-
Postów
4 084 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
Na takie żarty bym sobie nie pozwolił. Bardzo nie chcę być potępionym. To, w o może wierzyć większość ateistów (unicestwienie po śmierci) dla mnie też jest jakąś formą wiecznego potępienia. Moja mentralność chciałaby wiecznego zbawienia wszystkich istot, nawet Szatana.
-
New Balance. Mieszkanie na równiku czy na kole podbiegunowym?
-
Piszę o "mojej mentalności", ponieważ wolitywnie nie zgadzam się z jej "propozycjami" i nie chcę brać jej grzesznych idei. Coś we mnie nie zgadza się z wiarą, bo niektóre rzeczy wyglądają mojej biednej naturze na złe czy bezsensowne i walczę z tym.
-
Nie wiem, czy ta osoba, co powiedziała, że nie mam całkowitej niezdolności do pracy czy coś w tym rodzaju, czytała dokumentację, w której psychiatra zaznaczył, że objawy powodują niezdolność samodzielnej egzystencji, rokowanie jest poważne, występuje potrzeba opieki przy prowadzeniu gospodarstwa domowego. A "niezdolność do samodzielnej egzystencji" może występować chyba tylko z całkowitą niezdolnością do pracy. I wtedy chyba dostaje się znaczny stopień niepełnosprawności. Zresztą czuję się jak "dziecko", nie dorosły, a dzieci nie posyła się do pracy. Czytałem, że tylko całkowita (a nie częściowa) niezdolność do pracy uprawnia do renty socjalnej.
-
Nie identyfikuję się z moją mentalnością. Sprzeciwia się ona wierze katolickiej i muszę nad nią panować.
-
Ja bym powiedział, że "dziwaczyca" istnieje i wymaga innego traktowania niż autyzm dziecięcy czy jego spektrum lub schizofrenia. Ciekawe, czy są podobne przypadki i ile ich jest. Powiedziałbym, że w mojej sytuacji niedobrze byłoby, gdyby nie przyznano zasiłku pielęgnacyjnego (tak więc oznacza to co najmniej umiarkowany stopień niepełnosprawności, lekki to za mało jak na tak poważne zaburzenie), dla mnie to wygląda na niesprawiedliwość. Moja mentalność nazywa mnie upośledzonym. Całkowitej zdolności do pracy oczywiście nie mam, i mogę się zastanawiać, czy nawet częściową mam. Jeżeli taka osoba ma pracować, to niech ktoś inny "załatwia" im pracę. Są "upośledzone" i nie można traktować ich jak "normalnych", bo to źle na nie wpływa. W moim przypadku zaburzenia pojawiły się w dzieciństwie. Powiedziałbym, że w orzeczeniu powinno być zarówno 12-C, jak i 02-P.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Obawiam się, że bezżenność może mnie dodatkowo dobijać i obniżać poziom funkcjonowania. Niestety, bliskość cielesna żony jest jedną z tych rzeczy, której mojej naturze niewątpliwie brakuje. A tylu ludzi żyje w stanie bezżennym, niektórzy nawet są kapłanami czy zakonnikami... Mi brak bliskości fizycznej żony może dodatkowo dezorganizować życie Nie chce mi się zbytnio robić, mam "deficyty" motywacji. Moja mentalność może nazywać bezżenność "męką". Chociaż powiedziałbym, że żyję w luksusie. Dlaczego moja natura tak szaleńczo pragnie żony-Aspijki? To jakieś "metafizyczne" może się wydawać. Psychika chciałaby, abym wziął ślub z osobą podobną do mnie. Może się to wiązać z "maniakalnym" zainteresowaniem "aspijskością". Ma koty w głowie, mogę czuć się jak "obłąkany". Chciałaby dość szybko wziąć ślub. Nie czuję się "depresyjnie", raczej przeciwnie. Chce, aby okres przed małżeństwem i małżeństwo były święte, "artystyczne". Chcę, aby to było w zgodzie z wolą Stwórcy. Poczynanie dzieci może się wydawać czymś słodkim i rozkosznym (także pod względem seksualnym" dla mojej psychiki. Od dzieciństwa chciałem partnerki. Nie spotkałem się z opisem podobnych doświadczeń. Ten nietypowy i wcześnie rozpoczynający się popęd do płci przeciwnej jest dla mnie jednym ze składników mojej "dziwaczycy". Mam "antyaseksualną" naturę. Dlaczego tak bardzo moja natura chce małżeństwa? Może silnie działa "instynkt przedłużenia gatunku" dążący do posiadania dzieci? W posiadaniu dzieci moja mentalność może widzieć zabawę... "Osobliwie" podchodzi do rzeczywistości. Natura chciałaby mieć żonę, bardzo by chciała. Ma marzenia z tym związane. Żona mogłaby być nawet mniej zaradna ode mnie. Ja "nie potrafię żyć wśród ludzi", a mimo tego mam świra na punkcie żony. Skąd takie "paradoksalne" ułożenie cech? Moja psychika nie chce dalej studiować, ma w głębokim poważaniu dalszą edukację i karierę naukową, studia magisterskie teraz "dają mi wycisk". Nie mam żony, na co mi doktoraty, pensje znacznie ponad średnią? Rodzice nie mają studiów, a mają kilkoro dzieci (troje to już kilkoro). Czy moim dzieciom byłoby tak źle, gdyby mieli dwóch Aspich za rodziców (i pewnie(?) sami nimi by też byli). Czuć się mogę jak "upoślad" (nie chcę tak nikogo nazywać, a to słowo stosuję tu "do siebie"). -
Nie należy żartować z religii. Moją mentalność przeraża sama możliwość wiecznego potępienia. Dla mojej mentalności karanie ludzi piekłem jest niewyobrażalnym absurdem i rażącym złem, niesprawiedliwością. Stanowczo nie chcę iść do piekła, ale jestem słaby i mam złe skłonności. Obawiam się, że bezżenność może mnie dodatkowo dobijać i obniżać poziom funkcjonowania. Niestety, bliskość cielesna żony jest jedną z tych rzeczy, której mojej naturze niewątpliwie brakuje. A tylu ludzi żyje w stanie bezżennym, niektórzy nawet są kapłanami czy zakonnikami... Mi brak bliskości fizycznej żony może dodatkowo dezorganizować życie Nie chce mi się zbytnio robić, mam "deficyty" motywacji.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Mentalność nie pragnie żony jako takiej, tylko żony-Aspijki. Moje spojrzenie na płciowość może wyglądać na "staroświeckie", ale dla mnie tylko takie ma sens. Masturbacja i pornografia są złe, szkodliwe i nawet zmniejszają szczęście. Bardzo nie podoba mi się rozpusta. Ludzie tak dużo przez nią tracą Bez żony "źle" mi jest. To może moją mentalność "oburzać". Nawet nie przygotowuję się w praktyce do ślubu. Płciowość strasznie mnie pociąga. "Obłąkania" dostaję. Nie wiem, co ze sobą robić. Moja mentalność karierę zawodową ma w głębokim poważaniu. Dla niej to "zatruwanie" mojej psychiki. Moi rodzice nie są jakoś zbyt bogaci, a żyje mi się bardzo wygodnie. Nie studiowali. A ja mam pięć lat studiów za sobą i kociarnię w głowie. Oni w moim wieku mieli mówiące dziecko. Niestety, poczęli mnie przed ślubem. Tata nie miał nawet 21 lat wtedy, był o ok. 3 lata młodszy niż ja teraz. Teraz studia "dają mi w kość". Może to przez takie okoliczności poczęcia mam taki popęd płciowy (poczęcie przed ślubem, przez młodych rodziców)? Brat mówił, że współżył z dziewczyną (ok. 2 lata młodszą), ma on ok. 20,5 roku. Oby to nie było prawdą. Ale nieraz spał z dziewczyną w jednym łóżku. Dla mnie żyje jak z żoną, nie dziewczyną czy narzeczoną. Maturę napisał znacznie słabiej niż ja. Nawet 70% na którymkolwiek z egzaminów nie miał, a ponoć na teście IQ miał wynik powyżej 95 centyla. Ma w pewnym sensie jakby "odwrotny" profil umiejętności do mnie - mocne zdolności społeczne (w jednej ze szkół wybrano go na gospodarza), ma prawo jazdy, z WFu bardzo dobry, miał problemy z ortografią (nawet miał badania na dysleksję czy dysortografię, ale nie stwierdzono mu), niezła masa urodzeniowa (3600 g), umie "majsterkować", ma dziewczynę, słabo napisał maturę. -
Nawet z pisaniem na swój ulubiony temat mogę mieć pewne problemy. Mam "natłok myśli". Trudniej się skupić. Życie jako pracownik naukowy nie pociąga mnie. Męczę się teraz ze studiami. Około rok temu złapałem ponownie fioła na punkcie moich zaburzeń psychicznych. Nie chcę pracy przy komputerze. Czekam na kolejną wizytę u psychologa.
-
Dla mojej mentalności problemem nie jest monoteizm czy docenienie cnoty czystości, ale takie zagadnienia, jak obecność mąk, wiecznego potępienia, obowiązek rachunku sumienia i wyznawania grzechów. Nie wierzę w reinkarnację i brak życia pozagrobowego. Moja mentalność sprzeciwia się "tradycyjnym" religiom. "Sprzeciwia się" rygorowi, surowości, konieczności sporych cierpień. Ma naturę "heretyka", nie ateisty.
-
Nie do końca tak jest, że umysł karmi się strachem przed zakazanym. Osobliwe zboczenia były już w dzieciństwie, wtedy nie wiedziałem, na czym polega normalna seksualność. Coś w rodzaju pokus opuszczenia religii może się w moich myślach pojawiać. Na innych forach też spotykałem się z podobnymi postami dotyczącymi religii (że zwiększa moje problemy). "Bez religii" i tak nie byłoby wyraźnie lepiej. I tak miałbym dziwactwa, niedostosowanie społeczne, obsesje itp.
-
Mojej mentalności nie podoba się to, że tak mało osób odpowiada na moje posty. Nie podoba jej się to, że muszę czekać na wizyty ze specjalistami takimi jak psycholodzy, psychiatrzy.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Sam fakt posiadania popędu płciowego jest dla mnie przeszkodą. Mogę mieć problemy z wyobrażeniem sobie aseksualności. Pragnienie żony okazuje się być kolejnym problemem do zwalczania. -
Boję się, że celibat nasila mi dziwaczycę. Ale "wyższa warstwa umysłu" chce dla mnie dożywotniego celibatu. Żadnych sympatii nawet, nawet spełniając dobre rady zawarte poniżej: http://www.fronda.pl/blogi/miroslaw-salwowski/na-jak-wiele-mozna-sobie-pozwolic-przed-slubem,32152.html "Niższa warstwa umysłu" chce małżeństwa, i to w miarę możliwości szybko. Nie wyklucza nawet rodziny wielodzietnej. Mentalność woli dożywotni celibat niż małżeństwo z nie-Aspijką. Mogę sobie sugerować, że tacy jak ja są z natury niezdolni do podjęcia obowiązków małżeńskich. Ale nawet osoby w "mniej wygodnej" według mojej psychiki sytuacji od mojej miewały współmałżonków i potomstwo. Przeciwstawne dążenia zderzają się u mnie.
-
Dziwaczne i nasilone potrzeby płciowe, osobliwe zboczenia
take odpowiedział(a) na take temat w Seksuologia
Moja mentalność zdecydowanie nie chce celibatu, może uważa go za coś ogólnie szkodliwego w moim przypadku. Bezżenność może podcinać mi skrzydła. Fascynacja aspijskością może nasilać pragnienia małżeństwa. Mentalność chciałaby żyć z osobą podobną do mnie. Ale dożywotni celibat wydaje się lepszy od małżeństwa z nie-Aspijką dla niej. Może się bardziej ba małżeństwa z nie-Aspijką niż dożywotniego celibatu. Na szczęście do masturbacji i pornografii nie mam zbytnich pokus. Może to na jakiś obłęd wyglądać. W małżeństwie widzi też pewien rytuał - bez nie tylko współżycia, pokazywania intymnych części ciała, nieczystych czynności, myśli i pragnień przed ślubem kościelnym, ale i nawet przytulań, uścisków, pocałunków, trzymania się za ręce. Obydwie osoby mają być dziewicze do czasu współżycia między nimi po ślubie kościelnym, które też widzę jako ceremonię, rytuał czy wręcz obowiązek małżonków. Współżycie całkowicie po ciemku, bez oglądania najintymniejszych części ciała, po drugiej w nocy (w nocy tuż po ślubie). Chce podejść też artystycznie do małżeństwa. W celibacie mojej mentalności jest nudno. -
Na angielskiej Wikipedii znalazłem fragmenty mówiące o podejrzeniach "schizotypowego zaburzenia osobowości" i zespołu Aspergera u Adolfa Hitlera (podkreśliłem niektóre fragmenty): To, gdyby osoba, która uczyniła tyle złego, miała takie zaburzenia jak ja, byłoby dla mnie jeszcze bardziej niepokojące
-
Mojej mentalności może nie podobać się to, że w drugiej połowie sierpnia 2015 ma się wyraźnie ochłodzić. Ona wolałaby najcieplejszy miesiąc w Polsce w historii pomiarów, żeby to był sierpień, a nie lipiec czy czerwiec (w tych miesiącach słońce jest wyżej na niebie). "Kibicuje słabszemu", w tym wypadku sierpniowi, który ma krótsze dni i niższe wysokości górowania Słońca.
-
Poważne problemy na tle religijnym to obawa przed wiecznym potępieniem, przed spowiedzią. "Nie ogarniam tego". Dla mojej psychiki rachunek sumienia i spowiedź to coś strasznego. Bardzo nie chcę iść do piekła. Modlitwa nie obchodzi zbytnio mojej mentalności. To dla niej coś niezbyt interesującego. "Żyje na swój sposób w świecie, nie tak, jak inni". Mam "roztrzęsiony" umysł, może być trudno mnie zrozumieć. Mam mentalność "heretyka". Uważa ona wieczne potępienie za coś bardzo złego i "absurdalnego". "Sądzi" ona, że obowiązek spowiedzi, rachunku sumienia powinien być zniesiony, przynajmniej dla takich, co mają problemy takie jak ja i podobne.
-
Bycie "głupim" może stygmatyzować. "Boję się" kontaktów z ludźmi w pracy. Jestem "roztrzęsiony". "Dziwaczyca" to coś innego, niż schizofrenia z urojeniami, omamami, poważną dezorganizacją myślenia, katatonią. Nie wiem, czy ktoś tego typu zjawisko opisał... Wyraźnie różni się to, co posiadam, od typowej psychozy. Schizofrenia zaczyna się zwykle w wieku dojrzewania czy dorosłości, a ja miałem "osobliwości" już w dzieciństwie. Nie jest to też (nawet tym bardziej niż schizofrenia) typowy autyzm (zespół Kannera), w którym występują poważne deficyty teorii umysłu, centralnej koherencji, poważne problemy z integracją sensoryczną. Przy typowym autyzmie jest pokaźne opóźnienie rozwoju mowy czy nawet jej brak. U mnie nie widzę wymienionych powyżej problemów, ale i tak na forum o ZA ktoś kiedyś napisał, że wyglądam na najbardziej autystyczną osobę na forum.
-
O, kotek! Z tą dziwaczycą to nie wiem, co robić.
-
Mam myśli, że bycie poczętym przed ślubem może być winne temu, że występują u mnie problemy psychiatryczne. Miałem ponad dwa lata, gdy tata był w moim obecnym wieku, gdy mama miała taki wiek, co ja teraz, byłem po pierwszych urodzinach. I do tego pokaźna hipotrofia przy urodzeniu. Mogę też myśleć, że moja kondycja ma przyczynę w działaniu złych duchów, nie osobliwym mózgu. W mojej mentalności widzę jakby "brak liczenia się z wymogami rzeczywistości". Nie chce być normalna. Nawet wyobrazić sobie bycia normalnym sobie nie umie. Moje życie może przypominać jeden wielki sen. W myślach mam koincydencje, neologizmy i metafory. Występują dziwne i magiczne natręctwa, lęk przed bólem i "obcymi" (pewnego rodzaju "podejrzliwość"), dziwaczne idee (np. "derealizacyjne", wielkościowe), mam osobliwy "wstyd", mogę czuć się jak niepełnosprawny intelektualnie czy "dziecko", mieć skłonności do pajacowania, utrapieniem są poważne problemy religijne i seksualność (nietypowa), dawniej miałem "osobliwe" skłonności psychopatyczne. Mentalność jest jak z "innej rzeczywistości", ma "dziwaczycę".
-
Ktoś zwrócił na mnie uwagę. Nie wiem nawet, dlaczego tak poważnie zareagowali. Może obawiano się, że dzieje się ze mną coś niedobrego czy też zgubiłem się. Czytałem pewne gazety dość długo, potem zamknąłem oczy na kilkadziesiąt minut (chyba nie "w jednym ciągu"). Przed przyjazdem karetki zaprowadzono mnie gdzieś, gdzie pytano o dane osobowe, ale ja nie chciałem ich podać, bałem się, że o tej sytuacji dowie się ktoś z rodziny. Nieco powiedziałem o swoich problemach, czasem pajacowałem. Po około godzinie przyjechała karetka. Myślę, że zbyt dużo może lepiej nie mówić o tym zajściu. Mam trudne do określenia zamieszanie psychiczne. Może to i dobrze że mnie to spotkało. Sprawy związane z religią były tu kluczowe.
-
Moja mentalność nie interesuje się socjalizacją, byciem "normalnym". Nie wyobraża sobie bycia normalnym. "Nie wyobraża sobie bycia kimś innym". Życie innych wydaje się jej trudne i bolesne. Czy praca mnie tak męczy? Jeśli psychika "przetłumaczy" ją na język "zabawy", to nie jest tak źle.
-
Moja mentalność po porównaniu siebie do tych osób z mojego wcześniejszego posta może łatwo nazwać mnie "sprytnym, świrniętym idiotą". Jakbym był tylko świrnięty, to miałbym większe umiejętności zawodowe. Jakbym był tylko "idiotą", to nie byłbym tak "głęboko" dziwaczny. Dla mojej mentalności cały ten galimatias z CV, rozmowami kwalifikacyjnymi, szykowaniem się, wypełnianiem zeznań podatkowych może wydawać się jakąś abstrakcją. Po co siebie tym obciążać? Sama praca (jeśli jest przyejmna, godziwie opłacana, bezpieczna) i dojeżdżanie do niej (o ile nie jest zbyt bezsensowne) nie przeszkadzają mi (przynajmniej za bardzo). A studia magisterskie i tak chcę skończyć. Emocjonalnie mogę być jak mały chłopiec. Ten przejazd karetką do psychiatry to chyba miał związek ze strachem prze piekłem. Dla mojej "dziecinnej" i chorej mentalności religia jest przerażająca. Raczej nie czuję potrzeby osobistego kontaktu ze Stwórcą. Moja psychika ma naturę "heretyka", nie ateisty. Tym bardziej nie naturę zakonnika czy księdza!