Skocz do zawartości
Nerwica.com

abrakadabra xx

Użytkownik
  • Postów

    1 208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez abrakadabra xx

  1. Na jego miejscu zostawiłbym tylko samice. I 800 ton viagry, jakby wszystkie chciały zaspokoić swoje potrzeby to było by to konieczne
  2. Ewolucja promuje silniejsze, bardziej zaradne, umiejące się lepiej dostosować istoty. Jednak nie przewiduje tego, że kiedyś może narodzić się jakiś "słabeusz", ogólnie chorowity o słabszych cechach przystosowawczych do współistnienia w społeczeństwie, w obecnym środowisku, taki których eliminuje z życia. Oczywiście ewolucja to jest tylko proces jaki zachodzi a nie jakiś byt, który jest mądry albo głupi. Po prostu jest jaki jest. Więc przypuśćmy, że ten oto słabowity osobnik ma dostęp do np. śmiercionośnego dla całej populacji wirusa, (dlatego że ma talent w tej dziedzinie, więc zajmuje się genetyką), i wykorzystuje go do zgładzenia całego gatunku ludzkiego. I co się dzieje? Formuła ewolucji, która działała przez miliony lat nagle zawodzi a wygrywa słabeusz którego chciała wyeliminować. Równie dobrze ten oto słabeusz mógłby zostawić podobnych sobie przy życiu, (niekoniecznie słabych ale zakładając że tak jest dla tej mojej teorii), i wybiera z nich tylko geniuszy, którzy stwierdzają, że trzeba wziąć we własne ręce te ślepe procesy i pokierować samemu tym procesem. Więc w pewnych okolicznościach siła fizyczna, wygląd, inne cechy społeczne nagle przestały by być ważne, ważniejszy byłby nowy rozwój i nowe kryteria dla silnego osobnika, który mógłby mieć właśnie specyficzny rodzaj intelektu, który poprowadziłby ludzkość w innym kierunku. Więc w pewnych warunkach nawet słabe jednostki mogą okazać się silne. Wtedy ewolucja nadal by działała ale wszystko by się skomplikowało. Wtedy te oto jednostki mogły by (zakładając że panują nad procesami starzenia i beznadziejnego przekazywania "słabych" genów) zakpić sobie z ewolucji bo mogły by poprowadzić dalsze procesy tak jakby chciały. Tylko, że patrząc z jeszcze szerszego punktu widzenia takie anomalie jak przejęcie kontroli nad ewolucją mogło by być naturalnym procesem wśród inteligentych, wysoko rozwiniętych organizmów
  3. Arasha, bo nie zacząłem jeszcze w tym obecnym swoim profilu zrzędzić na gatunek ludzki, co jest moją ulubioną czynnością . Kiedyś często tu pisałem jak źli są ludzie. Pokasowałem tamte konta. Teraz nawet już mi się nie chce gadać o beznadziejności ludzi, to i tak nic nie daje. A poza tym chciałem się wyrwać ze swojego negatywnego myślenia i zacząć robić coś konstruktywnego. Ale dzięki za tak przychylną mi ocenę mnie A co do tematu, dbać o chory umysł to tak jak dbać o nogę w którą wdała się gangrena. Można ją masować, myć odżywkami, smarować kremami ale to i tak jest bez sensu bo i tak zaraz zgnije.
  4. Hitman, Nie, nie pojechałem ci, aaa nie ważne Nic szczególnego.
  5. Biorę lek, którego mechanizm działania nie został jeszcze poznany. Leczyli mnie psychiatrzy w wieku ok. 65 lat krzycząc na mnie kiedy chciałem inny lek bo po tym nie dało rady funkcjonować. Pewien lekarz zapisał mi lek uzależniający nie mówiąc mi o tym, kiedy ja się o tym dowiedziałem i chciałem to odstawić ten mówił że na niego tak nie działa, ze on sam też bierze i go nie uzależnia. Lekarze nic mi nie mówili, że po benzo nie wolno jeździć autem, dopiero gdzieś indziej się dowiedziałem. Pewni lekarze mówili mi, że psychoterapia nie działa, w ogóle, żadna, tylko leki Choć stwierdzone są pozytywne skutki różnych nurtów terapii. Umysł ludzki tylko w niewielkim stopniu jest poznany. Lekarze nie znają się na odstawianiu leków. (część z nich) Więc sprawa jest prosta.
  6. abrakadabra xx

    zadajesz pytanie

    W wyobraźni, jak przeczytałem twoje pytanie. Jaki masz kolor ścian w domu?
  7. Idę po xanax przy następnej wizycie. Nie daję rady, będę brał w wyjątkowych stresowych sytuacjach. Pewnie to się nie sprawdzi i wyrwie spod kontroli, no trudno. Co ma być to będzie.
  8. blah!, ahaa, patrzę, mój post na samym środku... Ok -- 05 kwi 2015, 06:46 -- Hitman, moja wina, moje nie dopatrzenie -- 05 kwi 2015, 07:05 -- Wykasujcie ten mój pierwszy post z tej strony, pleaase.
  9. Zastanawiam się jak dbać o swój umysł, rozwijać się, walczyć ze słabościami, starać się codziennie być lepszym człowiekiem. Chciałem uczyć się języków obcych, kiedyś w szkole nauczyłem się jedynie podstaw angielskiego, chciałbym go znać perfekt. Chciałbym poszerzać wiedzę ogólną a także różnego rodzaju tematy, które pozwoliły by mi na np. lepszą pracę. Chciałbym być kimś w życiu, ogarnąłem się z nałogów, wywalczyłem to, postanowiłem się rozwijać, czytam książki o rozwoju osobistym, np. jak być bardziej pewnym siebie, jak zapomnieć o wszystkich przykrych sprawach a skupić się na teraźniejszości, jak nie dać ponosić się emocjom, jak być lepszym dla innych, jak pokochać siebie, jak być asertywnym, jak poznać nowych lepszych znajomych itd. Cały czas coś robię w tym kierunku, czytam w necie o zagadnieniach psychologii. Oczywiście praktykuję ten mój nowy lepszy sposób myślenia, i muszę powiedzieć że to działa, zmiany idą ku lepszemu ale to wszystko jest do czasu kiedy z czymś nie mogę sobie poradzić dojdę do pewnego etapu gdzie wszystko jest zbyt trudne i poddaję się, przestaję walczyć i staję się "byle jaki", powracam na stare śmieci i znów się zamartwiam, wkurzam i nie chce mi się żyć. Później znów mam przebłysk woli walki ale też ta moja choroba nie pozwala mi z tego wyjść. To jest zbyt trudne dla mnie. Odstawiłem alkohol i benzo, zostawiłem kolegów imprezowiczów. Teraz nie mam nic. Nie mogę się jakoś przebić przez te chorobowe sprawy. Leki też niby działają, później przestają działać to szukam innych, dobieram je i znów źle się czuję i to mnie ściąga w dół. I wszystko staje się beznadziejnie denne, pozbawione sensu. Jak wygrać z tą chorobą? Na psychoterapię myślałem iść ale zraziłem się do tych ludzi a to by mi pomogło, czułbym że coś robię dla siebie, jak by było coraz lepiej to to by mi to dało poczucie kontroli nad życiem, wiarę w siebie i względne szczęście. A tak to tylko staję się coraz bardziej zgorzkniałym nienawidzącym świata człowiekiem. Czy jestem już skazany na "byle jakość"?
  10. Zlikwidowałbym wszystko, papierosy, alkohol, narkotyki, sex, pieniądze, nienawiść, choroby biedę a zostawił bym jedno- miłość i ekstatyczne ciągłe jej doświadczanie, tak jakby wszyscy byli naćpani
  11. Arasha, a to nie ma związku z emetofobią? Jak byłaś nastolatką to już miałaś tą fobię? Bałaś się pocałunków z chłopakami z powodu tej fobii? Nie odwlekałaś tych spraw z powodu lęku? Może zepchnęłaś tą sferę gdzieś w głąb.
  12. jasaw, dzięki, jeszcze walczę. Dobrze, że ty jesteś bardziej optymistyczna
  13. Arasha, nie wyobrażam sobie być z kobietą i nie uprawiać z nią seksu. To przychodzi samo, człowiek czuje potrzebę tej "bliskości". Nie da się tego nie robić będąc z kimś (piszę o sobie). Co najwyżej dopuszczam możliwość zmniejszenia częstotliwości stosunków np. kiedy partnerka ma zmniejszoną okresowo potrzebę. Jednak jestem w stanie zrozumieć miłość bez seksu. Na pewno można w ten sposób kochać, jeżeli obojga nie za bardzo tego chcą. Po prostu inne odczucia muszą być silniejsze, np. oparte na altruizmie.
  14. Nie jadłem przez rok mięsa, przeżyło kilka kurczaków, kilka ryb pół świni i ćwierć krowy Chociaż i tak pod nóż te kurczaki i ryby poszły.
  15. Wierzę w to, że marnie skończę. Samobójstwo (nie teraz jeszcze) albo gdzieś w szpitalu psychiatrycznym, być może powrócę do wszystkich nałogów i się wykończę a najgorsza opcja będę żył w coraz gorszym stanie długie lata. Daję sobie na to 80% szansy a 20 na wyzdrowienie.
  16. Jednego piwa to się nawet nie opłaca pić. Lepiej sobie uzbierać i kupić 3 A później to się załatwi jeszcze na dwa kolejne bo po piwie się lepiej myśli A jak już lekka fazka będzie to i znajomi od alko się znajdą oni zawsze piją, więc coś się znajdzie. A jak już się konkretnie pije to kolejni przychodzą i też mają, zawsze można do kogoś na grilla przyjść a jak już będziesz na tym grillu to inni przychodzą z czymś musowo, no powiedzmy co drugi, ale ma dla czterech. I tak naprawdę wiele do szczęścia nie trzeba. Wystarczy pić a zawsze się coś znajdzie. A zawsze się można odwdzięczyć jak ma się kasę to innym też się nie żałuje -- 03 kwi 2015, 15:19 -- [videoyoutube=2jp7trcVdok][/videoyoutube]
  17. abrakadabra xx

    Leki a pamięć

    Biorę lamitrin i propranolol. Ten pierwszy 300 mg, propranolol 30. Biorę to ponad rok i pamięć jest kiepska. Nie wiem na ile te leki mi szkodzą i osłabiają pamięć i czy w ogóle jednak przed tymi lekami było trochę lepiej. Ma ktoś jakieś wiadomości na ten temat?
  18. Pewnie już tu ktoś podawał to powiedzenie, nie czytałem wszystkiego. Moje ulubione: co cię nie zabije to cię wzmocni. Zgodzę się ale tylko do momentu kiedy się nie zachoruje. Nerwica nie wzmacnia, ona robi z ludzi ćwierć kaleki, niedorobione sieroty (bez urazy, piszę o sobie). Przez nerwicę zostało we mnie zniszczone, stłumione wszystko co najlepsze.
  19. Nic nie mów. Wyda się wszystko po czasie. Będą patrzeć na ciebie jak na kogoś gorszej kategorii, może i będą czasem współczuć ale za cenę tego że będą mieli cię za niepełnosprawną a nawet przygłupią (poważnie). Ludzie to idioci, zjedzą cię żywcem. Ludzie zachowują się czasem jak małpy w dżungli, będą się naśmiewać za plecami, obgadywać, spychać na margines. Świat to nie jest przyjazne miejsce. Trzema się męczyć niestety bo inaczej może być jeszcze gorzej.
  20. W życiu chodzi o dobrobyt, seks i ogrom "innych uczuć". Najlepiej żeby było wszystko, dom, ciepełko, jedzenie, wygodę, dalej mega przyjemność czyli seks, dalej "inne uczucia" czyli współczucie, wsparcie, empatia, można sobie jeszcze dodać kilka. To tak w skrócie. Oczywiście te odczucia mogą się wzajemnie przenikać ale to przenikanie nie zawsze jest do tego konieczne. Każde z tych trzech rzeczy może współistnieć z innymi. Im więcej jest tych rzeczy tym większe szanse na utrzymanie miłości (mówię o miłości damsko męskiej). Jeżeli związek jest oparty głównie na seksie to jeżeli zacznie w tej sferze coś szwankować jest duże prawdopodobieństwo że wszystko się rozpadnie. Jeżeli na "innych uczuciach" i dobrym seksie to szanse na dłuższą miłość są większe. Oczywiście też dużo zależy od tego czego i w jakim stopniu dana strona oczekuje. A teraz można stworzyć sobie wszelkie wariacje w połączeniu tych rzeczy.Cała gama wspomnień pewnych odczuć jest też bardzo ważna. Im więcej tych wszystkich rzeczy tym silniejsza miłość. Ale to też nie zawsze. Bo jeżeli jest miłość rodzicielska to wiadomo że seks nie istnieje. Inne odczucia są bardziej intensywne. To tak w baaardzo dużym uproszczeniu, pewnie pominąłem też kilka spraw. Ale mniej więcej tak to wygląda według mnie. -- 03 kwi 2015, 03:41 -- Można dodać jeszcze ważną rzecz czyli unikanie nie przyjemności i czerpanie z życia w jak największej ilości. Też jest taka opcja, no i może współistnieć z innymi, chociaż np. może być ograniczona jeżeli chodzi o zapewnienie takich odczuć jak zapewnienie dobrobytu, wsparcie (może się wiązać z nieprzyjemnościami). Nie tak łatwo tą miłość opisać:) Tak czy inaczej ja wiem że istnieje. -- 03 kwi 2015, 03:46 -- Niektórzy kochają tylko i wyłącznie siebie, ha ha. Co mówicie że miłość nie istnieje -- 03 kwi 2015, 06:43 --
  21. huśtawka, dzięki, tobie i reszcie świata życzę wytrwalości w nie piciu czy w nienadużywaniu
  22. huśtawka, rzadko, kiedy się pojawią myśli ucinam je i nie wdaję się w nie. A ty jak, w ogóle nie pijesz? Długo? Jak sobie radzisz? Bardziej ciągnie mnie do fajek które też rzuciłem, to taki fajny nałóg -- 01 kwi 2015, 18:22 -- Przyjemnych i z dziwnym napięciem czyli nie przyjemnym? Strachem? Mieszanką tych uczuć? Miałem tak, teraz już tak sobie obrzydziłem alko poprzez przypominanie sobie (celowe) nie przyjemnych sytuacji które mnie spotykały, że nie mam prawie żadnych odczuć. -- 01 kwi 2015, 18:33 -- A jak ja się podpierniczałem kiedy nie piłem już 3 miechy. Byłem tak zadowolony i dumny z siebie jakbym się naćpał czegoś. Wtedy mogłem góry przenosić, chciałem zmieniać świat, po jakimś czasie wszystko powoli się stabilizowało. A jak rok minął, wszędzie się tym chwaliłem, głowa podniesiona do góry, nie pogadasz. Teraz już przeszla ekscytacja.
  23. huśtawka, Stoczyłem się na dno, nie mogłem wytrzymać bez alko, piłem codziennie przez kilka lat w dużych ilościach, prawdopodobnie siedziałbym w więzieniu albo leżał pod ziemią żebym nie skończył tego. Kradłem pieniądze, stracilem pracę niejedną, relacje w rodzinie całkiem się zyebały. Wszystkie te rzeczy miały miejsce kiedy chlałem. Kiedy piłem kontrolowanie nie było tego. Jedyne czego nie miałem to padaczka alkoholowa. Aha prawko mi zabrali bo wypity jechałem. Mało?
  24. huśtawka, sam całkowicie, z dnia na dzień. Było bardzo trudno, bo nie miałem jak sobie radzić z problemami. Z czasem się unormowalo. Wiedzę mam niedużą czytałem w necie trochę, oglądałem filmiki typu mechanizmy iluzji i zaprzeczeń. Rozmawiałem z kumplami którzy też to przeszli. Jakieś tam wiadomości mam ale nic profesjonalnego. No i jeszcze moje własne obserwacje siebie w nałogu i odwyku nie co mi rozjaśniły sprawę. -- 01 kwi 2015, 16:40 -- huśtawka, ty też walczysz z alkoholizmem?
×