-
Postów
1 202 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez nieprzenikniona
-
Mi to uczucie "nafurgania" nie przeszkadza...zdecydowanie lepsze niż wieczna zamułka Od 3 dni już zeszłam z dulo i wskoczyłam na 75 mg co prawda biorę w 2 dawkach podzielonych (bo dulo brałam wieczorem) ale chyba od jutra już przejdę na 75 mg jednorazowo...skutki uboczne jakoś mega upierdliwe nie są, na minus na pewno brak apetytu co przy mojej niedowadze niespecjalnie mnie cieszy (jak jeszcze schudnę tą mąż mnie chyba zabije) więc staram się pamiętać żeby jeść i jeść na siłę...sen póki co ok, w pracy myśli się lepiej, mam nawet wrażenie, że zdecydowanie lepiej jeździ mi się autem (chociaż nie wiem czy to wyostrzone zmysły czy większa skłonność do ryzykownych zachowań za kółkiem). W sumie to najchętniej za tydz przeszłabym na 150 ale moja lekarka wypisała mi po 1 opakowaniu 37,5 i 75 więc raczej nie starczy mi leków do kolejnej wizyty aby to zrobić...no ale i tak za min. 2 tyg wskoczę na 150 sama, w końcu lekarka powiedziała, że docelowo idziemy właśnie w 150-225mg
-
Chyba emocje mi opadły bo już w sumie sama nie wiem o co mi chodziło, tzn. wyszło jak zawsze, że myślę 0-1 i po prostu interpretacja idzie mi za daleko...póki co jestem na etapie uboków nowego leku, więc ciężko mi się generalnie myśli o czymkolwiek A co do rąk to u mnie drętwienie nie jest aż tak upierdliwe co ten Raynaud, czekam na wyniki przeciwciał przeciwjądrowych i rezonans kręgosłupa szyjnego...może jedno albo drugie coś wyjaśnią...
-
Z tego co doczytałam to wenla do 225 działa w zasadzie jak mocny ssri dopiero od 225 jako snri, natomiast dulo od najmniejszych dawek już jako snri. Poza tym dulo działa bardziej sedatywnie a wenla aktywizująco, więc dużo zależy od tego jakiego profilu leku potrzebujesz. Na mnie dulo też nie zadziałała, po 4h od zażycia byłam kompletnie nieprzytomna (dlatego przeniosłam dawkowanie na godziny wieczorne, bo w pracy była masakra jak brałam rano), przez ten ciągły stan sedacji w zasadzie mój nastrój można było określić jako dystymiczny z epizodami depresyjnymi a nawet psychotycznymi (chociaż w dość wytłumionym wydaniu). Teraz po przejściu na wenlę od razu poczułam "kopa" energii i nawet lekką akatyzję...Co prawda póki co to nieco "sztuczne odczucia" ale zdecydowanie wolę iść w tą stronę niż w odwrotną.
-
Problemem jest to, że obecnie jestem w ch...wej formie somatycznej i nie bardzo chcę się podjąć szukania przyczyn tego stanu (w sensie iść do lekarza). Mam tak silny objaw Raynauda, który spowodował, że nie mam już czucia w opuszkach palców, ręce drętwieją mi nawet podczas zwykłej jazdy do pracy (tzn. podczas prowadzenia samochodu), pomijam już napadowe całodniowe parestezje palców etc. No a że jestem też w kiepskiej formie psychicznej to wprost powiedziałam, że jeśli coś faktycznie mi jest to lepiej, żeby mnie zabiło więc nie zamierzam się leczyć...dlatego nie dziwię się, że ona wysiada (być może właśnie przekraczam jej zawodowe możliwości i kompetencje) No i tu nawet nie jest kwestia tego czy psychicznie tego nie wytrzymam, ale że pod naporem emocji wykończę doszczętnie swój organizm i chyba chodzi jej głównie o to, że nie chce być tego biernym obserwatorem, zwłaszcza, że nie ma tu żadnej możliwości faktycznego działania tzn. nie wyśle mnie do psychiatryka prosto z sesji tylko dlatego, że nie chcę pójść do lekarza i się leczyć (fizycznie), chociaż zdaje sobie doskonale sprawę, że to mój sposób na samobójstwo... Obecnie mam zatem tylko nadzieję, że zmiana leków coś ruszy w moim podejściu do życia/ nie życia...
-
No to pewnie rozumiesz, że z doborem leków nie jest easy i za każdym razem takie roszady w zmianach leków to misja iście saperska... Póki co 3 dzień pół na pół wenli (37,5) rano i dulo (30) ok 17, z plusów po 2h godzinach od zażycia wenli i 2 kawach nawet chce mi się coś robić, wcześniej po dulo nie pomagały nawet 4 kawy ;). Z minusów "wch..j" mi niedobrze, tzn mdli mnie jak diabli, no ale to i tak niewielka cena za kop energii
-
Bo jeszcze nie dosłownie ale już w pewnym sensie postawiła pierwszy warunek kontynuacji terapii (nie mówię, że pozbawiony sensu i że mnie dziwi, ale pokazuje, że chce w jakimś stopniu uniknąć odpowiedzialności za to co będzie ze mną dalej). Poza tym ostatnio sama powiedziała, że jeśli faktycznie nie uda mi się wytrzymać leczenia w takiej formie to czas pomyśleć o końcu, więc najwidoczniej albo wyczerpuje swoje możliwości albo nie chce jej się szukać innych rozwiązań.
-
Czuję, że niedługo moja terapeutka się podda...widzę w niej coraz więcej niemocy, chyba że zdążę to zrobić pierwsza.
-
To błąd systemu forum, w sensie, że usunięcie usera kasuje też jego wątki, dlatego wg mnie średnio, że nasi byli admini odeszli w taki właśnie sposób (mogli po prostu przestać administrować forum i się nie logować jeśli nie chcą tu być), no ale rozumiem, że to taki wyraz buntu względem forum A co do dzisiaj to czuję się do d...y, jak codziennie od dawna zresztą, teraz tylko cała nadzieja w prochach, że zaczną działać ;]
-
Podnoszenia dawki to się akurat nie boję, bardziej przeraża mnie schodzenie z leków, na drugi dzień po zmniejszeniu dulo z 60 na 30 przespałam 1,5h w nocy, później normalnie 8h w pracy nad rozliczeniami, domowe obowiązki etc a wieczorem znowu nie mogłam zasnąć itp. Dodając do tego mój kiepski stan psychiczny i fizyczny to po prostu nie wiem czy sobie nie "strzelę" w łeb...Nie mam nerwicy lękowej czy depresji a zaburzenia osobowości (bpd) i każde wahanie nastroju daje mi ostatnio mocno popalić. Jak dodam do tego jeszcze bezsenność, niejedzenie, autoagresywne zapędy i psychoterapię, na której w kółko odtwarzam najgorsze koszmary i konfrontuję się z tym, jak bardzo pier....ą mi życie do dzisiaj, to mam gotową bombę, która w każdym momencie może wypalić... No ale staram się być dobrej myśli, panować nad impulsami i mam nadzieję, że wenla postawi mnie na nogi na tyle, żebym poczuła, że żyję a nie tylko bezsensownie egzystuję.
-
Dulo brałam tylko 60, więc na 4 dni miałam rozpisane zejście do 30 (co już mnie przetrzepało) a od dzisiaj biorę na zakładkę 37,5 wenli i 30 dulo (kolejne 4 dni), później mam jeszcze chwilę zostać na samym 37,5 wenli i podbić do 75, pod koniec października kontrolna wizyta i pewnie podniesienie dawki do tych 150 póki co...przynajmniej taki jest plan bo nie wiem czy to przeżyję
-
Skomentowała to jakoś? Próbowała się wytłumaczyć?
-
I jak w końcu? Co do leków (bo wątek się przewijał) to ja akurat traktuję je jako wsparcie w leczeniu (czasem nawet jako bardzo mocne oparcie), faktycznie nie rozwiążą trwale moich problemów ale pomagają jednak stać na nogach a to też istotne...
-
@123she i jak tam, byłaś od tego czasu na jakiejś sesji? Udało się coś wyjaśnić?
-
Ja teraz biorę 45 dulo i 50 sulpirydu i o ile po sulpirydzie (biorę na czczo) po ok 2h czuję się bardzo dobrze o tyle 2-3h po wzięciu dulo (biorę ok 12) oczy mi się zaczynają zamykać i strasznie mnie muli, dlatego myślę, czy nie przerzucić dulo na ok 18-19 żeby po tych ok 3h iść spać...poza tym znowu zaczyna boleć mnie żołądek:/ nie wiem czy to kolejny objaw psychosomatyczny, czy ubok któregoś z leków... Natomiast jeśli chodzi o działanie na psychikę to emocjonalnie czuję się stabilnie a raczej odcięta od odczuwania czegokolwiek, z jednej strony to wprowadza spokój, z drugiej wydaje się czymś sztucznym, no i na terapii ciężko pracować na emocjach, których nie ma...
-
Ja chodziłam do mojej obecnej terapeutki dawno temu przez jakieś 3 lata (z przerwami na hospitalizację i jej urlop macierzyński), po tym czasie okazało się, że nie możemy dograć godzin terapi (zmieniałam pracę na taką typu 8-16) więc rzuciłam terapię w sumie z dnia na dzień na 10 lat, dopiero po tym czasie zreflektowałam się, że moje działanie było chyba zbyt pochopne (chociaż taki typowe dla mnie)...no ale i tą kwestię poruszyłyśmy teraz w obecnej terapii i w sumie nawet moja terapeutka przyznała, że czuję iż wtedy zbyt mało się postarała aby mnie zatrzymać...natomiast rok temu jak okazało się, że musimy zmienić termin jednej sesji (oczywiście na niespecjalnie mi pasującą) to znowu praktycznie rzuciłam terapię (chociaż finalnie udało się to przegadać)...w sensie, że na mnie takie dość drobne rzeczy działają bardzo mocno i potrafią totalnie wywalić racjonalne działanie (na szczęście z wiekiem jest pod tym względem nieco lepiej i potrafię się trochę zatrzymać)...dlatego to co robi Twoja obecna terapeutka byłoby dla mnie osobiście nie do przejścia już nie mówiąc o możliwości poruszaniu tematów związanych z traumą (w sensie blokady z powodu braku zaufania)... Napisałaś też, że nie masz już iść do kogo wyżej bo ona zajmuje się stricte zaburzeniami które posiadasz, osobiście też jestem osobą z cptsd (długi okres molestowania we wczesnym dzieciństwie), moja terapeutka nie jest osobą konkretnie od tego typu zaburzeń (pomijam że pracuje jako psychoanalityk) ale na przestrzeni obecnych dwóch lat (czyli od czasu powrotu do niej na terapię) jej podejście do mojego leczenia mocno się zmieniło i nawet udało mi się poczuć tą więź (z którą mam ogromne problemy)...także chyba nie ma jednej reguły, w sensie lepiej otwierać się przy kimś przy kim czujemy się bezpiecznie niż pracować nawet teoretycznie z najbardziej "profesjonalnym" specjalistą przy którym czujemy się niepewnie...myślę, że właśnie u osób z cptsd sama bezpieczna relacja odgrywa bardziej leczniczą rolę niż jakiekolwiek stosowane metody terapeutyczne...
-
U mnie po czymś takim byłaby krótka piłka, moja noga by tam więcej nie stanęła...może to wynika z moich zaburzeń ale czegoś takiego bym nie przełknęła no chyba, że byłoby to wynikiem jakiegoś nagłego wypadku i kompletnemu brakowi możliwości poinformowania o tym fakcie. Szczerze jeżeli takie sytuacje mają miejsce dość często a powody są hmmm średnio poważne (jak brak auta) to jednak faktycznie bym zrezygnowała na Twoim miejscu...Rozumiem też, że w takiej sytuacji nie bardzo chce Ci się szukać kolejnej pomocy ale może z czasem będzie łatwiej bo jak sama piszesz raczej tej pomocy potrzebujesz...
-
Długo już jesteś u niej w terapii? Najlepiej faktycznie porozmawiać z terapeutką, skoro miała 1,5 mc nieobecności z powodów rodzinnych to być może te nagłe odwołania wizyt też dotyczyły tych spraw...w życiu bywa różnie, chociaż najzupełniej w świecie rozumiem zniechęcenie, na mnie wszystkie przerwy w terapii np. bardzo mocno działają i nawet teraz po miesięcznej przerwie urlopowej (zapowiedzianej dużo wcześniej i z możliwością kontaktu mailowego) ciężko mi "wrócić" do relacji... Jeśli jednak terapia wygląda tak, że nie można polegać na terminowości terapeuty to chyba faktycznie warto rozważyć ew. zmianę czy rezygnację...
-
Ostatnio robiłam próby wątrobowe i były ok ale chyba będę chciała zmienić Dulo na coś innego bo skutki uboczne dają popalić, w nocy pocę się tak, że nawet dłonie mam całe mokre, do tego (tu nie wiem czy po dulosetynie czy nie) nasilił mi się skrajnie objaw raynauda. No i doszły jakieś masakryczne bóle brzucha...za to pozytywów mało, nastrój raczej kiepski, derealizacje etc.
-
Intensywne zapachy
nieprzenikniona odpowiedział(a) na Parramirtia temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
U mnie akurat zapachy niczego nie wywołują, ale za to każdy dotyk działa jak flashback (zwłaszcza niespodziewany), chociaż do tego spodziewanego też muszę się zmusić wewnętrznie (mowa tu min. o dotyku całkiem neutralnym np. Jak przytulenie kogoś z okazji składania życzeń, na przywitanie etc)...pierwszą reakcją jest zawsze coś w rodzaju paniki, przyspieszony puls, chęć wyrwania się przy jednoczesnym zamrożeniu...nawet jak mój mąż przytuli mnie w nocy podczas snu to wybudza mnie od razu skok tętna i reakcja stresowa (chociaż później jest już ok i zaczynam czuć się bezpiecznie)....czy sobie z tym radzę? W sumie to nie, jedynie aby nie odbiegać od normy i nie rzucać się w oczy swoją "innością" staram się aby nie było widać tych wszystkich reakcji...(kontrola na max. poziomie)