Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 087
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. Nie mam żony i jakoś "nic mi się nie chce robić w życiu" Obawiam się, że bezżenność mnie skrajnie rozleniwia... Jeszcze do tego leki psychiatryczne (SSRI i neuroleptyki), zaburzenia psychiczne posiadane przeze mnie (na tyle poważne, że dano mi rentę socjalną i orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym z symbolami dwóch schorzeń specjalnych), dysfunkcyjna i wręcz patologiczna rodzina, i oczywiście straszna pandemia... "Potworne "rozleniwienie"" mnie dotyka w ostatnich miesiącach
  2. Dostałem diagnozę zespołu Aspergera w miejscu zajmującym się autyzmem ponad 13 lat temu. Niektórzy ją podważali na polskim forum o zespole Aspergera. Nie jestem wysokofunkcjonujący, bo trzy razy przyznali mi rentę socjalną i to bez odwoływania się. Myślę, że poza ZA (całościowym zaburzeniem rozwoju) mam także nawet nie zaburzenia schizotypowe, a schizofrenię, psychozę klasyfikowaną w ICD-10 jako F20.
  3. Nie chcę nikogo gorszyć! Mam bardzo niekatolickie myśli i "uczucia"... Moja "psychika" nienawidzi doktryny o wiecznym potępieniu jakiegokolwiek człowieka. Nieważne, czy w niekończących się mękach, czy przez anihilację. Nie tylko katolicy są wśród wierzących w wieczne potępienie człowieka, ale też mnóstwo np. protestantów czy muzułmanów. https://www.tentmaker.org/articles/evely.htm - "How Can You Be Right, and the Whole Church Wrong?" by Bob Evely. Tekst prouniwersalistyczny, niekatolicki czy wręcz antykatolicki, witryna, na której jest on zamieszczony, opowiada się za wiarą w to, że prędzej czy później wszyscy ludzie będą zbawieni bez końca (nie tylko Adam i Ewa, ale także dzieci nienarodzone czy nawet np. Hitler czy Stalin). "Psychika" uważa, że wszyscy ludzie, którzy się poczęli, będą zbawieni bez końca w rozkoszy i wygodzie. Nie wierzy ona w to, że dzieci nienarodzone nie mają szans na zbawienie, wierzy zaś w coś przeciwnego - że dzieci nienarodzone (podobnie jak wszyscy inni ludzie) nie mają szans na wieczne potępienie. Psychika zadaje pytanie: skoro Adam i Ewa nie są potępieni na wieki, to dlaczego np. dzieci nienarodzone mają być bez końca niezbawione? Psychika uważa za "najważniejszy dogmat mrocznej wersji monoteizmu" stwierdzenie, że nie wszyscy ludzie będą zbawieni bez końca w szczęśliwości oraz wygodzie.
  4. Ja mam tylko 30 lat i nigdy nie byłem w związku, chociaż już na początku szkoły podstawowej "zadurzałem się" w pojedynczych dziewczynkach (w podobnym wieku do mnie albo nawet w starszej o ok. 3 lata może). "Myślę", że od bezżenności "o wiele mocniej pada mi na łeb"
  5. take

    Wkurza mnie:

    "Wkurza" mnie to, co pisała na mój temat pewna osoba na jednym z innych forów internetowych. Teksty tej osoby moja "psychika" może odbierać jako WREDNE i BEZDUSZNE.
  6. take

    Wkurza mnie:

    Moją "naturę" "wkurza" to, że żyję w celibacie, a nie w dobrym małżeństwie. Mój stan psychiczny jest "bardzo zły". Nie chce mi się spać wciąż. Ostatnio często wstaję "na dobre" po południu.
  7. Nie mam pracy, nie mam żony, nie mam potomstwa. Mam ponad 30 lat. Poza NN mam zaburzenia ze spektrów autyzmu i schizofrenii. Teraz biorę 150 mg sertraliny i 20 mg paroksetyny na dobę. Maksymalne dobowe dawki tych leków to odpowiednio: 200 mg i 60 mg. Po przeliczeniu wychodzi, że na dobę biorę 13/12 maksymalnej dawki SSRI... Nie mam ochoty męczyć się z natręctwami. W czasie pandemii jest znacznie mniej cierpienia przez natręctwa w moim życiu niż ok. 3 lata temu, ale w ciągu ostatnich dwóch lat tylko dwa razy byłem u spowiedzi i komunii. Mam wielkie problemy religijne. Chyba kilkanaście razy w życiu odprawiałem spowiedź generalną, w liceum (lata 2008 - 2009 czy 2010, może ponad 10 razy wtedy odprawiałem spowiedź generalną) i w styczniu 2017 (kilka razy). Nie chcę nikogo gorszyć swymi postami. Powiedziałbym, że mam poważne problemy z funkcjami wykonawczymi.
  8. Mam podobną myśl - że jako piętnastolatek odbyłem stosunek płciowy przeciwko naturze lub (i) przez swoje inne czynności seksualne pojąłem pewną osobę za żonę według Biblii i że nie wolno mi i tej osobie wejść w związek małżeński, dopóki ja albo ta osoba nie umrze, bo będzie cudzołóstwo. Gdy dopuszczałem się tych głupich czynności seksualnych, miałem mniej niż 16 lat i nie byłem jeszcze bierzmowany, byłem w gimnazjum, jeszcze nie miałem żadnych czy prawie żadnych kontaktów z psychiatrami. Boję się, że dopuściłem się obcowania płciowego (gwałtu, co prawda bez penetracji waginalnej), gdy miałem ponad 15 lat (ale nie miałem ukończonego 16. roku życia (byłem przed 16. urodzinami)) i że powinienem odpowiadać karnie za gwałt, że nie były to tylko inne czynności seksualne, przy których odpowiedzialność karna jest od 17. urodzin, tylko gwałt, za który można odpowiadać po ukończeniu 15. roku życia. W tamtym roku (czyli 2020) rozmawiałem z psychoterapeutą o tej sprawie i ta osoba nawet zastanawiała się nad tym, czy nie zgłosić tego policji czy prokuraturze, bo mówiłem, że nie wykluczam, że po ukończeniu 15 lat, przed bierzmowaniem dopuściłem się gwałtu. Co ciekawe, kiedy byłem wcześniej po tych głupich wybrykach (gdzieś w liceum), to nie myślałem o tym, że niby czy być może odbyłem stosunek płciowy, nie myślałem o tym, że rzekomo dokonałem penetracji odbytnicy (ohydne!), za swój najgorszy grzech nieczysty uznałem "symulowanie gwałtu" w ubraniach i na mnie, i na drugiej osobie, z tego, co pamiętam, to podczas tego "symulowania gwałtu" nie było nawet erekcji ani jakiejkolwiek przyjemności erotycznej, podczas dokonywania tej głupiej czynności byłem po piętnastych urodzinach. Mam diagnozę OCD (i nie tylko) od prawie 13 lat (otrzymałem ją po wykonywaniu tych bardzo niemądrych czynności seksualnych) i od tego czasu biorę leki (dawniej bardziej lub mniej nieregularnie, od kilku lat regularnie). Przypuszczam, że te moje żałosne wygłupy seksualne mogły być spowodowane jakimś zaburzeniem ze spektrum schizofrenii, na dodatek od prawie 13 lat mam diagnozę zespołu Aspergera, a jeżeli chodzi o zaburzenia ze spektrum schizofrenii - na początku 2015 r. dostałem po raz pierwszy w życiu diagnozę zaburzeń schizotypowych i pojawiała się ona w moich dokumentach przez kilka lat.
  9. take

    Co jest gorsze X czy Y?

    brak piwnicy Jabol czy cydr?
  10. Miałem szczęście, że dostałem rentę socjalną. Niestety w rodzinie nie mam wsparcia... Ale dobrze jest, że rodzina zaspokaja podstawowe potrzeby. Mam prawie 30 lat, a rentę dostałem po raz pierwszy w wieku około 24 lat. Kiedy dostałem rentę po raz pierwszy, nie miałem ani diagnozy schizofrenii, ani pobytu na oddziale psychiatrycznym (nie tylko zamkniętym, ale i dziennym), brałem bardzo mało leków, byłem po obronie pracy dyplomowej na pierwszym stopniu studiów i po trzech semestrach studiów drugiego stopnia (nie miałem wtedy jednak napisanej i obronionej pracy magisterskiej). Miałem trzy rozpoznania: zespół Aspergera (jedno z całościowych zaburzeń rozwoju), zaburzenia typu schizofrenii, mieszana nerwica natręctw (OCD, ZOK). Leczyć zacząłem się ok. 7 lat przed pierwszym uzyskaniem renty, miałem wtedy ok. 17 lat i wtedy dostałem diagnozę zespołu Aspergera w profesjonalnym ośrodku. Na studiach nie mieszkałem w mieście, w którym studiowałem, tylko z rodzicami i rodzeństwem w domu jednorodzinnym i codziennie dojeżdżałem na uczelnię. Studiowałem tylko jeden kierunek, studia I stopnia zakończyłem z wynikiem bardzo dobrym, a dopiero wiosną 2017 r. udało się ukończyć studia II stopnia (ponad 18 miesięcy po terminie) z wynikiem ponad dobrym (dzięki wysokim i bardzo wysokim ocenom na pierwszym semestrze studiów magisterskich, na dwóch kolejnych miałem słabe średnie, poniżej 4,0, najniższe podczas całego mojego pobytu na studiach, ale te dwa semestry były już po rozpoczęciu doświadczania przeze mnie zastanawiającego zjawiska "koincydencji"). Na studiach w ogóle nie pracowałem, pobierałem stypendium socjalne dzięki niezbyt wysokiemu dochodowi moich rodziców, do lata 2015 r. nie miałem nawet orzeczenia o niepełnosprawności. Kiedy się o nie starałem, to od razu dostałem stopień umiarkowany na schorzenie specjalne psychiatryczne ze wskazaniem, że niepełnosprawność istnieje od 17 r. ż. (dlatego, bo dopiero wtedy "zacząłem się leczyć"(?)). Jedyną pracą na umowie, jaką miałem jak do tej pory, było roznoszenie ulotek dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności (02-P, stopień umiarkowany) za minimalną stawkę na umowie o pracę przez kilka miesięcy (w IV kwartale 2017 r. przez kilka tygodni i od połowy lipca 2018 do 11 stycznia 2019).
  11. Może straciłem przede wszystkim możliwość zarobkowania i bardziej samodzielnego życia. Przez zaburzenia i leki mogę nie nadawać się do tego, aby prowadzić samochód, a to może dużo przeszkadzać w życiu (dojazdy do pracy, na zakupy itp.). Niestety, miałem bardzo głupie myśli, którym dawniej ulegałem... Prawie w ogóle nie przyjmuję sakramentów pokuty i Eucharystii (nie chcę nikogo gorszyć, pisząc to).
  12. take

    Samotność

    Pewnie należę do osób, które ze względu na stan zdrowia nie mogą zawrzeć małżeństwa... Nie radzę sobie z samym sobą, z wręcz jakimkolwiek zarabianiem, więc utrzymanie rodziny mogłoby być jeszcze większym problemem w moim przypadku... Nienawidzę pożądliwości seksualnej i chcę w ogóle nie mieć libido. Tradycyjny katolicyzm uważa pragnienia seksualne za bardzo niebezpieczną pokusę (albo przynajmniej tak mi się wydaje po tym, co przeczytałem?). Na szczęście ostatnio mam niewielkie libido, może nawet mniejsze niż kilka miesięcy temu, co może mieć związek z tym, że na dobę biorę 150 mg sertraliny i 20 mg paroksetyny (razem jest to nawet nieco ponad maksynalną dawkę SSRI (dla sertraliny maksymalna to 200 mg, a dla paroksetyny 46 mg)). Nie mam żony, nie mam potomstwa, nie mam "opiekunki", w pewnym sensie "matki zastępczej" w postaci żony. Samemu może być trudniej żyć niż we dwoje (w małżeństwie), z potomstwem czy z bliską rodziną (np. rodzicami, dziadkami, rodzeństwem). Ale zdarzają się ludzie na tyle zaburzeni psychicznie, że nie są zdolni do podjęcia obowiązków małżeńskich, do zawarcia małżeństwa, i to do śmierci...
  13. take

    Czy to schizofrenia?

    Mi to nie przypomina objawów nerwicowych. Od kilku lat doświadczam całkiem podobnych zjawisk do tych, których doświadcza autorka tego wątku. Nazwałem je "koincydencjami" (słowo to znaczy dosłownie dokładnie czy mniej więcej "zbieg okoliczności"). Może to być zjawisko nadprzyrodzone... Na przykład związane ze złymi duchami, jak podejrzewać mogę, że było w moim przypadku. Mogłem teoretyzować, że duchy nieczyste chcą mnie przekonać, abym zmienił wiarę, podsyłając mi "cudowne znaki" w postaci "koincydencji". Myślę, że (głównie) przez "koincydencje" miałem częste diagnozy zaburzeń typu schizofrenii (F21 w ICD-10), to także choroba psychiczna, tak jak schizofrenia, schizoafekt, uporczywe zaburzenia osobowości (chociaż w amerykańskiej klasyfikacji DSM tego typu zaburzenie jest sklasyfikowane jako (schizotypowe) zaburzenie osobowości). Nie trzeba było przy tym brać dużych dawek neuroleptyków, w przeciwieństwie schizofrenii paranoidalnej. Oczywiście nie oznacza to, że musisz mieć zaburzenia schizotypowe czy osobowość schizotypową albo coś innego ze spektrum schizofrenii, zwłaszcza poważniejszego. Pomimo bardzo licznych "koincydencji" w ogóle nie miałem problemów z omamami.
  14. Ze mną może być podobnie... A może to przez mój domniemany skrajny egoizm?
  15. take

    Skojarzenia

    Windows (system operacyjny)
  16. https://salusprodomo.pl/blog/osobowosc-schizoidalna-leczenie/ - OSOBOWOŚĆ SCHIZOIDALNA – PRZYCZYNY I LECZENIE Ciekawy tekst, ale przedstawia on osobowość schizoidalną jako coś, co wygląda mi na całościowe zaburzenie rozwoju, rodzaj autyzmu, rodzaj zespołu Aspergera. Sporo w tym tekście do mnie pasuje. Ale nie wszystko (np. nie jestem aseksualny, niestety). Nie miałem ani razu diagnozy osobowości schizoidalnej na papierze (ale rozpoznanie zaburzeń schizotypowych miałem przez kilka lat). Diagnozę zespołu Aspergera (całościowego zaburzenia rozwoju) otrzymałem ponad 12 lat temu.
  17. Niestety, przez ponad 10,5 miesiąca nie byłem u spowiedzi i Komunii Świętej A moja druga ostatnia spowiedź i drugie ostatnie przyjęcie Komunii Świętej były mniej więcej w połowie sierpnia 2019 roku Pandemia może mieć na to pewien wpływ, ale "boję się" rachunku sumienia, "nie potrafię go ogarnąć". Czytałem, że niektóre osoby, które uważają siebie za katolików, uważają za grzech ((może) nawet śmiertelny) np. noszenie spodni przez kobiety, oglądanie sportu zawodowego (zwłaszcza rozgrywanego w niedzielę lub święta), wiarę w to, że dzieci nienarodzone nie będą potępione na wieki, uważanie papieży z ostatnich kilkudziesięciu czy nawet kilkuset lat za ważnych... Na pewno nie chcę nikomu zaszkodzić pisaniem o tym! Nie chcę nikogo zgorszyć! Nieraz na forach sugerowano mi takie rzeczy, jak lenistwo, nieróbstwo, pasożytnictwo. "Boję się" koronawirusa. W związku z tym bardzo rzadko jeżdżę komunikacją zbiorową. Od ponad roku nie szukam pracy. Przez ostatnie 12 miesięcy nie byłem na oddziale dziennym (a nawet dłużej). Często zdarza mi się, że nie odmawiam nawet pacierza rano czy wieczorem, zwłaszcza na klęcząco, a zaległe pacierze zdarza mi się odmawiać nawet kilka dni później. Ostatnio naprawdę rzadko odmawiam chociażby dziesiątkę różańca Ostatnio mam o wiele mniej natręctw "przysięgowych", ale to może w dużej części dlatego, że unikam przystępowania do sakramentów pokuty i Eucharystii Chociaż biorę regularnie leki przepisane przez psychiatrę.
  18. take

    Co jest gorsze X czy Y?

    kota raczej bardziej szkoda... trzymanie kota w domu czy trzymanie w domu świnki morskiej?
  19. take

    Cześć...

    No cóż, Twój problem to nie "zwykłe zaburzenia osobowości". Jakby to były tylko przeciętne zaburzenia osobowości, to nie dostałbyś orzeczeń o niepełnosprawności czy niezdolności do pracy, które dostałeś. Ja zdaję się być mniej "łatwowierny" od Ciebie, ale mogę mieć problem "w drugą stronę" - "boję się" każdego obcego człowieka, że może chce mi zrobić coś strasznego (zabić, otruć itp.)... "Wolę" zachować daleko idącą ostrożność w kontaktach z innymi, np. nie podawać w Internecie, jak się nazywam, gdzie mieszkam czy nawet co studiowałem.
  20. Mi znajomych i przyjaciół raczej nigdy nie brakowało, choć ich (przynajmniej przyjaciół) generalnie nie miałem, ale wręcz nie miałem potrzeby ich posiadania - z dużym wyjątkiem partnerki, żony. Żony i kontaktu intymnego z nią to potrafi mi bardzo brakować! Smutku zbytnio nie czuję odkąd pamiętam, przyjemne uczucia raczej prędzej czuję. Sporo rodzajów aktywności sprawia mi przyjemność (np. jedzenie, pisanie, przeglądanie Internetu, spanie), raczej nie mam problemu z anhedonią.
  21. Mi psychicznie chyba bardziej szkodziła niewdzięczna i niewygodna praca (i to dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności oraz banalna - związana z ulotkami) niż siedzenie miesiącami bez pracy i na rencie... W pracy miałem mnóstwo natręctw przysięgowych, przez które "tańcowałem", były one związane z religią (np. aby coś niewygodnego przysięgnąć Allahowi). Było np. chodzenie po płytach chodnikowych... Raczej takich "schiz" nie miałem. Od ok. 13 lat "boję się" obcych ludzi, że mnie zabiją, otrują, pobiją itp. Przyjaciół i nieznajomych mi raczej nie brakuje, bo nie mam zbyt dużych potrzeb ich posiadania. Ale za to żony i kontaktów intymnych z nią potrafi mojej naturze bardzo brakować
  22. Dobrze by było, gdyby udało Ci się bez leków (zwłaszcza tych psychiatrycznych), bo one często mają jakieś efekty uboczne. Leki mogą np. zmniejszyć cierpienie związane z zaburzeniami, ale nie poprawić zdolności do pracy (np. przez powodowanie większej senności, uniemożliwienie prowadzenia samochodu, a w wielu miejscach możliwość dojazdy do pracy własnym samochodem może być kluczowa dla wykonywania pracy (bo jest czym dojechać i wrócić do domu...)).
  23. U mnie strach przed bólem (ale jeszcze bardziej przed bólem w nieskończoność, w ogniu piekielnym, w piekle na wieczność) jest silniejszy niż lęk przed anihilacją mnie, ale anihilacja odczuwającego "ja" też jest czymś BARDZO złym. Ktoś mógłby pomyśleć, że lęk przed piekłem czy większym złem (chociażby doczesnym większym cierpieniem) całkowicie zdominował moje życie...
  24. Mogę Cię podziwiać za to, że mimo swoich problemów pracujesz i nie starasz się o rentę czy chociaż o uzyskanie orzeczenia o niepełnosprawności. We mnie moje życie na rencie w ogóle nie wzbudza wstydu. Ja od ok. 16 roku życia mam "lęk" przed obcymi ludźmi, "podejrzliwość" wobec nich, unikam ich, bo "boję się", że coś bardzo złego przyjdzie im do głowy (np. zabiją mnie lub wyrządzą krzywdę, może nawet poważną) - ale to raczej przypomina zaburzenia typu schizofrenii (które miałem zdiagnozowane), a nie osobowość unikającą. Przed 16 r. ż. dużo prześladowali mnie w szkole. Nie chcę już nigdy więcej doświadczyć mobbingu. Nie chciałbym, aby pojawił się w pracy.
×