Na początku to mnie nawet nie chcieli przyjąć. Mówili że z samookaleczeniem to na zamknięty. Ale ciul, przyjęli, to najważniejsze. Jak tylko stąd wyjdę to terapia uzależnień, wszywka, psychoterapia i dobrane leki. Pitolę takie "życie" jak dotychczas.
Generalnie terapeuta uzależnień kazał zapisać się również na "zwykłą" terapię. A tak to ogólnie spoko. Dziesięć lat temu jak byłem w tej poradni leczenia uzależnień, był inny terapeuta. Ten wydaje się spoko.
Pewnie. Byłem na terapii, wtedy pomogło. Tylko że picie nie jest moim jedynym, ani nawet największym problemem. Temat picia będzie wracał, jeśli nie ogarnę pozostałych problemów.
Myślę o sobie... Niedawna próba samobójcza, codzienne chlanie. Wywalili mnie przez to z pracy. Przedwczoraj nachlałem się i naćpałem do kompletu. Wczoraj znowu powtórka z rozrywki, plus rozwaliłem sobie głupi łeb (celowo, o drzewo) i przypaliłem rękę. Też celowo. Nie wiem ile to jeszcze pociągnę...
W międzyczasie wpadło jeszcze septum, które nijak nie chce się zagoić, zapewne przez to że od momentu przekłucia nie spędziłem ani jednego dnia na trzeźwo, oraz kilka kolejnych tatuaży, w tym jeden na szyi i drugi na twarzy.
Wkurza mnie moja lekarka. Chciała mnie znowu udupić, bo zobaczyła na nadgarstku pionowe blizny, których przy ostatniej wizycie nie było. No nie było. Tylko te blizny to naprawdę tylko wypadek przy pracy fizycznej, a nie to co myślała...