-
Postów
7 826 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Purpurowy
-
Nie wiem co i nie wiem po co
-
No pewnie. Żałuję tylko że nie udało mi się ich przekręcić na większą kwotę. Taką żeby się zesrali.
-
Orżnąłem oszustów na kasę. Co prawda na ułamek kwoty, na jaką chcieli mnie wydymać, ale jednak.
-
Standardowo. Wywaliłem z domu. Widać matula przez te 30 lat kiedy mnie nie widziała, nie dorosła do bycia rodzicem. Dziwiłem się, czemu czwórka dzieci którą miała ze swoim drugim facetem, nie utrzymuje z nią kontaktu. To już wiem. Niepotrzebnie się ujawniałem. Szkoda tylko najmłodszej trójki. Ja mogę wyjechać i zerwać kontakt. Oni jeszcze nie. Porażka. Jebana /cenzura/ porażka.
-
No moja wegetacja w żadnym momencie nie zaczęła przypominać życia. W żadnej sferze i nigdy. Mam po prostu dość tej bezsensownej walki o nic.
-
Od ponad dwudziestu lat do niego chodzę, nigdy to nic pozytywnego nie dało. Żaden lekarz, szpital, terapia. W najlepszym przypadku zostawało tak jak jest teraz, ale zazwyczaj się pogarszało jeszcze bardziej.
-
Ponad 30 lat nie udało mi się osiągnąć absolutnie nic, nie udało mi się zrobić nawet pojedynczej rzeczy, żeby poprawić moją sytuację. Tu już po prostu nie ma o co walczyć. Nic. Nie mam żadnych pasji, hobby, ani zainteresowań. Nic nie sprawia mi przyjemności.
-
Bez zmian. Dzisiaj dowiedziałem się że jestem zjebany (nie nowość) i że nie jestem człowiekiem. Wiadomo od kogo.
-
O reszcie swoich dzieci tak samo mówi. Jeśli ja jestem zjebany, reszta mojego rodzeństwa też jest zjebana, a jesteśmy z trzech ojców, to nie możemy raczej mieć tego po ojcu. Więc, albo całe życie wybierała sobie na parterów debili, po których to odziedziczyliśmy, albo...
-
Wszystkiego
-
Żałuję że nie potrafię odpuścić. Po prostu przyznać się przed samym sobą że dalsza walka nie ma sensu.
-
W szkole mówili na mnie "pedofil" bo któryś geniusz stwierdził że "ma ryj jak pedofil, to na pewno jest pedofilem" tak więc znalezienie sobie kogokolwiek było niemożliwe. Harcerstwa w moich okolicach nie było.
-
Internet też już przerabiałem. Między innymi liczne portale randkowe. Na ponad 100 osób do których napisałem, większość nawet nie odpisała, a jedna napisała "śpie*dalaj". Później zmieniłem swoje zdjęcie na zdjecie modela i nagle skrzynka sama się zapełniła...
-
No nikt nie był zainteresowany. Nigdy nie miałem nawet koleżanek, ani kolegów. Na żadne imprezy nie chodziłem, bo nikt mnie nie zapraszał, do żadnych grup zainteresowań nie należałem, bo nie było w okolicy. Na studniówkę było ultimatum, albo idzie się z osobą towarzyszącą, albo wcale, tak więc nie poszedłem, bo nie było chętnej.
-
Jedyne co mnie uratowało przed dożywociem jako prawiczek, to skorzystanie kilkakrotnie z usług pań lekkich obyczajów. To było 13 lat temu i od tamtego czasu nic, bo nie mam na to kasy. Nigdy nie miałem choćby jednej okazji na seks inny niż płatny.
-
Siedzę i się wkurzam. Miałem dzisiaj jechać do swojego lekarza od głowy, jak zwykle już od kilku dni miałem co chwilę zmiany, że jadę albo nie jadę do niego. Dzisiaj miałem akurat pozytywne nastawienie, co prawda nic nie daje, ale nikt mi nie będzie mówił że nic nie próbuję naprawić w sobie. A tu się samochód zepsuł i problem z głowy...
-
Standardowo. Nie ma to jak słyszeć od własnej matki po kilka / kilkanaście razy dziennie że jestem zjebany i że jakby wiedziała że taki będę to by doprowadziła do poronienia. Nie żeby nie miała racji, brak jakiegokolwiek sukcesu w życiu, będąc po trzydziestce o czymś świadczy, ale nie musi mi o tym tam często przypominać...
-
Siedzę w przyczepie. Kolejny dzień. Raczej się to nie zmieni w najbliższym czasie.
-
Nic, jak codziennie z resztą od lat
-
Znowu cały dzień w przyczepie. Nie mam po co wychodzić.
-
Inni to już próbowali mnie zmienić. Wyszło na gorsze. A w życiu i samopoczuciu to tak jak pisałem - musiałbym zmienić całego siebie, bo sam sobie najbardziej przeszkadzam. Jestem beznadziejną jednostką, z której nie da się nic wykrzesać. Co najwyżej można ją zastąpić inną.
-
Musiałbym zmienić w sobie absolutnie wszystko, każdy, nawet najmniejszy elementy. Nic we mnie nie gra, nie działa i nie pasuje.
-
Standardowo. Po kilku dniach wylazłem z przyczepy, bo nie było komu zawieźć towarzystwa. Skończyło się tak, że na powrocie zostawiłem ich na środku drogi razem z samochodem. I tak nie jest mój. Wolałem iść te 20 parę kilometrów, niż spędzić z nimi chociaż sekundę dłużej.