Skocz do zawartości
Nerwica.com

pisanka

Użytkownik
  • Postów

    1 843
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pisanka

  1. Nie no nic złego z tego powodu się nie stanie, trochę przesadzam teraz, ale nie zmienia to faktu, że mnie to wkurzyło strasznie. Bo bezsens jaki panuje w tym kraju jest przerażający. Przykro mi też, że ludzie w większości mają niewystarczającą pojemność mózgu by dojść do jakiś konstruktywnych wniosków. Poza tym zawsze reaguje agresywnie na święta. Taki hejt społeczny :/
  2. *Monika* ja nie wiem co się u mnie dzieje, może jakiś kryzys :/ nie wiem czy to jest spowodowane, ale nie dość, że dostałam bardzo silnego ataku, że w kilka sekund stałam się warzywem, które trzęsło się jak przy padaczce i siedzące w kiblu, BO PRZECIEŻ NA PEWNO ZARAZ ZWYMIOTUJE, a że byłam w pracy w tym czasie to wiadomo... :/ ale nie mam pojęcia skąd to się bierze, do tego wyskubałam sobie tak skórki w palcach, że ledwo piszę na kompie, bo tak bolą. Poza tym muszę to wykrzyczeć: CO ZA KRETYN ZMIENIA ROZKŁADY JAZDY W >PRACUJĄCY< , >NORMALNY< PIĄTEK?? Ja rozumiem, że to był WIELKI PIĄTEK, że leży się krzyżem i podumiera z głodu dla jakiegoś gościa sprzed ponad dwóch tysięcy lat, ale czy moje spóźnienie w pracy można tym usprawiedliwić? Czy Dzizs napisze mi usprawiedliwienie, że nie zdązyłam zalogować się do systemu o pełnej godzinie co jest wymogiem odpowiedniego przydziału pracy? Wiem, że powinnam sprawdzić wcześniej rozkład jazdy, ale przez myśl mi nie przeszło, że w taki dzień mogą zostać zmienione rozkłady jazdy! W takim razie od dzisiaj będę sprawdzać codziennie, bo niedługo może być jakieś święto matki boskiej zielnej, czy wiosennej i zaraz się okaże, że z tej okazji kierowcy autobusów muszą mieć wolne, żeby odwalić rytuał oczyszczający polegający na staniu na baczność przed najbliższych drzewem i nawiązywanie z nim telepatycznej relacji, dzięki której świat stanie się lepszy! Jak ja się cieszę, że muszę pracować w święta... to najlepsza informacja jaka mnie spotkała w ostatnich dniach!
  3. kurrr**aaaaa od rana ten dzień jest koszmarem. Nie dość, że przez to gówniane nie-święto ledwo zdążyłam do pracy, a raczej nie zdążyłam, bo oczywiście był zmieniony rozkład! JA JEBIE LUDZIE DZISIAJ PRACUJĄ PRZECIEŻ! Po drugie dostałam w pracy atak. a już był spokój. afobamie dziekuje za pomoc.
  4. Do dupy jak trzy ostatnie... rano wstałam do pracy, w pracy ok, potem dół, ale jeszcze nie było apogeum. Pojechałam w końcu do przychodni zapisać się do psychiatry, ale była taka kolejka, a do zamknięcia godzina, a musiałam jeszcze pojechać odebrać wyniki, na co też miałam godzinę i oczywiście nie zapisałam się. a już było tak blisko.. pojechałam odebrać wyniki badań, tarczyca ok, przeciwciała ok i wszystko inne z hormonami ok. Potem droga pociągiem do Niego w tłoku, co mnie zestresowało, ale czytałam książkę, więc skupiłam się na czymś innym. I apogeum przed chwilą, bo przyjechaliśmy do niego i jego tata zrobił mi herbatę z esencji, a nie z torebki! a ja muszę pić herbatę z torebki! głupio mi było powiedzieć, że jej nie chcę, więc się męczyłam, potem poszłam do kibla się rozryczałam. On się zdenerwował trochę, poszedł i zrobił mi nową herbatę z torebki, a mnie dręczyły wyrzuty sumienia, poczucie winy i czułam się taka głupia.. cały czas dochodzę do siebie. od trzech dni On ma gorszy nastrój, a ja czuje się winna temu wszystkiemu, bo to ze mną nie da się wytrzymać, bo to ja jestem popieprzoną wariatką. Jak zwykle ja.
  5. Venezia dzięki wielkie za miłe słowa. ja po prostu reaguję histerią na niespodziewane wydarzenia. nastawiłam się, że nie zapłacę, a tu pani mi mówi "110zł poproszę" a ja w płacz i panikę. dobrze, że był ze mną mój narzeczony, pół godziny mnie uspokajał na ławce, i do tej pory siedzi i przytula i mówi, że wszystko ok. zresztą dół, bo to on zapłacił, bo ja oczywiście bez kasy teraz, a zaraz remont, przeprowadzka...ecchhh Dominika, Venezia ma rację. Poradzisz sobie przecież. Będziesz z chłopakiem, i wszystko będzie ok :) czuję się w tym momencie jak hipokrytka... -_-
  6. idź się leczyć państwowo. kasa to zawsze dobra wymówka.
  7. mniej więcej miałam okazję przez jakiś czas pracować w odszkodowaniach i to była najgorsza praca w moim życiu
  8. ja dzisiaj poszłam zrobić badania rano (hormony) i poszłam na czczo, bez leków i szlag mnie trafił jak okazało się, że muszę za to zapłacić. rozryczałam się, nie mogłam dojść do siebie..teraz wzięłam leki, zjadłam, żyję. ale kur*a nienawidze tego. panikuję. trzęsę się mam dość tego świata aaaaggggrrr
  9. L.E. no weź się nie pesz ociekaj dalej tylko daj przepis jak to zrobić samemu Kiya, a skąd wziąć te 5 litrów? Mi wdg. googla wychodziło, że powinnam być skrajnym samobójcom, który od lat powinien być martwy, bo nie dałabym sobie rady z życiem z samą sobą. No i te halucynacje..
  10. ej dobrze, że ociekasz zajebistością! oby tak dalej a co trzeba zrobić, żeby móc tak ociekać? Masz jakiś tajny przepis na to?
  11. "mój tydzień z Marilyn" :) piękna muzyka i świetny film!
  12. pisanka

    Fobia szkolna

    Zawsze chciałam mieć indywidualny tok nauczania, ale rodzice mi nigdy na to nie pozwalali, a jak się wyprowadziłam od nich to i tak nie mogłam sama o tym decydować, bo byłam nieletnia a teraz nie mam chyba dobrych argumentów na to :/
  13. pisanka

    Fobia szkolna

    Tego właśnie nie rozumiem w nauczycielach, bo ja też w liceum miałam problemy z niektórymi. Niektórzy robią to z czystej złośliwości, bo myślą, że to zmobilizuje, a to gówno prawda, bo gdyby mnie usadzili wtedy to pewnie w ogóle bym nie skończyła żadnej szkoły. A co do fobii szkolnej - to przełamałam lęki i cały weekend od początku do końca siedziałam grzecznie w szkole i nie umierałam na atak paniki, czy mdłości :)))
  14. L.E. zajebista! gdzie takie można nabyć?
  15. ja dzisiaj mam w końcu wolne od wszystkiego, więc się lenie :) rano dłuuugo w łóżku, więc się wyspałam :) potem śniadanko, film z Nim ("Rzeź" Polańskiego jest git, jak ktoś jeszcze nie oglądał ) i teraz lenistwo przed kompem z ciasteczkiem i pod kocykiem :))) Dominika92 - no czas najwyższy być w końcu zdrowym
  16. LukLuk przerabiałam identyczną sytuację z moim narzeczonym. Wszystko było super, w końcu postanowiliśmy się pobrać, i nagle natłok rzeczy: ślub, kupno mieszkania, zmiana pracy, wspólne życie, obowiązki itd.. on wpadł w panikę, wiedziałam, że mnie strasznie kocha, ale miał wątpliwości czy da sobie radę, łapał kryzys, bo się bał tego wszystkiego, stwierdziłam, że coś muszę zrobić, bo chcemy być szczęśliwi, a nie męczyć się tym wszystkim. Obiecałam mu, że wszystko będziemy robić po kolei. Odłożyliśmy więc temat ślubu i mieszkania na później, najpierw przebywaliśmy ze sobą znacznie więcej czasu, żeby się wspierać i oswoić z tymi myślami, potem szukaliśmy pracy, jak znaleźliśmy pracę i się w niej zaklimatyzowaliśmy, zaczęliśmy szukać mieszkania do kupienia, znaleźliśmy mieszkanie, kredyt wzięty, teraz stopniowo ogarniamy kwestie remontowe (11 kwietnia odbieramy klucze), mieliśmy trochę czasu, żeby oswoić się z myślą, że akurat tam będziemy mieszkać, dużo rozmawialiśmy o mieszkaniu razem, o akurat tym mieszkaniu, o naszych przyzwyczajeniach domowych (tego też się bał, że kłótnie o domowe pierdoły zniszczą nasz związek), więc zaczęliśmy rozmawiać i pracować nad tym, żeby wymyślić jak sobie radzić z takimi rzeczami i gdzie te ewentualnie kłótnie o domowe pierdoły mogą być, wiem już, że On czasami zostawia w losowych miejscach skarpetki, i on wie, że mnie to wkurza, więc będzie starał się pilnować żeby chować skarpetki, a ja będę starała się nie wkurzać o to, tylko mu przypominać, aż zapamięta. Tak samo ja nałogowo przestawiam rzeczy na półkach, a on lubi jak wszystko ma swoje miejsce, więc mam się starać nie robić tego itd. Dzięki temu on się uspokoił, że nawet z drobnymi pierdołami możemy poradzić sobie bez kłótni. Tematu ślubu nie poruszałam przez jakiś czas, bo chciałam najpierw załatwić kwestię mieszkaniowe, kredyt, remont, przeprowadzka itd. A on sam kilka tygodni temu zaczął ze mną ten temat i powiedział, że już jego obawy związane ze ślubem przeszły jak uspokoiliśmy wszystkie inne sprawy i jest pewien, że chce być moim mężem i spędzić ze mną życie, że mnie strasznie kocha i jak tylko się przeprowadzimy to od razu możemy zacząć organizować ślub :) A szczerze miałam obawy, że pewnego dnia powie, że to koniec, że on nie da rady. I nie dlatego, że mnie nie kocha, tylko ze strachu. Ze się podda i ucieknie. Widzę, że Ty jesteś podobnym przypadkiem co mój facet, więc przede wszystkim powinieneś powiedzieć o tym swojej narzeczonej. I z doświadczenia wiem, że natłok spraw będzie wywoływał u Ciebie większe lęki i obiekcję. Powinieneś zwolnić tempo i robić rzeczy po kolei, a w pierwszej kolejności szczerze pogadać z narzeczoną. I jeśli pewne tematy Cię przytłaczają poproś by na jakiś czas je przytłumić, a nadejdzie w końcu dzień gdzie złapiesz oddech i stwierdzisz, że jesteś gotowy i wiesz, że jesteś w stanie stanąć na wysokości zadania. Najgorzej jest jak druga połówka ciągle czegoś od Ciebie oczekuje, i to nasila Twoje lęki. A jak sam będziesz mógł wyjść z inicjatywą, to Ty zadecydujesz kiedy będziesz na to gotowy.
  17. no właśnie dlatego, że oni są zwyczajni
  18. a ja nie dość, że wstałam o 6 to nie położyłam się znowu do łóżka, i nie dość, że poszłam na zajęcia to się nawet nie spóźniłam. wytrzymałam cały dzień, mimo, że zdążyłam przeczytać całą książkę, żeby znieść tych wszystkich ludzi, i potem koniec :)) Teraz mam spokój na 3 tygodnie :)
  19. przeżyłam szkolny weekend i mam 3 tygodnie spokoju od szkoły
  20. a w czym ma Ci ten psycholog pomóc? każdy jest dobry na swój sposób w leczeniu różnych rzeczy. Rozumiem, że nerwica? czy coś innego/i/lub/jeszcze?
  21. udało mi się wstać o 6... O_O
  22. to, że poszlam w koncu do szkoły i siedziałam od samego początku do samego końca i nie dostałam ataku :)
  23. Nuna1 nie wiem skąd to wzięło się u mnie, bo już kilka lat temu miałam tak, że w miejscach publicznych jak tylko dostawałam ataku to zaraz miałam wrażenie, że będę wymiotować, co nasilało moje dolegliwości somatyczne. biegłam szybko do łazienki np w centrum handlowym i było ok, a jak tylko z niej wychodziłam to znowu to samo. u mnie pewnie to mieszanka fobii społecznej, fobii przed wymiotowaniem typowej (chorowałam wiele lat na bulimie, i w pewnym momencie wymiotowałam bez pomocy, więc bałam się, że coś "mi się poluzowało" i teraz ciągle będę wymiotować), no i trauma pourazowa, jestem po dwóch dość poważnych wypadkach i kilku utratach przytomności w miejscach publicznych jak byłam sama, więc pewnie to nie chodzi o wymiotowanie samo w sobie tylko ogólnie o to, że coś mi się stanie. a, że kołotanie serca i drzenie rąk kojarzy się z objawami przed wymiotowaniem to tak jakoś idzie w parze wszystko
×