Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaczarowana

Użytkownik
  • Postów

    852
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zaczarowana

  1. Nie prawda Niektórzy twierdzą, że zawód będziemy zmieniać min 3-4 razy Swoją drogą jak w Polsce przedłużą wiek emerytalny do 80 to pewnie będzie tych zmian jeszcze więcej Także właściwie rozpoczynając nową pracę już warto myśleć o przekwalifikowaniu
  2. a nie ma tam w tym Twoim zawodzie żadnej podyplomówki chociaż, która pozwoliłaby Ci na pracę w względnej samotności, bez ciągłego kontaktu z innymi
  3. White Rabbit, heh też tak ma, tylko akurat u mnie to tak wygląda, że jak myślę negatywnie - to zawsze jest na odwrót Tak mam od małego dziecka zawsze uważałam, że moje myśli mają jakąś siłę sprawczą, bo moje myślenie na odwrót się prawie zawsze sprawdza Heh o klątwach też czasem myślę, że istnieją Szczerze akurat w takim sposobie myślenia nie szukałabym żadnej patologii.
  4. że jutro muszę wyjść rano z domu
  5. Ja popieram takie wątki, sama nie raz byłam diagnozowana nieprawidłowo i pomijając to, że ja jestem od dziecka przypadkiem "dziwnym" diagnostycznie to błędy takie się zdarzają u lekarzy zwykły....... ..... A jak już się pójdzie do psychiatry to nie ma zmiłuj, każdy problem (dosłownie każdy przynajmniej w moim przypadku) problem natury fizycznej był diagnozowany jako problem o podłożu psychicznym Na pierwszej wizycie u psychiatry na pytanie o choroby powiedziałam, że mam przedłużający się kaszel - to usłyszałam, że to od stresu. To nic, że ten kaszel został później oficjalnie zdiagnozowany u pulmonologa i obecnie zaleczony, bo całkowicie się wyleczyć go obecnie już nie da ale ja w kartotece psychiatry prawdopodobnie po dziś dzień, mam go wpisanego jako ten o podłożu psychicznym Drugi przypadek, psychologowi ponarzekałam, że mam ograniczenia płynące ze strony jednego stawu, nawet nie podkreślałam, że mnie boli, jedynie wspomniałam, dodatkowo że denerwuje mnie, że "strzela" ale to oczywiście też miało podłoże psychiczne. Mimo, że raczej chciałam podkreślić te ograniczenia, "bo to one były dla mnie największym psychicznym dołkiem" (tak naprawdę wymuszonym dołkiem, a raczej pseudo problemem jak i te pozostałe ale o tym na końcu), a nie żaden ból to i tak miało to podłoże psychiczne. To nic, że ortopeda się ze mną kłócił, że mnie musi boleć bardziej niż mu mówię i dostałam od niego reprymendę, że jak tak dalej będę sobie poczynać to mam endoprotezę gwarantowaną w niedługim czasie, to nic, że lekarz rehabilitacji ruchowej zrobił wielkie oczy i głośno wyraził zdziwienie, że po takim urazie to dziwne, że ja normalnie chodzę. To nic, że nawet ja jako lajk widzę na rtg zmiany w tym stawie, ehhh. Wszystko to nie miało absolutnie znaczenia. Diagnoza psychologa była taka, że to ma podłoże psychiczne (czyli, że niby sama się chyba ograniczam, a to strzelanie to sobie wmawiam) nawet mi próbował wmówić, że to wszystko to tylko wymysł mojej głowy i jak przestanę myśleć to mi wszystko przejdzie, nie będzie bolało i w ogóle to będzie prawie świetnie Trzeci przypadek jak próbowałam sobie ponarzekać na to, że moja jedna ręka się czasem trzęsie i, że mnie to frustruje przy innych, bo jak się już tak trzęsie to mi głupio przy innych. Diagnoza psychologiczna była jednoznaczna - nerwy, wszystko od nerwów. Jednak ta jedna trzęsąca się ręka, to niestety nic innego jak niestety spiep.... kręgosłup szyjny. Także, jak już traficie do psychiatry/psychologa to nawet nie myślcie o tym, że zostaniecie obiektywnie potraktowani, ba nawet skutki uboczne tych leków nie są wtedy obiektywnie traktowane. Podejrzewam (ale to akurat oczywiście tylko takie moje luźne i subiektywne wnioski), że jak bym umierała na oczach psychiatry albo psychologa to by mi mówili, żebym się uspokoiła i podali, by mi w żyłę jakiś uspokajacz Swoją drogą to te wszystkie moje narzekania były na siłę, bo tak naprawdę ja trafiając do psychiatry miałam jeden problem, dosłownie jeden Tylko, że dziwnym trafem wmawiano mi, że ten problem musi mieć gdzieś głębszy sens - no więc ja sobie na siłę szukałam szukałam tego sensu (myśląc z początku, że może mają rację) więc, jak już sobie wymyślałam. To wymyślałam po całości, więc starałam się mówić o wszystkim, i to dosłownie o wszystkim (wiecie, pewnie znacie te gadki o podświadomym lęku i takich tam), no więc szukałam, wymyślałam co się tylko dało m.in te "problemy" powyżej - bo jak już mówiłam chciałam mówić o wszystkim bo a nóż widelec faktycznie coś siedzi w mojej podświadomości, a o tym nie wiem. Problemy napisałam w cudzysłowu, bo to tak naprawdę moje problemy nie są ale jak już miałam szukać w swojej podświadomości to szukałam, głęboko i wytrwale, więc na siłę starałam się mówić o wszystkim i odpowiedź dostałam na to jednoznaczną Ja nie twierdzę, że problemów psychicznych żadnych nie mam, bo takowe mam jak zresztą praktycznie każdy, mam też swój jeden bardzo duży słaby punkt (ale jakoś akurat co do tego nie chcieli mi za bardzo chyba wierzyć i to generalnie uogólniali - szkoda, bo tym bym się chętnie zajęła, bo czasem mi przeszkadza prawdę mówiąc to nie pozwala mi nawet na podejmowanie pewnych "szczególnych" działań i mimo, że ja sobie zdaje sprawę z tego, że to dziwny problem, to mimo wszystko żałuję, że akurat w tej kwestii mi nie wierzyli , a te pozostałe wymuszone "problemy" niestety wzięli sobie do serca ). Bądź każdym razie w związku z tym, że nie uwierzyli mi niestety w tamto to uważam, że ta diagnoza, która mnie spotkała ostatnio jest mówiąc kolokwialnie wymuszona, wymuszona, bo na siłę miałam sobie szukać problemów, to szukałam starając się mówić o wszystkim, no i skończyłam z podsumowaniem jak wyżej hehe, a najważniejszy problem jaki sygnalizowałam nie jednokrotnie był delikatnie mówiąc "olany" mimo, że sygnalizowany od samego początku. (i to właśnie ten problem moim zdaniem może mieć gdzieś wywoływać problem w podświadomości ale nic nie uwierzyli, nie potraktowali poważnie - trudno )
  6. Dobre strony moich problemów psychicznych: 1. jako sukces uznaję, że w okresie kiedy byłam dzieckiem absolutnie uodporniłam się na wszelkie próby odrzucenia, koleżeńskich zdrad etc. Po prostu traktuję to za normę. Z doświadczenia wiem, że to się stanie prędzej, czy później. Co pozwala mi się nie angażować emocjonalnie w żadne znajomości (paradoksalnie jestem prawie zawsze w każdej grupie lubiana ) 2. od rozpoczęcia brania psychotropu zorientowałam się, że problem, przez który zdecydowałam się je wziąć, to był mały "pikuś" w porównaniu z tym, co nastąpiło później 3. wyrobiłam sobie zdanie o psychiatrii i psychologii, o tym, że to tak naprawdę jedna wielka farsa....
  7. Jak dla mnie to nie tyle choroba, co leki powodują, że spada inteligencja. Mi na skutek leczenia strasznie zmniejszyła się kreatywność, kiedyś potrafiłam zrobić coś z niczego. Dzisiaj w takich sytuacjach czuję pustkę w głowie i to dosłownie. Po za tym mylą mi się znaczenia wyrazów od czasu do czasu. To wszystko sprawia, że czuję się analfabetą funkcjonalnym
  8. estera1, ok, w takim razie przepraszam za to nieporozumienie i wprowadzenie chwilowego zamętu
  9. estera1, Dlaczego nie możesz zrozumieć tego, że cytując mój przedostatni post w tym wątku "tym moim silnym stresem był psychotrop" Tak się niestety składa, że wcześniej nie miałam tego problemu, jak i 99% innych. Po prostu lekarz mnie "załatwił" i tyle. Nawet w rodzinie po ponad 6 miesiącach zauważyli, że te moje wszystkie problemy to zaczęły się od zastosowania psychotropów, także to nie tylko moja opinia. To, że każdy mój kolejny objaw (skutek ubocznych psychotropów) był traktowany jako pogorszenie stanu psychicznego, przez co mi jeszcze dokładano tabletek, to nie moja wina
  10. nie źle mnie zrozumiałeś, ja aktualnie na sen nie narzekam, problem za to miałam całkiem z tym poważny niedawno. Niestety minus tego jest taki, że nadal biorę mirtę i nadal mam uraz psychiczny w stosunku do zaburzeń snu jakie miałam
  11. Że co pierwsze słyszę, żeby komukolwiek, kto jest zaburzony w jakikolwiek sposób, a czuje się na siłach i ukończył lo/technikum odebrano prawo do zdawania matury, przecież takie coś można by zaskarżyć. Niby jaki paragraf mówi, że jakiekolwiek zaburzenie nie kwalifikuje do matury? To jakaś plotka albo ktoś chce Cię nastraszyć Każdy ma konstytucyjne prawo do nauki. Ewentualne przeciwwskazania pewnie mogą zaistnieć przy niektórych kierunkach studiów, ale nie przy maturze.
  12. Oni nawet w realu nie potrafią pomóc, a co dopiero online Poszukaj kogoś, kto mówi po polsku na pewno kogoś znajdziesz
  13. Ja miałam kontakt z esci i tak generalnie to od niego niestety zaczęły się moje problemy z bezsennością, a później to niestety było już tylko coraz gorzej Nie ja pogrywałam, a lekarz. To przede wszystkim. Po za tym jak zaczynałam brać psychotropy to niestety, nie wiedziałam o tym forum i o tym temacie W zasadzie, to niestety nie okłamuję nikogo. Psychotrop wzięłam z bardzo prozaicznego powodu - problemy z koncentracją (głupie to było przyznaję). Niestety od rozpoczęcia brania psychotropów zaczęły mi się dopiero prawdziwe problemy, każdy kolejny psychotrop, to było zaleczanie skutków ubocznych poprzedniego, niestety psychiatra wszystko traktował jako pogorszenie stanu psychicznego - niestety tak jest wytłumaczyć najłatwiej. Oni w ogóle chyba nie biorą pod uwagę, tego, że te leki mają skutki uboczne. U mnie myślę, że nie były one jakieś "dziwne", bo jak najbardziej wszystko zgodne było z ulotką. Co tam, to nic, że nigdy wcześniej nie miałam 99% swoich problemów zarówno psychicznych, jak i fizycznych. To nic, był to za to pretekst, żeby zarzucić mi efką do kartoteki i to jeszcze z wykrzyknikiem, a co tam. Przyznaję głupie to było wszystko z mojej strony, niepotrzebnie zaczęłam w ogóle to brać, a jak już zaczęłam to trzeba to było wszystko wyrzucić do kosza, niestety wtedy taka mądra nie byłam -- 08 lut 2014, 13:34 -- To antydepresanty, a raczej ich jeden ze skutków, czyli bezsenność doprowadził mnie w pewnym momencie do takiego stanu, że wybierałam sobie miejsce do skoku i muzykę jaką będę słuchała w momencie uderzenia o ziemię. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że będę planować swoją własną śmierć -- 08 lut 2014, 13:42 -- a i bym zapomniała, oczywiście ten objaw z którym tam przyszłam nie ustąpił
  14. raczej wątpię jeśli mam chodzić do człowieka, który jest przewidywalny i po prostu mam się tam ""wygadać" to to jest akurat nie dla mnie. Zresztą, co mi to mogło dać, skoro moje 99% objawów pojawiło się po rozpoczęciu przygody z psychotropem..... Nie w najgorszym swoim okresie ani nie mogłam usnąć ani nie mogłam spać jak już usnęłam efekt był taki, że po uśnięciu przesypiałam jakieś 0,5h w porywach 1h. Teraz jest zdecydowanie lepiej idąc spać ok 22:30 w nocy do godz. 6:00 przebudzę się maksymalnie 2 do 3 razy. Później nawet jeśli nic nie stoi na przeszkodzie aby dalej spać to zasypiam i się co chwilę budzę, ale to akurat najmniejszy problem. Tym moim "silnym stresem był psychotrop" tylko szkoda, że jak wspominałam o tym, to mi wmawiali, że na pewno za dużo myślę, stresuję się etc., ba mieli na to jeszcze milion innych wytłumaczeń. Ciekawe, bardzo ciekawe, nagle zaczęłam myśleć i się stresować heh, tylko skąd oni w ogóle mogą wiedzieć co ja myślę. To jest bezsensowne wmawianie pacjentowi tego czego tak naprawdę nie ma miejsca - przynajmniej w moim przypadku nie miało nigdy miejsca, bo nie należę do osób, które stresują się generalnie, ja nawet przed ważnym życiowo zdarzeniem mogłam jeszcze dotychczas normalnie spać. Ciekawe czemu to się niby nagle zmieniło od zaczęcia psychotropu Oni nie siedzą, w mojej głowie nie mają pojęcia o czym myślę w związku z czym uważam, że nie mają prawa mi nic wmawiać.... takie głupie gadanie z ich strony , doprowadziło do tego, że ja już w pewnym momencie faktycznie szukałam na siłę sobie problemów. Ja w ogóle mam wrażenie, że psychiatrzy i psychologowie nie dopuszczają w ogóle myśli, że pacjent ma jakieś skutki uboczne stosowanego leku. Najważniejsze było przypisanie efki --> co akurat nie było takim problemem, bo po zastosowaniu leczenia (w ciągu naprawdę bardzo krótkiego czasu od przyjęcia pierwszej tabletki) pojawiło się u mnie naprawdę sporo problemów zarówno natury psychicznej jak i fizycznej, a przecież niby te tabletki są po to aby leczyć, a nie dobijać. A te tabletki powodują tylko, że człowiekowi jest gorzej, a nie lepiej. Niestety taka jest prawda
  15. to, że od 2tyg nie przychodzi do mnie zamówienie z allegro, ani żadna prenumerata, a podobno wysłane były jeszcze w styczniu
  16. To akurat raczej równie kiepskie rozwiązanie, bo prowadzi do uzależnienia. W uzależnieniu człowiek najczęściej zaprzecza, że aktualnie taki problem nadal występuje i wcale nie trzeba upijać się codziennie do nieprzytomności aby stać się alkoholikiem, wystarczy stracić nad tym panowanie - a tego już żaden uzależniony zwykle nie przyzna. Masz rację, problem polega na tym, że jak już psycholog, czy psychiatra człowieka zaszufladkują nadając mu efkę, to już płyną po całości.... . Nie biorą w ogóle pod uwagę, że przyczyna może leżeć, gdzie indziej - np. tak jak u mnie w tabletce. 99% moich problemów pojawiło się po rozpoczęciu brania psychotropu, ale to nic dla psychiatry to było absolutnie nie ważne Też uczęszczałam niby do psychologa na terapię. Najpierw w związku z zaleceniem psychiatry miałam zrobione śmieszne testy, potem sobie porozmawialiśmy. Ehh powiem szczerze, że to bardziej śmieszne było, z tej pseudo terapii oczywiście zrezygnowałam ale do dziś nie mam pojęcia co mi miało niby dać rozmawianie o swojej przeszłości.
  17. madseason, nie masz czego żałować, jak już przepiszą Ci jakieś zaburzenie osobowości, to choćby się "waliło i paliło" nic tego nie zmieni, przynajmniej nie zmieni się to u tego samego lekarza. a nie ma sensu się szufladkować
  18. Spać idę zwykle ok 22-22:30. Wcześniej funkcjonuje całkiem normalnie. Takie wcześniejsze branie mirty mam wrażenie, że daje mi bardziej regenerujący sen. Fakt, że wczoraj za 22.45 miałam już taki zjazd "narkomański" o jakim pisałam wcześniej ale nie zdarza mi się to często. Zwykle do 22:30 daję radę bez "większych" problemów. -- 05 lut 2014, 17:48 -- i jak już się położę do łóżka to mam wrażenie, że zasypiam praktycznie od razu.
  19. Ja biorę mirtę 45 i biorę ją o ok. 20. Też tak mam myśli o samobójstwie pojawiły się wraz z tabsami, a już na pewno w życiu bym nie pomyślała, że bezsenność i to uczucie osłabienia kiedykolwiek doprowadzi mnie do takiego stanu, że zaplanowałam sobie swoje samobójstwo co do najmniejszych szczegółów Bezsenność związana z tym, że cokolwiek człowiek by nie zrobił i tak nie śpi jest straszna. Co najgorsze kiedyś też byłam takim przypadkiem, który mówił, że co to tam bezsenność ludzie pewnie zmyślają przecież to niemożliwe. Ehhh, nie zrozumie się dopóki się nie doświadczy Ja tak robiłam po tym jak przepisano mi pierwszy psychotrop, niestety od niego się wszystko zaczęło ale sposób na robienie czegoś "na siłę" absolutnie mi wtedy nie pomagał. Fakt nasilał zmęczenie ale sen się i tak nie pojawiał. Mogłam "padać na nogi" ale nie spałam, było tylko zmęczenie jedyną ulgę dawało przymknięcie oczu. anako, ciesz się, że Tobie się udało, że w porę odstawiłaś leki. Na mnie niestety za dużo eksperymentowano i już od tego pierwszego psychotropu trzeba było wszystko wyrzucić do kosza, to problemów bym nie miała.
  20. Po części mam podobne rozterki do Twoich też zastanawiam się, jak traktowałby mnie lekarz, gdybym powiedziała mu o wszystkich moich problemach. Doszłam do wniosku, że mimo wszystko tego nie zrobię, bo może mi zafundować tylko jeden rodzaj leków, a ja i na tych na których teraz jestem czuję się zdecydowanie gorzej niż przed rozpoczęciem ich brania. W moim przypadku prawdopodobnie by się zmienił, ale mam na to takie przesłanki, że już od pierwszej wizyty był podejrzliwy i była w nim taka nić autokraty, która zelżała po jakimś czasie. Jednak jeśli u Ciebie lekarz sprawdził się od samego początku, zresztą wiedział też, że ten acodin brałaś, tylko później go okłamałaś, że nie przestałaś - co moim zdaniem zdarza się często występuje u osób uzależnionych. To powinien to zrozumieć. Najważniejsze, że chcesz się leczyć, a na odstawienie leków jeśli aktualnie nie czujesz się na siłach, też przyjdzie czas. Aktualnie na siłach się nie czujesz, więc moim zdaniem takie odstawienie leków, zwiększyłoby szansę, że powrócisz do acodinu.
  21. Dokładnie lekarze tego nie rozumieją, a "zwykli" ludzi od tych to chyba nawet nie ma co wymagać. Ja nie raz słyszałam tą historyjkę, że na drugi dzień to na pewno człowiek padnie, nikt w domu nigdy nie rozumiał też jak mówiłam, że jestem zwyczajnie zmęczona. Nie słyszałam nic innego jak to, że najlepiej jakbym zatrudniła się kopalni, to bym się pewnie zmęczyła i wszystko by mi przeszło. Nawet teraz gdy kładę się spać o regularnych parach dnia, które w końcu wywalczyłam, bo nikt tego nie rozumiał i mówił, że robię to wszystko specjalnie, gdy chcę się położyć chociaż pół godziny szybciej po męczącym dniu słyszę docinki jeszcze dnia następnego Każdy uważa, że udaję, przesadzam. Prawdę mówiąc to ja żałuję, że moja rodzina wie o psychiatrze chyba w ogóle lepiej było tego nie mówić komukolwiek, bo w moim przypadku, to tylko pogorszyło sytuację. Cały obraz wszystkich rewelacji spowodowanych lekami w tym nie poddającej się przez kilka miesięcy bezsenności sprawił, że niestety ale wiem, że w razie czego nie mam nawet na kogo liczyć rodzinie... . Z imprezami również mam kłopot ale akurat nie przez tabletki, a przez to, że chęć spania w moim przypadku aktualnie pojawia się +/- o tej samej porze. Oczywiście mirtę też biorę o tej samej porze. Niestety ale aktualnie jak chcę spać to jak to twierdzą świadkowie - wyglądam jak narkoman, oczy mi same lecą, film się urywa częściowo nawet jak z sobą walczę. Nie wziąć tabletki niby można, ale boję się totalnego rozregulowania mózgu. W takim sensie, że w pewnym momencie mózg przy takim braniu i nie braniu tabletek na zmianę nie będzie wiedział, czy produkować serotoninę, czy nie, a tego to zdecydowanie bym nie chciała. Zobaczymy jak to moje odstawianie pójdzie pewnie bliżej marca zacznę, bo to wiosna i blisko lato, więc neuroprzekaźników również naturalnie się więcej produkuje w mózgu.
  22. Niestety Polak mądry po szkodzie, teraz też nie łyknęła bym żadnego psychotropu dobrowolnie, tylko niestety czasu nie cofnie się i mimo, że mam jeszcze kilka innych problemów psychiatrycznych, to absolutnie wolę sobie je zostawić dla siebie, niż znów pakować się może w kolejną dawkę psychotropu. Ja mam największy żal o to, że na początku nikt nie informuje pacjenta o tym, że te leki mogą wpakować w większe "bagno" niż się ma. Ja nigdy nie miałam problemów z bezsennością, osłabieniem, zmęczeniem i jeszcze paroma innymi rewelacjami dopóki nie wzięłam proszków Nigdy, też nie słyszałam, że te "rewelacje" mogą być spowodowane lekami, zawsze tylko słyszałam o tym, że to pogorszenie stanu psychicznego.... . w związku z czym zwiększano dawki, dorzucano kolejne leki, a ja czułam się coraz gorzej. Ostatnio jest jakieś światełko w tunelu, ale na chwilę obecną proszki niestety biorę Biorę, bo chwilowo boję się wrócić do bezsenności, osłabienia i myśli samobójczych, a w sumie to i planów samobójczych, bo wybrałam sobie już nawet miejsce sposób i muzykę jaką będę słuchać w ostatniej chwili uderzenia o ziemię. Na całe szczęście zaczęła działać mirta, teraz śpię i obecnie czuję się nie najgorzej. Nikomu oczywiście nie powiedziałam o tym, że planuję samobójstwo, a tym bardziej nie psychiatrze, bo ten znów by powiedział, że to mój stan psychiczny się pogarsza i trzeba mi dorzucić coś jeszcze na dokładkę, albo wsadzić do psychiatryka. Cały czas myślę, o tym aby skończyć z lekami ale daję sobie na ostateczną decyzję jeszcze miesiąc, dwa bo przeszłam w związku z tym ostatnio zdecydowanie za wiele.
  23. Podziwiam, ja po kilku miesiącach spania średnio 3x30min (bezsenność spowodowana innym psychotropem) już prawie nie funkcjonowałam, miałam myśli samobójcze związane właśnie z bezsennością. Pracowałam, robiłam to minimum, które musiałam ale to wszystko, bo już tak byłam wyczerpana, że nawet z rodziną nie chciało mi się rozmawiać. Niestety mało kto może sobie w dzisiejszych czasach pozwolić na 2 lata takiego "urlopu" To jest chyba właśnie problem dzisiejszych czasów. Żeby żyć trzeba mieć pieniądze, a żeby mieć pieniądze trzeba pracować. Co z kolei wiąże się z ciągłą presją, zaganianiem. Kiedyś wystarczyło, że pracowała jedna osoba w związku po 8h i było w miarę dobrze. Dzisiaj najczęściej pracują obie osoby, czasem i więcej niż 8h, a i tak nie żyje się w super komforcie. W dodatku ciągle są podwyżki, ciągle na danym etacie są coraz większe obowiązki i coraz częściej słyszy się o tym, że tu i ówdzie pracownikowi się nie wypłaca jego pensji co wiąże się z stresem, lękiem, ciągłym poczuciem presji. Kiedyś tak nasilona presja nie była do pomyślenia, na półkach brakowało ale za to było za co kupić, teraz jest na odwrót niestety.
  24. Po pierwsze później zasypiasz i budziki Cię nie są w stanie dobudzić. Po drugie zakładając, że przestawienie się na pójście spać o 22 (zamiast o 0:00) i wstawanie o 5-6:00 (zamiast o 11:00) odbierasz sobie możliwość ustabilizowania godzin snu i rytmów dobowych. Tzw. higiena snu też jest ważna. Po trzecie mnie by to bardziej stresowało. W życiu bym przez to nie zasnęła nad ranem, gdybym się budziła o 4, czy 5:00 i wiedziałabym, że budzik na mnie nie działa. Masz większe stresy wieczorem, niż rano jak obowiązki wzywają, że możesz usnąć później jak kamień
×