-
Postów
2 356 -
Dołączył
Treść opublikowana przez nvm
-
Spiderman. Goku czy Vegeta?
-
I uważasz, że to wystarcza do rozładowania emocji? Jeśli ktoś chce mi dokopać, chce na mnie agresywnie najeżdżać, a ja mówię: "Robisz mi przykrość", to jaki to przyniesie efekt? Ja sprawdziłem - nie dość, że nie daje rozluźnienia, to jeszcze druga osoba dalej agresywnie najeżdża, krytykując mnie za to, iż mi dana rzecz sprawia mi przykrość. Nie wiem co to jest. To jest po prostu zalegająca frustracja - nie potrafię wskazać już konkretnych żalów - po prostu energia wściekłości skierowana w dzieciństwie do wewnątrz, do środka. Teraz to już nic nie da rozmawianie o tym.
-
Brzmi dobrze, ale czymogłabyś podać jakiś przykład? Czy chodzi Ci o asertywne zwrócenie uwagi na problem? A co sądzisz o możliwych rozwiązaniach w przypadku emocji zalegających od dziecka (czyli kiedyś stłumionych)?
-
Mnie osobiście rozluźnia na przykład to: (w końcu śmiech to zdrowie) Zdarzało mi się, że szedłem sobie w odludnym miejscu i się w taki sposób śmiałem. Pomogło. A Ty?
-
Istnieje możliwość stłumienia emocji w sobie. Istnieje możliwość wyrzucenia emocji na zewnątrz. Czy istnieje jakaś trzecia możliwość?
-
Ja polecam śpiewanie. Agnieszka napisała, że rozumowo się z tym zgadza, ale ma lękowe blokady emocjonalne (podświadome) - takie nawyki z dzieciństwa.
-
Czy brak gestykulacji i mimiki musi oznaczać duszenie w sobie emocji?
-
Rozejdź się z nim. Po kiego grzyba zadawać się z kimś, kogo tak negatywnie postrzegasz? Jeśli znajdujesz się w sytuacji, w której źle się czujesz, to masz trzy sensowne wyjścia: Zaakceptować sytuację Zmienić ją Wyjść z niej Każde inne wyjście (na przykład pozostanie w sytuacji i narzekanie na nią), to zwykły masochizm.
-
Jaki jest cel (lub cele) wyrażania emocji? To zrozumiałe. Depresja to złość skierowana do wewnątrz, bo na zewnątrz nam nie było wolno. Nic mi nie wiadomo o tym, aby Kościół Katolicki tej "metody" zabraniał. Ja to nazywam stanięciem w prawdzie, a - o ile mi wiadomo - Kościół Katolicki deklaruje, że jest za stawaniem w prawdzie. Próbowałem pod wodą, ale niestety niezbyt mi to pomogło. Najlepsze co odkryłem, to w samochodzie w zamkniętym garażu. Krzyczałem z godzinę czy 40 minut i też niewiele mi to szczerze mówiąc dało. Niektórzy mówią, że w lesie (?). Można próbować też w poduszkę, w ręcznik (też słabo działało u mnie).
-
Cytat za: Eckhart Tolle - Potęga Teraźniejszości: Dopóki umiejętność bycia w Tu i Teraz jest ci niedostępna, każde bolesne emocjonalnie doznanie pozostawia po sobie osad cierpienia. Żyje ono w tobie jeszcze długo po fakcie, miesza się z zadawnionym bólem, który wcześniej w sobie miałeś, i wrasta w umysł i ciało. Zasada ta oczywiście dotyczy także wszystkiego, co wycierpiałeś w dzieciństwie z powodu nieświadomości świata, w którym zdarzyło ci się urodzić. Z nagromadzonego bólu powstaje negatywne pole energetyczne, wypełniające twoje ciało i umysł. Jeśli masz wrażenie, że jest to niewidzialny, odrębny byt, niewiele się mylisz. Z bólu emocjonalnego powstaje bowiem – ciało bolesne – skumulowana, bolesna energia. Ma ono dwa tryby istnienia: utajony i czynny. U jednej osoby może przez dziewięćdziesiąt procent czasu pozostawać w uśpieniu, natomiast u innej, głęboko nieszczęśliwej, potrafi być stale aktywne. Niektórzy ludzie uczestniczą w życiu niemal wyłącznie za pośrednictwem swojego ciała bolesnego, inni zaś mogą odczuwać jego obecność tylko w pewnych okolicznościach – na przykład w związkach osobistych albo w sytuacjach kojarzących się z niegdysiejszą stratą lub porzuceniem, z fizycznym bądź emocjonalnym zranieniem itp. Ciało bolesne może dać znać o sobie pod wpływem jakiegokolwiek bodźca, zwłaszcza gdy uruchamia on echa dawnej bolesnej prawidłowości. Kiedy gotowe jest zbudzić się ze snu, wystarczy myśl czy też niewinna uwaga kogoś z najbliższego otoczenia, żeby je uruchomić. Niektóre ciała bolesne są nieznośne, ale stosunkowo mało szkodliwe – trochę jak rozkapryszone dziecko. Zdarzają się też jednak złośliwe, niszczycielskie potwory, istne „demony”. Część z nich posługuje się przemocą fizyczną, ale znacznie liczniejsze uciekają się do przemocy w sferze emocjonalnej. Jedne napastować będą ludzi z twojego bliższego lub dalszego otoczenia, podczas gdy inne zaatakują ciebie – swojego „żywiciela”. Myśli i uczucia, które budzi w tobie własne życie, przybierają wtedy głęboko negatywny, autodestrukcyjny odcień. Często bywa to przyczyną schorzeń i nieszczęśliwych wypadków. Niektóre ciała bolesne doprowadzają swoich żywicieli do samobójstwa. Czasem wydaje ci się, że kogoś dobrze znasz, i nagle stajesz oko w oko z tym obcym tworem – nagromadzonym w Tobie bólem, gniewem i tożsamością ofiary. Za pierwszym razem czeka cię spory szok. Ważniejsze jest jednak obserwowanie własnego ciała bolesnego aniżeli cudzych. Zauważaj w sobie wszelkie przejawy niezadowolenia: irytację, zniecierpliwienie, zasępienie, chęć czynienia krzywdy, gniew, przygnębienie, pragnienie, żeby w twoim związku osobistym pojawiła się nuta dramatu. Mogą one znaczyć, że ciało bolesne próbuje zbudzić się z uśpienia. Jeśli rzeczywiście się zbudzi, natychmiast je na tym przyłap. Ciało bolesne walczy o przetrwanie – tak jak każdy „byt”. Przetrwać zaś zdoła tylko pod warunkiem, że skłoni cię, abyś bezwiednie z nim się utożsamił. Może wtedy wychynąć z ukrycia, przejąć władzę, „stać się tobą” i za twoim pośrednictwem żyć. Potrzebuje ciebie jako narzędzia zdobywania „pokarmu”. Będzie się żywiło każdym doznaniem, które wibruje pokrewną mu energią – wszystkim, co rodzi nowy ból pod jakąkolwiek postacią: gniewu, skłonności niszczycielskich, nienawiści, rozpaczy, dramatycznych emocji, przemocy, a nawet choroby. Gdy więc ciało bolesne tobą zawładnie, stworzy ci sytuację, która odbije ku niemu energię, nastrojoną na jego własną częstotliwość, żeby mogło się nią karmić. Ból może się żywić tylko bólem. Nie może się żywić radością. Po prostu jej nie trawi. Z chwilą gdy ciało bolesne przejmie władzę nad tobą, twój apetyt na ból wzrośnie. Staniesz się ofiarą lub oprawcą. Zechcesz zadawać cierpienie albo cierpieć – jedno drugiego zresztą nie wyklucza: tak naprawdę niewielka to różnica. Oczywiście nie jesteś tego świadom i będziesz twierdził z zapałem, że wcale bólu nie pragniesz. Ale jeśli uważniej się przyjrzysz, zobaczysz, że twoje myślenie i zachowanie podporządkowane jest temu, aby ból nie ustawał – zarówno twój własny, jak i cudzy. Gdybyś był tego świadom, cały ten schemat by się rozsypał, bo trzeba być obłąkanym, żeby pragnąć bólu, a nikt nie jest obłąkany świadomie. Ciało bolesne – mroczny cień ego – boi się blasku świadomości. „Boi się” ujawnienia. Warunkiem przetrwania ciała bolesnego jest twoje bezwiedne utożsamienie z nim i nieświadomy lęk przed konfrontacją z bólem, który w tobie żyje. Ale jeśli nie spojrzysz temu bólowi prosto w oczy, jeśli nie opromienisz go blaskiem świadomości, będziesz musiał raz po raz na nowo go przeżywać. Ciało bolesne może ci się wydawać niebezpiecznym potworem, na którego nie masz odwagi spojrzeć, ale zapewniam cię: to tylko zwiewne widmo, nie oprze się zatem potędze twojej przytomności. Wedle niektórych nauk duchowych wszelki ból to w gruncie rzeczy – tylko złudzenie. Owszem, prawda. Ale czy przekonałeś się o tym na własnej skórze? Sama wiara nie wystarczy, żeby stało się to dla ciebie prawdą. Chcesz do końca życia cierpieć ból i twierdzić, że jest złudny? Czy to cię od niego uwalnia? Szukamy tu sposobu, żeby ta prawda stała się dla ciebie faktem – autentycznym doświadczeniem. A zatem ciało bolesne nie chce, żebyś je miał pod bezpośrednią obserwacją i widział takim, jakie jest. Kiedy zaczynasz je obserwować, kiedy czujesz w sobie pole jego energii i ogarniasz je uwagą, pryska łącząca cię z nim więź utożsamienia. Pojawia się wyższy wymiar świadomości: przytomna obecność. Jesteś teraz świadkiem, obserwatorem poczynań ciała bolesnego. Znaczy to, że nie może ono już cię wykorzystywać, podszywając się pod ciebie, ani regenerować się, czerpiąc z ciebie soki. Odnalazłeś najgłębsze źródło siły wewnętrznej. Dotarłeś do potęgi teraźniejszości.
-
Ale wiesz, że jest coś takiego jak ERP (ekspozycja z zaniechaniem reakcji)? Czy myślisz, że dałoby się ją zastosować do wyrażania złości? Ja tak samo. A czy masz jakiś pomysł, jak mogłabyś się tego dowiedzieć? Introwertyzm to jest coś wrodzonego czy praktykowanego? Jakie znasz sposoby wyrażania emocji? A czy to jest rzeczywiście niezbędne dla rozluźnienia emocji?
-
To nie brzmi zbyt optymistycznie. Czemu dusicie w sobie? Czy checie to jakoś zmienić? Macie jakieś pomysły?
-
Nie wiem czy to to. Kiedyś miewałem okresy dość intensywnych bólów głowy. Obecnie zamiast tego mam praktycznie cały czas dość łagodne napięcia w głowie. Do takich można się spokojnie przyzwyczaić a nawet na swój sposób polubić Natomiast miałem kiedyś taką sytuację - leżałem w łóżku i zasypiałem, a bardzo mnie bolała głowa. Wyciągnąłem swoją uwagę z myślenia i skierowałem ją na ten ból. Bardzo mi to wówczas pomogło.
-
Trzęsienie ziemi, bo jest większa szansa, że to nas jakoś dotknie (wulkany są daleko i miejmy nadzieję, że ludzie raczej się przy nich nie osiedlają - po co mieliby to robić?). Blokada emocjonalna czy impulsywność?
-
Dopóki umiejętność bycia w Tu i Teraz jest ci niedostępna, każde bolesne emocjonalnie doznanie pozostawia po sobie osad cierpienia. Żyje ono w tobie jeszcze długo po fakcie, miesza się z zadawnionym bólem, który wcześniej w sobie miałeś, i wrasta w umysł i ciało. Zasada ta oczywiście dotyczy także wszystkiego, co wycierpiałeś w dzieciństwie z powodu nieświadomości świata, w którym zdarzyło ci się urodzić. Z nagromadzonego bólu powstaje negatywne pole energetyczne, wypełniające twoje ciało i umysł. Jeśli masz wrażenie, że jest to niewidzialny, odrębny byt, niewiele się mylisz. Z bólu emocjonalnego powstaje bowiem – ciało bolesne – skumulowana, bolesna energia. Ma ono dwa tryby istnienia: utajony i czynny. U jednej osoby może przez dziewięćdziesiąt procent czasu pozostawać w uśpieniu, natomiast u innej, głęboko nieszczęśliwej, potrafi być stale aktywne. Niektórzy ludzie uczestniczą w życiu niemal wyłącznie za pośrednictwem swojego ciała bolesnego, inni zaś mogą odczuwać jego obecność tylko w pewnych okolicznościach – na przykład w związkach osobistych albo w sytuacjach kojarzących się z niegdysiejszą stratą lub porzuceniem, z fizycznym bądź emocjonalnym zranieniem itp. Ciało bolesne może dać znać o sobie pod wpływem jakiegokolwiek bodźca, zwłaszcza gdy uruchamia on echa dawnej bolesnej prawidłowości. Kiedy gotowe jest zbudzić się ze snu, wystarczy myśl czy też niewinna uwaga kogoś z najbliższego otoczenia, żeby je uruchomić. Niektóre ciała bolesne są nieznośne, ale stosunkowo mało szkodliwe – trochę jak rozkapryszone dziecko. Zdarzają się też jednak złośliwe, niszczycielskie potwory, istne „demony”. Część z nich posługuje się przemocą fizyczną, ale znacznie liczniejsze uciekają się do przemocy w sferze emocjonalnej. Jedne napastować będą ludzi z twojego bliższego lub dalszego otoczenia, podczas gdy inne zaatakują ciebie – swojego „żywiciela”. Myśli i uczucia, które budzi w tobie własne życie, przybierają wtedy głęboko negatywny, autodestrukcyjny odcień. Często bywa to przyczyną schorzeń i nieszczęśliwych wypadków. Niektóre ciała bolesne doprowadzają swoich żywicieli do samobójstwa. Czasem wydaje ci się, że kogoś dobrze znasz, i nagle stajesz oko w oko z tym obcym tworem – nagromadzonym w Tobie bólem, gniewem i tożsamością ofiary. Za pierwszym razem czeka cię spory szok. Ważniejsze jest jednak obserwowanie własnego ciała bolesnego aniżeli cudzych. Zauważaj w sobie wszelkie przejawy niezadowolenia: irytację, zniecierpliwienie, zasępienie, chęć czynienia krzywdy, gniew, przygnębienie, pragnienie, żeby w twoim związku osobistym pojawiła się nuta dramatu. Mogą one znaczyć, że ciało bolesne próbuje zbudzić się z uśpienia. Jeśli rzeczywiście się zbudzi, natychmiast je na tym przyłap. Ciało bolesne walczy o przetrwanie – tak jak każdy „byt”. Przetrwać zaś zdoła tylko pod warunkiem, że skłoni cię, abyś bezwiednie z nim się utożsamił. Może wtedy wychynąć z ukrycia, przejąć władzę, „stać się tobą” i za twoim pośrednictwem żyć. Potrzebuje ciebie jako narzędzia zdobywania „pokarmu”. Będzie się żywiło każdym doznaniem, które wibruje pokrewną mu energią – wszystkim, co rodzi nowy ból pod jakąkolwiek postacią: gniewu, skłonności niszczycielskich, nienawiści, rozpaczy, dramatycznych emocji, przemocy, a nawet choroby. Gdy więc ciało bolesne tobą zawładnie, stworzy ci sytuację, która odbije ku niemu energię, nastrojoną na jego własną częstotliwość, żeby mogło się nią karmić. Ból może się żywić tylko bólem. Nie może się żywić radością. Po prostu jej nie trawi. Z chwilą gdy ciało bolesne przejmie władzę nad tobą, twój apetyt na ból wzrośnie. Staniesz się ofiarą lub oprawcą. Zechcesz zadawać cierpienie albo cierpieć – jedno drugiego zresztą nie wyklucza: tak naprawdę niewielka to różnica. Oczywiście nie jesteś tego świadom i będziesz twierdził z zapałem, że wcale bólu nie pragniesz. Ale jeśli uważniej się przyjrzysz, zobaczysz, że twoje myślenie i zachowanie podporządkowane jest temu, aby ból nie ustawał – zarówno twój własny, jak i cudzy. Gdybyś był tego świadom, cały ten schemat by się rozsypał, bo trzeba być obłąkanym, żeby pragnąć bólu, a nikt nie jest obłąkany świadomie. Ciało bolesne – mroczny cień ego – boi się blasku świadomości. „Boi się” ujawnienia. Warunkiem przetrwania ciała bolesnego jest twoje bezwiedne utożsamienie z nim i nieświadomy lęk przed konfrontacją z bólem, który w tobie żyje. Ale jeśli nie spojrzysz temu bólowi prosto w oczy, jeśli nie opromienisz go blaskiem świadomości, będziesz musiał raz po raz na nowo go przeżywać. Ciało bolesne może ci się wydawać niebezpiecznym potworem, na którego nie masz odwagi spojrzeć, ale zapewniam cię: to tylko zwiewne widmo, nie oprze się zatem potędze twojej przytomności. Wedle niektórych nauk duchowych wszelki ból to w gruncie rzeczy – tylko złudzenie. Owszem, prawda. Ale czy przekonałeś się o tym na własnej skórze? Sama wiara nie wystarczy, żeby stało się to dla ciebie prawdą. Chcesz do końca życia cierpieć ból i twierdzić, że jest złudny? Czy to cię od niego uwalnia? Szukamy tu sposobu, żeby ta prawda stała się dla ciebie faktem – autentycznym doświadczeniem. A zatem ciało bolesne nie chce, żebyś je miał pod bezpośrednią obserwacją i widział takim, jakie jest. Kiedy zaczynasz je obserwować, kiedy czujesz w sobie pole jego energii i ogarniasz je uwagą, pryska łącząca cię z nim więź utożsamienia. Pojawia się wyższy wymiar świadomości: przytomna obecność. Jesteś teraz świadkiem, obserwatorem poczynań ciała bolesnego. Znaczy to, że nie może ono już cię wykorzystywać, podszywając się pod ciebie, ani regenerować się, czerpiąc z ciebie soki. Odnalazłeś najgłębsze źródło siły wewnętrznej. Dotarłeś do potęgi teraźniejszości. (Eckhart Tolle - Potęga Teraźniejszości)
-
Winogrona. Blokada emocjonalna czy folgowanie emocjom?
-
A jeśli jesteś, to co? Boisz się agresji otoczenia? Co to znaczy "być pedofilką"? A co jest złego w tych myslach? Boisz się, że skłonią Cię do czynu i nie zapanujesz nad sobą? Jeśli nie chcesz, aby Cię skłoniły do czynu, to nie poświęcaj im uwagi, ingoruj je. Po co je karmić, walcząc z nimi? Po co je w ten sposób wzmacniać? Dlaczego się tego boisz? Co to jest według Ciebie "pociąg seksualny"? Czy jeśli przechodzisz obok piekarni, w której ładnie pachnie, oznacza to, że musisz wejść, coś kupić i się objeść? Takie roztrząsanie szkodzi na nerwicę natręctw. Poczytaj sobie to: http://nerwica-natrectw.pl/historia-joanny Skoro Cię wykańczają, to przestań się nimi zajmować. Filmik dla Ciebie:
-
Psychiatra powiedział mi, że mam osobowośc niedojrzałą, bo stworzyłem więź z własnymi myślami, niczym z drugim człowiekiem.
-
Tak się składa, że akurat Abigail_1Sm25 ma osobisty kontakt z Jezusem, a przynajmniej tak twierdzi Czy mógłbyś podać źródło, na podstawie którego twierdzisz, że taka jest właśnie definicja nikolaitów? Mnie też to razi i boli (chociaż papieża Franciszka to akurat nawet lubię). Nie wiem co to nikolaityzm, ale dla mnie takie zjawisko to jest po prostu feudalizm. Wiesz, zamiast mówić o nikolaitach można by moim zdaniem po prostu przytoczyć ten fragment: "24 Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. 25 A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: «Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. 26 Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. 27 A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, 28 na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu». " ( Mt 20,24-28)
-
Nie. Uczynienie przez księdza znaku krzyża na moim czole. Symbol, że jestem jego i Kościoła własnością, rzeczą, przedmiotem, niewolnikiem. Tak to odbieram. I te dwa ostre, krzyżujące się cięcia. Dla mnie to symbol przemocy, jakby ktoś chciał mnie rozciąć i zdominować. Jak jakaś klątwa. Naprawdę dla Ciebie chrzest to tylko jakieś tam pokropienie wodą?