-
Postów
5 107 -
Dołączył
Treść opublikowana przez namiestnik
-
Głośno jest o tej sprawie. Strzelanina w Rybniku. Jak myślicie czemu on to zrobił? Ponoć miał jakieś problemy. Choć nigdy nie wiadomo - dziennikarze już nazywają wszystko wszelako. Co o tym myślicie?
-
Dziwna relacje z byłym, pomóżcie :(
namiestnik odpowiedział(a) na tomisia temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Tomisia - ja Cię rozumiem. Ale prawda jest taka, że niech się chłopak zdecyduje - albo tak albo tak. Mówi, że nie chce ranić - ale właśnie to robi. Choć... tak naprawdę to nie wiemy co w nim drzemie. Nigdy też tak naprawdę nie wiadomo jak jest naprawdę. Jeżeli Tobie zależy to może pomóż mu pokazując, że musi wybrać. Wiesz - jest tak, że za bardzo go kochasz (wiem, brzmi kuriozalnie, ale tak jest). Jesteś na każde skinienie. Nie musi się starać. Zawsze może do Ciebie wrócić. Mówisz, że ma kasę, etc. Więc pewnie mógłby mieć wiele tzw. "blacharek" do łóżka. Obstawiam więc, że mimo to iż zachowuje się dziwnie to mu jednak mocno zawirowałaś w głowie. Choć nie rozumiem, czemu jest tak okrutny. No ale chciałem napisać - co zrobić jeżeli chcesz być z nim. Uciekaj. Tak - jak ktoś ucieka to druga osoba goni. Więc bądź teraz Ty uciekającym króliczkiem. Bądź w porządku, ale myśl dużo o sobie. Przy okazji się przekonasz jak jest naprawdę. Swoją drogą wielka szkoda, że nie jesteś z kimś takim jak Ty. Ale kto wie kim będzie ON, gdy zobaczy co może stracić i nie będzie miał w tym czasie zabawki. -
Ale to sprytne mieć pilota do samego siebie. Trudna decyzja - ale jak by miało działać to czemu nie?
-
Czasami to nawet nie chodzi o konkretny związek a o to gdzie występuje i jakim przemianom ulega. Albo wręcz w wyższych powiązaniach.
-
eee - tak szybko to raczej nie. Oby za 10 lat było na rynku coś znacząco skuteczniejszego.
-
ooooo - ja taki chce testować
-
Tak - czasami to może być taka samopomoc organizmu dla siebie by przetrwać. Też podobnie odczuwam, a raczej nie odczuwam - po paroxetynie, sertralinie (nieco mniej) i fluoksetynie (szczególnie w dużych dawkach). Dla mnie zresztą okazało się to chyba zbawieniem które pozwoliło żyć.
-
Niekoniecznie - wybierają przypadkowych - niewyspanych, skacowanych, zakochanych o maślanych oczach i idą dalej w przeświadczeniu, że wariaci. :)
-
W sumie tylko gratulować hobby i braku większych trosk :)
-
Tak - to bardzo dobrze. I uważam, że zamykanie się w sobie i oddzielanie od świata, sztuczne zaniżanie swoich emocji i potrzeb to nic dobrego, nawet jeżeli w danej chwili wygodne.
-
Woow... Mi się wydaje, że chęć by mieć zerowe libido nie jest normalna. Ale może być wygodna. Sam byłem w takiej sytuacji, że byłem... właśnie sam. I było to dla mnie bardzo wygodne by mieć jak najmniejsze.
-
Luuuuuuzzz drogie Panie
-
suicidesilence, fajny awatar. A mnie wkurza jak jakiś debil albo debilka jedzie mi 30 cm za zderzakiem i muszę mieć oczy przed siebie i za siebie, a jak ktoś przede mną hamuje to patrzę by tamten z tyłu zdążył i sam w efekcie jadę 30 cm za kimś. Zainstaluje sobie na zderzaku iglicę chyba.
-
I Wy naprawdę już 42 strony o tym gadacie?
-
Hmmmm a ja może nie zbieram patologicznie (choć czasem tak smutno, że nie mogę sobie czegoś kupić bo to takie ładne i zawsze o tym marzyłem - ale w sumioe zupełnie niepraktyczne więc...., ale jednak nie kupuję). Jednak strasznie trudno mi się pozbyć rzeczy. Chciało by się napisać niechcianych rzeczy, czy niepotrzebnych. ALe ja je wszystkie chcę i potrzebuję. A co gorsza jak już coś co dłuższy czas nie było potrzebe wyrzucę to za tydzień lub miesiąc się okazuje, że jest niezbędnie potrzebne. Z tym trzymaniem mnóstwa rzeczy i problemem z pozbyciem się ich to mam chyba podobnie jak osoby któe tu opisujecie. Jak już mam się czegoś pozbyć to koniecznie by wiedzieć, że komuś się przyda i będzie tego używał. Trochę to też taki dawny zadzior - uraza. Mi jako dziecku czasami coś wyrzucano nic mi o tym nie mówiąc i bez mojej zgody. Często to były śmieci które powinienem sam wyrzucić (ale to może jutro posprzątam i odkurzę...) a często też niestety rzeczy dla mnie bardzo ważne. Które sam miesiącami budowałem i troch mi się zakorzeniło pilnowanie by mi nikt nie wziął nic mojego. BYm sam na wszelki wypadek nic nie wyrzucił. Porządkowanie u mnie dokumentów czasami wygląda tak, że z wielkiej góry zostaje garstka i cały kosz pełny makulatury (przegryzionej w pewnej części przez niszczarkę - dla pewności). Gorzej z rzecami technicznymi których pozbyć mi się bardzo trudno. ALbo pamiątkami po czymś ważnym - trzymam jakieś niepraktyczne albo zniszczone rzeczy i nawet nie wiem jak je ułożyć i pogrupować by nie były wszędzie rozsiane po całym domu.
-
Wiesz - może zaboli to co teraz powiem, ale może: albo 1. Ona widzi w Tobie coś złego (bez względu na to czy tak jest czy nie) i ktoś lub sama terapia pomogła jej podjąć decyzję w związku z tym czymś? albo 2. Jest w Tobie coś złego i ona to dzięki terapii zobaczyła? Oczywiście to tylko jedna z wielu hipotez. Ale też warto się i nad sobą zastanowić. Trzymaj się. I nie naciskając (koniecznie daj czas, może tymczasem nic nie rób), powolutku dowiedz się jakie są prawdziwe przyczyny takich decyzji! Trzymam kciuki - za WAS!
-
Ale czemu? Tłumaczy to czymś? Może kogoś tam poznała?
-
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
namiestnik odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
Hmmmm to nie do końca tak.... coś tam kiedyś rozmawialiśmy. Ale to ogólnie nie mam zapisane - tylko ze starych zapasów jak brałem sporo sertraliny i jakoś się schomikowało. A już nie wiem co zrobić by przywrócić siebie do żywych. Bez buprio to nawet nie wstanę.... a sertralina to osobny mechanizm i po nim u mnie w życie było bardziej w kierunki dzieci kwiaty.... no na początek jest 300 buprio rano, 50 sertraliny, i 100 sertraliny wieczorem. Do tego tegretol 200+100. Nie wiem czy go też nie zwiększyć - w końcu chce wystabilizować nastrój. -
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
namiestnik odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
Buprion (Wellbutrin) + Sertralina - brał może ktoś z Was taki mix? Ja do tego neuroleptyk na stałe i benzo w razie potrzeby, tzn. stanu krytycznego (tzn. w zasadzie ostatnio też zawsze). -
Narozrabiałem. Tracę siebie. Pomocy.
namiestnik odpowiedział(a) na namiestnik temat w Pozostałe zaburzenia
Ale co to da? Przecież ja chce uciec od przeszłości. A przeszłość mnie goni. Żona i Kacperek to jedyne co teraz trzyma mnie przy życiu. Gdy ich zostawie to zrobie krzywdę niewinnemu Kacperkowi. Krzywdę sobie i żonie. I jedynie chyba dam satysfakcję temu co mnie gnębi. Nie - nie chcę się poddawać. Chcę żyć! [Dodane po edycji:] Tak.... to chyba będzie dobre rozwiązanie. Zastanawiam się też czy nie lepiej na Dolną. Na psychoterapię. [Dodane po edycji:] Mocca - pytanie jest trafne. Jestem już tak długo prześladowany, że stan wyrwania mnie z tego powoduje, że oddalam się od siebie. Od siebie prawdziwego. Tak jak piszę tracę siebie. Tak z dystansu patrząc to był atak wywołany strachem. Rozmawialiśmy o tym kiedyś z moją doktor. [Dodane po edycji:] Hmmmm - jakoś narazie nikomu nie zaszkodziłem. A mam wrażenie, że Ty albo chcesz sprowokować jakąś niekończącą się dyskusję, albo wykazać, że umiesz leczyć na odległość. Nie znasz mojej historii, przeszłości ani tego co wie bardzo wiele osób z forum o mnie. Mylisz się w swoim stwierdzeniu i wiedz, że dając "diagnozy" na odległość możesz szkodzić też innym osobom. W ten sposób to raczej można powiedzieć, że takie diagnozy są niebezpieczne dla forumowiczów. -
Widzę, że nie tylko ja snie spie w nocy...
-
Nie wiem co robić. Mam być na Dolnej. Nie moge napisać kiedy bo może ta k...a haudowa się dowie i cos na mnie naśle. Jest źle. Bardzo źle. Z jej układami w Żyrardowie w każdej chwili policja może mnie ścigać. Na lotnisku boję się kontroli paszportowej, jak płacę kartą i za długo nie ma autoryzacjai to uż spodziewam się, że zaraz mnie skują na ziemi. CIągłe te myśli, że ta suka z żyrardowa może wszystko. Je..na grażyna i jej syn kubus. Dwie medy ktore od lat niszcza moje zycie i ja juz przestalem tego wytrzymywac. Mam nadzieje, ze ktos ich kiedys zj...bie za to co robia ludziom. Bo jak on mi sie kiedys zwierzyl to wychowal sie na salach sadowych i zawsze kogos przesladowali. Pomozcie mi bo ja juz nie moge tak zyc. Teraz to jest jakas droga w dol. i wcale nie dluga jak w piosence. jest coraz gorzej wszedzie sie boje. A ze jestem teraz nikim to boje sie, ze odejdzie ode mnie Ania i moj synek. Ze ZNOWU zostane zupelnie sam. Znowu sam. Porzucony. Nawet jezeli Kacper nie jest moj to tak bardzo chce byc jego tata. By isc z nim kiedys na spacer. Bawic sie. Choć teraz to niemożliwe... bo jestemnikim - boje sie wszystkiego i musze miec noz z kazdej strony swego ciala obawiajac sie ataku a taki ktos nie moze byc ojcem. Musialbym miec jakas bezpieczna kryjowke gdzie moglbym byc soba i byc razem. Co robic? Ja już nie mogę. Klony znikają tak szybko, ze nie wiem juz skad wziac kolejne. na trzezwo zycie jest nie do wytrzyanbia. Ostatnio czulem, ze dzieje sie zle. Wzialem, polzylem sie zdrzemnac sue chwile i potem zrobc cos konstruktywnego jak ochlone. I ojciec budzil mnie slowami, ze cos tam policja. Bo samochod mialem zle zaparkowany. Jak juz pisalem ta ku..wa grazya haude, jej syn jakub i policja to jest to co nie daje mi zyc i co mnie przeraza. Czego nie wtrzymuje. Bylem przerazony jak sie obudzilem. Zlapalem kluczyki, jezdzilem jak wariat, jezdzilem na czolowke z samochodwami, mijalem je na lusterka, ktos chcial mnie zaatakowac to jechalemnaniego. Rozpedzalem si e i hamowalem. Bylem przerazny. Ale i rozlladowalem energie. Ale wiem, ze nie moge dluzej yak zyc. Wiem teraz, ze budzenie mnie z uzyciem slowa policja ktorej w kazdej chwili panicznie sie boje to jak budzenie cudem ocalalego z wojny dziadka i majacego zaburzenia na punkcie tych co chcieli go zabic slowem wermaht i ssmani. Wybuchlem. Oni juz wiedza, ze tak nie. Ale co z tego skoro jestem nikim. Nie moge zrbic nic konstruntywnego. Jak juz wstepuje we mnie energia to destrukcyjna. No moze przesadzam. czasami cos sie dzieje. Ale mam prawie zadna wydajnosc w stosunku zdrowego czlowieka. Czuje sie jak dziadek, kulawy, niezdolny do niczego. Co czasami moze pobawic sie i utulic swojego wnuka, a tak naprawde mojego (chyba) syna. Ktorego kocham i z ktorym mam chyba dobry kontekt. Ale co z tulenia, wspolnego gaworzenia, kapieli, ukladania do snu i czuwania nad Kacperkiem skoro nie umiem zapewnic mu zadnego utrzymania. Co ze mnie za ojciec. Nie mam zadnych srodkow do zycia. Zarejestrowalem dzialalnosc tam gdzie mieszkam - ale zarabiam tyle co nic. Czasami cos normalnie zrobie i normanie zarobie - ale wiekszosc czasu zrzera mnie przerazenie. A to co zarbie to za zwykle dodatkowe uslugi a nie za to czym mialem sie zajmowac. Nie za projekt na ktory wspolnik czeka i jest mi szalenie zle, ze przezzemnie wstrzymuje prace i nic nie moge zrobic. Moze najlepsze co moge zrobic dla syna to ubezpieczyc sie mocno i zabic. Mialby za co zyc. Bo i tak nie bedziemy razem. Ostatnio wczoraj mi zona powiedziala, ze odejdzie ode mnie i zabierze synka. Wiec i tak nie bedziemy razem. A teraz mowi, ze chce pomoc. Nie umiem spac. Znowu swit mnie spotyka. Znwu kolejny dzien na prochach mnie czeka i kolejny dzien w czasie ktorego nie zrobie tego co zaplanowalem bo nie zdolalelm odpoczac, bo jest ten paralizujacy strach, bo na niczym juz nie moge sie skupic. Co robic? Terapia na Sobieskiego byla dla mnie zbawieniem. Uczylem sie wiele, choc wiem, że wielu spraw nie poruszalismy. Nie mowilismy o mojej nienawisci do kochanka zony. Ale mowilismy jak zyc. Zazynalem funkcjonowac. Wszystko zaczelo nabierac sesnu i realnosci. Az w kocu zeszlego roku znowu pojawilo sie widmo kochanke scigajacego mnie sadownie, ze mu nazlorzeczylem. I znowu pryzpominanie sobie wszystkiego. Potem kombinacje tej k...wy jego matki by wprowadzic w blad policje i uzyc swych znajomych. Znowu czarana dziura. Znowu fatalnie. Tyle rzeczy juz udawalo sie. I od tamtego czasu nic. Upadek. PROSZE POMOCY! C robic?
-
Syn. Miłość do dziecka. Czy jestem ojcem?
namiestnik odpowiedział(a) na namiestnik temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Żona najpierw mówiła, że to nie jej sprawa a tylko sprawa między mną a nim. Potem stanęła po mojej stronie. Ale sam już nie wiem tak naprawdę. Przecież tyle lat zawsze była ze mną i zawsze bardzo szczera i prawdziwa - a potem się okazało, że nie. Z testami oprócz moralnych oporów mam właśnie jeszcze problem z pieniędzmi. Wszystko już zawaliłem. Czasami mam wrażenie, że żyję jak roślina. No i ... właśnie - niewiele albo nic nie udaje mi się zarobić. To ogromny dla mnie wydatek. Narazie kombinuję jak zapłacić opłaty za mieszkanie. Ale w sumie to może na kiedyś poczekać. Dziękuję Wam. [Dodane po edycji:] Zacząłem pisać, bo czuje, że jest coraz gorzej. Mam żal do tego s..na. Żonie wybaczyłem. Choć czuje, że też jest winna za zmarnowanie mi tych wielu lat życia. To już 6 lat temu się zaczęło. A od 3 i pół roku moje życie to wegetacja pomieszana z szarpaniem się, z próbami zrobienia czegoś, z upadkami. Ale nie wypływam nigdy na tyle wysoko by się załapać. Teraz jest coraz gorzej. Nie wiem co zrobić. Spotkanie kwalifikujące mnie na terapię jeszcze daleko. Nie wiem z kim się spotkać. Właśnie wybuchłem i wykrzyczałem, że ta k...wa haudowa z żyrardowa zatruwa mi życie. Że ona i jej syn zniszczyli mi wszystko. Że prześladują mnie i zamiast spalić się ze wstydu za to co zrobili i trafić do więzienia za swoje machlojki prawne które mają na celu mnie udupić to niszczą mnie dalej. Co ja mam zrobić? Czy naprawdę tylko ich śmierć pozwoli mi żyć? Wybuchłem dziś. I cały czas czuję, że mogę wybuchnąć w każdej chwili. -
Syn. Miłość do dziecka. Czy jestem ojcem?
namiestnik odpowiedział(a) na namiestnik temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Żona już zerwała z kochankiem lata temu. Tak mówi. Ale miała go latami a też mówiła, że absolutnie. Mieszkała sama (?? tak mówi) za granica kilka lat. Jeszcze w końcu zeszłego roku działała wbrew mnie. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Trudno żyć z tym, że trudno w cokolwiek wierzyć. Żona ma ideały. Wiara w Boga, prawda, wartość człowieka. Ale w życiu działa odwrotnie zmuszając raczej innych by działali z tymi ideałami oraz by wierzyli, że ona nie może inaczej. Mówi, że się zmieniła. Ale kiedyś już też mówiła, że się zmieniła. A wlecze się za nami, za naszym związkiem mnóstwo spraw.... Alter Ego, prawdę piszesz. Idę przez życie jak dziecko we mgle. Tak - co innego myśleć trzeźwo o różnych sprawach, a co innego o swoim życiu. Gdy ta trzeźwość myślenia umyka. Co do tej matki kochanka i kochanka to problem w tym, że Ci ludzie prześladują mnie do dziś dnia. Ta wredna suka ma kontakty i za wszelką cenę próbuje mi zniszczyć życie - tak jak zresztą obiecała mi kiedyś w rozmowie. Bo skrzywdziłem jej szmatusia-synusia. A co niby miałem może mu pomagać? To zresztą teraz nieważna. No może poza tym, że udawał mojego przyjaciela - choć jakoś nigdy na niego szczerze nie patrzyłem i nie rozumiałem czemu się tak przyczepił mimo mojej niechęci. No cóż. Teraz żyję z takim ogonem. Nigdy nie wiem kiedy to ścierwo - matka kochanka znowu naśle z Żyrardowa jakąś policję na mnie, albo kiedy ponownie ktoś "zgubi" albo "pomyli" jakiś dokument i znowu zostanę potraktowany jak jakiś przestępca recydywista. Trzeba mi było przynajmniej gościa potraktować tak jak na to zasłużył to bym wtedy może w świetle prawa był tym złym. A tak to kłamstwa haudowej i kombinacje z prokuraturą i policją. Sprawa raz umarzana, raz wznawiana. Naloty na dom policjantów w strojach cywilnych i cywilnym autem. Które potem dziwnym trafem znikają z kartoteki i się okazuje, że oni siedzieli sobie w kanciapie i nigdzie nie jechali. Ja nie chce o tym sk..nu i o tej szmacie jego matce pamiętać. Ale oni nie dają mi zapomnieć. Za każdym razem na ulicy, w domu, w sklepie i wszędzie boję się. Jedyny mój przyjaciel clonazepam pozwala mi żyć w takich sytuacjach. Modlę się by zdechli - to wtedy się skończy moje prześladowanie. Skończy się, że policjant mi mówi, że on i prokurator widzą jak się sprawy mają, ale się boją umorzyć ponownie sprawę bo te gnidy się wtedy do nich dobiorą. Potem zmiana prokuratora. Zagubienie akt. Kolejne zgubienie mojego adresu i poszukiwania. Potem niby przypadkowo napada na mnie jakiś dres z krótkim karkiem. A następnie po przekonywaniu przez policję, że lepiej nie składać na niego zawiadomienia, bo nie wiadomo co to za gość i co mi wtedy zrobi to się teraz okazuje, że gość dobrze zna mój adres, a ja mu niby uszkodziłem mienie. Kolejna sztuczka? Ja już mam dość. Jestem przerażony jak żyję w polsce. Boję się wstawać z rana. Jak już dochodzę do siebie to kocham to dziecko. Choć jest ze mną jeszcze tak krótko. I myślę, że zawsze już nie będę wiedział. Niby nie ma znaczenia czy moje. Ale wiem, że rodzice chcieliby mieć wnuka, brat bratanka, ogólnie wszyscy oczekują potomka. I nie wiem czy wierzą. Choć przecież mogłem adoptować synka i co by było gorzej? To raczej nie problem z miłością do dziecka a z niepewnością. Że za 20 lat czy później usłyszę, że mam spadać z tego świata - że już jestem nikim a tu jest prawdziwy ojciec. Tak... to strach przed odrzuceniem. Jak się kocha małżeństwo to kocha każde swoje dziecko. A tak - to chciałbym przynajmniej by mój syn był na całe życie mój. Choćbym znowu został sam. Zresztą tak naprawdę to sam nie potrafię rozwiązać i opisać tego co mnie trapi i przeraża. Poprostu chciałbym żyć normalnie. To nie tak - chciałbym by zdechł ten kochanek. Chciałbym by zdechła jego matka. I by wszyscy pozostali żyli i to szczęśliwie. Nie chce by oni żyli bo mam wrażenie, że póki nie umrą to nie dadzą mi żyć. Albo póki nie znajdą sobie innego obiektu to niszczenia i obwiniania o wszystko. Chce żyć w moim małżeństwie, zapominając o przeszłości i wychowując naszego syna. Choć wolał bym wiedzieć czy on mój czy nie. Ze względu na to by nie bać się tego co mogę dowiedzieć się kiedyś. By móc bliskim powiedzieć, że to moje dziecko. Tak - te testy DNA to chyba konieczność. Sam przed sobą się źle czuję z tym, że w ten sposób chce wiedzieć. Ale bardzo chcę. Nie chcę żyć spodziewając się znowu załamania świata. Bo ufać naprawdę trudno. Tym bardziej, że nie mam odpowiedzi wprost, zawsze jakieś niekonkretne. Nie zrozumcie mnie źle. Ja chce zapomnieć o przeszłości. Choć to nie łatwe. Łatwo to wpadam w myślenie o tym co było i co w życiu nie wyszło. A jak już mi się w końcu zeszłego roku udało to znowu cała sprawa wróciła. Ja się załamałem znowu. Znowu tylko o tym myślę. W dodatku zawalam całą pracę. Zawalam u innych osób to co miałem zrobić. Czuję się z tym fatalnie i obwiniam o to tego f..a i jego matkę - za to gnębienie mnie. I wracam myślami do tamtych lat. Sorry za chaos w tym co piszę. Tak właśnie mam w głowie i nie potrafię nawet tego objąć. -
Syn. Miłość do dziecka. Czy jestem ojcem?
namiestnik opublikował(a) temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Chcę kochać swojego syna choć trudno mi wierzyć, że jestem jest biologicznym ojcem. To trudny problem. Nie radze sobie w życiu, w czasie. Wszystko biegnie za szybko, a ja działam za wolno, albo raczej zbyt często pogrążam się w rozmyślaniach o tym czego się boję. Codzienny strach przez kochankiem zony i jego matką. Bardzo chciałbym by nie żyli tak bym nie musiał się więcej ich bać. [Dodane po edycji:] pomocy co robić? już nie wyrabiam... boję się, że zrobię coś głupiego