Tranxene jest działanie paroksetyny? Ja mimo wszystko i tak dążyłbym do odstawienia benzo, nawet, jeśli cięcie dawek miałoby odbywać się co trzy tygodnie. Te ostatnie zejście z 0-5 na 0-0 możesz sobie trochę przedłużyć, albo np. brać co 2-3 dni badając reakcję organizmu. Powie ci, że pregabaliny nie musisz odstawiać stopniowo i w ogóle, nawet jeśli paroksetyna okaże się skuteczna. Co do Tranxene, to zależy od lekarza, albo zdziwi się i spojrzy przychylnie na ten krótki i prosty plan odstawki, albo mając w głowie, że Tranxene jest słabszy od Relanium będzie kazał ci odstawić go natychmiast. Pregabalina działa za pomocą zupełnie innego mechanizmu, więc może pomóc trochę zamaskować objawy odstawienia, ale na pewno wyraźnie ich nie zmniejszy. To roztrzęsienie, rozdrażnienie i odczucie, że czegoś ci brakuje to jest głód fizyczny jaki spowodował u ciebie alprazolam, nie wiem czy nie najbardziej uzależniająca z benzodiazepin, ze względu na moc i krótki czas działania, który sprawia, że potrafi nas skręcać już następnego dnia. Te objawy będą ci towarzyszyć przez kilka dobrych dni jeśli przestaniesz wykupować recepty, przez kilka następnych powinny stopniowo tracić na sile. Możesz równie dobrze przejść przez ten proces łagodniej, biorąc np. 0,5 mg alpry, lub 1 mg lorazepamu, który trochę dłużej działa, co drugi dzień, przez kilka dni, a potem co trzeci, czwarty i w końcu wcale, tylko nie wiem czy będziesz w stanie to zrobić.
  17. Dziękuję, za sprostowanie. Więc @snilek, będzie nawet gorzej niż pisałem! Alprazolam, czy lorazepam, to wciąż gruby kaliber, z tą tylko różnicą, że lorazepam jest wyżej dawkowany i powinien trochę dłużej działać, ale jak nie potrafiłeś z alpry zejść alprą, zmniejszając dawki, tak lorazepam też ci w tym nie pomoże. Zaproponowałem, żebyś spróbował z klonazepamem w dawce 0,5 mg, który powinno być ci łatwiej odstawić, bo nie schodzi z ciebie w takim tempie jak xanax. Przerabialiśmy ten temat, że nie dla sportowców, powoduje bezsenność, bo w ulotce piszą, że rano trzeba brać itd. Snilek już próbował paroksetyny i nie chce nigdy do niej wracać. Benzodiazepiny są zabójczo skuteczne ale krótkoterminowo, na tydzień, może dwa, w jakichś wyjątkowych okolicznościach. Działają wciskając na chwilę "hamulec" (neuroprzekaźnik GABA) w układzie nerwowym. Chciałem dodać, że SSRI/SNRI lekami są również tylko z nazwy, bo nic nie leczą. Naukowcy odkryli, że przyczyna depresji/zaburzeń lękowych leży w nieprawidłowym przekaźnictwie serotoniny i noradrenaliny, zaczęli więc farmakologicznie zwiększać stężenie tych neuroprzekaźników, myśląc, że działają na przyczynę, ale niedobór tych monoamin również jest objawem choroby. Kiedy po zaprzestaniu leczenia SSRI, okazuje się, że depresji nie ma, mówi się, że została wyleczona, tymczasem często jest tak, że podczas kuracji lekiem, ten stan chorobowy przemija samoistnie. W przypadku zaburzeń lękowych, jeśli antydepresanty okazują jakąś skuteczność w maskowaniu objawów, to jesteśmy na nie skazani długoterminowo, albo nawet dożywotnio. Lęków nie da się skutecznie leczyć, to nie jest grypa. Nie byłeś w stanie nie tylko odstawić benzo, ale chociaż zmniejszyć dawki z 1 do 0,75 mg, więc można śmiało stwierdzić, że już jesteś w to mocno wkopany. Kto ci w ogóle dał alprazolam na początek? To tak jakbyś na ból zęba dostał morfinę. Jeśli musisz korzystać z benzo, bo masz jakiś wyjątkowo ciężki okres to ok, korzystaj, tylko miej świadomość, że przyjdzie taki czas, kiedy będziesz hospitalizowany, bo nie potrafisz odstawić benzodiazepin samodzielnie. Trzeba być stanowczym. Jeśli przy tak śmiesznej dawce jak 1 mg, skręca cię psychicznie na myśl o zmniejszeniu jej o 1/4, to jest jasny znak, że to się musi źle skończyć, a już wskoczyłeś na 2 mg. Wraz z upływem czasu postępuje twoje uzależnienie od benzodiazepin oraz degeneracja układu GABA, którego powrót do normalności trwa czasem kilka lat, a niedobór tego neuroprzekaźnika nasili długotrwale lęki, bezsenność i to wszystko na co bierze się benzodiazepiny. Antydepresanty, długotrwale mogą co najwyżej spowodować impotencję.
  18. Tylko zaznaczę, że klonazepam i alprazolam są równoważne mocą w przeliczeniu na mg. Lorazepam jest od nich o połowę słabszy, więc czy będzie to Lorafen czy Lorabex (lepiej bo ma podziałkę na pół), powinna być to wersja z dawką 2,5 mg.
  19. Jak to nie? Podczepiamy i jazda na oddział. Lorazepam, choć również ma mocno przeciwlękowy profil, to wg mnie, czasem działania jest porównywalny do alpry i może nawet mocniej uzależniać. Alprazolam o przedłużonym uwalnianiu, nie ma takiego szybkiego wejścia i mocy, co zwykła alpra, poza tym charakterystyka substancji pozostaje niezmieniona, więc po uwolnieniu całej dawki, objawy odstawienne pojawią się równie szybko jak po zwykłym alprazolamie. Spróbuj klonazepamu. Możesz brać np. 1-2 mg rano i czuć działanie jeszcze kładąc się spać. Jeśli nie chcesz leżeć w szpitalu, to nie dopuść do tego, żeby 2 mg (w przypadku alpry jak i klona) były nie wystarczające i niech całość twojego brania benzo zamknie się w sześciu miesiącach, wliczając w to stopniową redukcję dawki. Klonazepam, można w miarę bezboleśnie odstawić nim samym, bez substytucji innym, długo działającym benzo. Nie bierz benzo codziennie i rób co jakiś czas takie przerwy, żebyś poczuł na własnej skórze moc i charakter objawów uzależnienia. Poznaj wroga, a łatwiej będzie ci się z nim zmierzyć później.
  20. Porozmawiaj z lekarzem, który wkopał cię w tak krótko działające benzo, żeby przepisał ci alprazolam w wersji o przedłużonym uwalnianiu, działa on dwa razy dłużej, tylko np. 2 mg już cię tak nie uwali, bo będzie rozłożone w czasie, ale może będziesz coś jeszcze czuł za dnia. Ewentualnie zmień alprę na lorazepam, również silne przeciwlękowe benzo, które rzekomo działa do 12 godzin, chociaż u mnie było to dużo krócej. Albo klonazepam (rzekomo 24 h), który nawet u mnie działa minimum te 8 godzin i jest co prawda najsłabszy przeciwlękowo z tych trzech benzo, ale na tyle dobry, że zapobiega napadom paniki i jest w stanie rozluźnić fizycznie i mentalnie pacjenta. Ok. Widzę, że pomimo trudności w rzuceniu benzo, masz rozum, nie nadużywasz tych leków, nie mieszasz z alkoholem. Rozumiem, że możesz mieć jakiś okres, gdzie po prostu potrzebujesz skutecznego wsparcia farmakologicznego, więc sobie z niego trochę pokorzystaj, dopóki mieścisz się w akceptowalnych w ulotce dawkach i rozważ to co wyżej napisałem. Licz się tylko z tym, że przyjdzie czas na ambulatoryjne odstawienie tych leków, bo sam z nich raczej nie zejdziesz.
  21. Super. Nie musisz czekać do ostatniej chwili, po prostu bierz tę dodatkową dawkę wieczorem, 30-60 minut przed planowanym snem. Na pewno mniejsze zło od wódy. Jak już zacznie działać, i będziesz na paroksetynie wystarczająco długo, pamiętaj o stopniowej redukcji dawek przy schodzeniu, bo taka nagła odstawka potrafi dać w kość. Z benzo, zwłaszcza po dłuższym okresie stosowania (9 miesięcy jak wspominałeś), powinno się już schodzić powoli, bez pośpiechu, rozkładając dawkę na 3x dziennie w przypadku średnio-krótko działających benzo, lub 2x dziennie w przypadku długo działających i ciąć dawki średnio co dwa tygodnie, ale jest to też zależne od indywidualnej reakcji uzależnionego. Jak już się wkręcisz w te 10 mg rano i 5 mg wieczorem, daj znać, czy objawy somatyczne chociaż trochę odpuściły, bo skoro pracujesz, wypadałoby odstawić Tranxene, z możliwie jak najmniejszym wpływem na twoje funkcjonowanie.
  22. Dlatego wieczorne 5 mg może pomóc na poranny "najgorszy" stan, przed wejściem docelowej dawki 10 mg. Z reguły nawet długo działające benzodiazepiny przy odstawianiu rozkłada się przynajmniej na dwie dawki w ciągu dnia. W pozostałych kwestiach słuchaj się pani @acherontia styx, choć wydaje mi się, że takie leki jak pregabalina, lub nawet benzo, często lekarze przepisują razem z SSRI, żeby przetrwać okres, potrzebny na rozpoczęcie działania leku. Okres, w którym pacjent często może czuć się gorzej niż przed rozpoczęciem brania antydepresantu. Lekarz dał ci możliwość, z której możesz skorzystać. Jeśli czujesz, że pregabalina nie jest wystarczająco skuteczna, możesz spróbować z paroksetyną.
×