
gosia17
Użytkownik-
Postów
617 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez gosia17
-
Skrajnie rzadki zespół zaburzeń to mniejsza szansa na zrozumienie przez innych a nawet siebie samego i ewentualne wsparcie. A co masz na myśli mówiąc w miarę "trwały" zespół zaburzeń?
-
“Perhaps it is better to wake up after all, even to suffer, rather than to remain a dupe to illusions all one’s life.” Chciałabym w to wierzyć
-
Jedni dostali mniej, drudzy więcej a inni prawie nic. I to czysty przypadek, do której grupy trafisz. Ja np dostałam inteligencję i wrażliwość, ale to w zestawieniu z moim dzieciństwem, potrzebami które nigdy nie były zaspokojone, spojrzeniem na świat i ludzi oraz racjonalną analizą tego wszystkiego sprawia, że moje zalety działają na moją niekorzyść. Bo może inaczej zniosłabym wszelkie krzywdy albo nie zadawałabym tyle pytań, które prowadzą do jednej odpowiedzi a mianowicie, że życie nie ma większego sensu. Przemyślenia, wiara, dobroć i uczciwość wrażliwej dziewczynki połączyły się z wnikliwą obserwacją i wnioskowaniem osoby inteligentnej. To plus brak szczęścia do unikania traum spowodowały depresję. I nie wiem, czy da się coś zrobić żeby z tej depresji wyjść. Wrażliwa część mnie pragnie zaznania zrozumienia, pragnie nie wiedzieć tego, co wie na temat świata, pragnie miłości, akceptacji, uznania, troski. Natomiast inteligentna część mnie widzi, że będąc w pojedynkę w tym życiu nie osiągnie szczęścia, bo nie można być szczęśliwym mając tak wielkie braki emocjonalne a jednocześnie mając taką wrażliwość. Jednak ta inteligentna, dorosła kobieta złości się na taki stan rzeczy, złości się, że nie może czerpać radości z samorozwoju, ze swoich pasji. Złoszczę się na tą swoją emocjonalność, bo ona nie daje mi żyć. A z drugiej strony czekać na jakąś miłość, przyjaźń, która może nigdy nie nadejdzie jest dosyć ryzykowne. Nie czekać tylko skupić się na rozwoju, ale jak skoro jestem tak bardzo nieszczęśliwa, przecież to emocje napędzają człowieka. Nie mogę sobie tej emocjonalności wyłączyć. Moje życie przepełnione jest żalem, smutkiem, złością i niezaspokojonymi potrzebami. I najlepsze słowa psychologów ever: Bo Ty musisz tę miłość znaleźć w sobie. Przecież oni to mówią do dziecka, dorosłego intelektualnie, ale dziecka emocjonalnego.
-
rogówka czynność na s
-
jesień brak cukru czy brak soli
-
chyba dają radę, chociaż nie próbowałam weganizm?
-
hospitality - gościnność
-
No to chyba musi zostać tak, jak jest. No chyba, że bardzo Ci to przeszkadza i zdecydujesz się z tym pójść do szefa.
-
froth - pianka
-
bedzielepiej nie, nie spieszę się, ale przytaczanie po raz n-ty swojej zawikłanej historii leczenia jest dla mnie męczące, zresztą nie wiem, co miałoby to wnieść do wątku
-
Trudna sytuacja, jak ktoś nie czuje obowiązku wywiązywania się z obowiązków trudno go do tego nakłonić. Znowu poskarżenie do szefa też nie jest idealnym wyjściem, raz, że atmosfera w pracy siądzie a dwa nie wiadomo, co on z tym fantem zrobi. A próbowałaś rozmawiać ze swoimi kolegami z pracy, może delikatne zwrócenie uwagi coś by zmieniło?
-
A co by się stało, gdybyś tego grajdołku nie ogarniała. Przyszłabyś do pracy i zajęłabyś się po prostu swoją częścią obowiązków?
-
Cześć, opisujesz swoje problemy, wewnętrzne przemyślenia i odczucia. Ale zaczynasz trochę od tyłu. Nie wiem od czego się to zaczęło, czy był jakiś konkretny moment w Twoim życiu, który zapoczątkował to, jak się teraz czujesz? Jak było wcześniej, od zawsze tak się czułaś i myślałaś? Dlaczego masz tak negatywną opinię na swój temat, czy zawsze tak było? Czy zawsze podział obowiązków w pracy wyglądał tak, jak teraz? Chciałabyś wieść spokojne życie...ale co to dokładnie dla Ciebie znaczy? Stała praca, mąż, dzieci, wspólne spędzanie czasu w weekendy? Gdzie chciałabyś być za kilka lat? Co chciałabyś zmienić już teraz?
-
długo by pisać...miałam wielu lekarzy, wielu terapeutów, leków też trochę, u mnie głównie depresja
-
leczę się ogólnie od 5 lat ostatnio miesiąc temu zmeniłam lek a tydzień temu zwiększyłam dawkę raz leki działały, raz nie, ale skutków ubocznych jakichś ciężkich nie było tzn. teraz wydaję dużo na leki, bo 150 zł miesięczne, ale i tak nie mam na co pieniedzy wydawać, bo nic mnie nie cieszy a tak to kupuję sobie "proszki nadziei", tzn pewnie wolałaby,m te pieniądze miec, gdy wyzdrowieje, ale raczej sama z sebie nie wyzdrowieje wiec łykam te tableteczki i probuje coś jeszcze robić z sobą
-
bedzielepiej bardzo często rozchodzi się o kasę, ale idąc tym tropem można znów założyć, że wynalazca skutecznego leku spałby na grubych milionach a odnośnie pytania wątkowego to ja się leczę, bo wg mnie gorzej być nie może więc albo nic się nie zmieni albo będzie lepiej, leczenie sprawia, że mam poczucie, że coś próbuję robić oraz cień szansy, że coś zmieni się na lepsze
-
Apek kwetiapinę mam na spanie, bo zarówno duloksetyna jak i wenlafaksyna rozwalają sen. Choruję na depresję - to mój główny problem a inne wg są wtórne. Jak mam depresję i objawy, które wymieniłam to pojawia się też lęk, co jest raczej normalne i nie do końca bezpodstawne. Brałam już trochę leków, wenlafaksyna fajnie zadziałała w wakacje, co było dla mnie dużym pozytywnym szokiem, bo wcześnie brałam jakieś 2 lata bez sensu fluoksetynę, która za drugim podejściem już nie działała. Tak samo mam wrażenie dzieje się i z wenlafaksyną i duloksetyną, bo w wakacje brałam obie substancje, skutków ubocznych poza brakiem libido i problemami ze snem nie było natomiast teraz jest ich więcej a działania pozytywnego zero. Zwiększyłam tydzień temu tę duloksetynę i pregabalinę i próbuję mieć nadzieję, że może to coś da. A może przyjdzie wiosna a potem lato i znów będzie lepiej? Jednak pogoda i słońce dużo u mnie dają. Za to okres od października do maja to u mnie kolejne nasilone epizody depresyjne niezmiennie od 3 lat. Zresztą mam już na tyle doświadczenia, że wiem co moga leki a co mogę ja i pozytywne zmiany w moim życiu. Potrzebuję dobrych, wspierających i szczerych relacji z ludźmi, których praktycznie nigdy u mnie w życiu nie było.
-
Moje objawy to: brak odczuwania jakichkolwiek emocji poza smutkiem czasem złością brak apetytu/spowolniony metabolizm ciągłe zmęczenie i szybka męczliwość chroniczny ból głowy uczucie zimna ostatnio brak koncentracji roztrzepanie, zapominanie szczękościsk, napięcie i lęk wolnopłynący Czy ktoś może jakimś cudem mógłby poradzić, co mogłabym zrobić? Biorę leki od 4 miesięcy i do tej pory nie ma żadnej poprawy. Ponad miesiąc temu zmieniłam wenlafaksynę na duloksetynę, którą od tygodnia biorę w dawce 90 mg do tego 225 mg pregabaliny i 25 mg kwetiapiny. Chciałabym w końcu przestać tu na forum narzekać, opowiadać o swoim smutku a zacząć czuć się lepiej. Studiuję i boję się, co będzie jeśli mi się nie poprawi. Pierwszy semestr jakoś się prześliznęłam, ale dalej tak się nie da a poza tym nie chcę tak, chcę się rozwijać. Nie mogę się uczyć, bo przyszłam dzisiaj tak wyczerpana, że mam siłę jedynie leżeć i wciskać klawisze klawiatury.
-
Nie wiem czy jestem w stanie ten wewnętrzny spokój kiedykolwiek odnaleźć. Wydawało mi się, że jestem empatyczna więc daję wiele od siebie w relacji, ale gdy ta relacja staje się bliższa zaczynam też wiele oczekiwać. Boję się, że wszystkich przerosną moje problemy i doświadczenia i nikt nie będzie w stanie tego udźwignąć na dłuższą metę.
-
Ja chyba jestem takim wampirem. Wiecznie smutna. Odseparowuję od siebie ludzi bądź oni odchodzą. Już mi jedna osoba powiedziała, że nie chcę nic zrobić i tylko szukam pomocy i uwagi. To prawda, potrzebuję osoby, która by mnie wspierała i rozumiała. Czasem jestem zazdrosna, bo ktoś ma lepsze życie (co z moimi problemami nie jest trudne) i czuję zazdrość, złość wręcz nienawiść czasem. Nienawidzę się za to, nienawidzę ludzi i tego świata. W sumie po prostu gorzej trafiłam w życiu. To byłoby dziwne, gdybym z takimi brakami emocjonalnymi potrafiła tworzyć normalne relacje. Potrzebuję ludzi a jestem toksyczna. Błędne koło. Moje życie to same błędne koła.
-
Nie mam żadnych wspomnień związanych z rodzicami do około 7 roku życia. Z zerówki pamiętam to, że zmarła wtedy babcia. Z nią mam wspomnienie, że karmiła mnie i moje rodzeństwo pieczonymi jabłkami. Z zerówką jeszcze kojarzy mi się to, że stałam sama na przystanku i czekałam na autobus. Pamiętam, że raz się rozpłakałam, bo poczułam się opuszczona i inna, bo po wszystkie inne dzieci ktoś przychodził lub przyjeżdżał. Wcześniejsze wspomnienia są jak jakieś zdjęcia, pamiętam na przykład jakieś buty z dzieciństwa, jakąś bluzkę, albo jak mówię, że mam 3 lata. Czy mogę coś z tym zrobić?
-
justification - usprawiedliwienie
-
nie czy czegoś się boisz
-
czasownik w języku angielskim oznaczający chować śledzisz jakiś kanał na youtube
-
patronising - protekcjonalny