-
Postów
1 192 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez nieprzenikniona
-
Przerwa czas start, 5 długich tygodni przede mną, kolejna sesja dopiero 28.08…ale jak coś to mogę pisać maile a za 1,5 tygodnia mam sesję zastępczą i wizytę u lekarki…jakoś będzie, zawsze jest w końcu jakoś
-
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Ja biorę dopiero 2 tygodnie więc póki co żadnych większych skutków ubocznych nie doświadczyłam, generalnie to wejście na lit w moim przypadku było bardzo łagodne i oprócz zwiększonego pragnienia nic innego się nie działo. Za to zadziałał bardzo dobrze i dość szybko, zniknęły ms a mój nastrój zdecydowanie się wyrównał…jak mi nic większego nie rozwali to będę chyba fanką litu -
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Bez nadmiernych, przerysowanych emocji, bo nadal jakieś emocje czuję ale są one do przeżycia a nie tak jak do niedawna uniemożliwiające życie -
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Ja biorę 500mg/ dobę i lekkie stępienie emocjonalne i obojętność czuję ale właśnie dzięki temu wreszcie czuję się normalnie -
Białe wino bezalkoholowe
-
no ja właśnie przeżywam ten urlop jak jakiś nadchodzący koniec wszystkiego i nawet nie wiem skąd mi się to wzięło bo z niczym konkretnym nie umiem tego powiązać (tzn z jakimś zdarzeniem z przeszłości)…ale muszę sobie powtarzać, że to tylko przerwa a nie koniec… Generalnie chyba po licie (bo to jedyna zmiana w lekach) czuję się znacznie spokojniej, tak jakby emocje znacznie się wypłaszczyły, do tego przeszedł mi ten ostatnio ciągle towarzyszący impuls, który skłaniał do samobójstwa…nie wierzyłam specjalnie w to, że leki pomogą a jednak no i wczoraj dostałam takiego pozytywnego „kopa” od mojej lekarki, że aż chce mi się postarać żeby niczego nie spierdzielić w sumie zostaję „sama” tylko na tydzień, w drugim tygodniu mam mieć terapię zastępczą i wizytę u psychiatry, później wyjeżdżam na 2 tygodnie na urlop więc pewnie uda się odwrócić uwagę, no a jak wrócę to zostanie tylko tydzień do powrotu na terapię no i też chyba będę mieć sesję z zastępczym terapeutą…jak sobie to dzielę na takie odcinki to nie wydaje się już takie straszne i odległe…
-
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
@acherontia styx po pierwszej tabletce myślałam, że przesadzasz z tym odruchem wymiotnym ale po tych kilku dniach to już przy otwieraniu fiolki mam mdłości no i ten całodniowy posmak w ustach ehh poza tym póki co na szczęście większych skutków ubocznych nie mam. Rozmawiałam z lekarką, póki co mam zostać na 500mg, ew podnieść do 750mg a stężenie i kreatyninę zrobić dopiero przed kolejną wizytą (03.08), większej dawki sama mówi, że nie ma co mi dawać bo to nie na moje zaburzenia i masę ciała, więc raczej nie będziemy się bawić w pomiary stężeń i dawki terapeutyczne. -
W zasadzie zrobiło mi się lepiej ale może to dlatego, że faktycznie wyrzuciłam swoją złość na nią i że to prawda, że jeśli się zabiję to w wyniku terapii, tzn to ona będzie tym triggerem bo przez lata nauczyłam się żyć ze swoimi zaburzeniami na tyle aby jak najmniej przeszkadzały mi w życiu, za to podczas terapii to wszystko przeżywam na nowo i impulsy w wyniku tych emocji bywają zbyt silne. W każdym bądź razie temat już omówiony a ja jestem spokojniejsza (chyba lit zaczyna na mnie działać) i wczorajsza sesja nie była już tak wybuchowa z mojej strony…najgorsze, że ja zauważam w sobie te zaburzenia ale emocje są tak silne, że przestaję myśleć logicznie i kieruję się tylko nimi…
-
Edit. Wczoraj na sesji powiedziałam jej, że jeśli się zabiję to będzie to z powodu terapii (nie, że przerwy ale ogólnie terapii jako procesu, który mnie do tego doprowadził)…teraz to już pojechałam borderowo x 1000000…no ale sama chciała żebym wyraziła swoją złość…
-
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Póki co głównie chodzi o tym aby zapobiec samobójstwu, więc raczej w dawki terapeutyczne nie będziemy się bawić a jak mnie przy tym ustabilizuje to byłoby miło. Nie mam CHAD a ostatnio do jakiejkolwiek zwyżki nastroju to mi bardzo daleko, ale może Wellbutrin z Seronilem też dzięki litowi lepiej ruszą. W środę będę z lekarką rozmawiać przez telefon to dowiem się pewnie więcej (zwłaszcza, że idzie na urlop) odnośnie kierunku leczenia, póki co mam po prostu wejść na ten lek dość łagodnie ale też szybko (stąd taka rozpiska), zwłaszcza, że dopiero co odstawiłam skudexę na kręgosłup, więc mój żołądek już świruje… -
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Dzień pierwszy litu (tzn. wzięłam na noc 0,5 tabletki i dzisiaj rano drugie 0,5), póki co ze skutków ubocznych lekkie otępienie i jakiś dziwny słony posmak w ustach… w 4 dni mam wejść na pełne 500 mg (czyli 2 tabletki na dobę), najgorzej, że mam niby brać 3 razy dziennie tj. (0,5; 0,5; 1) a mam tabsy bez podziałki więc dochodzi męczące krojenie nożem…jak przestanie mnie tak otępiać to chyba wybiorę branie 2x dziennie po 1 tabletce, chociaż niby lepszy metabolizm jak się bierze 3x dobę (?) ….generalnie jestem już mega wkur….a na to całe leczenie, na te skutki uboczne i na to, że po niczym mi się nie poprawia tylko wpadam z jednych uboków w drugie…jak ten lit mnie nie ogarnie to nie wiem co zrobię… -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Ja też nie wierzę, że da się całkiem wyjść z bpd…raczej zaleczyć - tak, zwiększyć komfort życia - może…ale nie wierzę, że kiedykolwiek będę od tego tak na prawdę wolna… -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Nie mam schizofrenii więc się nie wypowiem czy jest lepsza czy gorsza, chociaż po hospitalizacji zauważyłam, że schizofreników można ładnie wyprowadzić na lekach a mnie przez 3 miesiące nie potrafili (borderline), natomiast jak już leczenie podziałało (oddział terapeutyczny plus fluoksetyna) to miałam dobre kilka lat bez większych symptomów, także też jak najbardziej można osiągnąć okres remisji w bpd…no ale nic nie trwa wiecznie i każdy okres remisji się kiedyś kończy, nagle leki przestają działać i zaczynamy całą zabawę od nowa a ja znowu tak samo nie wiem czy to przeżyję (tzn. Czy się w międzyczasie nie zabiję). Aha i mam objawy psychotyczne w bpd (głosy) więc pewnie da się pomylić jedno z drugim jeśli pacjent zgłosi ten objaw jako pierwszy a nie przedstawi całego zakresu swoich „możliwości”…zresztą ambulatoryjnie to ciężko pewnie od razu zdiagnozować bpd, bardziej trafia się do psychiatry z ms i stanami depresyjnymi niż z rozchwianiem samym w sobie…tak patrząc po sobie to ja cały wachlarz pokazuję na terapii a u lekarki bywam hmmm bardziej opanowana i tylko opisuję co mi „odwaliło” a żeby to w ogóle szczerze robić dość długo się przełamywałam… -
Dostałam zgodę od mojej lekarki na mix 150 Bupropion z 10 seronilu, do tego jeszcze dokładamy Lit, póki co 500mg na dobę…no ale nie mam wyjścia bo jak to nie podziała to albo się w końcu zabiję albo trafię do szpitala (chociaż nie wiem po co, bo tak szybko jakbym tam trafiła to pewnie też bym się wypisała, zwłaszcza, że jednego dnia jedyne o czym myślę to kiedy i gdzie się zabić a drugiego potrafi być wszystko w jak najlepszym porządku i sama nie wiem o co mi chodziło). Póki co po tygodniu Bupropionu z Seronilem szału nie ma, wahania nastroju masakryczne, do tego wkurw na wszystko i wszystkich dookoła (nawet napisałam terapeutce, że jej nienawidzę) i budzenie się w nocy, a dodatkowo jeszcze wyskoczył mi dysk w kręgosłupie szyjnym i przez lit musiałam odstawić przeciwbólowe więc zdycham podwójnie, ale jakby nie patrzeć akurat ból fizyczny mnie nie zabije a psychiką może…
-
Mam serdecznie dość tego syfu w mojej głowie…
-
Właśnie napisałam maila terapeutce o tym jak bardzo jej dzisiaj nienawidzę i że mój aktualny stan to jej wina…ta przerwa kompletnie mnie rozwala, teraz to na prawdę czuję się i zachowuję jak typowy „border” ale to silniejsze ode mnie…
-
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Ja za to nie chcę, żeby moja mnie do tego szpitala wsadziła, a jest blisko (chociaż mówi mi jak to dla niej ryzykowne, że mnie tam nie skierowała jeszcze)…póki co boję się cholernie skutków ubocznych, nawet nie tyle, że tych skrajnych ale mam wrażenie, że jestem w takim kiepskim stanie, że nawet jak będę mieć głupie mdłości to psychicznie nie wyrobię… -
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
No ja jestem bardzo ciekawa jak i czy w ogóle zadziała… no ale średnio mam wyjście, bo jak nie to szpital. -
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Od niedzieli zaczynam brać lit (głównie na ms), docelowa dawka póki co niska 500-750 mg. Jakich skutków ubocznych mogę się spodziewać? Ktoś ? Coś? @acherontia styx ? -
@polanka_ dziękuję za ten wpis, to budujące, że można przez to wszystko przejść i żyć, tak na prawdę żyć…trochę zazdroszczę, ale może też to wszystko przede mną…muszę w to wierzyć i wytrwać!
-
@123she jasne, że miesiąc to nie jest wieczność i wiem, że szybko minie ale moje emocje nie wiedzą, jestem przerażona i zrozpaczona, dzisiaj przewyłam całą sesję i wcale nie czuję się lepiej, nadal chce mi się wyć…jestem tak rozchwiana obecnie, że się kompletnie nie ogarniam na sesjach staramy się mnie składać a co dopiero jak zostanę na miesiąc bez opieki…tzn w sumie będę mieć opiekę, właśnie ogarniamy już poważnie temat terapeuty zastępczego (nie wiem czemu ale mam przeczucie, że to będzie mężczyzna), technicznie jednak może być to nieco trudne ale raczej termin będę mieć ustalony z góry a nie tylko w kryzysie…zobaczymy co z tego wyjdzie, póki co czuję nad sobą wielki tykająca zegar, który każe mi się na cito pozbierać, żeby nie zostać w czasie tej przerwy w takim stanie jak obecnie
-
My ostatnio omawiałyśmy to, że raz przez pomyłkę skróciła mi sesję o minutę, także dla mnie normalne, że to omawiam a bieżący urlop zaczęłyśmy omawiać z miesiąc temu i do końca pewnie tak będzie, zwłaszcza, że poniekąd to z tego powodu te zmiany w lekach i cały cyrk z moim obecnym stanem. Co do tamtej przerwy to ja wtedy odeszłam z terapii z dnia na dzień ale wtedy tej więzi nie było tak silnej, wkurzyła mnie brakiem terminów i jakiejś takiej woli ustalenia terminu, więc łatwo było mi odejść. Wróciłam po 8 latach, w czasie których w sumie nie potrzebowałam terapii, leki pomagały, dopiero w pewnym momencie zrozumiałam, że przez głupotę prawie zrujnowałabym sobie i mojej rodzinie życie i że same leki nie wystarczą. Co do odwołanej sesji to porusz ten temat koniecznie, zwłaszcza że ma na Ciebie wpływ…ja już mówię o każdym odczuciu - nawet tym najbardziej irracjonalnych na pierwszy rzut oka, może dzięki temu nie czuję się lepiej ale przynajmniej nie ma między nami tylu nieporozumień co wcześniej (zanim odważyłam się przyznawać do tego co tak na prawdę czuję)
-
My rozmawiamy o tym jak każda dosłownie minuta zmiany w sesjach jest dla mnie istotna, co dokładnie czuję i jak to na mnie wpływa, tylko pomimo tych wielu rozmów ja NADAL przeżywam to tak samo i czuję ten sam ból, jakby moja emocjonalna część mózgu w ogóle się nie uczyła i nie czerpała z obecnych dobrych doświadczeń. Co do samych odwołań sesji etc to u mnie jest to marginalna ilość (w ciągu tego roku moja t. Odwołała tylko 1 sesję), a najdłuższa przerwa 1 tygodnia wypadała w ferie, kiedy sama wyjeżdżałam) więc pod tym względem akurat i tak czuję się dość bezpiecznie. Teraz ten miesiąc wydaje się za to być jakimś nadchodzącym koszmarem ale pewnie to też wina mojego rozchwiania na lekach. Dzisiaj np. Cały dzień siedzę i wyję bez powodu…