Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaczarowana

Użytkownik
  • Postów

    852
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zaczarowana

  1. no nie akurat psychiatra mi za wiele już dobrać nic nie może prócz neuroleptyków 2 osoby tam były i uwierz, że się śmiali i nie był to śmiech sytuacyjny (ja akurat mam duże poczucie humoru ale pierwsze 1-3 wizyty to było śmianie się ze mnie i atakowanie mnie). Odczucie takie miałam po pierwszej wizycie, a przy następnych już się to stopniowo uspokajało.... mimo, że nadal jest śmiech to teraz już w stosownych momentach, w których i ja się zaśmieje. Teraz już nie narzekam ale pierwsza wizyta to był jakiś koszmar. Jak 3 raz spytali mi się o to samo, to spytałam się, czy mam się nagrywać na dyktafonie, jeśli tego zapisać na kartce sobie nie potrafią
  2. i taka jest niestety prawda, ja u psychiatry zgłosiłam jeden mały problem (niektóre przemilczałam ale nie o tym) najważniejsze jest to, że od momentu kiedy zaczęłam stosować leki dorobiłam się dodatkowych problemów, a mianowicie bezsenności, braku motywacji do funkcjonowania, no i pogorszyły mi się objawy, które przemilczałam, a o których wspomnąć psychiatrze nie mogę. Dla psychiatry świadczyło to wszystko o pogorszeniu choroby, a nie skutkach stosowanych leków..... . W ogóle zauważyłam, że każdy kto pójdzie do psychiatry wychodzi z jakąś diagnozą...... (że to niby taki zbieg okoliczności? hehe ) A tak w temacie: Ja pierwszy raz idąc do psychiatry czułam się jak by mnie przesłuchiwali.... , bardzo wrogo byli tam nastawieni. W dodatku miałam poczucie, że się ze mnie śmieją, bo co o czymś powiedziałam albo nie chciałam powiedzieć to psychiatra w śmiech Przy następnych wizytach było już powiedzmy okej ale do dzisiaj się zastanawiam, czy to był jakiś test reakcji na stres, czy co to w ogóle miało być.....
  3. ja na początku "dobierania leków" dostałam neuroleptyk w małej dawce na niby depresję z zaburzeniami lękowymi. Brałam krótko ale pod względem emocjonalnym czułam się tak, jakby mi ktoś podmienił układ limbiczny na amstafa szkolonego na zabijanie. Byłam agresywna w stosunku do wszystkich i wszystkiego, można przyjąć, że emocjonalnie denerwowała mnie nawet stojąca szafa.... .
  4. Ja nie mówię, że ją udaję schizofrenię, wręcz przeciwnie o wielu objawach tak naprawdę psychiatra nie wie. I żadne testy nie wykazały, że kłamię. To nie jest trudne, wystarczy odpowiadać zgodnie z normą, żadnej filozofii, a nikt nie jest w stanie zweryfikować tego, że coś ukrywam. Testy czytane, to żaden problem, bo każdy normy społeczne zna, a jakieś plamki, czy inne cuda, no to wiadomo, że nie mówi się o jakiś aniołach i nie podaje zbyt wielu szczegółów obrazków, bo to niestety nie świadczy o wykształceniu, a według psychiatrii o zaburzeniu. Pewnie człowiek w ostrej psychozie, by się na te "sztuczki złapał" ale tak to nie ma możliwości. Więc pomyśl, jeśli mi się udaje ukrywać objawy i nikt nic nie wykrywa, to również może być i w drugą stronę. Osoba w pełni zdrowa może mieć schizofrenię Kiedyś był taki eksperyment psychologa, który jako anonim poszedł do psychiatry mówiąc, że słyszy głosy. Psychiatra nic nie myśląc stwierdził schizo i wpakował go do szpitala. Ten tam zachowywał się normalnie mówił, że już nic nie słyszy mówili mu na to, że każdy schizol tak mówi, tylko po to, żeby wyjść ze szpitala. Więc trzymali go w psychiatryku dopóki nie zadzwonił gość który jako jedyny był wtajemniczony w eksperyment
  5. widzisz pedagoga wczesnoszkolnego, z diagnozą schizofrenii, którego pracodawca nie wyrzuci z pracy Ja jakoś tego nie widzę. Uważam, że jest duże ryzyko, że przez taką diagnozę w zawodzie nie znajdę miejsca.
  6. U mnie by takie coś nie przeszło, ja musiałabym czasowo "zapominać" o tym, że jestem chora akurat w trakcie wizyty u lekarz medycyny pracy W sumie to ja nie będę o tym mówiła psychiatrze, bo za duże ryzyko jest, że stwierdzi mi oficjalnie schizofrenię, a później to już tylko kłopot będzie. Nie wierzę psychiatrii, żeby to chociaż można było jakoś oficjalnie zbadać ale tak nie można, więc nigdy nie ma pewności, że diagnoza psychiatry jest pewna. a ja dzisiaj akurat prawie nie mam głosów, a już na pewno tego co mówi mi żeby się zabić . Zresztą wystarczy, że nie będę się ich słuchać i je zagłuszać, po za tym powinno jakoś pójść chyba.
  7. Lekarz sam będzie dopytał, jak powiesz mu jaki jest Twój główny problem, oczywiście będą też pytania ogólne szlagierowe typu "czy masz myśli samobójcze" "jak wygląda Twój kontakt z innymi" "czy słyszysz głosy" i takie tam.
  8. a lekarz medycyny pracy wszystko wie, czy Ci może umknął ten drobny szczegół
  9. Powiedz im że słyszysz głosy ( nie ważne, czy tak jest, czy nie) i sprawdź jaka będzie diagnoza i czy zostanie szybko zweryfikowana Zacznij się izolować na oddziale, to też zobaczysz jaka będzie diagnoza Te ich testy niby na obiektywizację to też jedna wielka farsa, każdy kto chce coś ukryć to tak zrobi i testy tego nie wykażą, wystarczy tylko pamiętać co się odpowiadało wcześniej i odpowiadać zgodnie z ogólnymi normami społecznymi Strasznie tą "nauką" można manipulować jeśli się tylko chce - to akurat wiem z własnego doświadczenia
  10. Właśnie ja się obawiam, że często, tutaj jeden kolega był podejrzany o schizofrenię tylko dlatego, że leki przeciw depresyjne na niego źle działały Psychiatria jest czysto subiektywną nauką, w której nie ma mierzalnych obiektywnych badań i jak to mówi artykuł bodajże ze świata wiedzy pt "jak psychiatria robi z nas wariatów", na dzień dzisiejszy każdemu człowiekowi można przypisać jakieś zaburzenie, a co gorsza i schizofrenię. W ogóle polecam ten artykuł daje do myślenia.... . Ukazuje działanie tej "pseudo nauki".
  11. Może to i nie jest powód do wstydu ale o ewentualnej chorobie nikt się nie może w moim przypadku dowiedzieć, bo jestem pedagogiem wczesnoszkolnym. Wiadomo, że nikt nie będzie chciał takiego ze schizofrenią. A kombinowaliście kiedyś z lekarzem medycyny pracy? Jest opcja, że on takie dane posiądzie jakim cudem? Orientuje się ktoś, czy jak wprowadzą tą elektroniczną dokumentację, to czy każdy lekarz, będzie miał wgląd całego naszego leczenia bez względu na placówkę i specjalizację?
  12. A jest w ogóle taka możliwość, żeby nie iść po rentę i żeby nikt się o tym nie dowiedział, że się choruje (prócz lekarza prowadzącego i mnie )?
  13. Hej, jak to jest brać neuroleptyki? Zamulają, przeszkadzają w życiu? Powodują spadek pamięci i koncentracji?
  14. Dark Passenger, nie jest, ale ja przechodziłam przez to samo, a rozpoczęło się w taki sam sposób....
  15. te rozmowy chyba od zawsze (ostatnio się, chyba zwiększyła częstotliwość i kiedyś aż tak się nie wyłączałam i nie wolałam być sama) ale namawianie, nacisk, gdzieś od miesiąca. ja boję się z tym iść do psychiatry, nie wierzę, że mi pomoże, a jedynie zamuli lekami, które będę musiała brać już zawsze, a które powodują zmniejszenie sprawności umysłowej. Zresztą ja nie mogę mieć tej diagnozy, bo mnie nikt nie przyjmie do pracy z nią Boje się, bo jak porozmawiam szczerze z psychiatrą, to już nie będzie odwrotu, będzie się to za mną ciągnąć.
  16. Nie lęku nie wywołują raczej frustracje, tak zresztą jak ludzie z którymi rozmawiam też lęku nie wywołują, ale męczą mnie, nie raz tj. kiedy muszę zachować jasność umysłu muszę z tym walczyć. Gdy jestem sama pozwalam im iść "własnym" życiem wtedy czuję się najlepiej. Komfortowo i nie muszę się kontrolować
  17. zdrowo jadasz, jest ok. Nie rób sobie z tego powodu wyrzutów, tylko jedz ile chcesz. To wszystko tylko w głowie siedzi. Wiem łatwo napisać ale przechodziłam dokładnie przez to samo, wiem jakie to trudne. Teraz z perspektywy sobie mówię "jak mogłam dopuścić do czegoś takiego" tak naprawdę to do dziś żałuję straconego zdrowia, którego już nie naprawię. Kiedyś ciągle mi się chciało jeść, obojętnie czego bym nie zjadła odczuwałam ssanie w żołądku, dzisiaj nawet jak nie mam czasu na jedzenie i jem późnym wieczorem, to są to normalne ilości pokarmu. u mnie to się właśnie tak samo zaczęło
  18. Marcin20.04, Tylko, że każdy ma w normalnym szpitalu prawo do odmówienia ale nie w psychiatryku, tam by od razu powiedzieli, że to część urojeń i nikt by nie słuchał żadnych protestów Taki, że mam wrażenie, że ktoś mnie namawia do popełnienia samobójstwa, a to już według ustawy jest potencjalne zagrożenie mojego życia, w związku z czym, można zastosować przymus bezpośredni
  19. Wątpię, też żeby psychiatria pomogła, co najwyżej sklasyfikują, zamulą lekami i nikogo nie będzie obchodzić, czy mam jakieś skutki uboczne, czy nie. Jedyne na co będę mogła liczyć, to na rentę i brak pracy...... bo nikt by mnie z taką diagnozą w moim zawodzie nie zatrudnił (pedagog wczesnoszkolny). Na razie udaje mi się z tym ukryć, ostatecznie albo tak zostanie albo mnie przymusem zatargają do szpitala, jak coś głupiego zrobię. Prawdę mówiąc pisząc tego posta myślałam, że to jest normalny etap depresji/nerwicy i mi napiszecie, że też tak macie. Nawet nie pomyślałam, że to wszystko może znaczyć coś innego ale instynktownie czułam, żeby o niektórych kwestiach z psychiatrą nie rozmawiać.
  20. No to albo miałeś szczęście albo bezwzględnie i bez zająknięcia wykonywałeś ich wszystkie zalecenia
  21. Psychiatra ma prawo użyć przymusu bezpośredniego jeśli występuje zagrożenie życia pacjenta, bądź osób z jego otoczenia. Z tego wynika, że jak powiem o tym, że ktoś mnie namawia do samobójstwa to wsadzą mnie, zresztą dziwne, jakby tego nie zrobili, bo po pierwsze istnieje teoretycznie zagrożenie mojego życia, a po drugie "psycholowi" się nie wierzy..... . Co innego przy depresji/nerwicy, którą mam aktualnie niby zdiagnozowaną...., tylko oczywiście na podstawie mojego opisu objawów..... i jednocześnie ukrycia tych pozostałych Prawdę mówiąc, to chyba nie trzeba być psychiatrą, żeby na podstawie opisu moich prawdziwych objawów stwierdzić schizofrenię, a na podstawie tych o których mówiłam psychiatrze stwierdzić depresję/nerwicę. Tylko właśnie, znów mówimy tylko o opisie objawów, nic po za tym. Tak właśnie działa psychiatria Osoby ze schizofrenią się inaczej traktuje, ma się ich w szpitalach za debili, a nawet jeśli się na nich wrzeszczy lub bije to i tak nic nie powiedzą, bo przecież nikt im nie uwierzy...... taka jest prawda Są opisy osób, którym sugerują schizofrenię tylko dlatego, że opisują, że mają wrażenie "innego świata" Są tacy, którym się mówi, że mają schizofrenię, ponieważ leki przeciwdepresyjne na nich źle działają Są, też tacy, którym diagnozuje się schizofrenię tylko na podstawie tego, że mówią, że słyszą głosy Psychiatra, po prostu nie jest w stanie tego obiektywnie, zweryfikować W internecie, też znalazłam opis dziewczyny, która jak już dostała się do szpitala, to stwierdzono u niej, że dalej ma ostrą psychozę tylko dlatego, że powiedziała, do lekarza, że nie wie, czy ją kiedykolwiek wypuszczą W innym przypadku dziewczyna godząc się na hospitalizację z powodu depresji (sic!) była przymuszana do brania leków, łącznie z zastosowaniem wiązania do łóżka Szkoda tylko, że później, nikt nawet nie zwrócił na nią uwagę, gdy miała drgawki po benzodiazepinach....... . Neuroleptyki zamulają, a ponadto według niektórych badań powodują zmiany w mózgu i tak na prawdę dalej nie wiadomo, czy coraz większe upośledzienie sprawności psychicznej chorujących na schizofrenię jest spowodowane samym postępem choroby, czy może stosowaniem właśnie neuroleptyków. Takie przypadki można mnożyć, to jest psychiatria, czyli czysty subiektywizm niestety Nawet jeśli mam schizofrenię, to na dobrą sprawę, nie są nawet w stanie tego wyczuć, że coś ukrywam. Na dobrą sprawę mogłabym im powiedzieć cokolwiek, a i tak by uwierzyli
  22. Ja myślę, że to jedno i drugie. Raz, że to musi być osoba, która nie szanuje pracy innych. Dwa, ktoś po kim zawsze było sprzątane. Trzy ktoś kto sr... wyżej niż du.... ma, czyli generalnie burak taki, że z daleka śmierdzi.
  23. Antaro, ale to chociaż zdrowe jest ja w najgorszym okresie potrafiłam wsunąć na raz 2 tabliczki czekolady, paczkę delicji, pół paczki ptasiego mleczka i na koniec dopchać się bułkami, aż do odruchu wymiotnego (ale nie wymiotów) i pocenia się, gdy odruch ten mijał, potrafiłam dalej się dopychać
  24. Ja się boję bardziej diagnozy, z objawami jakoś sobie radzę, natomiast diagnoza, przymusowy szpital, leki mnie przerażają prędzej wolałabym się zabić, niż iść do szpitala i być traktowana jak idiota Wycofanie z codzienności u mnie również występuje, a często wolę być właśnie w tamtej rzeczywistości. Po za tym czym więcej czytam o schizo tym więcej objawów miałam w całym życiu: od zawsze, także aktualnie: - myślenie magiczne (uważam, że to co pomyślę, to tak się stanie) - wesołkowatość (potrafię się śmiać i na pogrzebie jednak tego nie ukazuje, żeby nikogo nie urazić), zresztą, ja po pogrzebie nawet poczucia straty nie mam - ciągle pojawiające się w głowie realne ale nie prawdziwe wizualizacje, myśli, rozmowy z innymi, coś jakby na jednym ekranie wyświetlić 2 obrazy tylko, że jeden jest realny, drugi jest wewnętrzny nierealny. Okresowo: - urojenia związane z tym, że wszyscy na mnie patrzą i chcą zaatakować ok. 2gim-2lo (to przeszło, czasem wraca na kilka dni i przechodzi) - momentami pustka w głowie, uczucie jakby się było gdzie indziej, odlatywanie myślami z jednoczesnym nieodbieraniem informacji z zewnątrz coś jakby ściana, wiem, że coś się dzieje ale nie dociera to do mnie. (aktualne) - wrażenie że ktoś mnie namawia do samobójstwa, wręcz napiera abym to zrobiła (aktualne) - częsta zamiana znaczeń wyrazów np. słodycze to owoce, a jabłka to jajka Jakbym opowiedziała o tym wszystkim to jak nic trafiłabym do wariatkowa. Jak dla mnie psychiatria jest taką nauką, że właściwie diagnozują na podstawie tego, co pacjent powie i jak tak powie, że spełnia jakieś tam warunki (z tego co widzę to ja je spełniam ) to przypisywana jest mu dana choroba. To jest strasznie subiektywne i krzywdzące jak dla mnie. , a jeszcze stosowanie przymusu etc. w ogóle przeraża
  25. Mam takie same odczucie związane z antydepresantami jak autor, tyle, że u mnie na chwilę obecną stwierdzono depresję/nerwicę.
×