
mark123
Użytkownik-
Postów
12 773 -
Dołączył
Treść opublikowana przez mark123
-
Niedorozwinięte intelektualnie osoby narzekające na ciężkie warunki pracy i zły stan zdrowie niemogące się doczekać emerytury, którym jest ona potrzebna nie do odpoczynku i poprawy stanu organizmu, a do tego, by być pijanym 24/7. Jeśli ktoś potrafi być trzeźwy, ale wyłącznie dla pracy, nie powinien mieć w ogóle prawa do emerytury, powinien pracować do śmierci i to 7 dni w tygodniu, bez prawa nawet do weekendów.
-
[cofnięcie] lipiec 2018 Zauważyłem, że skóra wewnętrznej części moich dłoni i skórą czoła, zaczęły wydzielać jakąś żółtą substancję. Tylko tam, w żadnym innym miejscu nie. Nie występuje to cały czas, są okresy, kiedy jest to wydzielane i okresy, kiedy nie ma. Dermatolog przepisał jakieś maści, ale nie powiedział, co to. styczeń/luty 2019 TK i wizyta u pulmonologa prowadzącego, zmiany stanęły w miejscu. Częstotliwość biegunek spada, za to nocne jazdy z brzuchem rosną i pojawiają się już każdego tygodnia, czasem kilka razy w tygodniu. marzec 2019 Wprowadzam swoje dawkowanie leków rozkurczowych i przeciwbólowych. W dzień ich w zasadzie nie potrzebuję, na noc 3 dawki leku rozkurczowego i dwie przeciwbólowego. Stosuję regularnie co wieczór, częstotliwość nocnych jazd szybko spada. Nie jest to leczenie fachowe, ale na razie dobre to, póki działa. Umawiam wizytę u gastrologa, z pewnych powodów z zastrzeżeniem, że po godzinie 18. Okazuje się, że zdecydowana większość poradni czynna jest do 18. Tam, gdzie udało się znaleźć po 18, termin na godziny wieczorne dopiero na czerwiec. Szybko spadły moje "zdolności" odżywiania. Jeszcze w maju zeszłego roku mogłem jeść pieczone mięsa, sosy, pasztety. Obecnie tylko lekkie wędliny, warzywa i drobiowe mięsa gotowane. Jeśli to dalej będzie postępować, to za rok będę musiał jeść"papki". Pora na obecne rozkminy, które będę pisał może co 5 minut, może co 5 miesięcy. Muszę chodzić od gastrologa do gastrologa do skutku. Dotychczas stwierdzano IBS, ale z medycznego punktu widzenia IBS nie diagnozuje się bez kompletnej diagnostyki w przypadku, gdy występują tzw. "objawy alarmowe", a do nich zaliczane jest m.in. pojawianie się dolegliwości nocnych. Ale lekarze są idiotami i zamiast opierać się na medycynie, opierają się na "polityce". Do osób, które na forach krytykowały moje podejście narysujcie sobie kółko i się j... , albo się doedukujcie o IBS-ie i jego różnicowaniu z innymi chorobami, a potem się wypowiadajcie. cdn...
-
03.09.2018 Jadę do szpitala ustalić termin, miałem na cito. Wyznaczono przyjęcie na 28.09 na godz 9. Był to najruchliwszy oddział gastroenterologii w województwie, bez cito czeka się podobno około roku. w następnych tygodniach kilka epizodów nocnych wybudzeń atakami silnych bóli brzucha z utrudnionym oddaniem stolca, rozrzedzającą się konsystencją stolca przechodzącą od normalnej twardości do wody. Bóle ustępowały całkowicie dopiero po oddaniu tej wody i mogłem spać dalej. 28.09.2018 Przyjęcie, byłem na czczo, a potem zjeść mogłem tylko bulion. Od 15 już tylko woda, albo sok jabłkowy, o 17 rozpocząłem przygotowanie do kolonoskopii, pierwsza tura Fortransu. Już w trakcie picia znikałem na długo w toalecie. 29,09.2018 Fortrans działał całą noc. Przed piątą pobudka, bo o 5 czekało mnie picie następnej tury Fortransu. Ogólna pobudka na oddziale była o 5:30, więc nie było dużej różnicy. Po 7 skończyłem Fortrans, na badanie poszedłem o 11, tam jeszcze czekałem, Fortrans cały czas działał, chodziłem ze stolcem do samego badania. Badanie było o 12. Badanie było w analgosedacji, która jest płytkim uśpieniem przy odpowiedniej dawce. Bez analgosedacji nie wytrzymał bym kolonoskopii. Obudziłem się pod koniec badania, jak wyjmowali endoskop. Byłem niby obudzony, ale jeszcze "w swoim świecie", więc mi to nie przeszkadzało. Potem przez dwie godziny musiałem leżeć, więc kimałem. Po 14 mogłem pić sok jabłkowy, ale ja z wielką niecierpliwością czekałem, by napić się kawy, bak mojego silnika tankuje się kawą i nic na to nie poradzę. Kawę mogłem wypić 5 godzin po badaniu, musiałem czekać do 17. Tymczasem Fortrans dalej działał, więc chodziłem jeszcze z resztkami stolca, ale badanie udało się przeprowadzić. Pacjenci, którzy leżeli ze mną na sali, nie mieli tak długiego działania Fortransu, ani tak intensywnego, jak ja. 7 godzin po badaniu mogłem zjeść 2 kromki chleba z wędliną. Podobno każdy po kolonoskopii miał indywidualne wytyczne, kiedy i co może pić/jeść. Podobał mi się system toalet na oddziale, nie jednokabinowa na każdej sali, tylko ogólne dwie, obydwie kilkukabinowe, tak powinno być. 30.09.2018 Na obchodzie lekarz mówi, że makroskopowo wynik kolonoskopii wyszedł prawidłowy, pozostało czekać na hist-pat oraz wynik na celiakię. Zostałem wypisany Pobyt przekonał mnie, że nigdy nie mogę się zgodzić na kolonoskopię ambulatoryjnie, bo u mnie czyszczenie działa dłużej i intensywniej niż u innych i nie ma opcji, bym dojechał do przychodni. w następnych tygodniach kilka następnych nocnych akcji 17.10.2018 Przyjeżdżam po wyniki, odebrałem tylko hist-pat, o celiakii zapomniałem, byłem w stanie wyższej aktywności fobii społecznej, a w takim stanie nie umiem myśleć (przypomniałem sobie znaczny czas później, że głupio było dzwonić i się do tego przyznawać, przepadło) Hist-pat jelita grubego wyszedł prawidłowy, pobrano 8 wycinków z różnych części jelita grubego, więc chyba dobrze zbadali. Hist-pat części jelita cienkiego (ileum terminale), z którego pobrano 3 wycinki, wykazał rozrost grudek o niejednoznacznym podłożu. Lekarz wręczający mi wyniki hist-pat dał mi do zrozumienia, że nie jestem zdrowy, ale ich zadaniem miało być ewentualne leczenie jelita grubego, nie cienkiego. Gdyby to ode mnie zależało, to za taki tekst gastrolog lądowałby w więzieniu, formalnie "psim obowiązkiem" każdego gastrologa jest zajmowanie się całym przewodem pokarmowym. Poszukałem info, co znaczy, gdy wyjdzie rozrost o niejednoznacznym podłożu w ileum terminale. Znalazłem, że może to świadczyć o 3 rzeczach: 1. "nieczynne już" zmiany pozapalne po przejściu np. gruźlicy jelita cienkiego w przeszłości 2. aktywne zapalenie jelita cienkiego (choroba crohna, gruźlica, celiakia bądź zapalenie mikroskopowe) 3. nowotwór jelita cienkiego W celu przynajmniej częściowego wyjaśnienia należy wykonać enteroklizę bądź enterografię jamy brzusznej. Nocne wybudzenia atakami silnego bólu również są wskazaniem do takich badań, jeśli kolonoskopia nie wyjaśnia sprawy,, bo nocne zazwyczaj mają przyczynę organiczną. Skierować na to badanie może gastrolog, który praktycznie zajmuje się jelitem cienkim. W teorii każdy gastrolog, ale naprawdę większość gastrologów to banda idiotów w zakresie jelita cienkiego 18.10.2018 Umawiam gastrologa, by iść z wynikami kolonoskopii około połowy listopada 2018 Wizyta u gastrologa, oczywiście miał gdzieś jelito cienkie, przepisał kwas masłowy. Owszem, kwas masłowy jest stosowany na organiczne zmiany w jelitach, obojętne, czy w grubym, czy w cienkim, ale tylko jako leczenie pomocnicze, nie główne. Oczywiście wypróbowałem. grudzień 2018 Nocne akcje brzucha zwiększają częstotliwość, w dzień brzuch zazwyczaj spokojny, problemy ze stolcem są, czasem i kilkanaście stolców w 1 dzień, nawet 2 godziny w toalecie w ciągu dnia, ale bez żadnych bóli. Miałem umówioną z ciekawości wizytę u innego pulmonologa, pokazałem wypis z chirurgii i dotychczasowe tomografy. Powiedziałem mu, że mój pulmonolog prowadzący podejrzewa gruźlicę. On na to, że aby stwierdzić gruźlicę, trzeba zrobić bronchoskopię z pobraniem wydzieliny. Dobrze, że mój pulmonolog prowadzący mnie na nią nie kieruje, to niebezpieczne badanie, nic mnie przy życiu nie trzyma, ale śmierci w sposób uduszenia się nie chcę. Powiedział, że obraz płuc wygląda podejrzanie, ale według niego na gruźlicę. Zastanawiałem się jeszcze, co on sądzi o określeniu guza przez mojego pulmonologa prowadzącego symbolem D38. Ale nie chciałem go pytać, nie mam co prawda lękowego podejścia do nowotworów, ale nie chcę na takie tematy rozmawiać w realu. Ciąg dalszy wkrótce...
-
20.03.2018 Poradnia torakochirurgii, ludzi od groma, 2-3 godziny czekania. Lekarz powiedział, że tomograf do obserwacji u pulmonologa i żeby za pół roku powtórzyć TK. początek kwietnia 2018 Przysłano pismo o wyznaczonym terminie do szpitala na oddział pulmonologiczny-rehabilitacyjny, termin przyjęcia wyznaczono na 8 maja. Była też wizyta u pulmonologa, który dal skierowanie na sierpniową tomografię. Zaczynają się odzywać jelita, delikatne problemy były już od dawna, ale zaczęło to przybierać na sile. 08.05.2018 Przyjęcie do szpitala, dobrze, że nie zakładają wenflonu, nie cierpię wenflonu. Szpital w spokojnej okolicy, nieco oddalony od obszarów zabudowanych i w lesie. Spodobała mi się swoboda w tym szpitalu, pacjenci na chodzie mogli chodzić do okolicznej wsi lub jeździć w dalsze trasy, nie wiem, czy to było dozwolone formalnie, ale i tak nikt tego nie pilnował, a w niedziele można było wyjść o 6 i wrócić o 22, 22-6 cisza nocna i budynek jest zamknięty, tamtejsza izba przyjęć nie obsługuje nagłych przypadków. maj 2018 W tym szpitalu nie było pobudek, ale jeśli chce się zjeść zupę mleczną, to trzeba było wcześnie wstać, bo śniadanie szpitalne było o 7:15. Można olać szpitalne i mieć swoje, wtedy teoretycznie można pospać do 8 (jeśli ma się zajęcia rehabilitacyjne na późniejsze godziny), o 8 przychodzi salowa sprzątać. W większości na śniadania były zupy mleczne albo "kaszki", a to jedne z moim ulubionych potraw, przysmaki z dzieciństwa, takie, jak robiła moja babcia i takie, jakie były w dziecięcym szpitalu. I jak tu narzekać na jedzenie szpitalne. Część obiadów była dobrych, część przeciętnych, ze 3 razy były niedobre. Kolacje były różne, najlepsze były pasztety, wtedy jeszcze mogłem je jeść. Nie trzeba było jeść szpitalnych posiłków, no poza obiadami, bo tego się na sali nie zrobi, no chyba, żeby grilla na podwórku rozpalić, ale o to to już lekarze i pielęgniarki mogliby się przyczepić. W nocy na oddziale cicho i głucho, dyżurka lekarza i pielęgniarek zamknięte na cztery spusty, a oni sobie siedzą w innej części budynku, na oddziale nie ma nikogo z personelu. W weekendy lekarze obchód robili, jak im się podobało, w związku z czym w ciepłe dni nikt z pacjentów na chodzie na niego nie czekał Oddział wykonywał pacjentom bronchoskopie, na szczęście tylko niektórym i mnie do tego nie zakwalifikowali. Bronchoskopia to niebezpieczne badanie i można od niego umrzeć. Przez cały pobyt byłem bez internetu i bez telewizji (telewizor był wspólny na korytarzu, a nie miałem ochoty oglądać to, co inni), miałem tylko radio. O dziwo nie brakowało mi komputera, jakoś tam umiałem inaczej zagospodarować czas, a w domu nie widzę innych możliwości, oprócz siedzenia przed komputerem. Jedyne, co mi przeszkadzało, to stolce, od kwietnia bardziej te problemy się uaktywniły, a tam nie było toalety wielokabinowej. Gdy miałem "atak" i nie mogłem zwolnić toalety, a ktoś się niecierpliwił, to miałem ochotę dać mu w ryj. Nie moja wina, gdy nie mogę zwolnić toalety, ani nie wina osoby niecierpliwiącej się, że chce pilnie skorzystać, ale taka sytuacja wyzwala agresywne stany emocjonalne. A winny jest "system" budowy publicznych toalet, że nie są przystosowane do osób z problemami jelitowymi. Toalety publiczne powinny mieć minimum dwie kabiny, prawo powinno zakazywać tego, by toaleta publiczna miała tylko jedną kabinę. 29.05.2018 Wyszedłem ze szpitala lipiec 2018 Biegunki narastały, czasem występowało zaparcie, ale "jelitowe", miękki stolec, mający trudności z przejściem przez jelita, jakby były niedrożne. Poszedłem do lekarza rodzinnego. Ten przepisuje mi lek na zwiększenie częstości oddawania stolca, facepalm Umawiam prywatną wizytę do gastrologa. Termin wyznaczono jakoś na koniec sierpnia koniec sierpnia 2018 Wizyta u pulmonologa po tomografii. Guz nieco się zmniejszył, za to, jakby pojawiły się jakieś nowe minizmiany w szczytach płuc. Kilka dni później wizyta u gastrologa. Gastrolog powiedział mi o możliwych przyczynach dolegliwości: celiakia, IBS, WZJG, ChL-C, guz jelita. Skierował mnie na kolonoskopie na oddział gastro. Nie mógł ambulatoryjnie na NFZ, zresztą, ja i tak wolę kolonoskopię w szpitalu, nie chciałbym ambulatoryjnie. Ciąg dalszy wkrótce...
-
09.01.2018 Noc nie przespana z powodu bólu od drenu. Były leki przeciwbólowe, ale za słabe dla takiej osoby, jak ja. Obchód 7:30, zdecydowanie za wcześnie, to jeszcze noc dla mojego organizmu. Na śniadanie zupa mleczna, moje ulubione jedzenie szpitalne z czasów dzieciństwa. Dużo ludzie mówią o złym jedzeniu w tym szpitalu, nie zgodzę się z tym. Ogólnikowo oczywiście nie jest super, ale nie można powiedzieć, że jest ogólnie złe, no może poza kolacjami. 9 stycznia był drugim dniem bez kawy. Kawa jest paliwem, na które pracuje mój "silnik", nie było paliwa i silnik nie pracował w efekcie byłem ledwo przytomny. 10.01.2018 Nie próbowałem się rozbudzać na tak wczesny obchód, tym bardziej bez kawy. Koło południa odłączyli mnie od ssania, mogłem zacząć korzystać z toalety. 11.01.2018 Kontrolne RTG, lekarz powiedział, że nie ma już odmy i krwiaka i że jutro wyjęcie drenu. 12.01.2018 Wyjęli dren i zszyli, dali tylko jakieś proste miejscowe znieczulenie, w ogóle nie pomocne dla osoby z moją nadwrażliwością na ból. Wypisali mnie do domu. Wiedziałem, że odebranym mogę być dopiero po południu, więc "zamówiłem" sobie jeszcze oddziałowy obiad. Dostałem informacje o wyznaczonym terminie w poradni chirurgii i konieczności codziennej zmiany opatrunku. Przepisali też jeszcze antybiotyk i lek przeciwbólowy. Przepisali silniejszy, niż ten, co dostawałem na oddziale i to jego powinienem dostawać na oddziale. Ten przeciwbólowy, co przepisali do domu, mogłem wziąć najwcześniej o 18, bo o 14 dostałem na oddziale jeszcze ten słaby i musiały być minimum 4 godziny odstępu, żeby zażyć następny lek. A potem i tak jeszcze musiałem czekać do około 22, bo działanie rozpoczyna się około 4 godziny po zażyciu. Ból zaczął się zmniejszać. 13.01.2018 Pierwsza przespana noc od poniedziałku. Lek przeciwbólowy był już regularnie zażywany, więc ból był znacznie mniejszy, w porównaniu do poprzednich dni. Zatankowałem kawę, silnik zaczął pracować. Czytałem o odmie, w sporej części przypadków powraca (szczególnie, jeśli na płucach toczy się jakiś przewlekły proces chorobowy), nawrót następuje zazwyczaj do 5-ciu lat od wystąpienia poprzedniej..W przypadku pierwszej odmy ryzyko konieczności wykonania torakoskopii lub torakotomii to zaledwie 10 procent. Przy drugiej odmie to już prawie 50 procent (a przy trzeciej to prawie 90 procent). Przy swojej delikatności organizmu po torakotomii zbierałbym się do kupy chyba z 10 lat, albo ponad 10. Z dnia na dzień poruszałem się coraz lepiej 18.01.2018 Wizyta kontrolna u chirurga i wyznaczenie następnej wizyty już na zdjęcie szwów. 23.01.2018 Zdjęcie szwów i założenie ostatniego opatrunku, który miałem zdjąć za 24 godziny. Koniec postępowania chirurgicznego, pozostało czekać na wizytę u pulmonologa. 01.02.2018 Wizyta u pulmonologa, lekarz skierował na cito na TK klatki piersiowej bez kontrastu (ten zrozumiał, że ma być bez), wstępne podejrzenie rozedmy płuc. Termin na cito wyznaczono na 14.02. Skierował też do szpitala na oddział pulmonologiczny-rehabilitacyjny. 25.02.2018 Wizyta z wynikiem tk, wykluczono rozedmę. Pulmonolog powiedział, że być może mam gruźlicę. Tomograf wykrył też guz, z którym zostałem skierowany do poradni torakochirurgii w celu analizy czy operować czy obserwować. Pulmonolog na skierowaniu oznaczył guza symbolem D38. Sprawdziłem, co się kryje pod symbolem D38, ten symbol to nowotwór nieokreślony. Poszukałem więcej info, w terminologii medycznej każdy guz narządu jest nowotworem, nie każdy nowotwór jest groźny. Są takie nowotwory, które są mniejszym problemem niż odma, ale mogą zwiększać ryzyko jej nawrotu. 26.02.2018 Ustaliłem termin do poradni torakochirurgii, wyznaczono go na 20.03 Ciąg dalszy wkrótce...
-
W związku z tym, że od jakiegoś czasu sprawy medyczne, służba zdrowia mają duży wpływ na moją psychikę, naszła mnie potrzeba, by założyć o tym "blogowątek". Trzeba by zacząć "od początku" 01.01.2018 Pora obiadowa, siedzę i nagle coś mnie lekko zaczęło pobolewać w łopatce, myślę, że może od kręgosłupa, albo złego ułożenia się. Ból stopniowo narastał. Gdy wstałem (jeszcze normalnie), nagle bardzo silny ból objął większą część pleców i zaczęło mnie "wykrzywiać", jakby coś we mnie weszło i "kierowało" moimi mięśniami. Zacząłem chodzić jak kaleka, a samodzielne wstawanie i siadanie stało się niemożliwe. Wziąłem dużą dawkę leku przeciwbólowego i przy pomocy matki położyłem się. Leżąc prawie nie mogłem zmieniać pozycji z powodu bólu. Przeleżałem do kolacji, lek nie pomógł, dalej nie mogłem samodzielnie wstawać, siadać, kłaść się i chodziłem, jak kaleka. Czekałem, jak będzie następnego dnia, myślałem, że może przejdzie. 02.01.2018 To samo, więc udałem się do lekarza rodzinnego, taksówką pod przychodnie, bo nie przeszedłbym odległości z przystanku do przychodni. Lekarz stwierdził, że to pewnie jakieś przeziębienie mięśni. Przepisał zastrzyki przeciwbólowe. W domu dodatkowo brałem jeszcze lek przeciwbólowy. Wieczorem niedługo po położeniu się spać zaczął się kaszel. 03.01.2018 Całą noc męczył mnie kaszel i jakieś pobulgiwanie w klatce piersiowej. Po wstaniu kaszel nie ustępował, aż mi się płuca "zawiesiły" i nie mogłem oddychać. Na szczęście szybko udało mi się "odkleszczyć" płuca i oddychać. Jedynie ból, to był nieco słabszy. Znowu wizyta u lekarza rodzinnego. Ból przy chodzeniu nie był już duży. Lekarz usłyszał, że coś się dzieje na płucach, co "pominął" poprzedniego dnia. Skierował na cito na RTG i z kliszą z powrotem do lekarza. Wyszło coś, ale lekarz nie wiedział, co i skierował na cito do pulmonologa. Termin do pulmonologa wyznaczono na za miesiąc. 04.01.2018 Ból z dnia na dzień coraz mniejszy, ale kaszel cały czas nie słabnie. Zdecydowałem, że jeśli kaszel nie osłabnie, jutro ponownie zjawię się u lekarza rodzinnego 05.01.2018 Kolejna bezsenna noc, kaszel w ogóle nie osłabł, ale mogłem już powoli samodzielnie wstawać, siadać. Ponownie zjawiam się u lekarza rodzinnego i mówię mu, kiedy mam do pulmonologa. Lekarz skierował na SOR. Wieczór, internista po osłuchaniu i obejrzeniu RTG stwierdza, że coś się na płucach dzieje, nie mówi jednak co. Mówi też, że to się kwalifikuje do przyjęcia na oddział, ale że szpital przez weekend nie leczy zmian w płucach i żebym zgłosił się na SOR ponownie z tym skierowaniem w poniedziałek rano. 06.01.2018 Po południu dochodzi do "zawieszenia się" płuc, ale też udaje mi się je "odwiesić" 07.01.2018 Kaszel nagle zaczyna słabnąć, ból już bardzo niewielki, myślę, że chyba się poprawia. 08.01.2018 Kaszel już nie męczył w nocy. W dzień też już nie, jedynie rzadkie niewielkie pokasływanie, bólu już prawie nie było, czułem się dobrze. No ale poszedłem na SOR, skoro mi tak w piątek powiedziano. Internista SOR-u zleca badania krwi i ponowne RTG. Myślę, że już nic nie wyjdzie, skoro czuję się dobrze. Gdy pojawiają się wyniki, ponownie wchodzę do internisty SOR-u. Badanie krwi dobre poza CRP,, to przekracza normę ośmiokrotnie. Na RTG wyszła odma oraz uciskający krwiak powodujący niedodmę. Internista przekierował do chirurga. Chirurg skierował na tomografię z kontrastem, jestem uczulony na kontrast, więc mu o tym powiedziałem. Nie interesowało go to i w ogóle miał do mnie pretensje, że jestem uczulony. Po tomografie mieli mnie przewozić karetką do szpitala z oddziałem torakochirurgii, najbliższe takie szpitale oddalone są o kilkadziesiąt km. Po jakimś czasie jednak ponownie wezwano mnie do gabinetu chirurga. Dzwonili po tych szpitalach i wszystkie te szpitale podobno stwierdziły, że nie mają miejsc. Więc powiedziano mi, że nie będzie tomografii i że zostaję tutaj i będę na chirurgii ogólnej. Poszedłem się przebrać w piżamę, a potem ponownie wróciłem do gabinetu i miałem czekać. Po chwili przyszedł ordynator chirurgii z drugim lekarzem, obydwoje mnie osłuchiwali i oglądali zdjęcie RTG i coś dyskutowali. Potem jeszcze kilka osób przyszło mnie osłuchać, nie wiem, kim byli, raczej nie studentami, bo to już podwieczorne godziny były. Wrócił ordynator z tym drugim lekarzem i po chwili wezwali mnie do zabiegowego. Tam oprócz nich, była jeszcze pielęgniarka i ratownik medyczny. Na stół i przystąpiono do zakładania drenu do płuca. Przedtem jeszcze podano sedacje w minikroplówce + znieczulenie miejscowe. Założenie drenu to jest 5 minut, ale dla osoby z hipersensorycznością obwodowego układu nerwowego to okropny ból, znieczulenia niewiele pomogły. Potem zawieziono mnie jeszcze na ponowne RTG, potem już na salę. Na sali podłączono do ssania, nie mogłem chodzić do toalety, dostałem kaczkę. Na szczęście mogłem poruszać się przy łóżku, bo zaworek na siedząco nie chciał mi się za bardzo otwierać, więc wstawałem, by oddać mocz do kaczki, a że na widoku innych pacjentów na sali, no cóż, trudno. Ciąg dalszy wkrótce...
-
Czasem czuję się, jakbym miał początkowe stadium Alzheimera lub coś alzhemeropodobnego, pamięć nawala, rozumienie sytuacji nawala, rozumienie, gdy ktoś mi coś tłumaczy, nawala. Raz zdarzyło mi się nie poznawać swoich rzeczy i chcieć zwrócić uwagę osobie rzekomo będącej w mieszkaniu (tak naprawdę byłem sam), dlaczego położyła swoje rzeczy na moim miejscu. Stricte Azheimera to raczej nie mam, prawdopodobieństwo zachorowania na niego w młodym wieku jest znikome, jakieś zaburzenie alzheimeropodobne no to już prędzej. Podejrzenie Alzheimera jest u mojego dziadka i pozostanie, bo w jego przypadku jest kilka możliwości i wymaga diagnostyki różnicowej i obserwacji na oddziale psychiatrycznym. Lubię rozkminiać także czyjąś psychikę, dlatego zastanawia mnie, czy to Alzheimer czy inna sprawa. Pozostanie na braku diagnozy, bo żaden lekarz nie zajmie się dogłębniejszym badaniem osoby starszej (przynajmniej nie w moim regionie). Jest co prawda psychogeriatria, ale w moim województwie nie funkcjonuje.
-
Być szefem kogoś skrajnie delikatnego psychicznie, żeby go tak opier... "z góry na dół", taką mu awanturę zrobić, żeby "zapomniał, jak się nazywa"
-
A dla mnie jest normalne, że 12-latek może nic nie wiedzieć o seksie, nienormalne jest, jeśli wie o nim dużo. Być może w dzisiejszych chorych czasach 12-latkowie wiedzą dużo o seksie, ale to nie jest normalne. Ja "pierwsze kroki" z masturbacją robiłem, gdy miałem około 12 lat i przypuszczam, że około tego wieku zaczyna się masturbacja. Może dzisiejsze dzieci masturbują się wcześniej, ale to nie efekt natury, tylko chorych seksualnych czasów.
-
Uzależnię się od leków przeciwbólowych czy nie, oto jest pytanie
-
Prognoza, że po dzisiejszym jednodniowym załamaniu pogody, od jutra może ocieplić się na dłużej
-
Ja piszę, co obserwowałem, a obserwowałem, że dzieci mają głownie tendencje do bardzo wysokiej samooceny. Zależy, jaki dorosły i zależy jakiej indoktrynacji
-
Że mamy XXI wiek, a organizacja zarówno państwowej jak i prywatnej służby zdrowia jest na poziomie "średniowiecza" i nie ma kto coś z tym zrobić.
-
Sprawa Stefana W. Psychiatrzy: zbyt łatwo rzucono, że to chory człowiek
mark123 odpowiedział(a) na Liber8 temat w Socjologia
Jeśli ktoś uważa, że należy zabijać bądź ogólnie wyrządzać szkody innym, to nie jest okazem zdrowia psychicznego, jest upośledzony pod kątem zdolności do rozsądnego myślenia. A to, że na to zaburzenie jeszcze nie opracowano metody leczenia, to już inna sprawa. -
Ogólnie mówiąc jest zbiorem różnego rodzaju teoretycznych i praktycznych zdolności umysłu. Nie wszystkie aspekty inteligencji są do zbadania testami, w związku z czym nie można w pełni fachowo określić, kto ma jakie IQ. Nawet określenie komuś IQ przez psychologa jest po części "strzałem".
-
Że do innych specjalistów firma szybko informuje o terminie wizyty, a na info o terminie do gastrologa trzeba czekać znacznie dłużej, by coś znaleźli; czemu w gastrologii jest taki chory bajzel
-
Popularne preferencje są rozumiane naukowo (przynajmniej częściowo). A mocno aktywne libido nakierowane na posłannictwo i żal, zamiast na uprawianie seksu nie jest rozumiane naukowo, nawet częściowo. To nawet absurdalnie brzmi, mocno aktywny popęd seksualny ani trochę nie nakierowany na uprawianie seksu. Brak naukowego wyjaśnienia wpływa na to, jak się czuję, bo naukowe wyjaśnienie jest dla mnie ważne. Kobieta bez atakującego bytu bądź czynnika nadprzyrodzonego lub sci-fi nie powoduje erekcji, (chyba, że została zaatakowana w przeszłości i cały zmaga się czas zmaga się z przewlekłą psychiczną traumą bądź innymi konsekwencjami tego ataku). No i ten byt lub czynnik musi atakować kobietę wbrew jej woli i kobieta musi być przerażona.
-
Każdy ma prawo żyć jak chce = anarchia, ja jestem przeciwnikiem anarchii Z bardzo bogatymi jest taki problem, że zazwyczaj nie zarabiają pieniędzy, a przywłaszczają pieniądze należące do społeczeństwa (prywatni korposzefowie także, ich produkty i usługi nie są warte tyle, na ile oni to cenią) Jestem za prawną delegalizacją bycia milionerem i miliarderem (ewentualnie za prawnym obowiązkiem, by milionerzy i miliarderzy przeznaczali przynajmniej połowę swoich miesięcznych "dochodów" na potrzeby społeczeństwa).
-
Miłość dla bogatych
mark123 odpowiedział(a) na wiejskifilozof temat w Problemy w związkach i w rodzinie
No to kiepsko znacie się na ludziach, albo mylicie miłość z seksualnością . Stricte miłość nie należy do głównych potrzeb ludzkości, a część (może i niewielka, ale jednak) jest do niej klinicznie niezdolna (i to nie tylko dyssocjale) -
Miłość dla bogatych
mark123 odpowiedział(a) na wiejskifilozof temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Jak już, to chyba bardziej odwrotnie. Bardzo bogaci myślą o dalszej karierze, władzy, dalszym pożeraniu cudzych pieniędzy i to oni nie myślą o miłości. Milioner, miliarder myślący o miłości... jakoś mi to nie pasuje. -
Strzelałbym, że w psychiatrykach prywatnych, nie na NFZ, jest inaczej.
-
W sumie to może bardziej nie cechy, a ich "mechanizm". Miałem przez wiele lat cechy PTSD spowodowane koszmarem sennym. Z naukowego punktu widzenia sen może być odzwierciedleniem traumy, a nie jej wywołaniem, a w moim przypadku był wywołaniem, wszystko kręciło się konkretnie wokół zdarzeń ze snu, a i do dziś, chociaż minęło ponad 20 lat, jeszcze rzadko zdarzają mi się lęki przed realną powtórką zdarzeń z tamtego snu, (mimo że jest to niemożliwe, bo to były zdarzenia nadprzyrodzone) oraz gdy dotykam niektórych przedmiotów, sporadycznie flashbacki cielesno-emocjonalne. Na jakichś anglojęzycznych stronach natknąłem się na coś takiego, jak bad trip, który jak dobrze zrozumiałem jest fikcyjnym zdarzeniem wytworzonym przez umysł pod wpływem narkotyków i w sporadycznych przypadkach to zdarzenie, mimo, że nie miało w rzeczywistości miejsca, może spowodować wieloletnie PTSD, no ale to tylko w narkotykach. Czyli z naukowego punktu widzenia koszmar senny teoretycznie mógłby bezpośrednio spowodować PTSD, gdyby przed tym snem ktoś podał mi narkotyki, ale nikt mi nie podał, czyli doszło do zjawiska niemożliwego z naukowego punktu widzenia. Druga sprawa to moje libido, ale nie chodzi o to, co napisałem w wątku o parafiliach, a o "system połączeń". Stany erekcji mam połączone z "posłannictwem", nie czuję w psychice podniecenia, tylko czuję powinność wypełnienia misji i w tym momencie pojawia się erekcja. Np. gdy widzę na filmie przerażoną kobietę, którą torturuje stwór z innej planety, mutant, czarnoksiężnik, to w psychice odczuwam żal wobec niej i powinność wypełnienia wyższej misji wobec niej i na wskutek tych odczuć pojawia się erekcja. A gdy się masturbuje, to w psychice nie odczuwam tego, jako upust seksualny, tylko upust żalu wobec ofiar krzywd ze strony mutantów, czarnoksiężników itp. i upust napięcia wyższych potrzeb posłanniczych. Dowiedziałem się, że z naukowego punktu widzenia jest niemożliwe, by to tak działało. Jeśli nie ogarnia tego nauka, to kto to może zrozumieć
-
Może, ale nie mam obecnie nerwów, by sprawdzać. Poza tym to i tak jednak mało prawdopodobne, potrzebna by było osoba z mocno otwartym umysłem, która spojrzałaby spoza ram teorii psychologicznych i psychiatrycznych, bo mam kilka cech, które według tych dziedzin nie powinny istnieć. Żeby mnie zrozumieć, trzeba wyjść częściowo poza te "nauki".
-
W teorii dochód podstawowy dla każdego obywatela (poza patologią) uważam za bardzo dobry pomysł. W praktyce, nie wiem, czy któryś kraj byłoby stać na coś takiego. Generalnie jestem za jednym z takich systemów: 1. Dochód dla każdego obywatela oprócz patologii 2. Pracodawcy dają zatrudnienie mocno ułomnym osobą, które mogą być "kulą nogi" 3. Rozbudowany "system" szkoleń zawodowych, gdzie nawet mocno ułomna osoba zdołałaby się czegoś nauczyć, by znaleźć pracę i nie być "kulą u nogi"
-
Ja już opisywałem zdecydowaną większość swoich problemów i wiem, jakie były reakcje na te grube. Nie chcę opisywać ich ponownie, bo jeśli reakcje będą podobne, jak wtedy, to się tylko znowu wnerwię.